Analiza: Gra o Tron, sezon 6, odcinek 9

Dziewiąty odcinek każdego sezonu Gry o Tron jest tradycyjnie tym, który ma widza zaskoczyć i oszołomić. To również odcinek, który ma dla serialu zdobyć nagrody Emmy. Formuła ta może jednak niepokoić. Dziewiąty odcinek (w poprzednim sezonie, wyjątkowo, był to odcinek ósmy) pochłania znaczną część budżetu przeznaczonego na cały sezon – na czym serial wyraźnie traci. Czy Bitwa Bękartów wynagrodziła nam pewne skróty i niedoróbki poprzednich odcinków? Odpowiedzi udzielą nam – jak zwykle – cytrynowe ciasteczka.

Meereen

Wkrótce po przybyciu do Meereen (ale po kilkugodzinnej drzemce, w trakcie której zmieniła się pora dnia i spłonęło pół miasta) Obłąkana Królowa Daenerys Targaryen postanowiła przesłuchać Tyriona na okoliczność tragicznego stanu, w jakim zastała swoje miasto. Technicznie rzecz biorąc, to Daenerys opuszczała Meereen w stanie równie tragicznym, ale spuśćmy na to zasłonę milczenia.

Nie mogąc wytrzymać tego jak Daenerys napastliwie rusza brwiami, Tyrion zaczyna pękać i przyznawać się do błędów. Cóż, najwyraźniej nie dorósł jeszcze do postawionego przed nim zadania.

Daenerys tonie w rozkosznym obłędzie, ale po chwili zgadza się na propozycję, by odstąpić od kuszącej wizji ludobójstwa, i zamiast tego spróbować dać Panom trochę inną nauczkę.

Lot nad malowniczym Meereen.
Lot nad malowniczym Meereen.

Przedstawiciele miast Zatoki Niewolniczej są więc zaproszeni na negocjacje, ale negocjacje szybko zmieniają się w demonstrację potęgi smoków. Daenerys na zupełnie wyrośniętym Drogonie (i bez smoczego siodła, zapewne utrzymując się na bestii wyłącznie dzięki “nadludzkiemu wysiłkowi woli”) rozpoczyna ofensywę. Dołączają do niej pozostałe smoki, które najwyraźniej nie potrzebują ani jeźdźców, ani nawet stosownej wielkości drzwi (co zresztą przewidziałem we wcześniejszej analizie). Smoki rozpalają nastroje wśród wojsk Panów. Jest to tym łatwiejsze, że jakoś nikt nie chwyta za łuki i nie próbuje strącić bestii ani ich właścicielki.

Dzieła zniszczenia dopełnia horda stu tysięcy Dothraków, która w heroicznej szarży rozbija grupę dwunastu Synów Harpii.

Na koniec Szary Robak popełnia zbrodnię wojenną mordując dwóch posłów przybyłych na negocjacje i traumatyzując trzeciego z nich.

Bitwa jest zakończona.

Była jak Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy. Efektowna. Ciekawa wizualnie. Świetnie zmontowana. I kompletnie pozbawiona dramatyzmu. Ani przez moment nie mieliśmy wątpliwości kto wyjdzie z niej obronną ręką. Ani przez sekundę, nie wierzyliśmy, że siły są wyrównane. A porównanie serialowej bitwy o Meereen z tą znaną póki co tylko częściowo z Wichrów zimy, naprawdę nie wypada na korzyść tej pierwszej.

Ale mimo tego – mamy powód do radości. Już wkrótce pożegnamy się z Meereen.

Powód do radości mają też młodzi i świeżo przybyli do miasta Greyjoyowie. Wprawdzie pamiętliwy Tyrion Lannister wypomina Theonowi żarciki z karłów (swoją drogą nie mogły być gorsze od tego czym Tyrion raczył nas w poprzednim odcinku), ale ostatecznie sojusz pomiędzy wygnańcami z Żelaznych Wysp i Daenerys Targaryen zostaje zawarty. Nie obywa się oczywiście bez głupawej mowy na temat strasznych patriarchów, którzy kompletnie świat popsuli. Z całym szacunkiem, ale o ile tatusiowie Dany i Ashy/Yary rzeczywiście podpadali pod tę kategorię, to Tywina Lannistera nie ma się co czepiać. To jego dzieci nabruździły, on tylko sprzątał.

Winterfell i okolice

Gros dziewiątego odcinka spędziliśmy śledząc zmagania dwóch panów Snow. Ale zaczęło się od starcia słownego. W trakcie negocjacji zarówno Jon jak i Ramsay próbowali gierek psychologicznych. Jon próbował podważyć morale wiernych Boltonom ludzi Północy, pokazując, iż człowiek któremu przysięgli lojalność jest tchórzem. W książkach podobnego manewru próbował ser Cortnay Penrose wyzywając na pojedynek Stannisa Baratheona. Jon, podobnie jak kasztelan Końca Burzy, został wyśmiany, a strat dla morale nie odnotowano.

Ramsay Bolton - strateg, psycholog, wojownik, dżentelmen.
Ramsay Bolton – strateg, psycholog, wojownik, dżentelmen.

Nieco niezrozumiałe jest dla mnie złożone po raz kolejny żądanie Ramsaya, aby tytułowano go Namiestnikiem Północy. Jako żywo, po wypowiedzeniu posłuszeństwa Żelaznemu Tronowi, Ramsay powinien poszukać sobie innego tytułu, czyż nie? Negocjacje przedwcześnie opuszcza znana w całym Westeros bigamistka – Sansa. A przynajmniej tak nam się wydaje, a tymczasem w ostatniej scenie odcinka wyjawi ona wiedzę na temat słów Ramsaya wypowiedzianych już jej odejściu. Będzie wiedziała jak długo nasz ulubiony psychopata nie karmił swych psów. Widocznie nie odjechała zbyt daleko, tylko schowała się w krzakach podsłuchując.

Chwilę później obserwujemy naradę wojenną w obozie “Starków”. Poza nieznajomością podstaw wojskowej taktyki Tormunda, należy tu odnotować jedną ważną rzecz. W naradzie bierze udział Sansa. Zwracam na to uwagę, bo po chwili Sansa będzie Jonowi truć, że nie słucha jej rad. A zapytana o to co radzi odpowie, że nie zna się na kwestiach militarnych. Tak więc to by było na tyle jeśli idzie o promowanie silnych postaci kobiecych. Ale w jednym Sansa ma rację. Ramsay znajdzie sposób na to, by sprowokować Jona.

W obozie widzimy jeszcze krótką interakcję pomiędzy Jonem a lady Melisandre. Nasz bękart nie chce być już wskrzeszany, ale kapłanka nie może mu obiecać, że tego nie zrobi. W końcu służy Panu Światła. A dlaczego Jon powstał z martwych? Tego Melisandre nie jest już tak pewna, jak jeszcze kilka odcinków temu. Czyli nadal czekamy na odkrycie kim byli rodzice Jona.
Tylko czy czerwona kapłanka R’hllora dożyje ujawnienia tej informacji? Nie wiadomo.

O-o!
O-o!

Po krótkiej, acz zabawnej konwersacji z Tormundem, Davos zupełnym przypadkiem odkrył stos, na którym spalono Shireen. A w nim – jelonka, którego Cebulowy Rycerz wystrugał z azbestu. Oj, chyba kotłuje mu się w głowie wiele pytań.

A potem… dochodzi do bitwy. W ramach harców Ramsay spuszcza ze sznurka Rickona, a następnie, nie dawszy biednemu chłopakowi wypowiedzieć w tym sezonie ani jednego zdania, urządza powtórkę dość charakterystycznej sceny z filmu Apocalypto. Bękart Roose’a Boltona udowadnia przy tym, że jest nie tylko wybitnym strategiem i znawcą ludzkiej psychologii, ale także najlepszym łucznikiem jaki kiedykolwiek stąpał po Westeros czy Essos. Na dobrą sprawę ma więcej wspólnego z Bloodravenem, niż serialowy Bloodraven.

Jon oczywiście daje się złapać w pułapkę Ramsaya i rusza na pomoc Rickonowi. Potem, by ratować Jona, ruszają Dzicy. Efekt, jaki to zachowanie ma na oryginalny plan bitwy pozwolę sobie skomentować słowami Siary.

A co do samej bitwy… Cóż, nie bardzo wiem co Wam mogę powiedzieć. Chyba głównie to, że bitwy nigdy tak nie wyglądały.

W prawdziwej średniowiecznej bitwie:
1. Wszyscy zbrojni, którzy nie mają ciężkich pancerzy, używają tarcz.
2. Wszyscy używają hełmów.
3. Miecze są bronią podręczną i drugorzędną. Prym wiedzie broń drzewcowa.
4. Piesze wojska nie biegną przez pole bitwy sprintem. Chyba, że uciekają. Nawet szarżując, pieszy zbrojny będzie co najwyżej truchtał, żeby utrzymać spójność formacji.
5. Tarcze, hełmy, itd… nie są zuniformizowane. To nie jest czas produkcji masowej, nie każdy żołnierz w danej chorągwi będzie miał identycznie wyglądający sprzęt.
6. Jeśli jakimś cudem, na środku pola bitwy znajdowałby się osamotniony idiota, na którego szarżowałaby cała chorągiew jazdy, to próbowałby się bronić wyciągając miecz przed siebie, żeby koń albo jeździec sam się na niego nadział, a nie szukałby okazji do cięcia.
7. Z punktu A do punktu B wyrusza oddział jazdy. Przeciętny koń wraz z siedzącym na nim zbrojnym waży około 600 kg i porusza się z prędkością 35 km/h. W tym samym czasie z punktu B do punktu A wyrusza analogiczny, równie szybki i równie ciężki oddział jazdy. Oblicz szanse przetrwania bęcwała, który znajdzie się w miejscu zderzenia tych dwóch oddziałów.
8. Wszystkie oddziały próbują utrzymać szyk, ponieważ pozwala to na manewrowanie. W końcu oddziału na polu bitwy atakują, ścierają się, czasem się wycofują, ustępują pola i atakują ponownie. Mogą też przemieszczać się, by wesprzeć inne sojusznicze oddziały. No i podstawowa sprawa – chorągiew, która utrzyma szyk zawsze będzie mieć przewagę nad chorągwią rozbitą. Ba, nawet po rozbiciu szyku, żołnierze starają się zbierać w kilkuosobowe grupy – giermek trzyma się rycerza, szeregowy pikinier dziesiętnika, itd… W filmowych bitwach niestety rozbicie formacji to niejako punkt wyjściowy, od którego zaczyna się bitwa. W rzeczywistości to wskazówka, że bitwa się zaraz skończy.
9. Ciała nie układają się w wielometrowe stosy.
10. Trzech gości nie rusza zdobywać zamku. Monty Python i Święty Graal nie jest filmem historycznym.

Cholera Jon... miecz to nie kij baseballowy. Dźgnij ich ostrym końcem.
Cholera Jon… miecz to nie kij baseballowy. Dźgnij ich ostrym końcem.

Tyle mojego narzekania. Od strony wizualnej bitwa prezentowała się niesamowicie, choreografia walk była stosunkowo dobra, a niektóre fragmenty miały w sobie ogromną dozę dramatyzmu. Chodzi mi na przykład o moment, w którym Jon był zadeptywany przez swoją własną armię. Paradoksalnie jego wygrzebanie się ze zwłok miało w sobie więcej symboliki wskrzeszenia niż jego autentyczne wskrzeszenie. Mur tarcz zastosowany przez pikinierów Ramsaya był taktyką historyczną, w dodatku zastosowaną w tym odcinku w sposób efektywny i efektowny (chociaż pik było trochę za mało, prawdziwy mur byłby bardziej najeżony). Więc to kolejny plus. Szarża rycerzy Doliny również wyglądała ciekawie i chyba dość realistycznie. Mówimy o ciężkiej jeździe wpadającej w tył lekkozbrojnej formacji. Rozpędzony rycerz zostałby wyhamowany pewnie dopiero po stratowaniu dziesięciu ludzi.

Ataku na Winterfell szkoda komentować, bo jak wspomniałem, to była scena pasująca raczej do Monty Pythona. Wielka szkoda, że umarł Wun Wun. Sympatyczny olbrzym przeżył trafienia strzałami, uderzenia mieczem, pchnięcia włócznią… ale nie przetrwał cięć budżetowych. Oj, Duch miał nosa, że nie brał udziału w bitwie.

Oj, zawiodłem się na Smalljonie. To kolejna, po Cytrynie, pozytywna postać, którą serial przedstawił bardzo paskudnie.
Oj, zawiodłem się na Smalljonie. To kolejna, po Cytrynie, pozytywna postać, którą serial przedstawił bardzo paskudnie.

Na szczególną wzmiankę zasługuje tu Sansa, która nie dzieląc się informacją na temat armii Doliny skazała na śmierć najprawdopodobniej grubo ponad tysiąc dzikich. Gdyby Jon zdołał połączyć swe siły z Littlefingerem jeszcze przed bitwą, straty byłyby minimalne. Ale może Sansie takie rozwiązanie, w którym w bitwie ginie “element niepożądany” bardziej odpowiadało? Może to już nie jest Sansa Stark, Sansa Lannister, czy Sansa Bolton. Może to już Sansa Stalin?

Ostatnie ujęcia odcinka pokazują nam Ramsaya zjadanego przez swoje kochane pieski. Brutalna i krwista scena, która dostarcza nam pewnego katharsis. Jestem przekonany, że podobnie rozegra się to również w książkach. U George’a Martina zemsta ma jednak swoją cenę. Czy podobnie będzie w serialu?

Tego nie wiem. Ale pędzę nakarmić swojego kota.


 

Wróciłem! I tym razem zamiast podsumowania – garść spekulacji na temat tego co zobaczymy w następnym odcinku.

1. Arya zabije Waldera Freya. Kiedy pojawił się trailer szóstego sezonu, aktorka odtwarzająca rolę Aryi wspomniała, że jej postać jest w większej ilości scen, niż się to może na pierwszy rzut oka wydawać. Jako że Arya nie zmieniała jeszcze w tym sezonie twarzy, stawiam złote smoki przeciw orzechom, że będzie stała za morderstwem lorda Waldera.
2. Bractwo Bez Chorągwi ma Sandora. Sandor ma wiedzę obciążającą Brienne. Brienne ma znajomego Jaimego. Jaime może wprowadzić ludzi do Bliźniaków. Może jestem za bardzo przywiązany do mojej książkowej teorii, ale chciałbym, abyśmy zobaczyli jakąś jej wersję w serialu.
3. Cersei spali Sept Baelora. To w sumie dość oczywiste.
4. Bran dokończy wizję z Wieży Radości.
5. Wyjdzie na jaw prawda o rodzicach Jona. Przez “wyjdzie na jaw” mam na myśli coś więcej niż wizję Brana. Sądzę, że dwuznaczny sposób w jaki Baelish opowiadał Sansie o turnieju w Harrenhal, jest tu kluczowy. Dodatkowo znaczenie ma tu scena, której fragment widzieliśmy w trailerze – Littlefinger czekający na kogoś w bożym gaju. Sądzę, że Petyr Baelish okaże się mieć jakiś dowód albo świadka (Howland Reed?). W końcu coś musi pchnąć Jona na południe.
6. Lady Melisandre będzie się miała z czego tłumaczyć.
7. Euron okaże się być właścicielem pewnego szczególnego rogu. Dlaczego? Wykończyliśmy główny czarny charakter ostatnich kilku sezonów. Walder Frey też raczej następnego odcinka nie przeżyje. A Euron, po demonstracji siły przez Daenerys, nie wygląda zbyt strasznie. Ale gdyby miał smoka…

Nie wiem, jak Wy, ale ja nie mogę się już doczekać następnego odcinka.

This poll is closed! Poll activity:
Start date 22-06-2016 06:20:16
End date 26-06-2016 23:59:59
Poll Results:
W skali od 1 do 5, ile cytrynowych ciasteczek przyznasz odcinkowi S06E09?

 

-->

Kilka komentarzy do "Analiza: Gra o Tron, sezon 6, odcinek 9"

  • 22 czerwca 2016 at 14:02
    Permalink

    Hmm. Jeśli zapomnieć, że ogląda się Grę o Tron to nawet niezłe to było – ot, kolejny film, w którym mamy tego Dobrego, Szlachetnego głównego bohatera i Złego, Potwornego przeciwnika. Oczywiście Dobry jest na przegranej pozycji, już już prawie umiera, ale przychodzi Odsiecz i Dobro wygrywa. Yay, happy end! No ale wtedy przychodzi olśnienie – to była Gra o Tron, kurde…
    Meereen w sumie ujdzie. Wiadomo, tłumaczący się dzieciak Tyrion, a w kolejnej scenie panoszący się szef Tyrion jakoś mnie nie przekonał. Smoki, które grzecznie czekały na powrót Danki, żeby wyjść z lochów też średnio. Asha zarywająca Dankę i przymierze – bo my królowe kobiety, no cóż. Ale ładnie to było zrobione, Danka ma w końcu normalne ciuchy i nie wygląda jak spaślun, więc ujdzie w tłoku.
    Ale ta bitwa. Z jednej strony efektowna dosyć, dzieje się, jest na co popatrzeć. A z drugiej strony cała reszta. Po co była ta narada? Lord Dowódca, dziki i sługa Stannisa opracowują strategie z boczącą się w kącie Sansą. No i mówią, zastawimy pułapkę, nie damy się podejść, możemy wygrać cierpliwością. Sansa dalej się boczy, bo nikt jej nie prosi żeby się odezwała, a jak wiadomo dama nie odzywa się nie pytana. Dowódcy umawiają się na strategię polegającą na cierpliwości, na pułapkach i okrążeniu armii Boltona. Fajnie. Potem Jon zostaje z Sansą, która przypomina sobie, że może mówić. Więc zaczyna jojczyć, czemu jej nikt o zdanie nie pyta. Lol. Potem daje złote rady \”Czekaj Jonie! Nie wiadomo na co, nie masz żadnych perspektyw, że czekając coś się zmieni, jak już to na gorsze, ale czekaj!\” albo \”Ramsay zastawi pułapkę, nie daj się!\”. No kurde. Ludzie dopatrują się w niej jakichś spisków, chęci pozbycia się Jona, ale ja (nauczona serialowym doświadczeniem) obstawiam, że ona jest po prostu tępa i głupia. Po co się przyznać, że zaraz przyjdzie armia, więc jest na co czekać. Po co powiedzieć Jonowi jak może się zachować Ramsay, lepiej się przechwalać, że się go zna, ale opowiadać tylko banały. No kurde.
    Jon idzie potem do Melki, która już nie nazywa go Azorem, jest też dziwnie zrezygnowana, jak na osobę, która dostała taki pokaz mocy swojego boga, jak wskrzeszenie. Po tym jak Jon prosi ją o nieożywianie go ponownie pojawia się nadzieja, że może jednak Jon umrze. Niestety, ta scena miała chyba po prostu przypomnieć, że Melka istnieje, bo w kolejnym odcinku Davos będzie ją musiał okrzyczeć.
    Nadchodzi bitwa. Oczywiście Jon daje się podejść jak dziecko, Rickon umiera. Kolejna sprawa. Czy nie można było tego Rickona pokazać w dwóch, trzech odcinkach? Czy serio twórcy uznali, że dowcipaski Tyriona są ważniejsze od jakiegoś przywiązania widza do najmłodszego Starka? Kurde, jakby widz miał okazję chociaż trochę poznać Rickona, mówię tu o dwóch, trzech krótkich scenach, w których dzieciak okazałby się fajny, zadziorny, po których po prostu dałoby się go polubić, to od razu można by się łatwiej utożsamić ze zdałnionym Jonem. Można by choć trochę poczuć tą rozpacz, złość, bezsilność, kiedy Rickon biegnie, od razu zachowania Jona wydałyby się bardziej racjonalne. A tak mamy śmierć niemego dzieciaka, o którym nikt nie pamięta i dziwne miny Jona. No cóż.
    Trudno, Jon stracony. Ale czy ktoś mi wyjaśni, dlaczego Tormund i Davos też zapominają o ustalonej strategii? Ja wiem, główny dowódca dał się sprowokować, a ruszenie do bitwy to jedyna opcja żeby mu pomóc. Ale to był też wyrok śmierci na całą armię Snowa. Wydaje mi się to bez sensu. Co da ocalenie Jona, skoro i tak za 20-30 minut wszyscy umrą, bo zapomnieli o strategii omawianej kilka scen wcześniej? Już lepiej jakby tej durnej narady nie było. Bardziej logiczne byłoby dla mnie spisanie Jona na straty i próba wzięcia Boltona cierpliwością, tak jak się umawiali.
    Potem smutne sceny z Jonem, który chciał iść na koncert licząc na solidne pogo, może jakieś ściany śmierci, jednak niestety po wbiciu do pierwszych rzędów okazuje się, że okupują je nastolatki, więc nie ma pogo, a jest mega ścisk i ręką się ruszyć nie da, a że wszyscy wyżsi to wali potem i nie ma tlenu. Pierwsza scena, w której się z Jonem trochę utożsamiłam i pożałowałam go. Serio, jeśli ktoś nie przeżył tego, to niech wierzy na słowo, to naprawdę smutne okoliczności są. A ten moment, kiedy dochodzi trochę powietrza, o losie, Jon to dobrze zagrał.
    No szkoda tylko, że to miała być bitwa, a nie koncert, ale co tam.
    Potem ta podkowa Boltonów, nie wiem jak to się zwie po mądremu. Fajnie wyglądało i byłoby przekonujące, gdyby nie to, że w resztkach armii dzikich był olbrzym. Wystarczyłoby żeby złapał pięć włóczni, wyrwał je właścicielom, a potem skosił tarczowników jak bierki. Tak oto powstałby duży wyłom, z którego mogliby bez problemu skorzystać ludzie. Ale co tam, olbrzym woli się przepychać z innymi. Może po prostu do tej pory brakowało mu bliskości, więc korzysta?
    Swoją drogą jakiś znawca bitew mógłby mi wyjaśnić, czemu osobniki z dobrej strony mocy schodziły z konia, jak szły się bić. To jakaś superstrategia, która ma zaskoczyć przeciwnika? Dziwne rzeczy.
    Od narady do tej pory było całkiem całkiem, bo zniknęła Sansa. Niestety, wróciła.
    Wróciła na czele armii Doliny, która oczywiście pojawiła się w bardzo nieprzewidywalny sposób, kurde, nikt się nie spodziewał, w ostatnim momencie wbili, szokujące. Oczywiście ratują sytuacje, a ta kretynka się cieszy, bo jest taka fajna i pomogła i uratowała wygraną. No cóż. Co tam, że jakby wcześniej wspomniała, że malutka armia z Doliny może przybyć, to uratowałaby tym samym 2000 ludzi, ale co tam, szczegóły. Cieszy się, kto głupiej zabroni.
    Oczywiście nie padają żadne pytania, skąd o tej armii wiedziała i czemu nic nie powiedziała. E tam. Kolejne szczegóły.
    Końcówka sympatyczna. Jon, który w końcu przestaje być tak żałośnie smutny i niczym Kapitan Ameryka bierze tarcze i przechwytuje wszystkie strzały, po czym katuje Ramsaya w końcu wyglądał spoko. Pierwszy raz wzbudził jakieś nadzieje odkąd ożył. Cóż, lepiej późno niż wcale.
    Potem Bolton zjedzony przez swoje dziewczynki, też okej. Chociaż nurtuje mnie kwestia zmienności tych psów. Kiedy mają ścigać są bloodhoundami, co byłoby logiczne, biorąc pod uwagę, że i w życiu tej rasy się do tego używa. Ale jak to się ma do tego, że suki tropiły i ścigały głównie po to żeby zjeść swoją ofiarę? Przecież od jedzenia ludzi Ramsay ma pitbulle (co jest tak żałośnie stereotypowe, że mnie osobiście boli). Czyli wg serialu bękart używał dwóch ras, jedna ścigała a druga zjadała, czy jak? Nie kupuję tego. No i ciekawe ile tych psiarni miał, bo w tej jadalni to tylko pitbulle trzymał..
    Scena ze śmiercią Boltona byłaby lepsza, gdyby nie było w niej Sansy. Niestety była, co trochę odebrało magii, ale trudno, trzeba się cieszyć z tego, co się ma.
    Wybaczcie mi popełnienie tego wywodu, ale po prostu nie mogłam inaczej. To miała być najlepsza bitwa świata, a wyszło zwykłe hollywoodzkie i przewidywalne kino z happy endem. Smutno mi.

    Reply
    • 22 czerwca 2016 at 14:32
      Permalink

      Skoro Ci smutno to pamiętaj, że na frasunek dobry trunek 🙂 Hehe chyba pokonałaś DaeLa w analizie 🙂 Mam wrażenie, że w tym sezonie aktor grający Jona swoje najlepsze sceny miał na początku, gdy leżał jak kłoda na stole. Gdy Ramsay wziął łuk w ręce liczyłem, że trafi Jona (i ten wtedy znowu będzie mógł grać to co mu wychodzi najlepiej w tym sezonie czyli kłodę), ale jak trafił Rickona to też się ucieszyłem, dzięki temu młody Stark nie musiał wypowiadać żadnych słów, a znając jakość dialogów w tym sezonie zapewne byłyby to jakieś głupoty. Bardziej od śmierci Wun Wuna zasmuciło mnie tylko odejście Ramsaya. Biedak nawet już nie będzie mógł zostać wskrzeszony przez Innych. A właśnie, wkrótce na Północy nadejdzie “dobra zmiana” i Inni ostatecznie wyludnią tą przeklętą przez bogów starych i nowych krainę pełną zdrajców, tchórzy i buntowników. I głupców!!!
      PS. Davos w serialu to jest jakiś fenomen. Dobrać idealnie pod względem fizycznym aktora i uczynić z niego zaprzeczenie charakteru z sagi. Już mnie zdenerwowało, że w serialu porażkę Stannisa na Czarnym Nurcie D&D zwalili na Davosa, a teraz na dokładkę na Północy Davos “Książkowy Głos Rozsądku” zamiast utrzymać wojsko na pozycjach obronnych, robi to co robi… Szkoda chłopa…

      Reply
      • 24 czerwca 2016 at 01:28
        Permalink

        Kurka, komplement poleciał jakich mało, dzięki 😛
        Ten Jon to serio jakaś skaza bogów. Może starzy bogowie obrazili się, że R’hllor się wtrącił i nie pozwalają grać Jonowi inaczej? Pod koniec tego topienia się w trupach miałam taką nieśmiałą nadzieję, że może serial wróci trochę do karania głupków. I tak, gdzieś bardzo podświadomie, ale nadal boleśnie, wyobrażałam sobie, że Jon umrze za karę, że dał się sprowokować, reszta jego armii umrze za karę za dziwne decyzje o porzucaniu umówionej strategii przez Davosa i Tormunda, Sansa spróbuje się zabić, ale nie wyjdzie i Bolton będzie mógł ją ukarać za krzywą twa… tzn. za utajenie informacji o odrzuceniu pomocy Doliny. Potem, z jakiegoś powodu Ramsay nie znajdzie ciała Jona, ale znajdzie je Melisandre, która znów wskrzesi pana cierpiącego. A ten zobaczy ogrom swojej porażki, a także kupę trupów, którzy w niego uwierzyli i którzy za niego umarli.. na darmo. No ale przyszedł upośledzony Paluszek i te nieśmiałe rojenia umarły razem z rojeniami o podstępnym Umberze.
        Serio, patrząc na to, co się dzieje na Północy, Inni wydają się być wybawieniem. Oni są przynajmniej jakimś magicznym, tajemnym żywiołem, a nie bandą głupców.. chociaż kto wie, może jeszcze zobaczymy przygłupich Innych i ożywieńców.
        Tiaa… Davos… tak bardzo idealny, a zarazem tak beznadziejny. Już w tym wywodzie nie chciałam tego tematu za bardzo poruszać, bałam się trochę, że odkryję istnienie nowego komunikatu błędu na fsgk “idź sobie, grafomanko” czy coś. Ale to, co z nim robią jest trochę niesamowite. Takiego Stannisa w serialu ciężko było lubić. Ale Davosa się kocha, mimo, że jest debilem w stosunku do swojej książkowej wersji. Nie wiem czy podziwiać twórców za ten efekt, czy raczej cieszyć się z marnej szansy, że kiedyś znajdą się bliżej niż na dystans dwóch metrów.

        Reply
  • 22 czerwca 2016 at 14:46
    Permalink

    zdziwiło mnie daelu, że nie wspomniałeś o możliwości rozbicia tego muru tarcz przez wun wuna, wystarczylo tylko go uzbroic w jąkąś maczugę i może pomoc doliny nie byłaby potrzebna 🙁 no bo w końcu dużą część z tych 6 tys. boltona w pewnym momencie magicznie się ulatnia, żeby jon wygrał xd

    Reply
    • DaeL
      22 czerwca 2016 at 15:16
      Permalink

      Szkoda gadać, olbrzym w ogóle nie był sensownie wykorzystany. Wystarczyło mu dać drzwi od stodoły za tarczę, i jakiś pniaczek w formie maczugi, i by było pozamiatane. Albo chociaż jakąś kupkę większych kamieni, żeby robił za artylerię… Tak gwoli ścisłości, to akurat ten mur tarcz sformowany przez pikinierów w ogóle można było sforsować, bo piki były pojedyncze. Teoretycznie można złapać coś takiego łapą i już jakoś kombinować co dalej. Dlatego piki powinny być w 2-3 rzędach, żeby takich kolesi co się chcą siłować to dźgać. Ale to są drobiazgi. Najgorszy był brak tarcz.

      Reply
      • 23 czerwca 2016 at 00:49
        Permalink

        Wszystkie pniaczki i drzwi od stodoły skupuja zelazni #potwierdzone_info 😉

        Reply
        • 23 czerwca 2016 at 01:11
          Permalink

          Poprawiłeś mi humor tym komentarzem 😀

          Reply
    • 24 czerwca 2016 at 01:32
      Permalink

      Wystarczyłoby, żeby olbrzym wziął jakieś zwłoki, martwego konia, wyrwał drzewo, odebrał włócznie gościom Boltona z muru… I już ludzie Starka uwolniliby się z pułapki.

      Reply
  • 22 czerwca 2016 at 15:23
    Permalink

    “Dźgnij ich ostrym końcem.” – czyli także zauważyłeś, że Jon stał się na tyle opóźniony, że nawet nie pamięta pierwszej lekcji, jaką dał Aryi? 😀

    Reply
  • 22 czerwca 2016 at 15:37
    Permalink

    Drogi Delu do twoich wyliczeń jak wyglądały bitwy średniowieczne, dodał bym jeszcze coś:
    Pikinierzy byli formacją piechoty która była tylko i wyłącznie przeciwstawiana kawalerii. I skutecznie potrafiła zatrzymań nawet ciężkozbrojna szarżę ja kto czynili Szwajcarzy w bitwach z Habsburgami w XIV wieku.
    Przeciwko wrogiej piechocie jednak formacja ta była mało skuteczna (długą piką, nawet z przeciwwagą trudniej jest operować niż krótszym mieczem lub oszczepem czy włócznia w zwarciu, przez co luźna formacja piechoty była w stanie podejść pod pikinierów omijając ostrza, lub chwytała za drzewce pik i ciągnąc we dwóch wyrywała je).
    Oczywiście nie wykluczam efektu psychologicznego jaki taki jeż mógł wywoływać na wrogu, jednak gdyby się rzucili na ten mur to wróg nie miał by szans i musiał by rzucić piki i dobyć mieczy… a straty po stronie szarżujących były by małe.
    Dlatego końcem XV wieku formacje pikinierów przekształcono w lancknechtów – formację mieszaną gdzie obok pikinierów stali miecznicy i arkebuzerzy.
    Jak dla mnie głupotą w całym starciu był Wun-Wun walczący rękami i w zasadzie drażniący mur pik. Jak pokazali twórcy ostrza pik niewiele mu robiły, czemu więc się nie przebił przez nie? A jakby mu dać jakąś sękatą lagę… Boltonowie jako pierwsi ludzie w Westeros osiągnęli by Pierwszą Prędkość Kosmiczną 😛

    Reply
    • 22 czerwca 2016 at 15:39
      Permalink

      Widzę że już kilka opisanych przeze mnie rzeczy ująłeś w wcześniejszych komentarzach… swój tekst piszę od godziny (w przerwach w prac :P)

      Reply
      • 22 czerwca 2016 at 17:39
        Permalink

        Czy taka frywolna walka włócznią, jak ta w wykonaniu Oberyna serialowego, występowała w istocie w bitwach , albo mniejszych walkach? Czy raczej piki stanowiły tylko taką zaporę i narzędzie do pierwszych, brutalnych, niewyrafinowanych pchnięć, by później ewentualnie dobyć krótszej broni przy skróceniu dystansu?
        Zastanawiam się na ile mogłaby to być piękna broń, a na ile tylko dodano jej epickości w pojedynku Oberyna.

        Reply
        • 22 czerwca 2016 at 17:58
          Permalink

          Włócznia a pika to dwie różne bronie o różnych właściwościach. Takie młyńce jakie wywijał Oberyn raczej nie były spotykane na polach bitewnych. Z prostego powodu, bowiem mało kto potrafiłby tak szybko, zwinnie i zgrabnie pląsać jak Oberyn 🙂

          Reply
        • DaeL
          22 czerwca 2016 at 19:38
          Permalink

          Jedna broń drzewcowa drugiej nierówna. Oberyn walczył partyzaną (w serialu, bo w książkach to była bliżej nieokreślona włócznia). Chłopaki od Ramsaya walczą pikami. Partyzana może być używana do walki zarówno w formacji, jak i jeden na jednego. Pika nie. Różnica długości (partyzana do 2 m, pika do 6 m) robi swoje.
          Aczkolwiek to kung-fu Oberyna było lekko przegięte 🙂

          Reply
          • 22 czerwca 2016 at 23:31
            Permalink

            Przede wszystkim pojedynki do bitew mają się jak szachy do polityki… czy cośtam do czegoś 😉
            Zasadniczo pikinierzy radzili sobie nieźle ze wszystkim co nie było mocno opancerzone, bo przy ich długości sama siła pchnięć w pasywny cel nie była raczej powalająca. Bardziej upierdliwa. Dlatego akurat przeciw dzikim wszelkie około hopplickie formacje mogłyby się sprawdzić. Sęk tylko w tym że tutaj ktoś nie mógł się zdecydować czy to pikinierzy są czy jakaś upośledzona modyfikacja rzymskiego żółwia 😉 W takim układzie ani tarcze ani piki nie byłyby efektywne moim zdaniem a pojedynczych “tarczowików” bardzo łatwo byłoby sforsować.

            Reply
          • 23 czerwca 2016 at 00:06
            Permalink

            A więc taka krótsza odmiana włóczni była spoko, czy sprawdzała się wyłącznie w formacji wojskowej lub straży? Czy w walce niebitewnej łatwo było skrócić dystans, czy raczej człowiek uzbrojony w miecz czy topór nie miał szans z włócznikiem?

            Reply
          • DaeL
            23 czerwca 2016 at 01:26
            Permalink

            DW: Nie wiem, mnie się wydaje, że skopali przede wszystkim to, że był tylko jeden rząd pik. Powinny być dwa albo trzy dla stworzenia autentycznie nieprzebijalnego muru. Za to podobało mi się, że to drugi szereg trzymał piki, a pierwszy pawęże (więc pewnie mieli też jakieś miecze, żeby walczyć jakby ktoś się próbował przebić).

            Elf: Włócznia naprawdę świetnie sprawowałaby się w pojedynku. Oczywiście nie ma broni idealnej. Wszystko zależy od kontekstu walki. Poza tym włóczni ze sobą nie zabierzesz idąc do spożywczaka (a miecz można). No i włócznię znacznie łatwiej też uszkodzić.
            Co do skracania dystansu – oczywiście można. Tylko że łatwe to nie jest. Załóżmy, że gość z mieczem odbił nam włócznię na bok. Teraz, żeby zadać cios, musi zrobić krok do przodu. Ale nim ten krok zrobi, to włócznik zdąży już swoją broń cofnąć do ręki. Na dodatek sam może się cofać utrudniając zmniejszenie dystansu.
            Znalazłem fajny filmik który pokazuje walkę włócznika z człowiekiem uzbrojonym w miecz i puklerz. Warto obejrzeć, bo fajnie pokazuje wyjściową przewagę, jaką daje włócznia (co nie znaczy, że gość z mieczem nie zaserwował kilku niezłych akcji).
            https://www.youtube.com/watch?v=O8RWLxlzTiM

            Reply
          • 23 czerwca 2016 at 07:25
            Permalink

            Zgodzę się że w wypadku pojedynku 1 na 1 włócznik może wycofać się lub włócznie, a nawet jeżeli sprytny włożyć włócznie pod nogi atakującego aby się wywalił.
            Jednak nawet kiedy włócznik się cofa atakujący musi także napierać aby nie dopuścić znowu do powstania dystansu.
            Jednam w wypadku linii to nie bardzo jest się gdzie wycofać (bo z tyłu stoją koledzy) a wycofanie włóczni oznacza że koledzy z tyłu tracą zęby 😛

            Reply
          • 23 czerwca 2016 at 23:38
            Permalink

            W przypadku walki bez pancerzy i tarcz włócznia jest naprawdę skuteczna i tak jak wspomina Dael daje solidną przewagę wyjściową. Dlatego właśnie za czasów wczesnego średniowiecza była bronią tak bardzo powszechną. Nawet dzisiaj w przypadku odtwórstwa wczesnośredniowiecznego w walkach punktowych czy do pierwszego trafienia jest najłatwiejszym wyborem.
            Jej skuteczność ograniczały dopiero tarcze lub lepsze pancerze (płyta, płaty czy na dobrą sprawę dobra kolczuga) pozwalające dużo łatwiej skrócić dystans.

            Wciąż jednak czepiałbym się tej jednotarczowej ściany tarcz, która nijak nie grałaby z pikami – za duże tarcze – zasłaniałyby pikinierom widoczność i możliwość manewru a samotny tarczownik nie był w stanie wystać szarży dwóch zgranych napastników jednocześnie.
            Podsumowując taktyka wyglądała dla mnie mocno teatralnie i działała bardziej na zasadzie planszowo-bitewniakowego dwu jednostkowego kombosa niż czegoś realnego 😉
            Aha i drzewców nie dało się tak łatwo rąbać na części – zwłaszcza stosunkowo luźno wiszących. Tutaj prędzej bym się pokusił o wyrywanie broni z rąk wroga niż marnowanie sił na atakowanie samej broni.

            Reply
  • 22 czerwca 2016 at 16:00
    Permalink

    jakieś pomysły, kto się palił na krzyżach? może stannis i roose bolton? 😛
    nie rozumiem po co pokazywać płonące krzyże, skoro paliły się na nich same randomy??

    Reply
    • 22 czerwca 2016 at 16:33
      Permalink

      Klimat. Jon i Sansa pewnie też nie rozumieli, po co palić randomy, więc myśleli, że tam ktoś ważny jest. Zwłaszcza tym znającym psychopatyczne skłonności Ramsaya musiało to działać na wyobraźnię.

      Reply
  • 22 czerwca 2016 at 16:53
    Permalink

    I kolejne wiadro gówna zostało wylane przez Daela……., tym razem dostało się nawet brwiom Emilii Clarke:/ Co do Tego że Sansa nie wiedziała że psy były głodne to radze obejrzeć jeszcze raz odcinek bo Sansa powiedziała “słyszałam że nie karmiłeś” lub coś w tym stylu co wskazuje jednoznacznie że ktoś jej powiedział(o dziwo Sansa rozmawia z bratem!!). Może bitwy w średniowieczu nie wyglądały tak samo ale to jest serial(TV show!!), tak na boku dodam że w średniowieczu nie walczyli w takich bitwach również giganci i zmartwychwstali bohaterowie!!:D. Jedyne co bym wytknął temu odcinkowi to szarża Dotraków na tych nieszczęsnych dwunastu(no może piętnastu) Synów Harpii i śmieszny manewr okalający Boltonów który wyglądał mocno komediowo. Co do tego co spotka Melisandre to o ile pamiętam przewidziała Aryi jak zabierała Gendrego że jeszcze się spotkają więc mam nadzieje że Jon jej nie zabije:)

    Reply
    • 22 czerwca 2016 at 17:01
      Permalink

      Może pogódź się z powszechnym prawem do krytyki. Złośliwości DaeLa to tylko delikatne prztyczki. Wiele osób odcinek oceniło gorzej.

      Reply
    • 22 czerwca 2016 at 19:36
      Permalink

      Gumowy miecz Jona Tobie nie wadzi? A tak by the way, zapewne Kurosawa wydał mniej na tę swoją podrzędną batalistykę w Ranie (ach ten Chopin w tle), czy Sobowtórze. Za to z sensem wydał.

      Reply
    • DaeL
      22 czerwca 2016 at 20:00
      Permalink

      Oj tam, oj tam, od razu całe wiadro? No bez przesady.
      PS. Ja dałem cztery ciasteczka, więc chyba aż tak strasznie krytyczny nie jestem 😉

      Reply
    • 23 czerwca 2016 at 16:41
      Permalink

      W dobrym fantasy obowiązuje paralogika (stąd smoki czy olbrzymy) a nie jej totalny brak. Ile to strzał czy pędzących/upadających koni ominęło Jona. To jest robienie z widza idioty.

      Reply
    • 24 czerwca 2016 at 02:03
      Permalink

      Ech kurde. Tak jak lubię, kiedy ktoś potrafi mieć (i przyznać się do niego) zdanie różne od większości, tak kiedy widzę “argumenty” takie jak “na boku dodam że w średniowieczu nie walczyli w takich bitwach również giganci i zmartwychwstali bohaterowie” to tracę wszelką wiarę w możliwość sensownej dyskusji.
      Być może nie zauważyłeś, że to nie jest serial (nawet tzw. TV show) opowiadający historię z przeszłości? To jest świat stworzony w wyobraźni Martina, potem przetworzony na potrzeby Hollywoodu. Ale to, że świat jest fantastyczny, że istnieją w nim rzeczy, których istnienia nie udowodniono w naszej rzeczywistości nie jest przecież równoznaczne z przyjęciem dowolnego braku logiki. Oczywiście, można mieć mieszane uczucia, kiedy widzi się zarzuty typu “bo to nie była produkcja masowa, czemu więc wszyscy mają te same zbroje”. Wiadomo też, że istnieją ludzie bardziej wykształceni, którzy kiedy widzą walki takie jak w Grze od razu mają skojarzenia ze swoją wiedzą i muszą powiedzieć, że u nas to było inaczej. Ale ja zawsze się cieszę, kiedy ktoś taki się pojawia – bo właśnie osoby, które rzeczywiście posiadają wiedzę, wypowiadają się zawsze w sposób merytoryczny i ciekawy. A każde miejsce jest dobre, żeby zdobyć wiedzę 😉

      Reply
      • 24 czerwca 2016 at 20:27
        Permalink

        Coś naiwna jesteś, jeśli chodzi o wiarę w ludzi…
        Zaraz wszak przeczytasz w odpowiedzi, że to przecież nie jest ekranizacja, a adaptacja i w ogóle wy fanatycy książek, których obowiązuje określona logika, nie możecie sobie tak fanatycznie logiki oczekiwać od twórców serialu, bo to sztukmistrze są z wizją, a nie dla móli książkowych. 😉

        Reply
  • 22 czerwca 2016 at 16:53
    Permalink

    Ja bym bardziej rzekł: Sansa Baelish. Ogólnie dobrana z nich para.

    Reply
  • 22 czerwca 2016 at 19:30
    Permalink

    Ostatni odcinek może jedynie zmyć ogromny niesmak jaki został pozostawiony, nic poza tym. Nie mniej bardzo liczę na to, że dorówna on chociaż poziomowi jaki prezentował odcinek numer 5, a wedle przewidywań nie tylko moich, istnieje duże prawdopodobieństwo, że tak będzie.

    Brak logiki, spójności i sensu kosztował ten odcinek dwa ciasteczka, więc ocena jaką wystawiłem równała się trzem.

    Reply
  • 22 czerwca 2016 at 19:41
    Permalink

    A może Ramsay powróci? Jako człowiek bez twarzy, na ten przykład.

    Reply
  • 22 czerwca 2016 at 21:28
    Permalink

    Nie wiem, czy jego twarz będzie się jeszcze nadawała do użytku.

    Reply
  • 22 czerwca 2016 at 22:32
    Permalink

    Pytanko: co ma Sandor na Brianne? Bo nie do końca rozumiem…

    Reply
    • DaeL
      22 czerwca 2016 at 22:36
      Permalink

      No… Sandor chciał sobie spokojnie odprowadzić Aryę do jakiejś rodziny, a tu nagle wyskakuje baba z mieczem od Jaimego Lannistera, i go “zabija”. Arya na szczęście ucieka. To wystarczy, by zaprezentować Brienne w nienajlepszym świetle. A Bractwo za mniejsze przewinienia wieszało. Ale Brienne oczywiście zacznie wyjaśniać, że służy Sansie, a z Jaimem to są tylko fumflami. Stąd już niedaleko do wyłudzenia zaproszenia na pewną imprezę w Bliźniakach.

      Reply
      • 24 czerwca 2016 at 20:27
        Permalink

        A ja myślę, że jeśli dojdzie do masakry w Blizniakach i mordzie na czterechset letnim Walderze to za sprawą ,lub z ręki Jamiego… Widzę to tak: W czasie uczty Walder każe przyprowadzić Edmure’a (lub Brienne) chcąc ostatecznie rozwiązać kwestię Tullych na wschodzie zabijając jego i potencjalnego syna, a jamie , który zagwarantował mu nietykalność w dodatku mająć wyrzuty po blackfishu powie mu NIE 🙂 Pierwszy mój komentarz od miesięcy 😀

        Reply
  • 23 czerwca 2016 at 08:34
    Permalink

    Wyłudzenie zaproszenia 😀
    .
    DaeLu nie wiem jak wygladasz, znam tylko Twoją twórczość pisaną, ale to nie przeszkodziło w pojawieniu się Twojej osoby w moim śnie.
    Chyba za dużo przebywam na tej stronie;) I nie, nie był to horror;)

    Reply
    • DaeL
      24 czerwca 2016 at 01:13
      Permalink

      “DaeLu nie wiem jak wygladasz,”
      Jak skrzyżowanie Gregora Clegane ze Słowiczkiem 😉

      Reply
      • 24 czerwca 2016 at 02:31
        Permalink

        czyli jak Liść? o.O

        Reply
      • 24 czerwca 2016 at 06:25
        Permalink

        Chorowity dzieciak z plamą krwi zamiast głowy i w hełmie? o.O

        @Joan – znajdź gdzieś tutaj wariację na temat rozdziału Theona – jeśli Dael wygląda tak samo, jaki ma głos….. 😀 Nie zaśniesz przez tydzień. 😉

        Reply
        • 24 czerwca 2016 at 15:51
          Permalink

          @Fiszka – znalazłam, przesłuchałam. Choć ciężko się było skupić na treści 😉
          I w związku z tym nie wierzę, że mając taki głos, można wyglądać jak ww krzyżówka!

          Reply
  • 23 czerwca 2016 at 09:42
    Permalink

    Bardzo lubię Twoje podsumowania, szczególnie za odrobinę fajnego humoru (przy obrazkach!).
    Osobiście bardziej niż treścią odcinka (zastrzeżenia podobne do Twoich) zachwycałam się techniką – sceny bitwy bękartów były zrobione naprawdę dobrze. Długie ujęcia z różnych perspektyw, za to największy plus ode mnie.
    Miło też .że dali smokom polatać 🙂

    Reply
    • DaeL
      24 czerwca 2016 at 01:10
      Permalink

      Zgadzam się. Niektóre sceny z Gry o Tron mogłyby spokojnie znaleźć się w letnim, kinowym blockbusterze. Naprawdę widać nakład pracy, pieniędzy i talentu, jaki został w nie włożony.

      Reply
  • 23 czerwca 2016 at 11:40
    Permalink

    Co do potwierdzenia Jona.. Co myslisz o teorii HS=HR ?

    Reply
    • 23 czerwca 2016 at 12:33
      Permalink

      O ile pamiętam, Dael jest wobec niej sceptyczny.

      Ja widzę następujące problemy:
      – Wróbel wydaje się być znacznie starszy, niż powinien być Howland
      – Howland zapewne wyznaje Starych Bogów, w końcu w tym duchu zostali też wychowani mali Reedowie, zapewne jest wargiem i może “Zielonym”
      – Wielkim Septonem nie zostaje się zapewne z dnia na dzień, mamy wspomnienia, jak to Wróbel łaził tyle po całej krainie i widział tyle zła – to wyklucza motyw jako zemstę za Neda. Wcześniej Północ nie miała zbytnich powodów, by nienawidzić Lwów.
      – Reedowie mówili bodajże, że ojciec ich wysłał. Jakby działo się z nim coś aż tak dziwnego, to zapewne by im się wymsknęło. 😀

      Reply
  • 23 czerwca 2016 at 13:11
    Permalink

    Nie powiem , jak przeczytałem gdzieś tą teorię wydała mi się całkiem prawdpodobna

    Co do nakreślonych problemów:
    a) ok – nie będę polemizować
    b) to raczej nie problem – mógł po prostu w wolnych chwilach studiować obcą religię a teraz wykorzystuje ją w własnych celach. To czy jest wargiem i zielonym – nie wyklucza się to z byciem HS
    c) i d) wysłał dzieci na północ a sam się wybrał na południe – chyba właśnie HS pojawił z dnia na dzień z tego co kojarze . PS. Co do podrózy po całym Westeros – był on wszakże pod wieżą radości więc można uznać że kawał krainy zwiedził i co widział podczas wojen to tylko on wie 🙂

    Wszystko co napisałem to w sumie spekulacje, ale podoba mi się to zwłaszcza biorąc pod uwagę że Howland jest postacią często wspominaną a jednak nie było nam dane dowiedziec się co u niego – a tu jednak się okazało że wiemy 🙂 Plus jest jedyną osobą która w naturalny sposób będzie mogła potwierdzić ewentualne pochodzenie Jona. A jeżeli zrobi to HS to będzie to dla “smallfolku” bardziej wiarygodne niż jakiś lord z bagien 🙂

    Reply
    • 23 czerwca 2016 at 13:35
      Permalink

      Dodam jeszcze, że przecież Reed był na turnieju w Harrenhall, a tam kawał świty się znajdował. Lannisterowie, Tyrellowie – istnieje prawdopodobieństwo, że by go rozpoznali, nawet pomimo upływu lat. Chyba że dla pewności biega z jakimś ‘rubinem’. 😀

      Benjen i Howland to postacie, które są z ogromnym napięciem wyczekiwane w każdej kolejnej książce. Bardzo mnie ciekawi, jak wysoko sięgną emocje, gdy ciągle nie będzie ich w Wichrach. Stąd też rozumiem wielość i różnorodność teorii na temat ich wprowadzenia do akcji. 😛

      Reply
    • DaeL
      23 czerwca 2016 at 21:53
      Permalink

      Podstawowy problem to wiek. Howland powinien mieć 35-40 lat. Wielki Wróbel jest siwy i ma twarz mocno przeoraną zmarszczkami. Z opisu fizycznego wynika, że powinien być po sześćdziesiątce i to grubo. I to w zasadzie mógłby być koniec dyskusji. Ja wiem, że jest magia i tak dalej, ale to już jest naciąganie. Jedynym argumentem za teorią HR=WW jest to, że Cersei ma u niego przerąbane. Ale to można uzasadnić po prostu przekonaniami religijnymi. No i te lata spędzone na usługiwaniu jako septon wieśniakom mieszkającym z dala od septów. Za dużo rzeczy tu się kupy nie trzyma.

      Reply
  • 23 czerwca 2016 at 16:08
    Permalink

    Chciałbym podkreślić, że niewykorzystanie WUN WUN’a tym bardziej boli, gdy weźmiemy pod uwagę jego siłę i szybkość – przecież on biega na setkę w 5 sekund.
    https://www.youtube.com/watch?v=3WlH4E64M28
    2:05 Wun jest jeszcze daleko w tle za Jonem
    2:10 już stoi obok

    Reply
    • 23 czerwca 2016 at 16:15
      Permalink

      Tak pragnę tylko zwrócić uwagę, że upływ czasu odcinka nie musi odzwierciedlać 1:1 upływu czasu w akcji. jon mógł na przykład wgapiać się w Ramsaya dobrą minutę. xD
      Niemniej jednak uzyskany efekt wskazuje, iż z pewnością minęło zbyt mało czasu, by Wun Wun mógł wydostać się z tego tłumu. 😀

      Reply
  • 23 czerwca 2016 at 20:13
    Permalink

    Ostatnio w skrócie oglądałem poprzednie serie i mam pytanie do odcinka 7 z serii 5, odbyła się tam rozmowa pomiędzy Littefingerem a Królową Cierni. Petyr wspomina tam (45-46min) że ma dar dla niej – “przystojnego młodego mężczyznę”, o kim może mówić?

    Reply
    • DaeL
      23 czerwca 2016 at 21:43
      Permalink

      Chodziła o Lancela. Bez sensu. Ale pozostałe opcje mają jeszcze mniej sensu.

      Reply
      • 23 czerwca 2016 at 22:02
        Permalink

        A nie chodziło przypadkiem o tego geja co pracował w burdelu littlefingera, który później zeznawał na lorasa?

        Reply
        • DaeL
          24 czerwca 2016 at 00:45
          Permalink

          O niego chodziło za pierwszym razem. To był prezent dla Cersei.

          Reply
  • 23 czerwca 2016 at 21:50
    Permalink

    czytałam gdzieś że w tym sezonie Nymeria ma odegrać ważną role. Myślicie że są jakieś szanse że to prawda i że pojawi się ona w 10 odcinku?

    Reply
    • DaeL
      24 czerwca 2016 at 00:37
      Permalink

      Wątpię. Bardzo wątpię. Jakoś by nam przypomnieli, że Nymeria jeszcze żyje.

      Reply
    • 24 czerwca 2016 at 09:08
      Permalink

      Dlaczego nie, w końcu Arya wraca do Westeros a tam czeka na nią Nymeria i wspólnie idą na Freyów. O ile nie będzie cięć w budżecie na wilkory, to może taka scenka się pojawić.

      Reply
      • 24 czerwca 2016 at 10:08
        Permalink

        Twórcy na chama zabijają wszystko, co wygenerowane jest za pomocą CGI, dlatego wprowadzanie kolejnego wilkora jest mało prawdopodobne.

        Reply
  • 24 czerwca 2016 at 09:17
    Permalink

    DaeL czytałeś teorie, że Timett że Spalonych ma być władcą doliny ? Podobno jakąś kuzynke Jona Aryna porwali Spaleni i on miałby być jej synem, a Tyrion mu obiecał, że będzie rządził Doliną. Dany zapewne by się spodobał bo ona lubi dzikusow 🙂

    Reply
    • DaeL
      24 czerwca 2016 at 17:22
      Permalink

      Hie hie hie… A lordowie Doliny to rozumiem, że łykną to powiązanie bez żadnego sprzeciwu? 🙂
      Spostrzeżenie jest fajne, ale szanse są raczej małe. Harry jest już zaklepany.

      Reply
    • 24 czerwca 2016 at 17:25
      Permalink

      Jak już Danka z Tyrionem obejmą tron, to zapewne domyślasz się, w jaki sposób tłumione będą sprzeciwy? 😀 A Lannisterowie zawsze spłacają długi. 😉

      Reply
  • 24 czerwca 2016 at 20:35
    Permalink

    Dael bedzie dzis teoria czy sobie poczekamy do poniedzialku/wtorku/srody/itd. ?

    Reply
    • DaeL
      24 czerwca 2016 at 22:03
      Permalink

      Obawiam się, że trzeba będzie czekać do przyszłego tygodnia. Aktualnie jestem na mini-urlopie. Wracam w poniedziałek, ale realistycznie na to patrząc za pisanie wezmę się dopiero w środę i zacznę od analizy. Tak więc teoria będzie w następny piątek.

      Reply
      • 24 czerwca 2016 at 22:27
        Permalink

        Baw się dobrze i myśl o nas często 😉

        Reply
  • 24 czerwca 2016 at 22:24
    Permalink

    Czy możliwa jest teoria jakoby to Tommen był volonquarem, kóry zabije Cersei?

    Reply
    • 24 czerwca 2016 at 22:39
      Permalink

      tommen musi umrzeć przed cersei, więc nie

      Reply
  • 25 czerwca 2016 at 15:53
    Permalink

    DaeLu, kiedy następny tekst i co to będzie?

    Reply
    • 25 czerwca 2016 at 22:04
      Permalink

      “Wracam w poniedziałek, ale realistycznie na to patrząc za pisanie wezmę się dopiero w środę i zacznę od analizy. Tak więc teoria będzie w następny piątek.” Więc analizy możemy spodziewać się w piątek, a może w niedzielę teorii 😀

      Reply
  • 25 czerwca 2016 at 16:08
    Permalink

    Tak w ogóle to serialowa Sansa juz zabiła olbrzyma. Wun Wun w pewnym sensie zginął przez nią. (Jak nie jestem pierwsza z tym spostrzeżeniem to przepraszam)

    Reply
    • 25 czerwca 2016 at 18:11
      Permalink

      to wina jona/tormunda, że nie pomyśleli o uzbrojeniu wun wuna

      Reply
  • 25 czerwca 2016 at 21:28
    Permalink

    Odswiezam sobie 6 sezon i jestem na 3 odcinku. Jest tam scena z Samem i Gozdzik na statku. Gozdzik mowi cos o slowie “moze” i “morze”, ze brzmia tak samo. Czy moglby ktos przyblizyc jak ta scena wygladala w oryginale? Po polsku te slowa pasuja, ale w angielskim odpowiedniki to bodajze “sea” oraz “mayba”, a one brzmia inaczej

    Reply
    • 25 czerwca 2016 at 21:44
      Permalink

      Tam chyba były słowa “sea” i “see” (widzieć, zobaczyć). A Gilly mówi, że myślała, że może się tak nazywa, bo nie da się tam zobaczyć nic poza wodą.

      Reply
  • 26 czerwca 2016 at 19:52
    Permalink

    DaeLu chcialbym podyskutowac o najnowszym odcinku (s06e10) gry o tron. Moglbym wiedziec kiedy dodasz temat lub gdzie mozna rozmawiac, aby tu nie spoilerowac?

    Reply
    • DaeL
      26 czerwca 2016 at 23:42
      Permalink

      Zaraz dodam specjalnego posta.

      Reply
  • 27 czerwca 2016 at 00:39
    Permalink

    Daelu lub ktokolwiek inny,
    mam problem mianowicie czy w serialu byla wspomniana legitymizacja Jona czy nie?
    Oczywiście książki czytalem i problem w tym, że obraz książkowy przyćmiewa w mej pamieci poprzednie sezony serialu.
    Pozdrawiam

    Reply
    • 27 czerwca 2016 at 04:15
      Permalink

      Nie, serial wcale nie wspominal o tym watku. Stanis oferowal to Jonowi, ale list legitymizujacy wydany przez Robba nie istnial nigdy w serialu

      Reply
      • 27 czerwca 2016 at 11:18
        Permalink

        Czyli albo serial w przyszlym sezonie oglosi Jona synem Raegara(nie pamietam jak sie to pisze) albo bedzie władał Winterfel bezprawnie no przez zajęcie jak Theon.

        Reply

Skomentuj Prymityw Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków