Turtles pisze:I tak za mało o Porządki w Shire.
Do you even 1433254823 endings to one story bro?
Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Moderatorzy: boncek, Zolt, Pquelim, Voo
- Razorblade
- Mr. Kroper
- Posty: 4892
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 18:56
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
+1
12314 endings było też w Dark Knight i jakoś nie przeszkadzało.
W LotR nic nie przeszkadza. Go home, you starwars faggots.
12314 endings było też w Dark Knight i jakoś nie przeszkadzało.
W LotR nic nie przeszkadza. Go home, you starwars faggots.
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?
since 22/4/2003
since 22/4/2003
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
https://www.youtube.com/watch?v=AxAEo3CWeq8Pquelim pisze:+1
12314 endings było też w Dark Knight i jakoś nie przeszkadzało.
W LotR nic nie przeszkadza. Go home, you starwars faggots.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
poziom twojej argumentacji sięgnął poziomu, w którym masz większe doświadczenie. Więc nie będe się zniżał, bo i tak przegram
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?
since 22/4/2003
since 22/4/2003
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Przegrasz, bo LotR (filmy) w popkulturze miał wpływ tak gigantyczny, że aż żaden. Był główną inspiracją do rozciągnięcia Hobbita na 3 filmy. Poza tym to tylko (i aż) rewelacyjna i prawie doskonała adaptacja książki na ekran. SW to oryginalna historia
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Daj mu żyć swoim życiem Pq
Myślałem po cichu, że tylko ja dostrzegam, iż DaeL jest największym kretynem tego forum, ale wasze posty napawają mnie wiarą w tych smutnych czasach
- Razorblade
- Mr. Kroper
- Posty: 4892
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 18:56
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Noooo... trudno zeby bylo inaczej jesli to byla... adaptacja ksiazki. Jednej z najwazniejszych w literaturze bedacej... oryginalna historia...SithFrog pisze:Przegrasz, bo LotR (filmy) w popkulturze miał wpływ tak gigantyczny, że aż żaden. Był główną inspiracją do rozciągnięcia Hobbita na 3 filmy. Poza tym to tylko (i aż) rewelacyjna i prawie doskonała adaptacja książki na ekran. SW to oryginalna historia
A SW spowodowalo wyplyw "nowej trylogii" jak chcesz tak trollowac
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Nie na tej samej zasadzie. Myślę, że gdyby ktoś poczekał 30 lat (jak w SW) to wyszedłby fajny, zwarty i ciekawy Hobbit. Tu ktoś chciał na siłę pojechać na nucie LotRowskiej i zrobiono z dużo bardziej kameralnej historii coś co miało mieć taki sam albo większy (sic!) rozmach.Razorblade pisze:A SW spowodowalo wyplyw "nowej trylogii" jak chcesz tak trollowac
A nowa trylogia to wina jednego człowieka. Jak miał pomysł i milion utalentowanych ludzi oraz ograniczone środki to wyszło. Jak miał kasę i uznał się za boga i jedynego mądrego to... wiadomo co
A trolować nie chciałem, serio. Uwielbiam LotR. Po prostu książki nie przebiją.
- Razorblade
- Mr. Kroper
- Posty: 4892
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 18:56
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
No bo sie nie da przebic fantastycznej ksiazki ktora aby byc pokryta w 100% to musialaby miec jeszcze ze 2-3 filmy pewnie...
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
A takie dobre mniemanie miałem o Tobie na zlocieGregor pisze:Przecież książki LOTR są nudne
Myślałem po cichu, że tylko ja dostrzegam, iż DaeL jest największym kretynem tego forum, ale wasze posty napawają mnie wiarą w tych smutnych czasach
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Tylko ja 2 pierwsze tomy czytałem w tej wersji z krzatami i łazikamiSobies pisze:A takie dobre mniemanie miałem o Tobie na zlocieGregor pisze:Przecież książki LOTR są nudne
- Larofan
- Social Media Ninja
- Posty: 3932
- Rejestracja: 5 maja 2014, o 10:15
- Lokalizacja: Poznań, Poland
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
<3Gregor pisze:krzatami i łazikami
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Sky High - Kurt Russel i Kelly Preston grają małżeństwo Strongholdów. Pod przykrywką agentów nieruchomości skrywają swoją tożsamość - są superbohaterami. Ona lata, on ma ogromną siłę. Razem mają też nastoletniego syna, który właśnie zaczyna swoją przygodę w liceum. Nie jest to jednak typowa szkoła. To Sky high - uczelnia ponadpodstawowa dla dzieci ze zdolnościami. Część z nich zostanie superbohaterami (przyszłe Batmany) a część pomocnikami bohaterów (takie tam Robiny). Problem w tym, że wspomniany syn - Will - jeszcze nie odkrył jakie ma (i czy w ogóle) ewentualne moce...
Sky High jest dokładnie tym, co widać na okładce i plakatach promujących. Typowy film o nastolatkach i ich problemach. Jest tu superbohaterski motyw i momentami trochę żartów z konwencji, ale to tylko poboczna sprawa. Na pierwszym planie są miłości, przyjaźnie, zawiedzione nadzieje, porzucenia, zazdrość i wszystko to z czym spotykają się dzieciaki w tym wieku. Mimo, że jest to produkcja Disneya, całość nie jest tak kretyńska jak Hanny Montany i podobne. Nadal jednak z filmów o problemach nastolatków lepiej obejrzeć Zakochaną złośnicę niż Sky High. 5/10
http://zabimokiem.pl/superbohaterskie-liceum/
Sky High jest dokładnie tym, co widać na okładce i plakatach promujących. Typowy film o nastolatkach i ich problemach. Jest tu superbohaterski motyw i momentami trochę żartów z konwencji, ale to tylko poboczna sprawa. Na pierwszym planie są miłości, przyjaźnie, zawiedzione nadzieje, porzucenia, zazdrość i wszystko to z czym spotykają się dzieciaki w tym wieku. Mimo, że jest to produkcja Disneya, całość nie jest tak kretyńska jak Hanny Montany i podobne. Nadal jednak z filmów o problemach nastolatków lepiej obejrzeć Zakochaną złośnicę niż Sky High. 5/10
http://zabimokiem.pl/superbohaterskie-liceum/
- Crowley
- Pan Bob Budowniczy Kierownik
- Posty: 7592
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
- Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Exodus: Bogowie i królowie (Exodus: Gods and Kings)
Po trailerach spodziewałem się chały w stylu Noego i Żydów nacierających na Ramzesa na słoniach bojowych a to był zwyczajny uwspółcześniony rimejk Dziesięciorga przykazań. Różni się tym, że plagi pokazano za-je-biś-cie, a Mojżesz nie jest Gandalfem, tylko człowiekiem z urojeniami.
Nie pasował mi dobór aktorów. Poza dobrym Balem wyglądali strasznie nie na miejscu. No i mały chłopiec w roli przekaziciela woli Boga jakoś tak nieprzekonywająco wypadł. Takie dwa zgrzyty. Było też dużo bardzo sztampowych momentów, takiego typowego Hollywoodu, parę dłużyzn ale poza tym oglądało się zaskakująco dobrze. Prawie wszystkie biblijne fenomeny przedstawiono jako prawie naturalne wydarzenia, nawet przejście przez Morze Czerwone i w sumie udało się Scottowi uniknąć żenady przy zachowaniu szacunku dla tradycji.
Zdecydowanie można obejrzeć.
6/10
Wada ukryta (Inherent Vice)
Zapowiadało się genialnie a wyszło tak se. Najgorsze, że jestem pewien, że twórcy w 100% zrealizowali swoje cele i ten film wygląda tak jak powinien. Niestety książkowy oryginał (którego nie czytałem ale z ciekawości o nim poczytałem) wymógł taka a nie inną formułę, która moim zdaniem nie do końca się sprawdziła.
Film opowiada o prywatnym detektywie, do którego przychodzi była dziewczyna i prosi o pomoc, bo dowiaduje się, ze żona jej kochanka wraz ze swoim kochankiem planuje pozbyć się męża. Dodatkowo zaraz potem dostaje zlecenie odnalezienia pewnego członka Bractwa Aryjskiego, który okazuje się być ochroniarzem rzeczonego męża. Jak tylko detektyw angażuje się w sprawę, zostaje wrobiony w morderstwo, a potem następuje ciąg mniej lub bardziej nieprawdopodobnych wypadków.
Wszystko dzieje się w latach 70tych, Larry "Doc" Sportello to wiecznie ujarany hipis, a ludzie, z którymi się styka to menażeria dziwaków. Postaci przez ekran przewija się tabun postaci, za akcją bardzo ciężko nadążyć a wszystko przypomina jakiś narkotyczny sen. Mam w ogóle teorię, że to co się dzieje, to w znacznej mierze wytwór wyobraźni Doca, wspomaganej przez znaczne ilości marihuany. Zauważyłem, że w każdej kolejnej scenie pojawiały się motywy, nawiązujące do scen poprzednich, które tak jakby mogły zainspirować bohatera do fantazjowania. Na przykład Doc z kumplem oglądają przez lornetkę piękny żaglowiec. Jeden tłumaczy drugiemu, że to tajemnicza jednostka, należąca do jakiejś organizacji mafijnej, która porywa ludzi. Potem Doc będąc w jakimś biurze przygląda się modelowi takiego samego statku.
Ogólnie rzecz biorąc film jest bardzo pokręcony i ciężko za nim nadążyć. Akcja skacze z miejsca na miejsce a sceny nie zawsze zdają się wynikać jedna z drugiej. W dodatku w każdej z nich jest mnóstwo dialogów, które nie zawsze wnoszą coś nowego. Czasem jest to takie gadanie dla samego gadania i przeintelektualizowane brednie upalonych ludzi. Dobrze, że jednocześnie sporo jest w Wadzie ukrytej abstrakcyjnego humoru, bo inaczej bardzo ciężko byłoby przez niego przebrnąć.
Na gigantyczny plus zasługuje na pewno obsada i realizacja. Phoenix powinien co najmniej dostać nominację do Oscara, Brolin w roli policjanta zajadającego się bananami w czekoladzie wymiata, Del Toro w roli adwokata Doca jest znakomity, Witherspoon w niewielkiej roli prawniczki jest świetna, Martin Short w epizodzie, Owen Wilson zagubiony w czasie i przestrzeni, wszyscy odwalili kawał świetnej roboty. Do tego kapitalnie pokazane lata 70te, świetna muzyka z epoki, rewelacyjne zdjęcia... Gdyby jeszcze sama historia była bardziej przystępna i wciągająca, byłaby bomba. Niestety nowy film Andersona jest dla mnie zbyt hermetycznym, zbyt trudny w odbiorze i trochę zbyt nudny. Może czegoś nie zrozumiałem, może to jest awangarda ale przede wszystkim pomimo całej techniczno-aktorskiej maestrii musiałem go oglądać w dwóch podejściach... Warto znać ale na pewno nie każdemu się spodoba.
6/10
Po trailerach spodziewałem się chały w stylu Noego i Żydów nacierających na Ramzesa na słoniach bojowych a to był zwyczajny uwspółcześniony rimejk Dziesięciorga przykazań. Różni się tym, że plagi pokazano za-je-biś-cie, a Mojżesz nie jest Gandalfem, tylko człowiekiem z urojeniami.
Nie pasował mi dobór aktorów. Poza dobrym Balem wyglądali strasznie nie na miejscu. No i mały chłopiec w roli przekaziciela woli Boga jakoś tak nieprzekonywająco wypadł. Takie dwa zgrzyty. Było też dużo bardzo sztampowych momentów, takiego typowego Hollywoodu, parę dłużyzn ale poza tym oglądało się zaskakująco dobrze. Prawie wszystkie biblijne fenomeny przedstawiono jako prawie naturalne wydarzenia, nawet przejście przez Morze Czerwone i w sumie udało się Scottowi uniknąć żenady przy zachowaniu szacunku dla tradycji.
Zdecydowanie można obejrzeć.
6/10
Wada ukryta (Inherent Vice)
Zapowiadało się genialnie a wyszło tak se. Najgorsze, że jestem pewien, że twórcy w 100% zrealizowali swoje cele i ten film wygląda tak jak powinien. Niestety książkowy oryginał (którego nie czytałem ale z ciekawości o nim poczytałem) wymógł taka a nie inną formułę, która moim zdaniem nie do końca się sprawdziła.
Film opowiada o prywatnym detektywie, do którego przychodzi była dziewczyna i prosi o pomoc, bo dowiaduje się, ze żona jej kochanka wraz ze swoim kochankiem planuje pozbyć się męża. Dodatkowo zaraz potem dostaje zlecenie odnalezienia pewnego członka Bractwa Aryjskiego, który okazuje się być ochroniarzem rzeczonego męża. Jak tylko detektyw angażuje się w sprawę, zostaje wrobiony w morderstwo, a potem następuje ciąg mniej lub bardziej nieprawdopodobnych wypadków.
Wszystko dzieje się w latach 70tych, Larry "Doc" Sportello to wiecznie ujarany hipis, a ludzie, z którymi się styka to menażeria dziwaków. Postaci przez ekran przewija się tabun postaci, za akcją bardzo ciężko nadążyć a wszystko przypomina jakiś narkotyczny sen. Mam w ogóle teorię, że to co się dzieje, to w znacznej mierze wytwór wyobraźni Doca, wspomaganej przez znaczne ilości marihuany. Zauważyłem, że w każdej kolejnej scenie pojawiały się motywy, nawiązujące do scen poprzednich, które tak jakby mogły zainspirować bohatera do fantazjowania. Na przykład Doc z kumplem oglądają przez lornetkę piękny żaglowiec. Jeden tłumaczy drugiemu, że to tajemnicza jednostka, należąca do jakiejś organizacji mafijnej, która porywa ludzi. Potem Doc będąc w jakimś biurze przygląda się modelowi takiego samego statku.
Ogólnie rzecz biorąc film jest bardzo pokręcony i ciężko za nim nadążyć. Akcja skacze z miejsca na miejsce a sceny nie zawsze zdają się wynikać jedna z drugiej. W dodatku w każdej z nich jest mnóstwo dialogów, które nie zawsze wnoszą coś nowego. Czasem jest to takie gadanie dla samego gadania i przeintelektualizowane brednie upalonych ludzi. Dobrze, że jednocześnie sporo jest w Wadzie ukrytej abstrakcyjnego humoru, bo inaczej bardzo ciężko byłoby przez niego przebrnąć.
Na gigantyczny plus zasługuje na pewno obsada i realizacja. Phoenix powinien co najmniej dostać nominację do Oscara, Brolin w roli policjanta zajadającego się bananami w czekoladzie wymiata, Del Toro w roli adwokata Doca jest znakomity, Witherspoon w niewielkiej roli prawniczki jest świetna, Martin Short w epizodzie, Owen Wilson zagubiony w czasie i przestrzeni, wszyscy odwalili kawał świetnej roboty. Do tego kapitalnie pokazane lata 70te, świetna muzyka z epoki, rewelacyjne zdjęcia... Gdyby jeszcze sama historia była bardziej przystępna i wciągająca, byłaby bomba. Niestety nowy film Andersona jest dla mnie zbyt hermetycznym, zbyt trudny w odbiorze i trochę zbyt nudny. Może czegoś nie zrozumiałem, może to jest awangarda ale przede wszystkim pomimo całej techniczno-aktorskiej maestrii musiałem go oglądać w dwóch podejściach... Warto znać ale na pewno nie każdemu się spodoba.
6/10
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Movie 43 - Kate Winslet, Gerard Butler, Halle Berry, Hugh Jackman, Uma Thurman, Naomi Watts, Emma Stone, Elizabeth Banks, Kristen Bell, Richard Gere, Johnny Knoxville, Seann William Scott. Imponująca lista? To ledwie część obsady. Movie 43 to komedia złożona z kilku scenek-skeczów. Powiązane są ze sobą w bardzo luźny, przypadkowy wręcz sposób. Każda w zamyśle ma wyśmiewać jakiś stereotyp bądź zjawisko społeczne. Raz jest to pierwsza miesiączka, kiedy indziej nietypowe fetysze, a jeszcze innym razem – rasizm.
Niestety – lotny pomysł, lekka forma i nieprzyzwoity współczynnik wielkich gwiazd na centymetr kwadratowy taśmy nijak nie przekładają się na jakość. Nieprzypadkowo w notce użyłem, zamiast zwyczajowego kadru/plakatu, kota Paczysława (co ja pacze). Tak czułem się przez mniej więcej 90% czasu oglądając ten film.
Większość gagów to nieśmieszne kino na poziomie najgorszych filmów Adama Sandlera. Sranie, krew miesięczna, kopanie w jaja, żarty z jąder – poziom humoru przez większość czasu puka w dno. Od spodu. Mówię to ja – fan i miłośnik odjechanego poczucia humoru. Wyznawca Monty Pythona. W Movie 43 dobre i celne żarty (zdarzają się) rozciągane są na całe mini-opowieści przez co przestają śmieszyć po minucie. Złe natomiast – a tych jest zatrzęsienie – są po prostu ordynarne, kiepskie, nie mają ani sensu, ani smaku.
Mimo kiepskich ocen, starałem się nie zniechęcać. Powalająca lista płac i ciekawe nazwiska wśród reżyserów (James Gunn!) kazały mi podejść do filmu na chłodno. Kilka produkcji, mimo niskich ocen, przypadło mi do gustu. Nie tym razem. Obejrzyj tylko jeśli masz powody przypuszczać, że obsrany po szyję Chris Pratt może cię rozbawić. Daję dwa, a nie jeden za kilka (może trzy, może pięć) scen kiedy się zaśmiałem. 2/10
http://zabimokiem.pl/co-ja-pacze/
Niestety – lotny pomysł, lekka forma i nieprzyzwoity współczynnik wielkich gwiazd na centymetr kwadratowy taśmy nijak nie przekładają się na jakość. Nieprzypadkowo w notce użyłem, zamiast zwyczajowego kadru/plakatu, kota Paczysława (co ja pacze). Tak czułem się przez mniej więcej 90% czasu oglądając ten film.
Większość gagów to nieśmieszne kino na poziomie najgorszych filmów Adama Sandlera. Sranie, krew miesięczna, kopanie w jaja, żarty z jąder – poziom humoru przez większość czasu puka w dno. Od spodu. Mówię to ja – fan i miłośnik odjechanego poczucia humoru. Wyznawca Monty Pythona. W Movie 43 dobre i celne żarty (zdarzają się) rozciągane są na całe mini-opowieści przez co przestają śmieszyć po minucie. Złe natomiast – a tych jest zatrzęsienie – są po prostu ordynarne, kiepskie, nie mają ani sensu, ani smaku.
Mimo kiepskich ocen, starałem się nie zniechęcać. Powalająca lista płac i ciekawe nazwiska wśród reżyserów (James Gunn!) kazały mi podejść do filmu na chłodno. Kilka produkcji, mimo niskich ocen, przypadło mi do gustu. Nie tym razem. Obejrzyj tylko jeśli masz powody przypuszczać, że obsrany po szyję Chris Pratt może cię rozbawić. Daję dwa, a nie jeden za kilka (może trzy, może pięć) scen kiedy się zaśmiałem. 2/10
http://zabimokiem.pl/co-ja-pacze/
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
miałem to samo co Ty Sith z tym filmem. Wciąż leżał na dysku, a ja czułem że przecież na pewno warto chociaż zerknąć. Jednak nie chcę - przekonałeś mnie. Deleted.
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?
since 22/4/2003
since 22/4/2003
- Crowley
- Pan Bob Budowniczy Kierownik
- Posty: 7592
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
- Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
John Wick
Czyli film o tym, co się stanie jeśli jakiś idiota zabije psa Keanu Reeves'a. A stanie się jatka nie z tej ziemi. Głupiutki film w stylu Uprowadzonej, gdzie smutny Keanu nie chce ale musi pozabijać całą ruską mafię, który oglądało mi się bardzo sympatycznie. Nikt tu niczego nie udaje, fabuła jest prosta jak drut, a całość sprowadza się do kolejnych morderstw. Jest efektownie ale raczej nie efekciarsko, postacie są strasznie przerysowane ale raczej nie karykaturalne. W ogóle to był całkiem fajny film.
6/10
A Most Violent Year
Głównymi bohaterami jest małżeństwo właścicieli firmy handlującej ropą i paliwami w Stanach w latach 80tych. Ona to córka gangstera i księgowa, on próbuje być uczciwym w nieuczciwym towarzystwie. Dochodzi do napadów na cysterny, konkurencja stosuje gangsterskie metody, z zastraszaniem włącznie, nawet prokurator postanawia zniszczyć jedyną osobę, która gra czysto w naftowym biznesie. Uda mu się wytrwać? Sprzeda ideały, byle zachować dorobek życia? Dowiecie się na koniec.
To bardzo klimatyczny ale i bardzo leniwy film. Długie, statyczne ujęcia, dużo dialogów, niewiele akcji. Nawet pościg jest tu jakiś rozwleczony. Wiele osób A Most Violent Year zanudzi. Ja co prawda nie mogę powiedzieć, że siedziałem jak na szpilkach ale zaciekawiła mnie ta historia. Miałem wrażenie oglądania klasycznego filmu o gangsterach, tylko bez gangsterów. Przynajmniej do czasu...
Obsada znakomita. Duet Oscar Isaac - Jessica Chastain pokazuje, że starzy mistrzowie aktorskiego fachu mają swoich godnych następców. Mam nadzieję, że reszta "świeżych" twarzy Przebudzenia Mocy to aktorzy tej samej klasy co Isaac.
Mi się podobało, żona usnęła po pół godzinie. To nie jest babskie kino ale warto obejrzeć, zwłaszcza że filmu oczywiście w Polsce grać nie będą.
7/10
Czyli film o tym, co się stanie jeśli jakiś idiota zabije psa Keanu Reeves'a. A stanie się jatka nie z tej ziemi. Głupiutki film w stylu Uprowadzonej, gdzie smutny Keanu nie chce ale musi pozabijać całą ruską mafię, który oglądało mi się bardzo sympatycznie. Nikt tu niczego nie udaje, fabuła jest prosta jak drut, a całość sprowadza się do kolejnych morderstw. Jest efektownie ale raczej nie efekciarsko, postacie są strasznie przerysowane ale raczej nie karykaturalne. W ogóle to był całkiem fajny film.
6/10
A Most Violent Year
Głównymi bohaterami jest małżeństwo właścicieli firmy handlującej ropą i paliwami w Stanach w latach 80tych. Ona to córka gangstera i księgowa, on próbuje być uczciwym w nieuczciwym towarzystwie. Dochodzi do napadów na cysterny, konkurencja stosuje gangsterskie metody, z zastraszaniem włącznie, nawet prokurator postanawia zniszczyć jedyną osobę, która gra czysto w naftowym biznesie. Uda mu się wytrwać? Sprzeda ideały, byle zachować dorobek życia? Dowiecie się na koniec.
To bardzo klimatyczny ale i bardzo leniwy film. Długie, statyczne ujęcia, dużo dialogów, niewiele akcji. Nawet pościg jest tu jakiś rozwleczony. Wiele osób A Most Violent Year zanudzi. Ja co prawda nie mogę powiedzieć, że siedziałem jak na szpilkach ale zaciekawiła mnie ta historia. Miałem wrażenie oglądania klasycznego filmu o gangsterach, tylko bez gangsterów. Przynajmniej do czasu...
Obsada znakomita. Duet Oscar Isaac - Jessica Chastain pokazuje, że starzy mistrzowie aktorskiego fachu mają swoich godnych następców. Mam nadzieję, że reszta "świeżych" twarzy Przebudzenia Mocy to aktorzy tej samej klasy co Isaac.
Mi się podobało, żona usnęła po pół godzinie. To nie jest babskie kino ale warto obejrzeć, zwłaszcza że filmu oczywiście w Polsce grać nie będą.
7/10
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Crow - http://spinoff.comicbookresources.com/2 ... high-gear/ może znowu mu psa zabiją
You give up a few things, chasing a dream.
"Ty jesteś menda taka pozytywna" - colgatte
#sgk 4 life.
Old FŚGK number is 12526
MISTRZ FLEP EURO 2024
- Crowley
- Pan Bob Budowniczy Kierownik
- Posty: 7592
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
- Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Oby nie kota, bo wtedy może rozwalić Ziemię.
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Teoria wszystkiego (The Zero Theorem)
Gilliam to specyficzny twórca, wyjątkowy można rzec. W swoich filmach bardzo chętnie ucieka do futurystycznych dystopii, lub fantstmagorycznych światów, chociaż tak naprawdę opowiada w nich o sprawach bardzo przyziemnych. Poszukiwanie tożsamości i bezradność jednostki wobec systemu to banderowe motywy jego filmów. Najnowszy niejako łaczy oba wątki, przy okazji zadając filozoficzne pytanie o sens istnienia świata. Wszystko przedstawia Gilliam w prosty, choć niedopowiedziany sposób protagonistą czyniąc pojedynczą jednostkę (bardzo wiarygodny Waltz) pochłoniętą obsesyjnym czekaniem na wiadomość, której nie ma. Myślę, że w pewien sposób reżyser rozprawia się tutaj z własnymi lękami obejmującymi bezcelowość oporu wobec rzeczywistości i egzystencji jako takiej. Nie jest to może film porywający, ale pod wieloma względami przypominał mi doceniony niegdyś Brazil. Ja lubię takie filmy i chciałbym żeby pan Gilliam robił je częściej.
7/10
Gilliam to specyficzny twórca, wyjątkowy można rzec. W swoich filmach bardzo chętnie ucieka do futurystycznych dystopii, lub fantstmagorycznych światów, chociaż tak naprawdę opowiada w nich o sprawach bardzo przyziemnych. Poszukiwanie tożsamości i bezradność jednostki wobec systemu to banderowe motywy jego filmów. Najnowszy niejako łaczy oba wątki, przy okazji zadając filozoficzne pytanie o sens istnienia świata. Wszystko przedstawia Gilliam w prosty, choć niedopowiedziany sposób protagonistą czyniąc pojedynczą jednostkę (bardzo wiarygodny Waltz) pochłoniętą obsesyjnym czekaniem na wiadomość, której nie ma. Myślę, że w pewien sposób reżyser rozprawia się tutaj z własnymi lękami obejmującymi bezcelowość oporu wobec rzeczywistości i egzystencji jako takiej. Nie jest to może film porywający, ale pod wieloma względami przypominał mi doceniony niegdyś Brazil. Ja lubię takie filmy i chciałbym żeby pan Gilliam robił je częściej.
7/10
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?
since 22/4/2003
since 22/4/2003
- Voo
- Stary Człowiek, A Może
- Posty: 6418
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
- Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Amerykanin (The American)
Całkiem klimatyczne kino, jak dla mnie nieco w stylu włoskich albo francuskich filmów sensacyjnych z lat 70-tych. Clooney gra tutaj zawodowego zabójcę "po przejściach", który ukrywa się w małym miasteczku na głębokiej włoskiej prowincji. Jego jedyne kontakty to stały zleceniodawca-pośrednik, który nakazuje mu z nikim nie nawiązywac przyjaźni oraz koleżanka po fachu, dla której przerabia karabin. Oczywiście nasz małomówny i pozornie oschły bohater jednak nawiązuje dwie znajomości - z miejscowym dobrodusznym księdzem oraz pewną prostytutką (Violante Placido - mmmm... mio Dio!). Clooney obnosi swoją przystojną twarz i zamyślone, posępne spojrzenie. Poza tym możemy podziwać jego kondycję fizyczną, bo grany przez niego bohater dużo czasu spędza na ćwiczeniach. Bez dwóch zdań Clooney wyprodukował ten film z miłości własnej i trochę w nim pozuje na klasycznych gwiazdorów kina akcji w stylu Delona, Belmondo czy Lee Marvina. Niby dzieje się tu niewiele ale Clooney dobrze odgrywa uczucie zaszczucia i życia w ciągłym stresie. Film chyba został uznany za pewne rozczarowanie z tego co kojarzę ale mi ta powolna narracja i odniesienia do kina lat 70-tych nawet się podobały. 7/10
Wenus w futrze (La Vénus a la fourrure)
Polański w najwyższej formie. Kolejna sztuka teatralna przensiona przez niego na ekran, tym razem najdosłowniej jak się da - akcja dzieje się na teatralnej scenie i przedstawia przesłuchanie aktorki-amotorki do roli w przedstawieniu. Emmanuelle Seigner i Mathieu Amalric dają tutaj koncert aktorski, dzięki któremu widzowi mieszają się dwie rzeczywistości - przesłuchania i sztuki. Bohaterowie przez chwilę są sobą, by nagle stać się odgrywanymi na scenie postaciami, przerywając odgrywanie ról jakimiś uwagami czy sprzeczkami. Całość ma fajny rytm i choć w zasadzie to 1.5-godzinny dialog to nie ma mowy o znużeniu. Rzecz jest o relacjach damsko-męskich, dominacji w związku, seksie itd. Amalric moim zdaniem fizycznie przypomina młodszego Polańskiego, chyba jest nawet specjalnie tak wystylizowany więc pewnie można sie tu dopatrzeć jakiś wątków osobistych. Zwłaszcza, że jego ekranowa partnerka to przeciez prywatnie żona Polańskiego. Kino przez swoją formę na pewno nieco niszowe i hermetyczne ale mimo wszystko bardzo polecam. 8/10
Za jakie grzechy, dobry Boże? (Qu'est-ce qu'on a fait au Bon Dieu?)
Dobrze sytuowane francuskie małżeństwo ma cztery córki. Jedna wyszła za Chińczyka, kolejna za Araba a jeszcze następna - za Żyda. Została najmłodsza, co do której senior rodu (w zasadzie republikanin, no ale sąsiedzi przecież patrzą...) ma nadzieję, że chociaż ona jedna wyjdzie za Francuza-katolika. Oczywiście śliczne blondwłose dziewczę znajduje sobie przesympatycznego Murzyna z Senegalu czy tam innego Wybrzeża Kości Słoniowej. Myślałem, że będzie to słodko-pierdząca historyjka o potrzebie tolerancji i o tym jak biali Europejczycy są chujowi a wszyscy inni wspaniali. Tymczasem momentami jest to całkiem zadziorna komedyjka, złośliwie kpiąca z wszystkich nacji wystepujących w filmie. Arab nie znosi się z Żydem, obaj nie cierpią Chińczyka a największym rasistą jest tutaj ojciec czarnoskórego narzeczonego. Jest tu dużo typowo francuskiego poczucia humoru i gagów, tradycyjnie dla tej nacji czasem zabawnych a czasem nieco nieporadnych. Oczywiście na końcu wszyscy sie kochają ale naprawdę nie jest to wcale takie mdłe jak mogłoby się wydawać. W sam raz na niedzielne popołudnie. 6/10
Całkiem klimatyczne kino, jak dla mnie nieco w stylu włoskich albo francuskich filmów sensacyjnych z lat 70-tych. Clooney gra tutaj zawodowego zabójcę "po przejściach", który ukrywa się w małym miasteczku na głębokiej włoskiej prowincji. Jego jedyne kontakty to stały zleceniodawca-pośrednik, który nakazuje mu z nikim nie nawiązywac przyjaźni oraz koleżanka po fachu, dla której przerabia karabin. Oczywiście nasz małomówny i pozornie oschły bohater jednak nawiązuje dwie znajomości - z miejscowym dobrodusznym księdzem oraz pewną prostytutką (Violante Placido - mmmm... mio Dio!). Clooney obnosi swoją przystojną twarz i zamyślone, posępne spojrzenie. Poza tym możemy podziwać jego kondycję fizyczną, bo grany przez niego bohater dużo czasu spędza na ćwiczeniach. Bez dwóch zdań Clooney wyprodukował ten film z miłości własnej i trochę w nim pozuje na klasycznych gwiazdorów kina akcji w stylu Delona, Belmondo czy Lee Marvina. Niby dzieje się tu niewiele ale Clooney dobrze odgrywa uczucie zaszczucia i życia w ciągłym stresie. Film chyba został uznany za pewne rozczarowanie z tego co kojarzę ale mi ta powolna narracja i odniesienia do kina lat 70-tych nawet się podobały. 7/10
Wenus w futrze (La Vénus a la fourrure)
Polański w najwyższej formie. Kolejna sztuka teatralna przensiona przez niego na ekran, tym razem najdosłowniej jak się da - akcja dzieje się na teatralnej scenie i przedstawia przesłuchanie aktorki-amotorki do roli w przedstawieniu. Emmanuelle Seigner i Mathieu Amalric dają tutaj koncert aktorski, dzięki któremu widzowi mieszają się dwie rzeczywistości - przesłuchania i sztuki. Bohaterowie przez chwilę są sobą, by nagle stać się odgrywanymi na scenie postaciami, przerywając odgrywanie ról jakimiś uwagami czy sprzeczkami. Całość ma fajny rytm i choć w zasadzie to 1.5-godzinny dialog to nie ma mowy o znużeniu. Rzecz jest o relacjach damsko-męskich, dominacji w związku, seksie itd. Amalric moim zdaniem fizycznie przypomina młodszego Polańskiego, chyba jest nawet specjalnie tak wystylizowany więc pewnie można sie tu dopatrzeć jakiś wątków osobistych. Zwłaszcza, że jego ekranowa partnerka to przeciez prywatnie żona Polańskiego. Kino przez swoją formę na pewno nieco niszowe i hermetyczne ale mimo wszystko bardzo polecam. 8/10
Za jakie grzechy, dobry Boże? (Qu'est-ce qu'on a fait au Bon Dieu?)
Dobrze sytuowane francuskie małżeństwo ma cztery córki. Jedna wyszła za Chińczyka, kolejna za Araba a jeszcze następna - za Żyda. Została najmłodsza, co do której senior rodu (w zasadzie republikanin, no ale sąsiedzi przecież patrzą...) ma nadzieję, że chociaż ona jedna wyjdzie za Francuza-katolika. Oczywiście śliczne blondwłose dziewczę znajduje sobie przesympatycznego Murzyna z Senegalu czy tam innego Wybrzeża Kości Słoniowej. Myślałem, że będzie to słodko-pierdząca historyjka o potrzebie tolerancji i o tym jak biali Europejczycy są chujowi a wszyscy inni wspaniali. Tymczasem momentami jest to całkiem zadziorna komedyjka, złośliwie kpiąca z wszystkich nacji wystepujących w filmie. Arab nie znosi się z Żydem, obaj nie cierpią Chińczyka a największym rasistą jest tutaj ojciec czarnoskórego narzeczonego. Jest tu dużo typowo francuskiego poczucia humoru i gagów, tradycyjnie dla tej nacji czasem zabawnych a czasem nieco nieporadnych. Oczywiście na końcu wszyscy sie kochają ale naprawdę nie jest to wcale takie mdłe jak mogłoby się wydawać. W sam raz na niedzielne popołudnie. 6/10
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
- Crowley
- Pan Bob Budowniczy Kierownik
- Posty: 7592
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
- Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Tajemniczy świat Arrietty (Karigurashi no Arrietty)
Nie znoszę anime. Odrzucają mnie między innymi te mangowe gęby. Gdyby nie mangowe gęby, mógłbym ocenić Tajemniczy świat Arrietty na dychę. Jest to japońska interpretacja rozpoczętej w latach 50tych serii książek dla dzieci o rodzie Pożyczalskich. Pożyczalscy to malutcy ludzie, którzy mieszkają w ukryciu pod podłogą pewnego domu, rzeczy niezbędne im do życia kradną jego mieszkańcom i pod żadnym pozorem nie mogą dać się zauważyć. Oczywiście Arrietta daje się zauważyć pewnemu choremu chłopcu, co nieodwracalnie zmieni życie małej rodzinki.
Co wam będę dużo gadał, bajka jest świetna, znakomita nawet dla najmłodszych dzieciaków. Nie ma w niej żadnej przemocy, strachów ani innych takich, temat chorego chłopca nie jest zbyt istotny, jest tylko prosta bardzo sympatyczna historyjka, opowiedziana w dość leniwy sposób. ALE JAKIE TO JEST PIĘKNE! Disney się chowa. Wszystkie tła wyglądają na ręcznie malowane i to nie jak jakieś bohomazy, tylko prawdziwe dzieła sztuki. Film można zatrzymać w niemal dowolnym momencie, zrobić zrzut ekranu, wydrukować i oprawić w ramkę. Ilość detali - poruszamy się w normalnym domu, widzianym z perspektywy małych ludzików - jest powalająca. Gra świateł, kolory, tekstury, wszystko robi kolosalne wrażenie. Trochę przy tym kłują te mangowe facjaty, czasami animacje (generalnie bardzo dobre) nie do końca grają z tymi malowanymi tłami ale ogólnie to jest uczta dla oka. Nawet Junior gapił się na autka i kota na ekranie, chociaż jest jeszcze za mały, żeby cokolwiek skumać.
Prawdziwa perełka, jak szukacie czegoś dla dzieci, sprawdźcie obowiązkowo.
9/10
Nie znoszę anime. Odrzucają mnie między innymi te mangowe gęby. Gdyby nie mangowe gęby, mógłbym ocenić Tajemniczy świat Arrietty na dychę. Jest to japońska interpretacja rozpoczętej w latach 50tych serii książek dla dzieci o rodzie Pożyczalskich. Pożyczalscy to malutcy ludzie, którzy mieszkają w ukryciu pod podłogą pewnego domu, rzeczy niezbędne im do życia kradną jego mieszkańcom i pod żadnym pozorem nie mogą dać się zauważyć. Oczywiście Arrietta daje się zauważyć pewnemu choremu chłopcu, co nieodwracalnie zmieni życie małej rodzinki.
Co wam będę dużo gadał, bajka jest świetna, znakomita nawet dla najmłodszych dzieciaków. Nie ma w niej żadnej przemocy, strachów ani innych takich, temat chorego chłopca nie jest zbyt istotny, jest tylko prosta bardzo sympatyczna historyjka, opowiedziana w dość leniwy sposób. ALE JAKIE TO JEST PIĘKNE! Disney się chowa. Wszystkie tła wyglądają na ręcznie malowane i to nie jak jakieś bohomazy, tylko prawdziwe dzieła sztuki. Film można zatrzymać w niemal dowolnym momencie, zrobić zrzut ekranu, wydrukować i oprawić w ramkę. Ilość detali - poruszamy się w normalnym domu, widzianym z perspektywy małych ludzików - jest powalająca. Gra świateł, kolory, tekstury, wszystko robi kolosalne wrażenie. Trochę przy tym kłują te mangowe facjaty, czasami animacje (generalnie bardzo dobre) nie do końca grają z tymi malowanymi tłami ale ogólnie to jest uczta dla oka. Nawet Junior gapił się na autka i kota na ekranie, chociaż jest jeszcze za mały, żeby cokolwiek skumać.
Prawdziwa perełka, jak szukacie czegoś dla dzieci, sprawdźcie obowiązkowo.
9/10
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
- Matthias[Wlkp]
- purpurowy
- Posty: 7478
- Rejestracja: 17 czerwca 2014, o 15:58
- Lokalizacja: Swarożycu! Rządź!
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Już wiem co się stało z moimi skarpetkami...
- Voo
- Stary Człowiek, A Może
- Posty: 6418
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
- Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Potwierdzam, świetny film. Ale to jest produkcja Hayao Miyazaki, więc... Jak można nie lubić anime w jego wykonaniu? Znasz coś Crowley? Totoro, Podniebna poczta Kiki? Itd? To są genialne filmy familijne, świetne animacje i przy okazji całkiem mądre filmy. Zacznij od Totoro. Obejrzysz sam a za parę lat z dzieciakiem
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
- Crowley
- Pan Bob Budowniczy Kierownik
- Posty: 7592
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
- Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Totoro obejrzę z Młodym a sam mam od dawna do obejrzenia Ruchomy zamek Hauru, Księżniczkę Mononoke i Spirited Away. Które najlepsze? I czy oglądał ktoś ostatni jego film o tym projektancie samolotów? Recenzje takie sobie a temat fajny.
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Moim zdaniem najlepszy jest Spirited Away.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Avengers: Czas Ultrona (Avengers: Age of Ultron)
Porządnie zrobiony film z Marvel Universe. Dzieje się dużo, może nawet trochę za dużo. Natężenie superbohaterów na m^2 ekranu jest spore, a wszystko zasuwa w takim tempie, że czasami można dostać oczopląsu.
Kolejna część zmagań Avengersów. Zaczyna się atakiem na ostatnią bazę Hydry, w której to znajdować ma się ta dzida Lokiego z niebieskim kamykiem z pierwszej części. Oprócz tego znajdują dużo więcej.
Fajne CGI, muzyka nie przeszkadza, fabuła filmu nie razi za bardzo. One-linery sypią się gęsto. Film nie jest zbudowany na zasadzie "Tony Stark i Przyjaciele", chociaż Downey Jr. i tak wybija się z tłumu bohaterów kiedy tylko może.
Trwa długo (140 min.), ale nie nudziłem się na seansie. Sprawnie poprowadzony, chociaż nie przebija Guardians of the Galaxy.
7/10
Porządnie zrobiony film z Marvel Universe. Dzieje się dużo, może nawet trochę za dużo. Natężenie superbohaterów na m^2 ekranu jest spore, a wszystko zasuwa w takim tempie, że czasami można dostać oczopląsu.
Kolejna część zmagań Avengersów. Zaczyna się atakiem na ostatnią bazę Hydry, w której to znajdować ma się ta dzida Lokiego z niebieskim kamykiem z pierwszej części. Oprócz tego znajdują dużo więcej.
Fajne CGI, muzyka nie przeszkadza, fabuła filmu nie razi za bardzo. One-linery sypią się gęsto. Film nie jest zbudowany na zasadzie "Tony Stark i Przyjaciele", chociaż Downey Jr. i tak wybija się z tłumu bohaterów kiedy tylko może.
Trwa długo (140 min.), ale nie nudziłem się na seansie. Sprawnie poprowadzony, chociaż nie przebija Guardians of the Galaxy.
Spoiler:
You give up a few things, chasing a dream.
"Ty jesteś menda taka pozytywna" - colgatte
#sgk 4 life.
Old FŚGK number is 12526
MISTRZ FLEP EURO 2024
- Counterman
- Waniaaa!
- Posty: 4016
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 19:07
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Z tych trzech co Crow napisał to zgadzam się z Halem.Halaster pisze:Moim zdaniem najlepszy jest Spirited Away.
IRON MAIDEN are KINGS
"Jedynym właściwym stanem serca jest radość" Terry Pratchett R.I.P.
"errare humanum est" - i nie zapominajcie o tym.
"Jedynym właściwym stanem serca jest radość" Terry Pratchett R.I.P.
"errare humanum est" - i nie zapominajcie o tym.
- Alexandretta
- Współpraca GL
- Posty: 613
- Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00
- Lokalizacja: Wawa i okolice
- Kontakt:
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Spirited Away > Hauru > Mononoke. Przy czym każdy z tych filmów jest na swój sposób dobry. Ghibli złych po prostu nie robi
"Żal, że sie coś zrobiło, przemija z czasem. Żal, że się czegoś nie zrobiło, nie przemija nigdy."
Na Pograniczu
Na Pograniczu
- Voo
- Stary Człowiek, A Może
- Posty: 6418
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
- Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Mi się Hauru nie podobał albo inaczej - podobał mi się najmniej z wszystkich filmów Miyazakiego
Edit: aczkolwiek uważam, że warto oglądać zgodnie z kolejnością chronologiczną, począwszy od Nauzyki (bardzo specyficzny i dość surowy jeszcze film, ale piękny), fajnie widać ewolucję stylu.
No i ta muzyka Joe Hisaishiego!
https://www.youtube.com/watch?v=8OkT5HyumQ4
Edit: aczkolwiek uważam, że warto oglądać zgodnie z kolejnością chronologiczną, począwszy od Nauzyki (bardzo specyficzny i dość surowy jeszcze film, ale piękny), fajnie widać ewolucję stylu.
No i ta muzyka Joe Hisaishiego!
https://www.youtube.com/watch?v=8OkT5HyumQ4
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Being John Malkovitch
Powiem Wam, ze wiedzialam, ze ten film mi sie spodoba. Ale nie sadzilam, ze AZ TAK.
Niezly fakap, swietny John jak zawsze, abstrakcja i pokrecenie.
Zdecydowanie czegos takiego potrzebowalam.
Na pewno bede go polecac dalej.8/10
Powiem Wam, ze wiedzialam, ze ten film mi sie spodoba. Ale nie sadzilam, ze AZ TAK.
Niezly fakap, swietny John jak zawsze, abstrakcja i pokrecenie.
Zdecydowanie czegos takiego potrzebowalam.
Na pewno bede go polecac dalej.8/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Bardzo lubie filmy z Ghibli,
moim nr1 jest Mononoke, potem Spirited Away i Hauru.
Sasiad Totoro nakarmil moje oczy, ale nie dusze, nie przemowil do mnie, nie zrozumialam moze, a moze nie bylo nic wiecej, nie rozumiem fascynacji ta naprawde dobra, ale nie wybitna animacja.
Jeszcze fajna familijna jest Ponyo o dziewczynce i rybce.
moim nr1 jest Mononoke, potem Spirited Away i Hauru.
Sasiad Totoro nakarmil moje oczy, ale nie dusze, nie przemowil do mnie, nie zrozumialam moze, a moze nie bylo nic wiecej, nie rozumiem fascynacji ta naprawde dobra, ale nie wybitna animacja.
Jeszcze fajna familijna jest Ponyo o dziewczynce i rybce.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Avengers: Czas Ultrona (Avengers: Age of Ultron) - Nie jestem fanem pierwszej części Avengers. Zawiodłem się wtedy dość mocno. Poprawny film rozrywkowy, ale bez czegokolwiek godnego zapamiętania. Trochę akcji, suchych one-linerów i całkowicie generyczna fabuła. Dlatego, tradycyjnie, mam dwie wiadomości. Bardzo dobrą dla wielbicieli jedynki i złą dla tych, którym się nie podobała – Joss zagrał to jeszcze raz. W dalszej części pewnie nie będę się kontrolował pod kątem spojlerów. Jak zamierzasz obejrzeć to nie czytaj dalej. Najważniejsze już wiesz.
Schemat fabuły to kalka jedynki. Pojawia się nowy wróg, Avengersi dostają bęcki, zaczyna się między nimi ferment, nieufność i atmosfera gęstnieje. Wszystko prowadzi do gigantycznej bitwy w finale. Tym razem kitowców z jedynki zastąpiły roboty. Brzmi znajomo? No właśnie. Chociaż to, że znów dostajemy to samo, nie znaczy, że nie ma tu nic nowego.
Zacznę od największej zmiany na plus – humor. Bałem się, że znów pojawią się same przewidywalne i słabe one-linery. Te jednak wystrzelali w zwiastunach. W filmie stanowią mniejszość. Sporo sytuacji i dialogów jest zabawnych w niewymuszony, dość oryginalny sposób. Bardzo podobała mi się scena kiedy Iron Man wpadł do pewnej wieży, powalił wszystkich i bardziej do siebie powiedział „good talk”, a z podłogi nagle ktoś zajęczał w tle „no, it wasn’t”. A propos kserowania jedynki – znów ten idiotyczny element w scenie, która powinna wzruszyć i złapać za gardło (prawie się udało): każdy w tym uniwersum w ostatnim tchnieniu musi rzucić zabawną kwestię. Nie ma bata. Tu się umiera tylko z żartem na ustach. Inaczej, najwyraźniej, nie wypada.
Podobało mi się co zrobili z Hawkeye. Facet dostał ciut więcej czasu i już rozwinęli jego postać w bardzo ciekawym kierunku. Nie musieli z tego powodu klecić nowego filmu. Parę scen, kilka dialogów i wiem o nim dużo, dużo więcej. W końcu nie jest to „ten koleś co z łukiem za nimi biega, jak mu tam”. Cała sekwencja w rodzinnym domu świetnie wpasowała się pomiędzy kolejne potyczki. W końcu coś innego. Pojawia się też dwójka nowych bohaterów z mocami. Scarlett Witch i QuickSilver. Tu mam mętlik, bo kojarzę ich raczej z X-Menów i dziwnie ogląda się taki miks (nie znam komiksów Avengers). To jednak przestało mi przeszkadzać bardzo szybko. Obydwie postaci wnoszą sporo świeżości do scen akcji, szczególnie na początku, kiedy niekoniecznie grają w tej samej drużynie co Iron Man i spółka. Wkurzał mnie trochę udawany wschodni akcent wspomnianej dwójki. Szkoda tylko, że dostali tak mało czasu. Z drugiej strony to w końcu kolejne osoby, które trzeba upchnąć w tym tłumie.
Dalej więcej ponarzekam niż pochwalę. Zacznę od „oczywistej oczywistości”. Co przychodzi do głowy na hasło „standardowy grzech Marvela”? Kiepski czarny charakter. W zwiastunach Ultron wydawał mi się mroczny i groźny. W filmie to taka poczciwa AI, która jest bardziej jakąś udziwnioną kopią jaźni Tony’ego Starka niż klasyczną sztuczną inteligencją. Żartuje, smuci się, itp. Spory zawód, bo liczyłem, że w końcu ten element zagra jak trzeba. Ultron może nie jest tak żenujący jak pajac z lagą z Guardians of the Galaxy, ale o wiele lepszy też nie.
Konia z rzędem temu, kto mi wyjaśni po co w tak napakowany wątkami i akcją film wpleciono jeszcze romans. I to taki romans. Nie wiem czy to kwestia czerstwych dialogów czy aktorów, ale tam nie było żadnej chemii. Śmiać mi się chciało jak klepali te miłosne suchary. W ogóle nie czułem, że coś tam naprawdę iskrzy. Pomysł może i był szlachetny – dwoje doświadczonych przez życie, wyalienowanych i skazanych na samotność ludzi ma się ku sobie – tylko coś poszło bardzo nie tak.
Efekty specjalne są w porządku, chociaż kilka razy CGI bardzo mocno dało po oczach. W pierwszej bitwie w lesie, albo w scenie z „awarią” kolejki naziemnej, albo jeszcze – kiedy roboty podrywały z ziemi naczepę z ładunkiem. Nie pamiętam, żeby w jedynce jakaś scena aż tak uderzyła mnie swoją tandetą wykonania. Dziwne to tym bardziej, że cała reszta pod tym kątem to absolutny światowy top. To samo tyczy się wszelakich pościgów i scen akcji. Wiele z nich jest efektownych i widowiskowych. Tu jednak też małe zastrzeżenie. Kilkanaście ćwierć-sekundowych ujęć może i daje wrażenie dynamiki, ale przyprawia o oczopląs. Nie widać kto kogo bije i w ogóle co się dzieje na ekranie.
Jak już zaznaczyłem, nie znam komiksów o Avengersach. Stąd dwa wątki pozostały dla mnie zagadką. Pierwszy to czym był Vision. Ciało cyborga zaprojektowane przez Ultrona i panią doktor. Ok, a świadomość? Jarvis plus jaźń tego kamienia? Bo wiadomo, że to nie tylko Jarvis. Poza tym jak podniósł Mjolnira? Siła pewnie z kamienia, ale bycie godnym? Co to w ogóle za istota i jakim cudem robi ze swojego ciała pancerz, pelerynę itp? Druga zagadka to poszukiwanie wiedzy przez Thora. Skoro Scarlett Witch podsyłała im tylko omamy jako projekcje ich własnych lęków i fobii to skąd u Thora prawdziwa wizja będąca jakąś przepowiednią? W dodatku wizja, którą dało się kontynuować w dziwnych okolicznościach przyrody. No i skąd dr Selvig wiedział gdzie szukać tychże okoliczności (jaskinia)? Jak mi ktoś to wyjaśni – będę zobowiązany.
Przyczepię się jeszcze do jednej kwestii. Dużo ludzi zarzuca Man of steel sceny w mieście, że Superman i Zod bez patrzenia na ludzi zniszczyli metropolię walcząc ze sobą. Mieli w nosie mieszkańców. Tu nagle Avengersi mają sumienie i w pewnym momencie stawiają kilkaset osób ponad kilka milionów, bo tak jest właściwie. Cała ta scena ewakuacji i troski wygląda śmiesznie biorąc pod uwagę to co robili w pierwszej części w o wiele gęściej zaludnionym Nowym Yorku. Ba! Kilkadziesiąt minut wcześniej, po pojedynku spuchniętego Iron Mana z Hulkiem ofiar też pewnie było więcej niż ludzi ewakuowanych w ostatnich minutach. Ciekaw jestem czy ludzie wytykający wspomnianą kwestię Człowiekowi ze stali tutaj będą konsekwentni.
Tak jak pisałem na wstępie. Age of Ultron to nie jest nowy film. To podrasowana jedynka. Jak z samochodami. Miał być nowy model, dostaliśmy stary po tzw. faceliftingu. Dobrze to czy źle? Wszystko zależy od oczekiwań i odbioru poprzedniej odsłony. Osobiście ani nie jestem zawiedziony, ani zadowolony. Obejrzałem bez większych emocji, ale nie żałuję, że poszedłem do kina. Problem w tym, że piszę te słowa pięć godzin po seansie i gdyby nie notatki zrobione zaraz po, wielu rzeczy prawdopodobnie bym już nie pamiętał. Age of Ultron to film wybitnie generyczny, a że zarobił krocie, nie zdziwię się jak ten sam patent sprzedadzą jeszcze raz. Zanim się ludzie kapną, pęknie gruba bańka. Sam podsumuję nowych Avengersów cytatem, który pada podczas seansu:
The city is flying and we’re fighting an army of robots.
And I have a bow and arrow.
Nothing makes sense.
W rzeczy samej. 6/10
http://zabimokiem.pl/zagraj-to-jeszcze-raz-joss/
Schemat fabuły to kalka jedynki. Pojawia się nowy wróg, Avengersi dostają bęcki, zaczyna się między nimi ferment, nieufność i atmosfera gęstnieje. Wszystko prowadzi do gigantycznej bitwy w finale. Tym razem kitowców z jedynki zastąpiły roboty. Brzmi znajomo? No właśnie. Chociaż to, że znów dostajemy to samo, nie znaczy, że nie ma tu nic nowego.
Zacznę od największej zmiany na plus – humor. Bałem się, że znów pojawią się same przewidywalne i słabe one-linery. Te jednak wystrzelali w zwiastunach. W filmie stanowią mniejszość. Sporo sytuacji i dialogów jest zabawnych w niewymuszony, dość oryginalny sposób. Bardzo podobała mi się scena kiedy Iron Man wpadł do pewnej wieży, powalił wszystkich i bardziej do siebie powiedział „good talk”, a z podłogi nagle ktoś zajęczał w tle „no, it wasn’t”. A propos kserowania jedynki – znów ten idiotyczny element w scenie, która powinna wzruszyć i złapać za gardło (prawie się udało): każdy w tym uniwersum w ostatnim tchnieniu musi rzucić zabawną kwestię. Nie ma bata. Tu się umiera tylko z żartem na ustach. Inaczej, najwyraźniej, nie wypada.
Podobało mi się co zrobili z Hawkeye. Facet dostał ciut więcej czasu i już rozwinęli jego postać w bardzo ciekawym kierunku. Nie musieli z tego powodu klecić nowego filmu. Parę scen, kilka dialogów i wiem o nim dużo, dużo więcej. W końcu nie jest to „ten koleś co z łukiem za nimi biega, jak mu tam”. Cała sekwencja w rodzinnym domu świetnie wpasowała się pomiędzy kolejne potyczki. W końcu coś innego. Pojawia się też dwójka nowych bohaterów z mocami. Scarlett Witch i QuickSilver. Tu mam mętlik, bo kojarzę ich raczej z X-Menów i dziwnie ogląda się taki miks (nie znam komiksów Avengers). To jednak przestało mi przeszkadzać bardzo szybko. Obydwie postaci wnoszą sporo świeżości do scen akcji, szczególnie na początku, kiedy niekoniecznie grają w tej samej drużynie co Iron Man i spółka. Wkurzał mnie trochę udawany wschodni akcent wspomnianej dwójki. Szkoda tylko, że dostali tak mało czasu. Z drugiej strony to w końcu kolejne osoby, które trzeba upchnąć w tym tłumie.
Dalej więcej ponarzekam niż pochwalę. Zacznę od „oczywistej oczywistości”. Co przychodzi do głowy na hasło „standardowy grzech Marvela”? Kiepski czarny charakter. W zwiastunach Ultron wydawał mi się mroczny i groźny. W filmie to taka poczciwa AI, która jest bardziej jakąś udziwnioną kopią jaźni Tony’ego Starka niż klasyczną sztuczną inteligencją. Żartuje, smuci się, itp. Spory zawód, bo liczyłem, że w końcu ten element zagra jak trzeba. Ultron może nie jest tak żenujący jak pajac z lagą z Guardians of the Galaxy, ale o wiele lepszy też nie.
Konia z rzędem temu, kto mi wyjaśni po co w tak napakowany wątkami i akcją film wpleciono jeszcze romans. I to taki romans. Nie wiem czy to kwestia czerstwych dialogów czy aktorów, ale tam nie było żadnej chemii. Śmiać mi się chciało jak klepali te miłosne suchary. W ogóle nie czułem, że coś tam naprawdę iskrzy. Pomysł może i był szlachetny – dwoje doświadczonych przez życie, wyalienowanych i skazanych na samotność ludzi ma się ku sobie – tylko coś poszło bardzo nie tak.
Efekty specjalne są w porządku, chociaż kilka razy CGI bardzo mocno dało po oczach. W pierwszej bitwie w lesie, albo w scenie z „awarią” kolejki naziemnej, albo jeszcze – kiedy roboty podrywały z ziemi naczepę z ładunkiem. Nie pamiętam, żeby w jedynce jakaś scena aż tak uderzyła mnie swoją tandetą wykonania. Dziwne to tym bardziej, że cała reszta pod tym kątem to absolutny światowy top. To samo tyczy się wszelakich pościgów i scen akcji. Wiele z nich jest efektownych i widowiskowych. Tu jednak też małe zastrzeżenie. Kilkanaście ćwierć-sekundowych ujęć może i daje wrażenie dynamiki, ale przyprawia o oczopląs. Nie widać kto kogo bije i w ogóle co się dzieje na ekranie.
Jak już zaznaczyłem, nie znam komiksów o Avengersach. Stąd dwa wątki pozostały dla mnie zagadką. Pierwszy to czym był Vision. Ciało cyborga zaprojektowane przez Ultrona i panią doktor. Ok, a świadomość? Jarvis plus jaźń tego kamienia? Bo wiadomo, że to nie tylko Jarvis. Poza tym jak podniósł Mjolnira? Siła pewnie z kamienia, ale bycie godnym? Co to w ogóle za istota i jakim cudem robi ze swojego ciała pancerz, pelerynę itp? Druga zagadka to poszukiwanie wiedzy przez Thora. Skoro Scarlett Witch podsyłała im tylko omamy jako projekcje ich własnych lęków i fobii to skąd u Thora prawdziwa wizja będąca jakąś przepowiednią? W dodatku wizja, którą dało się kontynuować w dziwnych okolicznościach przyrody. No i skąd dr Selvig wiedział gdzie szukać tychże okoliczności (jaskinia)? Jak mi ktoś to wyjaśni – będę zobowiązany.
Przyczepię się jeszcze do jednej kwestii. Dużo ludzi zarzuca Man of steel sceny w mieście, że Superman i Zod bez patrzenia na ludzi zniszczyli metropolię walcząc ze sobą. Mieli w nosie mieszkańców. Tu nagle Avengersi mają sumienie i w pewnym momencie stawiają kilkaset osób ponad kilka milionów, bo tak jest właściwie. Cała ta scena ewakuacji i troski wygląda śmiesznie biorąc pod uwagę to co robili w pierwszej części w o wiele gęściej zaludnionym Nowym Yorku. Ba! Kilkadziesiąt minut wcześniej, po pojedynku spuchniętego Iron Mana z Hulkiem ofiar też pewnie było więcej niż ludzi ewakuowanych w ostatnich minutach. Ciekaw jestem czy ludzie wytykający wspomnianą kwestię Człowiekowi ze stali tutaj będą konsekwentni.
Tak jak pisałem na wstępie. Age of Ultron to nie jest nowy film. To podrasowana jedynka. Jak z samochodami. Miał być nowy model, dostaliśmy stary po tzw. faceliftingu. Dobrze to czy źle? Wszystko zależy od oczekiwań i odbioru poprzedniej odsłony. Osobiście ani nie jestem zawiedziony, ani zadowolony. Obejrzałem bez większych emocji, ale nie żałuję, że poszedłem do kina. Problem w tym, że piszę te słowa pięć godzin po seansie i gdyby nie notatki zrobione zaraz po, wielu rzeczy prawdopodobnie bym już nie pamiętał. Age of Ultron to film wybitnie generyczny, a że zarobił krocie, nie zdziwię się jak ten sam patent sprzedadzą jeszcze raz. Zanim się ludzie kapną, pęknie gruba bańka. Sam podsumuję nowych Avengersów cytatem, który pada podczas seansu:
The city is flying and we’re fighting an army of robots.
And I have a bow and arrow.
Nothing makes sense.
W rzeczy samej. 6/10
http://zabimokiem.pl/zagraj-to-jeszcze-raz-joss/
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
tl;dr
Myślałem po cichu, że tylko ja dostrzegam, iż DaeL jest największym kretynem tego forum, ale wasze posty napawają mnie wiarą w tych smutnych czasach
- Crowley
- Pan Bob Budowniczy Kierownik
- Posty: 7592
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
- Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Bo to są (powinni być, jeśli trzymamy się komiksów) mutanci, w dodatku dzieci Magneto. W komiksach Scarlet Witch należała do Avengers, chociaż w pewnym momencie prawie doprowadziła do zniszczenia drużyny. Zabiła Hawkeye'a i Visiona (ale nie na długo ). Quicksilver był w ostatnich X-Menach, a w komiksach doprowadził niemal do wyginięcia wszystkich mutantów (w zasadzie to znowu jego siostra to zrobiła ale on rozkręcił cały bałagan). Zresztą Quicksilver też był przez chwilę Avengerem.SithFrog pisze:Pojawia się też dwójka nowych bohaterów z mocami. Scarlett Witch i QuickSilver. Tu mam mętlik, bo kojarzę ich raczej z X-Menów i dziwnie ogląda się taki miks (nie znam komiksów Avengers).
W tej chwili brakuje jeszcze 70 milionów do miliarda ale jeszcze nie ma danych z Chin, gdzie premiera była chyba wczoraj. Tam pewnie ze 400 baniek pęknie, może więcej.SithFrog pisze:Zanim się ludzie kapną, pęknie gruba bańka.
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Za sam ten tekst dałem gwiazdkę więcej.The city is flying and we’re fighting an army of robots.
And I have a bow and arrow.
Nothing makes sense.
Since 2001.
- Matthias[Wlkp]
- purpurowy
- Posty: 7478
- Rejestracja: 17 czerwca 2014, o 15:58
- Lokalizacja: Swarożycu! Rządź!
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Co za rozczarowanie... Recenzja na ochnaście tysięcy ekranów... 6/10...
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Niektórzy tutaj widzę nie pamiętają Teksa. Jak Tex napisał posta, to się wpierw szło zrobić herbatę w termosie i kanapki.
Since 2001.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Wojny Serdelkowe \m/ Człowiek otwierał parę stron i czytał offline.
You give up a few things, chasing a dream.
"Ty jesteś menda taka pozytywna" - colgatte
#sgk 4 life.
Old FŚGK number is 12526
MISTRZ FLEP EURO 2024
- Crowley
- Pan Bob Budowniczy Kierownik
- Posty: 7592
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
- Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Tex grał w managery piłkarskie z ustawieniem, że mecz trwa prawdziwe 90 minut.
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Hattrick.org, zapraszam.Crowley pisze:Tex grał w managery piłkarskie z ustawieniem, że mecz trwa prawdziwe 90 minut.
- Counterman
- Waniaaa!
- Posty: 4016
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 19:07
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
No co, prawdziwy gracz, z krwi i kości.
IRON MAIDEN are KINGS
"Jedynym właściwym stanem serca jest radość" Terry Pratchett R.I.P.
"errare humanum est" - i nie zapominajcie o tym.
"Jedynym właściwym stanem serca jest radość" Terry Pratchett R.I.P.
"errare humanum est" - i nie zapominajcie o tym.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
dobra recenzja
You give up a few things, chasing a dream.
"Ty jesteś menda taka pozytywna" - colgatte
#sgk 4 life.
Old FŚGK number is 12526
MISTRZ FLEP EURO 2024
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Nawet jak na mój stosunek do Avengersów - trochę przesadził. Chociaż sporo racji ma. Tu lepsza recenzja:
https://www.youtube.com/watch?v=plm_zFqDv8M
https://www.youtube.com/watch?v=plm_zFqDv8M
- Crowley
- Pan Bob Budowniczy Kierownik
- Posty: 7592
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
- Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Motyl Still Alice (Still Alice)
Historia kobiety, która w stosunkowo młodym wieku zapada na nietypową odmianę choroby Alzheimera i przy okazji jeden z najsmutniejszych, najbardziej dołujących filmów, jakie widziałem. Jest tak przygnębiający, że ciężko cokolwiek o nim napisać. To w zasadzie oglądanie jak mądra, wykształcona kobieta umiera, a w zasadzie umiera jej mózg. Momentami oprócz tego przygniatającego poczucia beznadziei i smutku dochodził do mnie w czasie seansu także ogromny niepokój, wręcz strach. Dziwne, że tak nieswojo można się poczuć, widząc na ekranie kobietę szukającą toalety.
Technicznie klasa. Większość zdjęć wykonano na otwartej przysłonie, a bardzo mała głębia ostrości potęguje wrażenie odcinania się tytułowej bohaterki od rzeczywistości. Aktorsko rewelacja. Moore zasłużyła na Oscara każdą minutą swojej gry. Partnerujący jej Baldwin, Stuart i reszta rodziny znakomici. Nie ma się do czego przyczepić, może poza tym, że film żeruje na psychice człowieka i dość tanimi chwytami sprawia, że chce się płakać.
8/10
1000 lat po Ziemi (After Earth)
Po całkiem fajnych Osadzie i Znakach przestałem śledzić twórczość Shyamalana, chociaż czytałem o niej dużo złego. O After Earth też czytałem dużo złego ale chyba nie byłem gotowy na taką kaszankę. Ludzie uciekli w kosmos ze zniszczonej Ziemi. 1000 lat później jeden z ludzkich statków kosmicznych rozbija się na Błękitnej Planecie, a katastrofę przeżywa jedynie kapitan i jego małoletni syn (panowie Smith). Ojciec jest ponurym służbistą, który traktuje syna jak rekruta, a do tego łamie nogi. Syn jest beznadziejnym aktorem ( ) i musi odnaleźć odpadniętą część statku, żeby nadać sygnał SOS. W tym celu przedziera się przez pola i lasy, kierowany zdalnie przez robiącego smutne miny ojca. Po drodze atakują go małpy i inna groźna flora i fauna oraz komputerowo namalowane widoczki.
Film jest nudny jak flaki z olejem, beznadziejnie zagrany, beznadziejnie zrealizowany z beznadziejnymi efektami specjalnymi, beznadziejnie zmontowany i śmiertelnie nudny. Finałowa walka wygląda jak robiona przez wytwórnię Asylum dla telewizji Puls. Nie oglądać.
2/10
Historia kobiety, która w stosunkowo młodym wieku zapada na nietypową odmianę choroby Alzheimera i przy okazji jeden z najsmutniejszych, najbardziej dołujących filmów, jakie widziałem. Jest tak przygnębiający, że ciężko cokolwiek o nim napisać. To w zasadzie oglądanie jak mądra, wykształcona kobieta umiera, a w zasadzie umiera jej mózg. Momentami oprócz tego przygniatającego poczucia beznadziei i smutku dochodził do mnie w czasie seansu także ogromny niepokój, wręcz strach. Dziwne, że tak nieswojo można się poczuć, widząc na ekranie kobietę szukającą toalety.
Technicznie klasa. Większość zdjęć wykonano na otwartej przysłonie, a bardzo mała głębia ostrości potęguje wrażenie odcinania się tytułowej bohaterki od rzeczywistości. Aktorsko rewelacja. Moore zasłużyła na Oscara każdą minutą swojej gry. Partnerujący jej Baldwin, Stuart i reszta rodziny znakomici. Nie ma się do czego przyczepić, może poza tym, że film żeruje na psychice człowieka i dość tanimi chwytami sprawia, że chce się płakać.
8/10
1000 lat po Ziemi (After Earth)
Po całkiem fajnych Osadzie i Znakach przestałem śledzić twórczość Shyamalana, chociaż czytałem o niej dużo złego. O After Earth też czytałem dużo złego ale chyba nie byłem gotowy na taką kaszankę. Ludzie uciekli w kosmos ze zniszczonej Ziemi. 1000 lat później jeden z ludzkich statków kosmicznych rozbija się na Błękitnej Planecie, a katastrofę przeżywa jedynie kapitan i jego małoletni syn (panowie Smith). Ojciec jest ponurym służbistą, który traktuje syna jak rekruta, a do tego łamie nogi. Syn jest beznadziejnym aktorem ( ) i musi odnaleźć odpadniętą część statku, żeby nadać sygnał SOS. W tym celu przedziera się przez pola i lasy, kierowany zdalnie przez robiącego smutne miny ojca. Po drodze atakują go małpy i inna groźna flora i fauna oraz komputerowo namalowane widoczki.
Film jest nudny jak flaki z olejem, beznadziejnie zagrany, beznadziejnie zrealizowany z beznadziejnymi efektami specjalnymi, beznadziejnie zmontowany i śmiertelnie nudny. Finałowa walka wygląda jak robiona przez wytwórnię Asylum dla telewizji Puls. Nie oglądać.
2/10
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
- Larofan
- Social Media Ninja
- Posty: 3932
- Rejestracja: 5 maja 2014, o 10:15
- Lokalizacja: Poznań, Poland
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
after earth to perelka kinematografii - nie znasz sie
a brwi jadena zarobily nim na niejeden oskar
gdyby jaden byl drzewem - bylby najmadrzejszym drzewem na swiecie.. i z oskarem
a brwi jadena zarobily nim na niejeden oskar
gdyby jaden byl drzewem - bylby najmadrzejszym drzewem na swiecie.. i z oskarem
- Voo
- Stary Człowiek, A Może
- Posty: 6418
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
- Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
Mamy w agregacie 2x - Grand Budapest Hotel. Niech was drzwi ścisną z tym tytułowym niechlujstwem. Najpierw podajemy tytuł pod jakim film był dystrybuowany w PL, naBogailerazymoznaotympisać.
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]