Isaac Asimov - Koniec wieczności


Isaac Asimov - Koniec wieczności

Średnia ocena: 7

Voo2016-09-23 23:59:30




Polecana na naszym forum i w końcu przeze mnie przeczytana. Według dzisiejszych standardów to raczej długa nowela, do zaliczenia w dwa wieczory. Bardzo praktyczne dla kogoś, kto nie ma ochoty na kilkusetstronicową kobyłę. Teraz w zasadzie każda powieść, nie tylko SF, musi mieć aparycję cegły, a kiedyś po prostu pisarze SF pisali dziesiątki powieści i opowiadań. Wracając jednak do "Końca wieczności" - jest to książka oparta na ciekawym pomyśle, bardzo oszczędna w opisach miejsc za to pełna dialogów pomiędzy zaledwie kilkoma występującymi tu postaciami. Główny bohater, niejaki Andrew Harlan, jest Technikiem pracującym dla Wieczności, organizacji funkcjonującej równolegle do naszej rzeczywistości i dokonującej w niej korekt istotnych z takiego czy innego powodu. Technicy i inni tzw. Wiecznościowcy podróżują w czasie pomiędzy nieprawdopodobnie odległymi Stuleciami, dokonując w nich zmian - możliwie jak najmniejszych ale przynoszących pożądany efekt. Może to być np. niedopuszczenie do wybuchu wojny albo zapobiegnięcie katastrofie. Oczywiście nawet najdrobniejsza zmiana wywołuje kolejne zmiany, tak więc "poprawianie" rzeczywistości to często po prostu decydowanie o czyimś losie a nawet istnieniu lub nieistnieniu. Wiecznościowcy etosem i zwyczajami przypominają jakiś zakon o dość surowej regule, mają przekonanie o doniosłości swojej pracy i są raczej antypatyczni, z głównym bohaterem włącznie. Nasz Technik w pewnym momencie i ku swemu własnemu zaskoczeniu zakochuje się na zabój w kobiecie spoza Wieczności, jednocześnie wpadając też na trop tajemnicy skrywającej okoliczności powstania samej organizacji. Więcej nie chcę zdradzać, nie ma tu wielu wątków i tak naprawdę dwa-trzy słowa za dużo mogą zrujnować lekturę (co w moim przypadku udało się po części wydawcy - nie czytajcie streszczenia książki na skrzydełku okładki). Historia wciąga i momentami zmusza do zastanowienia a także pewnej uwagi (achtung - podróże w czasie i paradoksy z tym związane!), choć przy lekturze warto pamiętać, że książka powstała 61 lat temu (!). Niekoniecznie dlatego, że to ramota, bo tak nie jest ale jednak warto pamiętać, że napisano ją trzy dziesięciolecia przed wejściem na ekrany „Powrotu do przyszłości”. Może nie podzielam do końca zachwytów nad powieścią Asimova, podobała mi się ale nie byłem nią ani wstrząśnięty ani zmieszany. Lubię gdy pisarz puszcza wodze fantazji i daje nam poczuć inność odwiedzanych miejsc, czy jak w tym wypadku – czasów. Asimov się o to nie pokusił. Z drugiej strony ta pisarska oszczędność przyczyniła się do tego, że książka się nie zestarzała, tak jakby mogła się zestarzeć, gdyby była pełna blasterów i statków kosmicznych o wrzecionowatych kształtach. Być może tak to już jest z tą starą fantastyką, że nawet rzeczy dużego kalibru nie muszą na wszystkich robić takiego wrażenia jak w czasach gdy powstały. Mimo wszystko warto ją znać, jak każdą klasykę.

7/10