Kontynuując temat.
1. W ćwierćfinale było 3 pierwszoligowców, w półfinale jeden
"Przypadłość" tego formatu rozgrywek na całym świecie. Bajdełej, w finale Pucharu Francji zagrały Stade Rennes (15. drużyna Ligue 1) z Guingamp (16.) i nie przeszkodziło to w osiągnięciu osiemdziesięciotysięcznej frekwencji na stadionie.
2. Finał był cienki jak barszcz, a mniej więcej od 70 minuty piłkarsko żenujący + dogrywka
3. Nie padła żadna bramka, a konkurs rzutów karnych wygrał bramkarz, który ani razu się nie rzucił (nie wiem, Kaczmarek chyba cały czas "obstawiał środek")
Tutaj nie będę akurat obiektywny, bo dla mnie ten mecz był jednym z najbardziej emocjonujących w życiu.
4. Bilety na ten mecz kosztowały 15 złotych, więc nie ma się co dziwić, że było 37 tysięcy. Sam bym się przeszedł
Tak, jak ktoś już napisał: właśnie o to chodzi. Dzisiaj były po 15 zł, a za rok po 25, a ludzie mając w pamięci fantastyczną oprawę z poprzedniego roku - bez mrugnięcia okiem tyle zapłacą. Na razie trzeba zrobić hype, przyprowadzić ludzi i przyzwyczaić do nowego. I, fakt, zupełnie obiektywnie oceniając - jak zagra Legia z Lechem, to też rzeczywistość będzie inna. Ale dzięki takiej frekwencji i oprawie "za 15 zł", może kluby z czołówki zaczną się wreszcie przykładać do rozgrywek pucharowych i traktować je serio.
5. Teksty Bońka w stylu "Oprawa Finału PP będzie na poziomie finału Ligi Mistrzów" były trochę żenujące. Szczególnie w konfrontacji z rzeczywistością, gdzie Lewy miał ładniejsze pożegnanie w BVB, a przy dekoracji zabrakło nawet konfetti.
Konfetti było, ale na murawie.