Czas Mroku


Czas Mroku

Darkest Hour

Średnia ocena: 7

Pquelim2018-02-21 13:24:07



Film jest wycinkiem z bogatej biografii Winstona Churchilla. Opowiada o bardzo trudnym dla Wielkiej Brytanii okresie, w przededniu rozpoczęcia “Bitwy o Anglię”, jaką stoczyli żołnierze RAF-u i Royal Navy z Luftwaffe w połowie 1940 roku. Nie sposób jest odnosić się w recenzji do fabularnych aspektów tej historii bez zbudowania odpowiedniego kontekstu politycznego. Churchill w owym czasie nie cieszył się zaufaniem opinii publicznej, ani nawet własnej Partii Konserwatywnej. Byłego premiera uznawano za “niewygodnego”, kontrowersyjnego, apodyktycznego i – to chyba nie będzie nadużycie – upadłego polityka. Jego kariera na szczytach została mocno nadszarpnięta przez błędne decyzje podejmowane jeszcze w okresie I Wojny Światowej. Stojąc u progu otwartego konfliktu z Trzecią Rzeszą, szarżującą w maju 1940 roku przez niziny Belgii i Holandii, rząd Wielkiej Brytanii został zmuszony do rewizji dotychczasowej polityki wobec Hitlera. Ówczesny premier Neville Chamberlain, gorący zwolennik polityki appeasmentu (udobruchania) niemieckiego dyktatora, musiał ustąpić ze stanowiska.

Film w pierwszych scenach ukazuje nieco okrojony obraz dyskusji kierownictwa torysów, której przedmiotem jest sukcesja na stanowisku premiera. Naturalnym kandydatem wydaje się być lord Halifaxu (w jego roli przekonująco wypadł znany z “Gry o Tron” Stephen Dillane), który ma poparcie wszystkich decydentów. Ten młody polityk, którego poglądy są bardzo zbliżone do prezentowanych przez Chamberlaina, niespodziewanie decyduje się odrzucić propozycję. W tej sytuacji Konserwatyści, niejako zmuszeni presją ze strony opozycji, decydują, by powierzyć władzę Winstonowi Churchillowi, dla którego jest to drugie podejście do roli premiera (po raz trzeci został nim jeszcze po wojnie, ale o tym film nie wspomina).

Winston Churchill jest zdeklarowanym przeciwnikiem jakichkolwiek ustępstw w stosunku do agresora. Jego determinacja, przekonanie o bezcelowości podjęcia rozmów pokojowych, a także wewnętrzne rozterki związane z ogromną odpowiedzialnością za podejmowane decyzje są głównym tematem filmu. To z jednej strony jest jego największą siłą – ze względu na odgrywającego główną rolę Gary’ego Oldmana, do którego jeszcze wrócimy, a z drugiej – stanowi w moim przekonaniu największą bolączkę scenariusza. I od tego chciałbym zacząć.

W świecie wielkiej polityki bardzo ważne są zakulisowe i często głęboko ukryte motywacje najważniejszych bohaterów. To właśnie ze względu na skomplikowaną siatkę powiązań, wzajemnych zależności i partykularnych interesów, gra polityczna w ujęciu filmowym może wydawać bardzo atrakcyjna i fascynująca. “Czas mroku” w niedużym stopniu, ale jednak zauważalnie cierpi na ubogość w tej materii. Brakuje w nim szerszego spojrzenia na postaci Chamberlaina (poprawny, choć nieco chimeryczny Ronald Pickup), którego postać zdaje się być dla opowiadanej historii równie kluczowa, co Churchill. Polityk odpowiedzialny za rozmiar i skalę klęsk działań antyhitlerowskich w pierwszych miesiącach wojny, został tutaj potraktowany nieco przedmiotowo – ot, jest starym, schorowanym liderem partii, którego poglądy i przekonania – niedostatecznie w moim odczuciu uargumentowane – stoją w wyraźnej sprzeczności z zamiarami głównego bohatera. Podobnie wspomniany lord Halifax – optujący za podjęciem rokowań pokojowych i szantażujący premiera swoją dymisją, która może doprowadzić do kolejnej zmiany na czele rządu – jego stanowisku brakuje rozbudowanej ekspozycji, zwłaszcza dziwić może decyzja o odrzuceniu funkcji premiera z początkowych scen filmu. Przez większość seansu Halifax zachowuje się tak, jakby chciał obalić Churchilla i przejąc władzę, co w moim odczuciu tworzy zastanawiającą niekonsekwencję tej postaci. Podobnie jak Chamberlain, Halifax funkcjonuje w scenariuszu jako kolejny przeciwnik w walce politycznej.

Jedyną postacią drugoplanową, która w trakcie seansu przechodzi pewną metamorfozę i ma do opowiedzenia nieco więcej, niż konwencjonalne deklaracje własnego stanowiska w sprawie walki z Rzeszą, jest król Jerzy VI (świetna rola Bena Mendelsona). Ten sam Jerzy VI, którego Czytelnicy pewnie kojarzą jako zmagającego się z wadą wymowy bohatera “Jak zostać królem” (nagrodzona statuetką Oscara w 2011 roku kreacja Colina Firtha). Jego troska o losy Królestwa, a także wrodzony upór i chęć przeciwstawienia się zagrożeniu zostały wymownie zaprezentowane w jednej z lepszych scen filmu, kiedy król odwiedza pogrążonego w bezsenności Churchilla w jego sypialni.

Jeżeli już mówimy o związkach “Czasu mroku” z innymi produkcjami filmowymi, to nie można uciec od porównania z tegoroczną “Dunkierką”, której recenzje na naszym portalu znajdziecie pod tym linkiem. Akcja wycofywania wojsk brytyjskich u wybrzeży Francji jest kluczowym elementem kameralnej produkcji Chrisa Nolana, odgrywa również niebagatelną rolę w historii opowiedzianej przez Joe Wrighta. Wydarzenia z Dunkierki dały bowiem nadzieję zarówno brytyjskiemu społeczeństwu, jak i samemu Churchillowi, na efektywne odparcie wojsk nazistowskich w trakcie zbliżającej się Bitwy o Anglię. Zanim jednak do tego dojdzie, główny bohater będzie osamotnionym zwolennikiem walki z Hitlerem i stawiania oporu za wszelką cenę. Jego dążenia nie znajdują zwolenników w najbliższym otoczeniu, a on sam – będący cholerycznym ekstrawertykiem z masą dziwactw – z biegiem czasu i wobec coraz “mroczniejszych” okoliczności na froncie we Francji, zaczyna poddawać w wątpliwość swoje przekonania.

I w tym momencie dochodzimy do crème de la crème filmu, bowiem wszystkie wspomniane wcześniej ubytki w charakterach postaci drugoplanowych rekompensuje Gary Oldman. Bez dwóch zdań można śmiało twierdzić, że rola Winstona Churchilla należy do najwybitniejszych w jego dorobku. Pod względem fizycznym w filmie tym aktor praktycznie wcale nie przypomina pięćdziesięcioletniego, szczupłego gwiazdora z Hollywood. Oldman nie tyle zagrał tutaj brytyjskiego premiera, co zbudował wokół siebie całkowicie wiarygodną i spójną postać Churchilla. Słowa padające z jego ust, styl tych wypowiedzi, stanowią niemal idealną kopię oryginalnych, barwnych przemów brytyjskiego polityka. Gestykulacja, mimika twarzy, charakterystyczna wada wymowy i akcent wywołują fenomenalny efekt. Oldman zadbał nawet o takie szczegóły jak specyficzne dla Churchilla pochrząkiwania i pomruki do samego siebie, w których udało mu się zilustrować całą paletę uczuć i emocji, którymi był targany. Wiele z sentencji wygłaszanych przez niego na ekranie prezentuje zarówno przenikliwość umysłu politycznego lidera, jak i jego specyficzne, brytyjskie poczucie humoru. W rezultacie film przypomina momentami fabularyzowany dokument oparty na autentycznych nagraniach brytyjskiego premiera. Znakomita, zasługująca na najwyższe uznanie robota aktorska, która może zapewnić mu Oscara – nawet mimo konkurencji ze strony Daniela Day-Lewisa (“Nić widmo”). Doceniając kunszt obu tych panów wydaje mi się, że jednak kreacja Oldmana niesie ze sobą większy “ciężar gatunkowy” i stanowiła bardziej wymagające wyzwanie warsztatowe, niż podjęta przez DDL próba sportretowania londyńskiego krawca.

Poza wybitną kreacją Winstona Churchilla, “Czas mroku” oferuje widzowi dość konwencjonalne kino biograficzne. Atmosfera wokół postaci głównego bohatera zagęszcza się w jednostajnym, dość umiarkowanym tempie, a w jej tle przewijają się postaci drugoplanowe. Oprócz wspomnianych polityków i władcy, istotną rolę odgrywają małżonka Churchilla, Clemmie (Kristin Scott Thomas) oraz jego świeżo zatrudniona sekretarka Elizabeth Layton (Lily James). Obie panie stanowią coś w rodzaju barwnego tła dla aktorskich popisów Oldmana, same nie zostały wyposażone przez scenarzystę żadnym konkretnym wątkiem osobistym. Taka, a nie inna konstrukcja tej historii pozwala skupić się na kreacji głównego bohatera, która jest fascynująca i budzi wielki podziw, ale wydaje mi się, że będzie miało również negatywną konsekwencję – w kilka dni po seansie niewiele z “Czasu Mroku” zostaje w głowie widza.

Warto wspomnieć, że “Czas Mroku” nie jest jedynym filmem o słynnym brytyjskim przywódcy zrealizowanym w 2017 roku. Na osobne słowa pochwały (i recenzję, jeśli znajdę czas) z pewnością zasługuje brytyjski “Churchill” w reżyserii Jonathana Teplitzky’ego. W tym filmie kapitalnie główną rolę zagrał uznany szkocki aktor Brian Cox, którego kreacja – choć nie wytrzymuje porównania z ekspresyjnością Oldmana – również zasługuje na najwyższe słowa uznania. Sam film jest znacznie spokojniejszy od recenzowanego tutaj dzieła Wrighta, opowiada też o wydarzeniach późniejszych – tuż przed rozpoczęciem desantu aliantów w ramach “D-Day”. Cox bardzo naturalnie i wiarygodnie sportretował upór i specyficzny charakter Churchilla. Warto zainteresować się tym, nieco anonimowym filmem, chociażby po to, aby porównać swoje odczucia co do walorów aktorskich. W obu przypadkach jest to robota wysokiej jakości.

Na pewno wszyscy oglądający “Czas Mroku” zwrócą uwagę na rewelacyjną scenę w metrze, kiedy premier, pełen wątpliwości co do słuszności swojej polityki postanawia zasięgnąć porady wśród zwykłych zjadaczy chleba. To kolejny fenomenalny popis umiejętności aktorskich Oldmana, ale też niezwykle wzruszająca scena, budująca portret angielskiego społeczeństwa w przededniu wielkiej wojny. Sekwencja robi znakomite wrażenie, jest poruszająca i wywołuje wzruszenie. Trochę szkoda, że nie udało się twórcom osiągnąć podobnego napięcia w kilku innych momentach, bo 120-minutowy seans potrafi się lekko nużyć, zwłaszcza widzom obeznanym z historią i znającym ostateczne rozstrzygnięcia snutej przez Wrighta opowieści.

Dla wszystkich innych “Czas mroku” może okazać się bardzo pouczającą lekcją historii i znakomitą rozrywką, w której pierwsze skrzypce gra fenomenalny Gary Oldman. Jest to solidne, biograficzne kino z kilkoma znakomitymi elementami. Widz zainteresowany tematyką na pewno nie poczuje rozczarowania, a wszyscy kinomaniacy po prostu powinni się do kina wybrać – wcale nie po to, aby uzupełnić swoją wiedzę historyczną, ale by zobaczyć na własne oczy niesamowitą metamorfozę zaprezentowaną w pierwszym planie. Dla samego Oldmana zdecydowanie trzeba “Czas Mroku” zobaczyć.

7/10