Hampton Sides - W królestwie lodu


Hampton Sides - W królestwie lodu

Średnia ocena: 9

Voo2017-01-19 22:14:41




W ostatnich dekadach XIX wieku najbardziej tajemniczymi i niedostępnymi miejscami na Ziemi pozostawały obszary podbiegunowe. W pierwszej kolejności Biegun Północny a także tzw. Przejścia - północno-wschodnie i północno-zachodnie, czyli szlaki wodne łączące Atlantyk z Pacyfikiem ponad Azją i Ameryką. Tereny te kusiły rządy, admiralicje, odkrywców, naukowców, poszukiwaczy przygód ale także handlarzy, wielorybników i innych ludzi interesu. Próby zdobycia lub zbadania Arktyki fascynowały całe narody. Poglądy naukowe na jej temat były z dzisiejszego punktu widzenia zgoła fantastyczne. Wierzono m.in., że obszar wokół bieguna jest wolny od lodu i że można do niego dotrzeć statkiem. W pewnym sensie można, co udowodnili wiek później Amerykanie na atomowym okręcie podwodnym. Jednak XIX-wieczne wyprawy morskie nie miały z oczywistych przyczyn żadnych szans na sukces i przyniosły wiele ofiar. Z drugiej strony dostarczyły późniejszym pokoleniom wielu tajemniczych (jak ta o zaginięciu wyprawy okrętów „Terror” i „Erebus”) i heroicznych (jak ta, której dotyczy książka) historii. Po doświadczenia z ówczesnych wypraw arktycznych sięga się do tej pory, podczas rozważań na temat potencjalnych lotów na Marsa.

Sponsorem i współpomysłodawcą wyprawy George de Longa na pokładzie "Jeannette" był James Gordon Bennett, amerykański milioner, sportsman i właściciel czasopisma "Herald". Typ szalonego magnata, który zrewolucjonizował rolę i sposób działania prasy popularnej, bił sportowe rekordy, szastał pieniędzmi i potrafił wysikać się do fortepianu na balu nowojorskiej society. Wcześniej sponsorował wyprawę Stanleya do Afryki (tego od: "Dr Livingstone, I presume?") i pożądał historii równie poczytnej, tyle, że w arktycznych klimatach. Jego ambicje zbiegły się z dążeniami amerykańskiego społeczeństwa, które otrząsnęło się z traumy wojny domowej i wkroczyło na ścieżkę błyskawicznego rozwoju gospodarczego. Nowa potęga chciała odegrać znaczącą rolę w odkryciach geograficznych a skoro Świętym Graalem w tej dziedzinie pozostawał Biegun Północny to cel wydawał się oczywisty.

Wyprawa przebiegła nie tak jak zakładano, choć przygotowano ją niezwykle skrupulatnie. De Long zebrał załogę złożoną z 30 ludzi, w większości znakomitych specjalistów. Statek (w zasadzie amerykański okręt wojenny, aczkolwiek kupiony i wyekwipowany przez Bennetta ) był przygotowany najlepiej jak wówczas potrafiono. Wzmocniono jego konstrukcję i wypełniono zapasami. Na pokład załadowano najnowsze osiągnięcia nauki i techniki, łącznie z elektrycznymi lampami łukowymi dostarczonymi przez Edisona i telefonem Bella. Niestety samo założenie, na którym oparto pomysł wyprawy, było mylne i całość musiała skończyć się tak jak się skończyła. Nie chcę tu zdradzać zbyt wiele, sam nie przeczytałem nawet wpisu na Wiki przed lekturą, żeby nie psuć sobie zabawy. Książkę Sidesa czyta się trochę jak reportaż a trochę jak dobry dreszczowiec. Najpierw jest dużo o przygotowaniach, załodze, samym kapitanie i jego rodzinie, wielkim entuzjazmie dla wyprawy wśród Amerykanów. Całej społecznej, historycznej i naukowej otoczce przedsięwzięcia. Potem pojawiają się pierwsze problemy a na końcu jest lodowa groza i walka o przetrwanie, prawdziwa arktyczna epopeja. Poszczególne rozdziały otwierają wzruszające listy żony De Longa, pisane podczas jego wyprawy, teoretycznie adresowane do niego a tak faktycznie bez szans na dostarczenie i będące czymś w rodzaju terapii dla żyjącej w strachu i smutku samotnej kobiety.

Książka jest wymarzoną lekturą na zimowy wieczór gdy człowiek uświadamia sobie, że o "okropnych" warunkach jakie mamy za oknem członkowie ekspedycji De Longa mogli tylko pomarzyć. Swoją walkę o przeżycie toczyli w środowisku ekstremalnie nieprzyjaznym człowiekowi. Hampton Sides ma dobre pióro i potrafi opowiadać we wciągający sposób. Momentami miałem wrażenie, że sam maszeruje po lodzie u boku De Longa. Rebis wydał książkę porządnie i nie żąda za nią złodziejskiej ceny. Nic tylko brać i czytać. Groza, piękno i potęga Arktyki po prostu zniewalają a ludzka determinacja budzi podziw. Aż mi się przypomniały książki Centkiewiczów czytane w dzieciństwie. Do tych klimatów na pewno jeszcze kiedyś wrócę.

9/10

Pquelim2018-11-05 13:46:18




Fenomenalna literatura faktu. Wielka robota wykonana przez naukowcę-historyka, który przy okazji jest też niezwykle sprawnym, trzymającym w napięciu narratorem.
Przeczytane w dwa pociągi i półtorej popołudnia - mimo 450 stron, sporego formatu i niedużej czcionki. Porywająca książka o donkiszoterii wypraw polarnych, niezłomności i niewyobrażalnej wytrzymałości człowieka. Przy okazji również poszerzająca horyzonty wiedzy lekcja historii, polarnictwa i opowieść o odkrywaniu nieludzkiego świata przez ludzi. Kapitan De Long na długo pozostanie w mojej pamięci.
Chcę więcej.

9/10