Ja wam pokażę!


Ja wam pokażę!

Średnia ocena: 2

Don_Chichot2006-02-13 19:18:00


- murowany kandydat do miana "filmowa wpadka roku". O żenującym product placementencie wspomniał już Voo (choć zapomniał o tabletkach z żeń-szeniem "Bodymax" ). Nie czytałem żadnej książki Grocholi, ale "Nigdy w życiu!" oglądałem 2 razy z niekłamaną przyjemnością. Z najnowszą adaptacją jej powieści już tak się nie dało, bo ten film to bezsensowny, NUDNY(!!!) i powyrywany z jakiegokolwiek kontekstu zlepek scen z udziałem głównych bohaterów i towarów, które reklamują. Przy czym dodać należy, że Ci bohaterowie prezentują się znacznie gorzej, niż aktorzy oryginału. Wolszczak jest jakaś taka nijaka, jej bohaterka tuli koty, je jogurty Danone, wciąż przypala jedzenie i biega półnaga po domu (dodajmy, że 'wybudowany' w "Nigdy w życiu!" dom strasznie się postarzał i poszarzał). Deląg mimo prób zniewalających uśmiechów bardziej pasuje do "Na Wspólnej", a Pazura czasem zapomina, że nie jest na planie "13 posterunku". Maria Niklińska grająca córkę Judyty, Tosię potrafi zagrać wyłącznie zbuntowaną nastolatkę. Agnieszka Pilaszewska, która gra Ulę nie umywa się (pod każdym względem) do Joanny Brodzik z pierwszej części. Najlepiej wypadają Marta Lipińska i Krzysztof Kowalewski jako rodzice głównej bohaterki, ale nie ma w tym nic dziwnego, to również oni kreowali te role w "Nigdy w życiu!". I co gorsze, sytuacji nie ratuje ani Grażyna Wolszczak paradująca w czarnym gosecie, pończochach i stringach ani lewy półdupek Pawła Deląga dokładnie widoczny przez parę sekund. Z wyjątkiem piosenki tytułowej nie ma w tym filmie nic, co mogłoby być warte zapamiętania i polecenia. Zdecydowanie odradzam!

1/10

Pquelim2006-02-25 21:55:00


No luuudzie, prawie meisiąc po premierze, a na sali praktycznie komplet widzów. Zacznę od tego, że tytuł ma z fabułą tyle wspólnego, co TV Trwam z pornografią. Jeśli zaś o fabułę chodzi, to ja nie mam kto mógł przecyztać tak idiotyczną książkę! I jeszcze próbować to zekranizować... Żadnego elementu zaskoczenia, beznadziejna główna bohaterka(polska Briged Jones? kupa śmiechu...to po prostu zwykła idiotka), beznadziejny motyw z byłym mężęm, beznadziejnie przewidywalny happyend... Product placement - faktycznie jest, chociaż mi aż tak nie przeszkadzał. Ot, te jogurciki co je bohaterka wpiernicza nazywają sie tak samo jak w wielu polskich domach, w bagażniku lezy Whiskas i Gala, w sumie aż tak nie drażni... Film przed dnem totalnym ratuje p. Bielicka i rodzice tej głównej - jedyni neizmienieni aktorzy z poprzedniej części.

3/10