3:10 do Yumy


3:10 do Yumy

Średnia ocena: 6.71

Crowley2007-11-09 23:39:00


Wow, western. I do tego w świetnej obsadzie. Coś w tym jest, że chyba każdy aktor hollywoodzki chciałby zagrać w westernie i być jak Clint Eastwood. W każdym razie tu mamy remake. W małym miasteczku łapią groźnego bandytę (Russel Crowe) i wysyłają go do większego miasta, aby pociągiem przetransportować go do więzienia. Jako obstawa wyrusza z nim kilku ludzi, w tym farmer, który robi to dla pieniędzy (Christian Bale). W pościg ruszają jeszcze kumple bandziora. Dalej jest typowo. Są Indianie, kilka strzelanin, wątek moralizatorski, trochę łzawe zakończenie. Ogólnie nic wybitnego, dość typowy western, ze znakomitą obsadą.

6/10

SithFrog2007-11-10 00:30:00


- Słabszy niż oryginał ale wciaz dobry. Z jednym motywem, ktorego zupelnie nie zrozumialem. Poza tym calkiem dobry i trzymajacy za cohones, do tego swietna gra psychologiczna miedzy Donem, a Benem. Ode mnie

7/10

DaeL2008-01-06 00:01:00


- ozesz w mordeczke, nie spodziewalem sie ze western tak mnie wciagnie. Ale ten western to majstersztyk, arcydzielo gatunku. W wielkim skrocie - Dane Evans to kaleka wojenny, jednonogi weteran wojny secesyjnej mieszkajacy wraz z zona i dwoma synami na farmie na Dzikim Zachodzie. W wyniku suszy i konfliktu z bogatym wlascicielem ziemskim Evans popada w dlugi i traci prawie wszystko - w szczegolnosci szacunek swojego starszego, czternastoletniego syna, ktory uwaza, ze jego ojciec nie potrafi o nic walczyc. Zdesperowanemu Evansowi trafia sie jednak okazja - w zamian za sowita nagrode zgadza sie eskortowac groznego przestepce - Bena Wade'a do malego miasteczka z ktorego odchodzi pociag do Yumy. W sklad eskorty oprocz Evansa wchodza pobozny lowca nagrod, przedstawiciel linii kolejowej, miejscowy zbir i lagodny weterynarz. W slad za nimi rusza gang Wade'a, pragnacy odbic swojego szefa. I tu wlasnie zaczyna sie kino psychologiczne w najlepszym wydaniu. Relacje pomiedzy prostym czlowiekiem, a przestepca-swiatowcem, ciagle zagrozenie (a to ze strony Wade'a, to znow gangu oraz plemienia Apaczow) oraz starcie roznych wartosci i charakterow - to cos, czego dawno juz nie bylo w kinie. Jesli dodac do tego obsade - w rolach glownych Christian Bale i Russel Crowe - to mamy przepis na arcydzielo. Film podobal mi sie jeszcze z jednego powodu - podobnie jak Pan i Wladca: Na krancu swiata, to kapitalne, meskie kino opowiadajace o poczuciu obowiazku, zasadach i godnosci. Moznaby ten film zatytulowac cytatem z Kiplinga - "Oto Bialego Czlowieka Brzemie", bo istotnie opowiada o obowiazkach wynikajacych z przynaleznosci do kultury Zachodu. Kapitalna sprawa. Ostatnia scena, ktora - jak to w westernach - toczy sie przy zachodzacym sloncu, jest po prostu piekna. Absolutnie trzeba obejrzec. Ocena: --- Edited 2008-12-31 ---

9/10

Koobik2008-02-09 12:52:00


James Mangold, reżyser takich doskonałych filmów jak 'Cop Land' i tożsamość, zaserwował nam kino w wydaniu macho, czyli western. Na dodatek, jest to remake filmu '15:10 do Yumy' z 1957 roku. I zaiste, jest to kawał soczystego mięcha i dobre, 'męskie kino'. Dziki zachód, silne charaktery, bandziory wyjęte spod prawa, szlachetny złoczyńca i prosty człowiek, który wszystkich zadziwia chartem swojego ducha. Trudno przejść obojętnie wobec duetu Crowe- Bale. Obaj doskonale sprawdzają się w swoich rolach. Christia Bale, człowiek-zbity pies. Skarcony, pokorny, przegrany- zdający sobie sprawę, że nie jest dla rodziny tym kim chciałby i powinien być. Syt szuka autorytetu prędzej u bandziora Bena Wade'a (R. Crowe) niż u ojca, na którego tylko kręci głową. A nasz prosty bohater, Dan Evans (Bale) wiedzie spokojny i ubogi żywot. Nękany przez klikę z miasta, traci farmę i cały dorobek, martwi się jak utrzyma rodzinę. Do tego, starszy syn uważa ojca za słabeusza. To właśnie popycha Evansa do straceńczej misji- eskortowania Wade'a na pociąg. Musi się przedostać przez indiańskie terytorai i uważać na watachę Wade'a, która nie spocznie póki go nie odbije. Następuje pojedynek charakterów a nawet walka o względy syna. Wade reprezentuje cwaniackość, brawurowość, i pewien posmak szlachetności w rynsztoku zbrodni. Evans z kolei idzie przez życie niezłomnie do przodu, i realizuje to w co wieży. Niestety, przemiana bandyty w przyjaciela i łaska dla Evansa następuje tak zdecydowanie, dynamicznie i nagle, że nawet tego nie zauważamy. Bardzo nieprzekonująco. A w teorii to najważniejszy moment filmu. Przez ten feler, zwieńczenie przemiany Wade'a jest nadęte, nierealistyczne i w ogóle nie budzi emocji. Szkoda. Film w którym wszyscy popisali się dobrym rzemiosłem, ale to nic więcej jak niezły western. --- Edited 2008-12-31 ---

6/10

Vooplayer2008-12-28 23:18:00


- no i byłby zajebisty film gdyby nie totalnie skopana, ckliwa i nierealna i w sumie nielogiczna też końcówka. Myślę, że Bale aktorsko zrobił tu swoje ale Crowe (do spółki ze scenarzystą) trochę jednak zawiódł i jego bandzior był trochę za fajny no to żeby był tu jakiś dylemat, prawdziwe iskrzenie i konfrontacja mocnych postaci. Ostatecznie wyjawiona motywacja Evansa też totalnie absurdalna - przez cały film myślałem, że to taki prosty, zacięty chłop z niezłomnymi zasadami a tymczasem okazało się, że cierpi na brak synowskiej akceptacji, chlip chlip. Skoro reżyser miał takich aktorów i taki (zerżnięty ale zawsze) pomysł na film a wyszło mu jak wyszło to trzeba go jednak ocenic surowo -

6/10

@lONzO2009-11-03 23:03:00



Nie znam oryginału, ale mam wrażenie, że był dużo lepszy, co nie znaczy, że ta wersja jest słaba. Wielkie brawa dla Russella Crowe'a i jego zastępcy Bena Fostera. Bale zawiódł. Nie wiem czy bardziej z winy jego nieciekawej roli czy po prostu nie dawał rady. Ogólnie gra nudną i mało przekonywającą postać. Przyjemny film

7/10

Cherryy2012-10-20 13:30:00




Miałem z tym filmem problem, bo z jednej strony mamy kapitalną pierwszą godzinę, a później jakiś żałosny zjazd w drugiej. Ja rozumiem zamiar przedstawienia zmieniającej się psychiki bandziora, swoistego syndromu sztokholmskiego, ale bez jaj. Druga godzina filmu, a szczególnie finałowa strzelanina, obniża ocenę o jakieś dwa oczka. Yuma jest dla mnie zagadką, jak można było tak spartaczyć materiał na coś wręcz kultowego.

6/10