Paul Simon z ostatniej płyty. Ale to znakomicie brzmi. Cała płyta całkiem niezła ale utwór tytułowy jest mistrzowski. Podobny trochę do ostatniego albumu Bad Seeds.
Riverside jest dla mnie zbyt monotonne od ostatnich dwóch płyt... nie wiem, jakby nagle przestała mi się podobać taka muzyka. A kiedyś słuchałem namiętnie.
U mnie jak zwykle wszystko z opóźnieniem więc dzisiaj dopiero kupiłem sobie zeszłoroczny album Jarre Electronica. Jakiś czas temu wyszła druga część no ale to pewnie gdzies za pół roku dopiero zakupię
Wracając do Electroniki - Najlepsza smieje się, ze mam wypieki na twarzy. Serio, mam duzy dystans do "późnych dokonań" dawnych mistrzów ale ta płyta po prostu wymiata. Totalne zaskoczenie. Najlepsza rzecz w wykonaniu Francuza od kilkunastu lat. Kur... ten facet dobija do 70ki a niektore kawałki to taki ogień, ze głowa mała. Jeden z najlepszych kawałkow jest nagrany z Petem Townshedem, razem mają coś ze 140 lat Moby, Air, John Carpenter, Tangerine Dream, Armin van Buuren. Kapitalny krążek. Gram od nowa...
Re: Ostatnio słuchane
: 18 października 2016, o 13:23
autor: Crowley
Druga część lepsza ale to i tak najlepsze, co Jarre zrobił od bardzo dawna. Inna sprawa, że to nie do końca jego płyta. On dał nazwisko, wytwórnia załatwiła paru artystów do pisania utworów i wyszło co wyszło. A niedługo, na fali tego umiarkowanego sukcesu ma wyjść trzecia część Oxygene.
Jak już jesteśmy przy elektronicznych dziadkach, to Vangelis wydał niedawno całkiem dobry album Rosetta. Ale i tak obydwaj panowie mogą czyścić buty nowemu Yello. Kapitalna płyta, nagrana tak, że mózg wypływa przez uszy.
Re: Ostatnio słuchane
: 18 października 2016, o 17:08
autor: Voo
Ej no az tak bardzo "nie jego" ta płyta też nie jest. Sądząc po jego komentarzach do poszczególnych utworów to wypada to pół na pół. W kazdym razie zaraz przypomniała mi się nieco podobna w koncepcji Odyssey through O2 ktorej słuchalem kiedys namietnie czytajac Akire
Nowego dziadka Vangelisa mam oczywiscie na oku.
Re: Ostatnio słuchane
: 20 października 2016, o 19:45
autor: Pquelim
Nowy Korn miażdży mi dupę. Rewelacyjna płyta, Ci goście się nie starzeją. A w swojej kuchni czują się najlepiej, bardzo dobrze, że do niej wrócili po ostatnich eksperymentach.
Re: Ostatnio słuchane
: 20 października 2016, o 21:12
autor: SithFrog
Czyli bez dziwnych brzmień, skrilleksów i wiertarek?
Re: Ostatnio słuchane
: 20 października 2016, o 22:50
autor: Crowley
Piekło zamarzło, słucham N.W.A. - Straight Outta Compton. Teksty są idiotyczne ale muzycznie ma to swoje momenty. Strona A winylu jest naprawdę dobra. Szkoda, że muszą rapować ale poza tym spoko.
Re: Ostatnio słuchane
: 20 października 2016, o 23:29
autor: Pquelim
SithFrog pisze:Czyli bez dziwnych brzmień, skrilleksów i wiertarek?
Bez.
Obczajcie sobie numer z Corey'em Taylor'em (wokalistą Slipknota):
Nie takie złe ale dziwnie na yt się słucha, jakby nagrywali to w wielkiej beczce. Może to coś u mnie, ale inne kawałki brzmią normalnie.
Sama piosenka spoko, ale mało Korna w Kornie. Jakbym usłyszał w radiu to pomyślałbym, że to Disturbed. Nie jest to nic złego, ale jednak...
Re: Ostatnio słuchane
: 26 października 2016, o 14:47
autor: Counterman
Mi nie leży ten nowy Korn. Jak pisze Żaba, mało Korna w Kornie. Ten nowe numery nawet nie leżały obok nawet nie tak starych albumów jak The Untouchables
Re: Ostatnio słuchane
: 26 października 2016, o 15:10
autor: Pquelim
SithFrog pisze:mało Korna w Kornie
absolutnie bzdurny zarzut. Okej, cameo z Coreyem jest w innym stylu i tutaj jeszcze się nie będe buntował, ale serio - reszta płyty? Dla mnie to powtórka z Untouchables własnie (2002 rok, nie tak dawno?), niektóre numery brzmią jak zremasterowane wersje tamtych. Jedyne znaczące różnica to melodyjne refreny (dla mnie bomba), w których słychać że się Jonathan przez te naście trochę nauczył śpiewać; oraz znacznie cięższe strojenie gitar, które mi idealnie podchodzi.
Ej no, bez jaj. Po Untitled, Path of Totality, Paradigm Shift, po See You On The Other Side nawet, a wyłączając brzmiącą garażowo Korn III to jest pierwsza płyta w której jest cały kornowy nu-metal: skrzęczące struny Munky'ego, sążnisty bas Fieldy'ego, jest twistowanie Jonathana, psychodeliczne finały tracków. 99% Korna, brakuje tylko dudów, a dla Was "mało Korna w Kornie"? Nawet recenzenci zagraniczni (polskich nie czytałem) podkreślają, że ten krążek to powrót do czasów świetności.
Zresztą, na szybko porównanie, zwróćcie uwagę na riffy:
No ludzie, przecież nikomu nie każę kochać tej płyty, ale chociaz nie mówcie że mało Korna... Nie po ostatnich płytach... Więcej Korna było dekadę temu
Re: Ostatnio słuchane
: 26 października 2016, o 18:17
autor: SithFrog
Ja nie pisałem o reszcie płyty tylko o tym kawałku, co wrzuciłeś.
Re: Ostatnio słuchane
: 27 października 2016, o 10:23
autor: Piccolo
Jeszcze niższe brzmienie ? Już i tak na 7 strunowcach popylają. Muszę w takim razie przesłuchać nową płytę.
Re: Ostatnio słuchane
: 29 października 2016, o 16:08
autor: Crowley
Znacie się na Jazzie? Ja też nie ale to jest zarąbisty album:
W ogóle, o ile nie przepadam za Coltranem ani Davisem, tak Mobley, "Cannonball" Adderley, czy gitarzyści: Grant Green i Wes Montgomery to jest mistrzostwo świata. Taki bujający, na ogół wesoły jazz, który zupełnie nie męczy i sobie leci w tle. No i oczywiście technicznie to jest zawodowstwo. Tu, oprócz Mobleya na saksofonie, czadu daje zwłaszcza Art Blakey na perkusji.
Re: Ostatnio słuchane
: 29 października 2016, o 17:14
autor: Ptaszor
Herbie Hancock jest dość "wesoły", zwłaszcza z płyty "Headhunters". Wpada w ucho.
Wiadomo, to klasyka. Chociaż to już zupełnie inne granie. Bardziej fusion, czy wręcz jazz-rock. Nie przepadam tylko za tym kosmicznym, elektronicznym brzmieniem klawiszy. Strasznie się zestarzało, chociaż wtedy to była zupełna nowość.
Już jakiś czas temu słyszałem kawałek utworu Perfect Man jako "zapowiedź" a teraz dorwałem całą płytę. Jestem zauroczony tym Polskim elektro / synth popem.
Z polecanych:
Rebeka - Promised Land
Rebeka - Wake Up
Rebeka - Perfect Man
W sumie niegłupie rozwiązanie. Przynajmniej na youtubie nie będą pojawiać się setki miliardów milionów kopi, tzn. zupełnie się tego pewnie nie uniknie... Ale tak można przynajmniej policzyć kto ile słucha itd.
Co do samej płyty (po jednym przesłuchaniu całości). Połączyli sporo fajnych motywów z różnych "gałęzi" muzyki metalowej, ale zachowali swój styl. Hetfield brzmi świetnie, w ogóle brzmienie jest dobre. Kilka kawałków zaskoczyło mi od razu.
Ale jak dla mnie to za długie to wszystko jak na thrash metalowe granie (ale w sumie to nie mój styl, bo nigdy ani z trashem ani z Metallicą się jakoś specjalnie nie lubiłem) i zlewa się w całość w sumie dosyć na jedno kopyto... Prawie każdy utwór odcięty jak od linijki ~7:30.
Kurza morda. Zażartowałbym, że metalika się skończyła się na kilemol, ale niestety nie. Metalika skończyła się na S&M. St. Anger była mocno specyficzna i była średnio udaną próbą powrotu do dźwięków traszowego metalu (ło! Kill'em All dejs ar bak). Death Magnetic to już była zupełnie inna sprawa, bo dostaliśmy znowu niby traszowe (ejże! Łi ar bak wif Master of Puppets) kawałki które mają po 7-8 minut (sic!).
Natomiast teraz mamy przy Hardwired... to Self Destruct znowu to samo. Pokuszę się o porównanie do Motórheda, gdzie tam nagrywanie tego samego było na luzie i z płyty na płytę nie wydawało się wymuszone, tak u Metaliki trzecia płyta z tym samym dość mocno wydaje się krzyczeć - "ej, ale my naprawdę umiemy grać tak jak 30 lat temu". Nie. Nie umiecie Panowie i to nie jest opinia kogoś, kto nie kibicuje Metalice no bo do jasnej kurwy... To przecież Metalika! Odpaliłem te kawałki z ich nowej płyty - polecam 1. i 3. zestawić sobie do porównania, ewentualnie "Murder One" z "Welcome Home (Sanitarum)". Wszystko to samo, Simpsons did it, South Park did it too... Moim zdaniem chłopaki z Metaliki od 3 płyt niesamowicie starają się udowodnić wszystkim dookoła, że wcale się AŻ TAK bardzo nie zestarzeli. No nie do końca im wychodzi.
Re: Ostatnio słuchane
: 29 listopada 2016, o 13:52
autor: Counterman
Przesłuchałem na razie pierwszą płytę z dwóch z opakowania nowej Metaliki. Ogółem mam podobne wrażenia do Rojka. Chłopaki starają się grać tak jak kiedyś, z tym że jak miałem kawałek z Kill Them All który trwał 7 minut to słuchając go nawet nie wiedziałem, że on tyle trwa! A na nowej płycie gdzieś w połowie utworu stwierdzam, że w sumie to ja chętnie przerzucę na kolejną piosenkę, bo nudnawo. Brakuje tej energii, utwory wydają się powtarzalne, nooo nie czuję mocy. Ale nie jest tragicznie, słucham sobie i słyszę, że jest to Metalika (na Death Magnetic nie słyszałem). Jeżeli ktoś jest fanem zespołu to niech kupuje, ale jeżeli słucha się bardziej z doskoku to można sobie odpuścić.
Nie jestem żadnym fanem Stonesów, niewiele się spodziewałem po albumie z coverami jakichś mało znanych bluesów, ale to jest zajebista płyta. Raczej z tych skocznych, niejako wbrew tytułowi, taka niby bez żadnego wyróżniającego się utworu, a ja cały czas przyłapuję się na tupaniu nogą i chciałbym umieć grać na harmonijce ustnej.
Re: Ostatnio słuchane
: 4 grudnia 2016, o 20:59
autor: Crowley
Ciarki na plecach i łzy w oczach. Obłędnie dobry koncert. A za wstrzymanie wydania z obrazem na jakimś wypasionym BR, Kate powinna zostać postawiona przed trybunałem w Hadze za zbrodnię przeciwko ludzkości.
Projekt pod nazwą Psykkle znałem przede wszystkim z licznych remiksów bardziej "znanych" zespołów z szeroko rozumianego industrialu, elektro, etc etc.
np. Left Spine Down - Last Daze (Psykkle Remix) wrzucony przezemnie i jedyna kopia na YT... (Psykkle to aż taka "garażówka" ) >> https://www.youtube.com/watch?v=KFJ5DvwI13g
Ale oto dorwałem się do pierwszego i jedynego albumu wydanego na CD tj.
Psykkle - Rock Bottom Paradise
Oczywiście trzeba zaznaczyć, że dla mnie Psykkle istnieje tylko dzięki Sabinie Theroni, która odeszła z projektu w 2012 tj rok po ukazani się powyższej płyty
Re: Ostatnio słuchane
: 18 grudnia 2016, o 22:40
autor: Rojek
Ostatnio (mówiąc ostatnio, mam na myśli jakiś miesiąc temu) wszedłem w posiadanie nowej płyty Sabatonu pod tytułem "The Last Stand". Ogólnie rzecz biorąc - polecam jako comfy-metal do posłuchania. Bez łamanych rytmów czy kombinowanych riffów - prosty, ale przyjemny w odbiorze hewi metal. Dodatkowo jest to pierwsza ich płyta, która ma w książeczce to co ma - czyli krótki rys historyczny dotyczący utworów na płycie. Bardzo fajny dodatek, którego zawsze mi brakowało - zwłaszcza na Carolus Rex.
Płyta jest podobna do poprzedniego "Heroes" w tym sensie, że jest ogólnie rzecz biorąc - albumem koncepcyjnym. Koncept w tym wypadku obejmuje sytuacje bez wyjścia, bitwy z góry skazane na porażkę i takie tam. Jeśli chodzi o poszczególne utwory to tak:
1. Sparta - Utwór nieco prymitywny i podczas kilku pierwszych przekręceń płyty nie byłem jego wielkim fanem. Moim zdaniem jak na utwór otwierający płytę - bywało lepiej, chociaż po paru przesłuchaniach wpada w ucho z racji swojej prostej konstrukcji. No i bolą nieco te płaskie organki na początku.
2. Last Dying Breath - Tutaj mamy pierwszorzędny przykład generic metal song. Nawet nie mam za bardzo co napisać, bo to jest kawałek, który łatwo i przyjemnie się słucha, ale zapomina 5 minut po jego zakończeniu.
3.Blood of Bannockburn - Temu utworowi z kolei wróżę bogatą karierę koncertową. Znowu mamy proste i wpadające w ucho melodie, ale wzbogacone przez melodyjkę graną na dudach i fajną linię wokalu w refrenie. Jeden z fajniejszych kawałków na płycie.
4.Diary of the Unknown Soldier - taki tam sobie wypełniacz
5.The Lost Battalion - Kolejny dość miałki utwór, ratowany przez ciekawie wykonane refreny. Szału ni ma.
6.Rorke's Drift - No i tutaj mamy pierwszy powrót wspomnień. Słuchając Rorke's Drift nie sposób nie przypomnieć sobie Into the Fire, utworu 11 lat starszego. Owszem, sięganie do sprawdzonych wzorców nie jest niczym nagannym, jednak zawsze jakoś tam się rzuca w ucho. Mimo wszystko - uważam szósty utwór na płycie za na pewno miły dla ucha.
7.The Last Stand - Tytułowy utwór z płyty jest również kolejnym, który wpisuje się w ogólny zarys płyty - przyjemny hewi metal do posłuchania sobie w drodze do pracy. Nie żeby to jakoś źle o nim świadczyło, ale jednak nie jest to kawałek, do którego z przyjemnością będę wracał za 5 lat.
8.Hill 3234 - Całkiem porządny, ciężki ale jednocześnie łatwy w odbiorze kawałek. Nie jest zbytnio wpadający w ucho, ale jednocześnie powoduje miłe, ciepłe uczucie w środku podczas słuchania.
9.Shiroyama - Kawałek o samurajach, który mógłby z powodzeniem służyć jako opening do jakiegoś anime. Zwłaszcza na początku, czy w trakcie refrenu. Wyobraźcie sobie jakieś takie, no nie wiem, Czarodziejki z Księżyca czy inne chujwieco. Pasuje? Pasuje! Mimo wszystko fajnie się słucha.
10.Winged Hussars - No i obowiązkowy utwór pod polską publiczność. Trochę tego za dużo, zwłaszcza, że znowu mamy powrót wspomnień tym razem z Art of War. Sam kawałek mocno średni.
11.The Last Battle - Utwór kończący album, który też kojarzy mi się nieco z poprzednim ostatnim utworem Hearts of Iron. Mimo wszystko słucha się miło i bardzo fajnie kończy płytę.
Spoiler:
No i dwa kawałki bonusowe - Camouflage (jakiś propagandowy song z czasów wojny w Wietnamie) i All Guns Blazing (klasyk autorstwa Judas Priest)
Re: Ostatnio słuchane
: 11 stycznia 2017, o 23:29
autor: Crowley
Godspeed You! Black Emperor - Yanqui U.X.O.
Jedna z moich ulubionych okładek. Mroczna, ciężka płyta ale pierwsze płyty GY!BE (sprzed zawieszenia działalności) to jest mistrzostwo świata, jeśli chodzi o post rock.
Re: Ostatnio słuchane
: 14 stycznia 2017, o 16:40
autor: Voo
Jarre, Electronica 2. Bardzo fajne, energetyczne, różnorodne, podobnie jak pierwsza część. Pet Shop Boys, Yello, i Hans Zimmer na jednej płycie? Czemu nie Bardzo mi podszedł ten dwuczęściowy album, zresztą ciekawie wydany, z komentarzem do każdego utworu, wyjaśnieniem inspiracji itd. W efekcie muzyka gra a człowiek siedzi z nosem w googlach i czyta o włoskich futurystach albo rosyjskim prekursorze telewizji i technologii podsłuchowej
A. Gacek zagrała dziś Rhiannon w kapitalnej wersji, więc siedzę i oglądam różne koncertowe nagrania Fleetwood Mac. To powyższe to najlepszy przykład pozytywnego wpływu narkotyków na ludzkość. Buckingham to jeden z najbardziej niedocenionych gitarzystów w historii.
Zaczęło się od tego, że Najlepsza zachwycała się jakąś wokalistką. Zapamiętałem z tego tyle, że jej artystyczny pseudonim jest krótki i zaczyna się na literę "S". Uzbrojony w tę wiedzę, nie zdradzając zamiarów, ruszyłem do najdroższego sklepu z muzyką, jaki znaleźć można w każdym centrum handlowym, żeby nabyć płytę zamiast kwiatka na Walentynki. Razem ze sprzedawcą doszliśmy do wniosku, że to musi być TA wokalistka i płyta.
Ale nie ma tego złego... W sumie obie płyty jak na babskie śpiewanie są naprawdę bardzo ciekawe i różnorodne i do tego fajnie wydane (obie sobie zostawiliśmy), więc jakby ktoś szukał "kwiatka" na Walentynki to polecam...
Re: Ostatnio słuchane
: 25 maja 2017, o 10:20
autor: Crowley
King Gizzard and the Lizard Wizard - Flying Microtonal Banana
King Gizzard and the Lizard Wizard - I'm in Your Mind Fuzz
Za nazwę i tytuły płyt 11 punktów na 10. Retro psychodeliczna mieszanka krautrocka, garażowego rocka i protopunku. Chyba tak mniej więcej można określić.
Wydany w zawrotnej ilości 600 egzemplarzy skomponowany przez Vangelisa dodatek do albumu fotograficznego jakiegoś Włocha. Nagrane prawdopodobnie na tej samej sesji co Soil Festivities. Jest jeszcze dużo oszczędniejsza część pierwsza, też do odsłuchania na YT. A jacyś wariaci płacą za te płyty zawrotne kwoty na aukcjach.