Przed chwila pieprznęła mi żarówka. Raczej nic ekscytującego. Pstryknąłem korki zeby pozbierać szkło i zdjąc klosz. I teraz ciekawostka. Klosz ma dziurkę od góry. O tak:
(nie komentujemy syfu, kto na Boga ma czyste klosze w domu, przeciez tego nie widac)
A żarówka wygląda tak:
Znaczy się, na moje laickie oko to ją zwyczajnie wyjebało z gwintu jak czelendżera. Tylko, ze Challenger sie rozpieprzył w locie, a nie ogarniam czemu żarówka jest w całości, a klosz rozwalony.
W sumie to pomyślałem chwile i troche sie domyslam, że sfera jest duzo bardziej odporna na ściskanie (nie znam teog żargonu wytrzymalosci materialu, przykro mi) czy generalnie od zewnątrza przyłożoną siłę niż od wewnątrz, wiec żarówka miała latwiej niz klosz. Chociaż i tak szkło jest przeciez duzo cieńsze. I w sumie jak to sie stało, że wystrzeliła. I w sumie dlaczego w ogóle żarówki pękają?
Ale chodzi o to, że dziura w kloszu jest.. o tak jak idzie czerwona kreska
Czyli cos musialo wystrzelic jakos i zbic klosz, jak podnioslem klosz to żarówka była w całosci w srodku.
Jak nie spadło na podłogę, to "klosz" się przegrzał i pękł. Pewnie od X żarówek, które go nagrzewały przez lata mogąc osłabić wadę szkła i w końcu pałka się przegła. Jak szkła poleciały na zewnątrz, to też przez ciepło. Powietrze nagrzewając się zwiększa objętość (nadciśnienie).