Wojciech Cejrowski - Wyspa na prerii


Wojciech Cejrowski - Wyspa na prerii

Średnia ocena: 8

Voo2015-07-12 12:31:48




Od razu wyjaśniam, że Cejrowskiego jako podróżnika i gawędziarza uwielbiam, kropka. Jako człowieka, który dzięki pasji odniósł wielki życiowy sukces, zdobył sławę i kasę - podziwiam. Niektóre z jego poglądów jeżą mi włosy na głowie ale traktuje to jako element niezbędnej dla kogoś takiego jak on oryginalności. Piszę to wszystko być może nie jestem do końca obiektywny oceniając jego najnowszą książkę, według niektórych "nudną" i "słabszą niż poprzednie". Jest może trochę inna, napisana z punktu widzenia ulokowanego na ganku domu stojącego gdzieś na odludziu w Arizonie, ewentualnie z punktu widzenia jakie ma człowiek siedzący za barem gdzieś na odludziu w Arizonie lub w ostateczności odwiedzający mechanika gdzieś na odludziu w Arizonie. Na pewno nie jest to typowa literatura podróżnicza. Właściwie to literatura wręcz "stacjonarna". Dużo tu obserwacji, informacji o życiu na prerii i generalnie na amerykańskim wciąż nieco dzikim Zachodzie. Sporo także filozofowania o życiu "tam" ale też i "tu", bo przecież wszystko co "tam" pozostaje w wielkim kontraście z naszymi codziennymi doświadczeniami. "Wyspa..." bardzo fajnie koresponduje z książkami Wałkuskiego, wszystkie warto przeczytać, żeby mieć właściwy ogląd całości. Wałkuski zafascynowany wielkimi miastami, nowoczesnością, postępowością opisujący swoje życie w wielkim mieście na wschodnim wybrzeżu. Cejrowski mieszkający na przysłowiowym końcu świata a właściwie kilkanaście mil za nim, w miejscu gdzie wciąż dostaje się w zęby jeśli na potańcówce poprosi się do tańca dziewczynę bez zgody jej brata. Część spostrzeżeń i wniosków obu autorów jest zupełnie odmienna (pewnie tak jak ich poglądy polityczne i nie tylko polityczne), część zupełnie zbieżna. Np. obaj piszą o stosunku do klienta i jego prawach w amerykańskim handlu, chociaż u Cejrowskiego przybiera to jeszcze bardziej niezrozumiałe dla przeciętnego Polaka formy bo Zachód rządzi się swoimi, niekoniecznie tylko tymi spisanymi, zasadami. Przy czym Wałkuski to typowy reporter a Cejrowski jednak skłania się ku charakterystycznej dla niego anegdocie i luźnej opowiastce. Czego mi tutaj zabrakło? Cejrowski podobnie jak Wałkuski trwa w swoim zachwycie dla Ameryki, w jego przypadku tej kowbojskiej i nie bardzo chce mu się szukać gorszych stron. Muszą tam być bo wszędzie i zawsze są. Mimo wszystko dla mnie to bardzo ciekawa i warta przeczytania książka.

8/10