Igrzyska Śmierci


Igrzyska Śmierci

Hunger games

Średnia ocena: 5.67

Pquelim2012-08-11 00:50:00




Krótko, bo w sumie nie ma o czym pisać: świetna muzyka, dobra główna bohaterka, ogólnie pozytywne zaskoczenie. Pomijając fakt, że film(książka) radośnie pomija temat humanitarności i etyki(mam tu na myśli, że praktycznie nawet go nie dotyka, bo krótka scena buntu w dystrykcie 11stym to właściwie błahostka), jest to kawałek fajnej rozrywki. Niestety, największe pretensje mam do pracy kamery. Bo kręcone to jest zwyczajnie beznadziejnie. W scenach akcji niedoświetlenie, nic nie widać, w wielu innych pseudosztuczki z trzęsącym się kadrem są zwyczajnie kiepskie i nietrafione.
Generalnie może być, więc kolejne

6/10

SithFrog2012-08-13 15:09:00


- Po zwiastunie oczekiwałem jakiegoś przygodowego filmidła dla nastolatków. Dostałem, cóż, przygodowe filmidło dla nastolatków. Warto jednak podkreślić, że wszystko tu zrobione jest z sensem, efektownie i bez zbędnych dłużyzn. Historia oryginalnością nie powala ale scenariusz momentami zaskakuje i jest całkiem przewrotny. Kilku zabiegów nie zrozumiałem ale nie chcę spojlerować innym o co konkretnie chodzi. Książki, na której bazuje fabuła, nie czytałem stąd ciekaw jestem czy w oryginale też były takie dziwaczne retrospekcje. Ani nie były związane bezpośrednio ze sceną, którą przerywały, ani nie były jakoś inaczej zgrabnie wplecione. Zupełnie zbędny element. Pozytywnie zaskoczyło mnie zakończenie filmu. Niestandardowe, otwarte i mimo, że nie uważam tego obrazu za wybitny, ciekaw jestem co wydarzy się w następnej odsłonie tej historii.

6/10

Crowley2012-09-22 19:45:00




Założenia filmu są idiotyczne. W przyszłości gdzieś na terenach obecnej Ameryki istnieje państwo Panem składające się ze stolicy - Kapitolu oraz 12 podległych mu Dystryktów. Przed ponad 70 laty dystrykty zbuntowały się przeciwko stolicy, ich powstanie zostało krwawo stłumione i od tamtej pory totalitarne władze trzymają wszystkich za mordę. Dodatkowo co roku organizują tytułowe igrzyska, w których udział bierze po dwoje dzieci w wieku 12-16 lat z każdego dystryktu. Igrzyska polegają na tym, że małolatów wpuszcza się na arenę - kawał lasu, w którym pod każdym kamieniem jest kamera i każe zabijać się nawzajem. Ostatni pozostały przy życiu wygrywa wieczną sławę dla siebie i swojego dystryktu. Jak nietrudno się domyślić film opowiada o dziewczynie z biednej, górniczej dzielnicy, która trochę przez przypadek bierze udział w zawodach i oczywiście w nich wygrywa, żeby można było nakręcić część drugą.
Z początku byłem wręcz zniesmaczony tymi wszystkimi głupotami. Górnicy żyją praktycznie jak w XIX wieku, kontrolują ich futurystyczne siły porządkowe i każdy żyje w strachu, że jego dziecko, siostra albo brat zostaną wylosowani do kolejnych igrzysk. Dla kontrastu Kapitol to ultranowoczesna metropolia, pełna blasku i niesamowitości a także kolorowo ubranych ludzi, którzy korzystają z uciech życia w każdy możliwy sposób. Nieprzypadkowo widać tu analogię to starożytnego Rzymu, pełnego przepychu i wspaniałości, skontrastowanego z dzikimi prowincjami. I muszę powiedzieć, że w momencie, gdy młodzież przybywa do miasta na prezentację, trening oraz wreszcie same zawody, robi się ciekawie. Niekoniecznie z powodu schematycznej fabuły ale raczej za sprawą obrazu zdziczałego społeczeństwa. Każdy chce się w jakiś sposób wyróżnić, czy to przez dziwaczny strój, czy też różowego psa u nogi, albo fikuśnych wąsów. Pracą zajmuje się biedota na prowincji, więc mieszkańcy stolicy oddają się głównie korzystaniu z życia, a najwspanialszą rozrywką są pokazywane na żywo krwawe zawody. Nie ważne, że ktoś zaraz umrze, ważne że wystąpił u lokalnego Kuby Wojewódzkiego. Nie ważne co kto sobą reprezentuje, ważne żeby potrafił się sprzedać. Kto potrafi zwrócić na siebie uwagę, może liczyć na pomoc w czasie gry od tak zwanych sponsorów.
W filmie całe to futurystyczne społeczeństwo przedstawione jest w sposób maksymalnie przerysowany i początkowo wydało mi się strasznie sztuczne i dziwaczne. Szybko jednak doszedłem do wniosku, że tak naprawdę to w dużej mierze obraz nas samych. Może niekoniecznie nas tu na forum, bo piszą tu zupełnie inni ludzie ale już naszego konsumpcyjnego, interaktywnego i przede wszystkim próżnego i szukającego poklasku społeczeństwa na pewno. W końcu u nas w telewizji też nie ważne kim się jest, ważne żeby pokazać cycki albo rzucić k****ą i mieć swoje pięć minut - wielka bezrefleksyjna masa tego oczekuje i tym się pożywia. Jeszcze się na żywo nie zabijamy ale kto wie co będzie za parę lat?
Nie ukrywam, że ta część Igrzysk Śmierci bardzo mi się podobała i podejrzewam, że w książce została pokazana w jeszcze ciekawszy i pełniejszy sposób. Późniejsze półtorej godziny to taka małoletnia wersja Rambo skrzyżowanego z Truman Show i Władcą much. Nie zaskoczy nikogo ale da się spokojnie obejrzeć. Odniosłem tylko wrażenie, że pomimo iż film trwa 2,5 godziny, sporo z niego wycięto. Kilka wątków urywa się albo zaczyna nagle, bez żadnej przyczyny, inne pozostają niewyjaśnione, a z tego co zdążyłem przeczytać, w książce są wytłumaczone.
O młodych aktorach mogę powiedzieć tylko tyle, że nie rażą ale też nie błyszczą. Świetnie wypadają weterani w epizodycznych rolach (przede wszystkim Sutherland, Harrleson i Stanley Tucci). Od strony technicznej też jest zupełnie przeciętnie ale raczej bez wpadek. Czasem wkurza szalejąca kamera.
Podsumowując, Igrzyska śmierci nie są filmem wybitnym ale jako rozrywkowe kino dla nastolatków sprawdzają się całkiem nieźle. Poprawny film z kilkoma ciekawymi spostrzeżeniami, niekoniecznie związanymi z główną osią fabularną i niestety trochę zbyt naciąganym pomysłem na świat przyszłości.

6/10

LoboFC2013-08-03 13:04:00



I to był zeszłoroczny wakacyjny przebój? Film powinien sie nazywac Igrzyska Śmierdzi (hahaha, dowcip na poziomie tego filmu).

3/10

Peterpan2014-05-25 14:02:01


Pozytywna niespodzianka - wbrew temu co się spodziewałem ogłada się sprawnie, bez zgrzytów, fabularnie trochę naiwnie, ale nie przeszkadza to w zabawie. Przyjemny dokotletowiec.

6/10

Voo2016-09-21 23:01:35




Opinię o tym filmie wyrobiłem sobie na długo przed jego obejrzeniem, wnioskując na podstawie licznych jego klonów w rodzaju Niezgodnej, Dawcy pamięci czy Więźnia labiryntu. Założyłem, że jest to książka/film dla młodzieży oparta na widowiskowym pomyśle, z pełną akcji fabułą, że będzie tu w jakiś sposób pokręcony świat przyszłości, jakaś antyutopia, że bohaterka będzie się sprzeciwiać systemowi i takie tam. Nie miałem zielonego pojęcia o książce/filmie ponad to co sobie w zasadzie sam na jej/jego temat wymyśliłem. Wreszcie obejrzałem i proszę bardzo - nie myliłem się. W tym miejscu mógłbym napisać, że 5/10 i zakończyć recenzję. Korci mnie jednak, żeby coś dopisać bo mam wrażenie, że spod płaszczyka infantylizmu wyziera nieśmiało coś godnego uwagi. W przeciwieństwie do wymienionych przeze mnie wcześniej filmów tutaj mamy do czynienia ze światem, który niepokojąco przypomina prawdziwe twory z historii. Np. III Rzesza i jej podbite "dystrykty" - kto wie, może kilkadziesiąt lat po zwycięskiej wojnie Niemcy stały by się właśnie takim ogarniętym dekadencją Kapitolem, podczas gdy Polacy wydobywaliby węgiel, Czesi budowali samochody, Ukraińcy zbierali zboże, Rosjanie pasali bydło a Francuzki dawa... yyy... ten. Albo, inny przykład - ZSRR i jego satelity. Nawet godło filmowego superpaństwa wygląda jak miks symboli totalitarnych systemów znanych z naszej rzeczywistości. Jak bardzo świat w Igrzyskach nie wydawałby się na pierwszy rzut oka dziwny to po chwili zastanowienia jest w nim coś swędząco realnego i bardzo przygnębiającego. W filmie są też tytułowe Igrzyska, coś tam się dzieje, dzieciaki w różnym wieku gonią się i zabijają ale ja cały czas myślałem o tym świecie. Prezydent grany przez Sutherlanda seniora nie jest żadnym opętanym ideologiem. To twardo stąpający po ziemi facet, który w brutalny sposób broni przywilejów swojej kasty, doskonale zdając sobie sprawę z niesprawiedliwości systemu. No i ta satyra na telewizyjne show, papkę serwowaną zblazowanym pustakom zamieszkującym Centrum. Wątek zabijania na ekranie kino przerabia co najmniej od lat 80-tych XX wieku a ja się zastanawiam czy jeszcze za mojego życia ktoś w końcu podchwyci ten pomysł. Sporo tego zastanawiania jak na takie prawie familijne kino SF. Oczywiście dużo tu nielogiczności i pokazywania rzeczy tak, żeby były widowiskowe a nie logiczne lub chociaż sensowne ale nie wymagajmy zbyt wiele. Bateryjki w mieczach świetlnych też wyczerpują się w rzeczywistości szybciej niż pokazano to w Gwiezdnych wojnach. Nie przedłużając - muszę przyznać, że filmowa adaptacja Igrzysk śmierci stanowiła dla mnie przyjemną niespodziankę. Możliwość obejrzenia takiego filmu bez flaków, faków i cyców, w rodzinnym gronie też uważam za plus.

7/10