Pomylone Analizy: Gra o Tron, sezon 7, odcinek 4, “Łupy wojenne”

Trudno uwierzyć, że za nami już połowa siódmego sezonu “Gry o Tron”. Serial pędzi na łeb na szyję, a z tego pędu – jak zwykle – wynikają zarówno dobre, jak i złe rzeczy. Nie inaczej było w tym odcinku. Ale nim pozwolę sobie zaprezentować własną opinię, najpierw mała refleksja na temat przedserialowych spoilerów.

Napisałem, że w czwartym odcinku zobaczymy jak…

  • Arya przybywa do Winterfell.
  • Daenerys na Drogonie masakruje armię Lannisterów wracającą z Reach. Qyburn zaprojektował antysmocze machiny, ale w niczym to nie pomogło. Bronn ratuje Jaimego, który chce szarżować na smoka.
  • Po powrocie z bitwy, Drogon pozwala się pogłaskać Jonowi.
  • Dany jest mocno wkurzona i urządza ogniska w stylu lady Melisandre. Drogon przypieka Randyla i Dickona Tarlych, którzy przeszli na stronę Lannisterów. Tyrion zaczyna podejrzewać, że Daenerys wariuje.
  • Smętny Jon wpada na “genialny” plan schwytania żywego upiora i wykorzystania go do zjednoczenia wszystkich sił w Westeros do walki z Białymi Wędrowcami.
  • W Cytadeli Goździk czyta listy od jakiegoś Targaryena, którego imię jak zwykle przekręca… Raggar?

Jak widać wyprzedziłem nieco swoje czasy, bo część z tych rzeczy zobaczymy dopiero w następnym odcinku. Sprawdziły się za to przecieki, które – mylnie – przyporządkowałem do odcinka trzeciego.

  • Na Smoczą Skałę przybywa Theon, lekko poturbowany przez swoich kolegów. Jon go ułaskawia.
  • Meera żegna się i wraca do domu, wieść żywot Jożina z Bażin.

Ogólnie nie było źle. Trójoką Wroną może nie zostanę, ale o tytuł Jednookiego Tukana mógłbym się spokojnie ubiegać.

Ale spójrzmy nieco dokładniej na to, co pokazał nam czwarty odcinek.

Winterfell

W Winterfell Littlefinger próbuje wkupić się w łaskę Brana. Ofiarowuje mu sztylet z valyriańskiej stali, którego zamachowiec chciał użyć na chłopcu jeszcze w sezonie pierwszym. Jak pisała wcześniej Lai, wiele wskazuje na to, że serialowy sztylet będzie miał jeszcze dłuższą historię. Może należał do Aegona Zdobywcy albo którejś z jego sióstr? Tego nie wiemy. Ale moim zdaniem, dając Branowi artefakt, Littlefinger ukręcił bicz na samego siebie. Baelish wspomina jeszcze o otaczającym Brana chaosie, na co ten odpowiada znanym wszystkim widzom serialu cytatem. “Chaos to drabina”. Żałuję trochę, że Bran nie naśladował tu akcentu Petyra. “Kejosz iż a lader” brzmiałoby w ustach młodej Trójokiej Wrony fenomenalnie.

Tak czy siak Littlefinger jest poruszony. Chwilę potem Bran dodaje: “Pamiętasz ten dzień, kiedy mój wuj Brandon sprał cię na kwaśne jabłko na oczach wszystkich? Byłeś wtedy taki piękny.” No dobrze, może tego nie dodaje. Ale powinien.

Po chwili do komnaty Brana wchodzi Meera, która pragnie udać się z powrotem do domu. Na moczary. Bran nie próbuje jej zatrzymać. Jest odległy i zimny. Meera zauważa, że chłopak musiał umrzeć w jaskini Trójokiej Wrony. I tu się myli. Po spotkaniu z Benjenem i podróży pod Mur zachowywał się jeszcze normalnie. To długa przerwa między sezonami go wykończyła.

“Pamiętasz jak upiory zaciukały twojego brata? Byłaś wtedy taka piękna.”.

A jakby gości było nam mało, to do Winterfell przybywa Arya Stark. Po krótkiej utarczce słownej ze strzegącymi bramy Pinkym i Mózgiem, Arya znika z oczu strażników. Scena była bardzo sympatycznym nawiązaniem do pierwszego sezonu, kiedy to strażnicy nie chcieli uwierzyć Aryi, że jest córką namiestnika. Ale szczerze mówiąc, można było przekomarzania dwójki zbrojnych trochę skrócić.

Mężczyźni natychmiast meldują o dziwnej dziewczynce lady Sansie, która – usłyszawszy o pytaniach o ser Rodrika i maestera Luwina – rozumie, że naprawdę ma do czynienia z Aryą. W kryptach Winterfell następuje spotkanie dwóch sióstr, które nigdy za sobą nie przepadały. I udaje się twórcom uczynić tę scenę satysfakcjonującą, pogodną, a jednocześnie nie ckliwą. Obie siostry opowiadają o swoich doświadczeniach w sposób bardzo ogólny, nie chcąc się do końca przyznać do tego co przeszły. Ale to nie szkodzi, Bran im przypomni.

A propos Brana. Odnoszę wrażenie, że te wszystkie spotkania po latach miałyby większy ciężar gatunkowy, gdyby nie następowały jedno po drugim. W bożym gaju Arya wita się ze swoim robobratem, i po krótkiej wymianie uprzejmości oraz proroctw, dostaje od niego valyriański sztylet. Sansa zazdraszcza (korekta – nie poprawiać!).

Jean Grey, Mystique i Profesor X.

Podrick Payne wyraża uznanie dla ogromnego wkładu Brienne w sprowadzenie sióstr do Winterfell. Brienne nie wyczuwa szyderstwa w jego głosie i próbuje po prostu zaprzeczać.

Być może po jakimś czasie zorientowała się, że Pod z niej kpił, bo widzimy jak spuszcza mu łomot na dziedzińcu Winterfell. Brutalne kopanie dziecka przerywa Arya, która po krótkim small talku i prezentacji sztyletu zaprasza Brienne do sparringu. To, co następuje później, wywołało obrót moich gałek ocznych o 180 stopni. Istnieją pewne hollywoodzkie klisze, które przyzwyczaiłem się tolerować. Nie rażą mnie więc wszędobylskie młyńce, nawet gdy ktoś wyczynia je bronią służącą do pchnięć, nie cięć. Ot, tak się już w kinie przyjęło, że kto robi więcej młyńców, ten jest lepszym szermierzem. Ale zbijanie ciężkiego, półtoraręcznego miecza krótką szpadą było absurdem, którego nie mogłem przełknąć. No, chyba że w Domu Czerni i Bieli uczą jak zawieszać na chwilę zasadę zachowania pędu.

Mniejsza jednak o tę głupotę. Ta pozornie zbędna scena pchnęła jednak akcję do przodu. Sansa na własne oczy zobaczyła umiejętności Aryi. Zobaczył je też Littlefinger…

Serial nie może się zdecydować, czy kobiety potrafią walczyć.
Smocza Skała

Lądując na Smoczej Skale jesteśmy od razu przeniesieni w środek konwersacji na temat nocnych wyczynów Missandei i Szarego Robaka. Ratunkuuuuuu! Niech ten wątek się w końcu skończy!

Na szczęście rozmowę przerywa Jon Snow, który zaprasza Daenerys do jaskini. Najwyraźniej próbuje odtworzyć okoliczności swojej pierwszej randki.

Wewnątrz jaskini Dany z zapartym tchem ogląda olbrzymie złoża obsydianu. Trochę ją rozumiem, ja też wzruszyłem się podczas mojej pierwszej wizyty w Wieliczce. Ale to nie wszystko, co Jon ma jej do pokazania. Jon oświetla skalną ścianę, na której znajdują się rysunki, przedstawiające ludzi i mniejszych ludzi. To dzieci lasu, wyjaśnia Jon. Ale to nie wszystko. Odrobinę dalej znajduje się kolejny bohomaz. To Biali Wędrowcy.

Romantyczna wycieczka.

“Ale dlaczego dzieci lasu i pierwsi ludzie są narysowani w sposób tak schematyczny, podczas gdy Biali Wędrowcy są kolorowi i mają tak wiele detali?” – pyta Dany.
“Ja nie widzę różnicy” – odpowiada Jon chowając kredki świecowe głęboko w kieszeni.

Daenerys po raz kolejny domaga się zgięcia przez Jona kolan, ale Snow, który nie jeden raz się sparzył, woli jeszcze trochę poczekać.

Na zewnątrz jaskini Daenerys odbiera wiadomość o klęsko-triumfie w Casterly Rock. Wściekła na swoich doradców (przede wszystkim Tyriona), zapowiada, że uda się ze swoimi smokami do Królewskiej Przystani i puści z dymem Czerwoną Twierdzę. Co jest doskonałym pomysłem! Nie wiem w czym problem. O ile argumentacja, że szturm na całe miasto mógł mieć negatywne reperkusje ma pewien sens, o tyle urządzenie Cersei drugiego Harrenhal wydaje się rozwiązywać ten problem. Zniszczenie Czerwonej Twierdzy powinno być pierwszym krokiem Dany po wylądowaniu w Westeros. Taka demonstracja siły kompletnie odmieniłaby stan rzeczy i prawdopodobnie oddała całe miasto w jej ręce.

A jednak, Dany daje się przekonać, że atak na czysto militarny cel byłby straszliwym bestialstwem. Więc decyduje się zaatakować inny czysto militarny cel. I przy okazji puścić z dymem zapasy żywności dla stolicy.

Widzimy jeszcze przybycie na Smoczą Skałę Theona. Odnoszę wrażenie, że zdjęcia z planu pokazywały małą szarpaninę na plaży. Ostatecznie nam jej nie pokazano. Może szkoda, bo chyba każdy miałby ochotę trochę Theona sponiewierać.

Królewska Przystań

W Królewskiej Przystani kontynuujemy rozmowę pomiędzy Cersei Lannister i Tychem Nestorisem. Dowiedzieliśmy się przede wszystkim tego, że dług został już “niemal” spłacony. A Żelazny Bank oferuje swe kolejne usługi. Jedną z nich ma być pomoc w sprowadzeniu Złotej Kompanii.

Tym z Was, którzy nie czytali książek wyjaśniam, że Złota Kompania odgrywa w nich niezwykle istotną rolę. To największa kompania najemnicza, licząca ok. 10 tysięcy żołnierzy, dysponująca każdym typem wojsk i zdolna stawać w szranki z każdą armią Westeros czy Essos. Ale Złota Kompania to znacznie więcej. To amia wygnańców, ludzi lojalnych wobec Blackfyre’ów – bocznej gałęzi rodu Targaryenów. No i to w końcu armia, która wspiera pretendenta, którego scenarzyści postanowili zupełnie wyciąć z serialu. Przypuszczam, że Złotą Kompanię zobaczymy nie prędzej, niż w następnym sezonie. Wątpię też, abyśmy wraz z nią zobaczyli Młodego Gryfa. Sam jestem bardzo ciekaw, czy zostanie ona wykorzystana w interesujący sposób. Doświadczony przeszłością (Dorne!!!) trochę się boję.

Tycho Nestoris i Cersei Lannister rozmawiają o “odzyskiwaniu” różnych rzeczy.
Z Reach do Krain Korony

Odcinek rozpoczynamy obserwując konwój Lannisterów zmierzający z Wysogrodu do Królewskiej Przystani. Widzimy Bronna targującego się o zamek (przyjmuję prośbę o Wysogród w kategorii żartu, którego absurdalność rozumiał nawet Bronn). Widzimy też uroczy anachronizm w postaci złota odlanego w sztabki. Konsultant historyczny zasłużył chyba na lekkie batożenie, bo nie wiedzieć, że tego rodzaju sztabki złota pojawiły się dopiero w XIX-wieku, to jednak historykowi trochę nie wypada. W realiach Westeros większe ilości złota byłyby transportowane w formie monet albo dużych złotych guzów. Dowiadujemy się też, że konwój poza złotem transportuje również zboże do stolicy.

Po kolejnym żarcie na temat imienia Dickon, scena się kończy, a nam pozostaje czekać na clou tej podróży aż do końca odcinka…

W tle powinno przygrywać “Paint it Black” Rolling Stonesów.

Ale czekanie niewątpliwie się opłaciło. Jaime i Dickon rozmawiają na temat stoczonej bitwy, gdy nagle nadjeżdża horda Dothraków, a wraz z nią Daenerys na Drogonie. Cóż za fenomenalne ujęcia. Udziela nam się groza, jakiej doznaliby żołnierze Lannisterów. I przez krótką chwilę mamy nawet pokaz autentycznej taktyki wojennej. Wojska Lannisterów zwierają szyki, a tarczownicy formują czworobok, uniemożliwiając oskrzydlenie armii. Ale wszystko to na nic, bo Drogon raczy Lannisterów taką ilością napalmu, że mógłby spalić pół Wietnamu. Dothrakowie przejeżdżają przez powstałą wyrwę w formacji i… tu się kończy rozsądne przedstawienie tej bitwy, bo oglądamy jeszcze różne figle i psoty, w rodzaju stawania na siodle by strzelać z większej wysokości (nikt nie powiedział Dothrakom, że strzały mają lot paraboliczny?), zeskakiwania z rozpędzonych rumaków, czy w końcu pakowania się – bądź co bądź lekkiej kawalerii – prosto na mur tarcz. Ale pal to licho, nawet najgłupsze fragmenty bitwy były przynajmniej widowiskowe. No i Dickon uratował Jaimemu skórę.

Strzały łuczników nie robią ani Dany, ani Drogonowi krzywdy, mimo że oboje nie noszą hełmów. Ale na polecenie Jaimego, Bronn – po krótkiej utarczce z jednym z Dothraków – odpala machinę wojenną Qyburna. Zakresem ruchu trochę ten skorpion przypomina ciężki karabin przeciwlotniczy z II wojny światowej. No, ale nie czepiajmy się detali. Bronnowi udaje się w końcu trafić Drogona, choć niestety nie jest w stanie tego wyczynu powtórzyć, jako że skorpion i wóz efektownie wybuchają. Dany i jej smok lądują na ziemi, a Jaime – ku przerażeniu obserwującego bitwę Tyriona – dostrzega swoją szansę. Chwyta lancę i szarżuje na monstrum. Monstrum akurat zeszło ze smoka i próbuje wyciągnąć pocisk, który utkwił w smoczym ciele.

Szarża Jaimego.

I trzeba tu przyznać, że Jaime jest przynajmniej konsekwentny. Chyba w każdej bitwie w jakiej uczestniczył, wpadał na dokładnie ten sam pomysł. Tym razem jego szarża mogła się skończyć jeszcze gorzej niż w Szepczącym Lesie. Na szczęście w ostatnim momencie, gdy Drogon przygotowywał się już do stopienia złotego rycerza, niespodziewanie pojawił się Bronn, ściągający Jaimego na dno Rowu Mariańskiego, który – dziwnym zbiegiem okoliczności – był akurat tuż przy brzegu rzeki.

Reasumując

Odcinek był nieco lepszy od poprzedniego. Waham się pomiędzy przyznaniem mu siedmiu, a ośmiu cytrynowych ciasteczek. O minusach już wspominałem, plusy, w postaci ostatniej batalii, też są dość jasne. I chyba zaważyły tu moje bardzo osobiste preferencje dotyczące mordowania, bo pomimo spektakularności finałowej sceny tego odcinka, uważam, że nie przebił on “nocnej wizyty wujka Eurona”. Dlatego odcinek dostaje ode mnie siedem cytrynowych ciasteczek. I pochwałę do dzienniczka. A jakie jest Wasze zdanie?

-->

Kilka komentarzy do "Pomylone Analizy: Gra o Tron, sezon 7, odcinek 4, “Łupy wojenne”"

  • 8 sierpnia 2017 at 01:07
    Permalink

    “Sansa zazdraszcza (korekta – nie poprawiać!).”.

    DaeLu, korekta nie jest pozbawiona poczucia humoru ;).

    Reply
    • DaeL
      8 sierpnia 2017 at 11:06
      Permalink

      Ale nie wiem, czy korekta wie, że ja też je mam 🙂

      Reply
  • 8 sierpnia 2017 at 07:50
    Permalink

    odcinek był świetny, ale recenzja jeszcze lepsza 🙂

    Reply
  • 8 sierpnia 2017 at 09:15
    Permalink

    Mnie zastanowiła bardzo jedna scena z udziałem Littlefingera – po zakończonych ćwiczeniach Aryi z Brienne i odejściu Sansy kamera najeżdżając na niego uchwyciła w kadrze (raczej nieprzypadkowo) klatkę z krukiem a na twarzy Littlefingera pojawił się plan czyżby kolejna zmiana stron?

    Reply
  • 8 sierpnia 2017 at 10:02
    Permalink

    Dawno tak dobrze się nie bawiłam podczas scen z Littlefingerem. Scena z Branem bezcenna. Cytując Boltona z nowego, cudnego filmu Guy’a Ritchi: For the first time, there is something you don’t know.
    Bran dał Aryi sztylet z smoczego szkła, a Trójoka Wrona nie robi nic przypadkiem. Sansa widziała umiejętności Aryii. Littlefinger również. Obawiam się, że wersji rzeczywistości, która zgotuja mu Starkowie nie przewidział.

    Po raz pierwszy dostrzegam też plus tego, że serial wyprzedził książki: autentycznie rosła we mnie obawa, że Bronn zginie. A przecież ta postać skradła wszystkie sceny, w których występuje! Co do Jaimiego i jego sytuacji: myślę, ze zostanie uratowany i wziety do niewoli. Ciekawe co na to Cersei?

    Jedyne rzecz, która naprawdę mnie raziła to naprawdę bezczelny teleport Dany i Dothraków. Bo albo Jaimie baaaaaardzo długo urzędował w Wysogrodzie albo Varys użyczył swojego teleportu. Ja wiem, że konwencja i nikt nie będzie pokazywał jak idą, idą i lecą ale taka natychmiastowość trochę razi. Z drugiej strony oczywiście cieszę się, że nie zostało to odwleczone do następnego odcinka.

    Świetnie się bawiłam oglądając ten odcinek, dawno się nie zdarzyło, że naprawdę każdy wątek coś wnosił do fabuły.

    No i Daelu świetna recenzja 🙂 Mnie akurat Twoje uwagi zupełnie nie przeszkadzają a nawet za nie dziękuję (nie miałam pojęcia, że sztabki to dopiero XIX w. 🙂 ). A co do walki Aryi i Brienn: oglądało się świetnie ale każdy kto miał w ręce półtoraręczny miecz wie, że Igła nie mogła odparować żadnego z tych ciosów 🙂

    Reply
    • 8 sierpnia 2017 at 21:47
      Permalink

      Bran dał siostrze sztylet, bo już wie, że ona zabije nim Littlefingera. On chciał tym sztyletem zabić Brana, więc teraz sam od niego zginie. No tego się na bank nie spodziewa…

      Reply
    • 8 sierpnia 2017 at 23:08
      Permalink

      “Jedyne rzecz, która naprawdę mnie raziła to naprawdę bezczelny teleport Dany i Dothraków. Bo albo Jaimie baaaaaardzo długo urzędował w Wysogrodzie albo Varys użyczył swojego teleportu.”

      Ja miałam wrażenie, że zaatakowali Jaimiego niezbyt daleko od KIng`s Landing na Roseroad (złoto już w mieście, tylko reszta się ślimaczy), a z Wysogrodu tam jest na prawdę spory kawał. Zakładając, że wiadomość Danka dostałą krukiem, wystarczyło przewieźć Dothraków kawałek morzem, wylądować w jakiejś zatoczce Blackwather Bay (na tyle daleko od stolicy, że nikt by nie zauważył) i przejść przez Kingswood, albo Massey`s Hood (chyba nawet bezpieczniej) i przejść troszkę dłuższy kawałek lądem i nawet bez teleportu mogła zastać Lannisterów i Tarlych w drodze. Przynajmniej tak mi się wydaje po przestudiowaniu mapy 😀

      Reply
    • 9 sierpnia 2017 at 08:49
      Permalink

      Jamie dostanie się do niewoli i straci drugą dłoń 😛

      Reply
  • 8 sierpnia 2017 at 10:02
    Permalink

    Gdzie można zobaczyć twoje stare przewidywania odnośnie do odcinków z sezonu 7?

    Reply
  • 8 sierpnia 2017 at 12:05
    Permalink

    Nikt nie zwrócił uwagi jak przetransportowano Dothraków na kontynent.

    Reply
    • 8 sierpnia 2017 at 14:44
      Permalink

      tyrion mowil ze majo statki od tego

      Reply
    • DaeL
      8 sierpnia 2017 at 13:14
      Permalink

      Całkiem fajne. Gość jest bardzo litościwy, zwłaszcza w tym fragmencie:
      “Obviously, her sword has no hope of blocking Brienne’s in any capacity.” 😉
      Ale poza tym znajduje się tam wiele ciekawych uwag. Ja niestety nie jestem ekspertem od szermierki. Po prostu lubię historię wojskowości i broń każdego rodzaju. Ale na pewno nie mógłbym dyskutować na temat tego, jakie traktatowe formy prezentowały obie panie. Bo się nie znam 🙂
      Ale jedną rzecz muszę podnieść. W tym tekście miecz Aryi nazywany jest rapierem. Chyba błędnie. W książkach to po prostu krótki mieczyk, natomiast w serialu to tzw. “spadroon”, tłumaczony na polski jako szpada.
      (Nawiasem mówiąc to mamy w języku polskim niedobór nazw na broń kłującą, tak jak w angielskim jest niedobór słów na broń tnącą. Dlatego “spadroon”, “epee”, “smallsword”, to po polsku po prostu zbiorowo “szpada”, a “backsword”, “broadsword”, “basket hilted sword”, “waloon sword” i “schiavona” tłumaczy się jako “pałasz”.)

      Reply
      • 8 sierpnia 2017 at 21:24
        Permalink

        Daelu, “spadroon” nie był szpadą, tylko rodzajem lekkiego miecza, służącego zarówno do kłucia jak i cięcia. Po polsku byłby to chyba właśnie lekki pałasz?
        Nie wiem dlaczego uczepiliście się niemożności “blokowania”. Ja również nie mam żadnego doświadczenia w szermierce, ale gdy czytam czy słucham wypowiedzi osób przedstawiających się jako znający na rzeczy to żaden z nich nie dopatruje się w tej choreografii prób podobnego “blokowania” greatsworda, w sensie zatrzymywania (co oczywiście nie byłoby możliwe). Widzą natomiast jak najbardziej prawidłowe i możliwe lekką bronią odbijanie, uderzenia dla spowodowania zmiany kierunku cięć i wyjścia spod nich. Stawiane zarzuty są zupełnie inne.

        Reply
        • DaeL
          8 sierpnia 2017 at 22:39
          Permalink

          Masz rację. że spadroon to nie jest szpada, ale tak się to zazwyczaj tłumaczy w literaturze. Po prostu nie mamy nazwy na taki rodzaj miecza. Pałaszem trudno to nazwać, bo pałasz jest bronią o zupełnie innym rozmiarze i trochę innym przeznaczeniu (mimo że to też u nas termin zbiorczy).
          Generalnie szpada (czyli smallsword, epee na razie zostawmy) powinna mieć trójkątny albo czworokątny przekrój główni i służyć tylko do pchnięć. Spadroon to prawie to samo co smallsword (taka sama wielkość, trochę cięższy, taka sama rękojeść), ale z głownią bardziej przypominającą to co widzimy w mieczach (tylko w zminiaturyzowanej formie). Dlatego smallsword służy tylko do pchnięć, a spadroon do pchnięć i cięć (ale w jednym i drugim jest kiepski).
          Zakładam, że Arya miała spadroon, bo przez większą część walki próbuje mieczem ciąć. Więc jeśli to smallsword, to błąd jest podwójny. Cięcie takim mieczem mogłoby nawet nie zostawić skaleczenia.
          Co do parowania – zwróć uwagę na pierwszy moment w walce. Brienne tnie z góry, Arya uderza od dołu w miecz i go kurna zatrzymuje. I to się jeszcze ze dwa razy powtarza. Nawiasem mówiąc, oklepywanie też by nić nie dało. Szpada jest po prostu zbyt lekka, żeby cokolwiek zdziałać.
          BTW miecz Brienne to longsword, nie greatsword. Chociaż tutaj też nazewnictwo jest trochę mylące.

          Reply
          • 9 sierpnia 2017 at 00:39
            Permalink

            Mieczyk Bravoosów, jak było widać podczas występu Joraha na arenie, umożliwiał też zadawanie ran ciętych. A zatem jego najbliższym odpowiednikiem byłby właśnie spadroon – przede wszystkim do pchnięć, ale w jakimś stopniu też i do cięcia. Oczywiście, nie ucinania członków, ale możliwość zadawania płytkich ran w pojedynku jest też istotna. Z oglądania różnych odtwórców fechtbuchów wyniosłem wrażenie, że w szermierce, i to nawet z użyciem longswordów, przede wszystkim chodziło o takie właśnie “podcinanie” przeciwnika – stopniowe osłabianie poprzez szok, ból utrudniający manewrowanie, upływ krwi…
            Co do pierwszej sceny – oglądnij ja sobie na slow. Zobaczysz, ze zupełnie nie masz racji. Arya, wredny kurdupel, wykorzystuje to, że Brienne ją z początku lekceważy. Schodzi obrotem z linii cięcia i nic nie musi blokować. Pierwsze uderzenie to takie “klepnięcie” które wcale nie zatrzymuje miecza Brienne. W zasadzie powiedziałbym, ze Arya po prostu odbija swój mieczyk od jej pędzącego longsworda, po to by w momencie gdy Brienne podnosi ostrze po nieudanym ciosie w próżnię zbić je dodatkowo uderzeniem w płaz. No, a potem markuje pchnięcie w gardło.
            Zbijanie longsworda dobrze widać w tej sekwencji gdy Brienne się już wkurzyła, a Arya podniosła po kopniaku. Do czasu oczywiście, bo w końcu dzieje się tak jak pisałeś – Brienne wali prosto w Igłę która pięknym lotem opuszcza dłoń Aryi.

            Reply
      • 8 sierpnia 2017 at 22:43
        Permalink

        Owszem, błędnie. Rapier to właściwie kontynuacja miecza, tylko tańsza i dostosowana do nowych warunków pola walki. Ma nieco węższą klingę i jest trochę lżejszy, ale właściwie nie jest od niego wiele mniejszy. Ciekawostką jest fakt, że na początku używano do rapiera tzw. lewaka, zamiast przestarzałej już klasycznej tarczy. A to czego używa Arya faktycznie najbardziej przypomina krótką szpadę.

        Reply
      • 9 sierpnia 2017 at 10:46
        Permalink

        Pałasz wg. Zabłockiego to broń biała, sieczna o przeznaczeniu wojskowym. Wiem, że to śmiesznie brzmi, ale jeśli dajmy na to szlachciura miał u pasa jakiś wyrób z lwowskiej manufaktury, to była to szabla, broń użytkowo – paradna. Jeśli w ten sam kawałek metalu wyposażono lansjera albo dragona, to w starej nomenklaturze nosił on miano pałasza. I pomądrzę się dalej: “basket hilted sword” odnosi się do rapierów koszowych (masowo produkowanych przez toledańskich płatnerzy) bądź szkockich pałaszy koszowych używanych z grubsza w XVIII w. “waloon sword” to tzw. szpada walońska – schyłkowa forma rapiera, a schiavona, to po prostu schiavona, rodzaj włoskiego rapieru z charakterystycznym koszem. Te ostatnie – świetna rzecz dla kogoś o silnym ramieniu – miały do szerokie “mieczowe” głownie.
        Znikam.

        Reply
        • 9 sierpnia 2017 at 10:53
          Permalink

          PS. Babsko wywija bastardem, tyle że ćwiczebnym, Arya ma rapier, “dziecięcy” ale rapier.

          Reply
        • 9 sierpnia 2017 at 21:12
          Permalink

          Pozwolę sobie nie zgodzić się. Pałasz nie ma charakterystycznego dla szabli łukowatego wygięcia i zasadniczo służy do pchnięć i rąbania, a nie do zadawanie cięć. Można by powiedzieć, że jest to szabla o prostej klindze. I nieprawdą jest, że staropolacy nie rozróżniali tych broni. Przykładem choćby wierszyk z epoki wyprawy moskiewskiej:
          Oj, ostre szable nasze, ostre szable nasze
          Dobre będą na krótkie moskiewskie pałasze
          🙂

          Reply
  • 8 sierpnia 2017 at 16:11
    Permalink

    czy podczas 1 dlugiej nocy w dorne byla zima/snieg? czy tam zawsze jest ciepełko?

    Reply
    • 8 sierpnia 2017 at 19:16
      Permalink

      To była zima trwająca przez wiele pokoleń, naturalną rzeczą byłoby, gdyby i tam pojawił się śnieg.
      Długa Noc, to odpowiednik naszych epok lodowcowych 🙂

      Reply
      • 8 sierpnia 2017 at 22:22
        Permalink

        no nie wiem czy taką nautralną, na pustyni snieg?

        Reply
        • 8 sierpnia 2017 at 22:49
          Permalink

          Nawet na Saharze w nocy zdarzają się przymrozki i temperatura jest poniżej zera. Jak nie wierzysz to pooglądaj choćby Cejrowskiego :). Długa Noc dla porównania trwała kilkadziesiąt lat.

          Reply
          • 9 sierpnia 2017 at 10:25
            Permalink

            wiem, ze temperatura spada, ale o śniegu nie slyszalem

            Reply
            • 9 sierpnia 2017 at 14:14
              Permalink

              Niedawno padał w Maroko. Ostatnim razem takie cuda działy się ok 40 lat temu.

              Reply
    • 8 sierpnia 2017 at 22:38
      Permalink

      Nawet w Dorne musiało być zimno i ciemno, jednak klimat był raczej łagodniejszy zważywszy, że Pierwsi Ludzie masowo emigrowali na południe Westeros, żeby przeżyć.

      Reply
  • 8 sierpnia 2017 at 20:27
    Permalink

    Fenomenalna bitwa. Takie emocje tylko w Grze o tron 🙂 Mam nadzieję, że następne seriale z tego świata będą zawierać smoki – sceny z tymi stworami są genialne. Szczególnie po tym odcinku, gorąco liczę na spin-off o Podboju Aegona lub Tańcu Smoków. Po za tym jeszcze jedna rzecz mi krąży po głowie. Chodzi o wątki Dany i Jona. Splot losów tych postaci jest naprawdę interesujący, ma to doży potencjał. Można to w końcu pociągnąć w różne strony i ciekawi mnie jak to się rozegra i jak prawdziwa tożsamość Jona wpłynie na całą historię. Czy twórcy serialu jakoś odpowiednio to rozegrają? Ta relacja wydaje się kluczowa dla ostatecznego kształtu zakończenia całej opowieści.

    Reply
  • 8 sierpnia 2017 at 23:32
    Permalink

    Odcinek dobry, bardzo dobry(parafrazujac s.p. babcie Olenne), ale recenzja jeszcze lepsza. Fragment o Wieliczce i kredkach poskutkowal 5-minutowym histerycznym smiechem 😀
    Szkoda tylko, ze smok lecial prosto na bron zamiast lekko slalomem. No i skad taka glebia wody tuz przy brzegu?
    Ale nie ma co marudzic, dla mnie tak moze wygladac ten serial juz do konca. Jak to mowi Osial od Shreka: “Ja chce jeszcze raz!”

    Reply
  • 9 sierpnia 2017 at 00:42
    Permalink

    Bronn jest debeściakiaem 🙂 Człowiek akcjii i jako jedyny oprócz Ogara nie pier###niczy o swoich powinnościach, honorze, dziedzictwie itd. Scenarzyści dali mu też niezłe teksty. Oby w serialu żył jak najdłużej!

    Reply
    • 9 sierpnia 2017 at 10:30
      Permalink

      Już nie jest. Stary, dobry Bronn, który za odpowiednią opłatą zabijałby dzieci na rękach matek, teraz wolał ratować Jaime`a, zamiast po angielsku zawinąć się ze złotem.

      Reply
      • 9 sierpnia 2017 at 12:36
        Permalink

        w koncu jaime jest jego pracodawco, gdyby zginal, bronn stracilby szanse na swoj zamek

        Reply
        • 9 sierpnia 2017 at 12:58
          Permalink

          Tak samo, jak uprzednio Kurdupel.

          Reply
          • 9 sierpnia 2017 at 14:21
            Permalink

            W książce wciąż jest typem z pod ciemnej gwiazdy ale trochę brakuje mu tego specyficznego poczucia humoru, który ma serialowy Bronn.

            Reply
            • 9 sierpnia 2017 at 16:02
              Permalink

              Theon i Ogar po lekkim liftingu katharsis, teraz cywilizują Bronna. Za chwilę Góra odnajdzie kobiecą część swego jestestwa i zapisze się na kurs szydełkowania. Na jakim świecie żyjemy??

              Reply
  • 9 sierpnia 2017 at 23:24
    Permalink

    Mam dwa pytania
    1.Czy ktoś z żołnierzy Boltonów, Umberów oraz Karstarków przezył biwę i czy te rody dalej posiadają jakiś żołnierzy (Boltonowie się nie liczą)
    2.Kto teraz włada Dreadfort

    Reply
    • 10 sierpnia 2017 at 01:30
      Permalink

      1 tak, przeciez nie po to jon kazal skladac przysiegie dla mlodzikow
      2 resztki boltonow a kto niby

      Reply
      • 10 sierpnia 2017 at 10:25
        Permalink

        Nie ma żadnych “resztek Boltonów”. Roose i Ramsay byli ostatni z rodu. Na logikę to zamkiem i ziemiami zawiaduje teraz jakiś zarządca Starków.

        Reply
        • 10 sierpnia 2017 at 12:20
          Permalink

          chodzi o garnizon boltonow, myslisz ze zostawiliby zamek bez załogi? chociaz to mozliwe, biorac pod uwage pusto smoczo skale ;/

          Reply
          • 10 sierpnia 2017 at 16:37
            Permalink

            Pewnie jest w Dreadfort jakaś załoga, ale o co niby mieliby walczyć? Boltonów w serialu już nie ma. Zamek przejmie po nich ktoś inny.
            Na Smoczej Skale garnizon porwało chyba UFO, bo nikt normalny nie zostawiłby pustego zamku i popłynąłby toczyć wojnę na Północy. Niestety DDeki uważali Stannisa za ułomnego i mamy w serialu pustą Smoczą Skałę.

            Reply
      • 10 sierpnia 2017 at 16:09
        Permalink

        Boltonowie mieli swoich wasali. Któryś z nich powinien przejąć po nich zamek, ziemie itd. W serialu wyeliminujesz ród i pozostaje po nim zamek widmo.
        W książce takie sytuacje się nie zdarzały. Jak jakiś nawet pomniejszy ród wyginie, w moment znajduje się dziesięciu lordów, którzy uznają się za prawowitych spadkobierców.
        W przypadku wyginięcia Boltonów Dreadfort odziedziczyli by chyba Ryswellowie ze względu na bliskie powinowactwo, podobnie jak po Targaryenach dziedziczyli Baratheonowie.

        Reply
  • 10 sierpnia 2017 at 14:29
    Permalink

    Dael gdzie nowa teoria? 🙁

    Reply
  • 10 sierpnia 2017 at 16:22
    Permalink

    Będzie coś na temat oblężenia Meeren?

    Reply
  • 11 sierpnia 2017 at 18:36
    Permalink

    Co myślicie o tym że na czele wspomnianej przez Żelazny Bank Złotej Kompanii stał będzie nie kto inny jak Daario Naharis i będzie walczył przeciwko Denerys? dzięki temu dokonała by się trzecia zdrada jaką Dance przepowiedziała Miri, prawdopodobne czy nie?

    Reply
    • 12 sierpnia 2017 at 20:11
      Permalink

      W serialu lepiej sięgać po znajome twarze więc czemu nie Daario? Byłaby odsiecz obrażonego kochanka 🙂

      Reply
  • 12 sierpnia 2017 at 01:15
    Permalink

    Co do Boltonów i ich wasali, rozmawiamy o serialu dla jasnosci, czy wasal czy zaloga na wiesc o smierci glowy rodu raczej nie stawiaja oporu bo niby czemy? Ramsey zbyt mily niebył? Zmiana warty i juz. Temat zbedny. Temat Złotej kompani ciekawy. Nagle sie pojawia kompania. Ok skoro jej historia jest wycieta wiec zakladam ze to kompania na poziomie nieskalanych. No chyba że czeka nas nia spodzianka. Mlody Gryf? Lepiej pozno niz wcale? Watpliwe. Dario? Ok ale w ostatnim momencie popiera Dany. Dosc przewidywalne. Ja obstawiam ich z Gendrym w zarzadzie za jakies cuda ktorych nie wiemy i jego aspiracje po uznaniu przez kolegow jednak czeka na Sam oj czas i … Pojawi sie Arya a Dealu o tym wlasnie napisal.

    Reply
    • 12 sierpnia 2017 at 18:21
      Permalink

      “Co do Boltonów i ich wasali, rozmawiamy o serialu dla jasnosci, czy wasal czy zaloga na wiesc o smierci glowy rodu raczej nie stawiaja oporu bo niby czemy?”.
      Skoro Boltonów już nie ma, Północą władają z powrotem Starkowie, co niby miałby zdziałać garnizon Dreadfort? Poddali się przed nowym Królem Północy i wszystko wróciło do dawnego porządku.
      Z resztą jeśli już mówimy o serialu, czy zauważyłeś żeby Jon miał jakieś problemy ze swoimi poddanymi? Gdyby, któryś zamek się buntował przeciw niemu byłoby to zasygnalizowane w serialu.

      Reply
    • 12 sierpnia 2017 at 19:02
      Permalink

      Nieskalani to tylko ciężka piechota. W Złotej Kompanii są wszystkie typy wojsk, nawet słonie bojowe i rycerstwo. Każdy rycerz ma po 3 konie i giermka z 1 koniem. Dodajmy do tego bodajże jeden z najlepszych oddziałów łuczników na świecie, własny wywiad a’ la Varys i potencjalnych przyjaciół (najwięcej w Reach). W sumie 10 tys ludzi. Złota Kompania jest znacznie bardziej wszechstronna niż Nieskalani i przystosowana do walki z każdym typem wojsk. Mają też doskonałą reputację. Swoje kontrakty wypełniają do końca.
      W książce Stannis chciałby ich przygarnąć, w serialu chce to zrobić Cersei. Na pewno jest to siła, z którą każdy musi się liczyć,

      Reply
  • 13 sierpnia 2017 at 12:07
    Permalink

    Daje 6/10 bo 49 minut wtf

    Reply
  • 14 sierpnia 2017 at 16:46
    Permalink

    Ja się nie waham, 7 to max. Brakuje intryg, za dużo rozwałki. Winterfell do zapamiętania.

    Reply

Skomentuj Vi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków