Człowiek ze stali


Człowiek ze stali

Man of steel

Średnia ocena: 6.25

bukins2013-06-19 10:08:00




Absolutnie warto iść do kina. To najbardziej efektowny film jaki widziałem ostatnimi czasy w kinie. Nie wiem czy nie zaryzykowałbym zdania - kiedykolwiek. Sceny walk są fenomenalne.

Sama fabuła również - serio, w końcu o Supermanie nie myśli się jak o gościu w czerwonych gaciach i pelerynie

Pełna recenzja (bez spojlerów) tutaj:
http://gameplay.pl/news.asp?ID=77990

9/10

SithFrog2013-06-26 22:02:00


- Superman to facet noszący majtki na rajtuzy. Ma najbardziej wypasione super moce w historii komiksów. Kryptonit robi z niego byle frajera, nawet bić się nie potrafi. Do tego nigdy nie kłamie i jest świętszy od papieża i kapitana Ameryki razem wziętych. Dlatego tego bohatera i ten świat lubiłem do szóstego, może siódmego roku życia. Potem pojawili się X-Meni, Batman, Spiderman, sami fajni goście, a nie fujara z loczkiem. Tak mi się właśnie kojarzy Superman. Dokładnie tak zacząłem recenzję filmu o tym superbohaterze. Filmu-żenady z 2006 roku. Druga część będzie jednak diametralnie inna. Człowiek ze stali to pierwsza nieżenująca wersja przygód Kal-Ela. To swoisty Superman Begins. Historia opowiedziana na nowo ale w sposób przemyślany i ciekawy. Bez loczków, plastiku, gaci na rajtuzach, durnych przemówień i patetycznych gestów. Nawet strój z peleryną wygląda kozacko! Świetny dobór aktorów, rewelacyjny drugi plan (Adams, Fishbourne, Crow, Costner). Widowiskowe efekty specjalne momentami ścinają z nóg. Sceny walk, mimo mocy uczestników, nie wyglądają tandetnie i groteskowo jak Hulk z Lokim tudzież Asterix z Rzymianami. Dodatkowo mimo dynamiki ujęć wcale nie dostałem oczopląsu. To też sztuka. Wielkie brawa za to! Tu mała ciekawostka. Kiedyś śmiali się z serialu BSG, że mały budżet łata domowymi sposobami. Chodziło głównie o sceny w kosmosie gdzie kamera trzęsie jak podczas kręcenia z ręki, a potem robi niepłynne, gwałtowne zbliżenia. Teraz wykorzystują to takie superprodukcje jak opisywana tutaj czy Star Trek: Into Darkness. Z bardzo dobrym efektem. Dodatkowym atutem jest brak przesadzonego patosu. Tzn. miejscami się pojawia ale porównując z Transformers czy Kapitanem Ameryką - jest bardzo dobrze. Nie podobało mi się tylko zakończenie (scena w redakcji), bo jest bez sensu ale to już wada całej marki spod znaku Supermana. Miałem nadzieję, że Snyder da światu człowieka ze stali, którego chce się oglądać ale nie spodziewałem się, że będzie tak dobrze. Na tyle dobrze, że chcę więcej.

8/10

Cherryy2013-06-28 13:12:00




...pod względem fabuły jest cienki jak dupa węża. Tak banalnej, niewiarygodnej i nieszanującej widza historii nie miał nawet Hulk. Jak słyszałem teksty w stylu (pewnie źle napiszę, ale chodzi o ogólny idiotyzm: "mechanizm grawitacyjny udało mu się zamienić w hipersilnik" to mi ręce opadały. Jak znalazł strój z dupy wzięty (rodzice mu zostawili; mniejsza o to, że kolorystycznie zupełnie nie odpowiadał trendom panującym na planecie) to NAGLE ni stąd ni zowąd po ubraniu był już ogolony. Postacie drętwe i suche. Prawie zero humoru. Obca cywilizacja kompletnie nieprzekonująca, na poziomie animowanych bajek z disnej czanel. Wszystko jakieś takie mdłe.

Jedyne, co mnie zachwyciło, to rozmach rozpierduchy. To przejdzie do historii kina, bo rozpierdol był przedni. Nacieszyłem oczy, za to czwórka. Za to mój mózg był na dwugodzinnym urlopie.

4/10

Stalker1984.pl2013-06-28 22:34:00


Mam mieszane odczucia odnośnie tego filmu. Z jednej strony mamy świetne efekty specjalne, fajnych aktorów drugoplanowych (Costner i Crowe dali radę jako tatusiowie Clarka Kenta), znośną historię i dobrą muzykę. Z drugiej sposób poprowadzenia całej tej fabuły nie porywa i ani nie powoduje wzrostu napięcia u widza ani jakiejkolwiek troski o głównego bohatera. Zresztą tytułowa postać jest dla mnie najnudniejszym z superbohaterów i ciężko jest stworzyć interesującą oraz głęboką historię z jego udziałem. Choć scenarzystom udało się wzbudzić moje zainteresowanie, dzięki skorzystaniu na motywie jakiego nigdy specjalnie nie akcentowano w innych filmach o Supermanie - jego odmienności. Sceny z udziałem rodziców fajnie pokazały jego rozdarcie pomiędzy chęcią wykorzystania ze swoich mocy, a akcentowaną przez Costnera potrzebą wtopienia się w otoczenie. Ten motyw oraz pokazanie odmiennej filozofii i zwyczajów mieszkańców Kryptona, było ciekawym zabiegiem. No i rozwiązanie problemu pokazania tatusia Supermana wyszło bardzo dobrze. Motyw zdobywania zaufania ludzi przez Supermana i jego przełamanie jego nieufności wobec ludzi był dobrym pomysłem, który się sprawdził w kontekście całej historii. Natomiast cała reszta... Ech... Aktorzy wcielający się w rolę tych złych zagrali przeciętnie. Zresztą to raczej wina scenariusza, który nie pozwolił im pokazać ich motywacji. Najgorzej wypadł Zod, który bardzo słabo wypadł w roli głównego antagonisty. Jego prawa ręka miała więcej charyzmy niż on sam. Do tego aktorzy grający Supermana i Lois wypadli dość słabo. Ładnie wyglądali na ekranie, ale nie było między nimi żadnej chemii. Sporym zaskoczeniem była beztroska naszego bohatera, który nie wydawał się przejmować ofiarami cywilnymi w trakcie swoich potyczek z rodakami. Plus rozwiązanie problemu głównego przeciwnika było trochę dziwne i jakoś to nie do końca pasuje mi w kontekście tej postaci. Pomijam już typowe bzdury mające przekonać nas do "realizmu" w tym filmie. Jak mogę zawiesić niewiarę widząc co Clark Kent zrobił z ciężarówką pewnego chama na Alasce. Takie rzeczy toleruję w kreskówkach, a nie w filmie udającym realistyczny. Ogólnie rzecz ujmując "Człowiek z żelaza" nie jest złym filmem, ale daleko mu do przełomu jaki wprowadził do kin "Iron Man" oraz "Batman: Begins". Podejmując się tak trudnego tematu jak "urealnianie" Supermana scenarzyści mieli mocno pod górkę i w ostatecznym rozrachunku dali radę. Jedna pokazali też, że nie każdy superbohater nadaje się do takiego rebootu. Czy warto pójść do kina? Ciężko mi polecić ten film, wszystko zależy od tego jak bardzo lubimy czy nienawidzimy tej postaci oraz filmów o superbohaterach w ogóle. Ja lubię filmy o nadludziach ratujących wszechświat, a wyszedłem z seansu lekko rozczarowany, spodziewałem się czegoś zupełnie innego. Na "Oblivion" bawiłem się znacznie lepiej. Jednak nie jest to kaszanka w rodzaju "Prometeusza", czy innego syfu co sugerowali niektórzy forumowicze. Nie jest to morze wybitne dzieło, ale nazywanie tego filmu tragicznym jest sporym nadużyciem według mnie. Jak dla mnie zasługuje na

5/10

DaeL2013-06-28 23:11:00


Dobra, też dorzucę swoje trzy grosze. Ale zacznę od zapowiedzi, że recenzja będzie spoiler-heavy.

Hype na Człowieka ze stali był ogromny. Nazwiska Nolana i Goyera sugerowały, że nie będziemy mieli do czynienia z wtopą w rodzaju Sucker Punch. Zack Snyder jest reżyserem wizualnie utalentowanym, ale faktycznie pewien nadzór - i dobry scenariusz - był potrzebny, żeby coś z niego wydusić. Czy się udało? Częściowo.

Przede wszystkim należy odrzucić ględzenie komiksowych ortodoksów, którzy z jakiegoś powodu uważają, żę Superman musi być na dużym ekranie albo w stu procentach zgodny z aktualną linią komiksową, albo identyczny jak w filmach Donnera. Jeśli filmy z Marvela mogą podchodzić do komiksowych oryginałów lekko, czerpiąc z wielu równoległych uniwersów i interpretacji, to Supermanowi też należy się taka swoboda. Nawet jeśli nie ma majtek.



A przy okazji - jeśli ktoś zwiera poślady o to, że Supcio zabił Zoda, to przypominam, że w serii zapoczątkowanej przez Birthright też zabijał Zoda.

Przejdźmy do samego filmu. Jako letni blockbuster prezentuje się bardzo dobrze... do momentu gdy kończy się bitwa w Smallville. Wówczas zostajemy nagle przeteleportowani do kina akcji z lat 90., z wszystkimi typowymi tropami i mechanizmami. Robi się nudno i kliszowo. Do tego momentu film jest jednak naprawdę niezły. Kevin Costner swoją króciutką rolą naprawdę zrobił na mnie niezłe wrażenie, Russell Crowe też nie wypadł najgorzej. Amy Adams to świetna Lois Lane, a lord Suffolk zdecydowanie bardziej nadaje się na Supermana od Brandona Routha (który to aktor został zresztą do S:Returns zaangażowany ze względu na fizyczne podobieństwo do Reeve'a).

Sama fabuła do wspomnianej chwili daje rade. Najpierw Supcio się ukrywa, potem odkrywa, ma fajne rozmowy z Lois i wojakami, trochę flashbacków, a Zod jest strasznawy, więc ogólnie trzyma się wszystko kupy (oczywiście nie z punktu widzenia logiki - bo tu dziura goni dziurę, ale patrząc na film z perspektywy czystego warsztatu kinowego). Dochodzi do wielkiego starcia w Smallville i... ni z tego ni z owego okazuje się, że bitwę trzeba będzie powtórzyć w Metropolis. Dłużej, głupiej, bez tego samego napięcia emocjonalnego.

Stresznie mnie te ostatnie minuty poirytowały, bo mam wrażenie, że gdyby wyciąć 1/3 końcowej akcji i w jakikolwiek sposób pogłębić fabułę albo chociaż zbudować dodatkowe relacje pomiędzy postaciami, to mielibyśmy do czynienia z najlepszym tegorocznym letnim blockbusterem. Serio, do tego momentu film był lepszy od Iron Mana 3. Niestety - końcówka jest spieprzona.

Tym niemniej - to nadal najlepsza kinowa interpretacja Supermana. Bije na głowę Supermany Donnera, tragiczne Supermany post-donnerowe i udający Supermana donnerowego - Superman Returns. Oczywiście w filmie jest masa głupot, błędów, absurdów, etc... Szkoda tego wszystkiego wymieniać. Ale chyba po raz pierwszy mogę z czystym sumieniem komuś powiedzieć - można obejrzeć.

7/10

Crowley2013-10-23 17:08:00




Naciąłem się dużo bardziej niż na trzecim Batmanie. Film jest nudny, patetyczny do wyrzygania (serio, gorszy był chyba tylko Thor pod tym względem), w tle ciągle napieprza pompatyczna muzyka a kamera pokazuje wszystko i nic. Odniosłem wrażenie, że pierwsza połowa filmu została strasznie pocięta przy montażu, bo często pomiędzy następującymi po sobie scenami są jakieś dziwne przeskoki, przez co całość nie trzyma się kupy. Druga część dla odmiany nie trzyma się kupy już zupełnie ale ważne, że wszędzie walą się budynki.
Sam supcio zachowuje się jakby wychował się na polskim blokowisku. Taki jest smutny. Gdyby był jeszcze bardziej smutny, to przebiłby swoją smutnością śmierć matki Bambiego. Dobrze, że nie rapuje po polsku. Tak w ogóle film powinien mieć tytuł Jezus w pelerynie a nie żaden Człowiek z żelaza. Dobrze, że Zod nie wpadł na pomysł ukrzyżowania go.
Strasznie zawiodła mnie postać Lois. Świetna aktorka, jaką jest Amy Adams nie miała tu nic do zagrania poza bezsensownym bieganiem w tę i we w tę oraz robienia maślanych oczu do Jezusa. Costner z Crowem zaś mogliby się założyć kto więcej razy przemówi patetycznie z podniosłą muzyką w tle.
Nie wiem co jeszcze napisać. Walka w końcówce może i dość efektowna ale z drugiej strony to samo było już w Tranformerach, Avengerach i 2012. Na mnie takie komputerowe animacje i przebijanie głową ścian nie robią większego wrażenia. Pomijam już w ogóle fakt, że jak generał Zod wyjawił swój niecny plan z terraformowaniem Ziemi (zmaślaniem masła), mało nie spadłem z krzesła. To nawet nie było głupie, to było absurdalne do granic wytrzymałości.
Z plusów mogę wymienić całkiem fajne pomysły na wyjaśnienie niektórych supermanowych faktów, jak znaczenie literki S. Całkiem ładny jest też ten nowy kostium. No ogólnie widać, że budżet był niemały, jest na co popatrzeć. Tylko po co?

4/10

Pquelim2013-11-19 13:58:00



Z jednej strony - megafajnie zrobiony i ogólnie zadowalający. Z drugiej - coraz mocniej czuję przesyt tego typu propozycjami. Chociaż ta akurat jest z gatunku najwyższej klasy. Udało się Supergeja uczłowieczyć i nie trąci to żenada, ani kiczem. Tylko nie wyobrazam sobie tego sequela o tytule Superman vs Batman...

7/10

Koobik2014-02-07 09:42:00




Superman bez getrów, kosmyku włosa i łzawego dzieciństwa.
Reboot i wersja alternatywna supermana to inna geneza, wyjaśnienie znaku S i zagłada Kryptonu. Dawka mroku zaimplementowana lalusiowi w niebieskim to coś o czym marzyli fani Star Wars w swojej sadze po cukierkowym Epizodzie I.
Największą siłą tego filmu, która wciąga widza jest nasycenie akcją, i efektami specjalnymi. Są mocarne!. Do tego świetne wzornictwo i rozmach zniszczeń (oczywiście nie obyło się bez zdemolowania metropolii). Bawiłem się lepiej niż na Iron Manie 3, chociaż scenariuszowo ten pierwszy jest klasę wyżej. Właściwie to Superman jest tak żenującą postacią, że same odarcie go z tego żenu sprawia, że zapominamy jak głupia jest oś historii 'Człowieka ze stali'.
Ale czy gdyby było inaczej, miałoby to jakiekolwiek znaczenie?
Oczekujemy od filmu zabawy i rozrywki. Ten nam ją dostarcza. Pomimo niesamowicie irytującej, nie wiedzieć czemu wszędzie obecnej 'Pullitzer prize winning' reporterki z Daily Mail. No i oczywiście buziak na koniec.
Nie zapominajmy o uber złoczyńcy, który wygłasza finałową kwestię pełną bólu 'odarłeś mnie z duszy' na poziomie Vaderowskiego 'NOOOOOOOOOO' z 'Zemsty Sithów'... Nie może być więcej niż 6!
Trzymam kciuki za Afflecka. Niech przypakuje i skopie tyłek temu dupkowi.
Nie zmienia to faktu, że polecam ten film. Jest niezły

6/10