Yyyrek! Kosmiczna nominacja (2002)

Jakieś pół roku temu zrecenzowałem niewątpliwy krok milowy w opóźnionym rozwoju polskiej kinematografii, jakim był film Jerzego Gruzy (będę podkreślał nazwisko reżysera na każdym kroku, niech się wstydzi) pt. “Gulczas, a jak myślisz?”. Przyznałem tej produkcji ocenę 2/10, co wzbudziło niemałe zdziwienie wśród komentatorów. Dlaczego dałem aż dwa punkty? Dziś zagadka się wyjaśnia. Gdybym przyznał tylko 1 punkt, to nie byłbym w stanie przekazać, jak złym filmem jest jego sequel. To trochę jak u Dantego – niby wszyscy potępieni siedzą w piekle, ale nawet tam jest hierarchia zbrodni i dziewięć kręgów. A skoro już nawiązałem do “Boskiej Komedii”, to porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy oglądacie Yyyrka!

Na początek kilka słów wyjaśnienia dla naszych młodszych czytelników. Dawno temu, gdy DaeL jeszcze chodził do szkoły, był sobie program pt. “Big Brother”. Teraz chyba ów program wrócił – tak mi się przynajmniej wydaje, bo nie oglądam telewizji. W każdym razie “Big Brother” był w roku 2001 prawdziwym fenomenem, a miliony Polaków zasiadały przed telewizorami, by oddawać się serwowanemu przez TVN voyeuryzmowi i podziwiać zamkniętych w domu w Sękocinie “zwykłych ludzi” – w praktyce takie tam pokraki, które chciały być sławne. Obecnie mamy od tego youtube, ale w tamtych czasach reality show było naprawdę czymś niesamowitym. Pierwsza edycja “Big Brothera” biła rekordy oglądalności, więc pan Jerzy Gruza machnął na szybko film z uczestnikami programu. To był właśnie wspomniany “Gulczas, a jak myślisz?”. Wszystko co mam na jego temat do powiedzenia, napisałem w recenzji.

Sceny na statku kosmicznym są prawdopodobnie najbardziej żenującą częścią filmu. Ale mają sporą konkurencję.

Ale nie skończyło się na jednej edycji “Big Brothera”. Druga nie miała wprawdzie aż takiej oglądalności, ale zasłynęła z posiadania autentycznego świra. Rolę tę pełnił w programie Ireneusz Jakiśtam (nie pamiętam nazwiska, a jest tu ono bez znaczenia), czyli facet, który przeżył załamanie nerwowe, zaczął opowiadać o kosmitach i w końcu został odwieziony ze studia wprost do szpitala psychiatrycznego. Smutna sprawa, ale oczywiście nie aż tak smutna, aby duży koncern nie spróbował zbić na nim kasy.

Tak oto powstał sequel “Gulczasa”, czyli film “Yyyrek! Kosmiczna nominacja”, w którym to filmie pan Ireneusz nawiązuje kontakt z cywilizacją pozaziemską. Kosmici polecają mu udanie się do Zakopanego. W jakim celu? Ano w celu rozpłodowym. Ale to tylko jeden z wątków, bo równolegle dwójka uczestników poprzedniej edycji BB – Gulczas i Alicja – jest na tropie polskiego gangstera, który chce kupić czeski semtex. Gdzieś zupełnie w tle przewija się jeszcze kilku bohaterów programu…Wiecie co, nie będę się silił na tłumaczenie fabuły. Po prostu jeszcze raz wkleję oficjalny opis.

Kosmici z planety X mają poważny problem genetyczny, który może doprowadzić do katastrofy ich planety. Jedynym sposobem, aby jej uniknąć jest znalezienie na Ziemi człowieka, który zapobiegnie katastrofie. Po długich poszukiwaniach wybór kosmitów trafia na “nie rzucającego” się w oczy młodego człowieka – Irka (Ireneusz Grzegorczyk), przykładnego męża i ojca. Na miejsce spotkania z nim wybierają niewielki pensjonat w górach prowadzony przez Staśka Byrcyna (Wojciech Cygan). Niestety w tym spokojnym miejscu umawiają się również przemytnicy materiałów wybuchowych. Planują nielegalną transakcję kupna dużej ilości sentexu (błąd w pisowni! – przyp. DaeL). Za przestępcami podążają agenci Centralnego Biura Śledczego “Spokojny” (Piotr Gulczyński) i “Kobra” (Alicja Walczak). Kontaktów Irka z kosmitami nie daje się ukryć na długo. Stasiek Byrcyn postanawia wykorzystać to jako element kampanii reklamowej pensjonatu. Liczy na ściągnięcie turystów…

Owszem, już sam zarys fabuły jest głupi, ale nie przygotowuje nas na to, czego doświadczymy w trakcie seansu. Jerzy Gruza przeszedł tym razem sam siebie. Ponoć prace nad scenariuszem (i samym filmem) odbywały się w wyjątkowo szybkim tempie, ale i tak nie mogę pozbyć się przekonania, że 50% maturzystów byłoby w stanie sklecić zabawniejszy i bardziej trzymający się kupy scenariusz w jeden weekend.

Mam nadzieję, że pan Janusz Rewiński dostał więcej kasy niż za Gulczasa. Bo męczył się jeszcze bardziej.

Wszystko, co tak fatalnie zawodziło w części pierwszej, zawodzi również tutaj. Tyle że “Yyyrek!” ma dla nas kilka dodatkowych niespodzianek. Na przykład głównego bohatera. To, że uczestnicy BB grają kompletne drewno, to rzecz, której mogliśmy oczekiwać. Ale pan Ireneusz wybija się na zupełnie nowy poziom, wypowiadając swoje kwestie tak bełkotliwie, że trudno go w ogóle zrozumieć. Film raczy nas też sporą ilością “stockowych” zdjęć, niezwiązanych z fabułą – jakoś trzeba było długość filmu rozciągnąć. I tym razem nawet Januszowi Rewińskiemu nie udało się stworzyć zabawnych sytuacji. Nawiasem mówiąc, jeśli potrzebujecie dowodu na moje wcześniejsze twierdzenie, iż Rewiński grał bez scenariusza, improwizując wszystkie swoje kwestie, to przyjrzyjcie się scence, w której nasłuchuje odgłosów kosmitów. Zrezygnowany Rewiński, któremu nie przychodzi do głowy nic śmiesznego, rzuca pod wąsem ciche “no nie wiem, k…a”. Pan Jerzy Gruza najwyraźniej uznał, że to ujęcie nadaje się do filmu. Ed Wood pełną gębą.

Chociaż może nie do końca. Nieudolność Eda Wooda bawi. Ten twórca kochał filmy, po prostu nie potrafił ich kręcić. W przypadku “dzieła” Jerzego Gruzy jest znacznie gorzej. Ciężko się śmiać z tego, jak głupia jest ta produkcja, gdy dodatkowo całość podszyta jest próbą zbicia kasy na autentycznych problemach psychicznych uczestnika reality show. To film nie tylko zły, ale wręcz ohydny. Żałuję, że go kiedykolwiek obejrzałem. Jedyne co mnie pociesza to fakt, że był finansową klapą.

Ufff… Zawsze lubiłem oglądać i recenzować słabe filmy, ale po Yyyrku potrzebuje kolejnej, 6-miesięcznej przerwy.

-->

Kilka komentarzy do "Yyyrek! Kosmiczna nominacja (2002)"

  • 19 kwietnia 2019 at 14:21
    Permalink

    Dael niczym youtuber Mietczyński na kanale Masochista recenzuje filmy o których warto zapomnieć :D. Pozdrawiam!

    Reply
  • 19 kwietnia 2019 at 17:56
    Permalink

    Ja bym ocenił odwrotnie. Prawdziwy świr powoduje, że ta część jest lepsza niż udawany ‘Gulczas…’

    ‘Gulczas’ to szmira nad szmirami. ‘Yyyrek’ to nieudolna, bo nieudolna, ale jednak próba komedii s-f.

    Może czas upichcić jakiś porządny tekst o fenomenie ‘BB’? Nie ma co pokpiwać, to był fenomen.

    Reply
  • 19 kwietnia 2019 at 19:36
    Permalink

    No cóż, wybór reżysera też nie pomógł. Niestety pan Jerzy Gruza najlepsze lata miał już wtedy daaawno za sobą.

    Reply
  • 20 kwietnia 2019 at 00:14
    Permalink

    TYyyrek Lanister został uprowadzony przez kosmitów?

    Reply
  • 20 kwietnia 2019 at 03:51
    Permalink

    Ja bym powiedziała ,ze z tego gó…na można się pośmiać. Natomiast dylemat moralny co do robienia kasy na świrze , który miał jakąś psychozę ostrą albo schizofrenie hm raczej chyba nie zrobili na tym jednak a gdzieś na darmowym odtwarzaczu można kukną. To chyba było tylko kilka lat później po 40 latku 20 lat później a ten serial całkiem niezły był. Gruza został kupa gruzu po tym filmie ech…
    Ja ogólnie lubiię tego typu szmiry , zawsze padam ze śmiechu na tego typu produkcjach.

    Reply

Skomentuj Robert Snow Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków