Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Moderatorzy: boncek, Zolt, Pquelim, Voo
- Alexandretta
- Współpraca GL
- Posty: 613
- Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00
- Lokalizacja: Wawa i okolice
- Kontakt:
Ostatnio przeczytana książka - recenzje
ACHTUNG! Topic z recenzjami. Prosi się zaboldować tytuł na początku i ocenę na końcu w formacie x/10, np 8/10.
Reaktywcja topicu ze starego forum.
Przedksiężycowi (trylogia) Anna Kańtoch
Lunapolis. Miasto, które dąży do Przebudzenia, poprzez samodoskonalenie się mieszkańców oraz tworzenie Wynalazków. Niektóre z nich przybliżają do sądnego dnia, dosłownie - następuje Skok i miasto przenosi się w czasie o kilka lat do przodu. W przeszłości zostają ci, którzy okazali się niewystarczająco doskonali pod jakimś względem, skazani na powolną śmierć, szybkie starzenie się, głód i choroby. Takich odrzuconych światów jest wiele, można się do nich dostać za pomocą Wind. Z każdym Skokiem populacja miasta zmniejsza się, przybywa sierot i opustoszałych dzielnic.
Nikt nie zna reguł rządzących tym morderczym przesiewem, tak samo jak nie znane są przyczyny dla których Przedksiężycowi pozwalają na jedne technologie, a zakazują innych. Na przykład istnieją wynalazki bardzo proste oraz bardzo skomplikowane, takie jak mechanoidy sterowane myślami; nie ma jednak nic pomiędzy, powiedzmy takiego średnio zaawansowanego pojazdu kołowego. Na dodatek całe miasto ma charakter artystyczny, niemalże każdy element, użytkowy jak i nieużytkowy, jest większym bądź mniejszym dziełem sztuki. Dzieci się nie rodzą, ale są zamawiane u Duszoinżynierów według jakiegoś wzorca; rodzice mogą sobie zamówić dziecko piękne, mądre, o szczególnm talencie... Starają się dobrać takie cechy, które pozwolą potomkom przetrwać jak najwięcej Skoków.
W tym właśnie mieście wyrasta Kaira, córka bogatego człowieka, która przetrwała swój pierwszy dorosły Skok; była tym faktem nieco zdziwiona, bo uważała że nie powinna, jako że nie ma żadnych szczególnych talentów (albo jeszcze o nich nie wie). Czując się winna, że przetrwała a inni zostali w tyle, zaczyna obmyślać plan, dzięki któremu mogłaby uwolnić ludzkość od kolejnych Skoków i tym samym uratować ich życie.
Jeśli historia wydaje wam się prosta, to macie rację. Wydaje wam się. W Lunapolis nic nie jest łatwe i proste. To miasto dziwactw i dziwaków, artystów, sierot, wynalazców, aktorów... Dodajcie do tego jeszcze Ziemianina, który znalazł się tu zupełnie przypadkiem i usiłuje wrócić do domu.
Książkę (a właściwie trylogię) czyta się jednym tchem. Świat jest fascynujący, spójny i logiczny, akcja trwa cały czas, w międzyczasie pojawiają się nowe wątki, wszystkie jednak ściśle związane z głównym biegiem fabularnym. Jeśli macie ochotę na trochę solidnego, cięższego fantasy, to zdecydowanie warto sięgnąć po "Przedksiężycowych".
Na koniec powiem jeszcze, że zakończenie udało się autorce pierwszorzędnie. Czasami czytając książkę mamy wrażenie, że na końcówkę zabrakło pomysłu, że była pisana na szybko, że w ostatniej chwili coś zostało dopisane/usunięte, i to zakończenie odbiera trochę frajdy. Tu nic takiego nie ma miejsca. Jest niespodzianka, i o to chodzi!
Reaktywcja topicu ze starego forum.
Przedksiężycowi (trylogia) Anna Kańtoch
Lunapolis. Miasto, które dąży do Przebudzenia, poprzez samodoskonalenie się mieszkańców oraz tworzenie Wynalazków. Niektóre z nich przybliżają do sądnego dnia, dosłownie - następuje Skok i miasto przenosi się w czasie o kilka lat do przodu. W przeszłości zostają ci, którzy okazali się niewystarczająco doskonali pod jakimś względem, skazani na powolną śmierć, szybkie starzenie się, głód i choroby. Takich odrzuconych światów jest wiele, można się do nich dostać za pomocą Wind. Z każdym Skokiem populacja miasta zmniejsza się, przybywa sierot i opustoszałych dzielnic.
Nikt nie zna reguł rządzących tym morderczym przesiewem, tak samo jak nie znane są przyczyny dla których Przedksiężycowi pozwalają na jedne technologie, a zakazują innych. Na przykład istnieją wynalazki bardzo proste oraz bardzo skomplikowane, takie jak mechanoidy sterowane myślami; nie ma jednak nic pomiędzy, powiedzmy takiego średnio zaawansowanego pojazdu kołowego. Na dodatek całe miasto ma charakter artystyczny, niemalże każdy element, użytkowy jak i nieużytkowy, jest większym bądź mniejszym dziełem sztuki. Dzieci się nie rodzą, ale są zamawiane u Duszoinżynierów według jakiegoś wzorca; rodzice mogą sobie zamówić dziecko piękne, mądre, o szczególnm talencie... Starają się dobrać takie cechy, które pozwolą potomkom przetrwać jak najwięcej Skoków.
W tym właśnie mieście wyrasta Kaira, córka bogatego człowieka, która przetrwała swój pierwszy dorosły Skok; była tym faktem nieco zdziwiona, bo uważała że nie powinna, jako że nie ma żadnych szczególnych talentów (albo jeszcze o nich nie wie). Czując się winna, że przetrwała a inni zostali w tyle, zaczyna obmyślać plan, dzięki któremu mogłaby uwolnić ludzkość od kolejnych Skoków i tym samym uratować ich życie.
Jeśli historia wydaje wam się prosta, to macie rację. Wydaje wam się. W Lunapolis nic nie jest łatwe i proste. To miasto dziwactw i dziwaków, artystów, sierot, wynalazców, aktorów... Dodajcie do tego jeszcze Ziemianina, który znalazł się tu zupełnie przypadkiem i usiłuje wrócić do domu.
Książkę (a właściwie trylogię) czyta się jednym tchem. Świat jest fascynujący, spójny i logiczny, akcja trwa cały czas, w międzyczasie pojawiają się nowe wątki, wszystkie jednak ściśle związane z głównym biegiem fabularnym. Jeśli macie ochotę na trochę solidnego, cięższego fantasy, to zdecydowanie warto sięgnąć po "Przedksiężycowych".
Na koniec powiem jeszcze, że zakończenie udało się autorce pierwszorzędnie. Czasami czytając książkę mamy wrażenie, że na końcówkę zabrakło pomysłu, że była pisana na szybko, że w ostatniej chwili coś zostało dopisane/usunięte, i to zakończenie odbiera trochę frajdy. Tu nic takiego nie ma miejsca. Jest niespodzianka, i o to chodzi!
"Żal, że sie coś zrobiło, przemija z czasem. Żal, że się czegoś nie zrobiło, nie przemija nigdy."
Na Pograniczu
Na Pograniczu
Re: Ostatnio przeczytana książka
Czytali Achaje?
Re: Ostatnio przeczytana książka
Ciągle mam na półce pierwszy tom i jakoś się zabrać nie mogę, warto? Zachęć
Re: Ostatnio przeczytana książka
Warto pierwszy tom. Jedna z najlepszych książek polskiej fantasy ever. Potem niestety jest gorzej, ale już ten nowy cykl zbiera pochlebne recenzje.
Przede wszystkim pierwszy tom Achai to bardzo ciekawa książka typu adventure. Do tego bohaterką jest wyzwolona kobieta i nie brakuje wątków związanych z seksualnością. Ja wspominam bardzo miło.
Przede wszystkim pierwszy tom Achai to bardzo ciekawa książka typu adventure. Do tego bohaterką jest wyzwolona kobieta i nie brakuje wątków związanych z seksualnością. Ja wspominam bardzo miło.
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?
since 22/4/2003
since 22/4/2003
Re: Ostatnio przeczytana książka
U mnie pierwszy tom na polce lezal 10 lat
Poczatek slaby. Troche przerysowane. Troche konwencja fantasy kiczowata.
Szybko jednak fantasy przestaje byc nedzna dekoracja. ktora ma na celu uzasadnic kolejne sceny sadystycznego ponizania glownej bohaterki i ordynarnego pokazania "czlowiek jest zerem, w kazdej chwili moze umrzec". Fantasy jest elementem tworzacym ciekawe rozwazania natury filozoficzno egzystencjalnej ( ) oraz daje mozliwosc rozbujania akcji.
Jestem zdziwiony, ze czekalem 10 lat!!
Poczatek slaby. Troche przerysowane. Troche konwencja fantasy kiczowata.
Szybko jednak fantasy przestaje byc nedzna dekoracja. ktora ma na celu uzasadnic kolejne sceny sadystycznego ponizania glownej bohaterki i ordynarnego pokazania "czlowiek jest zerem, w kazdej chwili moze umrzec". Fantasy jest elementem tworzacym ciekawe rozwazania natury filozoficzno egzystencjalnej ( ) oraz daje mozliwosc rozbujania akcji.
Jestem zdziwiony, ze czekalem 10 lat!!
Re: Ostatnio przeczytana książka
Człowiek z Wysokiego Zamku
Przeczytałem w ramach zapoznawania się z twórczością Philipa K. Dicka. "Ubik" mi nie podszedł, ale może dlatego, że czytałem go chyba jeszcze w gimnazjum i niestety zniechęciłem się do tego autora. Zapomniałem o nim na dekadę, aż wpadła mi w ręce omawiana książka.
W "Człowieku..." Dick odchodzi w dużej mierze od czystego sf, osadzając akcję w czasach mniej-więcej sobie współczesnych - latach sześćdziesiątych XX wieku. Tworzy alternatywną rzeczywistość, w której Joe Zangara nie chybia, strzelając do prezydenta Roosevelta. Następcy 32. prezydenta USA nie posiadają za grosz charyzmy swojego poprzednika. Gdy wybucha II wojna światowa, państwa Osi nie dają żadnych szans słabym Aliantom. W 1948 roku Niemcy i Japonia zwyciężają, tworząc nowy ład...
Tak, dobrze widzicie. Morze Śródziemne zostało zasypane, by podarować Włochom nowe, żyzne tereny uprawne; Ameryka została podzielona na trzy części - japońską, neutralną i niemiecką; Afryka stała się zaś poletkiem okropnych eksperymentów...
To tylko wierzchołek góry lodowej, ale więcej szczegółów nie chcę zdradzać, by nie psuć Wam zabawy. Dick genialnie dopasował świadomość głównych bohaterów do realiów, w których przyszło im żyć. Na Zachodzie byłych Stanów to Japończycy są panami, a biały sprzedawca antyków, wokół którego między innymi toczy się fabuła, beznamiętnie to akceptuje. Dostosował się do świata, w którym się urodził. Nie czuje nienawiści do najeźdźców, bo wojna jest już historią; wręcz cieszy się, że wyższa żółta rasa chce pomóc jemu - białemu barbarzyńcy.
To jednak nie koniec, ponieważ Dick tak naprawdę przeplata w książce trzy różne wersje świata. Pierwszą już poznaliście, jest "domem" bohaterów książki. Druga jest wizją niepokornego pisarza Abendsena, który w zakazanej publikacji "Utyje szarańcza" przedstawia świat, w którym Niemcy wojnę przegrywają - jego wersja jednak znacznie różni się od tej naszej, prawdziwiej, która jest trzecią występującą w książce.
Podsumowując, Dick znowu bawi się alternatywnymi światami, a cała fabuła jest tylko przyczynkiem do poważnych mindfucków. Na pewno "Człowiek z Wysokiego Zamku" zmusi Was do przemyśleń, dzięki czemu prędko tej książki nie zapomnicie.
Z serii "Czery poleca".
Przeczytałem w ramach zapoznawania się z twórczością Philipa K. Dicka. "Ubik" mi nie podszedł, ale może dlatego, że czytałem go chyba jeszcze w gimnazjum i niestety zniechęciłem się do tego autora. Zapomniałem o nim na dekadę, aż wpadła mi w ręce omawiana książka.
W "Człowieku..." Dick odchodzi w dużej mierze od czystego sf, osadzając akcję w czasach mniej-więcej sobie współczesnych - latach sześćdziesiątych XX wieku. Tworzy alternatywną rzeczywistość, w której Joe Zangara nie chybia, strzelając do prezydenta Roosevelta. Następcy 32. prezydenta USA nie posiadają za grosz charyzmy swojego poprzednika. Gdy wybucha II wojna światowa, państwa Osi nie dają żadnych szans słabym Aliantom. W 1948 roku Niemcy i Japonia zwyciężają, tworząc nowy ład...
Tak, dobrze widzicie. Morze Śródziemne zostało zasypane, by podarować Włochom nowe, żyzne tereny uprawne; Ameryka została podzielona na trzy części - japońską, neutralną i niemiecką; Afryka stała się zaś poletkiem okropnych eksperymentów...
To tylko wierzchołek góry lodowej, ale więcej szczegółów nie chcę zdradzać, by nie psuć Wam zabawy. Dick genialnie dopasował świadomość głównych bohaterów do realiów, w których przyszło im żyć. Na Zachodzie byłych Stanów to Japończycy są panami, a biały sprzedawca antyków, wokół którego między innymi toczy się fabuła, beznamiętnie to akceptuje. Dostosował się do świata, w którym się urodził. Nie czuje nienawiści do najeźdźców, bo wojna jest już historią; wręcz cieszy się, że wyższa żółta rasa chce pomóc jemu - białemu barbarzyńcy.
To jednak nie koniec, ponieważ Dick tak naprawdę przeplata w książce trzy różne wersje świata. Pierwszą już poznaliście, jest "domem" bohaterów książki. Druga jest wizją niepokornego pisarza Abendsena, który w zakazanej publikacji "Utyje szarańcza" przedstawia świat, w którym Niemcy wojnę przegrywają - jego wersja jednak znacznie różni się od tej naszej, prawdziwiej, która jest trzecią występującą w książce.
Podsumowując, Dick znowu bawi się alternatywnymi światami, a cała fabuła jest tylko przyczynkiem do poważnych mindfucków. Na pewno "Człowiek z Wysokiego Zamku" zmusi Was do przemyśleń, dzięki czemu prędko tej książki nie zapomnicie.
Z serii "Czery poleca".
Since 2001.
Re: Ostatnio przeczytana książka
Rącze konie
Cormac McCarthy.
Nie słyszałem nic o tym autorze (podobno wielki pisarz nowożytny amerykański, autor zajebistej "Drogi" na podstawie, której powstał film z Aragornem w roli głównej (nie oglądałem, nie czytałem, nie wiem).
"Rącze konie" to początek trylogii stylizowanej na western osadzony w XX wieku na granicy Teksas/Meksyk.
Dwóch chłopaków wyrusza na koniach do Meksyku w poszukiwaniu nie wiadomo czego - może przygody, może ucieczki od domu i rodziny. Po drugiej stronie granicy spotykają ich przygody z kategorii PEGI 18 i to diametralnie zmienia ich życia.
Powiem tak, dawno nie czytałem książki, która do reszty by mnie pochłonęła. Pustynia, konie, strzelaniny, dialogi jak z Clinta Eastwooda. Wciągnięty byłem do tego stopnia, że gdy autor opisywał ich posiłki (a jedli dużo i często - fasola, taco, tortille, kawa, papierosy - tak wyglądało śniadanie, obiad i kolacja) to momentalnie robiłem się głodny i musiałem coś przegryźć. Nie polecam czytania z pustym żołądkiem.
Świetna, dynamiczna narracja, krajobrazy, opisy no i niebanalna akcja - momentami trochę groteskowo i dużo się dzieje, ale z drugiej strony takie powinny być książki.
Wkrótce zabieram się za kolejną część.
8/10
Cormac McCarthy.
Nie słyszałem nic o tym autorze (podobno wielki pisarz nowożytny amerykański, autor zajebistej "Drogi" na podstawie, której powstał film z Aragornem w roli głównej (nie oglądałem, nie czytałem, nie wiem).
"Rącze konie" to początek trylogii stylizowanej na western osadzony w XX wieku na granicy Teksas/Meksyk.
Dwóch chłopaków wyrusza na koniach do Meksyku w poszukiwaniu nie wiadomo czego - może przygody, może ucieczki od domu i rodziny. Po drugiej stronie granicy spotykają ich przygody z kategorii PEGI 18 i to diametralnie zmienia ich życia.
Powiem tak, dawno nie czytałem książki, która do reszty by mnie pochłonęła. Pustynia, konie, strzelaniny, dialogi jak z Clinta Eastwooda. Wciągnięty byłem do tego stopnia, że gdy autor opisywał ich posiłki (a jedli dużo i często - fasola, taco, tortille, kawa, papierosy - tak wyglądało śniadanie, obiad i kolacja) to momentalnie robiłem się głodny i musiałem coś przegryźć. Nie polecam czytania z pustym żołądkiem.
Świetna, dynamiczna narracja, krajobrazy, opisy no i niebanalna akcja - momentami trochę groteskowo i dużo się dzieje, ale z drugiej strony takie powinny być książki.
Wkrótce zabieram się za kolejną część.
8/10
Ostatnio zmieniony 2 czerwca 2014, o 23:00 przez alonzo, łącznie zmieniany 1 raz.
+4k postów since 02/2005
- Crowley
- Pan Bob Budowniczy Kierownik
- Posty: 7589
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
- Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Re: Ostatnio przeczytana książka
Człowieka z wysokiego zamku czytałem dawno ale pamiętam, że strasznie mi się podobała. McCarthy'ego czytałem świetną Drogę i dobry To nie jest kraj dla starych ludzi oraz Strażnika Sadu, który był takim bełkotem, że sobie go szybko darowałem. W ogóle to nie podoba mi się styl McCarthy'ego, gdzie czasem nawet dialogi nie są wydzielone z reszty tekstu. Wymaga strasznego skupienia przy czytaniu.
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Re: Ostatnio przeczytana książka
Też na to zwróciłem uwagę. Na początku były dwa osobne wątki (w osobnym czasie i miejscu) i nie bardzo łapałem o co chodzi. Później przestało mi to przeszkadzać, bo są zawsze góra dwie osoby w rozmowie i w ogóle nie mówią za wiele ;-]Crowley pisze:Wymaga strasznego skupienia przy czytaniu.
+4k postów since 02/2005
- Voo
- Stary Człowiek, A Może
- Posty: 6414
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
- Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
Re: Ostatnio przeczytana książka
alonzo - skoro spodobało Ci się coś w takich klimatach to BARDZO polecam "Na południe od Brazos". Nie sugeruj się tylko (tytułem, serialem i tematyką), że to tylko western bo to naprawdę niesamowita, bardzo rozbudowana, naturalistyczna ale i też klasycznie przygodowa powieść. Jedna z najlepszych książek jakie przeczytałem w życiu, bez dwóch zdań i upierdliwie polecam ją każdemu, kto ma ochotę na coś amerykańskiego, z rozmachem ale i niebanalnego Pulitzer 1985.
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/62165/na ... -od-brazos
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/62165/na ... -od-brazos
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Re: Ostatnio przeczytana książka
UWAGA!!! WAŻNE
Właśnie nabiłem sobie kolejnego posta, proszę o pozytywne rozpatrzenie sprawy. Dziękuję.
http://majinfox.blogspot.com/
http://przegralem-zycie.blogspot.com/
Właśnie nabiłem sobie kolejnego posta, proszę o pozytywne rozpatrzenie sprawy. Dziękuję.
http://majinfox.blogspot.com/
http://przegralem-zycie.blogspot.com/
Re: Ostatnio przeczytana książka
Scott Jurek - Jedz i biegaj
Napisana wspólnie z dziennikarzem historia ultramaratończyka-weganina od trudnych pierwszych lat życia w Minnesocie, przez odkrywanie siebie przez sport i jedzenie aż do... hm, zwieńczenia kariery? Nie wiem co w tej chwili robi Scoot, więc trudno mi powiedzieć czy ostatni opisany rekord jest również jest ostatnim wielkim osiągnięciem.
Fajne się to czyta. Jurek to taki hippis, który urodził się ze dwie dekady za późno (choć sam się hippisem nie nazywa ani razu). Fascynat szukania sensu życia, minimalista, na pewno fan "Waldena" autorstwa Thoreau, ciągły poszukiwacz, taki trochę domorosły filozof. Każdy rozdział kończy wskazówka dla biegacza dotycząca wydajniejszego biegu lub radzenia sobie z kłopotami na trasie - fizycznymi i mentalnymi - oraz wegański przepis. Burgery z soczewicy już wypróbowałem i polecam każdemu. Ciekawa sprawa - Banaszyk w audiobooku czyta wszystko, czyli w trakcie biegu słuchałem o jego kolejnych sukcesach, a tu nagle "pokrój równo pieczarki, dodaj cebulę..." .
Napisana wspólnie z dziennikarzem historia ultramaratończyka-weganina od trudnych pierwszych lat życia w Minnesocie, przez odkrywanie siebie przez sport i jedzenie aż do... hm, zwieńczenia kariery? Nie wiem co w tej chwili robi Scoot, więc trudno mi powiedzieć czy ostatni opisany rekord jest również jest ostatnim wielkim osiągnięciem.
Fajne się to czyta. Jurek to taki hippis, który urodził się ze dwie dekady za późno (choć sam się hippisem nie nazywa ani razu). Fascynat szukania sensu życia, minimalista, na pewno fan "Waldena" autorstwa Thoreau, ciągły poszukiwacz, taki trochę domorosły filozof. Każdy rozdział kończy wskazówka dla biegacza dotycząca wydajniejszego biegu lub radzenia sobie z kłopotami na trasie - fizycznymi i mentalnymi - oraz wegański przepis. Burgery z soczewicy już wypróbowałem i polecam każdemu. Ciekawa sprawa - Banaszyk w audiobooku czyta wszystko, czyli w trakcie biegu słuchałem o jego kolejnych sukcesach, a tu nagle "pokrój równo pieczarki, dodaj cebulę..." .
- Voo
- Stary Człowiek, A Może
- Posty: 6414
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
- Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Bernard Cornwell - Zwiastun burzy
Drugi tom cyklu ukazującego się w Polsce jako Wojny Wikingów, w oryginale zatytułowanego The Warrior Chronicles/Saxon Stories. Bohaterem powieści jest Uthred, syn anglosaskiego wielmoży z Northumbrii, uprowadzony i wychowany przez Wikingów. Po licznych perypetiach powrócił on do swoich pobratymców i został poddanym króla Wessexu Alfreda, jedynego rodzimego władcy w historii Brytanii, który zasłużył wśród potomnych na przydomek Wielki. Cornwell w swoim cyklu z legendą Alfreda trochę polemizuje ale o tym za chwilę. O dzieciństwie Uthreda, latach spędzonych u Wikingów oraz pierwszych starciach króla Alfreda z synami Ragnara Lodbrooka opowiadał tom pierwszy - "Ostatnie królestwo". W drugim tomie Uthred walczy przeciwko kolejnym wikińskim najazdom, marzy o odzyskaniu rodzinnej siedziby w Northumbrii i przeżywa duchowe rozterki. Uthred jest poganiniem i wierzy w normańskich bogów, na dodatek wśród wikingów pozostawił przyjaciół. Z kolei jego chrześcijańscy sascy pobratymcy potępiają jego wiarę i nie ufają mu. Uthred nie należy do ludzi schodzących innym z drogi i zginających kark, więc szybko otacza go grono jawnych wrogów i skrycie nieprzyjaznych ludzi. Najbardziej niechętni są mu chrześcijańscy kapłani. Tutaj niestety dochodzi do głosu pewna obsesja Cornwella na tle religii - jak w innych znanych mi jego książkach także tutaj księża pokazani są co do jednego jako zachłanni na pieniądze i zaszczyty niegodziwcy i krętacze. Sam król zaś jest w cornwellowskim ujęciu inteligentny, zatroskany losem państwa i ambitny ale zarazem naiwny w konfrontacji z wyrachowanymi wodzami Wikingów, niezdecydowany w walce a także zdewociały i podatny na presję ze strony księży. Na szczęście pomijając ten nieco kiczowaty zabieg fabularny z Kościołem jako źródłem wszelkiego zła, nadal mamy tutaj do czynienia ze sprawnie napisanym czytadłem, w którym troska o dobrą zabawę czytelnika stoi ramię w ramie w literackim murze tarcz z szacunkiem do historii. Z kart powieści bije pewien realizm zachowań i przemyśleń bohaterów, Cornwell stara się uchwycić mentalność ludzi tamtego okresu. Nie zabrakło wstępu i posłowia zawierających dodatkowe informacje językowe i historyczne od autora. Cornwell jest mistrzem batalistyki, sążnistych opisów bitew, które czytelnik obserwuje z punktu widzenia pojedynczego wojownika, jakby wchodząc w jego skórę i chłonąc jego strach i determinację. Także w tej książce, choć autor gros miejsca przeznacza na perypetie bohaterów w trakcie ukrywania się króla Alfreda na bagnach (autentyczny epizod z historii Brytanii), dostajemy epickie stracie Sasów z Wikingami w bitwie pod Ethandun. "Wojny wikingów" stanowią zamkniętą całość, dlatego ewentualną lekturę i tak należy rozpocząć od tomu pierwszego. Rzut oka do Wikipedii na opis hasła „Alfred Wielki” uświadamia, że walki z Wikingami toczyły się praktycznie przez cały okres panowania tego władcy nic więc dziwnego, że cykl rozrósł się do 7 tomów, z których bodajże cztery pierwsze ukazały się już po polsku. Czytania miłośnikom historii i przygód nie zabraknie. 7/10
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
- Alexandretta
- Współpraca GL
- Posty: 613
- Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00
- Lokalizacja: Wawa i okolice
- Kontakt:
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Terry Pratchett - Para w ruch
Chyba najgorszą rzeczą dla fana dowolnego autora/reżysera jest obserwowanie, jak mija jego czas świetności i jak jego warsztat - niegdyś niemający sobie równych - powoli stacza się coraz niżej. Czytając "Parę" uświadomiłam sobie, że prawdopodobnie nie doczekamy już książek na poziomie serii o Straży czy Wiedźmach. Bardzo to smutne, ale niestety, nic nie można poradzić.
Dysk doczekał się machin parowych, to znaczy pociągów. Książka... no cóż, nie powala, ale z drugiej strony, zła też nie jest. Podobała mi się bardziej niż na przykład "Niewidoczni akademicy".
Na plus: poznajemy trochę geografii dookoła Ankh-Morpork, bo do tej pory było to w zasadzie albo pomijane, albo zawierało bardzo dużo kapusty. Poznajemy kilka ciekawych osób, nową rasę oraz parę nowinek, nie tylko technologicznych.
Na minus: w książce prawie wszystko sprowadza się do kolei, w ten czy inny sposób, jest ona motywem przewodnim, również w używanych przez postacie porównaniach, co po pewnym czasie staje się męczące. Zabrakło mi kilku motywów (np Lipwig, będący "szefem" poczty i banku, powinien wypuścić kolekcjonerskie znaczki i monety z okazji powstania kolei - wg mnie było to coś, na co Moist wpadnie... ale nie wpadł), sporo rzeczy zostało potraktowane ogólnikowo (np budowa torów), następowały spore przeskoki w czasie, sprawiające wrażenie dziur. No i co tu dużo mówić - Dysk z pociągami traci powoli swój specyficzny klimat, budowany przez tyle lat, ze zwariowanymi magami, czarownicami, nieudolną strażą i masą drobnych smaczków na każdym kroku. Świat idzie naprzód...
Dokąd zmierza Wielki A'Tuin?
6,5/10
A teraz, trochę dla porównania, przeczytam sobie "Ciekawe Czasy", o których pamiętam tyle, że szalenie mi się kiedyś podobały. Ciekawa jestem jak przetrwały próbę czasu, czy teraz będzie równie zabawnie, no i jak "Para" wypadnie w porównaniu z książką z okresu świetności pisarza.
Chyba najgorszą rzeczą dla fana dowolnego autora/reżysera jest obserwowanie, jak mija jego czas świetności i jak jego warsztat - niegdyś niemający sobie równych - powoli stacza się coraz niżej. Czytając "Parę" uświadomiłam sobie, że prawdopodobnie nie doczekamy już książek na poziomie serii o Straży czy Wiedźmach. Bardzo to smutne, ale niestety, nic nie można poradzić.
Dysk doczekał się machin parowych, to znaczy pociągów. Książka... no cóż, nie powala, ale z drugiej strony, zła też nie jest. Podobała mi się bardziej niż na przykład "Niewidoczni akademicy".
Na plus: poznajemy trochę geografii dookoła Ankh-Morpork, bo do tej pory było to w zasadzie albo pomijane, albo zawierało bardzo dużo kapusty. Poznajemy kilka ciekawych osób, nową rasę oraz parę nowinek, nie tylko technologicznych.
Na minus: w książce prawie wszystko sprowadza się do kolei, w ten czy inny sposób, jest ona motywem przewodnim, również w używanych przez postacie porównaniach, co po pewnym czasie staje się męczące. Zabrakło mi kilku motywów (np Lipwig, będący "szefem" poczty i banku, powinien wypuścić kolekcjonerskie znaczki i monety z okazji powstania kolei - wg mnie było to coś, na co Moist wpadnie... ale nie wpadł), sporo rzeczy zostało potraktowane ogólnikowo (np budowa torów), następowały spore przeskoki w czasie, sprawiające wrażenie dziur. No i co tu dużo mówić - Dysk z pociągami traci powoli swój specyficzny klimat, budowany przez tyle lat, ze zwariowanymi magami, czarownicami, nieudolną strażą i masą drobnych smaczków na każdym kroku. Świat idzie naprzód...
Dokąd zmierza Wielki A'Tuin?
6,5/10
A teraz, trochę dla porównania, przeczytam sobie "Ciekawe Czasy", o których pamiętam tyle, że szalenie mi się kiedyś podobały. Ciekawa jestem jak przetrwały próbę czasu, czy teraz będzie równie zabawnie, no i jak "Para" wypadnie w porównaniu z książką z okresu świetności pisarza.
"Żal, że sie coś zrobiło, przemija z czasem. Żal, że się czegoś nie zrobiło, nie przemija nigdy."
Na Pograniczu
Na Pograniczu
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Jim Butcher - Death Masks
To już piąta część cyklu akta dresdena, muszę przyznać ,że rzadko zdarza mi się cisnąć takie długie serie, ale tutaj po prostu ciężko nie wrócić, tęskni się za Harrym, powoli części coraz bardziej się zazębiają ze sobą i w sumie każda kolejna podoba mi się bardziej. Ciesze się ,że zaufałem ludziom na goodreads bo jest tak jak pisali - im dalej tym lepiej, a podobno od ósmej części to w ogóle miazga
7,5/10
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Może zawierać spoilery:Alexandretta pisze:Terry Pratchett - Para w ruch
Chyba najgorszą rzeczą dla fana dowolnego autora/reżysera jest obserwowanie, jak mija jego czas świetności i jak jego warsztat - niegdyś niemający sobie równych - powoli stacza się coraz niżej. Czytając "Parę" uświadomiłam sobie, że prawdopodobnie nie doczekamy już książek na poziomie serii o Straży czy Wiedźmach. Bardzo to smutne, ale niestety, nic nie można poradzić.
Dysk doczekał się machin parowych, to znaczy pociągów. Książka... no cóż, nie powala, ale z drugiej strony, zła też nie jest. Podobała mi się bardziej niż na przykład "Niewidoczni akademicy".
Na plus: poznajemy trochę geografii dookoła Ankh-Morpork, bo do tej pory było to w zasadzie albo pomijane, albo zawierało bardzo dużo kapusty. Poznajemy kilka ciekawych osób, nową rasę oraz parę nowinek, nie tylko technologicznych.
Na minus: w książce prawie wszystko sprowadza się do kolei, w ten czy inny sposób, jest ona motywem przewodnim, również w używanych przez postacie porównaniach, co po pewnym czasie staje się męczące. Zabrakło mi kilku motywów (np Lipwig, będący "szefem" poczty i banku, powinien wypuścić kolekcjonerskie znaczki i monety z okazji powstania kolei - wg mnie było to coś, na co Moist wpadnie... ale nie wpadł), sporo rzeczy zostało potraktowane ogólnikowo (np budowa torów), następowały spore przeskoki w czasie, sprawiające wrażenie dziur. No i co tu dużo mówić - Dysk z pociągami traci powoli swój specyficzny klimat, budowany przez tyle lat, ze zwariowanymi magami, czarownicami, nieudolną strażą i masą drobnych smaczków na każdym kroku. Świat idzie naprzód...
Dokąd zmierza Wielki A'Tuin?
6,5/10
A teraz, trochę dla porównania, przeczytam sobie "Ciekawe Czasy", o których pamiętam tyle, że szalenie mi się kiedyś podobały. Ciekawa jestem jak przetrwały próbę czasu, czy teraz będzie równie zabawnie, no i jak "Para" wypadnie w porównaniu z książką z okresu świetności pisarza.
Ja zauważyłem, że w tej książce nie było żadnego punktu kulminacyjnego. Żadnego narastania napięcia, czy niepewności. Ot opowiastka o położeniu kolei do Uberwaldu i zlych krasnoludach. Jada, jada, chwile walcza i tyle. Poza tym autor pozostawił wątek goblinów bez żadnego rozwiązania. Budują własną kolej, opanowują wszystkie "nowoczesne" zawody, ale to wszystko jest tylko we wzmiankach i gdzieś zupełnie z boku.
You give up a few things, chasing a dream.
"Ty jesteś menda taka pozytywna" - colgatte
#sgk 4 life.
Old FŚGK number is 12526
MISTRZ FLEP EURO 2024
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Carlos Ruiz Zafón - Gra anioła Po rewelacyjnym Cieniu wiatru wziąłem się za kolejną książkę tego autora. Drugi tom cyklu Cmentarza Zapomnianych Książek bardzo luźno nawiązuje do poprzednika. Akcja dzieje się dużo wcześniej, pojawiają się epizodycznie znajome postaci i miejsca. Wspólna jest tylko Barcelona, tym razem lata dwudzieste. Książkę czyta się lepiej niż Cień wiatru. Mam wrażenie, że kosztem kwiecistych opisów autor skupił się na fabule i rewelacyjnych dialogach. Historia opowiada o młodym chłopaku, który zaczyna jako goniec i pomagier w podrzędnej gazecie by stać się zawodowym pisarzem. W tle jest miłość, przyjaźń, zdrada i wielka tajemnica. Zarys brzmi znajomo ale całość czyta się szybko i z zainteresowaniem. Postaci są krwiste i realistyczne. Żadnych szlachetnych archetypów. Ludzie są samolubni, opryskliwi, prawdziwi. Po raz drugi mamy też wątki... hm... nadprzyrodzone. Minus jest taki, że poprzednio w końcu okazało się, że wszystko dało się wytłumaczyć racjonalnie. Tym razem ta część pozostaje w sferze mistycznej i to mi się bardzo nie podobało. Przez taki zabieg fabuła wydała mi się na koniec ciut odrealniona i to osłabiło odbiór emocjonalny. Dlatego mimo, że czytało się bardzo przyjemnie, stawiam Grę anioła ciut niżej niż Cień wiatru. Następny w kolejce jest Więzień nieba. Już nie mogę się doczekać. Tymczasem drugi tom cyklu polecam. Warto.
http://zabimokiem.pl/carlos-ruiz-zafon-gra-aniola/
- Voo
- Stary Człowiek, A Może
- Posty: 6414
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
- Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Zabie Oko, jak nie dodasz punktów to nie wejdzie na stronkę z recenzjami.
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Ktoś już tu pisał, a ja mam tak samo - nie potrafię tak klasyfikować książek
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Sith, Więzień Nieba zrobi Ci dopiero mind fucka. Chociaż ostrzegam, że jest to wstęp do czwartego tomu.
Since 2001.
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Alex Bellos - Futebol-Brazylijski styl życia
Przyznaję bez bicia, książkę kupiłem na fali piłkarskiej gorączki związanej z Mistrzostwami Świata w Brazylii. Na szczęście okazała się ona czymś więcej niż standardowe brednie o Joga Bonito, laskach w bikini i Copacabanie które ostatnio wylewają się z telewizorów i internetów. Autor mieszkał w Brazylii kilka lat i serwuje czytelnikowi naprawdę ciekawe opowieści o powiązaniu futbolu z kulturą i historią tego kraju. Dowiemy się miedzy innymi dlaczego Brazylijczycy grają w żółtych koszulkach i że to nie Pele jest najbardziej kochanym piłkarzem. Sporo jest też o związkach rdzennych mieszkańców Ameryki Południowej z piłką kopaną. Autor nie skupia się na gwiazdach stadionów, zagłębia się w brazylijski interior i w slumsy wielkich miast w poszukiwaniu ciekawych opowieści. Książka okazała się dla mnie sporym pozytywnym zaskoczeniem. Oczekiwałem sztampowego produkcyjniaka związanego z wielką imprezą, a otrzymałem naprawdę frapującą lekturę o historii i współczesności tego niezwykle interesującego kraju.
8/10
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Dmitrij Głuchowski - Metro 2033
Moskwa. Przejście stu metrów w niewłaściwą stronę to pewna śmierć. Bieda popycha ludzi w objęcia dawno już zapomnianych, obłędnych ideologii politycznych. Samotność oznacza utratę zmysłów i powolną agonię. Nawet człowiek otoczony drużyną uzbrojonych w kałasznikowy żołnierzy nie może czuć się tu panem swego losu. To świat rozkładu, braku wiary w jutro i grozy czającej się za każdym rogiem. A gdzieś za murami Kremla kryje się złowieszcza, hipnotyzująca siła...
Tak jest dzisiaj. A w roku 2033 będzie jeszcze gorzej, bo ludzie będą mieszkać w tunelach metra.
Do tego przynajmniej próbuje nas przekonać Dmitrij Głuchowski, autor bestsellerowej, postapokaliptycznej powieści sci-fi - Metro 2033. I trzeba mu oddać, że przynajmniej na etapie budowania świata nie zawiódł. Jego metro tętni życiem, a zarazem umiera. Jest mroczne i przerażające, a jednocześnie stanowi ersatz domu. W miarę lektury zaczynamy z nostalgią wspominać odwiedzone dawno temu stacje, a z niepokojem - ale i ciekawością - wpatrywać się w tunel przed nami. Podobno połowa sukcesu pisarza science-fiction, to kreacja świata. A to Głuchowskiemu się udało.
Ciężko natomiast zgodzić się z mocno lansowaną tezą, iż "Metro 2033" to fenomen rosyjskiej fantastyki, zwiastun nadchodzącej ze wschodu nowej fali sci-fi pisanej przez pokolenie wyrosłe na grach komputerowych i operujące językiem zrozumiałymi dla zachodniego czytelnika. Mnie lektura "Metra 2033" nasuwała skojarzenia raczej z "Piknikiem na Skraju Drogi" braci Strugackich niż z "Falloutem". I nie jest to w żadnej mierze zarzut. Autor jest na wskroś rosyjski i tak jak poprzedzające go olbrzymy rosyjskiej science-fiction przepełnia każdą kartkę swojej powieści egzystencjalizmem. Owszem, jest to egzystencjalizm dość płytki, owszem przeplata się on z obowiązkowymi scenami akcji, tudzież kliszami z literatury młodzieżowej. Ale w gruncie rzeczy Głuchowski oferuje nam ten sam pesymistyczny wgląd w naturę człowieka, jaki rosyjska literatura fantastyczna oferowała nam od... chyba od zawsze.
Warsztatowo książka napisana jest dobrze, choć nierówno. Autor nie zmarnował świetnego pomysłu jakim było przeniesienie akcji w tunele moskiewskiego metra, ale wydaje się mieć momentami problem z wybraniem gatunku i konwencji dla swojej powieści. Niewątpliwie Głuchowski ma spory talent do horroru, zresztą setting Metra służy wszystkim, nawet wyświechtanym chwytom horrorowym. Coś się jednak w tej koncepcji psuje mniej więcej po powrocie naszego protagonisty - Artema - z powierzchni. Głuchowski przestaje podsycać poczucie trwogi, a zamiast tego dość rozpaczliwie szuka sposobu na zakończenie fabuły. Te same tunele, które jeszcze 200-300 stron wcześniej wydawały się niepojęte i przerażające jak lovercraftowskie Góry Szaleństwa, teraz stają się po prostu trasą, którą bohater musi pokonać by dotrzeć do następnej sceny akcji. Zakończenie, które w zamierzeniu miało być dwuznacznym i zaskakującym, staje się w rzeczywistości do bólu przewidywalne na dobre 100 stron przed końcem powieści. Jest to wszystko - jak sądzę - skutkiem dość dziwnych okoliczności, w jakich powstawała książka. Oryginalne Metro było rodzajem multimedialnej, odcinkowej historii publikowanej na stronie www autora i dopiero po internetowym sukcesie, oraz szeregu poprawek jakie wymogli fani i wydawnictwo - trafiło do druku.
Nie znaczy to, że "Metro 2033" to książka zła. Wprost przeciwnie - to solidna porcja typowo rosyjskiej fantastyki, a wziąwszy pod uwagę, iż jest to literacki debiut, można mieć naprawdę dobre przeczucia co do Głuchowskiego. Ja w każdym razie mam już na półce sequel - Metro 2034. I planuję w te wakacje schować się przed upałem w chłodnych tunelach moskiewskiej kolei podziemnej. Czego i Wam życzę.
7/10
Pełen tekst powyższej recenzji, wraz z obrazkami, można znaleźć tutaj: http://fsgk.pl/wordpress/?p=441
CD-Action, RETRO i cdaction.pl
- Crowley
- Pan Bob Budowniczy Kierownik
- Posty: 7589
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
- Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Nie spodziewaj się zbyt wiele. Jedno z większych moich książkowych rozczarowań, bo 2033 bardzo mi się podobała, a kontynuacja jest słabiutka.DaeL pisze:Ja w każdym razie mam już na półce sequel - Metro 2034. I planuję w te wakacje schować się przed upałem w chłodnych tunelach moskiewskiej kolei podziemnej.
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
- Voo
- Stary Człowiek, A Może
- Posty: 6414
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
- Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Rakietowe szlaki 1
W filmach i powieściach, gdy facet w konkretnym wieku spogląda wstecz to wspomina miłości swego życia, utraconych przyjaciół i takie tam - górnolotne tematy. Tymczasem w moim życiu poszczególne etapy wyznaczały raczej rozstania z kolejnymi pasjami, zajęciami, zainteresowaniami które pochłaniały mnie całkowicie i zajmowały mi mnóstwo czasu ...do czasu. Gdzieś w połowie drogi pomiędzy momentem, w którym przestałem ciągnąć koleżanki z klasy za warkocze a chwilą, w której jako młody ojciec rzuciłem nałogowe palenie pod nóż poszła moja fascynacja literacką fantastyką. Nie pamiętam już z jakiego powodu. Wydaje mi się, że przytłoczyła wówczas mnie jej ilość, dostępność, kolorowość, popularność, wielotomowość i schematyczność. Może wydawało mi się, że dorosłemu "nie wypada" a może był jakiś inny powód? Nie pamiętam, Wysoki Sądzie. Ponieważ jednak jestem sentymentalny i na dodatek ulegam łatwo namowom to pod wpływem pewnej niedawnej dyskusji na Forum postanowiłem odnowić znajomość z gatunkiem.
Postawiłem na wybór najbezpieczniejszy czyli antologię klasycznej SF, konkretnie pierwszy tom serii wydawnictwa Solaris "Rakietowe szlaki". Antologia ma już kilka lat na karku, liczy sobie łącznie 7 tomów. Jak zdążyłem się dowiedzieć z internetów, wywołała swego czasu małą dyskusję, że wybór nie taki, że wszystko znane, ze żerowanie na legendzie dawnych "Rakietowych szlaków" (tych z czasów głębokiej komuny, książek wydawanych na papierze toaletowym w nakładach absurdalnych a i tak trudno dostępnych), cena nie taka i w ogóle. No tak, nawet ja po kilkunastu już latach rozbratu z tematem wciąż pamiętałem niektóre z wybranych przez Lecha Jęczmyka opowiadań. Jednak tego właśnie oczekiwałem kupując antologię klasycznej SF, prawda?
Tom jest bardzo starannie wydany, w twardej oprawie i z klimatyczną ilustracją na okładce. Lech Jęczmyk napisał wstęp, Wojciech Sedeńko posłowie, każde z opowiadań ma krótkie wprowadzenie i notkę o autorze a wszystkiemu towarzyszy charakterystyczne logo serii z pędzącą rakietą. Niestety w bodajże dwóch przypadkach we wprowadzeniu redaktorom „udało się” zdradzić puentę opowiadania. Zupełnie tak, jakby z góry zakładali, że książkę kupi tylko ktoś kto to wszystko i tak zna na pamięć. Tymczasem aż się prosi żeby "Rakietowe szlaki" sprezentować komuś kto jeszcze "nie siedzi" w temacie albo tak jak ja - wraca do fantastyki po latach i odkrywa pewne rzeczy na nowo. Wśród autorów są takie tuzy jak Varley, Watson, Aldiss, Kuttner, Sheckley, Zelazny i Wolfe. Jest też kilka nazwisk (w tym autorów rosyjskich), które albo uleciały z mej pamięci albo tak naprawdę nigdy nie stały w jednym szeregu z wcześniej wymienionymi. Ponoć wszystkie teksty z pierwszego tomu były już publikowane po polsku. Po raz pierwszy jednak zebrano je w jednym wydaniu i podobno nie było to łatwe przedsięwzięcie. Docieranie do autorów lub ich agentów, załatwianie praw autorskich trwało kilka lat i wymagało wielu starań.
Przyznam szczerze, że zaraz po lekturze miałem pewne zastrzeżenia co do wyboru dokonanego przez Lecha Jęczmyka. Zawsze lubiłem antologie, którym towarzyszyła jakaś wyraźna myśl przewodnia - wspólny temat, przesłanie itp. Tutaj nie do końca taką myśl widziałem. Opowiadania są "klasyczne" ale nie w takim sensie, że wszystkie np. pochodzą ze Złotego Wieku SF. W zasadzie rozpiętość czasowa tekstów wynosi blisko 40 lat (najstarsze pochodzi z lat 40-tych, najmłodsze z lat 80-tych XX wieku). Są tu rzeczy bezdyskusyjnie świetne i takie co najwyżej średnie, jest twarda fantastyka i coś z opowieści grozy. Wolałbym aby opowiadania ułożono chronologiczne, tak aby dostrzegalna była ewolucja gatunku a całość uzyskałaby ten brakujący mi klucz. Być może wydawca obawiał się jednak, że pierwsze tomy z najstarszymi tekstami nie sprzedawałyby się dobrze albo byłby za bardzo monotonne w odbiorze. Wybór jaki jest każdy widzi, w końcu to indywidualne "best of" Lecha Jęczmyka. Lista opowiadań jest łatwo dostępna w internecie, chociażby na stronie oficjalnej antologii http://rakietoweszlaki.pl/ Nie zamierzam nikogo zamęczać ani wyliczanką ani mini-recenzjami bo w antologiach tego typu i tak liczy się ocena całości. Książka nie należny do tanich nawet kilka lat po premierze. Zagorzałemu, wieloletniemu miłośnikowi SF pewnie bym jej nie polecił, bo zaraz poleciałby wygrzebać jakiś numer "Fantastyki" z lat 90-tych albo i oryginalne "Rakietowe szlaki" żeby mi udowodnić, że już to czy tamto dawno temu czytał. Młodszych fanów SF jeśli starają się głownie nadążać za nowościami i nie łażą po antykwariatach antologia powinna już zainteresować. Takich jak ja - fanów z odzysku - jak najbardziej też. "Rakietowe szlaki" to duże przedsięwzięcie wydawnicze, powstałe jak sądzę nie tylko z chęci zarobku ale i z pasji i miłości do fantastyki, co należny docenić.
7/10
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
- Alexandretta
- Współpraca GL
- Posty: 613
- Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00
- Lokalizacja: Wawa i okolice
- Kontakt:
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Przeczytałam. Między "Parą" a "Ciekawymi Czasami" jest ogromna przepaść jeśli chodzi o poziom pisania. Naprawdę ogromna. "Ciekawe Czasy" się nie zestarzały nic a nic, czytałam je teraz co najmniej trzeci raz i nadal bawiły, mimo że wiedziałam jak się sprawy potoczą.Alexandretta pisze:A teraz, trochę dla porównania, przeczytam sobie "Ciekawe Czasy", o których pamiętam tyle, że szalenie mi się kiedyś podobały. Ciekawa jestem jak przetrwały próbę czasu, czy teraz będzie równie zabawnie, no i jak "Para" wypadnie w porównaniu z książką z okresu świetności pisarza.
"Żal, że sie coś zrobiło, przemija z czasem. Żal, że się czegoś nie zrobiło, nie przemija nigdy."
Na Pograniczu
Na Pograniczu
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Voo mogę prosić Cię o dodatkową opinię na temat trzech opowiadań :
Varleya - bo czytałem całkiem niedawno (Co prawda po angielsku), Wolfe - bo to mój ulubiony pisarz i Lafferty - bo zabieram się za niego od przeszło pół roku i nie mogę
Varleya - bo czytałem całkiem niedawno (Co prawda po angielsku), Wolfe - bo to mój ulubiony pisarz i Lafferty - bo zabieram się za niego od przeszło pół roku i nie mogę
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Zacząłem czytać. Na razie podoba mi się bardziej od 2033. Ale zobaczymy jak będzie dalej.Nie spodziewaj się zbyt wiele. Jedno z większych moich książkowych rozczarowań, bo 2033 bardzo mi się podobała, a kontynuacja jest słabiutka.
CD-Action, RETRO i cdaction.pl
- Voo
- Stary Człowiek, A Może
- Posty: 6414
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
- Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Varley - Porwanie w powietrzu - niestety to jedno z tych opowiadań, które akurat pamiętałem. Wiadomo, że w przypadku tego gatunku i tej formy literackiej duże znaczenie ma pewien element zaskoczenia a skoro go już nie było to tekst mnie ...nie porwał Poza tym pomysł był widowiskowy ale po przemyśleniu nielogiczny.Dogy pisze:Voo mogę prosić Cię o dodatkową opinię na temat trzech opowiadań :
Varleya - bo czytałem całkiem niedawno (Co prawda po angielsku), Wolfe - bo to mój ulubiony pisarz i Lafferty - bo zabieram się za niego od przeszło pół roku i nie mogę
Wolfe - Jak przegrałem II wojnę światową i pomogłem powstrzymać niemiecką inwazję - rewelacja. Raczej humorystyczne podejście do alternatywnej historii. Niestety to jedno z tych opowiadań, w których redakcyjny wstępniak popsuł trochę zabawę na koniec. Jak dla mnie jeden z 3-4 najlepszych tekstów w tomie. Łatwe do znalezienia w sieci. Polecam.
Lafferty - Najdłuższy obraz świata - jak dla mnie wydumane. Nie podobało mi się.
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Wrzuciłem na główną następny odcinek Wtorkowego Klubu Książkowego. Co sądzicie o takiej formule? Ma to sens, czy powinienem dać sobie spokój i najwyżej wrzucać od czasu do czasu pojedynczą długą recenzję z forum?
CD-Action, RETRO i cdaction.pl
- Crowley
- Pan Bob Budowniczy Kierownik
- Posty: 7589
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
- Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Jeśli ci się chce dopisywać swój komentarz zamiast tylko przekopiować post z forum, to pewnie, że ma sens.
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
- Voo
- Stary Człowiek, A Może
- Posty: 6414
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
- Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Colin McRae, Derrick Allsop - Autobiografia legendy WRC
Starty Roberta Kubicy w Rajdowych Mistrzostwach Świata podkręciły w Polsce koniunkturę na tę dyscyplinę, z czego próbuje korzystać krakowskie Wydawnictwo Sine Qua Non, specjalizujące sie w biografiach gwiazd muzyki i sportu. Kilka miesięcy temu jego nakładem ukazały się wspomnienia Sebastiena Loeba a niedawno autobiografia Colina McRae, kierowcy chyba najbliższego sercu wszystkich komputerowych i konsolowych rajdowców. Wypada w tym miejscu przypomnieć, że McRae zginął tragicznie w wypadku lotniczym w 2007 roku. Zabiła go pasja, jednak paradoksalnie nie ta, w której przeżył tyle wypadków i niebezpiecznych sytuacji.
Wspomnienia ukazały się po raz pierwszy w Wielkiej Brytanii w 2002 roku, w czasie gdy McRae należał do ścisłej rajdowej czołówki i gdy od kilku sezonów bezskutecznie próbował sięgnąć po drugie mistrzostwo świata (pierwszy i jedyny tytuł zdobył w 1995 roku). Powoli dobiegała wówczas końca być może najciekawsza i najbardziej widowiskowa epoka w historii Rajdowych Mistrzostw Świata. Kończył się okres zaciętej rywalizacji, w której o zwycięstwie w mistrzostwach decydował często nawet nie ostatni rajd ale wręcz ostatni odcinek specjalny. Zarazem epoka wielkiego zainteresowania ze strony producentów samochodów, wielkich pieniędzy w tym sporcie i aspiracji do rywalizowania z F1 o względy masowego kibica. Wkrótce francuski duet Loeb-Citroen miał sięgnąć po pierwszy tytuł mistrzowski i totalnie zdominować rajdy na następną dekadę. McRae dyktując swoje wspomnienia był jednak wyraźnie pełen nadziei na przyszłe wielkie sukcesy, co wywołuje pewien gorzki posmak podczas lektury i przemyślenia w rodzaju "nie znasz dnia...".
We wcześniej u nas wydanych wspomnieniach Loeba najbardziej zaskakujące było jak długą drogę musiał przejść Francuz zanim trafił do rajdów. Pod tym względem McRae był dosłownie w czepku urodzony. Jego ojciec był znanym kierowcą rajdowym i motorsport był naturalną otoczką dzieciństwa dla młodego Colina. Zaczynał od ścigania się w motocrossie ale szybko przesiadł się do samochodu rajdowego. Natychmiast zaczął odnosić sukcesy, najpierw na szczeblu krajowym, potem międzynarodowym. Dość powiedzieć, że w wieku 21 lat był czołowym kierowca na Wyspach i zaczynał starty zagranicą, podczas gdy Francuz w tym wieku stał na życiowym rozdrożu, bez specjalnych perspektyw na przyszłość. Wspominam o tym, bo sytuacja rodzinna i sportowa obu kierowców rzutowała na ich wspomnienia. Książka Loeba to w zasadzie opis jego pełnej zakrętów życiowej drogi do rajdów, o realizacji marzeń i determinacji na przekór przeszkodom. Tymczasem czytając wspomnienia McRae praktycznie od pierwszych stron wchodzimy w buty pewnego siebie idola tłumów i ówcześnie jednej z największych gwiazd brytyjskiego sportu. Oczywiście nie można komuś stawiać zarzutu za szczęśliwe dzieciństwo i wspierających karierę rodziców. Może nie finansowo bo McRae nie był bogaty z domu, ale mentalnie - jego ojciec był zawsze przy nim jako opiekun, nauczyciel i w końcu menadżer, podczas gdy Loeb wychowywał się w zasadzie bez ojca. Jednak w efekcie książka McRae może nie wydać się specjalnie interesującą dla osób nie będących fanami rajdów. Nie ma tutaj tego czynnika "od zera do bohatera". W Colinie od początku bowiem upatrywano wielkiego kierowcy i jego kariera rozwijała się szybko i jednotorowo, bez poważniejszych przeciwności.
Pierwsza połowa jego wspomnień to dość monotonny opis kolejnych sezonów i rajdów jakie zaliczał. Później na szczęście robi się ciekawiej bo McRae zagląda za kulisy sportu, opisuje relacje między kierowcami, kwestie finansowe, sportowe, techniczne i organizacyjne. Nie stroni od zdecydowanych ocen a nawet krytyki pewnych osób, otwarcie mówi o swoich konfliktach a czasem drobnych wybrykach. Ze wspomnień bije pewność siebie, pogoda ducha i bezkompromisowość w podejściu do rywalizacji. Szkocki mistrz nigdy nie nauczył się kalkulować, przez co przeszedł do historii jako ulubieniec kibiców, tracąc co najmniej jeden prawie pewny tytuł mistrzowski przez jazdę na krawędzi do samego końca. Myślę, że jeśli taka była cena za nieśmiertelną opinię jaka towarzyszy wspomnieniom kibiców o jego osobie, to pewnie warto było prostować prawą nogę. Gdzieś tam między wierszami da się oczywiście wyczuć olbrzymią ambicję i przekonanie o własnej doskonałości, charakterystyczne dla wszystkich mistrzów kierownicy. Momentami jest to nawet lekko drażniące jednak Colin rozprasza to wrażenie swoim (myślę, że nie udawanym) urokiem prostego chłopaka, który pomimo milionów na koncie, apartamentów, jachtów i helikopterów i tak najbardziej lubi swoją szkocką farmę i rodzinne życie.
We wspomnieniach znalazło się także miejsce na wzmiankę o serii gier sygnowanych nazwiskiem McRae, która dla całego pokolenia graczy stała się synonimem wirtualnej gry rajdowej. Przypomnę, że w latach 1998-2009 wydano łącznie 7 gier, z czego 5 w serii Colin McRae Rally i 2 w serii Colin McRae: Dirt. W ostatniej z tych gier Codemasters zamieściło pożegnalny wspomnieniowy filmik o Coline. Grałem, oglądałem, wzruszyłem się. Ponoć wielu młodych kierowców rajdowych kopiuje opis trasy stosowany przez Colina bo …przyzwyczaili się do niego grając w gry z tej serii. Jak widać Colin McRea pomimo swojego talentu zdobył może mniej niż mógł ale na pewno zostawił po sobie więcej niż inni mistrzowie.
6/10
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Terry Deary - Trojański kłamca
http://majinfox.blogspot.com/2014/06/te ... kamca.html
Mira Jakowlenko - Żona enkawudzisty. Spowiedź Agnessy Mironowej
http://majinfox.blogspot.com/2014/07/mi ... zisty.html
http://majinfox.blogspot.com/2014/06/te ... kamca.html
Mira Jakowlenko - Żona enkawudzisty. Spowiedź Agnessy Mironowej
http://majinfox.blogspot.com/2014/07/mi ... zisty.html
UWAGA!!! WAŻNE
Właśnie nabiłem sobie kolejnego posta, proszę o pozytywne rozpatrzenie sprawy. Dziękuję.
http://majinfox.blogspot.com/
http://przegralem-zycie.blogspot.com/
Właśnie nabiłem sobie kolejnego posta, proszę o pozytywne rozpatrzenie sprawy. Dziękuję.
http://majinfox.blogspot.com/
http://przegralem-zycie.blogspot.com/
- Alexandretta
- Współpraca GL
- Posty: 613
- Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00
- Lokalizacja: Wawa i okolice
- Kontakt:
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Wojciech Cejrowski - "Wyspa na prerii"
Tym razem pan Wojtek zabiera nas na amerykańską prerię, wietrzne, pełne kurzu odludzie.
Opowiada o żyjących tu ludziach, ich codziennych troskach (właściwie to o swoich troskach, które dla tubylców są normalną codziennością, natomiast dla autora wszystko jest nowe i zaskakujące), zwyczajach amerykańskich w ogólności oraz panujących na tym "nowoczesnym dzikim zachodzie" w szczególności.
Dowiemy się nieco o prowadzeniu rancha, o tym, z czego składa się preria, jak grać w warcaby z muchami czy jak wygląda zwrot towaru w Walmarcie (standardy zupełnie inne niż u nas).
Książka napisana w tym samym lekkim, humorystycznym stylu co poprzednie wydawnictwa. Wydana ekskluzywnie - twarda oprawa, gruby papier, stylizowane strony, kolorowe zdjęcia.
Warta polecenia.
9/10
Tym razem pan Wojtek zabiera nas na amerykańską prerię, wietrzne, pełne kurzu odludzie.
Opowiada o żyjących tu ludziach, ich codziennych troskach (właściwie to o swoich troskach, które dla tubylców są normalną codziennością, natomiast dla autora wszystko jest nowe i zaskakujące), zwyczajach amerykańskich w ogólności oraz panujących na tym "nowoczesnym dzikim zachodzie" w szczególności.
Dowiemy się nieco o prowadzeniu rancha, o tym, z czego składa się preria, jak grać w warcaby z muchami czy jak wygląda zwrot towaru w Walmarcie (standardy zupełnie inne niż u nas).
Książka napisana w tym samym lekkim, humorystycznym stylu co poprzednie wydawnictwa. Wydana ekskluzywnie - twarda oprawa, gruby papier, stylizowane strony, kolorowe zdjęcia.
Warta polecenia.
9/10
"Żal, że sie coś zrobiło, przemija z czasem. Żal, że się czegoś nie zrobiło, nie przemija nigdy."
Na Pograniczu
Na Pograniczu
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
UWAGA!!! WAŻNE
Właśnie nabiłem sobie kolejnego posta, proszę o pozytywne rozpatrzenie sprawy. Dziękuję.
http://majinfox.blogspot.com/
http://przegralem-zycie.blogspot.com/
Właśnie nabiłem sobie kolejnego posta, proszę o pozytywne rozpatrzenie sprawy. Dziękuję.
http://majinfox.blogspot.com/
http://przegralem-zycie.blogspot.com/
- PIOTROSLAV
- Parmezan
- Posty: 3896
- Rejestracja: 5 maja 2014, o 12:06
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Steven Erikson - "Ogrody Księżyca"
O cyklu "opowieści z malazańskiej księgi poległych" słyszałem już dawno temu i słyszałem opinię, że jest to taka "Gra o Tron" ale w typowym świecie fantasy.
Faktycznie, magowie w tym świecie są, powiedziałoby się, że grają pierwsze skrzypce. Na początku trochę mi to przeszkadzało, bo początek książki to oblężenie miasta, w którym oprócz kilkunastu tysięcy żołnierzy, bierze udział oddział magów i ciągle się zastanawiałem, jaki sens ma rekrutowanie armii, którą trzeba wyszkolić, uzbroić, a potem stoi pod murami i ginie.... Dalej, wraz z książką ujawnia się sens takiego oblężenia.
Świat jest z początku bardzo dziwny. Nie powinno nikogo dziwić, że w świecie fantasy ludzie nie są jedyną rasą, ale okazuje się, że inne rasy, to nie są żadne krasnoludy, żadne elfy, czy niziołki - rasy są po prostu inne i czytając książke na początku nie wiadomo, czy Berghast to nacja, czy inna rasa.
Bohaterów jest wielu, w ich losach mieszają pośrednio i bezpośrednio bogowie.
Fabuła opisuje historię kilku postaci związanych z miastem Darudżystan - czy to mieszkańców, czy to malazańskich żołnierzy infiltrujących miasto.
Książkę czyta się bardzo fajnie. Podobno dalej akcja się rozkręca - nie wiem czy to dobrze, bo już tutaj wiele się działo.
Póki co wciągnęło mnie na tyle, że sięgnę po kolejną książkę z tej serii.
9/10
O cyklu "opowieści z malazańskiej księgi poległych" słyszałem już dawno temu i słyszałem opinię, że jest to taka "Gra o Tron" ale w typowym świecie fantasy.
Faktycznie, magowie w tym świecie są, powiedziałoby się, że grają pierwsze skrzypce. Na początku trochę mi to przeszkadzało, bo początek książki to oblężenie miasta, w którym oprócz kilkunastu tysięcy żołnierzy, bierze udział oddział magów i ciągle się zastanawiałem, jaki sens ma rekrutowanie armii, którą trzeba wyszkolić, uzbroić, a potem stoi pod murami i ginie.... Dalej, wraz z książką ujawnia się sens takiego oblężenia.
Świat jest z początku bardzo dziwny. Nie powinno nikogo dziwić, że w świecie fantasy ludzie nie są jedyną rasą, ale okazuje się, że inne rasy, to nie są żadne krasnoludy, żadne elfy, czy niziołki - rasy są po prostu inne i czytając książke na początku nie wiadomo, czy Berghast to nacja, czy inna rasa.
Bohaterów jest wielu, w ich losach mieszają pośrednio i bezpośrednio bogowie.
Fabuła opisuje historię kilku postaci związanych z miastem Darudżystan - czy to mieszkańców, czy to malazańskich żołnierzy infiltrujących miasto.
Książkę czyta się bardzo fajnie. Podobno dalej akcja się rozkręca - nie wiem czy to dobrze, bo już tutaj wiele się działo.
Póki co wciągnęło mnie na tyle, że sięgnę po kolejną książkę z tej serii.
9/10
"Po co się kłócić z drugim człowiekiem, skoro można go zabić?"
Zarejestrowany: 8/10/2001
Zarejestrowany: 8/10/2001
- Jutsimitsu
- Człowiek-Reklamówka
- Posty: 2930
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 22:51
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Zawsze mówiłem, że Erikson jest zajebisty. Stety-niestety w każdej książce trzeba przemęczyć pierwsze 100 stron, bo o dziwo ciężko się to czyta, ale resztę książki czyta się tyle samo co ten początek. Chociaż najlepsza zabawa jest jak się próbuje go przerobić po angielsku... kilka razy próbowałem trzeci tom przeczytać i zawsze odpadałem.
- Dragon_Warrior
- Brienne of Tarth
- Posty: 2852
- Rejestracja: 5 maja 2014, o 18:33
- Lokalizacja: Diuna
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
ja się kiedyś za to zabrałem i wymiękłem na pierwszych stu stronach właśnie i obiecałem sobie nigdy więcej do tego nie wracać
- Jutsimitsu
- Człowiek-Reklamówka
- Posty: 2930
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 22:51
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Mocne słowa jak na kogoś, kto lubi "My little pony".
- Dragon_Warrior
- Brienne of Tarth
- Posty: 2852
- Rejestracja: 5 maja 2014, o 18:33
- Lokalizacja: Diuna
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
i tak daleko doczytałem - byłem bliski zwątpienia już na kilkunastej stronie chyba czytając o ostrzale magicznym z latającego półksiężyca
w tej kwestii stoję murem za JRR i GRR - fantastyka magię ma mieć gdzieś w tle - jak się nią nakurwia na prawo i lewo to się robi disco polo a nie fantastyka.
w tej kwestii stoję murem za JRR i GRR - fantastyka magię ma mieć gdzieś w tle - jak się nią nakurwia na prawo i lewo to się robi disco polo a nie fantastyka.
Ostatnio zmieniony 26 sierpnia 2014, o 15:50 przez Dragon_Warrior, łącznie zmieniany 1 raz.
- Counterman
- Waniaaa!
- Posty: 4016
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 19:07
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Dragon_Warrior pisze: jak się nię nakurwia na prawo i lewo to się robi disco polo a nie fantastyka.
doooobre.
IRON MAIDEN are KINGS
"Jedynym właściwym stanem serca jest radość" Terry Pratchett R.I.P.
"errare humanum est" - i nie zapominajcie o tym.
"Jedynym właściwym stanem serca jest radość" Terry Pratchett R.I.P.
"errare humanum est" - i nie zapominajcie o tym.
- PIOTROSLAV
- Parmezan
- Posty: 3896
- Rejestracja: 5 maja 2014, o 12:06
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Mimo tego, że magia jest tutaj w słusznej skali (nie jak w D&D, że rzucasz czar Deszcze meteorytów i dotyczy to obszaru 8x8 metrów) i takie trzęsienie ziemi to trzęsienie ziemi po którym się wyrzuca mapę okolicy i robi nową, to jest ona jednak gdzieś w dalszym planie. To co się dzieje z magią nawet w ramach głownych bohaterów jest w moim odczuciu w dobrym guście, mimo ekstremalnych opcji jak rozmowa z bogami.
"Po co się kłócić z drugim człowiekiem, skoro można go zabić?"
Zarejestrowany: 8/10/2001
Zarejestrowany: 8/10/2001
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Jarosław Szulski - "Sor"
Przyznaję się bez bicia, czytam mało i zaglądam tu rzadko. Tym rzadziej więc zdarza się, żebym przeczytał coś, co zrobi na mnie wrażenie, a tak właśnie stało się ostatnio, gdy sięgnąłem po "Sora", drugą książkę Jarosława Szulskiego. I to mimo tego, że odrzuca mnie podpisywanie się imionami w zdrobniałej formie, jak ma to miejsce w tym przypadku. Ale już kilka stron wystarczyło, żebym, chociaż nie miałem wielu zarzutów, wybaczył autorowi wszystko.
Głównego bohatera, Mirona, poznajemy na trwających już kilka lat najdłuższych wakacjach życia (choć nie wiem, czy to wtedy formalnie nazywa się jeszcze wakacjami). To jednak ma się wkrótce zmienić, gdyż Miron wraca do pracy. Do gimnazjum, gdzie ma objąć wychowawstwem kolejną klasę. Przygoda nauczyciela (zwanego Sorem) z dziećmi (zwanymi przez niego Maleństwami) zaczyna się zdecydowanie nieortodoksyjnie, a potem robi się tylko ciekawiej.
W międzyczasie, pośród (nie)codziennej szkolnej rzeczywistości, obserwujemy bardzo codzienne problemy i dylematy Mirona. Z rodziną, z pracą, ze związkami, z alkoholem, zastanawiając się czasami jak to możliwe, że ta osoba wychowuje dzieci. Tu muszę jednak dodać, że choć problemy są codzienne i przyziemne, to towarzyszą temu zdarzenia i okoliczności absolutnie niezwyczajne, a w większości przypadków cokolwiek absurdalne.
Z jednej strony nie ma w tej książce niczego odkrywczego - myślę, że sam Autor by to przyznał. "Sor" jest jednak napisany w sposób absolutnie fantastyczny. Pióro Szulski ma bardzo lekkie, a całość okraszona jest sowicie absurdalnym poczuciem humoru. Powiem wprost: czytając "Sora" czułem się, jakbym ja to napisał. Jest to dokładnie moje poczucie humoru, mam też chyba niebezpiecznie dużo cech wspólnych z autorem (już nawet pomijając urodziny na początku listopada). Chyba sam zacznę pisać.
Dla mnie (choć ocena to wielce subiektywna) książka roku. Bardzo polecam!
9/10
PS Za mało czytam, żeby czuć się na siłach postawić 10/10, ale książka jest bezbłędna.
Przyznaję się bez bicia, czytam mało i zaglądam tu rzadko. Tym rzadziej więc zdarza się, żebym przeczytał coś, co zrobi na mnie wrażenie, a tak właśnie stało się ostatnio, gdy sięgnąłem po "Sora", drugą książkę Jarosława Szulskiego. I to mimo tego, że odrzuca mnie podpisywanie się imionami w zdrobniałej formie, jak ma to miejsce w tym przypadku. Ale już kilka stron wystarczyło, żebym, chociaż nie miałem wielu zarzutów, wybaczył autorowi wszystko.
Głównego bohatera, Mirona, poznajemy na trwających już kilka lat najdłuższych wakacjach życia (choć nie wiem, czy to wtedy formalnie nazywa się jeszcze wakacjami). To jednak ma się wkrótce zmienić, gdyż Miron wraca do pracy. Do gimnazjum, gdzie ma objąć wychowawstwem kolejną klasę. Przygoda nauczyciela (zwanego Sorem) z dziećmi (zwanymi przez niego Maleństwami) zaczyna się zdecydowanie nieortodoksyjnie, a potem robi się tylko ciekawiej.
W międzyczasie, pośród (nie)codziennej szkolnej rzeczywistości, obserwujemy bardzo codzienne problemy i dylematy Mirona. Z rodziną, z pracą, ze związkami, z alkoholem, zastanawiając się czasami jak to możliwe, że ta osoba wychowuje dzieci. Tu muszę jednak dodać, że choć problemy są codzienne i przyziemne, to towarzyszą temu zdarzenia i okoliczności absolutnie niezwyczajne, a w większości przypadków cokolwiek absurdalne.
Z jednej strony nie ma w tej książce niczego odkrywczego - myślę, że sam Autor by to przyznał. "Sor" jest jednak napisany w sposób absolutnie fantastyczny. Pióro Szulski ma bardzo lekkie, a całość okraszona jest sowicie absurdalnym poczuciem humoru. Powiem wprost: czytając "Sora" czułem się, jakbym ja to napisał. Jest to dokładnie moje poczucie humoru, mam też chyba niebezpiecznie dużo cech wspólnych z autorem (już nawet pomijając urodziny na początku listopada). Chyba sam zacznę pisać.
Dla mnie (choć ocena to wielce subiektywna) książka roku. Bardzo polecam!
9/10
PS Za mało czytam, żeby czuć się na siłach postawić 10/10, ale książka jest bezbłędna.
Yggor.
- Voo
- Stary Człowiek, A Może
- Posty: 6414
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
- Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Martyna Wojciechowska - Automaniaczka. Od Rometa do Rajdu Dakar
Martynę kojarzę z licznych programów telewizyjnych oglądanych przez moją żonę, książek czytanych przez moją żonę no i z tego, że była redaktorem naczelnym polskiej edycji National Geographic. No i że pokazała naoliwione piersi w Playboyu lata temu, Nie będę jednak ściemniał i szczerze napiszę, że jej osoba nie była dla mnie żadnym magnesem do zakupu tej książki. Chodziło oczywiście o to "...do Rajdu Dakar". Autorka przejechała jedną z najtrudniejszych edycji w 2002 roku, rozgrywanych jeszcze w saharyjskiej Afryce. Po prostu sięgnąłem po kolejną z nielicznych publikacji na ten temat jakie zostały wydane w Polsce.
Pierwsze uczucie jakie miałem po wzięciu książki do ręki to autentyczny zachwyt nad poziomem wydania (mam to z 2011 roku). Fantastyczne fotografie*, mapy, przeróżne adnotacje, strony na których Martyna wyjaśnia np. system notatek pilotów rajdowych, wszystko na dobrym papierze i bardzo jakieś takie przemyślane, pomysłowo poukładane. Po uznaniu, że to chyba najlepiej wydana książka jaką kupiłem za 9 złotych (kupowanie książek na allegro ROX) w swoim życiu zabrałem się za lekturę.
Książka napisana jest w bardzo lekkim, dalekim od zadęcia stylu, który sprawiał, że nie raz uśmiałem się podczas lektury. Martyna miała to szczęście, że urodziła się jako córka samochodziarza, mechanika i pasjonata a na dodatek miała rodziców przymykających oczy na wszystkie jej kolejne wybryki. Wychowała się w biednych aczkolwiek szczęśliwych dla dzieci latach 80-tych, kiedy odpowiednikiem iphone'a wśród dzieciarni i młodzieży była motorynka, simson, MZ-ka i inne cuda osiedlowego terroru. A ponieważ sama biedy raczej nie zaznała (tata naprawiał auta dygnitarzy i ówczesnych celebrytów), na dodatek była upartą i zaradną dziewuchą to od małego jeździła na wszystkim, na dwóch i czterech kołach. Dzięki swojej pasji zaczęła karierę dziennikarską, jeździła na wyścigi Moto GP i F1, trafiła do Mariusza Waltera, założyła i prowadziła z Maciejem Wisławskim Automaniaka, w końcu przejechała Dakar, napisała tę książkę i zajęła się innymi aktywnościami.
Dakar w książce zajmuje połowę objętości. Jest to relacja z punktu widzenia małego zespołu, z minimalnym budżetem, walczącego o dotarcie do mety. Takich pasjonatów na Dakarze co roku są dziesiątki albo i setki i z reguły większość z nich kończy wykończona psychicznie i fizycznie w połowie trasy albo i wcześniej. Martyna opisuje walkę na pustyni, problemy z brakiem wody i żywności, niebezpieczeństwa ze strony Saharyjczyków, dosłownie rozsypujący się samochód i spanie czasem po 2 godziny na dobę przerywane hukiem silników transportowych Antonowów. Wszystko w takim stylu, że aż piach zgrzyta między zębami podczas lektury. Zarazem, powtórzę się, żadnego zadęcia, cały czas dystans dla samej siebie sprzed lat. Przyznam szczerze, że ta feminizująca i trochę jak dla mnie "malowana" podróżniczka dostała u mnie duże punkty zarówno za to jak pisze ale i też co miała do opisania, bo przeżyła i osiągnęła tyle, że większość może tylko pozazdrościć.
Bardzo ciekawa książka, która spodoba się zarówno pasjonatom motorsportu, jak i np. rozmarzonym czytelniczkom, które lubią wieczorami poczytać o twardych babach podróżujących po świecie i realizujących swoje marzenia
8/10
* m.in. Jacka Boneckiego http://www.bonecki.com/
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
UWAGA!!! WAŻNE
Właśnie nabiłem sobie kolejnego posta, proszę o pozytywne rozpatrzenie sprawy. Dziękuję.
http://majinfox.blogspot.com/
http://przegralem-zycie.blogspot.com/
Właśnie nabiłem sobie kolejnego posta, proszę o pozytywne rozpatrzenie sprawy. Dziękuję.
http://majinfox.blogspot.com/
http://przegralem-zycie.blogspot.com/
- PIOTROSLAV
- Parmezan
- Posty: 3896
- Rejestracja: 5 maja 2014, o 12:06
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Skończyłem "Ujarzmienie" Vandermeera (drugi tom) w sobotę.
Nie powiem, trochę jestem zawiedziony, bo książka opisuje już trochę coś innego, kto inny jest głównym bohaterem, z innej perspektywy naswietlana jest historia.
Czyta się dalej fajnie, narracja (albo nie wiem jak to nazwać) jest dalej bardzo fajna, fajnie pokazywane są retrospekcje, dobrze się czyta...
I szczęśliwie są momenty, gdy książka daje dawkę klimatu stawiającego włosy na karku (i na rękach, jak ktoś ma).
Na warsztacie Echopraksja.
Nie powiem, trochę jestem zawiedziony, bo książka opisuje już trochę coś innego, kto inny jest głównym bohaterem, z innej perspektywy naswietlana jest historia.
Czyta się dalej fajnie, narracja (albo nie wiem jak to nazwać) jest dalej bardzo fajna, fajnie pokazywane są retrospekcje, dobrze się czyta...
I szczęśliwie są momenty, gdy książka daje dawkę klimatu stawiającego włosy na karku (i na rękach, jak ktoś ma).
Na warsztacie Echopraksja.
"Po co się kłócić z drugim człowiekiem, skoro można go zabić?"
Zarejestrowany: 8/10/2001
Zarejestrowany: 8/10/2001
- Voo
- Stary Człowiek, A Może
- Posty: 6414
- Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
- Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Jacek Bonecki - Przystanek Dakar
Nie znam się na fotografowaniu, sam w zasadzie nie robię zdjęć. Techniki, sprzęt - to wszystko jest mi kompletnie obce. Lubię jednak oglądać zdjęcia, najlepiej takie reportażowe. Jakaś akcja, dziwne miejsca, dramaty. O Jacku Boneckim dowiedziałem się z niedawno przeze mnie recenzowanej książki Martyny Wojciechowskiej. Tak naprawdę nie wiem jaki to jest poziom fotografii, czy ludzie, którzy się na tym znają też to doceniają czy też jest to "popisówka", która robi wrażenie tylko na dyletantach takich jak ja. Nieważne. Ważne, że kolejne kartki przewracałem trzęsącymi się z ekscytacji łapami. Bonecki jeździ razem z karawaną rajdu Dakar wciśnięty w kąt ciężarówki, opisuje kulisy rajdu i tajniki fotografowania takiej imprezy. Każde z ciekawszych zdjęć jest dość szczegółowo omówione od strony warsztatowej, poza tym każde ma swoją historię, jakąś ciekawą otoczkę. Nie ma tu zdjęć gwiazd, natomiast jest mnóstwo jeżdżącego i latającego sprzętu, są ludzie gdzieś z zaplecza rajdu jak np. mechanik, który ze zmęczenia usnął podczas naprawy pod maską samochodu. Jest też dużo monumentalnej przyrody z maleńkimi ludzikami i samochodzikami w tle. Część z tych prac jest znana z przeróżnych stron internetowych ale zupełnie inne wrażenie robią wydrukowane na dobrym papierze. Polecam! 9/10
http://digitalcamerapolska.pl/inspiracj ... boneckiego
http://dakar.pl/wernisaz-wystawy-fotogr ... nek-dakar/
Takie mógłbym mieć na plakacie w mojej norze, gdzie czytam książki i siedzę przed kompem
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
John M. Harrison - Światło
To jest space opera i jednocześnie nie jest. Świetnie poprowadzone trzy historie, jedna w 1999r. dwie pozostałe w 2400r. Wszystko składa się w jedną całość. Po przeczytaniu tej ksiązki chcę zostać statkiem kosmicznym.
9/10
Re: Ostatnio przeczytana książka - recenzje
Dogy pisze:
John M. Harrison - Światło
To jest space opera i jednocześnie nie jest. Świetnie poprowadzone trzy historie, jedna w 1999r. dwie pozostałe w 2400r. Wszystko składa się w jedną całość. Po przeczytaniu tej ksiązki chcę zostać statkiem kosmicznym.
9/10
Eat your greens,
Especially broccoli
Remember to
Say "thank you"
Especially broccoli
Remember to
Say "thank you"