Drzewo Życia


Drzewo Życia

Średnia ocena: 2

Koobik2012-02-19 21:03:00




Jeżeli ten film jest genialny to ja go nie zrozumiałem. A potrafiłem się zachwycać nostalgicznymi przeciągniętymi smętami Lyncha czy Aronofskyego.
Tutaj jednak miarka bursztynu się przebrała i film wręcz jaskrawo kłuje nas tym, jak reżyser chciał pokazać, że jest zajebisty, głęboki, transcendentny filozoficzny.
Czym jest życie, czymże jest bóg...

A pocałuj mnie Pan w dupę! Pominiki Hollywoodu. Brad Pitt i Sean Pean świetny, zdjęcia i muzyka piękne, ale każda minuta tego filmu to dla mnie seans cierpienia, spinki i nudy.

Moja kupa śmierdzi

2/10

Elmi2012-07-02 22:29:00




Gdzieś tak mniej więcej tydzień temu obejrzałem "Cienką Czerwoną Linię" Mallicka, taki trzygodzinny film wojenny w którym coś się dzieje przez 40 minut jego trwania.

Nadrabiam jednak oscarowe zaległości i naprawdę ciekawiło mnie jak w nim wypadną Sean Penn i Brad Pitt - bo co by nie mówić o poprzednim filmie, aktorsko stał na wysokim poziomie.

Malick to nie Kubrick, Aronofsky, czy Kieślowski, nie potrafi stworzyć opowieści przyprawionej 'uduchowieniem' i symboliką. Myślę, że gość nie ma zarówno umiejętności jak i horyzontów myślowych. Odnoszę wrażenie, że stwierdził sobie: aaaa zrobię coś takiego jak "Odyseja Kosmiczna" tylko w trawie. Chciał w jednym filmie poruszyć temat sensu istnienia, relacje - ojciec synowie, matka no i do tego obowiązkowo spytać kim jest Bóg - słowem chciał opowiedzieć o wszystkim - opowiedział o niczym.

Mogę się mylić, nie czytałem nic o Malicku, ale po tych dwóch filmach wyłania mi się portret człowieka głęboko wierzącego, przekonanego o swoich racjach i usiłujący dywagacje przekazać innym. W każdym razie sądząc po tematyce Drzewa Życia - chyba zarozumiałego.

W kontekście Złotej Palmy nasuwa mi się przemyślenie, że krytycy też muszą mieć swoje transformersy. Są nimi takie wydmuszki jak ten film - piękne zdjęcia, muzyka, wzniosła tematyka - łatwo (jak się okazuje) zachwycić krytykę poszczególnymi scenami, kiedy muzyka jest piękna, zdjęcia soczyste, a scena 'symboliczna'. Jednak według mnie za tym nic się nie kryje.

No i jeszcze jedno w kontekście obu filmów - monologi bohaterów były niejednokrotnie identyczne. "Boże dlaczego musimy cierpieć" "Boże skoro musimy cierpieć, to jesteś zły" obowiązkowo wypowiedziane takim 'Malickowym' szeptem.

No i jeśli porównać faceta do Kieślowskiego, Kubricka, czy Aronowskiego to chcę zauważyć, że ich filmy miały jasno określony temat. Na przykład Źródło Aronofskiego opowiadało o pogodzeniu się ze śmiercią drugiej osoby i emocjom temu towarzyszącym (w dziwnej formie, ale wszystko obracało się wokół tego wątku). W Dekalogu Kieślowskiego mamy pokazane określone działania danej osoby i ich skutki - taka prosta mądrość życiowa. W Oczach Szeroko Zamkniętych Kubricka mieliśmy pokazane skutki zazdrości i zdrady. Odyseja Kosmiczna dzieliła się ładnie na 3 epizody, dzięki czemu całość trzymała i skutecznie dawała do myślenia. We wszystkich wymienionych filmach ewentualna symbolika była tylko środkiem, dodatkiem uatrakcyjniającym przekaz. W Drzewie Życia są same symbole, fabuła jest szczątkowa, jest pokazanych kilka sytuacji - reszta to plenery, focie, gadanie o Bogu i takie tam.

Reżyser wziął sobie na warsztat najwznioślejsze tematy świata + wychowanie dzieci i trudy małżeństwa. Mam wrażenie, że przesłaniem jego filmu jest: wiecie co? Ja mądry jestem. Naprawdę. Reżyserowałem ja Terrence Malick.

Po seansie nabrałem ochoty obejrzeć Epokę Lodowcową 2 lub coś w tym stylu.

Za ładne widoczki i piękną muzykę które intrygowały przez pierwsze dziesięć minut ----> potem okazało się, że tak cały czas przez cały film i czar prysł:

2/10