Rzucanie palenia!
: 7 września 2015, o 13:42
Niniejszy topic jest elementem mojej terapii antynikotynowej - podobno należy mówić o tym wszędzie i często, ponieważ częste powtarzanie zwieksza samoświadomość i utwierdzanie w tym postanowieniu.
Tak więc - rzucam palenie. Od 10 dni nie wypaliłem całego papierosa. Do wczoraj w ogóle nie miałem dziadostwa w ustach, ale po powrocie z wakacji miałem takie ciśnienie, że poprosiłem o jednego. Nie skończyłem, prawdę mówiąc nawet mi nie smakował.
Ale telepie mnie potwornie. Zwłaszcza dzisiaj w robocie. Wiedziałem, że tak będzie - mentalnie byłem na to przygotowany od dawna. Termin też dobrałem w miarę racjonalnie, chociaż troszkę późno - można powiedzieć, że to był ostatni dzwonek, ten Wrzesień. Bo w Październiku wróci uczelnia i mnóstwo stresu, wtedy na pewno nie dałbym rady.
Teraz mówię sobie, że do roku akademickiego zdołam już się trochę uspokoić i przyzwaczaić do radzenia sobie z nerwami w inny sposób.
Prawdą jest, że rzucający nałogowiec zachowuje i czuje się jak baba przed okresem. Co chwile jestem albo pdokurwiony, albo mam wszystko w dupie. Ciężko się myśli o czymś konkretnym. Cięzko podjąć jakąkiekolwiek działanie. Nawet do założenia tego tematu musiałem niejako się zmusić.
Nie boję się, że nie dam rady. Bardziej boje się, że niepalenie mi się nie spodoba. Bo ja tak naprawdę zaczynałem palić jako mały gówniarz robiący na przekór wszystkim i tak te papierosy zostały już moją częścią, wyróżnikiem dla samego siebie. Teraz nie bardzo mam pomysł czym je zastąpić, chociaż niewątpliwie tym razem również postępuje na przekór - ale nie innym, jak kiedy zaczynałem, tylko sobie samemu. Bo rzucam.
Rzucam nałóg, którego nawet nie potrafię dobrze okreslić czasowo. Wydaje mi się, że będzie ponad 15 lat. Pierwszego zapaliłem mając 7 lub osiem. Regularnie zacząłem pociągać w okolicach końca podstawówki/początku gimnazjum. Między innymi dlatego rzucam - nie mogę sobie darować, że siedzę w tym gównie tak długo i że tyle pieniędzy już wydałem na niszczenie własnego ciała.
Boję się, że przytyje. I tutaj pytanie do forumowej autopsji - jak mieliście? Nie obawiam się, że zacznę żreć na potęgę, bo nawyki żywieniowe specjalnie zmieniłem już wcześniej. Powstrzymywałem się od podżerania i uprawiałem aktywność fizyczną. W efekcie jestem wreszcie w miarę zadowolony ze swojego wyglądu i wagi. Ale w Internetach piszą różne rzeczy, niektóre straszne. Generalnie palacze tyją srednio 5 kg w rok po rzuceniu. I nie wiadomo, czy dlatego, że więcej jedzą, czy dlatego że metabolizm się zmienia. Świadectwa w komentarzach są przerażające (5 miesięcy i 10 kilo, na ten przykład), ale tym się nie przejmuję. Bardziej martwi mnie ten metabolizm, że pomimo kontynuacji zdrowego i aktywnego trybu życia sam z siebie przytyje.
Cóż, czas pokaże. Będę musiał się sam przekonać.
To jest największe wyzwanie w moim zyciu, uważam, że jeśli mi się uda - to będzie też największy sukces, jaki osiągnę. Trzymajcie kciuki.
I może podzielcie się swoimi doświadczeniami, jeżeli jakieś się znajdą.
Aha, jeszcze o skali zmiany. Paliłem od 15 do półtorej paczki dziennie. Zależy, czy miałem coś do roboty i co to było. Najgorzej z rana, kiedy do kawy pękały trzy fajki, a był okres że odpalałem papierosa zanim zszedłem z łóżka. Tak jak w tym obrazu u góry - najtrudniej zrezygnować z pierwszego i ostatniego. Nie mam problemu z niepaleniem przy piciu - od dłuższego czasu bardziej wkurwiało mnie to, że muszę wychodzić na fajkę z knajpy.
To tyle pasty. Chaotycznie, jak w mojej głowie teraz.
Będzie dobrze, prawda?