Analiza: Gra o Tron, sezon 6, odcinek 7

Aż trudno uwierzyć, że to już siódmy odcinek tego sezonu. Wydaje się, że ledwie wczoraj zastanawialiśmy się ilu jeszcze członków rodziny Oberyna zamordują Piaskowe Węże by uczcić pamięć Oberyna oraz jak długo lady Melisandre będzie masować Jona. Czas przeleciał niesamowicie szybko. Może dlatego, że odcinki wypełnione były wartką akcją, a może z powodu momentami żenujących scen, których nasze mózgi nie chciały rejestrować. Ciężko powiedzieć, bo jak do tej pory sezon nie utrzymywał równego poziomu.

Ale dość już gadania o samym sezonie. Na podsumowania przyjdzie jeszcze czas. Zamiast tego porozmawiajmy o dzisiejszym odcinku, którego motywem przewodnim były słowne połajanki, przekomarzanie się, albo mówiąc wprost – opieprz.

Hippisowska komuna Meribalda

Pierwsze ujęcie tego odcinka zapowiada nam coś, czego w Grze o Tron od dawna nie widzieliśmy. Kolorowy krajobraz, ciepła, słoneczna pogoda, a do tego zgodna i radosna praca prostych ludzi budujących młyn. Ach, gdzież ta scena może mieć miejsce – zapytacie. Czyżby to Reach? Południe Krain Burzy? Jakiś dobrze nawodniony zakątek Dorne? A może Wyspy Letnie? Ależ nie, to przecież pokazywane od pierwszego sezonu w szaro-burych barwach Dorzecze. No to fajnie im pogoda dopisała. Nietypowe, zwłaszcza o tej porze roku.

A skąd wiemy, że to Dorzecze? To proste. Po chwili widzimy potężnego człowieka, niosącego sporej wielkości kłodę drewna. W przeciwieństwie do reszty hałastry facet potrafi znaleźć jej środek ciężkości, więc nie musi się kompromitować proszeniem kogokolwiek o pomoc. Jeszcze tylko jeden podtrzymujący napięcie obrót kamery i już widzimy, że nasz przystojniak, to Sandor Clegane.

Septon Meribald uwielbia pracę fizyczną. Mógłby godzinami patrzeć jak inni pracują.
Septon Meribald uwielbia pracę fizyczną. Mógłby godzinami patrzeć jak inni pracują.

Wiele można by mówić na temat różnic w tym, jak Sandor został wrócony do życia w książkach i w serialu. Ogromne obrażenia jakich doświadczył Ogar w serialu wymagałyby raczej pomocy rudej kapłanki R’hllora niż wędrownego septona, ale spuśćmy na to zasłonę milczenia. Meribald w Grze o Tron jest oczywiście połączeniem książkowej postaci o tym samym imieniu, a także Starszego Brata z Cichej Wyspy (i Ala Swearengena z Deadwood). Sposób w jaki Sandor Clegane został wskrzeszony nie ma sobie tej samej symboliki, jaką niósł pobyt na Cichej Wyspie, ale w porównaniu do innych serialowych uproszczeń, to przynajmniej było strawne. Do czasu.

Sandor Clegane odbywa z septonem Meribaldem cały szereg pogawędek, z których wynikają dwie rzeczy. Po pierwsze – Meribald traktuje religię wyjątkowo liberalnie i niedosłownie. Dość dziwne, jak na człowieka, który w książkach wykuł Siermioramienną Gwiazdę na pamięć. Aż zaczynam mieć podejrzenia, że pewne osobiste poglądy scenarzystów się tu przebijają.

Septon Meribald wygłasza przydługawe kazanie na temat tego, jak dobrze być dobrym, a jak źle złym, gdy nagle nadjeżdża konno trzech zbrojnych. Dwóch ma mordy zakazane, trzeci – pomimo braku zakazanej mordy – wygląda na książkowego Cytryna. Mężczyźni – zidentyfikowani później przez Ogara jako członkowie Bractwa Bez Chorągwi – wzorem nowohuckich dresiarzy próbują wpleść w krótką konwersację próbę wyłudzenia haraczu. Septon Meribald jest jednak biedny jak mysz septowa, więc nie może zaoferować niczego, poza zaproszeniem na kolację. Cytryn i spółka odjeżdżają niepocieszeni.

Wkrótce potem komuna septona Meribalda zostaje zaatakowana przez wojowników ninja. Oddalony od młyna o paręset metrów Ogar słyszy trwające kilka sekund krzyki, by po chwili dostrzec, iż ninja niepostrzeżenie wycięli w pień całą wesołą gromadkę. Niewiele myśląc Sandor Clegane chwyta za siekierkę, i rusza wymierzyć sprawiedliwość.

Co to znaczy dla nas?

Po pierwsze – koniec Bractwa Bez Chorągwi, któremu twórcy serialu postanowili sprawić pożegnanie takie samo jak Stannisowi Baratheonowi. Zniszczyli jego charakter. Bractwo, choć kontrowersyjne w książkach, nigdy nie posuwa się do takich aktów okrucieństwa na niewinnych ludziach. Z oddanych sprawiedliwości obrońców prostych ludzi, do bandytów i morderców… Doprawdy długą drogę przebył serial.

Po drugie – Cleganebowl.

Riverrun

Tymczasem ser Jaime wraz z wojskami Lannisterów dotarł już nie tylko do Dorzecza, ale wprost pod samo Riverrun. Tutaj obserwuje jak przykrym widokiem jest oblężenie zamku w wykonaniu Freyów. Razi brak profesjonalizmu. W dodatku po obozie spaceruje sobie wielka świnia – jeśli się nie mylę jest to Czarny Walder.

Freyowie próbują oczywiście manewru z groźbą zabicia Edmure’a, ale dowodzący garnizonem Brynden “Blackfish” Tully pozostaje niewzruszony. Powrót Blackfisha, jednej z moich ulubionych postaci w książkach, to dla mnie absolutnie najbardziej pozytywny aspekt tego odcinka. Mam tylko nadzieję, że ser Brynden przetrwa hekatombę postaci drugoplanowych, jaką obserwujemy w tym sezonie.

Zapomniałem wspomnieć - Bronn też miał dzisiaj ciętą ripostę.
Zapomniałem wspomnieć – Bronn też miał dzisiaj ciętą ripostę.

Jaime Lannister przejmuje dowodzenie nad oblężeniem i udaje się na negocjacje z Blackfishem. Scena rozegrana jest niemal idealnie. Oczywiście brakuje nieco kontekstu słownej konfrontacji pomiędzy Królobójcą a Blackfishem. Serial nigdy nie dał nam do zrozumienia, jak ważny jest dla Jaimego szacunek rycerza, którego podziwiał w swej młodości. Ale mimo tego połajanka, jakiej dostarcza Brynden Tully, w dużym stopniu literalnie przeniesiona z książek, daje masę radości. Od momentu gdy Blackfish pyta czy Jaime chce wrócić do niewoli, uśmiech nie schodził z mojej twarzy.

Na rozstrzygnięcie oblężenia będziemy musieli poczekać do następnego odcinka. Ale jedno jest pewne. Jeśli Brienne uratuje Blackfisha, to w moich oczach przynajmniej częściowo  zrehabilituje się za Stannisa.

Królewska Przystań

Wydarzenia w Królewskiej Przystani wyraźnie toczyły się wokół Margaery. Najpierw, w lekko odstręczającej pogadance, Wielki Wróbel rozwiązywał problemy małżeńskie królowej i jej męża. Najwyraźniej Margaery sporo ostatnio czytała. Głównie Siedmioramienną Gwiazdę, ale chyba też jakimś cudem trafiła na art. 200 kodeksu karnego. Skutkiem tego zaczęła stronić od małżeńskiego łoża.

“Współżycie małżeńskie nie wymaga od kobiety pragnienia.” – tłumaczy nam Wielki Wróbel – “Potrzebna jest tylko cierpliwość”. W odniesieniu do króla Justina Biebera słowa septona mają pewien sens.

Rozmowa kontrolowana, rozmowa kontrolowana...
Rozmowa kontrolowana, rozmowa kontrolowana…

Chwilę później Margaery wraz z zawsze mile widzianą septą Unellą, odwiedza swoją babcię – Olennę Redwyne. Królowa Cierni z trudem znosi ciekawskie uszy septy oraz świeże nawrócenie swej wnuczki. Margaery przekazuje Olennie cenną radę. Wskazuje, że starsza dama powinna jak najszybciej opuścić Królewską Przystań. Żegnając się królowa wręcza swej babci strzępek papieru. Strzępek, na którym – jak wkrótce się przekonamy – narysowana jest róża. Może to oznaczać jedną z trzech rzeczy:

1. Margaery rysując różę daje do zrozumienia, że nie zatraciła swej tożsamości i nadal jest członkiem rodu Tyrell.
2. Margaery pozostawia wskazówkę co do swych planów – w końcu motto Tyrellów to “Zbieramy siły”
3. Margaery zupełnie zgłupiała i rysuje sobie kwiatki.

Olenna – być może przedwcześnie – wyklucza opcję numer 3 i w rozmowie z Cersei daje do zrozumienia, co sądzi o królowej-wdowie. Jest to kolejna w tym odcinku ostra, ale zarazem dostarczająca sporo satysfakcji połajanka. Pytanie brzmi tylko – czy pozbawiona sojuszników Cersei nie wpadnie w otchłań szaleństwa? A odpowiedź brzmi – tak.

Północ

Jon Snow i Sansa Lannister-Bolton zbierają siły. Na początku Jon z trudem uzyskuje lojalność dzikich, których jak dotąd pseudo-starkowie brali za pewnik. Trochę marny to prognostyk na przyszłość.

Potem nasi bohaterowie ruszają w stronę Niedźwiedziej Wyspy, pradawnej siedziby rodu Mormontów. Okolica jest niezwykle urokliwa. Do tego stopnia, że Jona i Sansę zawodzą zdolności retoryczne, i przed kompletnym fiaskiem naszą wyprawę ratuje ser Davos. Dziesięcioletnia Lyanna Stark zdążyła jednak dziabnąć pseudo-Starków kilkoma ostrymi szpilami, więc chyba im poszło trochę w pięty. Davos wspominając o armii Białych Wędrowców zyskuje poparcie rodu Mormont, co powiększa armię dzikich o 62 zbrojnych. Chyba lepiej już było negocjować z niedźwiedziami…

Od lewej: zaginiony brat bliźniak Stannisa, jedna z nielicznych logicznie myślących postaci.
Od lewej: zaginiony brat bliźniak Stannisa, jedna z nielicznych logicznie myślących postaci.

Pozwolę sobie też odnotować pewną ciekawostkę. Siedzący po prawicy Lyanny Mormont doradca jest stosunkowo podobny do Stannisa Baratheona. Wszystkie podchwytywane przez zwolenników Stannisa zdjęcia z planu, na których widniała rozmazana, ale odrobinę przypominająca ostatniego Baratheona postać, prawdopodobnie przedstawiały właśnie tego człowieka. Tak więc nie łudziłbym się co do szans na powrót prawowitego króla.

Po wizycie u Mormontów Jon, Sansa i Davos udają się do Gloverów. Muszę tu pochwalić scenarzystów za to, że przynajmniej nie kazali naszym bohaterom teleportować się na przykład do Białej Przystani. Ziemie Gloverów rzeczywiście znajdują się niedaleko Niedźwiedziej Wyspy, więc taka kolejność odwiedzin ma sens.

Sensu nie ma natomiast – przynajmniej dla lorda Galbarta Glovera – cała eskapada Jona i Sansy. Starkowie już nie istnieją – argumentuje całkiem słusznie. Robb zawiódł Północ – dodaje. Ród Gloverów nie dość, że jest wasalem Boltonów, to jeszcze ma wobec nich dług wdzięczności. A że nikt z naszej trójki nie wspomina o dręczonym Rickonie, o liście od Ramsaya, o Białych Wędrowcach – to i trudno się dziwić takiej a nie innej decyzji lorda Glovera. Ktoś może pomyśleć, że stary lord nie uwierzyłby w istnienie Innych. Ale może gdyby tak przy okazji pokazać mu wilkora i olbrzyma, to przynajmniej dałoby się jakoś tę wersję uprawdopodobnić. Na dokładkę nasz ponury bękart mógłby pokazać blizny po pchnięciach sztyletami. No cóż, widać nawet żebractwo wymaga pewnej inteligencji. Trzeba było zaoferować Lyannie fuchę negocjatora.

Na koniec odwiedzamy stary obóz Stannisa. To samo doskonale ufortyfikowane miejsce, do którego wdarło się “dwudziestu dobrych ludzi”. A skoro już tu jesteśmy, to jedno jest pewne – Davos znajdzie ślady spalenia Shireen. Nie ma żadnego innego uzasadnienia fabularnego dla ponownego przedstawienia nam tego właśnie miejsca.

Sansa próbuje skonstruować racjonalny argument.
Sansa próbuje skonstruować racjonalny argument.

Sansa, po chwili wymądrzania się i krótkiej kłótni z Jonem postanawia napisać do Littlefingera z prośbą o przybycie rycerzy Doliny. Dlaczego nie wspomniała o tym Jonowi? Bo jest głupia. Jakie jest prawdopodobieństwo, że armia Baelisha dotrze na miejsce bitwy w ostatnim momencie, ratując naszych bohaterów? Stuprocentowe.

A tak przy okazji – dlaczego nikogo nie dziwi odejście Jona z Nocnej Straży?

Volantis

Pozwolę sobie nie zgodzić się z wszystkimi głosami oskarżającymi serial o “promowanie homoseksualizmu”. Powoli zaczynam odnosić wrażenie, że serial – zgodnie z intencją twórców lub nie – prezentuje pewne mniejszości wprost karykaturalnie. Loras Tyrell z honorowego rycerza, który kochał Renly’ego tak bardzo, iż po jego śmierci zdecydował się na celibat, stał się stereotypowym, rozwiązłym i zniewieściałym gejem. Asha (Yara) Greyjoy, twarda i piękna kobieta, która zaskarbia sobie szacunek mężczyzn w bardzo patriarchalnej i wojowniczej kulturze oczywiście jest “męską” lesbijką.

A może po prostu ktoś ze scenarzystów czytał książki raczej nieuważnie, i przeoczył fakt, że w łóżku z Ashą ląduje wprawdzie panienka… ale jest to Qarl Panienka. Jak by nie patrzeć – mężczyzna.

Poza tym scena nie ma żadnego znaczenia. Żelaźni ludzie pokonali w mgnieniu oka tysiące kilometrów, a Theon po raz n-ty przeżywa ten sam dylemat.

Braavos

Pamiętacie te wszystkie sceny, w których Arya obrywała gdy na pytanie “Kim jesteś?” odpowiadała “Nikim”? Chyba wiemy już jak brzmiała prawidłowa odpowiedź. Idiotką.

 

Może jestem niesprawiedliwy w stosunku do Aryi. W końcu zmieniła fryzurę...
Może jestem niesprawiedliwy w stosunku do Aryi. W końcu zmieniła fryzurę…

Ścigana przez pradawny kult religijny zrzeszający potrafiących zmieniać swe oblicze zabójców, Arya spaceruje sobie po ulicach Braavos, najmuje sobie kajutę na statku (jak sądzę za skradzione pieniądze), a następnie w sposób kompletnie bezmyślny dopuszcza do siebie staruszkę, która okazuje się być zamaskowaną Dziewczyną z Domu Czerni i Bieli. W konsekwencji Arya ląduje w rzece z kilkoma ranami kłutymi brzucha.

Rozumiem, że są ludzie, którzy wierzą, iż zabita dziewczynka nie była Aryą. Musimy wszakże w tym celu przyjąć następujące założenia:

1. Arya miała dostęp do twarzy z Domu Czerni i Bieli.
2. Arya potrafi zmienić nie tylko swoją twarz, ale również twarz innej osoby.
3. Wspomniana osoba nie miała z tym żadnego problemu. Ot, dzień jak co dzień.
4. Wspomniana osoba, po kilku dźgnięciach w brzuch zachowała wystarczająco dużo zimnej krwi i sprawności, by uderzyć Dziewczynę, wyrwać się z jej uścisku, a następnie przeskoczyć most i z gracją gimnastyczki wskoczyć do wody.
5. Z jakiegoś powodu serial chciał nam pokazać, że nie-Arya przeżyła…

Jestem w stanie przyjąć kilka różnych wyjaśnień zaistniałej sytuacji, ale żeby ten wariant był prawdziwy, musielibyśmy przyjąć, że scenarzyści są jeszcze głupsi od serialowej Aryi. A to naprawdę trudne.

Ale nie martwcie się. Arya przeżyje. Nie jest Roosem Boltonem, żeby umierać od takiej błahostki.

Podsumowanie

Bardzo nierówny odcinek. Znalazły się w nim zarówno fragmenty, które wyjątkowo przypadły mi do gustu (Blackfish!), jak i sceny, które zupełnie zawiodły. Nie jestem też zwolennikiem tego, co twórcy od dwóch sezonów robią z wątkami toczącymi się na Północy. Wydaje mi się, że nawet gdy pojedyncze sceny mają sens, to całość jest zupełnie sprzeczna z duchem książek. Północ zapomniała.

Ogromnym minusem jest też stannisyzacja Bractwa Bez Chorągwi. Chociaż tutaj możemy mieć jeszcze strzępek nadziei, że następny odcinek odkręci choć częściowo popsuty wizerunek obrońców pospólstwa.

Na plus należy niewątpliwie policzyć brak jakiegokolwiek nawiązania do Dorne.

Cóż, pozostaje nam wierzyć, że następne odcinki wynagrodzą nam dotychczasowe cierpienia, rozterki i zgrzytanie zębami. Powiedzmy to wprost – ostatnie odcinki sezonu zawsze trzymają nas w napięciu. Nie wątpię, że tak będzie i tym razem.

This poll is closed! Poll activity:
Start date 08-06-2016 06:20:16
End date 11-06-2016 23:59:59
Poll Results:
W skali od 1 do 5, ile cytrynowych ciasteczek przyznasz odcinkowi S06E07?

 

Prawdziwe przesłanie odcinka.
Prawdziwe przesłanie odcinka.
-->

Kilka komentarzy do "Analiza: Gra o Tron, sezon 6, odcinek 7"

  • 10 czerwca 2016 at 09:48
    Permalink

    Co do Aryi: czytałam gdzieś całkiem ciekawą teorie, że wszystko co widzimy odnośnie Aryi w Bravos po oślepieniu dzieje sie tak naprawdę w jej głowie. Walka między byciem Starkiem a bycie Człowiekiem bez Twarzy. Oślepienie byłoby symbolicznym zagłebieniem sie w sama siebie etc, etc a tak naprawdę od 7 odcinków leżałaby nieprzytomna na posadzce w Domu Czerni i Bieli;) W sumie time liny w serialu sa tak rozjechane, ze taki twist mogłabym kupić:)
    No i wydaje mi sie to o wiele ciekawsze niż wizja niz bycie uratowana przez Jaqena. Wiecej: Fight Club w wydaniu Martina? Z przyjemnością! 😉

    Reply
  • 12 czerwca 2016 at 20:57
    Permalink

    DaeLu, kiedy finał? 😀

    Reply
    • DaeL
      12 czerwca 2016 at 23:08
      Permalink

      Recenzja – poniedziałek
      Ogłoszenie – środa
      Finał Turnieju – czwartek
      Teoria – sobota

      Taki jest przynajmniej plan 🙂

      Reply
      • 13 czerwca 2016 at 16:49
        Permalink

        DaeLu, prośba dotycząca finału Turnieju, a konkretnie odstąpienia od projektu, aby jego wyniki utajnić aż do zakończenia zmagań. Przez to nie można byłoby śledzić na bieżąco rywalizacji i strona przez tydzień pozostawałaby de facto “martwa” – zero emocji. Dokończmy turniej w sprawdzonej już formule.

        Reply
        • 13 czerwca 2016 at 17:30
          Permalink

          Nie słyszałem wcześniej o tym utajaniu, ale to byłby świetny pomysł. Bez tego zdarzały się akcje, gdzie pojedyncze osoby wrzucały kilkadziesiąt lub więcej głosów w ostatni dzień konkretnego etapu, a w tak miałyby utrudnione działanie.

          Reply
  • 13 czerwca 2016 at 04:16
    Permalink

    Ogar “fakin h8 machine” najlepszy wątek całego zapchajsezonu. ;D

    Reply
  • 13 czerwca 2016 at 09:09
    Permalink

    Czyli
    Recenzja – środa
    Ogłoszenie – piątek
    Finał Turnieju – poniedziałek
    Teoria – czwartek
    😀
    Mam nadzieję DaeLu, że nie masz nam za złe tych podśmiechujek (takie słowo istnieje, sam to chyba gdzieś przyznałeś 🙂 ).

    Reply
  • 13 czerwca 2016 at 11:22
    Permalink

    dzięki ciulu

    nie rozumiem czemu ludzie są takimi śmieciami, że MUSZĄ napisać w internecie co się wydarzy :/

    nie mogłeś się powstrzymać? serio powinni ci wlepić tego bana, nie dość że troll to jeszcze spoileruje

    Reply
    • 13 czerwca 2016 at 12:08
      Permalink

      To nie jest pierwszy raz, kiedy zaspoilerował. Serio powinien dostać bana. Za karę i dla przykładu.

      Reply
  • 14 czerwca 2016 at 15:55
    Permalink

    Warta Jona się skończyła przecież w 3 odcinku o tym mówi, więc co to za pytanie o odejście z NW. Nieuważnie oglądałeś chyba. 🙂

    Reply
  • 14 czerwca 2016 at 16:00
    Permalink

    Ok cofam komentarz, już rozumiem o co chodziło, przepraszam!

    Reply
  • 20 czerwca 2016 at 22:50
    Permalink

    Ostatnie 2 tygodnie nie miałąm Internetu i gdy tylko się do niego dorwałam przeczytałam analizy odcinków. Pewna rzecz w Twojej analizie mnie zmyliła – jak pisałeś, że Yara wylądowała w łóżku z Panienką to już myślałam, że masz na myśli Lorasa, który zgodnie z możliwościami technicznymi serialu teleportował się na jej statek.
    Potem obejrzałam serial, totalnie rozczarowana brakiem Lorasa wśród Żelaznych Ludzi.

    Reply
  • Pingback: Pomylone Analizy: Gra o Tron, podsumowanie sezonu 6 - Filmy, Seriale, Gry, Książki, Nauka, Rozrywka i inne

Skomentuj Stannis II Baratheon Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków