Doktor Strange


Doktor Strange

Doctor Strange

Średnia ocena: 6.67

Peterpan2016-10-26 03:34:38



To już czternasty pełnometrażowy film z Marvel Cinematic Universe. Franczyza zmienia się powoli w Uroborosa, pożerającego własny ogon, czego ten film jest najlepszym przykładem. Hype na Strange nie był jednak chyba tak rozrośnięty jak np. na ostatniego Kapitana Amerykę, co w sumie wychodzi na dobre. Chociaż jest to zapowiadane wejście MCU w magię/mistykę nie mogę pozbyć się wrażenia że gdzieś to już widziałem. Uczucie to jest bardzo podobne do tego, jakie miałem po ostatnich Gwiezdnych Wojnach - zmieniono nieco szczegóły, ale w gruncie rzeczy ten film jest bardzo podobny do pierwszego w serii. Czym więc jest ten film poza straconą szansą polskiego dystrybutora na fantastyczny tytuł "Doktor Dziwago"?
Skojarzenia z Iron Manem nasuwają się wręcz same. Poczynając od bohatera - ten sam tym egoistycznego palanta, który jest wprawdzie świetny w tym co robi, ale jednocześnie uważa się przez to za najlepszego ze wszystkim. Stephan Strange to Tony Stark, tylko niestety mniej charyzmatyczny, ze słabszymi sucharami. Tak samo pomiata swoimi minionami, wysławia się w podobny sposób. Chociaż będący sam z siebie superbohaterem człowiek-wydra jakim jest jest Benedict Cumberbatch ewidentnie stara się dodać trochę od siebie, to jednak schematyczny scenariusz mu to uniemożliwia.
Film cierpi na to samo schorzenie co wszystkie filmy MCU - słabych, niewyrazistych superłotrów. DC przy wszystkich problemach w swoich filmach radzi sobie, moim zdaniem z tym lepiej. Może ma lepszy materiał wyjściowy? W każdym razie kreacja Madsa Mikkelsenen nic nie zmieniła w temacie - wróg jest płaski, jednowymiarowy i zupełnie nie budzi strachu.
Film jako całość jest bardzo solidny rzemieślniczo - w końcu po wyprodukowaniu trzynastu już filmów trudno, aby było inaczej. Film ma swój schemat, tempo, jest widowiskowy tam gdzie ma być widowiskowy (chociaż pewnie gdybym poszedł na seans 3D, to bym zwymiotował). Nie ma jednak w sobie nic nowego, niczego co by mogło przekonać kogoś, kto MCU nie trawi, aby dać jeszcze jedną szansę. Jednak dzięki temu świat jest spójny.
Nie chcę, aby z mojej opinii wynikało, że moim zdaniem Doktor Stange jest zły. Bo nie jest. Jest perfekcyjnie opracowanym produktem, na którym dobrze się bawiłem. Idealnym pod gusta większości osób, z dającymi się lubić bohaterami. Tyle, że to już wszystko było i to nie jeden raz w ciągu ostatnich 9 lat jakie minęło od pierwszego Iron Mana.
W kontekście tego filmu warto się zastanowić dokąd zmierza Marvel. Po tylu filmach, tylu bohaterach uniwersum zaczyna coraz bardziej przypominać występy teatrzyku kukiełkowego. Zdaje sobie sprawę, że są to filmy na podstawie komiksu i wcale nie spodziewam się pogłębionych psychologicznie postaci z tragicznymi wyborami. Ale w tym momencie takich płaskich postacie robi się za dużo. Świat zaczyna pachnieć wtórnością. Owszem były filmy bardziej odstające od schematu - Strażnicy Galaktyki czy Antman, ale coraz bardziej widać, że Marvel nie ma najmniejszego zamiaru budować historii, a robić jedynie skok na kasę. Nie żeby chęć zarobku to coś złego, jednak opowieść ma to do siebie, że powinna się kiedyś kończyć, a tutaj moim zdaniem coraz bardziej widać, że filmy mające być kulminacją (Avegners) danej fazy, nie kończą niczego. Wydaje mi się, że Marvel zbliża się do punktu krytycznego, po którym wtórności nie będzie dało się zasłonić plejadą superbohaterów. Jeszcze nie doszedł do tego momentu, ale zdaje się być już na krawędzi.
Jednak wracając do filmu - na pewno można go obejrzeć, bez strachu o wydane pieniądze. Jest to wycieczka do lunaparku, o minimalnie innej tematyce niż ten znany. To jednak wciąż lunapark. Rollercoaster może się różnić zakrętami, atrakcje mogą być innego koloru, ale to wciąż ten sam park który znamy i lubimy lub nie. Jak ktoś lubi ostatnie filmy z serii Harry'ego Pottera oraz uniwersum Marvela będzie wniebowzięty. Reszta będzie jednak "tylko" zadowolona. Dla MCU to moim zdaniem ostatni dzwonek przed zbliżającą się katastrofą.
Ale i tak nie mogę się doczekać pyskówki Strange-Stark

6/10

SithFrog2016-10-31 14:07:29


- Nie mogę odżałować, że propozycja spolszczenia tytułu, która pojawiła się w sieci (patrz wyżej) nie przeszła. To byłby pierwszy raz, gdzie ludzie zamiast protestować tylko by przyklasnęli. Ja na pewno. Odchodząc jednak od dywagacji: przy okazji Ant-mana pisałem, że ludzie z Marvela są jak król Midas. Zamieniają w złoto wszystko, czego dotkną. Już człowiek mrówka wydawał mi się nie do zrobienia na ekranie, a magik, który robi cuda-wianki, podróżuje po wymiarach i lata? Nauczony jednak doświadczeniem poszedłem na film bez uprzedzeń i po raz kolejny bawiłem się świetnie.

Komiksu nie znałem poza nazwą więc i historia jest dla mnie nowa. Tony Stark... yyy... tzn. Stephen Strange to genialny neurochirurg, arogant i buc. Wybiera sobie, niczym Dr House, tylko interesujące przypadki, a naprawianie ludzkich ciał traktuje bardziej jako wyzwanie niż misję. Wypadek samochodowy, w którym jego ręce zostają zmasakrowane przekreśla dalszą karierę. Dziwago próbując wszystkiego, żeby przywrócić dłoniom dawną sprawność ląduje w Nepalu gdzie pod okiem Starożytnej (Tilda Swinton) odkrywa, że to co do tej pory wiedział o sobie i o świecie to ledwie okruszek dużo większej całości. Zanim osiągnie mistrzostwo w arkanach magii musi pokonać pewnego fanatyka i siły ciemności, które za nim stoją. Ziew.

Nie spodziewałem się, że magia tak dobrze wpasuje się w - i tak już pokręcony - świat MCU. Duża w tym zasługa scenariusza i reżyserii. Postawiono na humor i człowiek zamiast rozkminiać te wszystkie wymiary, czary i mary, po prostu siedzi i dobrze się bawi. Wiele razy śmiałem się w głos. Żarty są trafione, niewymuszone i bazują w dużej mierze na relacjach między postaciami. A te odegrane są mistrzowsko.

Tilda Swinton po raz kolejny pokazuje, że nie ma dla niej roli ani takiego gatunku filmowego, w którym nie da sobie rady. Ba, powiedziałbym nawet, że takiego w którym nie przyćmi wszystkich innych na ekranie. Benedict Cumberbatch jako Strange wypada świetnie, ale na początku był dla mnie, jak już niby przypadkiem wspomniałem, zbyt "tonystarkowy". Ciekaw jestem co będzie się działo w dalszych częściach, szczególnie w Infinity war. Jak to wszystko zadziała jeśli dostaniemy w jednym filmie dwie, tak podobne do siebie postaci.

Mads Mikkelsen gra czarny charakter i niestety jak to u Marvela - można o nim powiedzieć jedynie to, że jest. Kolejny bezpłciowy, nijaki złoczyńca, który jest tylko pretekstem do tego, żeby protagonista mógł się wykazać. Postać płaska jak stół bilardowy. Jak już narzekam to dorzucę jeszcze dwie łyżki dziegciu. Pierwsza to tempo akcji. Najpierw dość długo obserwujemy jak Strange szuka dla siebie pomocy po wypadku, a potem mija dziesięć minut i już jest mistrzem w nowym fachu. Pozytyw jest chociaż taki, że ostateczną bitwę doktor Dziwago rozstrzyga sztuczką, a nie nie-wiadomo-skąd-wziętą potęgą. Druga łyżka to znów specjalność Marvela - dlaczego bohater zawsze musi ratować ludzkość? Nie może kobiety, którą kocha? Kota? Psa? Chomika? Szpitala dla weteranów? W przypadku Strange'a to może trochę trywialne, no ale niechże by ratował inny wymiar, albo sam siebie. No cokolwiek, a nie w kółko to samo. Żeby nie kończyć akapitu marudzeniem: efekty specjalne wypadają super, zaginające się wymiary w Nowym Yorku to najlepsze sceny tego typu od Incepcji.

Marvel do spółki z Disneyem to naprawdę midasowy kombajn. Tak jak DC potrafi zarżnąć nawet najbardziej ikoniczne postaci (Joker, Superman, Batman), tak Marvel nawet z takich (nomen omen) dziwaków jak Strange jest w stanie zrobić lekki, zabawny film rozrywkowy, który ma się ochotę obejrzeć więcej niż raz. I czekać na kolejne.

7/10

Jutsimitsu2016-11-02 23:51:55


- Najlepszy film Marvela od dawna. Wiele rzeczy powinienem wymienić, które się składają na całość. Jednak z głównych: ciekawe podejście do mocno przegiętego tematu, dobrze dobrane tempo i mniejszy nacisk na totalną rozpierduchę. Jest to fajna odskocznia od młócki z Avengersów, na dodatek w świetnie dobranym 3d. Prawda? Jakież to nietypowe, żeby zrobić dobry film 3d bez ciągłej walki! Brawo Marvel, może się w końcu nauczycie. Z drugiej strony trochę scen było nadzwyczaj obrazowych jak na ich filmy, co też jest bardzo na plus.

W skrócie film jest bardzo dobry, z pewnością obejrzę jeszcze raz. Warto iść do kina, przynajmniej na 2d, jednak w 3d IMAX robi spore wrażenie.

8/10

Pquelim2017-01-31 12:02:33



Zieeeewww... Jeden z dwóch filmów, na których zasnąłem w kinie. Marvelovskie spaghetti zdecydowanie mi się przejadło.

5/10

LoboFC2017-02-15 00:39:28



Nie wiem. Czegoś zabrakło. Może zabrakło IMAXa, może czegoś w fabule, może w scenariuszu, może w bohaterach.
Wszystko fajnie, ale film nie jest kompletny.

7/10

Crowley2017-04-26 02:46:47




Podobało mi się. Oprócz tego, że za dużo kung-fu, oglądało się to bardzo dobrze. Jak na origin story przystało, przez dłuższy czas nie ma bezmyślnej nawalanki, mamy dobrze nakreślone postacie. Mamy sensowną fabułę, ba, nawet plan czarnego charakteru nosi znamiona logiki. Oczywiście swoje robi świetna obsada i kompletnie nie przeszkadza tu, że Starożytny jest kobietą, a Karl Amadeus Mordo z Transylwanii jest murzynem. Super, że Rachel McAdams dostała rolę Night Nurse, mam nadzieję, że pojawi się w innych filmach. No i oczywiście Cumberbatch, który jest do roli Strange'a wręcz idealny.
W zasadzie wszystko w tym filmie gra jak powinno. Jest efektowny, ale nie efekciarski, jest dobrze zagrany, ma fabułę, ma bohaterów, jest w nim dużo humoru. Jako odmóżdżacz daje radę i pokazuje, jak daleko za Marvelem jest DC, jeśli chodzi o ekranizacje komiksów.

7/10