Player One


Player One

Ready Player One

Średnia ocena: 7

Voo2018-04-14 21:09:10




Przyjemny film, który wprawił mnie w dobry nastrój. Ok, najpierw trochę rozczarował stroną audiowizualną - tutaj spodziewałbym się pierdolnięcia na miarę Avatara a nie czegoś na poziomie filmowego przerywnika z Final Fantasy i to niekoniecznie najnowszej części. Potem trochę rozczarował płyciutką fabułą o złej korpo i bystrych młodziakach, dla których najważniejsza jest przyjaźń i miłość. Koniec końców ujął mnie jednak nawiązaniami do lat 80-tych. Wszystko co fajne jest z lat 80-tych. Terminator, Obcy, Gundam, Lśnienie, Excalibur i DeLorean DMC-12. Co zrobić, sentymentalny ze mnie staruch. Ten chłopiec na końcu, siedzący na podłodze to Elliot, do którego nie przyleciał E.T. To ja, gdybym tylko nie urodził się w pierdolonej komunie i moi rodzice mogliby kupić mi konsolę Atari. Tania zagrywka żeby film spodobał się też "starszakom". Dałem się złapać. Zastanawiam się tylko jak za kilkadziesiąt lat będzie nawiązywać się sentymentalnie do naszych czasów? Co będzie symbolem dzieciństwa dla mojego syna? Fortnite? Avengers? Bez jaj...

7/10

Pquelim2018-04-15 10:25:14



Nie znam książki, nie znam rozmiaru kół zamachowych makretingowej machiny, której historia została poddana. A nawet gdybym znał - to pewnie film obejrzałbym po prostu trzydzieści dni po premierze, lub szescdziesiat, juz na BR. Takie mam zasady i taki układ, ze nie ulegam zadnym wiekszym sugestiom. Tak miałem z Bright, o ktorym dowiedzialem sie od kolegow, a na billbioardy porozwieszane po miescie zwrocilem uwage dopiero po obejrzeniu filmu. Tak samo z najnowszym Spielbergiem - wiedzialem, ze cos od niego wychodzi zaraz po Oscarach, ze film w nurcie children pleasure, w ktorym Steven sprawdza się rewelacyjnie juz od lat siedemdziesiatych. O fabule nie wiedzialem doslownie nic.
I pewnie dlatego wygral mnie ten film, a nie wywolał stetryczałego pierdzenia słyszalnego we wszystkich krytycznych recenzjach.
I prawdę mówiąc - to polecam Wam takie podejscie. Nie zagwarantuje ona pozytywnego odbioru w tym konkretnym przypadku, ale może pomóc w czepraniu przyjemności z oglądania filmów rozrywkowych. Łatwiej żyć.
Zresztą, ja nawet po dokonaniu rekonstrukcji i nadrobieniu tej całej "złej strony monety" zwiazanej z Ready Player One - przedwczesna promocja, kreowanie autora na wizjonera, cały ten bullshit, ktory odrzucam jedną ręką, nie potrafie samego filmu pojechać. Ten film to mokry sen dzisiejszego nastolatka, tego z tabletem przy ręku od 3ciego roku życia, tego schowanego w piwnicy, który gole w stylu Ronaldo, czy Zidane'a strzela przy pomocy pada, a nie własnych nóg. To bajka zaadresowana do ludzi, którym komunikacja interpresonalna przychodzi z najwyzszym trudem, a ta zapośredniczona przez komputer - jest całym życiem. Smutne pokolenie, do którego odwołuje się Ready Player One jest dla mnie elementem wystarczająco pesymistycznym, by od filmu oczekiwać pocieszenia, przyjemności, rozrywki i jakiegoś tam - oczywiście bajkowego i symbolicznego - swiatełka w tunelu.
Ready Player One spełnia te wymagania z nawiązką w postaci kapitalnych nawiązań do ikon popkultury i kultury growej. Daje fantasmagoryczną wizję rozwoju technologii VR i ludzkości, który jest tak absurdalnie niedorzeczny i nieodpowiedzialny, ze aż kuszacy. I choc film filozoficznych wartosci wcale nie rozstrzasa, to w moim wypadku poruszył do właśnie takich refleksji. NA wierzchu jest nieco nielogiczna konstrukcja świata, kilka pytań o dziury w scenariuszy bez odpowiedzi, ale one mnie w trakcie seansu zupełnie nie zajmowały. Byłem pod wrażeniem samej wizji, zastanawiałem się, czy byłbym czymś takim w ogóle zainteresowany, jak wyglądałaby organizacja takiego świata, gdyby wziąć to na "Serio". Bo Ready Player One nie jest na serio, ale dotyka rzeczy, które mogłyby być - zwlaszcza w dobie rozwoju technologii.
I to jest właśnie moja prawda o tym filmie. Jest stuprocentowym spadkobiercą literackich baśni, bo pobudził moją wyobraźnią w podobnym stopniu. I myślę, że taki właśnie miał być - intrygujący, a jednocześnie przyjazny zarówno dorosłym, jak i najmłodszym. "Czytając" tę bajkę, Spielberg zaoferował dzieciom spełniający ich potrzeby konsumpcyjne produkt rozrywkowy, a dorosłym zwrócił uwagę na kilka ważniejszych spraw, znakomicie przypominając im czasy własnego dzieciństwa. A za kapitalną scenę nawiązującą do twórczości Kubricka ma u mnie +10 do wiecznego respektu.
Mendelson zagrał pięknie, całej reszty nawet nie zauważyłem, ale u Stevena dziecięce postaci prawie zawsze dają radę - i tak było tym razem.
Wizualnie to majstersztyk. Film, który wygląda jak gra komputerowa. Technicznie to jest moim zdaniem definicja różnicy pomiędzy tymi dwoma rodzajami medium. Taki papierek lakmusowy. Nie chodzi o to, że jest powalająco piękny (chociaż ma kilka fantastycznych momentów), ale o to, że przedstawiona w nim wizja technologiczna w pełni odpowiada obecnej formie rozwoju, zdaje się być jej naturalnym przedłużeniem. Dla przykładu, grafika komputerowa oferowana przez najnowsze pecety i konsole od dawna utrzymuje się w kursie powolnej ewolucji, co moim zdaniem zostało umiejętnie zastosowane w produkcji.
Na koniec tylko zaznaczam, że - mimo oceny na potrzeby GMC - to nie jest żadna recenzja tego filmu, to moja o nim opinia. Można się zgadzać, można nie. Stoi za nią mój nick, nic więcej. Ale dla mnie jest to film bardzo dobry.

7/10