Strona 12 z 54

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 1 lutego 2015, o 01:57
autor: Cherryy
W obsadzie jacyś amatorzy
Tu się jednak trochę zagalopowałeś. Ale widocznie nie oglądałeś np. Homelanda. :P

Ale zaciekawiłeś mnie. Obejrzę.

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 1 lutego 2015, o 11:12
autor: Voo
Kryptonim: Shadow Dancer (Shadow Dancer)

Początek lat 90-tych, brytyjski wywiad zatrzymuje terrorystkę z IRA. Dziewczyna dostaje ultimatum - albo idzie na współpracę albo nie zobaczy nigdy swojego dzieciaka. Dziewczyna zgadza się ale rzuca przesłuchującemu ją agentowi w twarz "nie znasz mnie!", gdy ten wylicza wszystkie znane mu fakty z jej życia. Moim zdaniem ta kwestia to klucz do całego filmu, który dobrze spina się w całość z dość zaskakującym zakończeniem. Nie jest to typowe kino akcji, raczej coś bliższego kinu obyczajowemu czy dramatowi społecznemu, z ponurymi miasteczkami wypełnionymi smutnymi, szarymi ludźmi, co tak dobrze znamy z rożnych filmów o brytyjskiej klasie robotniczej. Z jednej strony bezwzględny wywiad, z drugiej brutalni terroryści a w środku kobieta, która jakoś stara się wyrwać z tej matni. Moim zdaniem jest w tym filmie coś prawdziwego, wszyscy są tacy zwyczajni i niefilmowi, nawet Clive Owen nie pozuje na superagenta. Może mało efektowne ale moim zdaniem niezłe kino, po seansie dające nawet trochę do myślenia. 6/10


Magia w blasku księżyca (Magic in the Moonlight)

Pozornie to po prostu przesympatyczna i lekka jak piórko komedyjka romantyczna Allena. Dla mnie to jednak jeden z jego lepszych filmów w ostatnich latach, który podobał mi się bardziej niż cały "cykl turystyczny". Chodzi mi o pokazany tutaj pojedynek racjonalizmu z duchowością. Scena modlitwy w wykonaniu Colina Firtha (swoją drogą genialnego w tym filmie) po prostu rozłożyła mnie na łopatki i polecam ją na pewno DaeLowi :D. Jedyny drobny zgrzyt to bardzo duża różnica wieku głównych bohaterów, Colin jest ponad dwukrotnie starszy od swojej partnerki przez co ich wzajemna fascynacja trąci moim zdaniem filmową sztucznością. Zrzucam to jednak na karb wieku Allena i jego własnych fascynacji młodymi gąskami ;) 8/10

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 3 lutego 2015, o 22:29
autor: SithFrog
Hobbit: Bitwa Pięciu Armii (The Hobbit: The Battle of the Five Armies) - Jaka jest podstawowa różnica między pierwszą i drugą trylogią Śródziemiu? Z kolejnych seansów LotR wychodziłem oczarowany, rozbrojony, zakochany i pełen emocji. Z ostatniej części Hobbita wyszedłem z refleksją: łeeee, nie było tak źle jak ludzie piszą/mówią. Tak właśnie obniżył loty Peter Jackson. Idąc do kina i mając w głowie poprzednie części (tą i tą) liczyłem na tak niewiele, że naprawdę ciężko byłoby mnie rozczarować (aczkolwiek to jest możliwe: Lucas po najgorszym filmie wszech-czasów – Ataku klaunów – wypierdział z siebie Zemstę szitu, która mimo, że ciut lepsza, nadal była dramatycznie słaba). Cały żal wylałem na „władcopierścieniowe” podejście do Hobbita już wcześniej.

Nie zmienia to faktu, że nadal pod wieloma względami jest słabo. Czas trwania to dwie i pół godziny, a treści do opowiedzenia w dwie i pół minuty. Tak naprawdę to po prostu jedna wielka bitwa przerywana rzadkimi dialogami. Zresztą, najlepiej własną historię ujętą w trzy koszmarnie długie filmy podsumował sam Bilbo:

„Czuję się jak cienka warstwa masła, rozsmarowana na zbyt dużej kromce chleba.”

Tyle ogółem – każdy to już chyba czytał/powiedział sto razy. Konkretniej: Hobbita w Hobbicie jest tyle co kot napłakał. Mam wrażenie, że wszystkie sceny z Bilbo Bagginsem zebrane w jeden film dałyby może jeden pełny metraż. Nie wiem co robi w ostatniej odsłonie pierwsza scena, która powinna być kulminacją Pustkowia Smauga. Jackson zrobił na start trzęsienie ziemi i potem większość scen jest mniej ciekawa przez co nastrój trochę siada. Legolas wygląda koszmarnie. Jak napakowany jakimś komputerowym botoksem. Dodatkowo dostał scenę akrobatyczną głupszą od słynnego zjazdu na tarczy po schodach. Warto jeszcze wspomnieć, że ciężko zrozumieć czemu Frodo i spółka tak długo wędrowali z tym pierścieniem. W „Bitwie…” Gandalf czy Legolas biegają po Śródziemiu z prędkością światła. Od dialogów momentami bolą zęby. Za filmowego suchara roku nagroda powędruje do elfki Tauriel, której teksty są tak sztuczne jak jej obecność w tej historii.

Najważniejszą wadą jest jednak brutalność. Hobbit to, do jasnej cholery, baśń. Dla dzieci. Tolkien nie pisał tego dla pełnoletnich, to wiedza powszechna. W poprzednich częściach reżyser balansował na granicy: raz pokazywał mroczne bitwy, raz głupkowate zabawy krasnoludów. W Bitwie pięciu armii humoru prawie nie ma, jest za to kilka scen, których nie pokazałbym nikomu poniżej 13-15 roku życia. To nie jest kino dla tej samej grupy docelowej co książka. Nawet jeśli ktoś widział Niespodziewaną podróż i Pustkowie Smauga tu może doznać szoku.

Pomniejszych wad (Galadriela znów ma fazę; Mr. Fabulous na swoim łosiu jest komiczny, a nie dostojny jak Elrond; niepotrzebna postać przydupasa poprzedniej władzy z miasta na jeziorze) jest jeszcze cała masa. Wszystko powyższe nie sprawia jednak, że trzeci Hobbit to porażka. Może to suma wielu bardzo negatywnych opinii i mojego braku oczekiwań, ale… nie jestem zawiedziony. Na pewno nie bardziej niż Pustkowiem. Peter Jackson to nadal sprawny rzemieślnik. Wszystkie sceny, które mają mieć rozmach – potrafią zaczarować. Mimo walki, walki i jeszcze raz walki nie było tu sceny, która byłaby tak boleśnie kretyńska i przesadnie rozciągnięta jak pościgi beczek w potoku czy gonitwa z Goblinami po jaskiniach. Zaletą jest też z pewnością mało czasu „antenowego” dla najbardziej czerstwego i pozbawionego chemii romansu od czasów Neo i Trinity.

Summa summarum – nie wyszło najgorzej. Kiedy patrzę na Hobbita jako całość – nie widzę tu aż takiego wstydu dla Jacksona jak chociażby Matrix 2 i 3 dla Wachowskich czy epizody 2 i 3 dla Lucasa. Nie zmienia to jednak faktu, że rewelacji nie ma. Oglądając Władcę pierścieni czułem na każdym kroku bezgraniczną miłość Petera do pierwowzoru. Podróż/Pustkowie/Bitwa to taśmowa produkcja solidnego rzemieślnika, ale mam wrażenie, że reżyser już nie kocha Śródziemia. Na pewno nie w tej wersji. Żal mi tylko, że nie powstał jeden (góra dwa) film będący piękną baśnią dla dzieci, a nie próbą skopiowania Władcy Pierścieni. Żal, że nie nakręcił tego del Toro. Nie wiem czy jego wizja byłaby lepsza. Na pewno byłaby inna i nie trąciłaby tak bardzo zmęczeniem materiału. 6/10

http://zabimokiem.pl/dobrze-ze-to-juz-koniec/

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 3 lutego 2015, o 22:36
autor: PIOTROSLAV
Dales 6/10? Kurcze. Tyle samo co ja dalbym na Imperium kontratakuje.

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 3 lutego 2015, o 22:38
autor: SithFrog
PIOTROSLAV pisze:Dales 6/10? Kurcze. Tyle samo co ja dalbym na Imperium kontratakuje.
Obrazek

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 3 lutego 2015, o 22:42
autor: PIOTROSLAV
Liczylem na jakąś bardziej emocjonalną realcję

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 3 lutego 2015, o 22:44
autor: SithFrog
PIOTROSLAV pisze:Liczylem na jakąś bardziej emocjonalną realcję
Bez przesady. Znasz w ogóle temat i dałbyś 6. To i tak nie najgorzej. W pracy mam gościa, który uważa, że oryginalne SW to durna kosmiczna bajka, z której kojarzy tylko "złotego droida" i "robota śmietniczka". Okrzepłem.

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 7 lutego 2015, o 20:37
autor: Pquelim
Birdman
... czyli rozczarowująca hollywoodzka trepanacja mózgu aktora. Podszyta metaforą subtelną niczym Optimus Prime w składzie porcelany chińskiej.
Trzy razy uwielbiałem Birdmana, trzy razy nienawidziłem za to, że film sam sobie strzelał w stopę bez frasunku. Chciałem popełnić długą, metatekstualną analizę opowieści, jednak dzień przerwy uświadomił mi, ze generalnie nie ma się nad czym pochylać - historia jest w gruncie rzeczy trywialna i oklepana boleścią wykorzystanych motywów.
Najpierw jednak rzeczy dobre. Primo: montaż - sprytny i przemyślany. Wrażenie jednego ujęcia nadaje filmowi barwny ton, stałą dynamikę i utrzymuje stały dystans pomiędzy obrazem a widzem. Zabieg eksperymentalny (więc ryzykowny), jednak wykonany po mistrzowsku - świetność i laurki dla twórców należne. Secundo: Michael Keaton. Specyfika tej roli nie wymagała od niego zbyt wielkiego warsztatu, ale o tym później - przy minusach. Mimo wszystko, w jego kreacji nie sposób się nie zakochać. Kiedy jest rzeczywisty, gra nienaturalnie, kiedy ucieka w niechlujstwo - jest wiarygodny, a kiedy trzeba szarpnąć strunami emocji - wybucha niczym wulkan. Połowę tych rzeczy robi oczami, drugą połowę świetnym głosem. I choć nadal nie mogę powiedzieć, żeby był z niego kawał aktora, jak chociażby Edward Norton - to ewentualne nagrody i peany Keatonowi należą się z całą pewnością. Nawet jeżeli to epizodyczny wybryk, a nie początek nowej kariery. Tertio: Trzeci plan, czyli zasadniczo reszta obsady. Trudno powiedzieć żeby Norton zagrał na Oscara - jest go za mało, już szybciej przyznałbym go Emmie Stone - której zresztą też jest za mało. Świetna obsada robi ten film i co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Realizacja jet na piątke z plusem, zarówno od strony twórców jak i wykonawców.
A jednak nie podobał mi się. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że "Birdman" to tak naprawdę tanie filmidło z nudnym jak bogoojczyźniana martyrologia wątkiem adresowanym zresztą do wewnątrz specyficznego kręgu tFurców. Do tego, wykorzystuje oklepane fabularnie schematy a poziom jego metaforyczności porównać można jedynie z rodzimym Stefanem Żeromskim. Na litość boską, w gruncie rzeczy to wiwisekcja choliłudu na temat tego, czy tworzyć blockbustery, czy wrócić do sztuki teatralnej. Uderzenie się w pierś i przyznanie do tego, co świadomy widz zauważył stojąc w multipleksie dziesięć lat temu, wybierając pomiędzy wybuchami Michaela Baya, a eksplozjami Emmericha. Nihil novi sub sole, jak mawiali antyczni - do tego jeszcze opowiedziane niemalże autobiografią Michaela Keatona - człowieka, któremu kazano zagrać siebie. I uderzała mnie, chociaż wiem że szczegół, ale uderzała mnie ta chroniczna "subtelność czołgu" w niesugerowaniu wprost, że chodzi o Batmana. Nawet w finałowej, szczytowo miałkiej scenie "teledysku" z wizjami głównego bohatera, symbolem pokultury został Spider Man :sciana: . Rzygać mi się chciało również na myśl o papierowych bohaterach - niekochanej ukochanej, zbutnowanej i niezrozumianej córeczce oraz małżonce - przyjaciółce, która czasem pomaga. No i jeszcze Edward Norton, jako konieczny element chaosu i nosiciel idei Wielkiego Aktorstwa. Kalka, Kalka, Kalka.
Kolejny element, niedający mi w spokoju cieszyć się świetną realizacją tego filmu - nowe media. Właściwie to już trzeba śmiało powiedzieć - amerykanie boja się internetów jak w latach .60-.70 bali się telewizji. To jest omnipotencja nowych mediów - które zawładnęły ich umysłami niczym Skynet. Nie wiem ile jest w tym prawdy, ale wiem jedno - nie ma szans na 300 tysiecy wyświetleń w dwie godziny, ani 80tys. followersów od rana, bez żadnego posta na Twitterze. To znaczy - owszem, przy dobrze zaplanowanej i udanej akcji viralowej takie liczby się zdarzają, ALE - zdarzają się. Tymczasem w zeszłym roku obejrzałem 4 filmy, z których wynika, że to się dzieje co chwilę. Birdman należy do nich, jego twórcy zademonstrowali ignorancje w temacie i elementarny brak wiedzy - jedynie wyobrażenie, jak to może działać. Poważnie, za kazdym kolejnym takim wątkiem w filmie myślę o stworzeniu przekrojowego artykułu na ten temat.
Ale wracając do filmu - najboleśniej zniechęcił mnie do ciepłych wspomnień o nim słabiuteńką końcówką, w której "sympatycznie otwarte" zakończenie zjadło własny ogon i odcięło możliwość naprawdę pozytywnej opinii z mojej strony. Skoczył? Ach, czemuż ona się uśmiechła? To takie głębokie, kiedy metafora przekracza zarysowane wcześniej przez 120 minut granice między światem realnym a niedopowiedzianym, kiedy wbija się tuż przed napisy końcowe burząc konstrukcję historii i zostawiajac widza z nieznośnymi refleksjami totalną ambiwalencją. To było tak tanie, że większość publikowanych w "Nowej Fantstyce" opowiadań pryszczatych nastolatków z lat osiemdziesiątych posiadało ciekawszą puentę.
Nie podobała mi się również muzyka, która co chwilę przypominała mi Whiplash i była po prostu zbyt skromna, żeby odcisnąć interesujące piętno, a jednocześnie zbyt dudniąca, aby nie zirytować. Zabieg zaliczam zdecydowanie do nieudanych.
Z treści filmu wspomnę jeszcze i pochwalę wyśmienintą scenę konfrontacji Birdmana z krytykiem - ogromne brawa dla Keatona, ale również scenarzystów którzy ładnie ten dialog rozpisali. Tylko wciąż zastanawiam się, ile prawdy jest w takich historiach - że jedna opinia jednego krytyka grzebie czyjąś sztukę na wieki. W Polsce to nie do pomyślenia i to raczej nie ze względu na brak popularności kultury wysokiej - wystarczy spróbować dostać się do teatru w dużym mieście wojewódzkim na weekend. Imho to zupełnie idiotyczne, że opiniom recenzentów przypisuje się tak dużą uwagę.
Podsumowując "Birdmana" - tak bardzo mogło być dobrze, gdyby nie to, że nie bardzo jest. Film jest świetnie skręcony i zagrany, ale w gruncie rzeczy banalny, infantylny i chwyta się tanich sztuczek, aby osiągnąć zamierzony efekt. Fascynacja zupełnie niezrozumiała, tym bardziej że raczej nie nadaje się na kilka seansów - ja po pierwszym razie raczej nigdy do niego nie wrócę.
6+/10

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 7 lutego 2015, o 20:55
autor: Sobies
Podsumuję powyższy post:

Ten Pan pierdoli od rzeczy. Przewijajcie dalej...

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 7 lutego 2015, o 21:11
autor: SithFrog
U Ciebie Sobieś zawsze można liczyć na inteligentną i błyskotliwą puentę.

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 7 lutego 2015, o 22:18
autor: Sobies
Do usług od ponad 10 lat.

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 7 lutego 2015, o 23:11
autor: Crowley
Pquelim pisze:Birdman
(...)
6+/10

Obrazek

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 7 lutego 2015, o 23:40
autor: Cherryy
Szczerze mówiąc, Pq ma dużo racji i zgadzam się z wieloma spostrzeżeniami mimo, że dałem filmowi siódemkę. Zabrakło w tym filmie jakiejś emocji i głębi.

Unforgiven (Bez przebaczenia)

Pożegnanie Eastwooda z Dzikim Zachodem. Cała otoczka filmu urzeka: scenerie, miasteczka, stroje, klimat starego, dobrego westernu. Pod tym względem Unforgiven to majstersztyk. Jeżeli jednak odwiniemy papierek okaże się, że to ostatni cukierek z bombonierki - kawowy, który co prawda zjemy, ale z lekkim rozczarowaniem.

Bez przebaczenia to typowy film, który opowiada po prostu kiepską historię. Do tego postaci wypadają papierowo, płytko, a niektóre wręcz karykaturalnie (wątek Anglika Boba, który miał ukazać bezwzględność Daggetta... kompletnie nieudana próba). Aktorzy zagrali dobrze, bo po prostu są czołówką srebrnego ekranu. Widać, że próbują, starają się, ale z napisanych dla nich ról nie mogą wycisnąć nic poza rzemieślniczym przygotowaniem. Zero emocji, nawet w scenie finałowej, w której wreszcie mogliśmy zobaczyć tę złą stronę Munny'ego, tak wtłaczaną nam przez wszystkich dookoła przez cały film. Balonik pękł z hukiem.

A mimo wszystko, dobrze się to oglądało, właśnie dzięki niesamowitemu klimatowi - tylko autentyczny fachowiec tego gatunku, który zjadł na nim zęby, mógł osiągnąć taki efekt.

6/10

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 8 lutego 2015, o 00:08
autor: Crowley
Unforgiven (Bez przebaczenia)
(...)
6/10
Obrazek

Następny wichrzyciel... :maruda:

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 8 lutego 2015, o 19:00
autor: Voo
Gorący towar (The Heat)

Komedia o dwóch gliniarzach, z których jeden jest opanowanym służbistą i sztywniakiem w garniturku a drugi jest narwany i nieobliczalny i zakłada przez tydzień przepocony podkoszulek raz na prawą a raz na lewą stronę. Było? Było. Ale nie z babami. Sztywniakiem jest Sandra Bullock i pasuje jak ulał a "Melem Gibsonem" jest grubiutka Melissa McCarthy (nie znałem wcześniej) i też pasuje jak ulał. Film otwarcie nawiązuje do "buddy movies", nawet czołówka stylizowana jest na amerykańskie seriale kryminalne z lat 70-tych. Jest z tą produkcją trochę jak z kawałami SithFroga. Na pierwszy rzut oka są nieporadne i nieśmieszne ale i tak się z nich śmiejemy, po chwili przestajemy się śmiać i dochodzimy do wniosku, że to żenujące, że się śmiejemy. A potem znowu się śmiejemy. Nie ma tu niczego czego już nie było poza tym, że wszystko w wykonaniu kobiecego duetu. Na dodatek wcale nie seksownego bo jedna pani jest pasztetem a druga stylizowana jest na totalną sztywniarę. Jest to typowy dokotleciak, któremu postanowiłem jednak przyznać punkt bonusowy bo lubię jak ludzie mają dystans do siebie a w filmie nie brakuje docinków na temat wieku i wyglądu bohaterek. Sandra ma 50 lat (nieładnie wypominać, wiem) ale chyba lepiej się z tym oswaja niż np. Nicole Kidmann o Meg Ryan nie wspominając. Dlatego w uznaniu dla Sandry i w uznaniu dla niewątpliwej vis comica tej drugiej pani trochę naciągane... 7/10

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 10 lutego 2015, o 10:26
autor: Pquelim
zaległosci...

Pingwiny z Madagaskaru (Penguins of Madagascar)
Filmowa wersja przygód przesympatycznych pingwinów trzyma poziom od lat utrwalony serialowym spin-offem, który wszyscy znają. W tym przypadku oznacza to, że mówiąc najogledniej - szału nie ma. Jest całkiem zabawnie, całkiem sympatycznie i z morałem. Jednak film w żadnym miejscu nie przekracza progu "wypaśności", który można było odnaleźć w trailerach. Kilka naprawdę zabawnych scen, reszta zupełnie przeciętna. Na seansie raczej się nie znudzimy, chociaż z zachwytu zapieją jedynie dzieciaki. Można obejrzeć, chociaż troszkę szkoda niewykorzystanego wciaż potencjału tych bohaterów.
6/10

Looper: Pętla Czasu (Looper)
Film bezproblemowo wpisuje się w modną ostatnimi czasy tematykę pdoróży w czasie, a zarazem stanowi naturalne przedłożenie drogi kariery Bruce'a Willisa. Zmęczonego bohatera, na którego barkach (i cierpieniu) spoczywa obowiązek ocelania ludzkości/świata/bliskich. Motyw bohatera tragicznego jest tutaj połączony ze zgranym scenariuszem i zaserwowany w atrakcyjnym opakowaniu. Dobry uzupełnieniem głównego bohatera jest postać Gordona-Levitta, który nie od dziś znany z dość oszczednego warsztatu jakoś wyjątkowo pasuje do historii. Niezłe filmidło, któremu nie potrafie zbyt wiele zarzucić, chociaż muszę otwarcie przyznać, że odczuwam zmęczenie takimi propozycjami. Do kotleta.
6/10

Locke
Nie wiem, czy ten film miał przynieść Tomowi Hardy'emu jakieś nominacje i masę pochwał w branzy, ale po seansie trzeba otwarcie przyznać, że eksperyment się nie udał. Koncepcja jest ciekawa i od razu skojarzyła mi się z mocnym "Buried", gdzie świetną robotę zrobił Ryan Reynolds. "Locke" opowiada jednak zuepłnie inną historią, zdecydowanie bardziej melodramatyczną. Może własnie przez to oglądało mi się ten film jak jakiś dziwaczny mezalians - po raz kolejny przede wszystkim w oczy rzucało się, ze Hardy niespecjalnie pasuje do swojej roli. Jeszcze głos, którego używał - a mając w pamieci drapieżne kreacje z Batmana, czy Warriora - potęgował uczucie niezamierzonej, ale całkiem widocznej groteski. W prostych słowach - irytowało mnie, że aktor wyglądający jak uliczny zabijaka ogrywa dramatyczną rolę oddanego słusznej sprawie błędnego rycerza. Bo przecież sama fabuła trąci naciąganiem i brakiem logiki od początku. Kreacja stworzona przez Hardy'ego, bez względu na zupełnie przyzwoitą dyspozycje aktora, w żaden sposób nie przekonała mnie do wartości, które bohater postanowił w tym filmie wyznawać. Dodając do tego zupełnie nietrafione zakończenie, które niemal celowo wymazało cały ten film z mojej świadomości, otrzymujemy obraz początkowo interesujący, później coraz bardziej nieudany, a ostatecznie zupełnie nieistotny.
4/10

Sin City: A Dame to Kill For (Sin City 2: Damulka warta grzechu)
Crowley wpisał tytuł niezgodnie z założeniami gmc, ale niech mu będzie. Najnowsze Sin City przeszło przez kina zupełnie bez echa, jakby publiczność znużona przedłużającym się oczekiwaniem zapomniała o świetności części pierwszej i straciła zainteresowanie tym rewelacyjnym konceptem. Potem słychać było głosy, że film rozczarowuje i jest niegodnym nastepcą legenradnego już peirwowzoru. W tym stwierdzeniu jest sporo racji, chociaż z czasem zmieniła mi się optyka i dzisiaj chciałbym przyznać, że nie było tak źle. Owszem, produkcja jest nieporównywalnie słabsza od poprzedniej części, którą osobiście uważam za jeden z moich ulubionych filmów. Scenariusz nie chwyta za jaja, jest momentami po prostu kiepski i sprawia wrażenie pisanego na kolanie, ewentualnie pod nastolatków (co się chyba zgadza w związku z komiksowym rodowodem serii). Kolejną wadą wyraźnie rzucającą się w oczy jest brak zniewalających efektów i zupełnie "zwykły" (jak na technologie) sposób kręcenia najnowszej części. Efekciarsko i komiskowo jest przez pierwsze kilka minut (bodaj do napisów tytułowych) i tutaj ogromne brawa dla twórców, bo wrażenia są fantastyczne. Potem jednak spoósb kręcenia zmienia się diametralnie i przez reszte seansu oglądamy praktycznie zwyczajny film czarno-biały z pokolorowanymi detalami. Nie wiem, może to kwestia budżetu, nie wglębiałem się, ale dysproporcja jest widoczna i sprawia wrażenie niechlujstwa.
Cała reszta jest natomiast całkiem w porzadku - wraca Marv ze swoim specyficznym pocuzciem humoru, Jessica Alba, choć nie wygląda już na podlotkę nadal hipnotyzuje swoim urokiem. Jest dużo jatki i brutalnego barbarzyństwa. Szkoda, że w miejsce Clive Owena pojawił się - niepasujący imho do roli Dwighta - Josh Brolin. W gruncie rzeczy jednak miło mi było ponownie wrócić do Miasta Grzechu, nawet jeżeli lekko wybrukowanego i z pozmienianą obsadą. Wydaje mi się, że zbytnia opieszałość twórców w produkcji kolejnej częsci zdecydowanie położyła tę serię. Najnowsza część jest spóźniona o dobrych kilka lat, sprawia wrażenie zrobionej "z przymusu" i zwyczajnie nie dorównuje pierwowzorowi. Może stanowić co najwyżej gratkę dla fanów.
5/10

Wojownicze Żółwie Ninja 2014 (Teenage Mutant Ninja Turtles 2014)
Transakcja wiązana, którą znam i sobie cenię. Ja nie oczekuje zbyt wiele, w zamian nie dostaję żenady i poczucia zmarnowanego czasu. Żółwiom się udało - tym bardziej, że towarzyszy im apetyczna Megan Fox (nic mi nie przeszkadzało). Reboot serii faktycznie może wydawać się trochę spóźniony i karkołomny, ale kurde - przyjemnie było znów spotkać się z bohaterami dzieciństwa. Nawet tak przypakowanymi jak nowoczesne wersje Leo, Dona, Ralpha i Mike'a. Jest sporo akcji, jest uderzenie, jest dowcip z dawnych lat. Tylko ten Shredder jakiś taki niespecjalny. Cała historia dzisiaj brzmi bardzo groteskowo, chociaż gdybym miał wybierać pomiędzy aktualnymi powtorkami kultury popularnej (w stylu pseudonaukowego Pacific Rim, czy pięciogodzinnych produkcji o lodówkach Michaela Baya) - to jednak chętnie pozostanę z Żółwiami Ninja. Jest okej!
6/10

Coherence
Primer mi nie pdoszedł, bo go nie zrozumiałem. Podobnie mam z Coherence. Koncepcja dla geeków i znających tematykę, mnie osobiście trudno było za tym wszystkim nadażyć. Film jest dobry, chociaż zupełnie nie w mojej dziedzinie. Postaram się unikać takich produkcji w przyszłości, a żeby "Coherence" nie skrzywdzić wrzucam ambiwalentną szósteczkę.
6/10

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 10 lutego 2015, o 15:50
autor: Crowley
Pquelim pisze:Crowley wpisał tytuł niezgodnie z założeniami gmc, ale niech mu będzie.
Fak. :/ Niechcący. Jak ktoś umie, niech poprawi.

Boyhood

Filmowy odpowiednik The Sims. Oglądamy sobie dzieciństwo pewnego chłopaka oraz historię jego rodziny: siostry i rozwiedzionych rodziców oraz ojczymów. W sumie nawet przyjemne, chociaż film trwa prawie trzy godziny. I tylko w pewnym momencie, tak jak przy Simsach, człowiek sobie myśli: "mógłbym teraz podbijać świat albo mordować kosmitów". I wtedy czar pryska, bo Boyhood wygląda trochę tak, jakbyśmy się dorwali do kaset VHS naszego sąsiada. Po tych wszystkich zachwytach i nagrodach spodziewałem się, że chociaż dzieciak okaże się gejem albo kogoś zabije chociaż. Ale nie, to tylko bardzo sympatyczne The Sims - Movie.

7/10


Furia (Fury)

Początek jak z rasowego filmu (anty)wojennego - brud, trupy, krew, brutalność, czołgi. Jest sobie załoga czołgu pod dowództwem Brada Pitta, dostają nowego członka załogi i jadą dalej zdobywać Berlin. I wtedy następuje druga część filmu, podczas której czołg nazwany przeze mnie "Częstochową" służy za ostatni bastion cywilizacji przed germańskim oprawcą i przez godzinę stawia czoła niemieckiemu batalionowi SS. Nie wie czy dało się głupiej. Początek to w pełni zasłużone 7 ale końcówka (w sumie prawie połowa filmu) to nieporozumienie.

5/10


Wolny strzelec (Nightcrawler)

Dziwny typek spod ciemnej gwiazdy przypadkowo spotyka w nocy faceta, filmującego wypadek i akcję ratunkową, który potem ten materiał sprzedaje stacjom telewizyjnym. Upatrując w tym sposobu na zarobek, postanawia zostać wolnym strzelcem, krążącym po ulicach w celu uchwyceniu na taśmie jakiejś sensacji. Z czasem robi z tego świetny biznes, ale w dążeniu do nagrania jakiegoś perfekcyjnego, krwawego materiału przekracza kolejne granice przyzwoitości i moralności.
Muszę przyznać, że mrocznym klimatem i swoją "niesympatycznością" film zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Główny bohater to świr i psychopata ale jednocześnie bardzo inteligentny facet, który doskonale wie, jak osiągnąć założone cele. Jego pusty, nieruchomy wzrok, sposób mówienia, czy nawet mechanicznego poruszania się robią odpychające wrażenie. Rola może nie na Oscara ale Gyllenhaal zasłużył na duże brawa. Ciekawe, czy tylko mi się wydawało, że momentami bardzo przypominał w tym sposobie poruszania się i mimice jakąś karykaturę Jima Carreya?
Film trzyma w napięciu. Zwłaszcza przed finałową sekwencją, gdy Louis z pomagierem czekają przed barem na przyjazd policji. Wszystko to oglądamy z daleka, z ukrycia, nie wiedząc do końca, czego się spodziewać. Są też niezłe sceny z Rene Russo, która gra szefową wiadomości w jakiejś podrzędnej telewizji, która stopniowo uzależnia się od materiałów dostarczanych przez głównego bohatera, co on skwapliwie wykorzystuje.
I wszystko byłoby świetnie ale jakoś nie mogłem się przekonać, że ta historia jest prawdopodobna. Ten czerwony samochód, zaglądanie do czyichś domów, przesuwanie trupów, kompletny brak zainteresowania ze strony policji, nieuwzględnienie internetu w całej tej medialnej zawierusze, to wszystko jakoś mi tak zgrzytało i nie pozwoliło do końca wczuć się w nastrój.
Dobry film ale czegoś mi w nim zabrakło do pełni szczęścia.

7/10

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 10 lutego 2015, o 15:55
autor: SithFrog
Crowley pisze:Rola może nie na Oscara
Jak to nie? Na nominację na pewno :P

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 10 lutego 2015, o 15:55
autor: Pquelim
Crow - no własnie teraz sie boje, że jak pozmieniam w temacie to w gmc i tak sie nie zmieni, a nastepne recenzje beda wpadac pod inny tytuł. Także lepiej chyba będzie trzymać się jednego, w gruncie rzeczy to żadna różnica - widać przecie, o jaki film chodzi.
Albo dokopać się do twórcy GMC, ale tam jakiś czas temu zgłaszałem problemy z innymi recenzjami i nic sie nie zmieniło, wiec Dem chyba nas opuścił.

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 10 lutego 2015, o 15:57
autor: SithFrog
Nie Dem tylko Greeny i pisać trzeba, czasem reaguje z dużym opóźnieniem ale reaguje.

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 10 lutego 2015, o 18:44
autor: Crowley
SithFrog pisze:
Crowley pisze:Rola może nie na Oscara
Jak to nie? Na nominację na pewno :P
Na nominację na pewno. Ale nie na Oscara. :D Zresztą widziałem tylko Keatona do tej pory, więc ciężko mi się wypowiadać jak wypadł na tle reszty.

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 14 lutego 2015, o 01:12
autor: Voo
Sędzia (The Judge)

Może trochę schematyczne, może momentami przesadnie ckliwe, może momentami zbyt hmm... oczywiste i na pewno nieco za długie ale dzięki fantastycznym kreacjom aktorskim ostatecznie i tak świetne filmidło. Downey jr gra tutaj wyszczekanego wielkomiejskiego prawnika, który musi wrócić do swojej rodzinnej pipidówy na pogrzeb matki. Gdy już spotyka się ze swoją pełną skrytych pretensji rodziną, gdy już pokłuci się ze swym znienawidzonym ojcem (tytułowym sędzią, nie piłkarskim tylko takim w sądzie, w tej roli Robert Duvall) i już już zbiera się do wyjazdu okazuje się, że właśnie ojciec potrąca śmiertelnie człowieka samochodem. Bohater chcąc nie chcąc wraca bronić swojego ojczulka przed więzieniem. Film ma kapitalną obsadę (m.in. Vera Farmiga, MILF mniam mniam) i jest znakomicie zrealizowany, dialogi są błyskotliwe i choć przez cały czas czuje się tutaj jakąś "sztuczność", to, że film został właśnie tak jakby wysilony pod ewentualne nagrody i nominacje, że w wystudiowany sposób gra na emocjach to ostatecznie i tak dajemy się temu ponieść. Wyobrażam sobie jak scenarzysta mówił do reżysera "a w tej scenie widzowie będą się powstrzymywać przed łzami i pomyślą o swoich rodzicach, wiesz, hehe" no i niestety tak to właśnie działa. Nie sposób powstrzymać się od pewnych refleksji. Duży plus za to, że historia ma szerszy wymiar i nie ogranicza się tylko do sądowej sali. Kolejny plus za to, że udało się ten film zrobić zarówno smutnym i dramatycznym jak i ciepłym i optymistycznym. Minus za to, że to 2,5 godzinna reklama Forda Explorera, który jest pokazany w co drugiej scenie filmu. Plus za to, że samochód mi się podoba. A wracają do filmu - jest trochę jak modelka. Patrzymy i wiemy, że jest "zrobiona", że tak naprawdę to pusta lala ale i tak się nam podoba. Bycie oszukanym czasem jest miłe. Warto zobaczyć, choćby po to, żeby ocenić i docenić pewne filmowe mechanizmy. 8/10

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 14 lutego 2015, o 14:50
autor: colgatte
Przyznam się. Wczoraj byłam w kinie na...

50 Twarzy Greya (50 Shades of Grey)
lub Kopciuszek z Pejczykiem.

i jakkolwiek zazwyczaj nie za bardzo chce mi się pisać recenzje, to ten film wywarł na mnie takie wrażenie, że muszę gdzieś dać upust swoim emocjom.
Książek nie czytałam i nie miałam nigdy zamiaru iść na film, ale że akurat odwiedzam siostrę i trafiłam na jej Girls Night Out, to dopisałam się do listy widzów.
Na seans szłam przekonana, że będę oglądać soft porno kończące się ślubem. Więcej fabuły przytaczać nie muszę, bo chyba wszyscy wiecie, o co tam chodzi, w końcu książka to bestseller i hit nad hitami.
Film z pięknymi widokami. Ładne ujęcia panoramy Seattle, ładny apartament Greya, on sam piiiięęęęknnnyyyy (całkowicie w moim guście, facet ma 9 na 10!), ładna pupa jego kochanki, ładne samochody i jedna ładna piosenka.
Niestety w filmie oprócz estetyki otoczenia i bohaterów liczy się jeszcze gra aktorska i dialogi.
I tutaj mam dylemat, bo naprawdę nie umiem powiedzieć, co było bardziej żenujące.
Właściwie to prawie wszystkie dialogi wyglądały naprawdę (!) jak wstępniaki do pornola; słaba gra aktorska niewinnej kobiety i ultramęskie gadki faceta typu: I don't do romance - Then, what do you do? - I fuck. I fuck HARD." #1st prize.
Scen miłosnych było trochę, kilka smagań pejczykiem, kilka mocniejszych klapsów i wiązań. Nic gorszącego czy obrzydliwego, zrealizowane bardzo estetycznie, nie w pornostylu, co jest na plus.
Największym rozczarowaniem obok tego, że piękne pośladki Greya są pokazane tylko RAZ, było to, że okazało się, że TO JESZCZE NIE KONIEC!!! Kończąca scena to ostatnia scena książki - PIERWSZEJ CZĘŚCI *(jak dowiedziałam się od towarzyszek - wielkich fanek serii).
Film oceniam na dwójeczkę: jeden punkt za pięknego, z idealnym ciałem i nie aż tak żenująco źle grającego jak partnerka - pana Greya, a drugi punkt za.. no nie wiem za co... o! trzy razy chciałam wyjść z kina w trakcie seansu, a jednak zostałam do końca. Dlatego, że byłam z koleżankami i nie wypadało? Być może. Ale niech już ma.
2/10

P.S.
Film oglądałam w Dublinie. W kinie była oprócz naszej, jeszcze jedna grupa Polaków. Albo jakichś Polunusów-wieśniaków. Rzucanie popcornem, głośne komentarze, krzyki i wulgarne zwroty. Nkic nie dało uciszanie przez innych widzów, ani obsługę. Aż jakaś Mariolka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i krzyknąć do gościa ze swojej ekipy: Zamknij ryj, bo Ci zaraz przyj***! Co prawda mało pomogło, ale doceniamy starania.
Czyli nie dość, że film żenujący, to i za widzów trzeba było się wstydzić.
Moje Fremdschämen na rok 2015 wyczerpało się Dnia Pańskiego 13 lutego.

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 14 lutego 2015, o 14:58
autor: colgatte
Pingwiny z Madagaskaru
Mam 28 lat i chodzę do kina na Pingwiny z Madagaskaru. Z mamą.
Ale nie żałuję. Bawiłam się świetnie i był to drugi raz, gdy oglądałam ten film.
Pierwszy raz oglądałam po angielsku i w polskim tłumaczeniu brakowało mi imion pracowników głownego złego bohatera, bo wszystkie imiona małych ośmiornic wypowiedziane w odpowiedniej kolejności tworzyły imiona gwiazd, np Daryl zła ośmiornica mówi: Drew, Berry, more sth sth, albo: Kevin, bake on that cake! itd No i głos w oryginale podkłada mu sam John Malkovich.
Ale polska wersja językowa też daje radę, film super: uśmiałam się i wybawiłam czysto zdrowo i pozytywnie. Polecam z dzieciakami i bez.7/10

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 14 lutego 2015, o 17:45
autor: eddina
Colgatte, jak podobał Ci się pan Grey, to obejrzyj koniecznie dwa sezony "The Fall" z Jamiem Dornanem i Gillian Anderson na dokładkę. Dużo Dornana, z jego oryginalnym irlandzkim akcentem, do tego też gra tam perwersa sado-maso łamane na psychopatę. I gra całkiem nieźle. A "50 shades" to raczej do odpuszczenia, Twoja recenzja potwierdza tylko wszystkie inne, jakie czytałam.

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 14 lutego 2015, o 18:07
autor: Matthias[Wlkp]
eddina pisze:perwersa sado-maso łamane na psychopatę
O! Chyba muszę żonie pokazać. Dawno nie widziałem nic sensownego na Netfliksie, a to akurat jest :)

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 14 lutego 2015, o 19:05
autor: eddina
Matthias, powinno się wam spodobać! :roll:

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 14 lutego 2015, o 23:26
autor: Voo
Eagle Eye

Jak bym zasugerował się recenzjami z naszego agregatu to powinienem na widok tego tytułu uciec do schronu przeciwatomowego. Przeczytałem je jednak dopiero po seansie, film obejrzałem i jak widać żyję. Na dodatek wcale nie uważam, żebym zmarnował te dwie godziny w jakiś szczególnie podły sposób. Do TV przykuły mnie pierwsze sceny z atakiem drona na wioskę gdzieś w Jakimśtamstanie. Może dlatego, że ostatnio czytałem o tym dzieciaku, który nagrywał filmiki o życiu w cieniu dronów i zginął zabity przez drona. Ale nieważne, wracając do filmu... W momencie kiedy całość zaczyna nabierać rozmiar mega bujdy na resorach uświadamiamy sobie, że to nie kino poważnej akcji tylko fantastyka bliskiego zasięgu. Jasne - płytka i czerpiąca garściami z klasyków gatunku. Zapewne absurdalna i nielogiczna, aczkolwiek nie chce mi się nad tym zastanawiać. Ale też zrealizowana z wielką werwą. W zasadzie film to jedna dwugodzinna akcja praktycznie niczym nie przerywana, żadnymi zbędnymi dialogami i scenami, po prostu od 5 do 125 minuty non stop "zabili go i uciekł". 100 tysięcy wybuchów i eksplozji, samochody fruwają ale żadnego trupa i zero kropli krwi. Takie lajtowe kino na odmóżdżenie, moim zdaniem jak się do tego podejdzie na luzie to można się dobrze bawić. 7/10

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 15 lutego 2015, o 12:23
autor: Pquelim
colgatte pisze:Książek nie czytałam i nie miałam nigdy zamiaru iść na film, ale że akurat....
:mrgreen:

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 15 lutego 2015, o 12:33
autor: Zolt
zrealizowane bardzo estetycznie, nie w pornostylu
straciłem zainteresowanie ;)

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 15 lutego 2015, o 16:19
autor: Cherryy
Boyhood

Ktoś na Filmwebie określił film mianem "hollywoodzkiego Klanu" i jest w tym niestety sporo racji. Pracując nad obrazem przez kilkanaście lat dobrze byłoby się skupić nie tylko na tym, że dzieciaki dorastają, ale też na warstwie fabularnej. Uwielbiam produkcje, gdzie, jak to ładnie określił kiedyś pewien krytyk, fabuła jest wypadkową wydarzeń, a nie ucieleśnieniem bogatej wyobraźni zespołu pracującego nad scenariuszem. Tutaj, niestety, przegięto w pokazywaniu zbyt "zwyczajnego" życia. A może to nawet nie chodzi o tę zwyczajność, ale o sposób, w jaki ją pokazano. Od tak długiego dramatu obyczajowego oczekiwałbym, że kłody rzucane pod nogi bohaterom i ich reakcje zmuszą mnie do jakiś głębszych przemyśleń nad "poszukiwaniem sensu życia". Tak, możecie się śmiać, ale ja od każdego filmu oczekuję albo rozrywki, albo że po projekcji poczuję się bogatszy o jakiś bagaż refleksji. Natomiast pod tym względem w zasadzie można wyróżnić jedynie Patricię Arquette i jej niesamowitą kreację autodestrukcyjnej, poszukującej jakiegoś przyczółka w życiu, matki. Zabrakło ciekawszego rozpisania relacji rodzinnych. Ileż mieliśmy zbliżeń na relację ojca i matki? Bliską zeru, choć prosiło się o to przez cały film.

Po prostu - można było przekazać więcej. Przesadzono z minimalizmem, albo po prostu poświęcono na scenariusz za mało czasu. Z drugiej strony, "Boyhood" jako całość to projekt bezprecedensowy, niezwykle realistyczny, aczkolwiek zbyt "pocztówkowy", i aktorsko poprawny. Nie czułem zażenowania, jedynie nudę. Film na solidną piątkę, za tę "bezprecedensowość" dodam jednak jeden punkcik ekstra.

6/10

Cinema Paradiso

W ramach nadrabiania klasyków. Solidna siódemka za klimat południowego, włoskiego miasteczka, zapomnianego przez świat, gdzie wszyscy gotują się we własnym sosie. Świetnie podejrzane ludzkie słabości i charakterologiczne rysy, ukazane w charakterystyczny dla Włoch, lekko karykaturalny, sposób.

Szkoda tylko, że film, jak na obyczaj, w jakiś dziwny sposób się zestarzał...

7/10

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 16 lutego 2015, o 18:22
autor: Cherryy
Pięćdziesiąt twarzy Greya

Ten film jest tak słabiutki, że piszę o nim tylko dlatego, żeby wystawić mu ocenę, na jaką zasługuje w cornerze. Słyszałem wiele złego, ale postanowiłem dać filmowi carte blanche - nie nastawiać się z góry na tragedię, która wylewa się z komentarzy w internecie.

A jednak. Film o niczym. Z kliszami, które bolą w odbiorze. Śmiech przez łzy każdej osoby, która widziała w życiu przynajmniej kilka losowych filmów. Naprawdę, podchodziłem do tego czegoś z dużą dozą tolerancji.

Ble. Punkcik ekstra za sprawną realizację techniczną.

2/10

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 16 lutego 2015, o 18:47
autor: Crowley
Ja mam tylko pytanie do odważnych, którzy na te 50 twarzy Greya poszli do kina: są cycki? O_o Bo nikt nie pisze o najważniejszym.

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 16 lutego 2015, o 20:32
autor: Cherryy
Są cycki i nawet włosy łonowe.

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 16 lutego 2015, o 22:25
autor: Gregor
Crowley pisze:Ja mam tylko pytanie do odważnych, którzy na te 50 twarzy Greya poszli do kina: są cycki? O_o Bo nikt nie pisze o najważniejszym.
Lol, odważnych:P Raczej biedaków zmuszonych przez kobiety gustujące w słabych romansidłach :P

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 16 lutego 2015, o 22:30
autor: Crowley
Mezczyzna zmuszony do pojscia na babski i do tego slaby film. Jakie to smutne.

Wyslane z jaskini za pomoca sygnalow dymnych.

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 16 lutego 2015, o 22:32
autor: Cherryy
Ja poszedlem z ciekawości żeby zobaczyć czym się podnieca polowa damskiej populacji.

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 17 lutego 2015, o 00:22
autor: Pquelim
<trolling_on>
z ciekawości to można komuś pod spódnice zajrzeć, a nie za własne pieniądze zasilać wpływy filmów opartych na forumowym spin-offie beznadziejnej książki (pierwotnie to było publikowane w środowisku fanek Zmierzchu). Nie mówiąc już o dołączaniu do stada rozentuzjazmowanych kobiecin potrzebujących taniej podniety i wszystkich potencjalnych cierpieniach na sali kinowej.
Współczuje dobru partnerek, które Was na te filmy zaciągają ;P
<trolling_off>

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 17 lutego 2015, o 00:34
autor: SithFrog
Fajnie na filmwebie ktoś skomentował. Odwrotny film/książka gdzie cycata, bogata blondyna każe się chędożyć i chłostać zostałby zmiażdżony za szowinizm. Środa wywróciłaby się na lewą stronę z oburzenia.

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 17 lutego 2015, o 09:37
autor: Counterman
Czyli można powiedzieć, że jest to soft porno z wyjątkowo słabą fabułą?

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 17 lutego 2015, o 17:03
autor: boncek
Ale przecież 50 shades jest ewidentnie szowinistyczny. Laska dostaje pracę, kasę, gadżety za dawanie dupy szefowi. ;)

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 17 lutego 2015, o 17:15
autor: cns
może niektóre kobiety lubią być sex-niewolnicami (czyt. dziwkami)

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 17 lutego 2015, o 17:24
autor: Pquelim
boncek pisze:Ale przecież 50 shades jest ewidentnie szowinistyczny. Laska dostaje pracę, kasę, gadżety za dawanie dupy szefowi. ;)

W sumie to nie do konca, bo ostatecznie miłość zwycieża wszelkie przeciwności losu, goi rany po batożeniu i łagodzi podpalanie woskiem. Ale to dopiero w 5 części będzie ;P

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 17 lutego 2015, o 17:28
autor: SithFrog
Pq, ja pierdolę, zaznacz, że spojler :(

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 17 lutego 2015, o 17:42
autor: boncek
W PIERWSZEJ NIE MA ANALA!

OHOHOHOHO!!!

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 17 lutego 2015, o 22:37
autor: Zolt
col mówi, że nie ma porno stylizacji. Bonzo, że nie ma anala... To po co ta ekscytacja?

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 18 lutego 2015, o 10:32
autor: Pquelim
SithFrog pisze:Pq, ja pierdolę, zaznacz, że spojler :(
żaden spoiler, tylko luźne przeypuszczenie, aczkolwiek z dużą dozą prawdopodobieństwa.
Przyznaje szczerze, że pierwszą część książki przeczytałem praktycznie całą... w Empiku, obok którego pracowałem w 2012. Przychodziłem sobie w nudnych okresach i wciągałem tak po 10-20 stron dziennie przez miesiąc. Wiecej nie dawałem rady, bo robiło mi sieczke z mózgu - głównie ze względu na przerażenie, że ktoś to w ogóle wydał.
Moim ulubionym fragmentem jest umowa, którą główna bohaterka podpisuje z bosssskim G(r)ejem, która jest napisana w całości i zajmuje jakieś 20 stron. Tam były takie cyrki, że do dzisiaj pamiętam: "obejmuje swobodną eksploatację intymności Podległej" czy coś w tym stylu :mrgreen: . Generalnie cała fabuła była porażająca, a fragmenty "pikantne" niewiele odbiegały od listów czytelniczek Twojego Weekendu.
Pamiętam, że byłem zażenowany, bo ta książka jakos wtedy została w PL wydana i lezała dosłownie wszędzie, porozrzucana po całym salonie. Pomijam już fakt, że dzieci też mogły po to sięgnąć, ale taka promocja wyjątkowego ścierwa ostatecznie zwróciła moją uwagę na inne formy dystrybucji kultury. Ostatni raz w Empiku kupiłem sobie papierosy z pół roku temu.

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 18 lutego 2015, o 15:54
autor: Voo
Uważajcie na tytuły bo agregat stworzył nam dwa filmy 50 twarzy Greya i 50 twarzy Grey'a.

Żółta kartka dla colgatte. Jeszcze jeden taki błąd i będziesz musiała ten film obejrzeć jeszcze raz.

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 18 lutego 2015, o 16:14
autor: Pquelim
kurde, dobra - od tej pory postaram się w miarę możliwości edytować błędnie wpisane tytuły, zanim je GMC łyknie do bazy. Nie gwarantuje, że zawsze zdążę, ale pewnie uda się uniknąć kilku niescisłości.
Zauwazyłem też, że z GMC zniknęła opcja "zgłoś błąd", więc teraz nie wiem jak reszte problemów(a jest ich sporo) odkręcić.

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

: 21 lutego 2015, o 22:22
autor: Crowley
Teoria wszystkiego (The Theory of Everything)

Ten film jest nominowany do Oscara w kategorii "najlepszy film", "najlepszy scenariusz" i za obie główne role? Nie mam więcej pytań.
Historia Stephena Hawkinga a w zasadzie rozwoju jego choroby, która przykuła go do wózka i niemal odcięła od świata. Kto chociaż trochę zna postać profesora i kto czytał Krótką historię czasu może sobie puścić film w przyspieszonym tempie, bo nic nowego ani ciekawego w nim nie znajdzie. Cały geniusz Hawkinga pokazano jak rozwiązuje na kolanie nierozwiązywalne zadania na studiach i jak nie mogąc założyć swetra wpada na genialną teorię o czarnych dziurach, którą potem sam obala. A przynajmniej mówi, że obala, bo tak naprawdę w Teorii wszystkiego nie ma praktycznie nic o pracach naukowych Hawkinga, które nawet dla laika powinny być ciekawe. Przez dwie godziny oglądamy tylko postępujący paraliż ciała profesora i zmagania doglądającej go żony. Upodobnienie się Redmayne'a do Hawkinga jest niesamowite ale ile w tym porządnej gry aktorskiej a ile mechanicznego naśladownictwa (bez)ruchów chorego na stwardnienie zanikowe boczne ciężko ocenić. Jak wygra dziś w nocy, to Keaton powinien go zastrzelić.
Nominacja dla Felicity Jones to jakiś żart. Babka jest przeciętna do bólu. Nominacja za scenariusz to jeszcze większy żart, bo ten film jest strasznie nudny. Do tego dochodzi fatalny montaż, banalne dialogi, słaba charakteryzacja i przyzwoita muzyka. Bardzo się zawiodłem, lepiej obejrzyjcie dokumentalnego Hawkinga sprzed dwóch lat.

4/10