Avatar


Avatar

Średnia ocena: 7

Jerod2009-12-25 22:16:00



Może być spoilerowato.
No dobra. W momencie, w którym zaczynam pisać, jestem pół godziny po seansie. Przejdę do rzeczy.
Trailer pokazał za dużo. Mamy złą korporację, dobrych, acz prostych niebieskoskórych, wspaniale funkcjonujący ekosystem niczym Krąg Życia z Króla Lwa; marinesa-kalekę, który dostaje szansę uczestnictwa w ciekawym programie badawczym, który wojsko chce wykorzystać do swoich niecnych celów; no i dylemat wspomnianego już żołnierza, czy aby na pewno stoi po słusznej stronie barykady. Fabuła jest do bólu przewidywalna, żadnego trzymania w napięciu, żadnego zwrotu akcji, ani jednego tekstu, który pozostałby w pamięci. Niby użytkownicy w recenzjach na Metacritic narzekali na stronę fabularną, ale myślałem, że to pieprzenie pryków, co w każdym filmie chcą widzieć geniusz Tarantino. No niestety, mnie też zabolało.
Avatar jest okropnie amerykański. Patos się wylewa z ekranu. Bohaterowie są... niebiesko-biali. Nie rozumiem, jak taki film mógł powstać w głowie Camerona. To wszystko już było. A nie dość, że było, to było powtórzone w setkach filmów! Wstyd, wstyd.
Co do strony wizualnej: miałem przyjemność oglądać ten film w IMAX-ie. Jest kolorowo, trójwymiarowo, bardzo ładnie. Bardzo cukierkowo. Fauna i flora Pandory nie może się nie podobać...
...ale nic mnie w fotel nie wcisnęło. A że przygotowałem się na spore braki fabularne, liczyłem na miazgę techniczno-wizualną. A tu też lipka jak dla mnie. Jest naprawdę bardzo ładnie, roślinność jest zrobiona fantastycznie, ale dalej wygląda komputerowo. Zwierzątka są przedstawione świetnie, ale co ja poradzę, że i tak widać ich powalającą komputerowość? Na'vi, którymi niby trzeba się było tak zachwycać, to też w dalszym ciągu komputerowe dziwolągi. I te trójwymiarowe okulary wcale mnie nie przekonały, że wyglądają równie realnie, co przedstawiciele ludzkiej rasy. Jest ŚLICZNIE, naprawdę, słowo daję!, ale według mnie na pewno nie nowatorsko.
(Tu muszę jednak przyznać, że moja naiwna cząstka pokładała olbrzymie nadzieje w opiniach, jakoby ma to być rewolucja na miarę pojawienia się dźwięku w filmie. Dostałem bardzo śliczne coś, ale to coś nie było w żaden sposób nowe).
Poza tym film jest momentami nużący. Nie trzymał mnie w napięciu, spoglądałem ładnych parę razy na zegarek, żeby zobaczyć po jakim czasie film mnie wbije w fotel, a jak już zrozumiałem, że ta pora nie nadejdzie, to po prostu byłem ciekaw, kiedy nastąpi jakże oczywiste zakończenie.
Ogólnie to mamy trochę Bravehearta, sporo Króla Lwa XXI wieku (It's the ciiiiiiiiiiircle of liiiiiiiiiife!) i tony hamerykańskiego kina. Oczywistą fabułę, kupę efektów i widoczków.

TRZEBA ZOBACZYĆ!

Co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
A pomimo oceny, nie żałuję, że poszedłem i spora jest szansa, że jeszcze raz Avatara obejrzę. Bo jednak bajeczka to niezgorsza. I choć niczym nowym mnie nie powalił, to jednak dla oka jest całkiem miły.

4/10

Lite2010-01-03 00:48:00



Ładny film. Fajny film. Wiadomo, fabuła dość sztampowa, ale w odbiorze bardzo przyjemny obraz. Ciekawy świat swoją drogą, z potencjałem.

7/10

SithFrog2010-01-10 01:01:00


- Z dużej chmury mały deszcz. Chyba zwyczajnie nie jestem urodzonym fanem kina 3D.

Historia jest cienka jak sik pająka. Masa scen tak 'hamerykańskich', że człowiek ma ochotę powiedzieć proooooooooooszę! Poza tym sto lat temu widziałem Pocahontas z siostrzenicą ale to jest jota w jotę takie samo! No nawet nie próbują udawać, że nie. Tyle o wadach. Zaletą jest to, że jak jest pierdyliard dolarów i James Cameron - mimo wszystko film nie będzie klapą. I nie jest. Ogląda się całkiem przyjemnie, przynudza tylko czasami i generalnie po cichu kibicuje się tym dobrym mimo, że o ich zwycięstwie wiadomo od początku. Dla dodania dramaturgii ginie dużo ludzi, zwierząt, tubylców, giną też pewne kluczowe postaci. No i ręka Camerona sprawia, że jednak jest to jakieś takie... epickie? Mam wrażenie, że przy odpowiednim budżecie ten facet zrobiłby coś pokroju Bravehearta z historii o smerfach... a może to właśnie było to? Nie można mu w każdym razie odmówić talentu do kina rozrywkowego.

Do tego 3D - efekty są naprawdę fajne ale jakoś nie czułem nic epokowego. Widziałem kilka filmów w trzecim wymiarze (w tym w IMaxie) i dla mnie to taki 'bajer' jak spojlery na tuningowanych autach. Fajne to to ale sam bym takiego nie założył na samochód. Tak samo jest tu. Czujemy głębię, efekty są fajne ale jakoś tak nie powaliło mnie to na kolana. Dla porównania nie czułem się jak ludzie w moim wieku kiedy w 77-ym widzieli pierwsze Star Warsy. Poza tym ludzkie oko nie wytrzymuje szybkiej akcji, momentami dynamika była tak intensywna, że akomodacja żywego oka nie wyrabiała. Pytałem znajomych, z którymi byłem - mieli to samo. W ogóle po seansie oczy są wymęczone. Dlatego mnie to całe 3D podoba się umiarkowanie.

Na osobne słowa uznania zasługują ludzie, którzy stworzyli od podstaw całkiem ładny świat. Pod tym względem film urzeka pięknem, kolorami, pomysłowością i różnorodnością. Widać, że wszystko jest wzorowane na tym co znamy ale bądźmy szczerzy - kto zamiast smukłych indiańskich elfów Na`vi wolałbym tę samą historię opowiedzianą przez facehuggera? Albo predatora? No właśnie. Do tego animacja niebieskich ludków, któa w trailerze wygląda koszmarnie w kinie powala na kolana. Absolutne mistrzostwo.

W kinie ludzi było... pod sufit. Dawno nie widziałem PEŁNEJ sali, łącznie z pierwszym rzędem. Zabawne co robi odpowiedni szum, reklama i rzeka dolarów.

Beznadziejna gra Worthingtona poraziła mnie całkowicie. W słabym Terminatorze zagrał nieźle, a tu aż w oczy szczypało. Chodzi mi o ten dylemat moralny. W ogóle go nie widać, od początku ma się wrażenie, że zakochał się od pierwszego wejrzenia. Nawet sceny kiedy niby zdradza sekrety i pokazuje jak rozwalić 'home tree' wyglądają karykaturalnie. Jakby Jurek Owsiak tłumaczył komuś "Fall Weiss". Litości. To w ogóle ciekawa sprawa, bo on to jeszcze grał ale taka wymieniania wszędzie Zoe Saldana jako Neytiri. Cała gra polega tu na tym, że na jej twarz nałożyli maskę komputerową. To tak jak by powiedzieć, że Carrey świetnie zagrał w scenach kiedy Stanley Ipkis zakłada maskę. Bardzo za to podobał mi się epizodyczny udział Giovanni`ego Ribisi `ego. On nawet małe role gra super.

Podsumowując - zapowiadano rewolucję, epokowe wydarzenie i szok na miarę pierwszy Gwiezdnych wojen albo chociaż Matrixa. Wolne żarty z tym SW, bo za 30 lat o Avatarze pamiętać będą tylko najstarsi górale. Mamy słabą opowieść z banalnymi wątkami, która służy tu tylko po to, żeby pokazać moc efektów specjalnych i nową technologię. Na płaskim ekranie ten film zostałby zmiażdżony przez krytykę i olany przez widzów. Ja w każdym razie nie żałuję, że poszedłem do kina ale na pewno nie mam takiego poczucia jak lubię i miałem np. po Matrixie czy Dark Knight`cie ('ja chcę jeszcze raz do kina na to!!!'), a już oglądanie tego w papierowych okularach i na 42" plazmie w ogóle mnie nie interesuje. Ostateczna ocena taka uśredniona, gdyby nie piękny świat i niezłe efekty trójwymiarowe byłoby ze 3-4 oczka mniej.

7/10

eddina2010-01-10 20:46:00




Już było, ooooj jak bardzo było. Co tam się będę rozwodzić - no nie zachwyciły mnie te smerfy, no. Nie było pierdolnięcia.

6/10

DaeL2010-01-24 21:54:00


- mozna by dlugo pastwic sie nad zapozyczeniami, ale w zasadzie do powiedzenia mam jedno. Avatar jest jak ksiazki Coelho. Dziekuje za uwage.
Ocena:

6/10

Cortez2010-01-28 16:54:00



No więc tak. Fabularnie film jest wtórny, z oklepanymi motywami. Ale co z tego. Wcale nie nastawiałem się w tym filmie na fabułę i dobrze. Jacyś tam recenzenci czy komentatorzy filmowi przy premierze twierdzili, że Avatar wywraca wszystko do góry nogami, to początek nowej ery w kinie etc.. Wg mnie to za dużo powiedziane. Avatar po prostu powyciągał z wcześniejszych hitów kinowych sprawdzone wzorce i motywy, wymieszał to wszystko i podał w całkowicie nowej jakości wizualnej. Poczułem się znowu jak mały, zafascynowany dzieciak, szczególnie przez ostatnie pół godziny filmu (rewelacyjna bitwa). Nastawiałem się na dobrą rozrywkę i to dostałem. Nie ma sensu marudzić, że fabuła to, siamto czy sramto.

8/10

Gregor2010-02-07 15:03:00




Z tego wszystkiego zapomnialem sie pochwalic jak w koncu udalo mi sie wbic do kina

1. co do rewulucyjnosci: mial byc przelom techniczny i naprawde ciezko mi jest sobie wyobrazic jak bardzo zla wole trzeba miec, zeby tego nie widziec. Na pewno nie to samo co kolor, czy gwiezdne wojny, ale troszke wiecej niz park jurajski i sporo wiecej niz matrix jak najbardziej. Kaman: 2/3 tego filmu wyszlo z komputera i po raz pierwszy wszystko wyglada zajebiscie naturalnie i ZYWO. Tu juz nie sa ludziki po 2 piksele pokazane z kilometra jak w LOTR, nie wyrwane z otoczenia roboty z Transformers... Pierwszy film w ktorym nie widac granicy plan/efekty specjalne: czy w danej scenie 10% tego co widac jest z komputera, czy 90% nie rzuca sie to w oczy. No, a to cale 3D po raz pierwszy zostalo uzyte jako sensowna czesc filmu, a nie jak tania sztuczka typu pileczka wyskakujaca z ekranu.

2. S-F: Tu tez powiem, ze jest bardzo no... Cameronowo. Futurystyczne machiny wygladaja sensownie, obce zwierzaki sa fajne i przemyslane. No i to jest film "pokarzmy obcy swiat" , a nie "opowiedzmy historie". Chyba przez to nie kazdy zalapal i sie czepia potem. Serio: wyzywam krytykow Avatara do pokazania mi filmu, gdzie obcy swiat jest pokazany bardziej dokladnie, spojnie, kompleksowo i pieknie? No, no? Kaman, takie rzeczy do tej pory byly zarezerwowane tylko dla ksiazek.

3. Walory filmowe: aktorsko jest no... poprawnie (choc jesli chodzi o film z blue boxa widzieliscie gdzies zajebista role?). Zadnych fajerwerkow ani szczegolnych dolow. Jedynie ponad poziom wybija sie Sigourney Weaver. Muzyka daje rade. Scenariusz no... jest najslabsza czescia filmu, choc ten caly krzyk o wtornosc jest jak dla mnie niepotrzebnie zlosliwy. Z ktorego kasowego filmu akcji nie daloby rady tak sie smiac?

4. nominacje do oscarow: popieram wszystkie te techniczne i... za rezyserie Bo czemu nie?

5. Powtarzam wyzwanie Gregora (usuniete, bo chce rzeczowa dyskusje, a nie odwracajace uwage strzelanie fochow):

Serio: wyzywam krytykow Avatara do pokazania mi filmu, gdzie obcy swiat jest pokazany bardziej dokladnie, spojnie, kompleksowo i pieknie? No, no?

edit: nie wiem jak mozna dac mniej za cos dzieki czemu mozna zobaczyc biust goracej Michelle Rodriguez wylazacy z ekranu


9/10

boncek2010-02-08 00:29:00




Wróciłem. WOW. k**** WOW. Ten film to jest wizualny majstersztyk. O ile na początku próbowałem szukać sztuczności to potem przestałem, bo sam już zacząłem się gubić i nie wiedziałem czy te Na'vi to komputer czy może ludzie z charakteryzacją. O super zajebiście realistycznej wodzie, czy roślinności nawet nie wspomnę. Ten świat się po prostu łyka.

Przez cały czas trwania w mojej głowie raz po raz słychać było "ja pierdolę!", na twarzy miałem rogala, a oczy chłonęły śliczny obraz Pandory i Na'vi. No k****, ludzie, mimika jest tak zajebista, że po prostu nie mam pytań. Fantastycznie to widać, bo przecież raz po raz nasi bohaterowie pokazani są w formie Na'vi i ludzkiej, więc można łatwo porównać.

Najbardziej niezrozumiała jest dla mnie klasyfikacja tego filmu jako SF. Przecież to jest Disney, a nie żadne SF. Ale za to jaki Disney!
Nie widziałem Pocahontas, więc nie będę się silić na porównania. Czepianie sie jednak fabuły to jest chyba dopieprzanie się na siłę. Przecież nawet stara trylogia Gwiezdnych Wojen to są rycerze, źli władcy, miecze, zbroje i księżniczki, fabuła jest prosta jak drut, a Nowa Nadzieja kończy się słodziutkim wręczeniem orderów gdzie R2D2 buja się niczym uroczy piesek merdający ogonkiem. I piszę to jako wielki fan SW.

Nie wiem jak się czuli ludzie oglądający SW w latach 70tych, ale jestem prawie pewien, że tak jak ja na pokazie Avatara. Ten film to jest technologiczny majstersztyk, co chwila strzelający nam strzał w pysk czymś niesamowitym i niemożliwym. Do tego 3D jest obrzydliwie dokładne (te wszystkie ekrany, aż się chciało dotknąć) i nawet pomimo wad (utrata płynności przy szybkich scenach, ale to wina kinowych 24 klatek) jest niesamowicie sugestywne.

Film się skończył i od razu chciałem zobaczyć go jeszcze raz. Brawo!

9/10

@lONzO2010-03-16 21:00:00




Co się o tym filmie nasłuchałem i naczytałem to moje Jak przeglądałem rezerwacje do Imaxa to w ciągu ostatnich dwóch tygodni 70% miejsc było zarezerwowanych. W końcu się wybrałem, bo jak tu nie pójść na najbardziej kasowy film w historii. Muszę przyznać, że chętnie przeszedłbym się ponownie.
Nie pamiętam kiedy ostatnio miałem ciary podczas oglądania czegokolwiek. Tutaj takie emocje towarzyszyły mi przynajmniej kilka razy.
Początek jest nudziarski, ale zanim się człowiek przyzwyczai do efektów 3D, urozmaicają one ten przestój. Fabuła biedna, muzyka niespecjalna, kreacje takie sobie, ale strona wizualna to jakiś kosmos. Jak już wyszli z tej bazy na Pandorze to dosłownie szczęka mi opadła i została tak aż do końca. W ogóle, zupełnie i ani trochę nie widać, że tu cokolwiek jest robione komputerowo. Cameron wyprzedził dzisiejsze standardy i projektory momentami nie radziły sobie z intensywnością obrazu - rwana akcja, czasami sypała się synchronizacja, jakieś plamy (może miałem brudne okulary ).
Zawsze podziwiałem Camerona za jego podejście do rozwiązań techniczno-militarnych i tutaj nie zawiódł po raz kolejny. Mam słabość do mechów i dlatego ostatni pojedynek był po prostu zajebisty
Co z tego, że Cameron czerpie z Disneya, wszelkich Braveheartopodobnych tworów, a nawet z samego siebie? Nie wymagajmy od twórcy Alienów, Titanica czy Otchłani jakichś super zawiłych historii.
Zobaczyć trzeba, ale (koniecznie!) w kinie.

8/10

Cherryy2010-10-04 07:50:00




Obejrzałem wersję zwykłą, nie-trójwymiarową. Efekty specjalnie nie zrobiły na mnie wrażenia. Po avatarach było widać komputerową statyczność i w ogóle film trochę wyglądał jak z 2005, a nie 2009. Fabularnie cienizna okropna, niczym barszcz z knora. Jedyne, co uratowało ten film to ostatnie pół godziny akcji. Ale jestem zawiedziony, naprawdę nie wiem czemu ten film stał się w tak prędkim czasie tak kultowy... marketing zadziałał w tym momencie znakomicie, to chyba jedyne wyjaśnienie. Można obejrzeć, ale lepiej nie podchodzić do Avatara jak do dzieła oscarowego, bo wtedy można się zawieść.

6/10