Demaskuj z DaeLem: Morderstwo w Belwederze

W nocy z 4 na 5 grudnia 1928 roku, zamordowany został Franciszek Koryzma – żołnierz pełniący wartę przed warszawskim Belwederem, w którym mieszkał wówczas Generalny Inspektor Sił Zbrojnych Józef Piłsudski. Ciało wartownika znaleziono około 2:45 w nocy, po tym jak rozległy się strzały. Koryzma otrzymał dwie rany postrzałowe w głowę. Sprawca i motyw do dziś pozostają niewyjaśnione.

Ale to tylko dla historyków i wymiaru sprawiedliwości. Bo portal Polki.pl nie ma żadnych wątpliwości. Mordercą był Piłsudski!

Józef Piłsudski do końca życia nie wyzbył się nawyków z czasu PPS-owskiej konspiracji. Nawet jako Generalny Inspektor Sił Zbrojnych (1928-1935) nie zasnął, dopóki na stoliku obok łóżka nie spoczął naładowany rewolwer, nie ruszał się też poza Belweder bez broni. Kiedyś doszło nawet do tragedii – marszałek strzelił do majaczącej za oknem parku łazienkowskiego sylwetki. Był to żandarm z ochrony osobistej. Niestety nie zdołano go uratować.
—polki.pl—

Przyznam, że choć zazwyczaj nie kwestionuję wyroków portalu Polki.pl, to tym razem coś mi nie dawało spokoju. Czy to możliwe, że autorka tekstu poszła nieco za daleko, opierając się na teorii spiskowej, która była zbyt absurdalna nawet dla większości zwalczających Piłsudskiego endeków? Czy kolor brązowy na pewno podkreśli w tym sezonie błękit moich oczu? A nie, przepraszam, to drugie zdanie to wątpliwości dotyczące innego artykułu.

No dobrze, ale wróćmy do Piłsudskiego. Argumentem za sprawstwem marszałka jest fakt, iż nie rozstawał się ze swoim rewolwerem. To zapewne musiał być jakiś rewolwer zapasowy, bo Piłsudski był znany przede wszystkim z przywiązania do pistoletu browning. No, chyba że przyjmiemy, iż “risercz” autorki artykułu był raczej kiepski. W tekście padają również stwierdzenia, że Piłsudski pijał bardzo dużo wyjątkowo mocnej herbaty. Jest to oczywiście prawda, ale używka używce nierówna, więc nie przypisywałbym herbacie właściwości krokodila czy tam innej metamfetaminy.

Moim życiowym celem jest zapuszczenie takich wąsów.

Nie bez znaczenia pozostaje też sprawa najistotniejsza. Bardzo prosta analiza balistyczna wskazała, iż Koryzma został zastrzelony z małej odległości. Co więcej trzymał swój karabin przy nodze, w pozycji spoczynkowej – wartownik mógł ułożyć w ten sposób broń dopiero po zidentyfikowaniu zbliżającej się do niego postaci. Nijak to nie pasuje do wersji z oszalałym od nadmiaru herbaty Piłsudskim, który nie rozpoznaje wartownika i pruje do niego z okna.

Ale jeśli mordercą nie był Piłsudski, to kto? Pierwszym podejrzanym był Stefan Kossowski, były agent kontrwywiadu, zwolniony ze służby przy Belwederze z powodu alkoholizmu. Kossowski miał powód by targnąć się na życie oficerów obecnych w pałacu. Posiadał też broń. Ale dwa elementy nie pasowały do układanki. Jego rewolwer załadowano kulami ołowianymi, podczas gdy w ciele Koryzmy znaleziono pociski stalowe. Poza tym Kossowski miał świetne alibi. W nocy, kiedy dokonano morderstwo, spotkał na mieście generała Wieniawę-Długoszewskiego.

List gończy za Piłsudskim. Ale to bez związku z tą sprawą.

Nie zmienia to faktu, że Kossowski był zaszczuty przez prasę, a jego winę bardzo długo starał się przeforsować Naczelnik Urzędu Śledczego – Wacław Suchenek-Suchecki (nie mylić z Henrykiem Suchenek-Sucheckim!). Tu jednak dochodzimy do ciekawego zwrotu akcji. Otóż wkrótce po morderstwie zniknął jeden ze współpracowników Suchenek-Sucheckiego, członek zewnętrznej, policyjnej obstawy Belwederu, Franciszek Sieczko. Sieczko w końcu wrócił do Warszawy i miał alibi, ale na jaw zaczęły wychodzić bardzo niepokojące informacje na temat jego przeszłości. Mężczyzna miał być niegdyś brutalnym kryminalistą, a karierę policyjną rozpoczął po latach pracy donosicielskiej.

Ostatecznie śledztwo utknęło w martwym punkcie. Ale niektórzy twierdzą, że mimo wszystko sprawiedliwości stało się zadość. W 1929 Suchenek-Suchecki został aresztowany w związku z aferą szpiegowską, a kilka miesięcy później Sieczko dostał kilka kulek od – jak się spekuluje – jednego z sanacyjnych oficerów. Sprawa nigdy nie została oficjalnie wyjaśniona, ale wiele wskazuje na to, że obóz piłsudczykowski sam dotarł do informacji na temat tego kto naprawdę zabił Koryzmę. I sam po sobie posprzątał. Możemy więc spokojnie odetchnąć. Józef Piłsudski – przy wszystkich zarzutach jakie można mieć wobec niego jako polityka – prawie na pewno nie mordował strażników na herbacianym “haju”. Ufff…

Wszystkiego najlepszego z okazji setnej rocznicy odzyskania niepodległości!
-->

Kilka komentarzy do "Demaskuj z DaeLem: Morderstwo w Belwederze"

  • 11 listopada 2018 at 15:28
    Permalink

    Co do wąsów, to lepiej na Rona Swansona 🙂

    Reply
  • 12 listopada 2018 at 10:39
    Permalink

    Ode mnie również najlepsze życzenia na 100-lecie odzyskania niepodległości. Podjąłem nawet zobowiązanie: 100 dni bez papierosa na 100-lecie. 🙂
    Ciekawa historia, nie znałem jej. A te polki.pl to jakiś pudelek?

    Reply
  • 12 listopada 2018 at 20:59
    Permalink

    Wyobraziłem sobie młodego Piłsudskiego, dzielącego się z przyjaciółmi mocną herbatą, prawdziwą “siekierą” tuż przed napadem na pociąg. Całkowicie zgadzam się z życzeniami z okazji Święta Niepodległości, a także z uwagą o wąsach. Dobrze jest słyszeć, że duch nie zginął w narodzie i nadal podtrzymujemy nasze trzytysiącletnie tradycje 😀 #Sarmatia Invicta

    Reply
    • 13 listopada 2018 at 11:59
      Permalink

      Jakie trzytysiącletnie? Przecież my, Polacy mamutami pola oraliśmy, a Księga Rodzaju przekręciła imię pierwszego człowieka. To nie był Adam, tylko Janusz.

      Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków