Colin McRae, Derrick Allsop - Autobiografia legendy WRC


Colin McRae, Derrick Allsop - Autobiografia legendy WRC

Średnia ocena: 6

Voo2014-07-18 12:41:14





Starty Roberta Kubicy w Rajdowych Mistrzostwach Świata podkręciły w Polsce koniunkturę na tę dyscyplinę, z czego próbuje korzystać krakowskie Wydawnictwo Sine Qua Non, specjalizujące sie w biografiach gwiazd muzyki i sportu. Kilka miesięcy temu jego nakładem ukazały się wspomnienia Sebastiena Loeba a niedawno autobiografia Colina McRae, kierowcy chyba najbliższego sercu wszystkich komputerowych i konsolowych rajdowców. Wypada w tym miejscu przypomnieć, że McRae zginął tragicznie w wypadku lotniczym w 2007 roku. Zabiła go pasja, jednak paradoksalnie nie ta, w której przeżył tyle wypadków i niebezpiecznych sytuacji.

Wspomnienia ukazały się po raz pierwszy w Wielkiej Brytanii w 2002 roku, w czasie gdy McRae należał do ścisłej rajdowej czołówki i gdy od kilku sezonów bezskutecznie próbował sięgnąć po drugie mistrzostwo świata (pierwszy i jedyny tytuł zdobył w 1995 roku). Powoli dobiegała wówczas końca być może najciekawsza i najbardziej widowiskowa epoka w historii Rajdowych Mistrzostw Świata. Kończył się okres zaciętej rywalizacji, w której o zwycięstwie w mistrzostwach decydował często nawet nie ostatni rajd ale wręcz ostatni odcinek specjalny. Zarazem epoka wielkiego zainteresowania ze strony producentów samochodów, wielkich pieniędzy w tym sporcie i aspiracji do rywalizowania z F1 o względy masowego kibica. Wkrótce francuski duet Loeb-Citroen miał sięgnąć po pierwszy tytuł mistrzowski i totalnie zdominować rajdy na następną dekadę. McRae dyktując swoje wspomnienia był jednak wyraźnie pełen nadziei na przyszłe wielkie sukcesy, co wywołuje pewien gorzki posmak podczas lektury i przemyślenia w rodzaju "nie znasz dnia...".

We wcześniej u nas wydanych wspomnieniach Loeba najbardziej zaskakujące było jak długą drogę musiał przejść Francuz zanim trafił do rajdów. Pod tym względem McRae był dosłownie w czepku urodzony. Jego ojciec był znanym kierowcą rajdowym i motorsport był naturalną otoczką dzieciństwa dla młodego Colina. Zaczynał od ścigania się w motocrossie ale szybko przesiadł się do samochodu rajdowego. Natychmiast zaczął odnosić sukcesy, najpierw na szczeblu krajowym, potem międzynarodowym. Dość powiedzieć, że w wieku 21 lat był czołowym kierowca na Wyspach i zaczynał starty zagranicą, podczas gdy Francuz w tym wieku stał na życiowym rozdrożu, bez specjalnych perspektyw na przyszłość. Wspominam o tym, bo sytuacja rodzinna i sportowa obu kierowców rzutowała na ich wspomnienia. Książka Loeba to w zasadzie opis jego pełnej zakrętów życiowej drogi do rajdów, o realizacji marzeń i determinacji na przekór przeszkodom. Tymczasem czytając wspomnienia McRae praktycznie od pierwszych stron wchodzimy w buty pewnego siebie idola tłumów i ówcześnie jednej z największych gwiazd brytyjskiego sportu. Oczywiście nie można komuś stawiać zarzutu za szczęśliwe dzieciństwo i wspierających karierę rodziców. Może nie finansowo bo McRae nie był bogaty z domu, ale mentalnie - jego ojciec był zawsze przy nim jako opiekun, nauczyciel i w końcu menadżer, podczas gdy Loeb wychowywał się w zasadzie bez ojca. Jednak w efekcie książka McRae może nie wydać się specjalnie interesującą dla osób nie będących fanami rajdów. Nie ma tutaj tego czynnika "od zera do bohatera". W Colinie od początku bowiem upatrywano wielkiego kierowcy i jego kariera rozwijała się szybko i jednotorowo, bez poważniejszych przeciwności.

Pierwsza połowa jego wspomnień to dość monotonny opis kolejnych sezonów i rajdów jakie zaliczał. Później na szczęście robi się ciekawiej bo McRae zagląda za kulisy sportu, opisuje relacje między kierowcami, kwestie finansowe, sportowe, techniczne i organizacyjne. Nie stroni od zdecydowanych ocen a nawet krytyki pewnych osób, otwarcie mówi o swoich konfliktach a czasem drobnych wybrykach. Ze wspomnień bije pewność siebie, pogoda ducha i bezkompromisowość w podejściu do rywalizacji. Szkocki mistrz nigdy nie nauczył się kalkulować, przez co przeszedł do historii jako ulubieniec kibiców, tracąc co najmniej jeden prawie pewny tytuł mistrzowski przez jazdę na krawędzi do samego końca. Myślę, że jeśli taka była cena za nieśmiertelną opinię jaka towarzyszy wspomnieniom kibiców o jego osobie, to pewnie warto było prostować prawą nogę. Gdzieś tam między wierszami da się oczywiście wyczuć olbrzymią ambicję i przekonanie o własnej doskonałości, charakterystyczne dla wszystkich mistrzów kierownicy. Momentami jest to nawet lekko drażniące jednak Colin rozprasza to wrażenie swoim (myślę, że nie udawanym) urokiem prostego chłopaka, który pomimo milionów na koncie, apartamentów, jachtów i helikopterów i tak najbardziej lubi swoją szkocką farmę i rodzinne życie.

We wspomnieniach znalazło się także miejsce na wzmiankę o serii gier sygnowanych nazwiskiem McRae, która dla całego pokolenia graczy stała się synonimem wirtualnej gry rajdowej. Przypomnę, że w latach 1998-2009 wydano łącznie 7 gier, z czego 5 w serii Colin McRae Rally i 2 w serii Colin McRae: Dirt. W ostatniej z tych gier Codemasters zamieściło pożegnalny wspomnieniowy filmik o Coline. Grałem, oglądałem, wzruszyłem się. Ponoć wielu młodych kierowców rajdowych kopiuje opis trasy stosowany przez Colina bo …przyzwyczaili się do niego grając w gry z tej serii. Jak widać Colin McRea pomimo swojego talentu zdobył może mniej niż mógł ale na pewno zostawił po sobie więcej niż inni mistrzowie.

6/10