Inne światy


Inne światy

Średnia ocena: 5

Ptaszor2019-04-14 21:55:57



Antologia opowiadań inspirowana malarstwem Różalskiego.
"Imperium chmur" - wiadomo, zajebiste. Połowy nie zrozumiałem, wiadomo, ale jakoś nabrałem ochoty na przeczytanie "Lalki" Prusa, tych wspomnień i dzienników z przypisów na ostatniej strony oraz gruntowne przeszukanie w wikipedii znaczeń tych wszystkich japońskich słów i... ponownej lektury opowiadania. Przewiduję, że za parę lat "Imperium..." spokojnie będzie się sprzedawało jako oddzielna książeczka i doskonale się obroni bez Różalskiego, który był tylko pretekstem. Brakowało mi przed lekturą tej noweli... blurba. Bo opisy z tyłu książek zawsze są super, zapowiadają dokładnie o czym będzie tekst. Blurb się pojawił - na stronie autorskiej. ""Imperium chmur". Które może jest opowiadaniem, może powieścią, a na pewno - próbą haiku prozą, o konsekwencjach realizmu Bolesława Prusa w Japonii Meiji, semiotyce obiektywnej i czystej sztuce przeżywania." Czym jest semiotyka obiektywna - tego za bardzo internet nie wie, ale już pozostałe koncepcje, jak metal lżejszy od powietrza, pomysły biorące się z pisma a nie z logicznego rozumowania, bardzo mnie ucieszyły, zaskoczyły, przejęły i urzekły, jak zwykle. Wątek romantyczny też w sumie fajny, a najfajniejsi bracia-bliźniacy, co się po niebie ganiali. Trochę końcówka mnie rozczarowała, bo gdzieś mi ten tekst interpretacyjnie uciekł. Poza tym w dalszym ciągu czekam na jakąś pełnoprawną powieść i doczekać się nie mogę.
Z pozostałych opowiadań podobał mi się Orbitowski w "Sforze" (kolejne pokolenia zakładające skórę wilkołaka), ale bardziej ze względu na jego frazę, odczucia towarzyszące podczas lektury niż historię czy nawet budowę postaci. Wciąż uważam, że to błąd, że przestał pisać powieści grozy i "przeniósł się" do głównego nurtu, bo pióro ma stworzone do horroru. Zdania-petardy, budowanie klimatu, w tym Orbit jest świetny, a otoczka fantastyki tylko pomaga. Bez niej zostają udziwnione metafory (jak w "Szczęśliwej ziemi" - zupełnie nie przeszkadzałby mi prawdziwy minotaur i Świdnica zamiast Ryku-Smyku) i pod koniec tej historii trochę tak było, że już mnie wilkołak w Nowej Hucie do końca nie brał, jak w pozostałych okresach historycznych, trochę mu się pazurki stępiły, futro wyliniało i tempo siadło. Było kilka ciekawych zwrotów, których się nie spodziewałem, ale jednak tej pokoleniowej sztafety można się było dość szybko domyślić.
Reszta tekstów była taka sobie, miejscami wymęczyłem lekturę. Roberta J. Szmidta "Szpony smoka" były fajne do momentu, w którym w pojawili się Hitler i Churchill i pewne rażące uproszczenia, a czytelnik to nie debil, nie trzeba go walić po głowie. Zadanie, czyli napisać tekst inspirowany obrazkiem, wykonał (w przeciwieństwie do paru innych, np. Sylwii Chutnik - co to miało być?), ale tylko poprawnie.
Także Orbit i Dukaj, czyli nic się nie zmienia, dalej od lat czytam tych, co lubię i lubię tych, co od lat czytam. Ocena za całość, nie tylko dwa rodzynki, więc niestety summa summarum leci w dół.

5/10