Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

... recenzje i inne takie

Moderatorzy: boncek, Zolt, Pquelim, Voo

Awatar użytkownika
Pquelim
rooooooooooki
Posty: 5043
Rejestracja: 4 maja 2014, o 23:09

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Pquelim »

Gdyby oceny punktowe były przyznawane rozsądnie i zachowaniem pełnej rozpiętości skali, powiedziałbym, że RT nie ma racji bytu. Niestety, tak jak z grami, wielu recenzentów stosuje skalę 6-10, gdzie 6 to gniot je do obejrzenia. W praktyce więc te oceny mówią niewiele więcej od procentów z Pomidorów. To zresztą widać po tym, jak zbieżne są na ogół oceny na RT z innymi agregatorami, które zbierają oceny punktowe ale na przykład ważą oceny w zależności od "ważności" recenzenta.

No właśnie nie możesz zakładać, ze to prawda, bo opierasz się na wnioskowaniu niepopartym żadnym konkretem, a jedynie "przeczuciem". Nawet, jeżeli masz rację, to jednak trzeba by to sprawdzić, a taki algorytm jak metacritic nie miałby problemu z robieniem tego w bardziej dokładny sposób -> robią to inne serwisy jak filmweb czy imdb, ale one mają inne problemy metodologiczne. Znacznie mniej poważne, bo np w przypadku drugiejgo co prawda są otwarte na oceny czytelników, to jednak oceny krytyków są brane pod uwagę z uwzględnieniem "wagi" i to się jako-tako równoważy.
tymczasem w MC jest wrzucone wszystko w jeden worek ze zbyt małą ilością pobranej informacji i po prostu wyciąganie jakiegokolwiek wniosku na podstawie tak przedstawionego "wyniku analizy" jest w gruncie rzeczy bezpodstawne.

Poza tym, Twoje słowa można z powodzeniem zastosować dla Internautów, ponieważ poprzez miniaturyzację, która dotyka nas w każdym aspekcie życia (nie tylko technologia, ale również język, zwłasza www) i w kulturze "lajków" najważniejsze jest czy film "niezły", czy "chujowy". Ale zapewniam Cię Crowley, ze jest wielu ludzi zajmujących się filmem zawodowo (i nie mam na myśli youtuberów w stylu mietczynski czy Niekryty Krytyk, bez jaj), których zdanie zwykło być bardzo rozbudowane, a ocena znacznie bardziej merytoryczna.
Kiedyś tacy ludzie byli poważani i nazywani różnymi słowami, ostatnio popularne było "liderzy opinii", ale i to sformułowanie mocno się zdezaktualizowało w ostatnich latach.

Jak miałbym zgadywać, to taki a nie inny system wyświetlania na MC jest po prostu efektem chałupniczej maksymy marketingowej, byleby się wyróżniać od konkurencji (w tym wypadku imdb i RT).
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Wiesz, mnie rozczarowało, że RT działa właśnie tak, ale z drugiej strony Crow ma rację. Większość filmów (na oko z 90%) na fwb czy imdb ma oceny średnie od 5 do 10. Mniej niż 5 mają zazwyczaj spektakularne gnioty albo niszowe produkcje.
Obrazek
Awatar użytkownika
Turtles
rzuff
Posty: 4387
Rejestracja: 4 maja 2014, o 18:58
Lokalizacja: Warszawa

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Turtles »

(Podobno) Fenomenalny Smoleńsk ma tylko 2,7.

Wiec nie ma reguł
Obrazek
#sgk 4 life.
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Smoleńsk ma tak mało, bo dostał bazylion głosów, od tych, co nie widzieli.
Obrazek
Awatar użytkownika
Turtles
rzuff
Posty: 4387
Rejestracja: 4 maja 2014, o 18:58
Lokalizacja: Warszawa

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Turtles »

Cóż. W końcu blogoslawieni ci ktorzy nie widzieli, a uwierzyli
Obrazek
#sgk 4 life.
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Turtles pisze:Cóż. W końcu blogoslawieni ci ktorzy nie widzieli, a uwierzyli
Hehe, też. To stała praktyka przy głośnych produkcjach. Niektóre filmy Marvela/DC mają oceny po 9-10 pół roku przed premierą, bo fanboje toczą wojnę o ulubieńców ;)
Obrazek
Awatar użytkownika
Pquelim
rooooooooooki
Posty: 5043
Rejestracja: 4 maja 2014, o 23:09

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Pquelim »

Turtles pisze:W końcu blogoslawieni ci ktorzy nie widzieli, a uwierzyli
Piękne ;)


no wlasnie np imdb ma do tego odpowiednie algorytmy. np jezeli jakies konto ma zachowania skrajne (wystawia dużo 10 lub 1, takich kont jest relatywnie najwięcej), to takie oceny są upychane do worka z mniejszą wagą w przeliczeniu na wpływ ostatecznej oceny. Ale zdarza się - zwłaszcza zaraz po premierze, że to własnie takie oceny są jedynymi wystawionymi przez uzytkowników portalu. To najczęściej fanboje, czyli głównie dzieciaki biegające na każde tego typu premiery. Takich ocen jest początkowo najwięcej, więc to one kształtują średnią - m.in. dlatego większość popularnych superprodukcji startuje najpierw z wysokich not na imdb, a dopiero potem ocena się relatywizuje przez innych widzów i film spada z rankingu top250.
Prywanie uważam, że w niektórych przypadkach miarodajna ocena na imdb jest mozliwa dopiero po paru latach od premiery.
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003
Awatar użytkownika
koobik
Mr. Perfect
Posty: 583
Rejestracja: 8 maja 2014, o 07:04

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: koobik »

Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara (Pirates of the Caribbean: Dead Men Tell No Tales)

Zamieszanie z tytułem ma swoje korzenie w zmienionym tytule na rynek brytyjski- tam pierwsze pojawiło się "Salazar's Revange".
Podczas seansu nie mogłem przestać myśleć o tym, jak świetna jest ścieżka dźwiękowa Klausa Badelta i błyskotliwa przebojowość "Klątwy Czarnej Perły". He he, kontrasty.
Film słaby jak jego ścieżka dźwiękowa- zarówno jako "stojący sam" jak i część serii. Przykro było patrzeć na "Jacka Sparrowa"- karykatura. Byłem gotowy na rewitalizację stałego motywu, nie przeszkadza mi to bo jakoś to funkconuje w Marvelu, ale tutaj brak było pomysłu przez co wszystko jest kiepskie.
Daję 4 za nostalgię, bo koniec końców- serio- odczuwam przyjemność z seansu. Efekty specjalne, tempo, przygoda i wspomnienia w kierunku pierwszej części.
Wszystkie pozostałe elementy oceniam źle. Wtórnie, bez polotu, żenująco- i to ze świadomością zasad panujących w kanonie.
Zakochaną parę pominę milczeniem, gdyż to nieporozumienie. Johny Depp swoją grą nawiązuje chyba do żałosnych problemów finansowych swojego żywota? Javier Bardem- zawsze jest dobrze, nawet jak tak płasko. Ot, zły Pan, którego pojechał Pirat. I sensem istnienia złego Pana jest odjechać się po Piracie. Bum!

Szybko jednak zapomnę o tym filmie, nucąc pod nosem "Barbossa is hungry"
4/10
Awatar użytkownika
koobik
Mr. Perfect
Posty: 583
Rejestracja: 8 maja 2014, o 07:04

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: koobik »

Strażnicy Galaktyki vol. 2 (Guardians of the Galaxy Vol. 2)

Świetnie bawiłem się na tym filmie. To najlepszy sequel uniwersum Marvela.
Wszystko co było dobre w "jedynce" tu jest lepsze. O ile ogólny koncept jest standardowy jak na "kolejny film marvela" o tyle jest to coś mocno odmiennego od jedynki. Klimat i nastrój pozostały. Nie czuć za to "wrzucania jak najwięcej na siłę". Jest efektownie i zabawnie, bez żenady. Rozrywkę zapewniły mi cieszące oko efekty specjalne, feria barw oraz zabawne sytuacje komediowe (nie głupkowate, komediowe). Tym co podobało mi się najbardziej- to postacie, ich realcje, dialogi. Quill z Yondu i i Ego, Rocket z Yondu i resztą, Drax ze wszystkimi. Ten ostatni skradł show, moim skromnym zdaniem. Kradzież miała miejsce zapewne dzięki scenariuszowi.

Powinienem też podkreślić fakt swego rodzaju aspektu teledysku. Muzyka jest dopasowana po mistrzowsku, hity minionych dekad trafione do tego stopnia, że nie budują już klimatu. One go tworzą, wow, brawa i znów się to sprawdza bez nużenia widza.

Zgrabne otwarcie, fajne i dywersyjne rozwinięcie, satysfakcjonujące zakończenia. Smaczki, camea, nawiązania. Jest dobrze. Bardzo mi się ten film podobał. Przeszedł nawet test uwodząc osobę, która nie lubi klimatu Marvela- słowem świetny wypad do kina.
Polecam, często będziemy odnosić inne filmy Marvela i DC do "Strażników Galaktyki"

8/10
Awatar użytkownika
Pquelim
rooooooooooki
Posty: 5043
Rejestracja: 4 maja 2014, o 23:09

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Pquelim »

Mumia 2017 (The Mummy 2017)
"Mumia" z 1999 roku w reżyserii Stephena Sommersa nie jest jakimś ponadczasowym, epokowym dziełem w historii kina przygodowego. Jednak uderzając w odpowiednio długo nieeksploatowaną niszę (po trylogii Indy'ego Jonesa został tylko popiół i kurz) kina action-adventure zdobyła uznanie widzów i wpłynęła na rentowność producentów. To drugie doprowadziło do powstania kolejnych, proporcjonalnie słabszych części oraz okropnego spin-offa, którego tytułu nie będę nawet wymieniał. Wydawało się, że formuła została wyczerpana i wydrenowana do granic mozliwosci.
Ale od czego mamy marketingowców, prawda?
Niemal dwadzieścia lat później ci sami producenci biorą się za odgrzanie kotleta, do głównej roli zapraszając Toma Cruise'a. Pierwsze pytanie, które przychodzi do głowy niedzielnemu widzowi - po co ten remake?

Oczywiście, że po wpływy do budżetu. Chociaż trzeba przyznać, że tym razem wydawcy dali też całkiem sporo od siebie - sama produkcja kosztowała grubo ponad 100 mln zielonych, a lista płac z nazwiskami Cruise'a i Russela Crowe'a z pewnością nie należała do rubryki "oszczędności". Do reżyserii zaproszono niemal żółtodzioba, ale z potencjałem - czyli zasadniczo bez niespodzianek. Alex Kurtzman może być znany polskim widzom z serialu "Agentka o stu twarzach" (Alias), który swego czasu namiętnie emitowała telewizja publiczna. Poza tym ma na koncie jeden niezły film obyczajowy i najnowszą Mumię.

Fabuła filmu zrzyna nawiązuje do pierwowzoru - oto przypadkowi poszukiwacze skarbów (właściwie wojskowi handlarze czarnego rynku), przypadkowo odkrywają przerażające moce ukryte pod pustynią dawnej Mezopotamii. W tym samym czasie w podziemiach Londynu bardziej kompetentni archeologowie (właściwie członkowie tajnego bractwa) odkopują ogromny grobowiec Templariuszy, który nierozerwalnie wiążę się ze zmunifikowaną księżniczką odnalezioną w dzisiejszym Iraku.

Oczywiście za chwilę okazuje się, że mumia żyje, ma mnóstwo potężnych mocy i nie jest miłośnikiem idei pokoju i miłości na świecie. W całą tą kabałę wplątany jest Tom Cruise, który całkiem sprawnie próbuje nawiązać do komediowo-satyrycznej roli Brendana Frasera sprzed dwóch dekad. Aktorsko wypada całkiem znośnie, ale niestety scenariusz przewidział dla bohatera nieznośnie dużą liczbę sucharów i zupełnie idiotycznych "one-linerów", które nie pozwalają spojrzeć na tą kreację bez skrzywienia.

W ogóle scenariusz to ciekawa sprawa - niby remake "Mumii", niby wielkie nazwisko (David Koepp, autor pierwszego Mission Impossible, czy Parku Jurajskiego), a wszystko i tak ostatecznie jest podporządkowane powszechnie panującym trendom, na które ostatnio na naszych łamach tak zżymał się SithFrog.

Po pierwsze, nihil novi - czyli mamy starą historię lekko przypudrowaną nowoczesnymi efektami (robią wrażenie!), z zachowaniem charakterystycznego dla cyklu komediowego sznytu. W tej materii jedynym novum jest zaskakująco duża (wiadomo, że przesadzam, max trzy, lub cztery) liczba zagrywek typowo "horrorowych" - siedząc na fotelu w kinie można się całkiem porządnie przestraszyć. To akurat in plus.

Po drugie - zróbmy sobie Marvela! Czy jakkolwiek to nazwać. Nie chcąc zdradzać fabuły Czytelnikom powiem jedynie, że nie bez powodu postać Russela Crowe'a nazywa się Dr Henry Jekyll. I nie bez powodu w projekt włączył się Tom "I'm gonna need more money from this" Cruise, który od kilku lat raczy nas kolejnymi odcinkami seriali, w których skutecznie pokonuje kryzys wieku średniego skacząc po helikopterach, biegając po budynkach, czy rozbijając międzynarodowe spiski.

Budowanie "mumijnego" uniwersum jest głównym celem tego reboota. Pytanie, czy on sam, a także jego rozszerzenia były potrzebne komukolwiek poza wytwórnią. Z punktu widzenia rozrywki dostarczanej podczas seansu, wrażenie można porównać do zeszłorocznych "Fantastycznych bestii..." spod ręki J.K. Rowling. Coś tam się dzieje, ale nie za dużo, bo przecież trzeba zrobić pierdyliard kolejnych części.

Oceniając ten film pod względem aktorskim, należy przyklasnąć przede wszystkim obsadzie drugoplanowej - Russel Crowe jest charyzmatyczny jak zawsze, dobrze prezentuje się również Annabelle Wallis - widać, że ta atrakcyjna skądinąd aktorka ma do zaoferowania znacznie więcej niż ładną buźkę. Sofia Boutella w roli przerażającej mumii głównie posiłkuje się efektami specjalnymi, ale i tak jest nieźle. Co to Cruise'a - to pozostawiam indywidualnej ocenie widza. Na pewno znajdą się fani, których każda kolejna produkcja z jego udziałem po prostu zachwyca. Mnie osobiście bardziej zastanawia - aktor z tak ogromnym potencjałem dramatycznym, a jednak wciąż w roli dwudziestoletnich bohaterów. Wizualnie się już zestarzał i nie wszystko w "Mumii" udało się zakryć makijażem.

Reasumując, o najnowszym wcieleniu mumii trudno cokolwiek powiedzieć, poza tym że całkiem skutecznie dezaktywuje mózg na 110 minut seansu. Potrafił mnie przestraszyć, a kogoś może nawet rozbawią serwowane co i rusz dowcipy utrzymane w konwencji paleolitu. Jak na rozrywkowy, wakacyjny blockbuster zbyt mało w nim polotu i finezji, za dużo odgrzewania schabu i rozgotowywania tagliatelle. Z punktu widzenia budowanej na nowo serii - może się jednak sprawdzić, jako całkiem udany reboot.

O ile widzowie kupią bilety. Ja nie odradzam. Ale zachęcać też Was nie będę.
5/10
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003
Awatar użytkownika
PIOTROSLAV
Parmezan
Posty: 3897
Rejestracja: 5 maja 2014, o 12:06

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: PIOTROSLAV »

BBC dało mumii 1/5
"Po co się kłócić z drugim człowiekiem, skoro można go zabić?"

Zarejestrowany: 8/10/2001
Awatar użytkownika
Pquelim
rooooooooooki
Posty: 5043
Rejestracja: 4 maja 2014, o 23:09

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Pquelim »

ostatnio jestem łaskawy, wiem ;)
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

1/5 to duża przesada. Skłaniałbym się ku ocenie Pq, może oczko wyżej.
Obrazek
Awatar użytkownika
koobik
Mr. Perfect
Posty: 583
Rejestracja: 8 maja 2014, o 07:04

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: koobik »

Ten rok jest fatalny dla amerykańskich filmowców, którym nawet uwzględniając spektakularny sukces "Pięknej i Bestii" oraz "Szybkich i wściekłych" jest słaby, słabiutki.

"Mumia" to kolejne "wielkie nadzieje", które totalnie zawiodły. Film jest klapą i to taką mega bo nie tylko rzeczywistość zmiażdżyła oczekiwania i szacunki jak "Piraci" ale po prostu ciągnie studio w dół, a Cruise nie przebił na otwarciach żadnej części z Fraserem :) Jest źle :D
Pozostałe klapy to "Piraci z Karaibów 5SLASH Dead Man Tell No Tales SLASH Salazar's Revange- zapamiętani jako jedyni, którzy na otwarcie nie przebili 100 baniek (dobili do 60, klapa; świat 600 przy budzecie 230) czy "Alien" (dzisiaj idę zobaczyć :D), który jest najgorszym otwarciem w karierze Scott'a.

Co do Mumii to jej I weekend jest słabszy od "Wonder Woman", która już leci 11dni :D
Aha i jeszcze jedno- co do "Wonder Woman" to z wynikami jest podobnnie jak z ocenami. To znaczy, wyniki są not bad, ale jest wielki hajp że to hit nad hit a ten film kosi mniej hajsów niż "Suicide Squad" i będzie tak gdzieś na 3-4 miejscu we franczyzie. No, ale 444 bańki przy budżecie 150 już względnie pokrywają koszt wytworzenia
Awatar użytkownika
Pquelim
rooooooooooki
Posty: 5043
Rejestracja: 4 maja 2014, o 23:09

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Pquelim »

spoko koobs, piraci jeszcze spokojnie zdążą dojechać do okolic miliarda, tam świat swoje zdaży zrobić, a i wpływy z BluRayów też trochę pociągną. ale mało prawdopodobne, żeby w najbliższych latach chcieli jeszcze ryzykować z nastepnymi częściami, to fakt.

Mumia w ogóle byla cholernie niepotrzebnym filmem, jeszcze wrzuconym w bardzo gorący okres, keidy praktycznei co tydzien jest jakas duza premiera. i tak sie wyjadają te wczesnoletnie blockbustery jeden po drugim, właściwie ani mnie to nie dziwi, ani nie martwi.
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Mumia i dark universe to świetny pomysł, ale ktoś zapomniał, że uniwersum zaczyna się od zajebistego filmu (Iron Man), a nie od kabana, który pisało 3 czy 6 osób, jest totalnie chaotyczny i w dodatku bardziej buduje świat niż opowiada ciekawą historię. No i dawno nie widziałem Cruise'a w roli tak bardzo niedobranej do jego stylistyki.

Ten film chwyciłby tylko jakby go pocięli i wrzucili na yt w formie 10-15-minutowych scen jako budowanie przyczynku do uniwersum.
Obrazek
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Król Artur: Legenda miecza (King Arthur: Legend of the Sword) - Jaki Guy Ritchie jest - każdy widzi. Albo się kupuje jego styl, albo nie. Albo się lubi (mniej lub bardziej oczywiście) Porachunki, Przekręt, Rockendrollę czy łobuzerskiego Sherlocka Holmesa, albo nie. Dlatego łatwo ocenić czy najnowsza wersja legendy o Królu Arturze będzie wam się podobała. Jeśli lubicie styl tego reżysera to jest duża szansa, że wyjdziecie z kina zadowoleni, jak i ja wyszedłem.

Ritchie zawsze musi mieć swoją własną wizję, nawet jeśli chodzi o postaci znane i lubiane. Holmes był paranoikiem i tłukł się na gołe pięści w jakiejś spelunie więc i tu tytułowy bohater nie może być zwyczajny w rozumieniu oryginalnej przypowieści. Artur (Charlie Hunnam), syn Uthera to rzezimieszek, lokalny przedstawiciel półświatka i opiekun dziewczyn z domu uciech. Dziewczyn, które go znalazły i wychowały po tym, jak wuj Vortigan (Jude Law) dokonał zamachu stanu i przejął stery w królestwie. Zbieg okoliczności sprawia, że Artur, przymuszony, wyciąga Excalibura ze skały. Mimo poznania przeszłości nadal... chce wrócić do swojego życia. Nie interesuje go korona. Problem w tym, że Vortigan chce ugruntować swoją władzę wykorzystując do tego śmierć bratanka. A to już się temu drugiemu zdecydowanie nie podoba...

Legenda miecza zawiera wszystkie elementy charakterystyczne dla Guya Ritchiego. Efektowny, dynamiczny montaż scen, masa humoru, rewelacyjne użycie muzyki w filmie, wyraziste postaci i ten specyficzny, "łobuzerski" ton, który nawet legendę arturiańską w swojej oryginalnej skali sprowadza do opowieści o cwaniakach, rzezimieszkach i drobnych przestępcach. Nadaje to znanemu motywowi sporo świeżości i zupełnie nowej dynamiki. Nie znajdziemy tu patosu, wielkich słów ani spektakularnych bitew rodem z Władcy Pierścieni.

Na pochwałę zasłużyli Jude Law i Charlie Hunnam. Ten pierwszy stworzył czarny charakter, który naprawdę potrafi przerazić. Jest w nim coś niepewnego, lepkiego, złego do szpiku kości, ale zostały też pierwiastki ludzkie. Artur to zaś człowiek, który musi w końcu zmierzyć się ze swoim pochodzeniem i przeistoczyć się z drobnego przestępcy w materiał na króla. Hunnama znałem do tej pory tylko z Pacific Rim i szczerze mówiąc nie podejrzewałem go ani o takie umiejętności aktorskie, jakie tu pokazał, ani o tyle charyzmy. Artur w jego wersji to naprawdę ciekawa i niejednoznaczna postać.

Z minusów, a tych jest kilka, na pierwszym miejscu są kiepskie efekty specjalne. Mam wrażenie, że cały budżet poszedł na (genialną!) pelerynę pewnego potwora i wszystkie pozostałe "fajerwerki" trącą myszką. Postacie drugiego planu są trochę za mało wykorzystywane, a szkoda, bo jest potencjał. No i historia miejscami słabo się klei do kupy. Nie dość, że niektóre momenty pachną trochę deus ex machiną (ot, choćby przemiana głównego bohatera) to jeszcze w drugim akcie film zaczyna się trochę ciągnąć i niektóre sekwencje (próba zamachu) można by sobie spokojnie podarować.

Mimo wad, tak jak wspominałem na wstępie: jeśli znasz i lubisz styl tego reżysera - Legenda miecza to pozycja obowiązkowa. Rozrywka na przyzwoitym poziomie gwarantowana. Nie jest to ani najlepszy film tego roku ani nawet najlepsza produkcja Ritchiego, ale po tylu rozczarowaniach (Zemsta Salazara, Alien Covenant, Mumia) w końcu dostałem tytuł, który realizuje obietnicę zabawy złożoną w zwiastunach. Wszystkim fanom Ritchiego polecam. 7/10

http://zabimokiem.pl/porachunki-krola-artura/
Ostatnio zmieniony 20 czerwca 2017, o 10:02 przez SithFrog, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Awatar użytkownika
koobik
Mr. Perfect
Posty: 583
Rejestracja: 8 maja 2014, o 07:04

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: koobik »

Obcy: Przymierze (Alien: Covenant)

Film Ridleya Scotta wyjaśnia wiele wątków z "Prometeusza" i łączy uniwersum z filmem "Obcy" w sposób niezdarny, stawia przy tym szereg innych pytań oraz jest podziurawiony babolami.
To co najbardziej zapamiętacie z "Covenanta" to pretekst, by akcja się zawiązała. Jest nim "znana" w Internecie, idiotyczna, infantylna, nieprofesjonalna - nierzetelna załoga "Przymierza". Wybory i decyzje tych Państwa rażą tak dosadnie, że zapominamy o tym, że patrzymy na (heloooo!) film o obcych w kosmosie! Alieny to real, ta załoga to jest dopiero kosmos!
Ciężko skupić się na akcji, kiedy nachalnie naiwne zachowania głównych bohaterów są dla nas nierealne, dziecinne, nie do zaakceptowania.
Scott "tłumaczy" świat i rzuca smaczki niczym słoń w składzie porcelany. Nie podoba mi się to.
Wszystkie wady "Prometeusza" są tutaj wyolbrzymione, ten film jest pod każdym względem słabszy- włączając w to zdjęcia i muzykę.
To co jeszcze się wyróżnia w tym filmie jako negatyw to trzy odzielne tempa i sposoby prowadzenia fabuły. Zaczyna się nieźle, klimatycznie, bez oczywistości. To co następuje potem to letni horror o znikających nastolatkach (zabijanych przez potwora). Finał wita nas rażącym brakiem zaskoczenia, "kliszowością" i po prostu słabym motywem.

Czy ten film to dno? Nie. Jest filmem słabym i najgorszym z serii. Ma jednak sporo smaczków (właściwe jest zlepkiem odniesień, referencji, nawiązań i "wytłumaczeń"). Próba wyjaśnienia skąd wzięły się ksenomorfy, pociągnięcie wątków z "Prometeusza", sceny akcji i kolejne gatunki "Obcych" dają radę. Co oczywiste, świetnie spisał się też Fassbender. Postać Davida to ciekawy element, który na chwilę pozwala zapomnieć o idiotach. Nie jest to potrzebny film, ale jako osoba lubiąca klimat "Obcych"- stwierdzam, że zawsze to jakaś przygoda i kontakt z lubianym uniwersum. Hollywód miało na mnie żer (ale moralniaka nie mam, bo ten Alien to wielka klapa finansowa, straty wręcz). Często zasłaniałem twarz w zażenowaniu ale miałem zapewnioną rozrywkę i z przyjemnością oglądałem wiele sekwencji

4/10


no i tak mnie wzięło...




Obcy: Ósmy pasażer Nostromo (Alien)

Załoga statku transportującego surowce na zlecenie korporacji zostaje wyrwana z hiperskoku przez Komputer pokładowy, "Matkę". Logiści napotyka na swojej drodze obcą planetę, z którym dociera do nich tajemniczy, 12 sekundowy sygnał. Korpo klauzule są jasne- zbadać wszystko co może być e-terrestrialem albo ni ma buły. To schodzą na planetę zbadać. Coś się komuś przykleja do buzi. I temu komuś z klaty po jakimś czasie wydziera się Obcy, który rośnie. Jak urósł zaczął przerażać- przebiegły i żądny krwi (nie głodny()

"Obcy" to bardzo dobry film, zbudowany wokół fascynującego "Obcego", rewelacyjnej obsady oraz bardzo świadomie zbudowanego, intensywnego klimatu kosmicznej pustki, ucieczki przed obcym i codzienności kosmicznych podróży. Rozumiemy, że wielu rzeczy "nie widać" ze względu na poziom techniczny efektów specjalnych, lecz właśnie te niedopowiedzenia, niedosłowności, mrok- jeżą nam włos na głowie. Ripley, główna bohaterka, jest zdeterminowana, niegłupia i ma pewną głębię (jak na taki film)
Ogląda się to świetnie, szczególnie ze świadomością, że to film kultowy.
Niemrawy Alien w niektórych, bardzo krótki ujęciach wygląda po prostu WOW, chociaż zaiste efekty "kostiumowe" postarzały się bardzo mocno (za to efekty "w przestrzeni" wcale nie!)
Ale ten film musiał urywać w roku 1979, niesamowite!

9/10
Oglądanie tego po "Przymierzu" jest niesamowicie poniżające dla nowego filmu Scotta. Ja wiem, żeby mi tłumaczył się zmianami w świecie kina, gustach widzów i wymogami wytwórni. Co z tego, skoro można robić nawet dzisiaj wyczesany, popularny, nastawiony na zysk film a Scott stworzył po prostu film znacznie słabszy od swojej perełki z 1979 i było to pewnie do przewidzenia na każdym etapie produkcji. Co on sobie myślał?




Obcy: Decydujące starcie (Aliens)

Kochamy Jamesa Camerona? Wyraźnie widać i czuć "jego ręke" w "aliensach". Wziąć materiał z "Alien" dokładnie w momencie, w którym się końcy, pogłębić główną bohaterkę, obudować uniwersum, żołnierzami, misją i mnóstwem akcji to ten Pan potrafi!
"Aliens" premierę miało w 1986, efekty specjalne bardzo się postarzały i znow trochę razi niemrawość "Obcych". To jednak delikatne mankamenty, bo całość nadal trzyma fason a nie śmieszy. Jasne, marines są trochę nieprofesjonalni i dziecinni, ale mocno trzymamy za nich kciuki, z rozbawieniem patrzymy na Billa Paxtona aka "co my teraz zrobimy" czy "Biehna". Fajny film akcji i sequel, który tak dobrze został zrobiony, że nie musiał być lepszy, nie był a jednak był za jednym zamachem :D Oscary w pełni zasłużone. Pamiętajmy, że oglądanie na wielkim ekranie w HD może dla takich filmów być bezlitosne a tutaj- jest świetnie. Szczególnie rekwizyty, scenografia i oświetlenie.

8/10
Awatar użytkownika
Crowley
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Posty: 7590
Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Crowley »

No właśnie, co by nie mówić o różnej maści filmach akcji z lat 80-tych, to wiele z nich zestarzało się naprawdę z klasą. Te wszystkie Obce, Predatory, Pamięć absolutna, Łowca androidów, Gwiezdne wojny, Coś są wizualnie łatwiejsze do przełknięcia, niż wiele kaszalotów z epoki komputerowych efektów, które po 5, 10, czy 15 latach wyglądają po prostu żenująco.
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Awatar użytkownika
Zolt
menda+
Posty: 5064
Rejestracja: 4 maja 2014, o 15:19
Lokalizacja: Tír na nÓg

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Zolt »

Crowley pisze:No właśnie, co by nie mówić o różnej maści filmach akcji z lat 80-tych, to wiele z nich zestarzało się naprawdę z klasą. Te wszystkie Obce, Predatory, Pamięć absolutna, Łowca androidów, Gwiezdne wojny, Coś są wizualnie łatwiejsze do przełknięcia, niż wiele kaszalotów z epoki komputerowych efektów, które po 5, 10, czy 15 latach wyglądają po prostu żenująco.
Prawda, ale zawsze sobie po cichu trochę bronię tych kaszalotów, bo gdyby nie one, to by CGI nie poszło do przodu.
Obrazek
You give up a few things, chasing a dream.
"Ty jesteś menda taka pozytywna" - colgatte
#sgk 4 life.
Old FŚGK number is 12526
MISTRZ FLEP EURO 2024 :cool:
Awatar użytkownika
Yankes
prof. Miodek
Posty: 607
Rejestracja: 5 maja 2014, o 00:06

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Yankes »

No efekty praktyczne z przelomu 80/90 szczyt tej sztuki poparte latami rozwoju, a CGI ledwo co zaczely raczkowac (nie mowiac o wymaganym postepie sprzetu)
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6418
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Voo »

A propos Aliena to ciekawe czyj to był pomysł z za małymi o dwa rozmiary gatkami Ripley :P
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
Pquelim
rooooooooooki
Posty: 5043
Rejestracja: 4 maja 2014, o 23:09

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Pquelim »

Wonder Woman - ten idiotyczny wstęp o zeusie i aresie to robota komiksiarzy, prawda? w sensie, ze nie wymyślili tej historii scenarzyści na potrzeby filmu?


ogolnie całość niczym nie wybija się z brei. damulka mało charyzmatyczna, do tego troche drewniana. Sosnowy Krzyś był spoko.
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003
Awatar użytkownika
Crowley
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Posty: 7590
Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Crowley »

Voo pisze:A propos Aliena to ciekawe czyj to był pomysł z za małymi o dwa rozmiary gatkami Ripley
Podobno w pierwotnej wersji scenariusza miała biegać nago (zresztą nie tylko ona) ale wytwórnia FOX się na to nie zgodziła. Może taka bielizna to amerykański pomysł na "kompromis". ;)
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Awatar użytkownika
Pquelim
rooooooooooki
Posty: 5043
Rejestracja: 4 maja 2014, o 23:09

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Pquelim »

Crowley pisze:w pierwotnej wersji scenariusza scenariusza miała biegać nago

Obrazek

Crowley pisze:ale wytwórnia FOX się na to nie zgodziła

Obrazek
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Mumia (The Mummy) - Mumia jest filmem, który po seansie uważałem za niezły, a im więcej czasu upływa, tym gorsze mam o nim zdanie. Nie pomaga tu nawet Tom Cruise, wielki budżet, agresywny marketing i prześliczna Sofia Boutella w tytułowej roli. Recenzje mógłbym w zasadzie zakończyć na stwierdzeniu, że Universal powiela te same błędy, które popełnili już DC i WB próbując stworzyć swoje filmowe uniwersum na modłę tego marvelowskiego. To w ogóle słowo klucz - uniwersum. Każdy musi mieć jakieś, bo to kopalnia pieniędzy. Universal nie chce być gorszy i obmyślono plan stworzenia świata klasycznych potworów. Monstrum Frankensteina, Dr Jekyll/Mr. Hyde, Drakula, Mumia itp. Szkoda tylko, że nikt nie rozumie, że w pierwszej kolejności potrzebny jest dobry film, który zbuduje fundamenty pod kolejne tytuły.

Mumia nie jest klasycznym filmem. To dwugodzinna ekspozycja i budowanie kolejnego uniwersum. Scenariusz pisały trzy osoby i to jest wyczuwalne na każdym kroku. Cała konstrukcja filmu wygląda tak: scena akcji, ekspozycja, scena akcji, ekspozycja, scena akcji... i tak do końca. Bohaterowie skaczą z miejsca na miejsce, muszą wziąć takie coś, zrobić z tym jakieś czary-mary, a potem znaleźć kolejne coś - wszystko bez związku ze sobą, bo nie ma czasu na zrobienie z tego koherentnej historii. Więcej tu budowania świata i tłumaczenia jego zasad niż właściwej historii o mumii. Ba, autorzy nawet nie udają, że znają się na rzeczy, bo już w pierwszej retrospekcji dowiadujemy się, że ktoś został ZMUMIFIKOWANY żywcem. Tak właśnie. Zmumifikowany. Żywcem. Według scenarzystów proces mumifikacji wygląda tak: owijamy żywego delikwenta bandażami i chowamy do sarkofagu... Aha. Jakby ktoś przegapił początek nie musi się w ogóle martwić. Retrospekcję z tym dlaczego mumia została mumią dostaniemy w trakcie filmu jeszcze ze dwa razy. Po co? Tego się nie dowiemy.

Posłuchamy za to Russella Crowa opowiadającego, jakby czytał z kartki, o tym jak działa jego tajna organizacja. Posłuchamy dialogów napisanych tak, żeby zawrzeć w nich maksimum ekspozycji ("Nick, ty jesteś lekkoduchem i awanturnikiem!" - kto tak rozmawia ze sobą?). Zobaczymy skrajnie niesatysfakcjonujące zakończenie. Obejrzymy wreszcie perypetie Jenny Halsey (Annabelle Wallis), która w filmie jest tylko po to, żeby rzucić do kamery kilka oczywistości i żeby Tom Cruise jako Nick Morton mógł ją kilkakrotnie uratować. Serio, postać Jenny ma tu tylko dwie funkcje: opowiadać widzom co się dzieje i być damą w opałach.

Sam Nick Morton to też niezbyt złożona i rozgarnięta postać. Żołnierz, który zamiast walczyć czy robić rekonesans biega od zabytku do zabytku i próbuje zrabować wszystko, co da się opchnąć na czarnym rynku. Nie ma jednak do tego specjalnego przygotowania - jak słyszy w jednym zdaniu hieroglify i sarkofag to od razu prosi swoją uczoną koleżankę o "mówienie bardziej po ludzku". Nick ma też kumpla-pomocnika (Chris Vail, w tej roli znany z serialu New Girl Jake Johnson), który jest, a w zasadzie miał być tzw. "comic relief", ale wyszło to bardzo nienaturalnie i ani jedna scena z jego udziałem nie jest zabawna. Cruise ma teraz jakiś gorsz okres. Najpierw dał nam sequel Jacka Reachera, w którym wygląda na zmęczonego i zmuszonego do pracy na planie, a tutaj postać kompletnie nie pasuje do jego charakterystyki jako aktora. Cwaniaczka i zawadiakę mógłby odegrać Chris Pratt czy nawet Leonardo Di Caprio, ale harcerzyk Cruise? Pasuje tu jak pięść do nosa.

Mumia tonalnie leży, kwiczy i błaga o litość. mamy sceny akcji, wrzutki komediowe, elementy horrory, kina przygodowego, a wszystko to w kompletnym oderwaniu od siebie nawzajem. Nic tu sie nie zazębia, nic tu nie pasuje. Jakby każdy element z osobna napisał ktoś inny. Jeden scenarzysta napisze humor, drugi horror, a trzeci akcję. A potem nakręcimy, ale bez składania tego w sensowną całość. Taki jest właśnie ten film. Kolejne sceny są spoko, ale zebrane do kupy nie tworzą spójnego obrazu. Lepiej byłoby to pociąć i wrzucić na youtube'a, żeby dać podwaliny pod ten tak zwany Dark Universe.

Mumię, wbrew temu co napisałem, da się obejrzeć w ramach rozrywki. Jak się kompletnie wyłączy myślenie i nie przyśnie na scenach z ordynarną ekspozycją to jest tu kilka świetnie zrealizowanych scen akcji i... w zasadzie nic poza tym. Dobrym aktorom dano niewiele do zagrania (co za marnotrawstwo talentów!), fabuła to zlepek przypadkowych scen i motywów, horror nie straszy, a humor rzadko trafia w punkt. Dodatkowym minusem jest umiejscowienie akcji (sam początek) w Iraku gdzie zamaskowani fanatycy niszczą zabytki. Film czysto rozrywkowy i klimaty ISIS? Bardzo nietrafione połączenie.

Dark Universe może się skończyć zanim się zacznie na dobre i jeśli kolejne produkcje będą na podobnym poziomie - mam nadzieję, że tak się stanie. Im szybciej tym lepiej, ale hej! Przynajmniej logo już mają, bo to jest pierwsza rzecz, jaką pokazują widzowi podczas seansu. Tylko po co? 4/10

http://zabimokiem.pl/wczesne-epitafium- ... uniwersum/
Obrazek
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Żywioł. Deepwater Horizon (Deepwater Horizon) - Myślę sobie, że już nic mnie nie zdziwi w kwestii tłumaczeń tytułów na polski czy dodawania od siebie czegoś ekstra przez polskiego dystrybutora. A potem dostaję takie Deepwater Horizon z (nie)wiele mówiącym "żywioł" wciśniętym tu na siłę. Po co? No po co? Naprawdę chciałbym poznać proces myślowy, który doprowadził do uformowania się takiego tytułu. O jaki żywioł chodzi? O wodę, na której pływała słynna platforma? O ogień, który ostatecznie ją strawił czy może o ziemię, która nie chciała bez walki oddać swojego cennego zasobu - ropy naftowej? A może wszystkie trzy? Czemu wobec tego nie "żywioły"? Zadałbym jeszcze kilka równie bezcelowych pytań, ale szkoda strzępić klawiatury.

Film opowiada o wydarzeniach, o których słyszał chyba każdy, kto w 2010 nie mieszkał w jaskini, z dala od cywilizacji. Platforma Deepwater Horizon podczas tworzenia (właściwie to już zabezpieczania) nowego odwiertu w Zatoce Meksykańskiej w wyniku awarii eksplodowała i dwa dni później zatonęła. Kosztowało do życie jedenastu osób, pozostałych stu piętnastu członków załogi odniosło większe lub mniejsze obrażenia. W wyniku katastrofy do wody dostała się rekordowa ilość ropy naftowej, a zatykanie wycieku trwało kilka miesięcy.

Reżyser, Peter Berg, skupia się na samej katastrofie i krótkim okresem przed. Mike Williams (Mark Wahlberg) to jeden z pracowników Transocean, firmy, która jest właścicielem platformy i świadczy usługi na rzecz koncerny paliwowego BP. Mike to typowy everyman. Facet wesoły, lubiany, fachowiec, żona, córka - pierwszy akt filmu skupia się na tym, żeby widz Mike'a polubił, bo komuś trzeba będzie kibicować kiedy wszystko wokół zamieni się w piekło. Nie powiem, żeby to się udało, bo postać Wahlberga wydała mi się nijaka. Kibicować powinniśmy też Andrei Fleytas (Gina Rodriguez) odpowiedzialnej za położenie platformy i Jimmy'emu Harrellowi (świetny Kurt Russell) - szefowi całej operacji od strony Transocean. Problem w tym, że obie postacie są ledwie zarysowane i w zasadzie nie wiem czemu powinno mi na nich zależeć. Oczywiście poza standardową ludzką empatią i nieżyczeniem bliźniemu krzywdy.

Z drugiej strony jest postać grana przez Johna Malkovicha. Korporacyjny dyrektor z BP - Donald Vidrine. Nie wiem jaki był naprawdę, ale w filmie jest chodzącym stereotypem. Czarnym charakterem wziętym żywcem z komiksów. Zły i chciwy do szpiku kości, cyniczny, nieszanujący reguł rządzących tym biznesem, lekceważący procesy i standardy BHP, idący na skróty byle tylko nie zwiększać opóźnienia projektu. Jest tak bardzo przerysowany, że brakowało mi tylko jakiegoś kota, którego by ze sobą nosił i głaskał uśmiechając się złowieszczo. Albo, żeby podkręcał wąsa planując kolejną decyzję, która narazi życie i zdrowie załogi. Kompletnie nie pasował mi taki kreskówkowy obraz osoby odpowiedzialnej za ten wypadek. Tzn. rzekomo odpowiedzialnej, bo wbrew temu, jak Vidrine'a pokazał reżyser, sąd po kilku latach uwolnił pracownika BP od stawianych mu zarzutów.

Sama katastrofa pokazana jest... no właśnie, jak? Ciężko mi powiedzieć, że "ładnie", bo to wypadek, w którym zginęli ludzie. W każdym razie wygląda to spektakularnie i naprawdę przerażająco. Aczkolwiek tu też dolałbym łyżkę dziegciu. Montaż jest tak chaotyczny, że wiele razy kompletnie nie widziałem co się dzieje. Krzyki, rozpadające się elementy konstrukcji, ludzkie sylwetki na tle ognia i ilość wybuchów, która zrobiłaby wrażenie nawet na Michaelu Bayu. Tylko, że ja, jako widz, czułem się zdezorientowany. Nie wiedziałem kto kogo ratuje, co się właściwie dzieje i jaka w danym momencie jest sytuacja na platformie. Z jednej strony taki chaos panował tam w trakcie rzeczywistych wydarzeń, więc oddanie tego to spora zasługa reżysera. Z drugiej - kompletny chaos trwa po prostu za długo, po pewnym czasie staje się nużący i emocje kompletnie ulatują. Jest też kilka momentów tak zmontowanych, że pół platformy wybuchło i płonie, a ludzie w innej części jakby jeszcze niczego nie słyszeli i nie poczuli.

Miałem też problem z terminologią i brakiem ekspozycji (co w dzisiejszym kinie jest szokujące, zazwyczaj przesada jest w drugą stronę, patrz: Mumia 2017 czy filmy Nolana). Na początku dostałem co prawda dość obrazową prezentację (puszka coli, rurka, miód)) co tak właściwie Deepwater Horizon miał zrobić, ale potem jest masa żargonu fachowego, z którego nic nie zrozumiałem. Test ujemnego ciśnienia, wszyscy na ekranie podenerwowani, a ja właściwie nie wiem czy to dobrze czy to źle, że wynik jest taki jak widać. Chociaż rozumiem, że mogę być w niedouczonej w temacie mniejszości. Dowiedziałem się zresztą z filmu, że te platformy mają własny napęd i pływają co było nie lada szokiem. Nie podobało mi się też, że na samym początku mamy zapis z wywiadu czy przesłuchania prawdziwego Mike'a Williamsa, który mówi o alarmach i potem właściwie nie dowiadujemy się niczego w tym temacie.

Deepwater Horizon to poprawny firm katastroficzny. Zrealizowany bez dramatycznych wad, ale i bez czegoś, co wyróżniłoby go i uczyniło bardziej wartym obejrzenia niż dowolny film tego rodzaju. Nijacy bohaterowie, groteskowy czarny charakter, chaotyczny montaż i niezła strona wizualna to zdecydowanie za mało, żebym mógł z czystym sumieniem polecić seans. Może przy okazji, z barku laku, jak pojawi się w Polsacie jako Mega Hit... 5/10

http://zabimokiem.pl/katastroficzny-chaos/
Obrazek
Awatar użytkownika
Pquelim
rooooooooooki
Posty: 5043
Rejestracja: 4 maja 2014, o 23:09

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Pquelim »

mnie tam sie nawet podobał. typowy amerykanski film o amerykanskiej tragedii. ogląda się cały czas przyjemnie, niewiele zgrzytow - szostke bym dał.
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003
Awatar użytkownika
Crowley
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Posty: 7590
Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Crowley »

SithFrog pisze:Zły i chciwy do szpiku kości, cyniczny, nieszanujący reguł rządzących tym biznesem, lekceważący procesy i standardy BHP, idący na skróty byle tylko nie zwiększać opóźnienia projektu.
Może naprawdę miał na imię Janusz?
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Pquelim pisze:mnie tam sie nawet podobał. typowy amerykanski film o amerykanskiej tragedii. ogląda się cały czas przyjemnie, niewiele zgrzytow - szostke bym dał.
Dla mnie przygrywka nudna i sztampowa, nie polubiłem postaci Wahlberga, a potem spektakularna katastrofa, która przeradza się w kompletny chaos na ekranie i po 5 minutach oglądania nie wiedząc co się dzieje, byłem zmęczony.

Crow: w sumie mógł mieć tak na drugie ;)
Obrazek
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6418
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Voo »

Nowy King Arthur OK. Co prawda momentami nie ogarniałem chaosu na ekranie i dali tu wszystko - kung fu, czary mary, murzyńskich rycerzy, ale jeśli ktoś to kupi to zabawa niezła. O dziwo jednak jest bardziej mrocznie a mniej postmodernistycznie niż myślałem. A od muzyki aż całe kino chodzi. Idę poszukać czy jest coś na YT do posłuchania :)
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
Pquelim
rooooooooooki
Posty: 5043
Rejestracja: 4 maja 2014, o 23:09

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Pquelim »

Honor Prizzich (Prizzi's Honor)
Przedostatni film Johna Hustona z 1985 roku, obsypany ośmioma nominacjami do Oscara gangsterski romans, który można śmiało potraktować jako archetyp wszelkiego rodzaju mezaliansów tajnych agentów, serwowanych później przez Hollywood (Allied, Mr&Ms Smith, etc). W rolach głównych Jack Nicholson (nominacja) i przepiekna Kathleen Turner jako para zabójców, których łączy namiętność od pierwszego wejrzenia, a także William Hickey (nominacja) w roli ledwo dyszacego Dona Prizzi, który kieruje swoją - największą w USA - rodziną z tylnego fotela. Jest jeszcze Robert Loggia oraz Anjelica Huston (córka reżysera, również nominacja), zatem potencjalnie do obsady nie można mieć zastrzeżeń, a film powinien gryźć widza z zawziętością wygłodniałego jamnika.
Niestety, coś poszło nie tak. Przede wszystkim warsztat aktorski znakomitej większości odtwórców został nieco zniweczony przez postsynchronizację dialogów (tzw. postsynchrony, czyli nagrywanie w studio kwestii niewypowiedzianych na planie, dosyć archaiczna forma produkcji, wybrana przez Hustona pewnie z przyzwyczajenia), bo w wielu momentach nie zgrywają się one z ruchami warg postaci i wyglądają nienaturalnie.
Poza tym fabularnie film jest całkiem interesujący, ale nie mogłem pozbyć się wrażenia bezczelnego kopiowania Coppoli i rozwiązań stosowanych przezeń w Ojcu Chrzestnym. Owszem, można to potraktować jako świadome zapożyczenia od klasyków, jednak od reżysera tego pokroju miałem prawo oczekiwać trochę więcej. Tak samo jest zresztą z głównym watkiem romansowym - wiadomo, ze Nicholson i Turner to znakomici aktorzy i spodziewałem się co najmniej kilku porywających scen z ich udziałem, tymczasem pomimo ewidentnego potencjału rozgrywającej się pomiędzy nimi intrygi, scenariusz potraktował ich relacje zdawkowo i po macoszemu.
W ogóle film jest utrzymany w konwencji kina lat .50 i .60 - wszystkie motywacje i uczucia bohaterów są wykładane kawa na ławę, co niespecjalnie pomaga w knuciu intrygi będącej osią fabuły. Nie jest to film zły, a raczej niedokładny i niedopracowany. Szkoda, bo mogło być coś przełomowego i wielkiego zarazem. Na pewno warto się zapoznać, ale fajerwerków raczej nie uświadczymy.
5/10

Zawrót głowy (Vertigo)
Najwyżej oceniany dzisiaj film Alfreda Hitchcocka jest znakomitym przykładem na to, że kino jednak potrafi się zestarzeć. I to wcale nie tak pięknie jak Sean Connery. Film opowiada zaowalowaną historię będącą klasycznym odzwierciedleniem epoki noir, chociaż właściwej dla czarnego kina "ciemności" w obrazie jest niewiele. Oto zdyskredytowany policjant, u którego wykryto lęk wysokości - co jest isotne dla fabuły - otrzymuje zlecenie od starego przyjaciela. Ma przyjrzeć się tajemniczym zachowaniom jego żony, która zdaje się gubić kontakt z rzeczywistością. Grany przez Jamesa Stewarta Scottie bardzo szybko popada w niezdrową fascynację obiektem swojego śledztwa, wydaję się wręcz że w całą sprawe zamieszane są jakieś mistyczne siły nieczyste. Późniejszy rozwój wydarzeń jest doskonałym odzwierciedleniem stylu Hitchcocka - scenariusz zmienia obicze głównego wątku, co jakiś czas wstrząsając widzem. Niebagatelną rolę odgrywa również skomponowana dla filmu ścieżka dźwiękowa, która nie opuszcza widzów ani na seknudę seansu. Metodologia Hitchcocka może do dzisiaj budzić uznanie, jednak - jako rzekłem na początku - sam sposób oddziaływania i narzędzia przezeń dobrane nie zapewniają już tak wstrząsających doznań. Film momentami bardzo się dłuży, a skrojone na miarę szokujących zwroty akcji nie posiadają już tej mocy, co pół wieku temu.
Dlatego uważam, że ocenianie takiego dzieła po tylu latach traci większy sens. Vertigo ewidentnie brakuje uniwersalności i ponadczasowości, ponieważ zastosowane w nim zabiegi nie oparły się wpływowi czasu i zwyczajnie straciły na sile. Z drugiej strony - to były takie czasy dla kina, że Vertigo w okresie swojej premiery piorunowało widzów. Jak zatem można winić film, czy jego autora, za wyeksploatowanie stosowanych w nim manewrów przez setki naśladowców? Podobnie ma się sprawa z Oknem na Podwórze - filmem swego czasu definiującym pewien gatunek, a dzisiaj już raczej muzealnym i przynudnawym reliktem.
Vertigo nie broni się samo, a wrzucone na luźne popołudnie raczej kieruje myśli widza w stronę bardziej porywającej alternatywy, niż interesuje fabuła. Współcześnie ten film potrzebuje raczej prelekcji i uwidocznienia zastosowanych w nim, pionierskich sposóbów przedstawiania akcji.
Inny rodzaj klasyki, który trochę trudno docenić. Ale myślę, że jednak warto znać.
8/10

Hancock
Ostatecznie to chyba pozytywne zaskoczenie. Trochę inaczej się ten film ogląda dzisiaj, kiedy opowieści o superbohaterach różnej maści atakują nas co kwartał. Will Smith jest bardzo dobry w swojej roli, znakomitą robotę wykonują również Jason Bateman i - oczywiście - Charlize Theron. Film jest durny jak but i nie trzyma się nawet własnej, nakreslonej konwencji, ale jednak ma swoje momenty. Zwłaszcza pierwsza połowa, kiedy buńczuczność i tumiwisizm Hancocka zostaje zestawiony z pijarową strategią wizerunkową. Jest śmiesznie i naprawdę dobrze się bawiłem. Potem scenariusz sięga po naprawdę niepotrzebne melodramatyzmy, a pozytywne wrażenie rozbija się o idiotyzmy z "supermałżeństwem", dlatego całkowicie rozumiem co i dlaczego może widzowi w tym filmie nie pasować. Ja jednak bawiłem się przednio, a na większość fabularnych dolin patrzyłem z przymrużeniem oka. Zresztą, na cały film warto spojrzeć z przymrużeniem oka - wtedy może się okazać całkiem zjadliwy.
6/10
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Uciekaj! (Get Out) - Chris jest wziętym fotografem, mieszka sobie w dużym amerykańskim mieście. Chris ma dziewczynę - śliczną i wesołą Rose. Chris jest czarny, Rose jest biała. Są ze sobą kilka miesięcy, nadszedł więc moment, żeby Chris poznał rodziców Rose. Bogaczy mieszkających gdzieś na prowincji, nie mających pojęcia o kolorze skóry wybranka Rose. Sytuacja jakich wiele? Jasne! Przy okazji, dla Jordana Peele'a (tak, to ten komik z duetu Key & Peele) to dobry pretekst, żeby zrobić jeden z najlepszych thrillerów w tym roku. Jakim cudem? Ano takim, że rodzina Rose to ekipa jedyna w swoim rodzaju, skrywająca kilka interesujących sekretów.

Ciężko napisać cokolwiek o Get out, ciężko chwalić produkcję bez zdradzania fabuły, a tego bardzo nie chcę zrobić. Największą zaletą filmu jest fakt, że widz może w stu procentach identyfikować się z głównym bohaterem i razem z nim odkrywać co się właściwie dzieje w domu rodzinnym Rose. A dzieje się wiele. Jestem w szoku ile treści zawarł Peele w swoim reżyserskim debiucie. Mamy tu komentarz społeczny na temat rasizmu, ale i satyrę na przesadną poprawność polityczną. Mocno dostaje się tym, którzy podkreślając swoją postępowość czy liberalizm ośmieszają własne idee. Mamy też typową sytuację z życia wziętą: chłopak poznaje rodziców dziewczyny. Widać tu jak na dłoni cały stres z tym związany, oczekiwania po obu stronach i niezręczności, które mogą z tego wyniknąć. Mamy wreszcie zderzenie sposobów bycia kiedy czarnoskóry chłopak trafia na przyjęcie złożone z samych białych. A na dokładkę jest jeszcze temat traumy z dzieciństwa, której Chris do dziś dnia nie przepracował.

Peele nakręcił Get out tak, jakby chciał oddać hołd klasykom gatunku. Pierwsza scena jest jakby wyjęta z filmów grozy kręconych w latach siedemdziesiątych. Praca kamery, długie ujęcia, klasyczna muzyka - to wszystko komponuje się rewelacyjnie i buduje klimat niepokoju, jednocześnie puszczając do widza oko. Bo wszystko jest tu zrobione bardzo przekornie. We wspomnianym ujęciu nie ma seksownej blondynki idącej przez podejrzana okolicę. O nie, tu czarnoskóry chłopak spaceruje sobie przez spokojne przedmieścia zamieszkane przez białych bogaczy. Gubi się w labiryncie takich samych przecznic i to powoduje u niego poczucie niepokoju. Potem jest jeszcze więcej takiego stawiania na głowie klasycznych motywów, ale znów - nie chcę wam psuć przyjemności z oglądania zdradzając za dużo. Dodam tylko, że jedna z ostatnich scen pod tym kątem to już prawdziwe mistrzostwo i zaskoczenie pełną gęba.

Jeśli miałbym szukać wad to na pierwszym miejscu wymieniłbym... zwiastun. To oczywiście kawał świetnej roboty i doskonale reklamuje film, ale uważam, że zdradza za dużo. Część z tego, co znalazło się w trailerze, warto byłoby odkryć samemu. Świetny film byłby przez to jeszcze lepszy. Nie do końca zagrała mi też końcówka, finał trwał bardzo krótko, wszystko dzieje się bardzo szybko, jakby reżyser chciał chybcikiem zamknąć historię. Można się było pokusić o ciut więcej, ale to naprawdę tylko drobny minus.

Poza tym same plusy. Świetne zdjęcia, świetna muzyka, przewrotny scenariusz i trzymanie widza w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Elementy komediowe połączone z thrillerem w idealnych proporcjach, karykatura rzeczywistości i komentarz społeczny na temat współczesnego rasizmu. Jakby tego było mało, dostajemy jeszcze rewelacyjne kreacje Daniela Kaluuya (Chris) i Allison Williams (Rose). Nic, tylko oglądać! W moim odczuciu - pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika kina. Nawet jeśli nie przepada się akurat za tym konkretnym gatunkiem. 8/10

http://zabimokiem.pl/dreszczowiec-przekorny/
Obrazek
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Baby Driver - [Sztos - Definicja oryginalna: coś fajnego, niesamowitego, fantastycznego (https://sjp.pwn.pl/ciekawostki/haslo/sztos;5899798.html)]

Baby Driver to sztos. To najlepszy i najlepiej zrobiony film jaki widziałem w tym roku (póki co). Edgar Wright udowodnił już, że potrafi robić świetne rzeczy, ale najnowsza produkcja to wejście na kolejny poziom. Produkcja, którą trzeba zobaczyć i to zobaczyć w kinie!

Baby (Ansel Elgort) będąc dzieckiem miał wypadek samochodowy. Od tamtej pory dzwoni mu w uszach i żeby to zagłuszyć niemal bez przerwy słucha muzyki. Baby jest też rewelacyjnym kierowcą. Wreszcie Baby ukradł auto, którego nie powinien tykać i ma do spłacenia dług wobec Doca (Kevin Spacey). Musi odpracować swoje jako tzw. "getaway driver" czyli kierowca auta ucieczkowego w trakcie napadów na instytucje finansowe. Jest jeszcze wątek miłosny i wątek opieki nad schorowanym, niemym przyjacielem.

Jeśli jesteś jedną/jednym z tych, którzy nie wiedzą po co ktoś rozdaje Oscary w takich kategoriach jak montaż czy montaż dźwięku - musisz zobaczyć ten film. Koniecznie. Wydaje mi się, że w obu kategoriach właściwie skończył się wyścig po statuetki, bo nie wyobrażam sobie, że da się to zrobić lepiej. Jest dynamicznie, efektownie i kolorowo, ale ani na chwilę widz nie czuje się zagubiony. Zawsze wiadomo kto, kogo, gdzie i jak.

Pościgi samochodowe zrywają beret, nie wiem kiedy ostatni raz na ekranie widzieliśmy równie spektakularnie pokazane pędzące, rozbijające się i koziołkujące samochody. A każdy z nich okraszony cudowną muzyką. Zresztą nie tylko popisy na drodze są idealnie zgrane z dźwiękiem płynącym w słuchawkach Baby'ego. Piosenki puszczane z iPoda są elementem pełniącym istotną rolę praktycznie w każdej scenie. Jest tego tyle, że niektóre musicale się chowają.

Znakiem rozpoznawczym Wrighta jest kreacja ciekawych postaci. Nie inaczej jest tym razem. Poza Baby'm i Doc'iem kolejne ekipy, z którymi musi pracować kierowca to prawdziwe targowisko osobliwości. Buddy (Jon Hamm), Bats (Jamie Foxx), Darling (Eiza González) czy Griff (JonBernthal) to konkretne oryginały i to niesamowite, że każdy dostał całkiem sporo do zagrania. Last but not least - Lily James jako Debora - kelnerka, w której zadurzył się Baby. Wesoła, zmysłowa, uwodzicielska, ale też w specyficzny sposób swojska, ciepła, jak dziewczyna z sąsiedztwa.

Nie wiem jak bardziej mogę zachęcić wszystkich do obejrzenia tego w kinie... Czy jest to film doskonały? Nie, ma swoje wady. Kilka scen i zwrotów akcji trzeba wziąć na wiarę i specjalnie nie analizować, ale i to nie jest wielki minus. Wright bawi się kilkoma konwencjami jednocześnie, branie tego serio byłoby wielkim błędem. Historia nie jest oryginalna ani skomplikowana, ale opowiedziano ją z pietyzmem i pomysłem. Mamy tu kapkę komedii w stylu Shane Blacka, sceny pościgów rodem z pierwszych Szybkich i wściekłych, odrobinę sznytu a'la Tarantino, ale także mroczne i mocne sceny, które diametralnie zmieniają ton filmu. Z tego powodu widz czuje się jak na rozpędzonym, emocjonalnym rollercoasterze. I jest to - niech mnie diabli - cholernie emocjonująca jazda!

Najnowsza produkcja Wrighta nie ma chyba wielkiego budżetu na promocję, bo mało kto o tytule słyszał coś więcej, niewielu widziało zwiastun. Szkoda, żeby przepadł z tego powodu. Dlatego apeluję: zagłosujmy portfelami na wyśmienite kino! Jeśli chcecie więcej dobrych i oryginalnych produkcji - idźcie do kina na Baby Drivera. Jeśli chcecie filmów robionych z obłędną dbałością o detale- idźcie do kina na Baby Drivera. Jeśli zależy wam na tytułach, które jako całość są przemyślane i dopracowane - idźcie do kina na Baby Drivera. Jeśli męczą was kolejne sequele, rebooty, remake'i, kolejne części Piratów, Alienów czy Transformersów - idźcie do kina na Baby Drivera. Po prostu - idźcie do kina na Baby Drivera! Baby Driver to tegoroczny kinowy sztos. 9/10

http://zabimokiem.pl/sztos/
Ostatnio zmieniony 11 lipca 2017, o 17:47 przez SithFrog, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Awatar użytkownika
Crowley
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Posty: 7590
Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Crowley »

SithFrog pisze:Najnowsza produkcja Wrighta nie ma chyba wielkiego budżetu na promocję, bo mało kto o tytule słyszał coś więcej, niewielu widziało zwiastun.
Bo też trailer był moim zdaniem bardzo słaby i obawiałem się, chociaż Wrighta uwielbiam. Przekonałeś mnie, idę do kina.
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Awatar użytkownika
Pquelim
rooooooooooki
Posty: 5043
Rejestracja: 4 maja 2014, o 23:09

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Pquelim »

Power Rangers 2017
Zaskakująco strawna wersja mojego pierwszego ulubionego serialu w życiu. Walter White jest Zordonem ;) Naprawdę kawałek niezłego teen sci-fi. Cieszy, że czasy koszmarnych ekranizacji mamy już za sobą.
6+/10

Król Artur: Legenda Miecza (King Arthur: Legend of the Sword)
Guy Ritchie w formie z ostatnich Holmesów, robota wykonana. Fanów zachwyci, a reszta raczej się nie rozczaruje.
6/10

Wonder Woman
Brutalny jest mój masochizm, że każe wciąż chodzić na te komiskowe blockbustery... Tego jeszcze przeżyłem, ale to może być bardziej zasługa Chrisa Pine'a, którego bardzo lubię oglądać na ekranie, niż samego filmu. Koszmarne są te nawiązania do mitologii greckiej, aż zatęskniłem za Thorem... Fabuła nie porywa, zagrożenie jest nieco wydumane, a główna bohaterka bez charyzmy.
4/10
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6418
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Voo »

Byłem na Baby Driver. Nawet wystrzały podczas strzelanin są "do rytmu" :D

Super zabawa aczkolwiek wcale nie ma tylu pościgów ilu możnaby oczekiwać.
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6418
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Voo »

Baby Driver

Początek jasno określa konwencję. Dwóch zakapiorów w towarzystwie ostrej laski idzie do banku zrobić skok a w tym czasie ich "getaway driver" w Subaru Impreza WRX gibie się w rytm muzyki ze słuchawek iPoda, włącza wycieraczki, wyklepuje ręką rytm na karoserii, podśpiewuje a po chwili razem z całą ekipą pędzi przez miasto ścigany przez kilkanaście radiowozów. Film trzyma się konwencji z godną podziwu, żelazną konsekwencją. To musical akcji, tyle tylko, że bohater nie śpiewa a słucha muzyki. Gdy kasa ląduje na stole to paczki z forsą klepią w rytm muzyki. W rytm muzyki padają strzały z broni, większość filmu dzieje się "do muzyki". Dobrej muzyki :) Kupujemy to albo nie kupujemy tego. Historia nie jest nadzwyczajna i albo zachwycimy się samą formą, montażem, przerysowanym aktorstwem albo film nie będzie miał nam wiele do zaoferowania. Mi podobało się BARDZO, po prostu świetna, wakacyjna, oryginalna rozrywka. Zastrzeżenia? Chciałbym więcej pościgów, takich jak na początku ale mam świadomość, że to nie jest film o dużym budżecie. Tym bardziej czapki z głów przed twórcami. 8/10
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Spider-Man: Homecoming - Spider-man to chyba najbardziej (wy)eksploatowana postać z komiksów Marvela. W ciągu ostatnich 15 lat powstało aż pięć filmów w dwóch różnych seriach. Najpierw była trylogia Raimiego, potem dwie części Amazing. Osobiście bardzo lubiłem Tobeya Maguire'a w tej roli, natomiast Andrew Garfield kompletnie mnie nie przekonał. A jak jest z Tomem Hollandem? Właściwie to wiadomo, bo jego pająk pojawił się już w Civil War na jakieś piętnaście minut i skradł je wyłącznie dla siebie. Sony nie miało wyboru i w końcu doszło do kooperacji z Marvelem. Pierwsi dali kasę, drudzy know-how i dzięki temu mamy jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą część przygód człowieka-pająka.

Przede wszystkim Peter Parker nareszcie jest nastolatkiem. Ma problemy typowe dla "geeka" w liceum. Kocha się w pięknej Liz (Laura Harrier), przyjaźni z kumplem Nedem (Jacob Batalon), bywa ofiarą szkolnego "hejtera" Flasha (Tony Revalori), a w wolnej chwili składa z lego Gwiazdę Śmierci. Oczywiście wtedy, kiedy akurat nie pomaga wszystkim dookoła w kostiumie sprezentowanym mu przez Tony'ego Starka. Jedną z głównych zalet scenariusza jest rozmach, a raczej jego bral. Nikt tu nie ratuje świata, nikt tu nie walczy ze śmiertelnym zagrożeniem dla ludzkości. Zwyczajny nastolatek z niezwyczajną mocą próbuje przetrwać liceum, ma typowe dla tego wieku problemy, a przy okazji próbuje powstrzymać drobnego handlarza (kosmiczną) bronią - Adriana Toomesa aka Vulture'a (Michael Keaton). Nie ma tu trzeciej wersji wydarzeń z wujkiem Benem i banałów o wielkiej mocy i odpowiedzialności. Scenarzyści Marvela potrafią się uczyć na błędach konkurencji (patrz DC: BvS i zabójstwo Wayne'ów). Dzięki uproszczeniu historii i wybraniu młodego aktora dużo łatwiej Petera polubić i uwierzyć, że to chłopak z sąsiedztwa, a nie trzydziestolatek udający licealistę.

Miałem obawy czy obecny we wszystkich zwiastunach Stark nie przyćmi Spider-Mana w samym filmie. Nic z tych rzeczy, pojawia się rzadko i za każdym razem wnosi coś do fabuły, najczęściej jako surowy mentor Parkera. Co więcej, świetnie wpasowano tę historię w świat MCU. Kapitan Ameryka występuje w motywacyjnych filmikach puszczanych dzieciakom w szkole, Homecoming zaczyna się od sprzątania Nowego Yorku po wielkiej zadymie z pierwszych Avengersów i jest całkiem sporo takich wrzutek. Jednocześnie są na tyle subtelne i gdzieś w tle, że nie ma się poczucia, że wrzucono to na siłę. Wiecie, żeby budować UNIWERSUM (tak DCEU, tak Dark Universe, na was patrzę).

Tradycyjnie już w filmie Marvela jest problem z czarnym charakterem. Michael Keaton jest rewelacyjny... ale! Odniosłem wrażenie, że jest spory rozjazd między tym, co on gra, a tym co miał zagrać. Brzmi dziwnie? Już tłumaczę. Postać Adriana Toomesa ma mieć - jak sugerują dwie-trzy sceny - drugie dno. Nie jest zły, dla bycia złym. To facet przyciśnięty do muru przez okoliczności, wybrał drogę bezprawia, żeby utrzymać rodzinę. Istny Walter White. Z tym, że jednak nie. Poza jednym krótkim momentem Vulture to rasowy psychopata i urodzony kryminalista. Nie robi na nim wrażenia morderstwo, a kiedy rozmawia z Parkerem w aucie (scena ze zwiastuna) włos się jeży na głowie. Scenarzyści ewidentnie chcieli Toomesa uczłowieczyć i dać mu sensowna motywację, ale jest spory rozdźwięk miedzy tym, co w dialogach, a tym co gra Keaton. Trochę jakby nagle Joker z The Dark Knight rzucił tekstem, że on to wszystko robi dla swoich bliskich. Uwierzylibyście?

Osobny akapit należy się Michelle (Zendaya), zblazowanej koleżance Parkera. Dziewczyna jest po prostu rewelacyjna i każdy jej tekst zwala z nóg. Pojawia się rzadko, ale działa jak sam Spidey w Civil War - kradnie dla siebie wszystkie sceny. Podobno ma być jej więcej w kolejnych odsłonach - jestem jak najbardziej za!

Homecoming warto zobaczyć w kinie, bo - tradycyjnie dla produkcji z MCU - wykonano kawał dobrej roboty od strony realizacyjnej. Pościgi, walki, efekty specjalne - wszystko stoi na wysokim poziomie i zapewnia sporą dozę rozrywki. I śmiechu. Nowy Spider-Man to przede wszystkim naprawdę zabawna komedia. Żartów jest sporo i większość z nich bawi. Trafiają w tak zwany punkt. A już druga scena po napisach jest przezabawna. Pierwszy raz od dawna warto było czekać te parę(naście?) minut. Zdecydowanie musicie wysiedzieć. Nie pożałujecie.

Główny zarzut jaki mam do nowej inkarnacji znanego bohatera to... brak czegoś ekstra. Te wszystkie filmy od Marvela (tak, wiem, to Sony, ale wiadomo kto tu robił film, a kto dawał kasę) zaczynają mi się zlewać w jedną kolorową masę. Nie zrozumcie mnie źle, to są dobre filmy. Problem w tym, że praktycznie poza Iron Manem i Civil War nie są one ani bardzo dobre, ani wybitne. Wszystkie maja ten sam styl, ten sam ton i każdy wygląda jakby był robiony przez tego samego reżysera. Jest fajnie, ale bez szalu. Jedynym tytułem z własnym charakterem - mocnym sznytem od Jamesa Gunna - są Guardians of the Galaxy. Reszta powoli zaczyna mi się mieszać, bardziej jak odcinki serialu puszczane w kinach niż oryginalne filmy opowiadające za każdym razem jakaś własną historię z jakimś oryginalnym stemplem twórców. Mam nadzieje, że Marvel trochę poluzuje kajdany, w których trzyma reżyserów i da im więcej wolności artystycznej zamiast zwalniać w trakcie produkcji (patrz: Ant-man/Edgar Wright). Jak pokazał przypadek Jamesa Gunna - czasem warto zaryzykować. 7/10

http://zabimokiem.pl/pajak-wiernie-oddany/
Obrazek
Awatar użytkownika
Counterman
Waniaaa!
Posty: 4016
Rejestracja: 4 maja 2014, o 19:07

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Counterman »

Kimi no Na wa. (Your name.)

Nowa animka, wyprodukowana w 2016. Opowiada historię chłopaka i dziewczyn związanych ze sobą eteryczną więzią, powodującą bezwolną i losową wymianę między ciałami.
Jak przeczytałem opis to oczekiwałem jakiegoś japońskiego średnio bystrego filmu z zbyt długimi scenami i okazjonalnym cycem rzuconym na ekran. Dodatkowo nie jestem super zarajany anime, ale dobre produkcje chętnie oglądam. W międzyczasie pojawiały się jednak bardzo dobre recenzje, no i w końcu żona załatwiła.
Powiem tak. Film jest świetny. Ma pięknie poprowadzony scenariusz, przepiękną kreskę, dobrą muzykę, fajnie stworzone postacie. Dodatkowo film zaczyna się bardzo lekko, żeby przejść w cięższe klimaty i zbudować napięcie, które to opada to znowu wzrasta. Do końca filmu miałem wątpliwość jak się właściwie skończy, bo twórcy w Japonii nie mają zbytniego problemu z brakiem happy endów.
Byłem sceptycznie nastawiony, ale im dłużej oglądałem tym bardziej nie mogłem się oszukiwać, że jest to po prostu rewelacyjna produkcja. Szczególnie piękne są rysunki tak w ostatniej 1/3 filmu, a może nawet więcej.
Największą zaletą produkcji jest umiejętność niesamowicie dokładnego oddania i przelania emocji na widza. Szukanie wad tego filmu to jak przychrzanianie się do pięknego, wzruszającego obrazu, bo malarz w trzecim pociągnięciu w prawym górnym rogu lekko złamał kreskę. Dla mnie film był niesamowitym zaskoczeniem i spełnia swoje zamierzenia w 110%.

10/10
IRON MAIDEN are KINGS

"Jedynym właściwym stanem serca jest radość" Terry Pratchett R.I.P.

"errare humanum est" - i nie zapominajcie o tym.
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6418
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Voo »

Ale ten okazjonalny cyc jest czy nie ma? Bo nie wiem czy oglądać.
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
alonzo
bordo
Posty: 246
Rejestracja: 4 maja 2014, o 18:51
Lokalizacja: Kraków

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: alonzo »

Jestem po Dunkierce. Zgodziłbym się z oceną 9/10 gdyby film był o 70 minut krótszy.
A tak to silne 4.
+4k postów since 02/2005
Awatar użytkownika
Voo
Stary Człowiek, A Może
Posty: 6418
Rejestracja: 4 maja 2014, o 21:57
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Voo »

A to nie jest troche krok wstecz w kinie wojennym? Na trailerze film wyglądał jak z lat 70-tych. Dużo statystów, zero makabry ala Saving Private Ryan. Ale może to tylko wrażenie po trailerze.
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [100%] Spłacić kredyt [60%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Haha, tekst się pisze, ale to jest idealny strzał. To kino wojenne z lat 70tych. Może ciut bardziej wysublimowane.
Obrazek
Awatar użytkownika
Counterman
Waniaaa!
Posty: 4016
Rejestracja: 4 maja 2014, o 19:07

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Counterman »

Voo pisze:Ale ten okazjonalny cyc jest czy nie ma? Bo nie wiem czy oglądać.
Nie ma :(
IRON MAIDEN are KINGS

"Jedynym właściwym stanem serca jest radość" Terry Pratchett R.I.P.

"errare humanum est" - i nie zapominajcie o tym.
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Dunkierka (Dunkirk) - Nolan to jeden z najlepszych, najbardziej wizjonerskich reżyserów w Hollywood. Jednocześnie jego filmy, szczególnie ostatnio, dzielą kinomanów na dwie grupy. Jedni widzą spadek formy i same wady, inni okrzykują te tytuły arcydziełami i pieją z zachwytu. Jego najnowsza produkcja - "Dunkierka" - właśnie trafia do kin. Zachodnie media już zdążyły ją docenić - aktualnie 97% i 8.9 w skali 1-10 na rottentomatoes.com mówi samo za siebie. Czy jest tak dobrze czy może to kolejny obraz, który podzieli widownię?

Cóż, moim zdaniem wszystkiego po trochę. Nie jest to może powrót Nolana do poziomu "Prestiżu" czy dwóch pierwszych Batmanów, ale też nie ma tu tego przekombinowania i nieznośnego stężenia nolanizmów na klatkę filmu jak w "Intestellar" czy "Dark Knight Rises". Reżyser wziął na warsztat temat niełatwy. Paniczna ewakuacja wojsk brytyjskich z francuskiego wybrzeża to temat mocny i jak wszyscy wiemy z historii - ciężko nazwać to zwycięstwem.

Od razu miejmy z głowy podstawową sprawę: Nolan jest wybitny jeśli chodzi o audiowizualną stronę swoich filmów. Dunkierka nie jest wyjątkiem. Świetne zdjęcia, genialny montaż dźwięku, ciekawe utwory Hansa Zimmera. Pod tym względem to obraz niemal kompletny. Dźwięk i obraz, praca kamery budują tu napięcie kiedy trzeba i niemal nie ma scen, które uznałbym za zbędne. Pod względem technicznym to kino najwyższej próby.

Reżyser zdecydował się na dwa ciekawe zabiegi. Pierwszy bardzo mi się podobał... na początku. Chodzi o niemal całkowity brak dialogów. Momentami to wręcz kino nieme. Żołnierze nie rozmawiają ze sobą, są kłębkiem nerwów. Brudni, głodni, spragnieni, widzący ukochany dom na horyzoncie i mający cały czas oddech wroga na plecach. Jest to całkiem sensowna wizja i pierwsze pół godziny wciągnęło mnie bez reszty. Poza tym - biorąc pod uwagę dialogi (aka wygłaszanie WAŻNYCH PRAWD i MOCNYCH DEKLARACJI) w dwóch poprzednich filmach Nolana - im mniej rozmów w tym stylu, tym lepiej. Chociaż i tak pojawia się kilka czerstwych kawałków przeładowanych patosem. Problem pojawił się po wspomnianych 30 minutach. Bez rozmów nie poznałem bohaterów. Potrzebuję na ekranie kogoś, z kim mogę się identyfikować, kogoś z krwi i kości, żebym wiedział komu i dlaczego kibicować. Samej empatii dla żołnierzy w potrzasku nie starczyło na cały seans i z każdą następną minutą było mi bardziej obojętne co się właściwie stanie.

Drugi zabieg to zaburzona chronologia i trzy różne osie czasowe. Akcję oglądamy z trzech perspektyw: ostatni tydzień ewakuacji żołnierzy na plaży, ostatni dzień na jachcie cywilnym, który płynie na pomoc i ostatnia godzina czyli osłona operacji z powietrza. Zabieg to odważny i całkiem sprawnie zrealizowany, ale w zasadzie nie wiem jaki był cel. W "Incepcji" czy "Memento" chronologia miała funkcję fabularną, a tu w zasadzie to popis reżysera. Efektowny, ale dla mnie zabił w pewnym sensie część dramatyzmu. Bo dlaczego miałbym się martwić o jakiegoś bohatera w trudnej sytuacji skoro wiem z innej linii czasowej, że obecne kłopoty przeżyje? Poza tym mam wrażenie, że nawet bez dialogów mógłbym bardziej identyfikować się z postaciami, gdyby ich historia szła od punktu A do B, C itd., a nie od A do K, potem W, L i D.

Cały seans uwierała mnie jeszcze jedna rzecz: skala. Stara prawda dotycząca robienia filmu: pokaż, a nie mów. Nolan nie słucha. Kilkukrotnie słyszymy zatem deklaracje o tym, że na plaży jest aż czterysta tysięcy ludzi do ewakuacji. W ani jednej scenie nie widziałem liczby tego rzędu. W jednym kadrze jest kilkuset wojaków na molo, w innej może tysiąc na plaży i tyle. To samo tyczy się okrętów. Widzimy maksymalnie jedną dużą jednostkę. Ok - tu się czepiam, bo Anglicy bojąc się U-Bootów i Stukasów nie wysyłali w większych grupach. Ale bitwa powietrzna jest taka sama! Trzy samoloty na trzy inne samoloty. Albo kiedy "cała Anglia przypływa po swoich synów" w kadrze mamy jakieś dziesięć, może piętnaście jednostek cywilnych. Serio? Ja wiem, że Nolan chciał prawdziwe samoloty, ludzi, rekwizyty i wszystko jest zrobione świetnie, ale trochę CGI w tle by nie zaszkodziło. Pokazałoby rozmiar operacji, a tak cały czas mam wrażenie, że te czterysta tysięcy owszem jest, ale tylko w dialogach.

Nie pomaga też kategoria wiekowa PG-13. Nie trzeba od razu pokazywać aż takiego gore jak "Szeregowiec Ryan", ale "Dunkierka" wygląda bardzo... teatralnie? Brak krwi, brak mocniejszych akcentów powoduje, że jest w tym wszystkim jakiś... sam nie wiem. Może nie fałsz, ale coś właśnie teatralnego, nieprawdziwego. Brakuje kropki nad i w pokazywaniu horroru tej sytuacji. Całość przez to przypomina dość mocno kino wojenne z lat siedemdziesiątych. Coś jak "O jeden most za daleko".

Marudzę i marudzę, ale nie jest tak, że "Dunkierka" to zły film. Co to, to nie. Na pewno lepszy niż dwa poprzednie obrazy Nolana, co bardzo mnie cieszy. Po prostu brakuje tu czegoś, co sprawiłoby, żebym zapamiętał ten obraz na dłużej. Obejrzeć można, ale nie jestem pewien czy koniecznie w kinie. 7/10

http://zabimokiem.pl/dobrze-zrobiony-fi ... obry-film/
Obrazek
Awatar użytkownika
Crowley
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Posty: 7590
Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Crowley »

SithFrog pisze:Coś jak "O jeden most za daleko".
You sir, have just started a war...
SithFrog pisze:Obejrzeć można, ale nie jestem pewien czy koniecznie w kinie.
A to ciekawe, bo w recenzjach powtarza się, że takie to wielkie, ładne, IMAX i w ogóle.
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
Awatar użytkownika
SithFrog
Król Sucharów
Posty: 15419
Rejestracja: 5 maja 2014, o 09:00

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: SithFrog »

Może w IMAXie warto, ale w normalnym kinie dawać 30pln za film, który w 30 minucie przestaje Cię grzać i ziębić. Nawet jeśli jest ładny? No nie wiem.

A co do "O jeden most za daleko", to nie wiem o co Ci chodzi :P
Obrazek
Awatar użytkownika
Pquelim
rooooooooooki
Posty: 5043
Rejestracja: 4 maja 2014, o 23:09

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Pquelim »

mnie Dunkierka bardzo mocno wkręcila, polecam wszystkim.
a co do IMAX-ów to raczej niepotrzebne - film jest ładnie zrobiony, ale dupy nie rwie. chyba ze ktos jest milosnikiem jednej z dwoch ponizszych:
- microsoft flight simulator
- rozpierdalanie bębenków usznych przez system dolby surround digital 59.35_ultra, przy uzyciu kurewsko przesterowanych i nagłośnionych sampli od Hansa Zimmera a.k.a. Rzeźnika zza Konsolety.
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003
Awatar użytkownika
Crowley
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Posty: 7590
Rejestracja: 4 maja 2014, o 20:00
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków

Re: Ostatnio obejrzane filmy - recenzje

Post autor: Crowley »

Pquelim pisze:rozpierdalanie bębenków usznych przez system dolby surround digital 59.35_ultra, przy uzyciu kurewsko przesterowanych i nagłośnionych sampli od Hansa Zimmera a.k.a. Rzeźnika zza Konsolety
:lol2:
SithFrog pisze:A co do "O jeden most za daleko", to nie wiem o co Ci chodzi
O nic. Kiedyś wystrzelę z takim porównaniem do jakiegoś twojego ulubionego filmu i pójdzie ci w pięty. :P
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man
ODPOWIEDZ