Pokój na Ziemi (Stanisław Lem)

Kontynuując swoją podróż po klasykach literatury science-fiction, którymi zaczytywałem się w dzieciństwie, sięgnąłem w końcu po “Pokój na Ziemi” Stanisława Lema. Ostatnią książkę, w której pojawia się postać słynnego odkrywcy i podróżnika (tak kochanego przez wszystkich za “Dzienniki Gwiazdowe”) – Ijona Tichego. I tu muszę się przyznać do dwóch rzeczy.

Po pierwsze – gdybyście zapytali mnie o to tydzień temu, to dałbym sobie odciąć rękę, że Tichy nie jest bohaterem “Pokoju na Ziemi”. I bym teraz nie miał ręki. Ale moja omyłka jest wytłumaczalna (i to nie tylko masą czasu jaka upłynęła od momentu, gdy po raz pierwszy przeczytałem tę pozycję). Otóż “Pokój na Ziemi” jest książką bardzo odmienną od reszty przygód Tichego. To jedna z późniejszych powieści Lema (wydana w 1987), w których eseistyka wydaje się momentami przytłaczać fabułę. A i samo miejsce akcji jest stosunkowo mało egzotyczne. Ziemia i Księżyc. Na szczęście nie znaczy to, że zabraknie nam w powieści humoru cechującego inne przygody Tichego. Co to, to nie.

No i po drugie – z mojej pierwszej lektury zapamiętałem najlepiej fascynujący i przezabawny opis skutków kallotomii (przecięcia połączeń pomiędzy dwiema półkulami mózgu) u głównego bohatera. Ale kompletnie nie objąłem swym młodym, dziecięcym umysłem tego, iż nie był to wyłącznie zabawny chwyt fabularny, ale fenomenalna wręcz metafora głównej tezy książki. Ale o tym akurat więcej mówić nie będę, bo nie chciałbym zdradzić zakończenia.

Zamiast tego pozwólcie, że nakreślę bardziej ogólny obraz fabuły. Oto w dalekiej przyszłości, ludzkość zmęczona ziemskim wyścigiem zbrojeń, postanowiła przenieść cały kompleks militarny na Księżyc i pozostawić go w rękach sztucznej inteligencji i procesów ewolucyjnych. Ot, niech się tam potencjały zbrojne rozwijają, jak państwa będą chciały walczyć, to zawsze można będzie po niego sięgnąć. Ale jako że nadzorować się tych wszystkich procesów ewolucyjnych nie da, państwa będą się obawiały rzucać sobie wyzwanie, bo nigdy nie wiadomo, czy przeciwnik nie urósł zanadto w siłę. Pomysł jak pomysł, gorzej z wykonaniem. Ludzie nie są tak naprawdę w stanie wytrzymać obecności na Księżycu wielkiej niewiadomej. Z misją wyszpiegowania co też się z tej koncepcji urodziło, wyrusza Ijon Tichy. I wraca równie szybko jak wyruszył, tyle że z rozpołowionym mózgiem. W prawej półkuli Tichego kryje się odpowiedź na wszystkie palące lewą półkule pytania. Ale jak na złość, półkule nie mogą się ze sobą dogadać. Narratorem – jakby kto pytał – jest oczywiście odpowiedzialna za większość funkcji związanych z mową i rozumieniem języka, półkula lewa. A półkula prawa jest cholernie złośliwa.

— Tu u nas dobrze ci będzie, kochany… — powiedział i stuknął swoim hełmem w mój, jakby mnie chciał ucałować z dubeltówki. — U nas bardzo jest dobrze… my wojny nie chcemy, my dobrotliwi, cisi, sam zobaczysz, kochany… — Mówiąc ostatnie słowa, równocześnie kopnął mnie tak mocno i gwałtownie w goleń, że upadłem na plecy jak długi, i runął mi obu kolanami na brzuch. Zobaczyłem wszystkie gwiazdy, całkiem dosłownie, gwiazdy czarnego księżycowego nieba, a mój niedoszły przyjaciel przycisnął mi lewą ręką głowę do ziemi, prawą zerwał z siebie te metalowe pasy, które zwinęły się same w podkowiaste kabłąki. Nie odzywałem się, raczej zdezorientowany, ponieważ, przytwierdzając po kolei moje ręce do gruntu tymi kabłąkami, które wbijał potężnym, niespiesznym ciosem kułaka, mówił jednocześnie dalej:
— Dobrze ci będzie, kochany… my prości, życzliwi, łagodnie nastrojeni, ja cię lubię i ty mnie polubisz, kochany…
—Stanisław Lem, Pokój na Ziemi—

Czy “Pokój na Ziemi” to książka równie ciekawa jak omawiane poprzednio “Dzienniki Gwiazdowe”? Jak najbardziej. Lem nie stracił nic ze swojego kunsztu literackiego, ani też nic ze swego poczucia humoru. Natomiast wiem, że może to być książka dla nieprzygotowanego czytelnika nieco męcząca. Lem lubił w powieściach i opowiadaniach odpływać momentami w stronę eseju futurologiczno-filozoficznego. W swej przedostatniej powieści odpływa dalej i na dłużej niż do tej pory. I choć ciężko to przyznać, to jednak – pomimo ogromnej wartości eseistyki pisarza – lepiej byłoby, gdyby pisarz esej i prozę mieszał w nieco innych proporcjach.

To powiedziawszy – mimo wszystko zachęcam do sięgnięcia po “Pokój na Ziemi”. To książka mądra i zabawna. A ja nie żałuję ani minuty z nią spędzonej.

A na zachętę – fragment audiobooka.

-->

Kilka komentarzy do "Pokój na Ziemi (Stanisław Lem)"

  • 22 czerwca 2018 at 18:32
    Permalink

    ‘Dzienniki’ były świetne, więc ‘Pokój’ na pewno też w wolnej chwili wysłucham,
    ale dla mnie najlepszy Tichy to był w ‘Kongresie’

    Reply
  • 23 czerwca 2018 at 11:27
    Permalink

    Daelu, co sądzisz o ostatnim newsie jakoby Martin miał uśmiercić w poprzednich tomach postać, która obecnie jest mu potrzebna?

    Reply
    • DaeL
      24 czerwca 2018 at 01:31
      Permalink

      Zdecydowanie. Zabiła Jona 😉

      Reply

Skomentuj EJM Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków