Wojtek Miłoszewski - Inwazja


Wojtek Miłoszewski - Inwazja

Średnia ocena: 4

Voo2018-02-11 22:01:15




Opowieść o tym jak chłopcy Putina atakują Polskę. Największy plus tej książki jest taki, że nie ma tu żadnego bajdurzenia o polskich przewagach i tego typu fantastyki. Po prostu dostajemy spodziewany ciężki i dość szybki wpierdol i oczywiście nikt nam nie przychodzi z pomocą. Nie przepadam za tego typu literaturą, po książkę Miłoszewskiego sięgnąłem trochę z nudów a trochę dlatego, żeby nie sprawić przykrości osobie polecającej. Wizja rozpieprzonego kraju serwowana przez pisarza robi wrażenie. Tłumy uchodźców, panika, bombardowania, wojenne okrucieństwa itd. Pisarska praca domowa odrobiona. Tylko, że potem przychodzi zastanowienie, że właściwie po co Ruscy rozwalają to wszystko? Mosty, drogi, elektrownie itd. skoro zwycięstwo mają w kieszeni, Zachód i tak nie reaguje a tylko za chwilę sami mają problem z odtworzeniem podstaw logistyki w podbitym kraju? Atakujący zawsze starali się przejąć elementy infrastruktury a obrońcy próbowali je niszczyć a nie na odwrót. Tak mi się przynajmniej wydaje - patrz słynne mosty na Renie w czasie II wojny. Ale mniejsza z tym, rozumiem, że realizm poszedł tu na stos podsycający efektowność wizji pisarskiej. Jest tu cała gromadka postaci, niektóre z nich to naprawdę solidne łajdaki, żerujące na wojnie. Doceniam to. Ich wątki prowadzone są równolegle by gdzieś tam pod koniec nieco się pozazębiać. A propos końca to na końcu okazuje się, że to pierwszy tom jakiejś większej całości. Szczerze mówiąc na kontynuację się nie skuszę. Doskwierała mi straszna infantylność, wręcz kabaretowe ujęcie w wątkach politycznych, przedstawiających zarówno sytuację międzynarodową jak i tę na szczytach naszej władzy. Autor jest scenarzystą "Watahy" ale na pewno równie dobrze sprawdziłby się w tej roli w "Uchu Prezesa". Własną książkę popsuł manifestowaniem swoich poglądów politycznych. W efekcie "Inwazja" momentami robi wrażenie, częściej irytuje i trzeba uczciwie napisać, że jakbym jej nie przeczytał to bym nic nie stracił. Szkoda, bo mam wrażenie, że gdyby nieco poprzesuwać akcenty to mogłoby z tego wyjść przyzwoite czytadło.

4/10