Marsjanin


Marsjanin

The Martian

Średnia ocena: 7.5

SithFrog2015-10-03 22:11:15


- Ridley Scott ostatnimi czasy trochę wg mnie dołował. Facet odpowiedzialny za Obcego, Gladiatora czy Blade runnera dał nam ostatnio takie kasztany jak Robin Hood czy Prometeusz. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że gość wraca do formy. Bierze na warsztat (moim zdaniem - nie tak znów fantastyczny) bestseller i robi z niego lekkie kino s-f o klasę lub dwie lepsze od literackiego pierwowzoru.

Kto nie czytał książki ten musi wiedzieć jedynie, że Mark Watney to astronauta, który w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności zostaje sam na Marsie i musi wymyślić: jak nie umrzeć z głodu, jak nie zwariować i jak dać znać, że żyje na ziemię. Cast away lub Robinson Crusoe w kosmosie. Proste jak drut. Fabuła książki oddana jest całkiem wiernie. Wszystkie cięcia spowodowane specyfiką kina są absolutnie uzasadnione i nie miałem poczucia, że coś ważnego pominięto. Co więcej, Scott moim skromnym zdaniem lepiej rozłożył akcenty dramatyczne i komediowe. Z jednej strony mamy naprawdę lekki film, bez dramaturgii Grawitacji i bez sztucznego, tandetnego nadęcia w Interstellar. Z drugiej - kiedy widz ma czuć, że jest źle - czuje, że jest źle. Na to narzekałem w przypadku powieści, Ridley wyważył to dużo, dużo lepiej. Dodatkowy plus za to, że pod koniec seansu jest epilog, którego zdecydowanie zabrakło w pierwowzorze.

Już przy Prometeuszu chwaliłem reżysera za audiowizualne doznania. Marsjanin na tym polu także wypada świetnie. Krajobrazy Marsa, wnętrza huba, łazik (ewidentnie zapożyczony z Prometeusza - czemu nie!) czy sceny w kosmosie - wszystko nakręcone efektownie i widowiskowo. Tu jednak wrzucam małym kamyczek do ogródka. Efekty specjalne mnie nie powaliły. Ba, nawet trochę raziły. Najwyraźniej większość 108-milionowego budżetu poszła na gaże gwiazdorskiej obsady. Mars sprawia wrażenie planety z grawitacją równą ziemskiej. Sceny w kosmosie nie umywają się do tych od konkurencji. Nawet kosmonauci w stanie nieważkości poruszali się tak sztucznie i niemrawo jak w produkcji z czasów dawno minionych w kinie. Nawet burza piaskowa na początku wyglądała słabo. Miałem silne poczucie, że to wszystko kręcono w greenboxie i potem pył i kamienie dołożono komputerowo. To jest czepialstwo, ale jednak na tle wymienionych wcześniej filmów - pod tym kątem niemal doskonałych (Grawitacja, Interstellar) - to jest bolączka.

Pisałem o olbrzymiej kasie na gaże. Cóż, ciężko płacić grosze, jak się bierze nazwiska typu Damon, Chastain, Peña, Wiig, Daniels, Mara, Ejiofor czy Bean. Wszyscy wypadli świetnie. Uwagi mogę mieć tylko do dwóch osób, ale to raczej kwestia castingu. Po prostu do pierwowzoru i moich własnych wyobrażeń nie pasuje ani zbyt ckliwa Jessica Chastain jako komandor Lewis ani misiowaty Michael Peña jako as amerykańskich sił powietrznych. Z drugiej strony na osobne słowa zasługują Matt Damon i Jeff Daniels. Pierwszy, mimo moich obaw, jest rewelacyjnym Markiem Watney'em. Nie wyobrażam sobie, że można to było zagrać lepiej. Drugi niespodziewanie przysłonił swoją postacią wszystkich innych bohaterów NASA na ziemi. Chapeau bas.

Do kina szedłem z mieszanymi uczuciami. Bardzo chciałem, żeby się udało, ale bardzo bałem się albo filmu głupkowatego albo drugiego nadętego Interstellar. Ridley Scott po raz kolejny pokazał jednak, że zna się na rzeczy i odwalił tu kawał dobrej roboty. Marsjanin to emocjonujące kino s-f w starym, przygodowym stylu. Zdecydowanie polecam.

P.S. Niby seans się zaczyna, ciemno na sali, krajobraz marsjański i nagle zza kadru tekst Marka Watney'a mówiony głosem... Jacka Rozenka. Zamurowało mnie i już chciałem wybiec z sali krzycząc jak Vader. Uff... reklama audiobooka. Dubbing filmów, brrrrrrr.

P.P.S. Będę szczerze zdziwiony jeśli Honest Trailer do Marsjanina nie będzie potężnie nawiązywał do epizodu Damona w Interstellar

8/10

Cherryy2015-10-11 19:17:57




Cieszy mnie każdy film sf, który nie robi ze mnie kretyna, albo robi to w taki sposób, że o tym nie wiem. Wszystko tutaj wygląda na naukowo poparte, a to, co stanowi dla nas barierę - bardzo dobrze przemilczane. Nie ma bohaterskich czynów, jest zwykła walka o przetrwanie człowieka z iq wyższym od przeciętnej. Do tego świetnie, bardzo realistycznie (tzn. sprawiający takie wrażenie) przedstawiony Mars.

Poszczególne postacie nie zachowują się jak idioci (oprócz tego studencika, który wpadł na "genialny" pomysł, który zdawał się oczywistością od początku), nie ma bieli i czerni, są postacie, które ciężko ocenić, ale jednak większość bohaterów pomimo wszystko wydała się papierowa. Nie było tu dłużyzn, ale też zabrakło momentów, w których poszczególnym aktorom nadano by jakiś charakter. Sean Bean też jakiś niewyraźny, a po komentarzach i ocenach spodziewałem się dobrej roli.

W każdym razie - nie jest źle, jest nawet bardzo dobrze. Szkoda, że finał jest trochę mało wiarygodny i że część postaci jest tylko po to, żeby wprowadzić wątek humorystyczny i to w zbyt karykaturalnym stylu.

7/10

Crowley2015-11-03 00:36:19




Szedłem z obawami, czy film dorówna bardzo fajnej książce. Na szczęście udało się, a Marsjanin to moim zdaniem jedna z najbardziej udanych adaptacji powieści, jaką widziałem. Wszystko zagrało jak trzeba: aktorzy świetnie dobrani i z dobrze napisanymi rolami; historia skrócona w odpowiednich miejscach, przez co nie ma się wrażenia, że wycięto coś istotnego (a wycięto sporo z drugiej części książki); dobrze poprowadzona fabuła, trzyma w napięciu - gdybym nie znał książki, byłbym bardzo zadowolony; wizualnie i technicznie to jest poziom Ridley Scott - w zasadzie niewiele więcej da się zrobić. No to jest po prostu znakomity, rozrywkowy film. Robinson Crusoe w kosmosie, plejada hollywoodzkich gwiazd, poprawna realizacja, traktowanie widza jako partnera i świadomego odbiorcę, a nie muppeta z biletem. Gdyby tylko nie skopali zakończenia, które wyszło strasznie holyłudzko, dałbym jeszcze oczko więcej. Ale i tak po Mad Maxie to jak na razie najlepszy film tego roku.

8/10

michal.29072015-12-24 14:58:13




Reżyseria: Ridley Scott

Fabuła raczej znana: osamotniony rozbitek usiłuje przeżyć na Marsie i powrócić do domu. Powieść Andy'ego Weira też znamy, więc w tej recenzji skupię się głównie nad jakością adaptacji, a jest ona wysoka. O ile Scott wkurwia mnie jako człowiek (chodzi o Aliena i torpedowanie wizji Blomkampa- patrz filmweb ). o tyle reżyserem wciąż jest świetnym i właśnie udowodnił, że genialny 'American gangster' to nie było jego ostatnie słowo.

Fabuła książki jest of kors skrótowa. Spory jak na hit kinowy czas 140 min filmu i tak musiał nieco pominąć. Mi zabrakło najbardziej wypadku Łazika. Relacje między członkami załogi też są poszatkowane, ale Scott zawarł to, co najważniejsze- ich ducha lojalności. Gdzie mógł, tam ciął (vide: ukrócony uroczy wątek romantyczny między Beckiem, a Johanssen), gdzie mógł tam dramatyzował (vide: smutne refleksje samotnego Marka). Książka nic nie mówi, że dziennik Marka był w wersji video. Scott tak zrobił i zyskał dzięki temu sporo filmowych emocji.

Aktorzy. Damon to idealny wybór. Pena jako Rick to wybór wprost genialny (inaczej bym go sobie nie wyobraził ). Chastain zawarła całą paletę emocji Lewis. Wigg i K.Mara nie miały wiele do zagrania. Nie spodobał mi się Bean. Mitch u Weira nie był tak nieśmiały i wycofany Spojler: Bean przeżył Zabrakło mi nieco sceny kłótni między Teddym, Mitchem i Annie. Hennie coś tam dostał i dał się rozpoznać. Stan- tak jak Mara- nie miał nic do zagrania i nie wiem po co w ogóle go zatrudnili. Wong robi za niepotrzebny akcent humorystyczny, Davis jest tłem, Danniels na plus. Świetnie wygląda w garniturze

Ktoś został? Glover jako Rich i tego wątku mi żal. Rich to był mój ulubieniec z książki. Wycofany nerd, który po godzinach rozpracowywał misję ratunkową stał się w filmie naukowcem- ekscentrykiem. A zamiast być wkurzającym stał się showmanem. To nie była dobra zmiana

Z kolejną zmianą mam problem. Kto czytał ten zdziwi się Vincentem Kapoorem. Przeciez Kapoor miał na imię Venkaat (sorry za błędy w pisowni, znam tylko audiobooka ). Zmiana imienia sprawiła, że nominalnego Hindusa mógł zagrać czarny. Cyniczne? Strasznie! Na szczęście twórców usprawiedliwia genialny- najlepszy z całej obsady - Ejiofor. Polityczna poprawność to jest coś, co dla taj roli mogę znieść. Btw to jest jakaś nowa moda, by autor książki nie zdradzał rasy bohatera. Spotkałem się z tym nie pierwszy raz.

Strona techniczna filmu to ekstraklasa, w której maczał palcę Nasz Dariusz Wolski. Sprawdziłem jego filmografię. Robi sporo hitów, ale ma brzydki zwyczaj robienia świetnych zdjęć w kiepskich blockbusterach. W przypadku 'Marsjanina' i on i reszta spisali się znakomicie, więc może złapie pierwszą nomkę do Oscara. Szansę na to ma też Gregson- Williams za muzykę, Ta oryginalna jest na 7/10, ale może akademia weźmie pod uwagę disco No i kapitalnę- przeniesioną z książki- scenę z płytą Abby

Jakby nie nowy Mad Max byłoby best saj faj. A tak został srebrny medal.

8/10

Pquelim2016-01-08 10:13:34



Ridley Scott wreszcie kręci w miarę udany film. Chociaz trudno powiedzieć ile w tym zasługi samego reżysera, ile zwykłego prawa serii, a ile całkiem ciekawej i gotowej już historii, którą wykorzystał. Marsjanin jest bardzo naiwnym i banalnym w sumie filmem nawiązującym stylem do produkcji opiewających batalie dzielnych Amerykanów o podbój przestrzeni kosmicznej, które znamy jeszcze z ubiegłego wieku. W oczy rzuca się bardzo dobra rola Matta Damona, którego ironiczne podejście do swojej sytuacji i celne, dowcipne komentarze zyskują sympatię widza - trudno jest temu botanikowi nie kibicować. Reszta również na poziomie - w ziemskiej ekipie dobrze prezentuje się Jeff Daniels, a kosmiczna załoga naukowców to przede wszystkim dobrze oddane relacje międzyludzkie i piękna Kate Mara. Szkoda tylko, ze mimo konwencji luźnego fantazjowania o Marsie, scenariusz nie uniknął całkiem oklepanych głupot, takich jak pomoc Chińczyków, czy wielokrotnie przerabiane i mało zajmujące budowanie napięcia za sprawą sentymentalnych rozmów przeplatanych tragicznymi wypadkami, których widz spodziewa się od początku. Nie do końca zrozumiała jest również dyskusja na temat informowania załogi - tym bardziej, że w kontekście całej historii zaangażowanie powracającej misji w ratunek dla bohatera zdaje się kompletnie oczywiste od samego początku. Niemniej, całość trzyma się jako takiej kupy i podczas seansu sprawia przyjemność. Idealny film do obiadu, lub na popołudniowe, rodzinne emocjonowanie się kosmicznymi głupotami.

6/10

Voo2017-02-11 00:53:00




Fajny, pozytywny w wymowie, dobrze zrealizowany film fantastyczno-przygodowy. Postać Watneya, kosmicznego wańki-wstańki zyskała w stosunku do literackiego pierwowzoru dzięki Mattowi Damonowi, który nadał bohaterowi prawdziwie ludzkie cechy i reakcje. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że to wszystko bez sensu, że w tym samym czasie umarłoby milion dzieci w Somali, że Ameryka się pompuje i takie tam marudzenie. Ja powiem, że jak ktoś chce obejrzeć z rodziną film SF, który nie będzie straszył potworami ani wypalał mózgu głupotą fabuły, tylko pokaże prostą, budującą historię a do tego będzie odpowiednio dramatyczny gdy trzeba a momentami rozśmieszy widza, to "Marsjanin" jest jak znalazł.

8/10