Strona 35 z 54
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 25 stycznia 2017, o 18:00
autor: PIOTROSLAV
Byłem wczoraj na premierze "Sztuki kochania"
Bardzo fajny film. Warto pójść, jest trochę do pośmiania się, jest trochę do podumania jak to było wczesniej. Fajne scenografie, kostiumy.
Polecam.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 26 stycznia 2017, o 09:47
autor: zodi
Cloverfield Lane 10
Ależ lubię takie filmy - całość dzieje się w kilku pomieszczeniach, na obsadę wystarczy trzech aktorów (w tym Goodman!), jest tajemnica, są emocje... Bohaterowie siedzą w bunkrze, a nad ich głowa świat umiera (czy aby na pewno.. ? ). Gdyby nie ostatnich 15 minut, które są głoooopie to film byłby świetny... Myślę, że najlepiej byłoby przerwać oglądanie przed feralną końcówką i zostać z domysłami niż przyjąć do wiadomości to co nam zaserwowano..
6,5/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 26 stycznia 2017, o 18:52
autor: SithFrog
Młodzi przebojowi (Sing Street) - Jeśli komuś podobał się serial Stranger Things z powodu tęsknoty za kinem lat osiemdziesiątych, koniecznie musi obejrzeć Sing Street. Historia młodego chłopaka Z Dublina, który, żeby zaimponować starszej dziewczynie, zakłada zespół muzyczny z kumplami, to historia żywcem wyjęta z minionej epoki. Tak realizatorsko jak i muzycznie. W najlepszym możliwym znaczeniu.
Klimat wylewa się z ekrany strumieniami. Gramofony, małe odtwarzacze kasetowe, ciuchy, auta, fryzury i muzyka. Wszystko dograne idealnie do realiów epoki, które niżej podpisany jeszcze pamięta. Może stąd ciepłe uczucia dla twórców, ale nie tylko! Opowieść nie zaskakuje żadnymi zwrotami akcji, jest przewidywalna, ale nie chodzi tu o zaskoczenie widza. Chodzi o nostalgię, o sprawne poprowadzenie historii i wzbudzenie empatii wobec bohaterów. Udało się i to z przytupem.
Filmowi towarzyszy kapitalna oprawa muzyczna. Kolejne piosenki zespołu, który założył Conor (Ferdia Walsh-Peelo), żeby zaimponować Raphinii (Lucy Boynton) brzmią genialnie i są zazwyczaj inspirowane kolejnymi zespołami (Duran Duran, Cure) podsuwanymi Conorowi przez starszego brata - Brendana (Jack Reynorn). Jedną z głównych zalet Sing street jest słodko-gorzka rzeczywistość, w której funkcjonują postacie. Motyw przewodni pozornie jest cukierkowy, ale cała otoczka już nie. Rodzice Conora się rozwodzą, on sam zmienia szkołę z powodów ekonomicznych i w nowej czuje się wyobcowany, Raphinia to sierota po przejściach, a to wszystko obserwujemy w Dublinie pogrążonym w kryzysie ekonomicznym.
Wspomniałem wcześniej o Stranger things nieprzypadkowo. Nie chodzi tylko o nostalgię. Tu także dobrano nieopatrzone twarze, młodych i naprawdę niezłych aktorów przez co nie trzeba się zmierzyć z problemem "o, patrz, to ten znany gość z filmu XYZ". Stąd niepotrzebnie wzięto do roli ojca Connora Aidana Gillena. Nazwisko nie mówi wiele, ale już Littlefinger z Gry o tron? No właśnie. W dodatku on z dorosłych aktorów wypadł najgorzej. Kompletnie nie kupiłem tej kreacji. Z młodszą obsadą jest.... różnie. Para głównych bohaterów powala. Chemia między nimi jest namacalna, a początkowe zawstydzenie autentyczne. Średnio wypadają pozostali członkowie zespołu i łobuz, który uprzykrza życie Connorowi. Na osobne słowa uznania zasługuje jack Reynorn. Starszy brat, który wprowadza głównego bohatera w świat muzyki i jednocześnie w świat dorosłości to najjaśniejszy punkt całego przedstawienia. Chylę czoła.
Jeśli miałbym jeszcze na siłę szukać wad to wymieniłbym kiepską synchronizację piosenek z ustami aktorów. Momentami ewidentnie widać, że lecą z playbacku, a to w scenach gdzie śpiewaniem wyrażają emocje, trochę razi. To jednak drobne potknięcie, bo poza tym i wymienionymi wcześniej niedoskonałymi kreacjami, wszystko inne mi pasowało.
Sing street to po raz n-ty zaserwowana opowieść o dojrzewaniu, zagubieniu i miłości opowiedziana w zgrabny, subtelny i klasyczny sposób. Wywołuje w widzu masę pozytywnych emocji, a przecież po to ogląda się filmy, czyż nie? Gorąco polecam.
8/10
http://zabimokiem.pl/milosc-mlodosc-i-rocknroll/
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 28 stycznia 2017, o 20:38
autor: Ptaszor
La La Land
Ależ ten film ma świetne piosenki! Pisząc te słowa, słucham sobie ścieżki i dawno tak dobrze się nie bawiłem przy słuchaniu musicalu. Technicznie też jest bajecznie, zdjęcia w miękkich kolorach, Hollywood rodem z lat 70-tych, mimo że akcja osadzona jest w czasach współczesnych, a to Stone nosi sukienki, a to Gosling w garniaku i butach do stepu, a to światła neonów. Tutaj ktoś (Pquelim?) powie, że właśnie w ten sposób Hollywood znowu masturbuje się przed lustrem. Tylko że mi to nie przeszkadzało, bo świetnie się bawiłem podczas seansu, wzruszyłem, uśmiałem. Dostaliśmy trochę bardziej realistyczną formułę musicalu, piosenki wplecione są organiczne i, jak wspomniałem, co jedna, to samograj i być może dlatego nie przeszkadza mi, że ani Gosling ani Stone nie powinni znaleźć się w obsadzie. Żadne z nich śpiewać, ani tym bardziej tańczyć, czy stepować nie potrafi - robią to poprawnie, ale daleko im do Gene Kelly'ego. To chyba moje jedyne poważne zastrzeżenie, wolałbym zobaczyć jakichś no-name'ów, przy okazji zyskałaby na znaczeniu wymowa historii o dwójce, nomen omen, no-name'ów próbujących sił w showbiznesie. Dlaczego zatem nie przeszkadza mi gwiazdorska obsada? Bo to nie jest typowy muscial i tyle, więcej du do zagrania, niż śpiewania czy tańczenia.
9/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 29 stycznia 2017, o 10:59
autor: Lobofc
Witamy na Hawajach (Aloha)
Bill Muray (drugoplanowa rola, ale jednak), Bradley Cooper i Emma Stone... i co?
1/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 29 stycznia 2017, o 14:54
autor: Voo
Choć raz nie muszę szukać oryginalnych tytułów...
Steve Jobs
Blisko dwie godziny rozmów Jobsa z kilkoma osobami z jego otoczenia - Joanną Hoffman, Wozniakiem, Sculleyem, córką, eks-dziewczyną i kilkoma innymi. Mają one miejsce w trzech kluczowych momentach jego życia - przed premierami Macintosha, Nexta i iMaca. Króciutkie retrospekcje przenoszą nas do początków Apple lub momentu gdy Jobs wyleciał z firmy i pozwalają połączyć kluczowe sekwencje w pewien logiczny ciąg. Mimo wszystko film przez to jest dość hermetyczny. Niby Jobs był postacią niezmiernie popularną i znaną ale tak naprawdę ktoś nie mający choćby podstawowej wiedzy o historii komputerów może poczuć się nieco zagubiony i znużony. Zwłaszcza, że tempo jest bardzo szybkie, postacie wyrzucają słowa z prędkością karabinu maszynowego, miotają się po ekranie, gdzieś idą, robią na raz kilka czynności a w rozmowach pełno jest dygresji i nawiązań do różnych momentów z historii Apple i życia Jobsa. Ja bawiłem się bardzo dobrze, film zrobiony jest bardzo sprawnie, aktorzy dają popis ekspresji. Naprawdę czapki z głów przed Dannym Boylem, że udało mu się zrobić tak wciągający i dynamiczny film w 95% przedstawiający dialog dwóch osób. Jednak gdy w pewnym momencie zerknąłem w bok to ujrzałem Najlepszą ...drzemiącą w najlepsze. Fajny film ale trzeba zaznaczyć, że nie dla każdego.
7/10
Everest
Dramatyczna historia napisana przez życie podana w sposób, który po prostu wywołuje opad szczęki. Fakt, że opowiada o prawdziwych wydarzeniach to zarówno jego siła ale i słabość, bo przecież jak się wszystko skończy wiadomo jeszcze przed seansem. Realizacja stoi jednak na tak wysokim poziomie a obraz walki z górą i zimnem jest tak wiarygodny i przejmujący, że 2 godziny przesiedziałem na krawędzi fotela podczas gdy piwo na stole zdążyło się zagrzać a paluszki obok leżały samotne i zapomniane. Szkoda, że nie widziałem tego w kinie, najlepiej w jakimś IMAXie bo pewnie wypadłbym z butów. Może przesadzę z oceną, może ktoś powie, że to tylko solidne rzemiosło ale jeśli człowiek na 2 godziny po prostu przenosi się do innego świata zapominając o wszystkim wokół to dla mnie znak, że film ŻRE jak wściekły
9/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 29 stycznia 2017, o 15:18
autor: SithFrog
Tak Voo, w kinie Everest wbijał w fotel, dorzucał piąchę w brzuch i poprawiał kopniakiem w żuchwę. Siedziałem całe napisy jak zamurowany.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 31 stycznia 2017, o 12:02
autor: Pquelim
shorty:
Jeździec Znikąd (The Lone Ranger)
Całkiem udany powrót Jacka Sparrowa Johnnyego Deppa.
6/10
Sully
Rewelacyjna gra duetu Hansk-Eckhart niejako równoważy ograniczenia historii. Zdecydowanie warto się zapoznać: przystępne, zajmujące i dobre kino.
7+/10
ARQ
Zapawa z pętlą czasu w konwencji kameralnego action Sci-Fi - zdecydowanie dla miłośników wciąż jeszcze całkiem orginalnego tematu.
7/10
Doktor Strange (Doctor Strange)
Zieeeewww... Jeden z dwóch filmów, na których zasnąłem w kinie. Marvelovskie spaghetti zdecydowanie mi się przejadło.
5/10
Artysta (The Artist)
Rozumiem zarówno zachwyty jak i krytykę. Sprawia wrażenie bardzo wiarygodnego reliktu poprzedniej epoki kinematografii. Na ile jednak jest autentyczny - dzisiaj już trudno ocenić.
6+/10
Coś za mną chodzi (It Follows)
Niby orginalne podejścei do horroru, ale jednak poprowadzone w sposób niesatysfakcjonujący - zwłaszcza w przypadku zakończenia.
5/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 31 stycznia 2017, o 12:13
autor: alonzo
La La Land
Do napisania tej krótkiej recenzji skłoniło mnie zdziwinie aż tak ogromnym i jednogłośnym zachwytem nad tym filmem. Czuję się trochę tak jak dziecko, które nie zrozumiało dowcipu i nie wie dlaczego wszyscy dookoła się śmieją. Od zawsze wydawało mi się, że kręgosłupem filmu jest scenariusz. Oczywiście pewnie można znaleźć wyjątki, ale jednak jeśli historia nie porywa to jaka by nie była olśniewająca scenografia, obsada, zdjęcia, montaż to film nie wybije się ponad pewien poziom. Tutaj mam wrażenie, patrząc na opinie, że ta sztuka się udała.
Powiem tylko tyle, iż najciekawsze jest zdecydowanie pierwsze 5 i ostatnie 15 minut filmu. Wszystko pomiędzy to efektowne, ładnie zagrane (Emma i Ryan sprawdzają się w tych rolach, bo nie są maszynami do tańczenia i śpiewania tylko niedoskonałymi ludźmi) kino z nudnawą historią. Trudno porównywać mi La La Land ze współczesnymi musicalami (Moulin Rouge, Chicago), gdyż tamte filmy porywały a ten przynudzał. O klasykach gatunku takich jak Deszczowa piosenka nie wspomnę, bo to dla mnie zupełnie inna liga.
Polecam ścieżkę dźwiękową.
6/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 2 lutego 2017, o 15:19
autor: SithFrog
Captain Fantastic - Nie mam zielonego pojęcia do czego nawiązuje tytuł filmu (jak ktoś wie, chętnie dam się oświecić). Na pewno nie jest to (jak można by mylnie założyć) kolejny blockbuster z superbohaterami władającymi mocą. O nie, to jest coś z zupełnie innej beczki. Naprawdę solidnej i ciekawej beczki.
Ben (Viggo Mortensen) wychowuje szóstkę dzieci. W samym środku leśnej głuszy. Cały dzień kręci się wokół hartowania ciała, zdobywania umiejętności survivalowych i polowania na potencjalne jedzenie. Wieczorem zaś czas na literaturę, filozofię, języki obce i... fizykę kwantową. Kiedy przychodzi wiadomość o śmierci chorej matki cała drużyna wyrusza na pogrzeb. Ich wyprawa to tak naprawdę brutalne zderzenie z kapitalistyczną, konsumpcyjna rzeczywistością, przed którą próbował uchronić ich ojciec.
Cpt. Fantastic to kontestacja wszystkiego co znamy i widzimy na co dzień. Śmieciowe jedzenie, cola, gry komputerowe, nieefektywny system edukacji, bezgraniczny konsumpcjonizm, hipokryzja i zakłamanie. Podwójne standardy, udawanie i kłamstwo na każdym kroku. Reżyser - Matt Ross - mówiąc kolokwialnie nie pierdzieli się w tańcu, dając do zrozumienia widzom: zbudowaliśmy okropny, okrutny świat, który w dodatku zaraża sobą nieskażone wcześniej jednostki. Bo dzieci Bena z jednej strony są w szoku, z drugiej same chętnie sięgnęłyby po hot doga czy brązowy, lepki, gazowany napój w czerwonej puszce.
Ross ma jednak niesamowite wyczucie, bo owa krytyka zrealizowana jest bardzo... ładnie. I ciepło. Podróż na pogrzeb mamy bardzo przypomina mi film Mała Miss i to jest najlepszy możliwy komplement. Duża w tym zasługa Viggo Mortensena w tytułowej roli. Jest ojcem surowym, ale sprawiedliwym i konsekwentnym. Sam czasami czuje się zagubiony i samotny, zawsze kiedy jego reguły wydają się nie działać tak, jak tego oczekiwał. Czy jednak jest to kreacja godna Oscara (dostał nominację w tym roku)? Rzecz dyskusyjna. Dzieciaki dobrano rewelacyjnie, czuć chemię i nie ma się ani przez chwilę wrażenia, że to nie jest prawdziwa rodzina, a jedynie aktorzy udający pokrewieństwo.
Film kończy się ciekawie, słodko-gorzką konkluzją. Rodzina jest najważniejsza, można mieć wysokie standardy, ale od dzisiejszego świata uciec całkowicie po prostu się nie da. I może jednak nie warto? Każdy może sobie na to pytanie odpowiedzieć sam, bo film dostarcza materiału do dyskusji i do refleksji nad samym sobą, nad kondycją naszej rzeczywistości, nad rodzicielstwem. A jeśli film pobudza do rozmowy, do przemyślenia pewnych spraw - to zawsze nietuzinkowa zaleta. Zdecydowanie polecam.
8/10
http://zabimokiem.pl/kapitan-anarchia/
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 3 lutego 2017, o 23:00
autor: Pquelim
La La Land
Fajny film muzyczny (raczej nie musical), który przez większość seansu niebezpiecznie balansował pomiędzy mało udanym odwołaniem do klasyki kina (vide Artist), a okropnie banalnym romansidłem z kart powieści Daniele Steele. Na szczęście reżyser w filmie zmieścił ciut więcej niż historię pląsających miekszkańców Los Angeles. Ryan Gossling i Emma Stone w ciekawy sposób współgrają ze sobą na ekranie (znaczy się - jest chemia), ale imho o żadnych nominacjach do Oscarów nie powinno być mowy. Oboje grają jednym wystudiowanym wyrazem twarzy, a w partiach śpiewanych nie wypadają najlepiej (niewielka przewaga pani Stone). W ogóle mało jest partii śpiewanych - a muzyka nie nadaję filmowi tempa jak np w Chicago, w większości służy do wyhamowania i zabawy formą. Dlatego uważam, że bardziej film muzyczny, niż musical, ale prawdę mówiąc żaden z tych gatunków nie jest moim ulubionym. Tutaj bawiłem się jednak całkiem przyzwoicie, melodie są rewelacyjne, a końcowa scena zapada w pamięć i w ciekawy sposób puentuje całe widowisko.
Podsumowując - znać warto, bawić się można, a nawet wzruszyć. Ale 14 nominacji do Oscara to śmiech na sali.
7/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 4 lutego 2017, o 16:21
autor: Lobofc
Arrival - Nowy początek
Wiele pozytywnych recenzji. Przereklamowany. Największe wrażenie robią dobre zdjęcia i udźwiękowienie w scenach ze statku obcych. Ma się przez to wrażenie, że mamy do czynienia z czymś wielkim, z czymś epickim. Pierwsze skojarzenie- Odyseja Kosmiczna, kiedy dobrze dobrana muzyka klasyczna sprawiała, że sceny z małpami, ujęcia kosmosu czy czarnego prostopadłościanu sprawiały, że robiło się "wow".
Niestety tutaj zabrakło wielu elementów: pomysłu, dramaturgii i odpowiedzi na najbardziej kluczowe pytanie "po co?".
Podejrzewam, że ten film miał tak wysokie noty ze względu na to, że obecnie jest b. mało filmów SF, które odbiegałyby od konwencji "zabili go i uciekł".
5/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 5 lutego 2017, o 18:39
autor: Lobofc
Bone Tomahawk
Taki western, który nie jest westernem. Taki horror, który nie jest horrorem.
Trudno zaszufladkować ten film. Jedno jest pewno. Zdjęcia są cudowne. Wstawki humorystyczne specyficzne, ale zabawne. Akcja rozwija się leniwie, ale mimo wszystko wzbudza emocje i buduje klimat.
Największą wadą filmu jest to, że ma się wrażenie, że przez godzinę i pięćdziesiąt minut filmu nic się nie dzieje, a to wielkie "bum" jest na samym końcu i jest b. krótkie.
8/10
Nerve
Temat oklepany. Bliska przyszłość i rozrywki przyszłości. Temat oklepany - wpływ nowych technologii na kondycję ludzką, konsekwencje odklejenia się od rzeczywistości i wsiąknięcie w wirtualne rozrywki.
Zamiast dobrego dreszczowca albo poważnego filmu o problemach społecznych... mamy film młodzieżowy. Takie tam naiwne pitu - pituz współczesną muzyką popularną w tle (ble). Oglądalne (tzn. nie powoduje wymiotów, poprawnie nakręcone - wchodzi szybko i gładko i tak samo wychodzi).
3/10
Lemony Snicket: Seria niefortunnych zdarzeń
Bajka dla dzieci... ale tak zrobiona, że byłem zamurowany! W stylu Burtona, tyle, że to jest fajne. Ten steampunkowy klimat, Jim Carrey, świetna scenografia, bezpretensjonalne teksty! MEGA
9/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 5 lutego 2017, o 19:12
autor: SithFrog
Po tym bum nie mogłem w nocy spać. Przez tydzień, idź pan w ch z takim bum
Chociaż sam film spoko, klimat trochę absurdalny.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 5 lutego 2017, o 19:15
autor: Lobofc
Jestem wrażliwym człowiekiem, który jest czuły na krzywdę drugiego człowieka (nawet na ekranie)... dlatego przez ostatnie 10 minut miałem oczy częściej zamknięte niż otwarte
Dlatego pewno nie mogę docenić kunsztu "horrorowej" strony tego filmu
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 5 lutego 2017, o 19:25
autor: SithFrog
Ja nie zamykałem oczu. Żałuję
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 5 lutego 2017, o 21:26
autor: Pquelim
bardzo mocna końcówka, bone tomahawk w ogóle moim zdaniem trzyma poziom cały czas. fajne, orginalne podejście do horroru. przy okazji antyteza innych zachwalanych przez hipsterów horrorów: it follows, czy cabin in the woods
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 6 lutego 2017, o 23:46
autor: Lobofc
Młodzi przebojowi (Sing Street)
Do tego, co napisał Sith dodałbym, że czegoś brakuje w tym filmie. Być może zagrożenia albo jakiegoś wyraźnego wroga lub przeciwności losu. Przez to w filmie brak napięcia. Wydarzenia i relacje między bohaterami (łącznie z głównym motywem romansowym) są pokazane z wielkim dystansem, jedynie jako pretekst do zaprezentowania kolejnych kawałków tworzonych przez tytułowy zespół rockowy. To sprawia, że film ogląda się jak teledysk.
Niby główny bohater ma problemy w szkole ze zbirami, niby szkoła jest prowadzona przez jakis sadystycznych księży, niby jego ojciec ma problemy finansowe, niby rodzice się rozwodzą, niby jego brat to ćpun- abnegat, niby ojciec jego najlepszego przyjaciela to alkoholik, który znęcał się nad rodziną, niby miłość jego życia to pół sierota z chorą psychicznie matką, niby jest tak źle i tragicznie, a jednak jest całkiem spoko.
Footloose, Grease, Wirujący Seks czy Gorączka Sobotniej Nocy miały już więcej napięcia i dramatu.
Nie mniej świetny film.
7/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 7 lutego 2017, o 20:09
autor: SithFrog
Inferno - Nie ma szczęścia seria Dana Browna do ekranizacji. Pod tym względem przypomina mi bardzo gry komputerowe i wszystkie nieudane "eGRAnizacje". Niby materiał ciekawy, oryginalny pomysł sprzedał się w milionach egzemplarzy, zatrudniono topowego aktora, znanego reżysera, wydano miliony dolarów i... lipa. Kod Da Vinci (delikatnie mówiąc) nie był arcydziełem, Anioły i demony podobnie. Inferno kontynuuje tradycję poprzedników. Jest filmem nijakim, nudnym i zrobionym na siłę. Bo kasa (teoretycznie) leżała na ziemi.
Robert Langdon (po raz trzeci Tom Hanks) budzi się w szpitalu z postrzałową, powierzchowną raną głowy, nie wie co się dzieje i niemal od razu ktoś próbuje go pozbawić życia. Ucieka ze szpitala, pomaga mu w tym doktor Sienna (Felicity Jones). Pamięć wraca powoli, a wtedy okazuje się, że znów nasz ulubiony historyk wplątał się w międzynarodową aferę. Tym razem mamy do czynienia z szalonym miliarderem (Ben Foster), światową organizacją zdrowia (WHO) i tajemniczą, ponadnarodową korporacją o niejasnych interesach. Wszystko obraca się wokół - a jakże - zagadek związanych ściśle z twórczością Dantego.
Jednym z podstawowych problemów serii jest Tom Hanks. Nie odmawiam mu talentu (no ba!), ale chłop pasuje do tej roli tak, jak Zbigniew Zamachowski pasował do roli Jaskra w Wiedźminie. Nawet sam aktor chyba to czuje, bo mam wrażenie, że z każdą kolejną odsłoną mniej się stara. Wygląda jakby się tym męczył. Dość powiedzieć, że nie widzą różnicy między postacią Langdona w Inferno, a kreacją Hanksa z Mostu szpiegów. Partnerująca mu Felicity Jones podobnie. Bez wyrazu, bez ikry, bez szału. Nie ma między nimi żadnej chemii, a dialogi wypadają jak beznamiętne recytowanie wklepanych do pamięci linijek tekstu. Oboje wyglądają jakby wpadli na plan odbębnić swoje i zgarnąć gażę. Na plus zaliczyłbym jedynie Bena Fostera, Irrfana Khana (szef szemranej korporacji) i ewentualnie Sidse Babett Knudsen (szefowa WHO, znana z roli Theresy w Wesworld). To jednak drugi, albo nawet trzeci plan.
Scenariusz leży i kwiczy. Kompletnie nie zaplanowany tempa w jakim akcja powinna mieszać się z rozwiązywaniem zagadek. Bohaterowie gdzieś biegną, przed kimś uciekają, czuć jakieś zagrożenie po czym... Wbiegają do sali gdzie jest obraz/rzeźba/inny artefakt i nagle jakby czas zwolnił. Nie ma presji, spokojnie sobie debatują o historii, tajemnicach i szukaniu rozwiązania dla bieżącego sekretu. Nietrafiony zabieg, wybijający widza z rytmu, zabijający napięcie zbudowane chwilę wcześniej. Technicznie jak to u Rona Howarda - wszystkie elementy rzemiosła na solidnym poziomie, ale znów - bez odrobiny czegoś więcej, czegoś ekstra, czegoś, co sprawia, że Skarby Narodów nie maja startu do Indiany Jonesa (poza niesławną czwartą częścią).
Lubię książki Dana Browna. Mam świadomość, ze nie wytrzymują starcia z logiką, nie są arcydziełem literackim, ale czyta je się świetnie, szybko i dostarczają pozytywnej, emocjonującej, lekkiej rozrywki. Szkoda, że Hollywood widząc w tym szanse na zysk, kompletnie nie potrafi oddać ducha książek i każda odsłona tylko pogłębia przepaść między ekranizacją, a pierwowzorem.
5/10
http://zabimokiem.pl/porzuccie-wszelka- ... y-langdona
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 8 lutego 2017, o 13:57
autor: Pquelim
znów, wybaczcie, ale porcja shortów:
Captain Fantastic
Bardziej optymistyczna wersja "Wybrzeża Moskitów" Petera Weira. Tym razem nie thriller, a familijny dramat obyczajowy. Warto, również dla znakomitej obsady (Viggo Mortensen i dzieciaki).
7/10
Fakty i akty (Wag the Dog)
Kapitalny Dustin Hoffman (nominacja do Oscara) oraz partnerujący mu Robert DeNiro w zwariowanej, telewizyjnej wersji "Wojny Światów" Orsona Wellesa. Bardzo udany pastisz, z pewnością jeden z najlepszych dziennikarsko-pijarowych filmów politycznych.
8/10
Stan gry (State of Play)
Na podstawie serialu BBC: Interesujący thriller o relacjach pomiędzy dziennikarzem, politykiem i lobbystą. Skomplikowane, jak polityka w USA. Trzyma w napięciu do końca.
7/10
Nerve
Temat wcale nie taki oklepany, a tu do tego mamy piękną panią w roli głównej i całkiem udany scenariusz. Oczywiście nadal w granicach rozsądku, to tylko thriller młodzieżowy, ale zobaczyć można.
6/10
Telefon (Phone Booth)
Przełomowa, choć imho nieco sztuczna, rola w karierze Colina Farrella i ciekawy koncept-thriller: całość rozgrywa się w budce telefonicznej. Pomimo niedopracowanego scenariusza, całkiem zręczne.
6+/10
eXistenZ
David Croneberg, robiłby świetne i wizjonerskie filmy, gdyby tylko nie wciskał w każdym tego swojego mięchą. Nieco przesadzona i niezdrowa fiksacja ludzkimi organami.
5/10
Bogowie Egiptu (Gods of Egypt)
Jeżeli zapomnieć, że ten film wygląda bardziej jak animowany Beoulf, to nawet przebija się całkiem przyjemne kino o mitycznym Egipcie. Ciekawie, bo dość dosłownie potraktowana wizja świata wyglądałaby dużo lepiej, gdyby całość nie była nieudanym popisem CGI. Ambitna porażka Alexa Proyasa z technologią.
5+/10
The Big Short
Fajnie sportretowany kryzys amerykańskiej giełdy (i nie tylko) z 2008 roku. Ciekawy klucz wyjściowy, ale jednak historia opowiedziana ze strony pierwszych kupców OTS nieco przesłania prawdziwe przyczyny kryzysu, upraszcza również jego przebieg. Ogląda się bardzo dobrze, a gwiazdorska obsada dodaje powagi tytułowi. Po seansie warto doedukować się świetnym "Inside Job", oscarowym dokuentem z 2010 roku.
7/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 8 lutego 2017, o 18:30
autor: SithFrog
PastiSZ
A do Inside job (też polecam) dorzuciłbym Margin call, który uważam za ciut lepszy niż The Big Short.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 8 lutego 2017, o 20:39
autor: Pquelim
nigdy się nie nauczę
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 8 lutego 2017, o 23:18
autor: Voo
Wielki Mur (The Great Wall)
Średniowiecze. Dwóch europejskich najemników dociera do Chin w poszukiwaniu prochu. Przypadkiem trafiają w sam środek wojny z potworami. Przez pierwsze 1.5 minuty nikt naszym bohaterom nie ufa ale ponieważ umieją dobrze walczyć to jakoś tak wychodzi, że stają ramię w ramię z chińskimi wojownikami. No a potem ...walczą z potworami. Film jest po azjatycku trochę dziwny a zarazem całkiem fajny w swojej bezpretensjonalności. Miało być o ludziach walczących z potworami? Jest. Fabuła? Moment, nikt przecież nie obiecywał fabuły. Jest widowiskowo, efekty są niezłe, od statystów (żywych lub komputerowych, co za różnica) aż gęsto na ekranie. Szkoda, że przy tym wszystkim nie chciało się twórcom wymyślić bardziej różnorodnych poczwar. Poza tym to gdy w 10 minucie filmu dowiadujemy się, że potwory mają Królową to od tego momentu wiemy jak film się skończy. Ot, takie widowiskowe patrzydełko w sam raz na ferie w mieście. 6/10
P.S. byłem pierwszy raz w Cinema City 4DX i zgodnie z moimi oczekiwaniami trochę festyniarskie te dodatkowe efekty. Akurat ten film bardzo dobrze nadaje się na taki seans - non stop trzęsło fotelem, kopało mnie w plecy, wiało w twarz, pryskało wodą (gdy na ekranie tryskała jucha) a z tego wszystkiego i tak najlepsze były delikatne przechyły fotela "w ślad" za kamerą - fajne w momentach gdy kamera pokazywała akcję z lotu ptaka a takich ujęć tu nie brakowało. Mimo wszystko za taką kasę (prawie 2x więcej niż normalnie) - atrakcja na raz moim zdaniem i trochę rodem z lunaparku.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 10 lutego 2017, o 09:58
autor: zodi
Sztuka Kochania. Historia Michaliny Wisłockiej
Przede wszystkim - są boobsy!
Mimo tego, że wielu narzeka na powtarzające się twarze aktorów to dla mnie Jakubik, Adamczyk czy Lubos to największe zalety filmu. Boczarska jest oczywiście ok, ale (szczególnie jej "wersja" z lat 70-tych) ma manierę jak wiejska przekupka (strasznie przypomina mi jedną z bohaterek Rancza - zonę podsklepowego pijaczka, która odkrywa powołanie do biznesu i studiów filozoficznych). No i ta muzyka... Czerowne Gitary, Rusowicz plus Jimek.
8/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 11 lutego 2017, o 00:53
autor: Voo
Marsjanin (The Martian)
Fajny, pozytywny w wymowie, dobrze zrealizowany film fantastyczno-przygodowy. Postać Watneya, kosmicznego wańki-wstańki zyskała w stosunku do literackiego pierwowzoru dzięki Mattowi Damonowi, który nadał bohaterowi prawdziwie ludzkie cechy i reakcje. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że to wszystko bez sensu, że w tym samym czasie umarłoby milion dzieci w Somali, że Ameryka się pompuje i takie tam marudzenie. Ja powiem, że jak ktoś chce obejrzeć z rodziną film SF, który nie będzie straszył potworami ani wypalał mózgu głupotą fabuły, tylko pokaże prostą, budującą historię a do tego będzie odpowiednio dramatyczny gdy trzeba a momentami rozśmieszy widza, to "Marsjanin" jest jak znalazł.
8/10
P.S. szkoda, że Adr1ft ma raczej słabe recenzje, bo już bym grał
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 12 lutego 2017, o 17:49
autor: Voo
Nice Guys. Równi goście (The Nice Guys)
Tutaj jest to, czego mi zabrakło w "Agentach" - niewymuszony humor, dystans do odgrywanych postaci, luz i inteligentne, zabawne dialogi zamiast zaschniętych grypsów rodem z lat 80-tych i festiwalu testosteronu. Oczywiście "Równi goście" to bardziej komediowy film, nie do końca dający się porównywać ale moim zdaniem duet Crowe - Gosling wypadł bez porównania lepiej od gwiazd "Agentów". Do tego tutaj mamy ładne dziewczyny, lata 70-te (stroje, muzyka, samochody) i sprytnego dzieciaka jako dodatkowy element rozczulająco-komediowy. Mimo wszystko, szczerze pisząc, jestem trochę rozczarowany. Fabuła niby jest pokręcona i obiecuje nie wiadomo co a główna intryga okazuje się ostatecznie mało zaskakująca i jakaś taka ...absurdalna. Kim Basinger jest ozdobnikiem, bo wygląda jakby nie chciało się jej grać albo nie mogła nadać postaci więcej życia z powodu graniczeń spowodowanych przez operacje plastyczne ("sorry, nie otworzę szerzej ust bo mi pękną"). Zabrakło mi też jakiegoś fajnego "głównego przeciwnika" bo zabójca z dziwną grzywką pojawia się za późno i jest zbyt groteskowy. Film cierpi na jakieś niedookreślenie, jest taki fajny na poziomie 3/4 i strasznie mi coś przypominał. Poszukałem w głowie i googlach i trach - "Kiss Kiss Bang Bang". Potem sprawdzam - ten sam reżyser i scenarzysta, o czym wcześniej nie wiedziałem. Serio! Czyli koleś od 10 lat pozostaje charakterystyczny i rozpoznawalny i troche knoci fajnie pomyślane filmy. Ale tak sobie marudzę choć przecież bawiłem się nieźle. Po prostu mam wrażenie, że można było to wszystko zrobić jeszcze lepiej. 7/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 12 lutego 2017, o 20:00
autor: Pquelim
a ja mam odwrótnie - 2 guns było super i z jajem, a nice guys moim zdaniem troszkę wymuszone gagi, mniej chemii pomiędzy głównymi bohaterami. no i troche ciapowaci byli, wolałem klimat z bad boys serwowany w 2 guns. ale oba się podobają, zbliżony poziom.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 14 lutego 2017, o 11:46
autor: Lobofc
John Wick
Premiera 2 części przygód Johna Wicka podkręcana jest przez podkreślanie, że pierwsza część była jakaś nadzwyczajna. A to bardzo przyjemny, dobrze zrobiony film z typu "zabili go i uciekł". Żadne arcydzieło, a przez wydłużony początek i przedstawienie tła historii nawet żenujące.
7/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 14 lutego 2017, o 11:57
autor: Piccolo
Dlatego właśnie dobrze jest znać takie pojęcia jak "Hype" i "marketing". Pomaga to filtrować twierdzenia, że jakikolwiek film sensacyjny był nadzwyczajny. Wick był wyjątkowo dobry w porównaniu do wielu innych sensacyjniaków ostatnich lat, moim zdaniem John Wick 2, pomimo kilku przegięć, nadal podtrzymuje ten poziom ale nie ma co sugerować się jakimikolwiek opiniami o nadzwyczajności Wicka.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 14 lutego 2017, o 17:21
autor: SithFrog
Ale nadzwyczajność Wicka wynika z tego, że jest dokładnie tym, czym chce być. Szybkim, bezmyślnym kinem akcji z ciekawie stworzonym światem zabójców. Ni mniej, ni więcej. Takie własnie 6-7/10. Od dwójki oczekuję tego samego
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 14 lutego 2017, o 17:57
autor: Crowley
Zgadza się ale zobacz jakie to zbiera oceny. Albo bardzo na wyrost (6-7 to przecież też dobry film!), albo cześć druga jest dziełem wybitnym.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 14 lutego 2017, o 21:26
autor: Crowley
Star Trek: W nieznane (Star Trek Beyond)
Z jednej strony lubię te nowe Star Treki, bo to takie poprawnie zrobione science fiction - ładne, kolorowe, w kosmosie, sporo się dzieje, a obsada wydaje się dobrze bawić przed kamerą. Z drugiej strony kompletnie nie pamiętam, o czym były pierwsze dwie części i w sumie niewiele pamiętam już z części trzeciej. Ktoś tam gdzieś leci, rozbija się, jest generyczny (co za słowo) brzydki, zły wróg nie do pokonania, bohaterowie wychodzą cało z niesamowitych opresji i tylko brak w tym "ducha". Jakbym oglądał dobrą reklamę albo krótką animację na YT. Nic mnie to nie rusza.
Bardzo podobały mi się zdjęcia i śliczne widoki. Podobała mi się obsada. Podobał mi się design wszystkiego. Niestety efekt zepsuły momentami koślawe animacje komputerowe (motór...), sporo przegięć w stylu Szybkich i wściekłych oraz absolutnie najbardziej idiotyczna broń w historii kinematografii. Chociaż w sumie Tim Burton już wykorzystał podobny patent w Marsjanie atakują... Tyle że tam było to zabawne.
Do obejrzenia i zapomnienia.
6/10
Nowy początek (Arrival)
Podobało mi się ale nie do końca. Znałem opowiadanie, więc od początku spodziewałem się, do czego to wszystko prowadzi. Nie byłem zaskoczony i chociaż zmiany w stosunku do pierwowzoru (groźni, źli Chińczycy, kosmici potrzebujący pomocy kiedyś tam) były niezbyt trafione, to w sumie całkiem dobrze spinały całość. Gdybym poznał tę historię po raz pierwszy, na pewno sprowokowałaby mnie do zastanowienia. To chyba dobrze w przypadku s-f.
Jak zwykle u Villeneuve'a jest stylowo i widowiskowo (ale oczywiście w najmniejszej mierze nie efekciarsko). Kosmici robią fantastyczne, obce wrażenie, zdjęcia i szerokie plany również. Mnie osobiście urzekła również genialna, tajemnicza, obca muzyka Johannssona, której niektórzy nawet nie zauważyli (pozdro Pq
). Powinien dostać nominację do Oscara za to.
Również znakomicie wypadła Amy Adams. Jak zwykle zresztą, bo to jedna z najlepszych obecnie aktorek, koszmarnie niedoceniona. W zasadzie sama ciągnie ten film. Renner jej nie przeszkadza (niezbyt pasuje do roli ale przynajmniej nie psuje), a Whitaker nareszcie nie gra jakiegoś kaleki ani psychopaty.
I wszystko fajnie ale zabrakło mi tego ostatecznego uderzenia. Czegoś, co wgniotłoby mnie w fotel i nie dało spać. Zapamiętam rewelacyjnie zrobiony statek obcych i zabawy grawitacją ale to trochę za mało, żebym chciał do tego filmu wrócić. To świetna rzemieślnicza robota i całkiem udana adaptacja książkowego oryginału, której troszkę zabrakło błysku. Niemniej na pewno polecam, bo to dobry, ciekawy i całkiem ambity film.
8/10
La La Land
14 nominacji całujcie mnie w tyłek. Dobrze chociaż, że to nie był musical ale raczej film muzyczny. Więcej tu tańczenia i zabawy obrazem i dźwiękiem niż typowych musicalowych bzdetów, więc da się to oglądać ale jeśli spojrzeć poza wizualne fajerwerki, to zostaje nam bardzo prosta i umiarkowanie ciekawa historia miłosna. Na plus na pewno słodko-gorzkie zakończenie i wszelkie wizualia, plus świetna muzyka i jakiś taki rytm. Zdjęcia robią cudowne wrażenie a kamera zdaje się tańczyć razem z aktorami i ogląda się to nad wyraz przyjemnie.
Sami aktorzy dali radę, chociaż ani z nich tancerze, ani wokaliści. Gosling w ogóle nie wychodzi poza to, co pokazał do tej pory i nominację uważam za idiotyczną. Emma Stone jest urocza (ale ja ją od dawna lubię) i gra bardzo dobrze ale do Amy Adams na przykład nie ma startu. Nie ta liga. To już w Birdmanie zagrała dużo ciekawiej.
Sympatyczny film, który na pewno warto obejrzeć z żoną/dziewczyną. Deszczu nominacji nie rozumiem i widzę tu powtórkę sprzed kilku lat oraz spuszczanie się nad przyzwoitym ale nie wybitnym Artystą.
6/10
X-Men: Apocalypse
Tytuł powinien raczej brzmieć: O jeden X-Men za daleko. Ta seria płynie w bardzo złym kierunku i coś czuję, że wraz z kolejnym tytułem wpierdzieli się na wielką górę lodową (co pewnie nie przeszkodzi jej w zarobieniu bazyliona dolarów).
Apokalipsa to nie jest jeszcze co prawda poziom Awendżerów - mamy jakieś zawiązanie akcji, tło, nakreślonych bohaterów i ich perypetie pomiędzy okładaniem się po ryjach. Widać, że ktoś tu próbował, żeby było z sensem. Niestety ten sam ktoś postanowił zrobić najbardziej żenującą historie rodzinną, która dzieje się gdzieś pod Mińskiem Mazowieckim. Naprawdę jeśli myśleliście, że "Henryk" z trailera to jedyny polski akcent w tym filmie, to grubo się myliliście. Nic nie jest w stanie przygotować was na polską milicję ganiającą po lasach z łukami i mówiącą z dziwnym akcentem. Nic... Te sceny są tak straszne, że trochę przesłaniają resztę głupot, których jest naprawdę dużo. W zasadzie cały ten Apokalips i jego niecny plan to jest jakiś debilizm do kwadratu, a gość jest tak niestraszny, jak tylko się da. W dodatku powołuje sobie drużynę pajaców do towarzystwa i werbuje Magneto, który... a co ja tam będę opowiadał. W sumie sam nie wiem, o co im w gruncie rzeczy chodziło, po co była akcja z głowicami, po co używał Xaviera, skoro za moment chciał mu zabrać mózg, czym chciał rządzić, skoro wszędzie zostawiał za sobą gruz. Nie, to był naprawdę kosmicznie głupi film. W dodatku wpisał się w ostatnią modę trailerowania kolejnych filmów tej samej wytwórni. Tym razem mieliśmy zajawkę Logana, z nawiązaniem do Weapon X i oczywiście zapowiedź kolejnej części z Phoenix w roli głównej.
A właśnie, Phoenix... To prowadzi do obsady, która jest po prostu zła. Oczywiście Fassbender i McAvoy robią robotę ale już Lawrence była tak niemrawa, jak Brando w Supermanie. Chociaż i tak wyglądała jak Katherine Hepburn na tle tej nieszczęsnej Sophie Turner. Przykro mi wszyscy fani Gry o tron ale ta pani jest chyba jeszcze gorsza od Emilii Clarke a to poważny zarzut. Rzekłbym, że dyskwalifikujący. Dlatego też ze zgrozą czekam na Mroczną Phoenix... To tego mamy kompletnie niewykorzystanego Apokalipsa, koszmarki w postaci jego sidekicków, bandę anonimowych, groteskowych dzieciaków i cameo Logana, który robi groźne miny.
To co? Będzie 1/10? Aż tak to nie. W sumie oglądało się to całkiem znośnie ale pod warunkiem, że akceptuje się filmy o komiksach i ludziach w dziwnych ubraniach, którzy okładają się po twarzach. Efekty dają radę, początek i zawiązanie akcji nie są złe no i w końcu to X-Meni, czyli taka komiksowa telenowela, więc wątki obyczajowe fajnie nawiązują do oryginału. Gdyby jednak nie mój sentyment do serii, to pewnie odjąłbym jeszcze ze dwa oczka.
5/10
Dzika droga (Wild)
Trochę taki feministyczny Into the Wild na pierwszy rzut oka. Kobieta w wieku trzydziestu paru lat postanawia uporać się z życiowymi niepowodzeniami, wyruszając na pieszą wyprawę od granicy z Meksykiem do Kanady. O ile jednak w filmie Penna chodziło o kontestację dzisiejszego konsumpcyjnego stylu życia, o tyle Wild to brutalna walka ze samą sobą, własnymi słabościami i przeciwnościami losu.
Ciężki to film. Niech was nie zwiodą śliczne widoki i delikatna Reese Witherspoon. Ten film jest brudny, brutalny i strasznie smutny. Ale zakończenie jest bardzo satysfakcjonujące i warto do niego dotrwać. Pewnie każdy będzie trochę inaczej patrzył na fabułę i na główną bohaterkę. Każdy pomyśli sobie co innego, bo to film, który pobudza do myślenia i refleksji o własnym życiu. Na ogół pewnie niezbyt pozytywnych.
Na pewno warto obejrzeć, choćby dla Witherspoon i Laury Dern, albo nawet dla samych krajobrazów.
7/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 14 lutego 2017, o 23:44
autor: SithFrog
Crowley pisze: Chociaż w sumie Tim Burton już wykorzystał podobny patent w Marsjanie atakują... Tyle że tam było to zabawne.
Przepraszam... jakie? Marsjanie atakują to chyba najbardziej nieśmieszna komedia, jaką w życiu widziałem.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 14 lutego 2017, o 23:46
autor: Crowley
SithFrog pisze:Przepraszam... jakie? Marsjanie atakują to chyba najbardziej nieśmieszna komedia, jaką w życiu widziałem.
No właśnie...
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 15 lutego 2017, o 00:39
autor: Lobofc
SithFrog pisze:Ale nadzwyczajność Wicka wynika z tego, że jest dokładnie tym, czym chce być. Szybkim, bezmyślnym kinem akcji z ciekawie stworzonym światem zabójców. Ni mniej, ni więcej. Takie własnie 6-7/10. Od dwójki oczekuję tego samego
Sam fakt, że coś jest czymś, czym miało być jest wartością samą w sobie. Żyjemy w czasach "post". Cywilizacja zeszła na psy. A jeszcze nie tak dawno filozofowie gdzieś na schodach w Atenach znajdowali "istotę" różnych rzeczy, zjawisk i słów. Pora umierać.
Doktor Strange
Nie wiem. Czegoś zabrakło. Może zabrakło IMAXa, może czegoś w fabule, może w scenariuszu, może w bohaterach.
Wszystko fajnie, ale film nie jest kompletny.
7/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 15 lutego 2017, o 23:38
autor: Lobofc
Zwierzęta nocy (Nocturnal Animals)
"Przed piętnastoma laty Susan Morrow opuściła męża, Walkera, ambitnego pisarza w wiecznym kryzysie twórczym. Dziś Susan jest właścicielką galerii i szczęśliwą małżonką innego mężczyzny. Któregoś dnia otrzymuje od Walkera rękopis jego pierwszej książki, brutalnego thriller".
Historia wtedy rozbija się na trzy części, które są prowadzone równolegle. Życie naszej bohaterki z przeszłości, teraźniejszość i fikcja literacka. Wszystko dobrze zrobione, ciekawe, intrygujące, ujmujące... jest jednak "ale".
Film jest zbyt prosty albo zbyt przekombinowany. Zależy jak na to spojrzeć. Jeżeli intencją twórców było stworzenie takich alegorii, takich nawiązań żeby można film interpretować na wiele sposób i w ogóle dyskutować o nim godzinami... to film jest zbyt prosty.
Natomiast jeśli to miały być opowiedziane dwie przeplatające się historię z prostym morałem... to w takim razie film jest przekombinowany i sprawia wrażenie mądrzejszego, niż jest w rzeczywistości.7/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 16 lutego 2017, o 00:31
autor: Crowley
Zwierzęta nocy (Nocturnal Animals)
Zniszczył mnie ten film. Nie doszukiwałbym się w nim żadnych ukrytych znaczeń. Moim zdaniem historia jest prosta i klarowna, opowiedziana w sprytny sposób. Ważne jest, jak ona jest opowiedziana, a od momentu, gdy główna bohaterka zaczyna czytać książkę wysłaną jej przez byłego męża, ja siedziałem na krawędzi fotela. Na ekranie dzieję się takie zło, że człowiek ma ochotę cały czas odwracać wzrok, a mimo to ciągle patrzy. Napięcie w scenach z książki po prostu poraża. Ale gdyby to nie była fabuła i alegoria, gdyby to była cała oś filmu, powiedziałbym, że autor przeszarżował, że to okrucieństwo i ból są przesadzone. A one właśnie takie miały być. Adresatka na takie właśnie zasłużyła. A może jednak nie? Każdy pewnie odbierze to trochę inaczej.
Spodziewałem się dużo spokojniejszego filmu, dostałem kop w szczękę i poprawkę w krocze, a potem jeszcze z liścia.
O realizacji nie ma co w zasadzie pisać, ten film powinien mieć 10 nominacji, a Adams, Shannon i zwłaszcza Gyllenhaal po prostu pozamiatali. Nie wiem, o co chodzi z Adams i Gyllenhaalem ale obydwoje już dawno powinni mieć po Oscarze albo dwa, a tymczasem znowu zostali kompletnie olani. Skandal.
10/10
Lobo - podaj angielski tytuł w nawiasie, żeby się dobrze dodało do agregatu.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 16 lutego 2017, o 01:32
autor: Ptaszor
Zwierzęta nocy (Nocturnal Animals)
Crowley mnie zaskoczył oceną, dlatego postanowiłem się dorzucić i skłonić się ku ocenie Lobo. Sceny z książki rzeczywiście są trzymające w napięciu, Michael Shannon (niesmak z Supermana) gra w bardzo sugestywny sposób, muzyka świetna (tu też można narzekać, że Abel Korzeniowski nie dostał nominacji), ale nie przemawia do mnie wyłapywanie nawiązań. Gdyby to był inny reżyser książka jako oś filmu nie byłaby przesadzona, a tak ma wrażenie jak po graniu w Assassins Creed, w którym wszyscy chcieli zabijać Żydów w średniowiecznej Jerozolimie, a nie biegać po Abstergo w bluzie z kapturem. O ile sugestywniej wyszłoby, gdyby to stało się naprawdę? Widząc, że ona czyta książkę, że to fikcja, jednak napięcie trochę siada. Z podobnym melodramatycznym zabiegiem - tragedią w rodzinie - mierzy się w tym roku Manchester by the Sea i chyba rozegranie tego w tym drugim filmie bardziej do mnie trafiło, a tam także mamy retrospekcje i kilka osi czasowych. Meh.
7/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 16 lutego 2017, o 09:18
autor: Pquelim
Crowley pisze:Z drugiej strony kompletnie nie pamiętam, o czym były pierwsze dwie części i w sumie niewiele pamiętam już z części trzeciej.
Mam dokładnie to samo, co Crowley. Nawet ostatnio sobie odpaliłem najnowszego Star Treka w przekonaniu, że przeoczyłem wydanie na dvd i nie oglądałem filmu. Po piętnastu minutach zreflektowałem się, że jednak widziałem
Co do Johna Wicka to mnie zupełnie nie podszedł. Widzę i rozumiem, że to prosta historia zrealizowana według podręcznika, ale nie kupiłem. Dziwne, bo Takeny mnie przekonywały
natomiast Zwierzęta Nocy to imho świetny film, tym bardziej że ja uwielbiam takie zabawy scenariuszem. Widziałem na prapremierze już dość dawno, więc teraz czekam kiedy będe mógł sobie odświeżyć i wrzucę recenzję. Całkiem możliwe, że to mój ulubiony film ad 2016.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 23 lutego 2017, o 23:56
autor: SithFrog
John Wick 2 (John Wick: Chapter Two) - Trochę niesłusznie dałem pierwszemu Dżonowi Łikowi ocenę sześć na dziesięć, dziś dałbym siedem. Głównie dlatego, że mimo własnych słów w recenzji, zapamiętałem i bezlitosnego zabójcę o twarzy Keanu Reveesa i tajemniczy Hotel Continental, czyli strefę bez przemocy dla wszelkiej maści zabójców czy innego rodzaju przestępców. Drugiej części dam siedem bez zastanowienia, nawet siedem z plusem. Twórczo i ciekawie rozwija świat znany z jedynki, a także pozostaje w klimacie lekkiej autoironii.
Tytułowy bohater po pomszczeniu psa i odzyskaniu samochodu znów zamierza wrócić na emeryturę. Udaje mu się to tylko na chwilę, bo pojawia się Santino D'Antonio. Mafiozo ma dla Johna zlecenie. Propozycja jest z tych nie do odrzucenia, albowiem Wick w przeszłości dał gangsterowi token podpisany krwią, do jednorazowego użycia. Nie ma opcji odmowy.
Fabuła to oczywiście tylko pretekst do kolejnych scen akcji, których w filmie zdecydowanie nie brakuje. Reeves znów popisuje się kilkoma kaskaderskimi sztuczkami, walczy wręcz, strzela z różnych rodzajów broni, biega, skacze, ucieka i goni. Dzieje się sporo, jest efektownie i jak w poprzedniej części - na granicy groteski i kiczu. Przeciwnicy Wicka znów mają umiejętności taktyczne słonia w składzie porcelany i celność szturmowców z Gwiezdnych Wojen. I tu mam pierwszy zgrzyt. Wcześniej to wyglądało trochę lepiej. Wrogów było mniej, sekwencje były krótsze i trochę bardziej (jak na konwencję) realistyczne. Tutaj są momenty gdzie gangsterskie miniony po prostu wbiegają Wickowi pod lufę taśmowo, niemal od razu kładąc się na ziemi. Z tego powodu pojawiły się dłużyzny, które odzierają sceny akcji z napięcia.
Dużym plusem natomiast jest rozwinięcie świata przedstawionego. Okazuje się, że Hotel nie jest jeden, a cała, międzynarodowa sieć. Jest tez specjalna centralka telefoniczna dla kogoś, kto chce wystawić kontrakt dla zabójców. Jest druga, niższa kasta, dowodzona przez gołębiarkę z Kevina samego w Nowym Jorku (w tej roli Laurence Fishbourne). Są wreszcie specjalne markery, znaczone krwią, związujące darczyńcę i obdarowanego.
Mógłbym ponarzekać na kiepski popis aktorski Reevesa, ale mam wrażenie, że tutaj to celowy zabieg. Mam wrażenie, że cały film - od scen akcji, przez dialogi, po sposób gry - jest zrobiony z dużą autoironią i dużym przerysowaniem. Keanu jest jeszcze bardziej drewniany niż w najbardziej drewnianych rolach, w produkcjach, gdzie grał na serio.
Z Johnem Wickiem jest tak, że albo wsiąkasz w ten świat, świetnie się bawisz i po seansie jesteś ukontentowana/y. Albo uważasz to za kicz, lipę i żałujesz, że wybrałeś ten film zamiast iść drugi raz na La La Land. Ja jestem w tej pierwszej grupie i nie mogę się doczekać trzeciej odsłony. Polecam.
7/10
http://zabimokiem.pl/larger-better-more-wicked/
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 24 lutego 2017, o 08:40
autor: Piccolo
Też mi się wydaje, że sposób w jaki Reeves wypowiada swoje kwestie jest celowy. Tak jakby przemyślał i wypluwał z siebie każde jedno słowo. Motyw gołębiarki był już dla mnie trochę przesadzony, w 3 części okaże się, że kolejną grupą świetnie wyszkolonych zabójców są sprzedawcy z 7-eleven... also sam Fishburn albo grał nawalony albo dostał polecenie, że ma grać... dziwnie.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 26 lutego 2017, o 14:07
autor: Pquelim
Czerwoni (Reds)
Warren Beaty opowiada o związku młodych socjalistów z USA, zachwyconych zdobyczami rewolucji bolszewickiej w Rosji, którzy pomiędzy swoimi własnymi perypetiami miłosnymi, próbują również zakrzewic płomień czerwonego buntu w Stanach Zjednocznonych. Trudny temat i bardzo ciekawe ujęcie, do tego doborowa obsata (nagrodzona oscarem Stapleton, nominowany Jack Nicholson, no i sam Beatty w fantastycznej parzez Diane Keaton, jest jeszcze Jerzy Kosiński w dobrej roli urzędasa Komintermu). Własciwie trudno powiedzieć, czy jest to bardziej film polityczny opowiadający (z właściwym umiarem i obiektywizmem) o ideałach czerwonej rewolucji przemielonych przez biurokratyczne zapędy komunistów, czy bardziej miłosna saga o poszukiwaniu wspólnego miejsca na świecie przez niespokojne dusze - utalentowanego pisarza idealisty i energicznej feministki walczącej o swoje prawa w niesprawiedliwym, męskim świecie. Bardzo dobre kino, mnóstwo istotnych rzeczy w tym filmie się znalazło. Serdecznie polecam, pomimo ogromnej długości seansu (niemal 200 minut).
7/10
Zwierzęta Nocy (Nocturnal Animals)
Jake Gyllenhaal i Amy Adams w wyśmienitych kreacjach, nieprawdopodobnie pomysłowy klucz do opowiadania historii, świetna muzyka i znakomity drugi plan. Ten film powinien być stawiany znacznie wyżej w oczach opinii publicznej, doceniony przez krytyków i wychwalany co najmniej tak, jak Manchester czy La La Land. Jest od nich lepszy, bo operuje oryginalnością i umiejętnym dwutorowym przekazem. Symbolizm jest nienachalny i pozwala samemu widzowi dostrzec w opowieści róznorodne wątki, na własny sposób odbierać przedstawione wydarzenia. Imponujące według mi jest ukazane w tym thrillerze zło - właściwie rozpatrywane przez Toma Forda na wszelkich możliwych płaszczynach, od przemocy fizycznej i bezwzględności, przez psychiczne tortury zadawane sobie przez kochających się ludzi na co dzień. Niewątpliwie niezwykła produkcja, której jednak brakuje czegoś nieokreślonego, by nazwać ją dziełem wybitnym. Chyba po prostu zbyt sterylnie zaprezentowano w filmie życie codzienne - tak bardzo skupiono się na ekspozycji pustki, że zabrakło mi jednak trochę zwyczajnego, ciepłego życia. Z tym kontrastem miałbym łzy w oczach. A tak została tylko (i aż!) szczęka na podłodze. Polecam!
8+/10
Manchester by the Sea
Nie lubię opowiadać o fabule filmów w recenzjach, na szczęście w tym przypadku nie jest ona zupełnie istotna. Lubię za to rozprawiać o znaczeniach poszczególnych scen i prawdziwości/fałszywości prowadzonej akcji, i w tym elemencie najnowszy film Kennetha Lonergana jest po prostu idealnym studium przypadku. Jest to właściwie kameralny i sytuacyjny dramat obyczajowy, z wielką tragedią rodzinną i osobistą w tle. Cassey Affleck zdecydowanie ociera się tutaj o szczyty swoich umiejętności kreując pasjonującą postać wypranego ze zdolności społecznych człowieka, którego los zmusza do wzięcia odpowiedzialności za siostrzeńca. Manchester by the Sea jest typem dramatu niezwykle prawdziwego, w którym żadne postaci nie są umieszczone na siłę, a rozpisane pomiędzy bohaterami dialogi wydają się żywcem wyjęte z życia prawdziwych ludzi. Do tego osobowości bohaterów: niezwykle sesnowny i dojrzały szesnastolatek zamiast zakompleksionego piździelca, przepełniony pustką i odwiecznym smutkiem wuj, zamiast apodyktycznego, znerwicowanego dyktatora. Ich relacja jest niezwykla, ale świetnie uargumentowana i znakomicie zagrana przez Afflecka i Lucas Hedgesa (Oscar w jego przypadku byłby całkowicie uzasadniony). Nie jest to może film przełomowy, ale nie taki miał być - jest trudnym i przejmującym studium przypadku życia ludzi, których dotknęły w życiu wydarzenia niepozwalające o sobie zapomnieć. W pewien sposób jest podobny do Zwierząt Nocy, ale jednak zupełnie inny w formie i wydźwięku - przede wszystkim tematyka, choć zbliżona, różni się ciężarem (problemy pierwszego świata kontra zwyczajni ludzie), a także otwarte zakończenia - choć w Zwierzętach Nocy bardziej otwarte, to w Manchester by the Sea spokojniejsze, ale chyba jeszcze bardziej wymowne. W ogóle uważam, że te dwa filmy powinny bić się o większość statuetek na tegorocznej gali Akademii. Oba są ważne, świetnie zrealizowane i zawierają potężny ładunek emocjonalny.
8/10
Prosty Plan (A Simple Plan)
Czyli Fargo raz jeszcze - jak się może wszystko zepsuć, jesli tylko niespodziewane wydarzenie połączy ze sobą trójke zupełnie innych postaci. Świetna gra aktorska Billa Paxtona i Billy'ego Boba Thorntona (nominacja do Oscara), uzupełniona dobrą rolą Bridget Fondy. Oto trzej bohaterowie znajdują w ośnieżonym rezerwacie rozbity samolot, a w nim (oproćz ciała pilota), wielki worek wypełniony studolarówkami. Prosty plan zakłada, że przechowają pieniadze zakopane gdzieś w lesie, do momentu kiedy na spokojnie będa mogli z nich skorzystać. Reżyser Sam Raimi w bardzo sprawny sposób różnicuje tutaj charakter i motywację każdego z bohaterów (oczywiście bryluje Thornton, który dostał najbardziej wyrazistą rolę niezrównoważonego socjopaty) do tego, aby ten "prosty plan" sprowadzić do powiększającej się spirali następujących po sobie dramatów i tragedii. Trochę mam wrażenie, że podobne rzeczy już widzieliśmy w kinie oraz na małym ekranie, ale jednak 1997 rok i warto docenic zarówno pomysłowośc, realizm, jak i trzymające w napięciu sceny, których film serwuje co najmniej kilka. Końcówka to już naprawdę wysoki poziom, warto się zapoznać.
7/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 26 lutego 2017, o 16:14
autor: Crowley
Do tego osobowości bohaterów: niezwykle sesnowny i dojrzały szesnastolatek zamiast zakompleksionego piździelca, przepełniony pustką i odwiecznym smutkiem wuj, zamiast apodyktycznego, znerwicowanego dyktatora. Ich relacja jest niezwykla, ale świetnie uargumentowana i znakomicie zagrana przez Afflecka i Lucas Hedgesa (Oscar w jego przypadku byłby całkowicie uzasadniony).
Nie zgodzę się. Dla mnie ten młodzian był kompletnie oderwanym od rzeczywistości, niedorozwiniętym emocjonalnie debilem. W prawdziwym świecie cały ten dramat skończyłby się tak, że albo rudy zarobiłby w końcu z liścia za bycie niewdzięcznym rozpieszczonym chujkiem, albo wziął się w garść i zaczął przejawiać ślady inteligencji. Dawno nie widziałem aż tak denerwującej postaci ale to przegięcie było tak groteskowe, że kompletnie nierealne jak dla mnie.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 26 lutego 2017, o 17:28
autor: Pquelim
Crow, ten chłopak był bardzo mocno doświadczony przez życie - całe dzieciństwo i okres dojrzewania zmagał się zarówno z chorobą ojca, jak i matki. I żadnym momencie dla mnie nie był nierealistyczny, ewidentnie okazywał jak bardzo przeżywa swój dramat a jednocześnie wie, że nie ma sensu się z nim obnosić. to jest właśnie pokłosie doswiadczeń które zdążył zebrać wcześniej. Umiał sobie też z nimi poradzić na swój sposób (znajomi, dziewczyny) i w to właśnie uciekał po stracie ojca. dla mnie ta relacja między nim a wujem jest kwintesencją realizmu tego filmu, zero irytacji i niezrozumiałości.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 28 lutego 2017, o 23:11
autor: Voo
Na granicy
Nie przepadam za polskimi filmami akcji. Może nie aż tak bardzo jak za polskimi komediami, których szczerze nienawidzę ale jednak ich nie lubię. Albo to przaśne albo to parodia amerykańskiego kina a wszędzie te same aktorskie mordy i te same teksty. W pewnym sensie "Na granicy" też trochę udaje amerykańskie kino ale robi to jednak z pewnym surowym wdziękiem. Bieszczady zimą to samograj i jest to oczywiste od czasu premiery "Bazy ludzi umarłych". Miejsce odcięte od świata, kilkoro postaci, psychologiczny pojedynek pomiędzy nimi i eskalacja przemocy - same ograne motywy ale jeśli dobrze zagrane to można to oglądać bez końca. Jasne, o wszystkim co wydarzy się w filmie wiemy mniej więcej od 15 minuty. Jednak aktorzy - i ci doświadczeni (Chyra, Dorociński) jak i ci młodsi dają radę, dźwięk, muzyka,zdjęcia i cała realizacja od strony technicznej jest bez zarzutu. W efekcie całość robi lepsze wrażenie od streszczenia fabuły, którego nie chcę popełniać, bo w jednym zdaniu opisałbym pewnie cały film. Ocena końcowa może ciut na wyrost ale trzeba przecież wspierać polskie kino, nie będące kolejną opowieścią o nieprawdziwych ludziach z wielkiego miasta. 7/10
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 1 marca 2017, o 19:43
autor: SithFrog
Manchester by the Sea - Jeśli lubisz być smutny, jeśli posiadasz w sobie głębokie i bogate złoża empatii, jeśli wreszcie po prostu lubisz solidnie nakręcone, ciekawe dramaty obyczajowe - Manchester by the Sea jest dla Ciebie.
Lee Chandler to skorupa człowieka. Pracuje jako cieć w Bostonie. Je, pije, wypełnia służbowe obowiązki, odpowiada półgębkiem, nie wchodzi w interakcje z ludźmi, chyba, że chce wywołać bójkę w barze. Nie tyle żyje, co wegetuje gdzieś na obrzeżach społeczeństwa. Kiedy umiera jego brat, zmuszony jest wrócić do tytułowego Manchesteru (by the Sea, Massachusetts) by zająć się przygotowaniem pochówku i objąć opieką bratanka (matka alkoholiczka odeszła lata temu). Powrót w rodzinne strony zmusza Lee to zmierzenia się z bardzo trudną przeszłością, która tłumaczy jego społeczną katatonię.
Scenariusz i reżyseria to najsilniejsze atuty. Kenneth Lonergan napisał i nakręcił przejmującą historię o życiowych błędach, traumie, o odpowiedzialności i o tym jak radzić sobie z żałobą. Wreszcie o tym, że niektóre, nawet niezamierzone działania powodują skutki, które przekreślają całe dalsze życie. Kierują los an drogę bez powrotu. Żeby wzmocnić przekaz, reżyser pozbył się z filmu patosu i tandetnego grania na emocjach. Wszystko jest tu subtelne, delikatnie zarysowane, a wzruszenie ściska gardła widzów w sposób bardzo... odruchowy? Nie miałem poczucia, że ktoś powciskał sceny na zasadzie "a teraz będziemy silić się łzawe obrazki". Nic z tych rzeczy.
Największy problem mam z Caseyem Affleckiem. Na początek zaznaczę, że bardzo go lubię praktycznie w każdym filmie. Jest dość specyficzny. Sympatia to jedno, a ocena gry aktorskiej to drugie. Mam po prostu wrażenie, że w każdym filmie (trochę jak Keanu Reeves, tylko poziom-dwa wyżej) gra kolejną wersję samego siebie. Nie inaczej jest w Manchester by the Sea. Momentami ciężko mi było patrzeć na niego inaczej niż na następne niby-wcielenie Caseya Afflecka. Jak mi nie wierzycie, obejrzyjcie sobie po kolei Gone baby gone, Finest hour, Triple 9 i opisywany tu dramat. Może tym razem po prostu scenariusz trafił idealnie w jego sposób gry, ale nawet z tym ciężko mi się zgodzić w 100%. Głównie dlatego, że nie widzę praktycznie żadnej różnicy między Lee z przeszłości gdzie według opowieści był szczęśliwy, a Lee z teraźniejszości, gdzie jest cieniem samego siebie. Owszem, jako złamany, załamany wypada dobrze, ale spodziewałbym się większej różnicy w grze przed i po traumie. A tu tego nie ma. Nie rozumiem skąd Oscar, z pozycji, które obejrzałem, prędzej dałbym nagrodę Viggo Mortensenowi za film Cpt. Fantastic.
Ponad to, kiedy na ekranie pojawia się Michelle Williams (jako żona Lee) - widać jaka przepaść dzieli ją i Afflecka jeśli chodzi o warsztat. Szczególnie TA jedna scena. Nie chcę spojlerować, ale jest taki moment, który dosłownie wgniata w fotel. I tu Williams po prostu wciąga Caseya nosem. To jest banalna sekwencja - krótka rozmowa dwóch osób. Atmosfera w tej scenie robi się jednak tak gęsta i naładowana emocjami, że ciężko oddychać. Łzy dosłownie lecą ciurkiem. Z jednej strony dziwi mnie nominacja dla Michelle za rolę drugoplanową, bo w filmie w sumie jest przez 10 minut. Z drugiej jest to naprawdę popisowa rola.
Warto wspomnieć jeszcze bratanka Lee, Patricka (w tej roli Lucas Hedges). Interakcje między nim a wujkiem to w zasadzie oś fabuły. Lee ze względu na przeszłość nie pali się do bycia ojcem zastępczym, a Patrick mając za sobą nie najłatwiejsze dzieciństwo, niespecjalnie wie jak się zachować w nowej sytuacji. Prawdę mówiąc nie wiem jak ocenić Hedgesa. Irytował mnie przez cały seans swoim zachowaniem. Pytanie teraz czy to wielki plus, bo tak miała ta postać wyglądać wg Lonergana czy jednak dzieciak jest oderwany od rzeczywistości i jest tu jakiś fałsz? Nie mam pojęcia i zostawiam tutaj znak zapytania.
Film został bardzo ładnie nakręcony. W kilku scenach zamiast dialogów mamy muzykę i to podkreśla klimat zadumy i żałoby. Reżyser na pewno potrafi budować odpowiedni nastrój. Pojawiają się też elementy czarnego humoru, które sprawiają, że Manchester by the Sea nie jest jednym, długim trenem. Ogólnie to kawał bardzo solidnego dramatu obyczajowego, warto obejrzeć. Nie widzę tu jednak pojawiającej się w recenzjach wybitności, a już na pewno nie widzę geniuszu w kreacji Afflecka. Może za dużo filmów z jego udziałem widziałem do tej pory. Tak czy siak - polecam.
8/10
http://zabimokiem.pl/bardzo-smutny-mlodszy-affleck/
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 2 marca 2017, o 10:35
autor: Voo
Co do Afflecka to do listy podobnych ról dopisałbym Zrodzonego w ogniu, gdzie zagrał skłóconego z życiem weterana z Afganistanu (czy też Iraku, nie pamiętam). W ogóle jak to napisałeś na temat jego gry to stwierdziłem, że gość faktycznie gra na jedną nutę (wiecznie zafrasowany typ), porusza się i mówi w charakterystyczny sposób ale zawsze zostawia dobre wrażenie bo po prostu gra w dobrych filmach.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 2 marca 2017, o 12:29
autor: SithFrog
Dokładnie, dlatego mimo, że gra tak samo - zawsze lubię go oglądać. Tylko ten Oscar mnie bardzo zdziwił. Powinien Casey reżyserowi najlepszego szampana w historii postawić.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 2 marca 2017, o 13:55
autor: Ptaszor
Albo Matowi Damonowi, który wolał razem z Chińczykami ratować amerykański box office.
Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje
: 2 marca 2017, o 13:59
autor: SithFrog
Ptaszor pisze:Albo Matowi Damonowi, który wolał razem z Chińczykami ratować amerykański box office.
Prawda, to był naprawdę celny strzał Kimmela