Najlepsza muzyka filmowa wg redakcji FSGK (część 1)

DaeL recenzując Conana Barbarzyńcę wywołał do tablicy Basila Poledourisa i jego genialną muzykę, ilustrującą przygody muskularnego Austriaka Cymeryjczyka. Ustaliwszy ponad wszelką wątpliwość, że to najlepsza ścieżka dźwiękowa w historii, postanowiliśmy pójść dalej tym tropem i przygotować krótkie zestawienie naszej ulubionej muzyki filmowej. Dziś część pierwsza –  muzyka oryginalna. Ograniczyliśmy się do dwóch lub trzech propozycji na osobę , więc na pewno zabrakło tu miejsca dla wielu znakomitych dzieł, dlatego zachęcamy do przywoływania waszych faworytów w komentarzach.

 

Crowley

Nick Cave and Warren Ellis – Zabójstwo Jesse’ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda

Ten oryginalny western o przydługim tytule przeszedł trochę niezauważony w dość mocnym 2007 roku. Szkoda, bo to niesamowicie nastrojowa, melancholijna, przepięknie nakręcona przez Rogera Deakinsa, gorzka opowieść o rozczarowaniu i rozprawie z mitami. Swoją cegiełkę (żeby nie powiedzieć cegłę) do tego wspaniałego filmowego pomnika dołożył Nick Cave, do spółki z Warrenem Ellisem. Trudno wymarzyć sobie bardziej odpowiedni duet. Ellis – multiinstrumentalista, grający między innymi na skrzypcach i fortepianie, od lat związany z The Bad Seeds oraz Cave – mistrz kreowania nastrojów i snucia mrocznych wizji. Razem napisali muzykę pełną melancholii, skłaniającą do zadumy, idealnie pasującą do nieprzystępnych amerykańskich bezdroży i tematyki filmu. Jest bardzo oszczędnie: ot fortepian, smyczki i plumkające ozdobniki tu i ówdzie. Ale jak pięknie to brzmi! Smutno, melancholijnie, lecz pięknie. W dodatku świetnie sprawdza się w oderwaniu od obrazu.

 

Clint Mansell, Kronos Quartet, Mogwai – Źródło

Trzeci film Darrena Aronofky’ego podzielił publiczność. Jedni potępili go za wydumaną, na siłę udziwnioną fabułę, innych oczarował między innymi niesamowitą warstwą audiowizualną. Niżej podpisany zalicza się do drugiej grupy i uważa Źródło za film co najmniej dorównujący Requiem dla snu. Niebagatelną rolę w kreowaniu fantastycznego nastroju Źródła ma muzyka Clinta Mansella, którego ponownie wspomaga Kronos Quartet oraz zespół Mogwai. Ścieżka dźwiękowa nie jest długa, często spokojna i powolna, ale cały czas budząca pewien niepokój. I kiedy wreszcie przychodzą momenty uniesienia, walą w słuchacza potężną ścianą dźwięków. Kronosi dają czadu niczym heavy metalowa kapela, nigdy nie tracąc przy tym charakterystycznej, smutnej nuty. Poruszająca muzyka, bardzo emocjonalna, tak jak sam film.

 

Cliff Martinez – Solaris

Solaris w interpretacji Soderbergha delikatnie mówiąc nie osiągnął statusu równie kultowego co powieść Stanisława Lema, czy choćby ekranizacja Andrieja Tarkowskiego. Jako że nie jestem wielkim miłośnikiem akurat tej książki mistrza, zupełnie nie przeszkadzało mi całkowicie odmienne rozłożenie akcentów w amerykańskiej produkcji, a duet Clooney – McElhone oglądało mi się wyjątkowo miło. Sam film utkwił mi jednak w pamięci z zupełnie innego powodu, mianowicie cudownej muzyki Cliffa Martineza. Rzadko się zdarza, żeby ilustracja dźwiękowa miała aż tak duży wpływ na odbiór dzieła filmowego jak w tym wypadku. Tajemnicze, elektroniczne tła idealnie dopełniają niepojętych wydarzeń nad planetą Solaris. Jako miłośnik kosmicznych ambientów traktuję zresztą tę ścieżkę dźwiękową jako pełnoprawny album muzyczny, który doskonale broni się sam. Dotyczy to również kilku innych dokonań Martineza, jednego z moich ulubionych filmowych kompozytorów.


 

DaeL

Richard M. Sherman, Robert B. Sherman, Irwin Kostal – Mary Poppins

Skoro o Conanie Barbarzyńcy wspomnieliśmy już we wstępie, to chciałbym opowiedzieć o innej postaci, która wywarła na mnie równie wielkie wrażenie jak Cimmeryjczyk. To Mary Poppins, magiczna niania i bohaterka jednego z najsłynniejszych musicali Disneya. Jak można nie kochać tego filmu? Julie Andrews jest w tytułowej roli cudowna, Dick Van Dyke przekomiczny, a piosenki nie dość, że niezwykle pouczające, to jeszcze superkalifragilistyekspialityczne! Polecam wszystkim dzieciom do 40 roku życia. No, starszym może też.

 

Ennio Morricone – Dobry, zły i brzydki

Człowiek bez imienia, łowca nagród Angel Eyes oraz bandyta Tuco to bardzo nietypowy zespół. Mężczyźni połączyli swe siły, by odnaleźć 200 tysięcy dolarów należące do wojska Konfederatów. Ale czy mogą sobie ufać? Nie mogą. Za to my możemy mieć pewność, że “Dobry, zły i brzydki” to klasyk spaghetti westernu, z jeszcze bardziej klasyczną ścieżką dźwiękową. Skomponowane przez Ennio Morricone utwory zapadają w pamięć po jednokrotnym wysłuchaniu i wynoszą świetny film Sergio Leone do rangi arcydzieła.

 

Goblin – Suspiria

Swego czasu w przeglądzie moich ulubionych horrorów wspomniałem o Suspirii Dario Argento. Wówczas mało kto pamiętał o tym ciekawym przykładzie włoskiego kina grozy. Dziś – dzięki remake’owi z Amazon Studios – obraz ten znów zyskał rozgłos. I choć doceniam nową wersję (a także jej wyższość – przynajmniej pod pewnymi względami), to preferuję oryginał – właśnie ze względu na ścieżkę dźwiękową. Muzyka zespołu Goblin to po prostu integralna część filmu, nadająca mu niesamowity, oniryczny ton. Uwielbiam także muzykę z horrorów Carpentera, ale w przypadku filmów utalentowanego Amerykanina wyobrażam sobie, że mogłyby korzystać z innych kompozycji. A Suspiria i jej ścieżka dźwiękowa są nierozłączne.


 

Lai

John Williams – Park Jurajski

Jako dziecko uważałam, że nie ma nic lepszego niż dinozaury. Jakiż był mój zawód, gdy brat wytłumaczył mi, że niestety, ale te bestie nie żyją w jakiejś Afryce i nie będzie mi dane ich obejrzeć. Ale i tak film Stevena Spielberga zaczarował mnie na długie lata. Dziś, gdy myślę o Parku Jurajskim, w głowie mam motyw Welcome to Jurassic Park. Skomponował go Mistrz John Williams, znany fanom Gwiezdnych Wojen, Supermana, Indiany Jonesa, E. T., Hooka, Kevina… mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Czyż nie zaczarował dla nas filmów swoją wspaniałą kompozycją, zabierając widzów w magiczny świat marzeń o dinozaurach?

 

Nino Rota – Ojciec Chrzestny

Włoski kompozytor muzyki filmowej, Nino Rota, zasłynął dzięki ścieżce skomponowanej do dzieła Francisa Forda Coppoli. Parafrazując bohaterów filmu Masz Wiadomość – Ojciec Chrzestny to odpowiedź na każde twoje pytanie, a soundtrack do tego filmu to remedium na niespokojną duszę, która pragnie adrenaliny i powrotu do Nowego Jorku lat czterdziestych XX w. Kompozycja do pierwszej części Ojca Chrzestnego zdobyła jedynie nominację do Oscara, ale druga część zgarnęła nagrodę w 1975 r. Zasłużenie, bo pomimo upływu ponad 40 lat, porusza czułą strunę słuchacza i widza.

Vangelis – Łowca androidów

Kiedy myślę o Harrisonie Fordzie przemierzającym Los Angeles 2019 roku, słyszę soundtrack stworzony przez Vangelisa. Wiecie, te niepokojące dźwięki instrumentów elektronicznych, które od pierwszych sekund albo przykują widza do ekranu, albo odrzucą i będzie stracony dla ludzkości. Ścieżka dźwiękowa do Łowcy Androidów ukazała dopiero się dwanaście lat po premierze filmu, a w 2007 roku pojawiło się trzypłytowe wydanie specjalne z utworami skomponowanymi z okazji 25-lecia filmu.


 

Razorblade

Trevor Jones,  Randy Edelman – Ostatni Mohikanin

Młody Daniel Day Lewis na ekranie w historii o przypadkowej miłości jakich wiele, a w tle rozbrzmiewająca muzyka napisana przez Trevora Jonesa i Randy’ego Edelmana. Ale to właśnie ta muzyka w połączeniu z fantastycznymi krajobrazami doskonale dopełnia całość. Tym bardziej że do całości zaproszono również irlandzki zespół Clannad, który nagrał fenomenalnie wkomponowany w obraz utwór “I will find You”. Zapadające w ucho dźwięki i słowa podczas pogoni Mohikanów za porwanymi przez Huronów za pierwszym razem gdy oglądałem ten film dosłownie wbiły mnie w fotel. Podobnie jak następująca niewiele później scena pościgu, zakończona finałową walką, okraszona niczym nie ustępującym motywem muzycznym. Ten drugi fragment możecie zobaczyć pod linkiem poniżej. Dla mnie to pełen majstersztyk.

 

Howard Shore – Władca Pierścieni

Matko, pisząc ten tekst uświadomiłem sobie że w tym roku obchodzimy “pełnoletność” Drużyny Pierścienia! Ale dziś piszemy o muzyce. A ta, autorstwa Howarda Shore to dla mnie wyznacznik, co muzyka w filmie powinna przedstawiać. Dla mnie w całej filmowej trylogii nie znajdziemy jednego zbędnego dźwięku, a każda nuta podkreśla obraz i wypowiadane słowa. Z kolei cały motyw przewodni Rohanu to istny Top of the Top. Zwłaszcza w kontekście szarży Rohirrimow pod Minas Tirith. Ale perfekcja w oddawaniu emocji poprzez muzykę przewija się w mojej opinii w każdej klatce w której się pojawia. Aż po końcowe napisy “Powrotu Króla” i idealnie dopasowany utwór w wykonaniu Annie Lennox “Into the West”, okraszony prezentacją bohaterów dzieła, naszkicowanych ręką Alana Lee i Johna Howe. Zresztą przekonajcie się sami:


 

SithFrog

Hans Zimmer – Twierdza

Do momentu obejrzenia “Twierdzy” Michaela Baya miałem kilka ulubionych utworów w kategorii “muzyka z filmu”. Były tam i motywy z Gwiezdnych Wojen (Marsz imperialny, Motyw przewodni, Dwa słońca), i z Terminatora 2, i z Polowania na Czerwony Październik. Jednak dopiero Hans Zimmer i jego genialna ścieżka dźwiękowa do filmu z Connerym i Cagem uzmysłowili mi, że w tym typie twórczości można się zakochać. Brzmi banalnie i patetycznie, ale tak właśnie się stało. Kupiłem sobie kasetę magnetofonową i katowaliśmy ją z rodzeństwem i znajomymi bezustannie. Napisałbym, że do znudzenia, ale to nie byłaby prawda. Takie kawałki jak “Rock House Jail”, “Hummel gets the rockets” czy “In the tunnels” nie znudzą mi się nigdy. Dwa-trzy charakterystyczne motywy powtarzane w kilku aranżacjach, ze zmianą tempa i instrumentów potrafią wejść do głowy i już nigdy z niej nie wyjść. Jednocześnie nie są powtarzane za często i człowiek nie ma wrażenia, że to jeden zapętlony utwór. Kto zna ścieżkę do “Interstellar” ten wie o czym mówię. Zimmer zasypiający na organach (ŁAAAAAAAAAAA!!!) to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej. W muzyce do “The Rock” jest głośno i monumentalnie, ale też spokojnie i nastrojowo (“Jade”, “Fort Walton – Kansas”). Co najważniejsze w tej kategorii: muzyka Zimmera genialnie wpisuje się w sceny, które widzimy na ekranie… jednocześnie oderwana od kontekstu filmowego, puszczona na porządnym stereo brzmi tak samo dobrze, a może nawet lepiej? Dziś sam jestem dziadkiem mam kilka innych soundtracków na liście ulubionych, ale to jak z pierwszą miłością – żadna inna jej nie przypomina, nawet jeśli kolejne są dojrzalsze. Moim skromnym zdaniem muzyka do “Twierdzy” jest opus magnum Hansa Zimmera.

 

James Horner – Braveaheart – Waleczne Serce

Byliście kiedyś na Wyspach? Nie? No to możecie sobie zafundować wycieczkę jakimś Ryanairem, albo po prostu w zaciszu domowego ogniska odpalić płytę ze ścieżką dźwiękową do “Walecznego serca”. Nie będę się rozpisywał na temat samego filmu, bo napisano i powiedziano już wszystko. Jeśli chodzi o muzykę to… po prostu trzeba posłuchać. James Horner nie tylko stworzył fantastyczne i klimatyczne utwory idealnie pasujące do obrazu. Horner wziął w rękę muzyczny pędzel i namalował nim Szkocję. Kiedy słucha się kolejnych motywów przed oczami stają zielone łąki, skaliste wzgórza, wartkie potoki, ale też brutalne pola bitew skąpane we krwi czy to będzie Stilring, Falkirk czy Bannockburn. Jeśli lubisz szkockie klimaty, dudy (nie mylić z Dudami!), dobrze ci w spódnicy w kratę, albo po prostu chcesz poczuć w sobie bojowy zew wolności – muzyka z “Walecznego serca” to perełka w sam raz dla ciebie. Wsłuchaj się i poczuj magię twórczości Hornera!


 

Voo

Miles Davis – Windą na szafot

Jakoś tak wyszło, że moi szanowni koledzy zaklepali do opisania co smakowitsze kąski, jeśli chodzi o kino hollywoodzkie. W związku z tym postanowiłem, że nieco im na przekór przypomnę o ścieżce dźwiękowej do filmu europejskiego. „Windą na szafot” to prawdziwy klasyk francuskiego kina, zilustrowany muzycznie przez mistrza trąbki Milesa Davisa. Czarno-białe kino noir i jazz, może być lepsze połączenie? No właśnie – nie może. Soundtrack Davisa udowadnia, że za pomocą trąbki i kontrabasu można osiągnąć więcej niż za pomocą nawet stuosobowej orkiestry. Nie słucham na co dzień jazzu ale sekwencje, w których piękna Jeanne Moreau spaceruje po nocnym Paryżu, przy akompaniamencie muzyki genialnego Amerykanina, to dla mnie jeden z najbardziej przejmujących obrazów w historii kina. Sceny nasycone są tak nieprawdopodobnym klimatem, że mogą funkcjonować jako niezależny teledysk i pokażcie mi kogoś, kto nie będzie nimi zauroczony. Zresztą cały film jest zwyczajnie znakomity, a jego niepodrabialny styl to w dużej mierze zasługa muzyki, w dodatku improwizowanej. Wyszło z tego arcydzieło. W każdej warstwie. Kropka.

 

Trevor Jones – Excalibur

Wojciech Kilar twierdził, że najlepsze w historii kina połączenie obrazu i muzyki klasycznej to atak helikopterów w “Czasie apokalipsy”. Nie wypada mi polemizować z Mistrzem. Zasugeruję jedynie, że na miejsce drugie w tym rankingu zasługuje scena z “Excalibura” Johna Boormana. Mam na myśli galop rycerzy Okrągłego Stołu, przez sypiące białym kwiatem jabłoniowe sady, z rozbrzmiewającą w tle podniosłą kantatą Carla Orffa “Carmina Burana”. Kicz? A pewnie, że kicz. Jak wiele ujęć w tym dzisiaj już nieco zapomnianym dziele. Magicznym, baśniowym, przepełnionym symboliką. Momentami mocno niedzisiejszym jeśli chodzi o realizację, a momentami wciąż porywającym. Wystarczy przypomnieć sobie otwierającą sekwencję, tę z jeźdźcami wyłaniającymi się na szczycie zamglonego wzgórza, dzierżącymi w rękach zapalone pochodnie. Tę z końmi parskającymi kłębami pary. Tę z Utherem Pendragonem wymachującym toporem i powalającym kolejnych wrogów. Ryszard Wagner, gdyby mógł zmartwychwstać i obejrzeć “Excalibura”, zapewne byłby zdumiony, widząc do zilustrowania czego wykorzystano jego monumentalny motyw ze „Zmierzchu Bogów”. Ostatecznie jednak na pewno wystawiłby Boormanowi lajka. Tak w ogóle to soundtrack do filmu skomponował Trevor Jones, wymieniony gdzieś obok przy okazji “Ostatniego Mohikanina”. W tym przypadku jego własne kompozycje schodzą jednak na drugi plan, ustępując pola dziełom klasyków.

 

John Williams – Imperium kontratakuje

Tak bardzo chciałem być oryginalny przy wyborze trzeciej z moich ulubionych ścieżek dźwiękowych, że prawie pękłem z wysiłku. W końcu poddałem się i stwierdziłem, że nie należy wstydzić się plebejskich upodobań. Będzie więc o tym, co lubi prawie każdy. “Marsz imperialny” słyszę praktycznie codziennie, bo kolega z biura ma go ustawionego w telefonie jako sygnał połączenia od swojej żony. To pokazuje jak bardzo muzyka z drugiej (eee… przepraszam, piątej) części „Gwiezdnych wojen” zakorzeniła się w powszechnej świadomości. To też pokazuje w jaki sposób mój kolega postrzega swoją… Moment, co ja tu piszę, przecież nie o tym chciałem. Chciałem napisać, że z całej ścieżki autorstwa Johna Williamsa najbardziej lubię utwór “The Asteroid Field”. To ten ilustrujący sekwencję ucieczki Sokoła Millenium przed eskadrą TIE Fighterów poprzez tytułowe pole asteroidów. Czasem lubię założyć słuchawki, rozsiąść się w fotelu, zacisnąć kurczowo kciuk na klawiszu głośności na pilocie do wieży i odlecieć w kosmos. Ten moment gdy przyczajone pomrukiwanie smyczków przerywa nagłe łupnięcie całej orkiestry a przed oczami stają nam wybuchające na latających skałach TIE Fightery! Fragment filmu ilustrowany tym utworem trwa około 5 minut i każda z tych minut jest warta więcej niż wszystkie zakichane prequele i sequele jedynej słusznej trylogii razem wzięte. A zresztą… Kończę, bo znowu zaczynam pisać nie na temat.

-->

Kilka komentarzy do "Najlepsza muzyka filmowa wg redakcji FSGK (część 1)"

  • 24 marca 2019 at 12:53
    Permalink

    To może ja dodam od siebie polskie wątki. Taniec Eleny z filmu “Bandyta” oraz ścieżka dźwiękowa z filmu Dracula Wojciecha Killara 🙂

    Reply
    • 24 marca 2019 at 12:59
      Permalink

      Ten kawałek z Bandyty chodził za mną bardzo długo, bo nie wiedziałem, z jakiego filmu pochodził. Prześwietny utwór!

      Reply
  • 24 marca 2019 at 13:14
    Permalink

    Brakuje mi Ocean’s twelve, kilku filmów Tarrantino. Grindhouse. Ale najbardziej Forest Gump czuję że powinien tu być.

    Reply
    • 24 marca 2019 at 13:29
      Permalink

      Te, o których wspominasz, to ścieżki dźwiękowe z muzyką nieoryginalną. Zajmiemy się nimi w drugiej części naszego zestawienia.

      Reply
  • 24 marca 2019 at 13:20
    Permalink

    Ja dodam ścieżki z Czasu Apokalipsy, Deszczowej Piosenki i oczywiście Piratów z Karaibów 🙂

    Reply
    • SithFrog
      1 kwietnia 2019 at 10:45
      Permalink

      Praci są super, ale jak posłuchasz OST z Gladiatora to się okaże, że Badelt dużo pożyczył od Zimmera. Albo od siebie, bo chyba razem pracowali nad muzyką do filmu Scotta. W każdym razie, w Gladiatorze jest kilka motywów wziętych 1:1 do Piratów i tam (twórczo) rozwiniętych. Dla mnie “He’s a pirate”, “Medalion calls” czy “Barbossa is hungry” to są sztosy!

      Reply
  • 24 marca 2019 at 13:25
    Permalink

    W kwestii ‘Ostatniego mohikanina’ i tego finałowego aktu nie jestem jedynym. O yeah! Najlepszy miks muzyki z obrazem w historii filmu.

    Reply
  • 24 marca 2019 at 13:26
    Permalink

    Motyw przewodni z filmu Monty Python i Święty Graal będzie zawsze bliski memu sercu ?

    Reply
    • 24 marca 2019 at 13:32
      Permalink

      Pythoni to oczywiście kopalnia cudownych piosenek. Że wspomnę tylko o scenie kończącej Żywot Briana, albo moją ulubioną piosenkę o Finlandii. Jest zresztą świetna płyta “Monty Python Sings”, którą serdecznie polecam.

      Reply
  • 24 marca 2019 at 13:42
    Permalink

    A mnie tu brakuje urzekającej,magicznej muzyki z “Opowieści z Narnii” i tej przenikającej w głąb kości z “Gabriela”. Ale plus za “Ostatniego Mohikanina” i pamięć o Vangelisie (Conquest of paradise – wciąż jedna z najlepszych melodii ever) jak najbardziej się należy!

    Reply
  • 24 marca 2019 at 13:47
    Permalink

    Uwielbiam wszystkie z wyżej wymienionych, z ktorymi się zapoznałem 🙂
    A moje ulubione to “Conquest of Paradise” Vangelisa, “Gladiator” Zimmera i “Sleepy Hollow” Elfmana.

    Reply
    • SithFrog
      1 kwietnia 2019 at 10:47
      Permalink

      Dwa pierwsze były na mojej rezerwowej liście, ale muzyki ze “Sleepy Hollow” nie kojarzę. Sprawdzę jeśli polecasz, dzięki!

      Reply
  • 24 marca 2019 at 14:00
    Permalink

    Uważam za poważne przeoczenie dotychczasowy brak tego artykułu na stronie poświęconej głównie filmom oraz PIEŚNI lodu i ognia.
    Dobra robota!

    Reply
  • 24 marca 2019 at 14:18
    Permalink

    A kiedy napiszecie o soundtracku z serialu ,,Gra o tron”? 😛

    Reply
  • 24 marca 2019 at 14:43
    Permalink

    Fajne zestawienie ale jak na złość, dziś mam mało pomysłów(w przypadku filmów) co by do niego dołożyć, bo nic mi obecnie do głowy nie przychodzi albo przez kogoś wymienione :(. Nie wiem, Rob Roy, niektóre części Bonda, Gladiator – miały fajne utwory. Nawet Hobbit, którego nienawidzę, miał je świetne.

    Z gier, bardzo fajny, filmowy wręcz soundtrack to ma Red Dead Redemption. Każdy utwór jest tam genialny, Deadman’s Gun, Far Away, Compass czy muzyka przy wszelkich strzelaninach np El Club de los Cuerpos. Następczyni, a właściwie prequel też ma dobre utwory, lecz już nie tak genialne. W serii Total War bym mógł pochwalić soundtracki z Rome I oraz Medievala II. Choć The Last of Us jest dla mnie kalką świetnego “The Road”, to ma od niego bardziej zapadające utwory w pamięci, choćby ten z menu. No i Dishonored ma świetne utwory, choćby świetna aranżacja brytyjskiego “Drunken Whaler”. Mógłbym wymieniać jeszcze długo, bo serie Uncharted, Max Payne, Mafia, Wiedźmin, Dragon Age(zwłaszcza jedynka) czy Mass Effect mają też pełno genialnych utworów, ale nie chce psuć wam zestawienia swoimi pomysłami, gdybyście sami wpadli na zrobienie własnego.

    https://www.youtube.com/watch?v=7IkvAb6THQY

    Reply
    • SithFrog
      1 kwietnia 2019 at 10:52
      Permalink

      Mass Effect, Uncharted, Max Payne, Mafia – tu się zgadzam. A propos Payne’a – Remedy generalnie dobrze opracowuje tę część gro-twórstwa. Alan Wake też miał świetną muzykę.

      Ja bym dorzucił jeszcze starocie: Lotusa, Cannon Fodder, Herosów 3, składanki na niektórych Need for Speedach (Underground 1 pod tym względem rządzi) czy Fifę 98. Niektóre Metal Geary, Psychonauts. Dużo tego, może faktycznie trzeba zrobić kolejny artykuł 🙂

      Reply
  • 24 marca 2019 at 23:19
    Permalink

    14 kwietnia Goblin bedzie w Krakowie. widzialem ich na zywo i jest naprawde niezle.

    Reply
  • 25 marca 2019 at 06:45
    Permalink

    Ja tam może niezbyt oryginalnie, ale od najmłodszych lat ubóstwiam ścieżki dźwiękowe do “Harry’ego Pottera”, “Władcy Pierścieni,” “Piratów z Karaibów” (zawsze wprowadzają mnie w odpowiedni nastrój i tak dwie pierwsze pozycje są świetne na depresyjne momenty bo jakoś tak brzmią, że są smutne i pocieszające w jednym, za to muzyka z Piratów działa na mnie motywująco i od razu mam ochotę wyruszyć na przygodę) oraz moje odkrycie z przed kilku lat soundtrack “Wywiadu z Wampirem”, szczególnie z fenomenalnym utworem “Born to Darkness”
    Z polskich filmów to przede wszystkim ścieżka dźwiękowa Krzesimira Dębskiego do “Ogniem i mieczem”, od pierwszego seansu zakochałam się w niej i dotychczas mi nie przeszło.
    No i żeby nie było nie wyobrażam sobie też życia bez takich soundtracków jak z “Braveheart”, “Gwiezdnych Wojen”, “Indiany Jonesa” i “Parku Jurajskiego”, po prostu poprzednimi pozycjami zachwyciłam się już we wczesnym dziecieństwie (żeby nie było, że kłamię, urodziłam się w 2000) i towarzyły mi przez całe życie, dlatego mam do nich ogromny sentyment.

    Reply
  • 25 marca 2019 at 13:22
    Permalink

    Wielkie piwo dla Razorblade’a za wybór bo obydwie ścieżki dźwiękowe – z Lotra i z Ostatniego Mohikanina – uważam za fantastyczne 🙂 A soundtrack z Władcy Pierścieni to już jest moim zdaniem absolutny majstersztyk i perfekcja w czystej postaci! I w pełni się zgadzam z tym, że tam każdy dźwięk i każda nuta jest idealnie przemyślana i dopasowana do filmu. Motyw muzyczny z Shire, Rivendell, Morii, Lothlorien, bitwa na Amon Hen, motyw muzyczny Rohanu z kulminacyjną szarżą pod Minas Tirith, scena z płonącymi stosami pomiędzy Gondorem a Rohanem, przybycie Gandalfa do Białego Miasta, wykucie Andurila, ostatni marsz Entów, bitwa o Minas Tirith, motyw muzyczny Isengardu i Mordoru… Mógłbym tak wymieniać bez końca 😉 No i wreszcie “May it be” Enyi i przede wszystkim
    “Into the West” Annie Lennox! Ten ostatni utwór został zadedykowany nowozelandzkiemu młodemu reżyserowi Cameronowi Duncanowi, który był wielkim fanem Władcy Pierścieni i odwiedził nawet plan filmowy, ale niestety nie doczekał premiery Powrotu Króla i zmarł na raka w wieku zaledwie 16 lat. Cała ekipa była tym mocno poruszona, a Peter Jackson poprosił Howarda Shore’a i Annie Lennox o końcowy utwór, w którym będzie pobrzmiewać wyraźna nuta melancholii. Ostatecznie owocem wspólnej pracy był utwór “Into the West”, który jest hołdem dla Camerona Duncana, ale też idealnie komponuje się ze słodko-gorzkim zakończeniem Władcy Pierścieni – niby największy wróg został pokonany, ale jednak dla głównego bohatera już “nigdy nic nie pozostanie takie samo” 😉 No a końcowe napisy z pojawiającymi się rysunkami Alana Lee są naprawdę przepiękne 🙂 Dla mnie to najlepsze creditsy, jakie póki co widziałem.
    Wracając do muzyki – z LOTRa polecam soundtrack z wersji reżyserskiej czyli “complete recordings”, bo jest dużo, dużo pełniejszy niż soundtrack z wersji kinowej 🙂

    Reply
    • 25 marca 2019 at 13:24
      Permalink

      A drugie piwo dla SithFroga za wybór Bravhearta, bo to drugi z moich ulubionych filmowych soundtracków, zaraz po Władcy Pierścieni 🙂 James Horner stworzył coś tak klimatycznego, że słuchając utworów takich jak np. “The Legend Spreads” od razu mam przed oczami szkockie klany zbierające się w górach i szykujące do kolejnej walki o niepodległość 🙂 Oczywiście cały soundtrack jest piękny, z przewijającym się głównym muzycznym motywem słyszanym m.in. w ” For The Love Of A Princess”, ale moim ulubionym utworem z tego filmu jest “Freedom The Excecution Bannockburn”, a szczególnie moment szarży Roberta Bruce’a i reszty Szkotów pod Bannockburn – zawsze mam ciary na plecach, gdy oglądam tę scenę i słyszę w tle muzykę z bardzo podgłośnionymi dudami 🙂

      Zgadzam się też z Benem z Karholdu, że świetne soundtracki są w Gladiatorze i Rob Royu. O tym pierwszym wszyscy wiedzą, ale Rob Roy nie jest aż tak znanym filmem, a szkoda, bo naprawdę warto go obejrzeć. Tu również mamy legendę o szkockim bohaterze i bardzo ładną i klimatyczną muzykę, ale Rob Roy ma sporo innych zalet, jak choćby aktorstwo Liama Neesona i Toma Rotha. Jeśli ktoś tego filmu nie oglądał to polecam 🙂

      Reply
      • SithFrog
        1 kwietnia 2019 at 10:54
        Permalink

        To jest właśnie cecha najlepszych soundtracków: można ich słuchać bez końca w oderwaniu od filmu, a i tak jeśli zamkniesz oczy to po prostu z automatu widzisz konkretne sceny, w których danego utworu użyto. Magia muzyki 😉

        Reply
  • 30 marca 2019 at 10:28
    Permalink

    Piwo dla tych, którzy wskazali “Dobrego, złego i brzydkiego”, “Ostatniego Mohikanina” i “Twierdzę”. Czyli chyba trzeba postawić trzy…

    Reply
    • SithFrog
      1 kwietnia 2019 at 10:53
      Permalink

      Piwo? Polecam się 🙂

      Reply
  • Pingback: Najlepsza muzyka filmowa wg redakcji FSGK (część 2) – FSGK.PL

Skomentuj Morrigan Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków