Robin Hood


Robin Hood

Średnia ocena: 5.2

Dragon_Warrior2010-05-23 21:04:00


:
Film dość specyficzny i naprawdę trudny do przyporządkowania do konkretnego gatunku. z jednej strony mamy Tutaj jakieś próby odtworzenia elementów historycznych i swoistego naturalizmu ujęć (nie tak silny jak w Pachnidle, moim zdaniem dobrze wyważony).
Sama historia jest, co mnie zaskoczyło, gdyż nie wczytywałem się zbytnio w informacje o filmie, swoistym prequelem do serii, stworzonej na wzór pierwszego z nowych Batmanów. Tak po prawdzie to do tej produkcji nowemu Robinowi chyba najbliżej. Nie jest to Gladiator i Nie jest to Królestwo Niebieskie choć oba te filmy wyraźnie się tu odznaczają (tak tak, jeden motyw muzyczny jest wybitnie oparty na melancholijnych fragmentach historii Maksimusa).
Co istotne mimo naprawdę solidnej produkcji, Robin raczej nie wpisze się w historię kina niczym specyficznym. Ot wykorzystano kilka sprawdzonych w innych produkcjach pomysłów i złożono je w całość. Jeśli już coś stanie się w tym filmie kultowe to niestety najpewniej Łodzie Higginsa, gdyż pozostałe nieścisłości były raczej niezauważalne dla niezajmujących się historią, choć kiedyś można sobie klubowo obejrzeć i powytykać takie błędy.
Akcja jest równa i całkiem wyważona pomiędzy jakimś tam przesłaniem i fabułą a klasyczną epopeją. Jedyny problem to to, że właściwie film kończy się dokładnie tam gdzie powinien się zacząć i sam nie wiem czy mam to rozumieć jako zapowiedź sequela czy raczej na swoistą oryginalność przypominającą pod tym względem nieco dawną ekranizację z Connerym.
Co do kreacji aktorskich to muszę przyznać, że wypadły całkiem ciekawie. Mimo że jako Robina i Marion dostajemy ludzi w słusznym już wieku, którzy bliżsi byliby pewnie właśnie Robnowi granemu przez Connerego niż temu od Costnera (a trzeba pamiętać, że to cały czas swoisty prequel), to mimo wszystko kreacje wydają się wiarygodne i nie narzucają postaciom wcześniejszych ról tej pary (co innego jednak musze powiedzieć o Małym Jonie).

8/10

@lONzO2010-09-09 19:24:00




... bo mało jadł. Ten film nie ma absolutnie żadnego polotu. Jest długi, nudnawy, niczym nie zaskakuje, a momentami, niezamierzenie, potrafi niesamowicie rozśmieszyć widza.
Bardzo mnie to dziwi, bo Ridley Scott chociaż miewa słabsze momenty to i tak jego filmy są co najmniej przyzwoite.
Russel Crowe, Cate Blanchett, Wiliam Hurt... obsada może i jest piękna, ale już nie młoda i o to chyba chodziło. Od początku widać, że twórcy bardzo mocno stawiają na realizm. Zero zamierzonego humoru, alternatywna fabuła, niby mocno osadzona w historii, Robin nie walczy z szeryfem, a z samym królem itd. itd. Niestety, lekko mówiąc, nie udało się.

Jest kilka pozytywów. Robin to zwykły wojak chłopina pragnący tylko skończyć krucjaty i wrócić do kraju za wszelką cenę. Marion to zdecydowana kobieta, która po dziesięciu latach zajmowania się posiadłością, niańczenia teścia i innymi mało relaksującymi czynnościami chciałaby zwyczajnie pociupciać. Można tak wymieniać dalej i kogo byśmy nie wzięli na warsztat to nie ma za bardzo czego tej osobie zarzucić.
Problem w tym, że scenariusz to taki zlepek scen i historii z różnych, niestety, bardzo znanych filmów. Kilka wątków jest wtrąconych tylko do załatania fabuły. Są to wątki urwane w połowie, do których nikt nie wraca. Chodzi mi tutaj głównie o leśne dzieci i szeryfa, którego można było sobie darować.


Trzy sceny, które rozkładają na łopatki:
- Lądowanie w Normandii - brakowało mi Niemców z CKMami na tym wzgórzu
- Jeźdźcy kucyków - WTF? Kto w ogóle wpadł na ten pomysł?
- Przemówienie z Bravehearta wzięte i cały ten wątek z ojcem Robina to jakaś parodia


Nie podobało mi się.

5/10

Vooplayer2010-09-11 00:04:00




Nie oczekiwałem zbyt wiele i na początku nawet zanosiło się na to, że będę mile rozczarowany. Rozmach, świetna obsada, wciągająca i niegłupia (do pewnego momentu) historia. Mogę śmiało powiedzieć, że pierwsza połowa filmu to udany film przygodowy. Niestety scenarzyści i reżyser zagalopowali się okrutnie i im dalej w las tym dziełko robi się coraz bardziej ciężkostrawne i nieznośne. Film trwa prawie 2.5 godziny a i tak sprawia wrażenie worka za małego na wszystkie pomysły twórców. Leśne obdartusy na kucykach (okradające własnych rodziców z ziarna i skazujące ich na śmierć głodową? halo? scenarzysta!?), kobieta walcząca w bitwie, francuskie komando grasujące po Anglii, nieszczęsna flota inwazyjna, szeryf rodem z pamietnej parodii Mela Brooksa, jakieś flashbacki z przeszłości Robina (z zupełnie niewiadomych powodów nagle nazwanego Hoodem!), które pokazują Robina jako imbecyla, niepotrafiącego samemu skojarzyć swojego nazwiska z głośną postacią z niedawnej przeszłości. A końcowa bitwa to jeden z najbardziej żenujących i krapiastych kawałków kina jakie kiedykolwiek widziałem. Do pośmiania przy piwie. Niewiarygodne, że zrobił to koleś, który nakręcił bitwę w Gladiatorze. Russel Crowe chyba zrobił facepalma oglądając film gdy się zobaczył w tym cyrku na plaży. Odetchnąłem jak zobaczyłem napisy końcowe. Ciekawy ale totalnie zmarnowany pomysł na odświeżenie legendy o łuczniku z Sherwood.

5/10

Zolt2010-09-28 19:33:00



Dobra, chciałem odszczekać to co pisałem przy okazji trailera. Film jest po prostu do bani. Rzucanie oręża Robinowi na koniu wyjęte żywcem z Gladiatora, syn kamieniarza głównym kosiorem i strategiem armii angielskiej, Galadriela ze swoim hufcem niedożywionych dzieci dołącza do szturmu i robi mieczem jakby tylko tego się w życiu uczyła, wrzucanie wstecznego statkiem z jednym żaglem rejowym 100m od plaży podczas przyboju. Zbiór wolności dla każdego człowieka, czego chce i chłop, i feudalny pan. Słodki jeżu. Łucznicy na koniach. Crowe niosący Galadriele w pancerzu (jego ważył coś koło 10kg, Galadriela załóżmy 50-60kg, jej kolczuga kolejne 20kg), taki spacer farmera.
Nędzny pomysł, nędzny scenariusz, sypiąca się ze starości obsada. Muzyka fajna.

3/10

SithFrog2010-12-04 22:56:00


- W końcu i ja obejrzałem. Cóż mogę powiedzieć. Chyba jednak zawiodłem się. Czytałem wasze opinie więc nie spodziewałem się rewelacji. Początek super, Robin tym razem to cwaniak i dezerter, który trikiem ratuje zadek z Francji. Wszystko fajnie się zaczyna i rozkręca. Nie wiem gdzie jest ten moment przegięcia. Może kiedy okazuje się, że jego ojcem był George Washington? Chyba wtedy. Wszystko potem leci na łeb na szyję, a kretynizmy przybywają w postępie geometrycznym. Apogeum jest już ostatnia bitwa z jeźdźcami kucyków dowodzonymi przez Marion, łodziami Higginsa made in France i końcowym poddaniem się Francuzów Robinowi zamiast królowi (WTF??? skąd wiedzieli kim był, co za głupota). Fajna obsada, duży budżet, czuje się średniowiecze. Muzyka dobra, a krajobrazy urzekające. Nie wiem jaki był zamysł Scotta ale poważne podejście do tematu a'la Batman Begins plus zwolnienia w stylu Johna Woo, plus koligacje na modłę SW (hi łos jor fader!) i kretynizmy w stylu łodzi Higginsa to nie jest dobry pomysł. Za długo, nudnawo i bez sensu. Pan Ridley wypuścił kolejny słaby film po Królestwie niebieskim. Moim Robinem pozostaje małomówny twardziel z serialu, zaraz za nim lekko ironiczny i prześmiewczy Costner.

5/10