Firefly


Firefly

Średnia ocena: 10

SithFrog2014-03-09 18:56:00


- Tak jest. Po latach nieświadomości i nierozumienia okazjonalnych memów i ja sięgnąłem po Firefly. Święty Graal wszystkich nerdów, geeków, fandomów, konwentowiczów i innych ludzi mniej lub bardziej zakręconych. Czy było warto? Cóż...

...nie wiem od czego w ogóle zacząć wyliczankę. Budżet całej serii (14 odcinków) to chyba w sumie średnia krajowa. Marność pieniędzy przeznaczonych na produkcję wyłazi dosłownie z każdej sceny. Jako, że to s-f mamy tu sporo efektów, pardon, defektów specjalnych. Momentami jest tak źle, że obecnie lepiej wyglądające fan-filmy zalewają youtube'a. Czasem aż oczy pieką, normalnie jak smok z Wiedźmina. Scenariusz to definicja postmodernizmu. Kalka goni kalkę, klisza kliszę. Aktorstwo na poziomie miksu Klanu i Mody na sukces. Teatralne, przesadne, pół-amatorskie. Patrzę na imdb i brak poważnej kariery widać dosłownie u każdego aktora. Dla nikogo serial nie był trampoliną gdzieś wyżej. Co by tu jeszcze... no tak. Ożenienie statków kosmicznych z westernem i pojedynkami na szpady? Serio? Nie wiem kto to wymyślił... Tzn. wiem, Joss Whedon. Ten sam, który niestety popełnił Avengers (ble).

Wystarczy powodów? Gotowi do linczu? Przykro mi, nic takiego tu nie zajdzie. Odłóżcie widły i pochodnie. Idźcie oglądać Firefly po raz setny.

Ten serial miażdży! Wszystko co wymieniłem jest stuprocentową prawdą ale to wady, które są tak pomysłowo i z sensem połączone, że nie można oderwać się od ekranu. Jest klimatycznie, jest fantastycznie, jest kosmicznie i jednocześnie swojsko jak w jakimś Wild Wild West. Tu jest ten stopień groteski, tandety i kiczu, który mnie całkowicie zauroczył. Nawet drewniane aktorstwo pasuje do całości. Dialogi są super, co chwilę pada jakiś suchar (w to mi graj). Wiele odcinków to po prostu bezpośrednie referencje do klasyków s-f. Dodatkowo myślałem, że taki sposób kręcenia w kosmosie wymyślili w BSG (trzęsąca kamera, skokowe przybliżenia), a to twórcy BattleStar Galactica ściągnęli od fajerflaja!

No i postaci (mimo gry aktorskiej) rewelacyjne. Jayne jest moim absolutnym ulubieńcem. Każdy jego durny tekst albo sprośna uwaga to moje łzy ze śmiechu. Koleś zamiata wszędzie tam gdzie się pojawi, a Jaynestown... rewelacja!

Takie nagromadzenie minusów daje ostatecznie jeden gigantyczny plus. Sam nie wiem jak to działa ale działa jak cholera! Polecam wszystkim i zrozumiem każdego, kto obejrzy 3 odcinki, nazwie najgorszą kaszaną jaką widział i mnie obśmieje. Tu gra jakaś magia. Albo to poczujesz i wsiąkniesz albo odrzuci cię jak otwarcie pojemnika z sałatka, o której zapomniałeś/aś na dwa tygodnie. Jedni będą zawiedzeni, inni zawsze już będą nucić "You can't take the sky from me". Ja na pewno.

10/10