Rosyjski film o Aleksandrze Kołczaku, jednym z przywódców Białych po Rewolucji Październikowej. Od strony realizacji bez zarzutu, widać tu niemałe pieniądze, niezłe efekty komputerowe, fajne morskie sceny batalistyczne (w filmie pokazane są też dokonania Kołczaka jeszcze jako czynnego dowódcy okrętu). Oczywiście - nie jest to poziom Hollywood ale polska kinematografia może tylko pozazdrościć. Z jednej strony cały ten odchodzący świat wystawnych zabaw, strojów, rytuałów, modlitw przed bitwą, ikon przekazywanych na szczęście, z drugiej brutalna rewolucja, pokazana (o dziwo!) bez żadnych sentymentów. Jest tu na pewno niemało brązowienia postaci Kołczaka, rosyjska flaga łopocze na wietrze nie rzadziej niż amerykańska w filmach Baya ale ja tam się nie dziwię ruskim filmowcom, oni mają tak zjebaną historię, że muszą sobie znaleźć jakieś nie budzące wątpliwości momenty we własnej historii i jakieś pozytywne postacie. Aha, podobno ten film obowiązkowo musiał obejrzeć każdy rosyjski żołnierz - z pewnych rzeczy oni nigdy nie wyrosną Ja lubię oglądać takie filmy, nie chodzi tu już o samą rozrywkę ale o pewne zrozumienie mentalności, fajnie widać gdzie dzisiejsza Rosja próbuje szukać korzeni. No byłbym zapomniał - jest wątek romansowy, baby się nie nudzą. Solidne