Nice Guys. Równi goście


Nice Guys. Równi goście

The Nice Guys

Średnia ocena: 7.75

SithFrog2016-05-22 11:33:16


- Na dzień dobry plaskacz dla polskiego dystrybutora. Można było zostawić tytuł oryginalny. Można było przetłumaczyć jako Równi goście (bardzo fajne tłumaczenie!), ale po kiego grzyba? Dawać w polskim tytule i to i to? Gdzie tu sens? Nawet nieszczęsny, nadchodzący Łotr jeden nazywa się Łotr jeden, a nie "Rouge One. Łotr jeden". Ble. No, ale skoro mamy to za sobą - koniec narzekania. Dosłownie. Czego bowiem można się spodziewać jak idziesz na film autorstwa Shane'a Blacka? Dla przypomnienia: gość napisał scenariusz Zabójczej broni, Ostatniego skauta (najlepsze teksty w filmie sensacyjnym ever!) i Kiss kiss bang bang (tu także reżyserował). Najnowsza komedia sensacyjna to połączenie wspomnianych tytułów i jeszcze coś więcej. Czy muszę coś jeszcze pisać?

Holland March to prywatny detektyw. Pierdoła, cwaniaczek i oszust żerujący na naiwności starszych pań. Prywatnie wdowiec samotnie wychowujący pyskatą nastolatkę. Jackson Healy to kastet do wynajęcia. Nie ma wielkich życiowych ambicji, kasuje ludzi za obijanie facjaty innym ludziom. Jest silny, twardy i zdecydowany. Dziewczyna, której szuka ten pierwszy wynajmuje tego drugiego, żeby pozbyć się problemu. Tak panowie się spotykają i - jak to bywa w tego typu produkcjach - sprawa okaże się mieć drugie dno, a Holland i Jackson muszą współpracować, żeby zrozumieć co się tak naprawdę dzieje zanim ktoś skróci ich o głowę.

Fabuła jest tak naprawdę mniej ważna, bo cały film stoi na fundamencie zbudowanym przez Ryana Goslinga i Russela Crowe'a. Takiej chemii na ekranie między postaciami nie było od czasów takich klasyków jak Zabójcza broń właśnie. Obaj są po prostu niesamowici i na zasadzie przyciągających się przeciwieństw dosłownie każda scena z ich udziałem rozkłada na łopatki. Mógłbym z automatu, zaraz po seansie, obejrzeć dwa kolejne filmy z udziałem tej dwójki. Perfekcja. Jak już chwalę aktorów to wielkie brawa należą się Angourie Rice. Ekranowa córka Goslinga to najlepszy dziecięcy występ od nie pamiętam kiedy. Jest naturalna i wiarygodna, kompletnie uciekła od znanego motywu "młodziutki aktor, widać, że się stara i przesadnie egzaltuje". Dla osoby odpowiedzialnej za casting - piątka z plusem.

Na to wszystko nakłada się niesamowity i wiarygodny obraz lat 70tych XX wieku. Disco, kolory, wydziwiane marynarki i niesamowite amerykańskie samochody z tamtej epoki. Cud, miód i malina. W filmowym kinie, jakby się nic nie zmieniło do dziś, sequele - na ekranie widać reklamę Szczęk 2. Klimat jest świetny, a na to wszystko nakłada się jeszcze nastrój rodem z Kiss kiss bang bang. Jest zabawnie, ale kilka razy historia potrafi zaskoczyć brutalnym i mrocznym epizodem. Uśmiech kilkukrotnie zastygł mi na ustach kiedy reżyser gwałtownie zmienił ton.

Jeśli miałbym na siłę szukać wad to napisałbym, że spisek, który tropią bohaterowie mimo, że prosty to przedstawiony jest w przesadnie skomplikowany sposób, ale to tyle. Poza tym to powiew świeżości w kinie napakowanym remake'ami, sequelami, prequelami i rebootami. Fantastyczna, ciut mroczna komedia sensacyjna z rewelacyjnymi kreacjami i świetnym humorem. Jeśli komuś podobali się Agenci (2 guns) to Równi goście są pozycją o klasę albo dwie lepszą. Pozycją obowiązkową!

9/10

Pquelim2016-06-01 16:25:07



Pełzający powrót do uwielbianych w latach '90 "bro movies" jest o tyle dobrą wiadomością, że dotychczas realizowane produkcje raczej nie rozczarowują (MiB 3, Bad Boys 2), lub wręcz pozytywnie zaskakują (2 guns). W przypadku nowego filmu z Ryanem Gosslingiem i Russelem Crowe'em możemy mówić raczej o tej drugiej opcji. Film może i nie jest przepełniony akcją, a bohaterowie nie szorują jajami po płytach chodnikowych, co można odczytywać jako znaki czasów, ale jako całość prezentuje się znakomicie. Przede wszystkim - jest bardzo zgrabny. Wszystko na miejscu, wszystko pasuje i nawet pomimo przelatującej przez głowę fabuły (tydzień po seansie nie pamiętam w ogóle o czym to było), pozostawia przyjemny posmak i garść pozytywnych wrażeń. Nie podobał mi się tak bardzo, jak fenomenalnie zabawny "2 guns" z Denzelem i Whalbergiem, ale jest to podobny poziom wykonania.

7/10

Crowley2016-09-02 00:10:14




To jeden z niewielu tytułów, które przerosły w ostatecznej wersji swoje znakomite trailery. Bałem się, że wszystko śmieszne było w zwiastunach i film będzie raczej poważną, stylizowaną na retro historią kryminalną. Tymczasem autorzy zaserwowali jazdę bez trzymanki, która często zbliża się poziomem humoru do komedii Zuckerów. I bardzo dobrze! Dawno nie widziałem tak bezpretensjonalnego filmu nastawionego na nieskrępowaną rozrywkę i powodowanie niepohamowanego rechotu. Co ciekawe historia jest dużo ciekawsza i bardziej skomplikowana, niż zapowiadały trailery.
Oczywiście sukces film zawdzięcza w dużej mierze parze głównych bohaterów. Crowe i Gosling to duet na miarę Glovera i Gibsona z Zabójczej broni. Mają świetnie napisane teksty, postacie z tłem i swoimi motywacjami, które w dodatku zachowują się przekomicznie. Naprawdę czapki z głów, za scenariusz, bo widać, że ktoś to przemyślał a potem nakręcił jak trzeba. Ciężko się do czegokolwiek przyczepić. Jeśli tęsknicie za komediami sensacyjnymi z prawdziwego zdarzenia, to jest film dla was.

8/10

Voo2017-02-12 17:49:35




Tutaj jest to, czego mi zabrakło w "Agentach" - niewymuszony humor, dystans do odgrywanych postaci, luz i inteligentne, zabawne dialogi zamiast zaschniętych grypsów rodem z lat 80-tych i festiwalu testosteronu. Oczywiście "Równi goście" to bardziej komediowy film, nie do końca dający się porównywać ale moim zdaniem duet Crowe - Gosling wypadł bez porównania lepiej od gwiazd "Agentów". Do tego tutaj mamy ładne dziewczyny, lata 70-te (stroje, muzyka, samochody) i sprytnego dzieciaka jako dodatkowy element rozczulająco-komediowy. Mimo wszystko, szczerze pisząc, jestem trochę rozczarowany. Fabuła niby jest pokręcona i obiecuje nie wiadomo co a główna intryga okazuje się ostatecznie mało zaskakująca i jakaś taka ...absurdalna. Kim Basinger jest ozdobnikiem, bo wygląda jakby nie chciało się jej grać albo nie mogła nadać postaci więcej życia z powodu graniczeń spowodowanych przez operacje plastyczne ("sorry, nie otworzę szerzej ust bo mi pękną"). Zabrakło mi też jakiegoś fajnego "głównego przeciwnika" bo zabójca z dziwną grzywką pojawia się za późno i jest zbyt groteskowy. Film cierpi na jakieś niedookreślenie, jest taki fajny na poziomie 3/4 i strasznie mi coś przypominał. Poszukałem w głowie i googlach i trach - "Kiss Kiss Bang Bang". Potem sprawdzam - ten sam reżyser i scenarzysta, o czym wcześniej nie wiedziałem. Serio! Czyli koleś od 10 lat pozostaje charakterystyczny i rozpoznawalny i troche knoci fajnie pomyślane filmy. Ale tak sobie marudzę choć przecież bawiłem się nieźle. Po prostu mam wrażenie, że można było to wszystko zrobić jeszcze lepiej.

7/10