The Grand Budapest Hotel


The Grand Budapest Hotel

Średnia ocena: 8.5

eddina2014-03-30 18:08:00




Moje pierwsze spotkanie z Wesem Andersonem to było "Moonrise Kingdom", poprzedni jego film. "The Grand Budapest Hotel" przynosi ten sam charakterystyczny, na pół bajkowy świat, tych samych fenomenalnych aktorów (plus paru innych, równie znakomitych), tę samą teatralność, feerię barw, piękną muzykę i trochę naiwną, choć wciągającą historię. Tym razem efekt jest jeszcze lepszy. Może dlatego, że opowieść o latach świetności wielkiego hotelu w kraju o swojsko brzmiącej nazwie Zubrowka ma w sobie więcej uroku niż historia dzieci krążących po amerykańskiej wysepce. Przynajmniej dla widza z Europy Środkowej.

Oprócz nostalgii za dawnymi czasami w "The Grand Budapest Hotel" znajdziemy miks gatunków filmowych, od kryminału po love story, i motywów, które już gdzieś widzieliśmy, ale które tutaj nadal robią wrażenie i bawią, bo okraszone są specyficznym, Andersonowskim sosem.
Amatorom reżysera nie trzeba filmu polecać, wszystkim innym polecam gorąco, choćby na spróbę. Poza tym trudno szukać filmu z taką plejadą nazwisk naraz: Ralph Fiennes, Jude Law, Adrien Brody, Tilda Swinton, Willem Dafoe, Edward Norton, Harvey Keitel, Jeff Goldblum i, oczywiście, Bill Murray. Szkoda tylko, że tego ostatniego tak mało.

8/10

Pquelim2014-04-24 07:43:00



Przepiękny film. Fatastycznie nakręcony, pełen artystycznych niuansow, nawiązań, symboliki, a jednoczesnie delikatny, bardzo barwny i po prostu uroczy. Opowiada historie pewnego fikcyjnego hotelu w fikcyjnym, małym kraju w czasach fikcyjnej, drugiej wojny światowej. Osią opowieści jest Monesieur Gustave - wieloletni concierge hotelu i jego faktyczny zarządca. Równie istotną postacią jest przygarnięty przez niego hotelowy boy. Cała struktura fabuły to wlaściwie taka hotelowa saga - ciepła opowiesć o pracownikach, gościach i losach wspaniałego niegdyś przybytku w czasach wojennej zawieruchy. Wplecione zostały również wątki majątkowe, romantyczne, pojawiają się nawet elementy kina więziennego. Historia jest tak nietuzinkowa, że nawet trudno ją opisać, czy przyrównać do czegokolwiek mi znanego. Groteska i satyra grają tu pierwsze skrzypce. Dialogi i postawa głównych bohaterów momentami po prostu rozkładają na łopatki - świetny, wyważony humor przeplata się ze wzruszającymi scenami, które chwilę później zmieniają się wręcz w osiemnastowieczne wolterowskie powiastki filozoficzne. Zaiste, ma ten film w sobie coś ze sztuki minionych epok.

Na osobny akapit zasługuje obsada, w której absolutnie rewelacyjną, niepodrabialną kreację prezentuje Ralph Fiennes w roli wspomnianego concierge'a. Jest to zdecydowanie najbardziej niezwykła, wyjęta z innego stulecia postać, jaką ostatnio oglądałem w kinie. Przy tym Fiennes zachował stuprocentową wiarygodnosć i "kupiłem" go już w pierwszych sekundach. Reszta obsady również bryluje rewelacyjnym warsztatem, odpowiednio dopasowanym do tej zwariowanej historii. Myślę, że wystarczającą zachętą będzie przytoczenie pojawiających się tu nazwisk: Murray Abraham, Brody, Defoe, Goldblum, Norton, Keitel, Murray, Jude Law czy Tilda Swinton. Takiego zatrzęsienia wielkich aktorów próżno szukać w jakimkolwiek wydanym ostatnio filmie - a naprawde każdy z nich jest wyrasty i nawet jesli pojawia się na kilka minut, jest co najmniej bardzo dobrze.

Wes Anderson dokonał rzeczy wartej odnotowania. Jego Grand Budapest Hotel to film nietuzinkowy i urzekający. Kontynuując swoje poszukiwania nowych formatów w kinematografii być może właśnie osiągnął swoje opus magnum. Polecam z pełną odpowiedzialnością.

9/10