Czas Mroku (2017)

Oscarowy sezon zawitał do polskich kin. Od minionego weekendu w wybranych multipleksach i tzw. “Kinach Studyjnych” można obejrzeć pierwsze pozycje wyróżnione przez Akademię Filmową nominacjami do najważniejszej nagrody w branży. I tak, “Wszystkie pieniądze świata” Ridleya Scotta nie zbierają obecnie zbyt wielu pochwał, a selektywnie wyświetlane “Trzy billboardy za Ebbing, Missouri” wręcz przeciwnie. Ja tymczasem spędziłem nieco ponad dwie godziny na seansie wyróżnionego w sześciu kategoriach “Czasu Mroku”, filmu o którym pisałem w oscarowych przewidywaniach przede wszystkim w kontekście pierwszoplanowej roli Gary’ego Oldmana. Jakie wrażenie zrobił na mnie najnowszy film Joego Wright’a, reżysera odpowiedzialnego z jednej strony za świetne “Dumę i uprzedzenie” oraz “Pokutę”, ale z drugiej za nieudaną adaptację Piotrusia Pana? Zapraszam do lektury.

Film jest wycinkiem z bogatej biografii Winstona Churchilla. Opowiada o bardzo trudnym dla Wielkiej Brytanii okresie, w przededniu rozpoczęcia “Bitwy o Anglię”, jaką stoczyli żołnierze RAF-u i Royal Navy z Luftwaffe w połowie 1940 roku. Nie sposób jest odnosić się w recenzji do fabularnych aspektów tej historii bez zbudowania odpowiedniego kontekstu politycznego. Churchill w owym czasie nie cieszył się zaufaniem opinii publicznej, ani nawet własnej Partii Konserwatywnej. Byłego premiera uznawano za “niewygodnego”, kontrowersyjnego, apodyktycznego i – to chyba nie będzie nadużycie – upadłego polityka. Jego kariera na szczytach została mocno nadszarpnięta przez błędne decyzje podejmowane jeszcze w okresie I Wojny Światowej. Stojąc u progu otwartego konfliktu z Trzecią Rzeszą, szarżującą w maju 1940 roku przez niziny Belgii i Holandii, rząd Wielkiej Brytanii został zmuszony do rewizji dotychczasowej polityki wobec Hitlera. Ówczesny premier Neville Chamberlain, gorący zwolennik polityki appeasmentu (udobruchania) niemieckiego dyktatora, musiał ustąpić ze stanowiska.

Płomienne przemowy w Izbie Gmin były charakterystycznym elementem warsztatu politycznego Churchilla. Niektóre jego sentencje, które przeszły już do historii polityki i współczesnego świata, będziemy mieli okazje usłyszeć na ekranie.

Film w pierwszych scenach ukazuje nieco okrojony obraz dyskusji kierownictwa torysów, której przedmiotem jest sukcesja na stanowisku premiera. Naturalnym kandydatem wydaje się być lord Halifaxu (w jego roli przekonująco wypadł znany z “Gry o Tron” Stephen Dillane), który ma poparcie wszystkich decydentów. Ten młody polityk, którego poglądy są bardzo zbliżone do prezentowanych przez Chamberlaina, niespodziewanie decyduje się odrzucić propozycję. W tej sytuacji Konserwatyści, niejako zmuszeni presją ze strony opozycji, decydują, by powierzyć władzę Winstonowi Churchillowi, dla którego jest to drugie podejście do roli premiera (po raz trzeci został nim jeszcze po wojnie, ale o tym film nie wspomina).

Winston Churchill jest zdeklarowanym przeciwnikiem jakichkolwiek ustępstw w stosunku do agresora. Jego determinacja, przekonanie o bezcelowości podjęcia rozmów pokojowych, a także wewnętrzne rozterki związane z ogromną odpowiedzialnością za podejmowane decyzje są głównym tematem filmu. To z jednej strony jest jego największą siłą – ze względu na odgrywającego główną rolę Gary’ego Oldmana, do którego jeszcze wrócimy, a z drugiej – stanowi w moim przekonaniu największą bolączkę scenariusza. I od tego chciałbym zacząć.

Lily James jako Elizabeth Layton – zatrudniona na początku filmu sekretarka nowego premiera. Rola zagrana co najmniej poprawnie, jednak – jak większość postaci drugoplanowych – stanowiąca jedynie barwne tło dla głównego bohatera.

W świecie wielkiej polityki bardzo ważne są zakulisowe i często głęboko ukryte motywacje najważniejszych bohaterów. To właśnie ze względu na skomplikowaną siatkę powiązań, wzajemnych zależności i partykularnych interesów, gra polityczna w ujęciu filmowym może wydawać bardzo atrakcyjna i fascynująca. “Czas mroku” w niedużym stopniu, ale jednak zauważalnie cierpi na ubogość w tej materii. Brakuje w nim szerszego spojrzenia na postaci Chamberlaina (poprawny, choć nieco chimeryczny Ronald Pickup), którego postać zdaje się być dla opowiadanej historii równie kluczowa, co Churchill. Polityk odpowiedzialny za rozmiar i skalę klęsk działań antyhitlerowskich w pierwszych miesiącach wojny, został tutaj potraktowany nieco przedmiotowo – ot, jest starym, schorowanym liderem partii, którego poglądy i przekonania – niedostatecznie w moim odczuciu uargumentowane – stoją w wyraźnej sprzeczności z zamiarami głównego bohatera. Podobnie wspomniany lord Halifax – optujący za podjęciem rokowań pokojowych i szantażujący premiera swoją dymisją, która może doprowadzić do kolejnej zmiany na czele rządu – jego stanowisku brakuje rozbudowanej ekspozycji, zwłaszcza dziwić może decyzja o odrzuceniu funkcji premiera z początkowych scen filmu. Przez większość seansu Halifax zachowuje się tak, jakby chciał obalić Churchilla i przejąc władzę, co w moim odczuciu tworzy zastanawiającą niekonsekwencję tej postaci. Podobnie jak Chamberlain, Halifax funkcjonuje w scenariuszu jako kolejny przeciwnik w walce politycznej.

Churchill i król Jerzy VI nie przepadali za sobą, ale – ze względu na pełnione przez panów funkcję – musieli często znosić własne towarzystwo, dyskutując o losach Królestwa. Sceny dialogów między nimi należą do najbarwniejszych w filmie.

Jedyną postacią drugoplanową, która w trakcie seansu przechodzi pewną metamorfozę i ma do opowiedzenia nieco więcej, niż konwencjonalne deklaracje własnego stanowiska w sprawie walki z Rzeszą, jest król Jerzy VI (świetna rola Bena Mendelsona). Ten sam Jerzy VI, którego Czytelnicy pewnie kojarzą jako zmagającego się z wadą wymowy bohatera “Jak zostać królem” (nagrodzona statuetką Oscara w 2011 roku kreacja Colina Firtha). Jego troska o losy Królestwa, a także wrodzony upór i chęć przeciwstawienia się zagrożeniu zostały wymownie zaprezentowane w jednej z lepszych scen filmu, kiedy król odwiedza pogrążonego w bezsenności Churchilla w jego sypialni.

Jeżeli już mówimy o związkach “Czasu mroku” z innymi produkcjami filmowymi, to nie można uciec od porównania z tegoroczną “Dunkierką”, której recenzje na naszym portalu znajdziecie pod tym linkiem. Akcja wycofywania wojsk brytyjskich u wybrzeży Francji jest kluczowym elementem kameralnej produkcji Chrisa Nolana, odgrywa również niebagatelną rolę w historii opowiedzianej przez Joe Wrighta. Wydarzenia z Dunkierki dały bowiem nadzieję zarówno brytyjskiemu społeczeństwu, jak i samemu Churchillowi, na efektywne odparcie wojsk nazistowskich w trakcie zbliżającej się Bitwy o Anglię. Zanim jednak do tego dojdzie, główny bohater będzie osamotnionym zwolennikiem walki z Hitlerem i stawiania oporu za wszelką cenę. Jego dążenia nie znajdują zwolenników w najbliższym otoczeniu, a on sam – będący cholerycznym ekstrawertykiem z masą dziwactw – z biegiem czasu i wobec coraz “mroczniejszych” okoliczności na froncie we Francji, zaczyna poddawać w wątpliwość swoje przekonania.

Stephen Dillane, czyli Stannis z GoTa, jako lord Halifaxu, Edward Wood. Tym razem również walczy o władzę, choć nie jest to tron królewski, a premierska teka.

I w tym momencie dochodzimy do crème de la crème filmu, bowiem wszystkie wspomniane wcześniej ubytki w charakterach postaci drugoplanowych rekompensuje Gary Oldman. Bez dwóch zdań można śmiało twierdzić, że rola Winstona Churchilla należy do najwybitniejszych w jego dorobku. Pod względem fizycznym w filmie tym aktor praktycznie wcale nie przypomina pięćdziesięcioletniego, szczupłego gwiazdora z Hollywood. Oldman nie tyle zagrał tutaj brytyjskiego premiera, co zbudował wokół siebie całkowicie wiarygodną i spójną postać Churchilla. Słowa padające z jego ust, styl tych wypowiedzi, stanowią niemal idealną kopię oryginalnych, barwnych przemów brytyjskiego polityka. Gestykulacja, mimika twarzy, charakterystyczna wada wymowy i akcent wywołują fenomenalny efekt. Oldman zadbał nawet o takie szczegóły jak specyficzne dla Churchilla pochrząkiwania i pomruki do samego siebie, w których udało mu się zilustrować całą paletę uczuć i emocji, którymi był targany. Wiele z sentencji wygłaszanych przez niego na ekranie prezentuje zarówno przenikliwość umysłu politycznego lidera, jak i jego specyficzne, brytyjskie poczucie humoru. W rezultacie film przypomina momentami fabularyzowany dokument oparty na autentycznych nagraniach brytyjskiego premiera. Znakomita, zasługująca na najwyższe uznanie robota aktorska, która może zapewnić mu Oscara – nawet mimo konkurencji ze strony Daniela Day-Lewisa (“Nić widmo”). Doceniając kunszt obu tych panów wydaje mi się, że jednak kreacja Oldmana niesie ze sobą większy “ciężar gatunkowy” i stanowiła bardziej wymagające wyzwanie warsztatowe, niż podjęta przez DDL próba sportretowania londyńskiego krawca.

Tak. To jest Gary Oldman. I wcale nie przytył do tej roli x-dziesięciu kilogramów. Wrażenie jest fenomenalne – Churchill jako żywy. Aktor nie tyle wszedł w kreację, co sam się nią obudował. Mam nadzieję, że nie przypłacił tego jakimś pośrednim rozdwojeniem jaźni, a nawet jeśli – było warto!

Poza wybitną kreacją Winstona Churchilla, “Czas mroku” oferuje widzowi dość konwencjonalne kino biograficzne. Atmosfera wokół postaci głównego bohatera zagęszcza się w jednostajnym, dość umiarkowanym tempie, a w jej tle przewijają się postaci drugoplanowe. Oprócz wspomnianych polityków i władcy, istotną rolę odgrywają małżonka Churchilla, Clemmie (Kristin Scott Thomas) oraz jego świeżo zatrudniona sekretarka Elizabeth Layton (Lily James). Obie panie stanowią coś w rodzaju barwnego tła dla aktorskich popisów Oldmana, same nie zostały wyposażone przez scenarzystę żadnym konkretnym wątkiem osobistym. Taka, a nie inna konstrukcja tej historii pozwala skupić się na kreacji głównego bohatera, która jest fascynująca i budzi wielki podziw, ale wydaje mi się, że będzie miało również negatywną konsekwencję – w kilka dni po seansie niewiele z “Czasu Mroku” zostaje w głowie widza.

Warto wspomnieć, że “Czas Mroku” nie jest jedynym filmem o słynnym brytyjskim przywódcy zrealizowanym w 2017 roku. Na osobne słowa pochwały (i recenzję, jeśli znajdę czas) z pewnością zasługuje brytyjski “Churchill” w reżyserii Jonathana Teplitzky’ego. W tym filmie kapitalnie główną rolę zagrał uznany szkocki aktor Brian Cox, którego kreacja – choć nie wytrzymuje porównania z ekspresyjnością Oldmana – również zasługuje na najwyższe słowa uznania. Sam film jest znacznie spokojniejszy od recenzowanego tutaj dzieła Wrighta, opowiada też o wydarzeniach późniejszych – tuż przed rozpoczęciem desantu aliantów w ramach “D-Day”. Cox bardzo naturalnie i wiarygodnie sportretował upór i specyficzny charakter Churchilla. Warto zainteresować się tym, nieco anonimowym filmem, chociażby po to, aby porównać swoje odczucia co do walorów aktorskich. W obu przypadkach jest to robota wysokiej jakości.

Scena “nieoficjalnej” wizyty premiera w londyńskim metrze to najmocniejszy fragment filmu.

Na pewno wszyscy oglądający “Czas Mroku” zwrócą uwagę na rewelacyjną scenę w metrze, kiedy premier, pełen wątpliwości co do słuszności swojej polityki postanawia zasięgnąć porady wśród zwykłych zjadaczy chleba. To kolejny fenomenalny popis umiejętności aktorskich Oldmana, ale też niezwykle wzruszająca scena, budująca portret angielskiego społeczeństwa w przededniu wielkiej wojny. Sekwencja robi znakomite wrażenie, jest poruszająca i wywołuje wzruszenie. Trochę szkoda, że nie udało się twórcom osiągnąć podobnego napięcia w kilku innych momentach, bo 120-minutowy seans potrafi się lekko nużyć, zwłaszcza widzom obeznanym z historią i znającym ostateczne rozstrzygnięcia snutej przez Wrighta opowieści.

Dla wszystkich innych “Czas mroku” może okazać się bardzo pouczającą lekcją historii i znakomitą rozrywką, w której pierwsze skrzypce gra fenomenalny Gary Oldman. Jest to solidne, biograficzne kino z kilkoma znakomitymi elementami. Widz zainteresowany tematyką na pewno nie poczuje rozczarowania, a wszyscy kinomaniacy po prostu powinni się do kina wybrać – wcale nie po to, aby uzupełnić swoją wiedzę historyczną, ale by zobaczyć na własne oczy niesamowitą metamorfozę zaprezentowaną w pierwszym planie. Dla samego Oldmana zdecydowanie trzeba “Czas Mroku” zobaczyć.

Post Recenzum: Tak na marginesie, to filmem roku “Czas mroku” raczej na pewno nie zostanie. O ile Oldman i ekipa od charakteryzacji mogą spokojnie przyjmować zakłady, o tyle w ogólnym rozrachunku to nawet wspomniana “Dunkierka” podobała mi się bardziej. Nie jest to duża różnica, ale jednak. Będę obydwa filmy polecał jako dzieła bardzo dobre, jednak niespełniające wszystkich subiektywnych wymagań dla kategorii “Najlepszy”. Po prostu jedna półka niżej, chociaż nadal bardzo wysoko. 

-->

Kilka komentarzy do "Czas Mroku (2017)"

  • 31 stycznia 2018 at 12:25
    Permalink

    Drobna uwaga. Nie Royal Navy, a Royal Air Force walczyło z Luftwaffe.

    Reply
    • 31 stycznia 2018 at 14:25
      Permalink

      Royal Navy też walczyła 😉

      dziękuje za uwagę, dodałem RAF i chyba już jest okej.

      Reply
  • 31 stycznia 2018 at 13:15
    Permalink

    Nie Joe’a Wright’a a Joego Wrighta. 😉 Grammar Nazi to the rescue!

    Reply
    • 31 stycznia 2018 at 13:22
      Permalink

      I jeszcze Kristin (Scott) Thomas, a nie Kirstin. 😉

      Reply
      • 31 stycznia 2018 at 14:26
        Permalink

        świetnie, dziękuję nazisto 😀
        a jakieś uwagi o tekście/filmie to nie łaska, hm ;> tylko czepiać się potrafio!

        Reply
        • 31 stycznia 2018 at 16:44
          Permalink

          jak nie ogladali to nie majo nic do powiedzenia xD

          Reply
  • 31 stycznia 2018 at 16:42
    Permalink

    “Na osobne słowa pochwały (i recenzję, jeśli zajdę czas)”

    Reply
  • 31 stycznia 2018 at 19:39
    Permalink

    Pamiętam piosenkę Jacka Kaczmarskiego ‘Jałta’. Ciekaw jestem jakby im się udało opowiedzieć o dzielnym i bezkompromisowym Winstonie z uwzględnieniem tego wydarzenia…

    Reply
    • 31 stycznia 2018 at 19:51
      Permalink

      po Jałcie był jeszcze Poczdam 🙂

      ale to nasza optyka, głupotą byłoby spodziewać się jej po Brytyjczykach. Oni tam mieli ważniejsze problemy na głowie, niż naród Polski w satelicie stalinowskiej.

      a sam Winston Churchill nie jest w filmie przesadnie gloryfikowany. W sumie to zapomniałem o tym wspomnieć… Chyba dlatego, że po obejrzeniu dwóch filmów o nim w przeciągu kilku miesięcy wydało mi się to oczywiste. W tym drugim też daleko mu do bohatera narodowego.
      Facet był jak dwa bieguny w jednym. A jego czyny i ich konsekwencje również – zależy jaki wziąć okres i z której perspektywy patrzeć. Na pewno nie pomnikowa, ale fascynująca postać.

      Reply
      • 1 lutego 2018 at 19:01
        Permalink

        O Poczdamie nie było piosenki 🙂 Więcej powiem po seansie. Na razie tylko skonkretyzuje: twórcy wiedzą, jaki okres życia wybrać, by przedstawić postać zgodnie z własnym zamysłem, co przekłamuje obraz samej postaci.

        Reply
  • 31 stycznia 2018 at 20:30
    Permalink

    No to moze Oldman w koncu dostanie statuetke. Ja bym mu dal juz za True Romance 😛

    Reply
    • 1 lutego 2018 at 19:22
      Permalink

      Ja bym mu już ją dał za Draculę w 92 😀

      Reply
      • 2 lutego 2018 at 08:20
        Permalink

        Przed Dracula byl jeszcze JFK, gdzie swietnie zagral Oswalda.

        A jeszcze wczesniej Sid and Nancy – tez swietna rola!
        Kurde, az sam nie zdawalem sobie sprawy jaki to jest wybitny aktor. Tzn. zawsze wiedzialem, ze mial kilka swietnych rol, ale nie spodziewalem sie, ze az tyle.
        I tylko dwie nominacje, za ‘Szpiega’ i w tym roku… skandal.

        Reply
        • 2 lutego 2018 at 08:45
          Permalink

          Moim prywatnym zdaniem Oldman to jeden z najwszechstronniejszych aktorów swoich czasów i wielka szkoda, że jego niezwyły talent nie został do tej pory naprawdę porządnie wykorzystany. W filmografii ma najwięcej wyrazistych ról drugoplanowych, w pierwszym planie ze znakomitym scenariuszem spotkał się raptem kilka razy. I faktycznie, Akademia go do tej pory nie doceniała, pierwszą nominację dostał bardzo późno.
          Ale to mało istotne formalności, ulubieńcem widzów stał się już właściwie od ’86 i wspomnianego “Sid and Nancy”.

          Reply
          • 3 lutego 2018 at 22:53
            Permalink

            A o Normanie Stansfieldzie nikt nie wspomniał? Toż to idealna rola na drugoplanowego Oscara. Jim Gordon z ‘Mrocznego rycerza’ też zasłużył co najmniej na nominację.

            Reply
  • 31 stycznia 2018 at 22:20
    Permalink

    Świetna rola Oldmana, jego Churchill jest postacią pełną, wielkowymiarową. Sam scenariusz, choć szanowny recenzent miał pewne uwagi, jest porządnie wykonany i bez poważniejszych luk czy błędów logicznych. Dobrze wygląda drugi plan z wybijającymi się Stephenem Dillane i Benem Mendelsonem. Jednak przede wszystkim jestem niezwykle wdzięczny scenarzystą za niewtłaczanie na siłę wątków poprawo politycznych. I nie chodzi mi o jakieś tam organicznie roli żeńskich bo np: postać sekretarki Winstona mogła by tylko skorzystać na kilku dodatkowych kwestiach. Ważne jest to, że postanowiono oddać wygląd ówczesnego społeczeństwa z mniejszą rolą kobiet i znikomą rolą mniejszości rasowych. To w dzisiejszym świecie kina jest swego rodzaju radującym oko fenomenem.

    Reply
  • 1 lutego 2018 at 12:49
    Permalink

    ten stannis mało stannisowato wygląda, nie oglądam!

    Reply
  • 1 lutego 2018 at 19:26
    Permalink

    O proszę nawet Stannis tutaj wystąpił 😉 Dam znać jak wrócę z seansu w poniedziałek. Boję się tylko, że że względu na wybór okresu, o którym opowiada film, będzie bohaterskie piedrdololo.

    Reply
    • 2 lutego 2018 at 07:58
      Permalink

      jest jedna-dwie sceny, w ktorych Churchill podejmuje bardzo niefajne decyzje, raczej daleko mu do bohaterstwa.

      Ogolnie postac pokazana pozytywnie, ale z wyraznymi rysami na wizerunku. Pije, jest opryskliwy, nie chce slyszec o negocjacjach, ktore wydaja sie jedynym wyjsciem. W pewnym momencie mialem wrazenie, ze glowny bohater wariuje i popelnia blad za bledem.
      Na pewno nie jest to laurka.

      Reply
    • 2 lutego 2018 at 08:48
      Permalink

      Chętnie poznam opinię.

      Moim zdaniem nie ma tam żadnego wybielania postaci Churchilla, bardziej dokumentalna ekspozycja. Ale to też trochę zależy od nastawienia, z jakim pójdziesz na seans. Bo ostatecznie jego zachowanie prowadzi przecież do zwycięstwa, więc jak będziesz chciał się czepiać – coś tam znajdziesz.
      Film należy jednak do gruntu realistycznych i w żaden znaczący sposób – poza koniecznymi skrótami na potrzeby medium – nie przekłamuje prawdy historycznej.

      Reply
      • 6 lutego 2018 at 17:33
        Permalink

        Byłem i jestem z produkcji bardzo zadowolony. Fenomenalna rola Oldmana ! Wow szczerze mówiąc kompletnie nie wyobrażałem go sobie jako Winstona, a tu proszę. Czapki z głów.Chociaż znając realia Oscarów laureatem zostanie ktoś inny. Fantastycznie pokazane są relacje premiera z królem. Szkoda, że rolę oponentów trochę “spłaszczono”. Mimo wszystko jak dla mnie 8/10. Ponieważ chwilami film mnie nudził. Na szczęście patos nie jest podawany łopatą 😉

        Reply
        • 8 lutego 2018 at 15:37
          Permalink

          Z tą rolą oponentów to – tak po głębszym namyśle – mam wrażenie, że reżyser nie był w stanie jednoznacznie określić, czy chce tą biograficzną historię opowiedzieć w kontekście walki o stołek premierowski, wewnętrznej walki Churchilla, czy zbliżającego się zagrożenia ze strony Niemców. Stąd w efekcie pojawiaja się wszystkie po trochu, ale wrażenie pozostawiają nieznaczne i ulotne.

          Reply
  • 2 lutego 2018 at 08:03
    Permalink

    Bylem wczoraj i jeszcze na goraco moge napisac, ze mnie sie bardzo podobal. Moze nie rewelacjapokroju 9/10, bo troche sie dluzyl, chyba moglby byc krotszy o jakies 15min i wiele by nie stracil.
    Ale ogolnie bardzo dobrze zrobiony, jest swietnie odmalowany strach tamtych czasow zarowno wsrod politykow, jak u zwyklych ludzi.
    Gary Oldman gra tu na innym levelu, kosmiczna wrecz metamorfoza. Poczatkowo wydawalo mi sie, ze troche przeszarzowal z tymi chrzaknieciami i mruczeniem, ale potem bylo tego mniej, a wiecej przemawiania. Znakomity wystep, nie wiem czy na pewno Oscara dostanie (musialbym porownac z innymi rolami), ale z pewnoscia jest bardzo blisko.

    Reply
  • 3 lutego 2018 at 00:36
    Permalink

    Ja także już po filmie.
    Ocena 8,5/10 w dużej mierze ze względu na Oldmana, którego “od zawsze” uważałam za wybitnego aktora (choć wymieniliście już niejedną jego rolę to nikt jeszcze nie wspomniał o genialnej grze w Leonie zawodowcu, a jak dla mnie dał tam popis mimo że filmu do wybitnych raczej nie zakwalifikuję). Oldman należy do mojej top 5 aktorówi jeśli w tym roku Oskara mu nie dadzą to…foch…przestaję się tymi statuetkami w ogóle interesować (już zresztą od dawna jestem do nich nieco zniechęcona). Churchillem był fenomenalnym!!
    W zasadzie w pełni zgadzam się z Pquelim i jego recenzją, film wyraźnie skrojony pod postać głównego bohatera, nieco brakuje rozbudowanych postaci drugoplanowych ale wydaje mi się, że to zabieg celowy aby nie “zaśmiecać” scenariusza i skoncentrować się na wątku Churchillowskich rozterek i tle historycznym. Tego czego wyraźnie mi tu brakowało to wyjaśnienie dlaczego przejmował władzę w takich a nie innych okolicznościach, co spowodowało, że jednym z pierwszych jego zadań było wyciąganie wojsk angielskich z kontynentu, kto doprowadził do tej sytuacji. Niby każdy hist. II wojny światowej jako tako zna ale uważam, że dobrze wprowadziłoby to widza w film i samą postać głównego bohatera.
    Mimo kilku nieznacznych niedociągnięć film oglądało mi się bardzo dobrze, ładnie skomponowane sceny, kolorystyka, światło- wszystko bardzo spójne, akcja rozwija się w przyzwoitym tempie, nie przeciągali jej niepotrzebnymi “wstawkami”, nie nudziła.
    “Czas mroku ” najlepszym filmem roku z pewnością nie będzie ale obejrzeć koniecznie trzeba.

    Reply
  • 3 lutego 2018 at 22:49
    Permalink

    Zgodnie ze słuszną radą obejrzałem ‘Churchilla’, trochę w ramach wprawki przed ‘Czasem mroku’. I jestem bardzo zawiedziony. Winston jako stary głupi pryk, którego wszyscy mają w d. i traktują jak zbędnego dziada. Żaden polityk, zna się tylko na pisaniu przemów. Zupełnie nie kupuje tej wersji potężnego przywódcy!

    Protesty Churchilla bez wspomnienia o alternatywie, którą on miał to już w ogóle jawią się jako majaki naiwnego dziada. Nie jestem specem, podaje za wiki: Churchill chciał inwazji od strony Włoch i Grecji, ale ten pomysł storpedował Stalin. Ani o Stalinie ani o tym planie film się nawet nie zająknął. Bez tego protesty WCh brzmią pusto, tanio i sentymentalnie.

    Cox to dobry aktor, ale trochę przegiął. Np. w scenie modlitwy. Chyba zapomniał, że to nie teatr szekspirowski. Lepiej wypadła Miranda Richardson w roli jego żony Clementine. Znakomita rola.

    4/10. Nie kupuję tego i nie wierzę w taką wersję Churchilla.

    Reply
    • 4 lutego 2018 at 10:54
      Permalink

      D-day zaplanowali Stalin z Roosveltem. W Churchillu’ sa ukazane tylko ostatnie dni przed desantem – wtedy Churchill byl przeciwny rozpoczeciu ataku, wiec historycznie sie zgadza. Jego plany otworzenia frontu na Balkanach zostaly odrzucone wczesniej i to faktycznie Stalin byl temu przeciwny, bo byly to regiony kontrolowane przez niego.

      A sam Winston jak najbardziej byl starym, schorowanym prykiem – mial 70 lat, kupe nalogow I byl swiezo po przebyciu dwoch zawalow. Oba mialy miejsce pomiedzy wydarzeniami z ‘czasu mroku’ a drugim filmem.
      Takze to nie jest kwestia czy kupujesz taka wizje, tak po prostu bylo.

      Reply
      • 8 lutego 2018 at 13:35
        Permalink

        Pewnie było. Ale pominięcie Stalina i jego roli to już filmowe przekłamanie.

        Reply
        • 8 lutego 2018 at 15:40
          Permalink

          Mnie to zupełnie nie przeszkadzało. W tamtym okresie było tyle wątków splatających się na ostateczny efekt (datę i kształt desantu), ze z czegoś trzeba było zrezygnować. “Churchill” jest biografią skupioną na portretowaniu charakternego, schorowanego polityka, którego odsuwa się od władzy. Może minimalny wątek stalinowski byłby tutaj dodatkowym atutem, ale to trzeba by historyków zapytać, czy przedstawione w filmie wydarzenia są zgodne z prawdą historyczna.
          Ja zachęcam do obejrzenia, bo 4/10 to na pewno niesprawiedliwa nota. Film jest o Churchillu i doszukiwanie się w nim Stalina wygląda trochę na czepialstwo 😉

          Reply
  • 8 lutego 2018 at 13:38
    Permalink

    Po filmie: jestem zawiedziony. Skupili się na ładnych obrazkach i ładnie brzmiących przemowach. Nic nowego pod (hollywoodzkim) słońcem. Oscar dla Oldmana będzie zasłużony, ale będzie za zasługi, bo miał lepsze role. Powinien dostać za Smileya. Tamta rola była wybitna i nie budziłaby niepotrzebnych charakteryzatorskich skojarzeń.

    Za film 6/10.

    Reply
  • 8 lutego 2018 at 15:53
    Permalink

    “Oscar dla Oldmana będzie zasłużony, ale będzie za zasługi, bo miał lepsze role.”

    Nie wiem co bierzesz, ale daj namiary, bo albo sie teraz zgrywasz, albo nie znasz sie na filmach, ktore tak zawziecie komentujesz. A juz to:

    “Powinien dostać za Smileya. Tamta rola była wybitna i nie budziłaby niepotrzebnych charakteryzatorskich skojarzeń.”

    … jest pocztowka, ktora wysylasz z alternatywnej rzeczywistosci. Serio? ‘Szpieg’ byl filmem niemrawym, nudnym a rola Oldmana ograniczyla sie w 70% do dystyngowanego milczenia i wymownych wyrazow twarzy. Dobra rola okej, ale wybitna? Ty w ogole rozumiesz co to znaczy wybitnosc kreacji aktorskiej, odrozniasz De Niro z wscieklego byka od De Niro z nie wiem, Rozrywki? Albo zeby zostac przy Oldmanie: jego role w Leonie Zawodowcu w porownaniu do komisarza Gordona?
    Bo mam wrazenie, ze jakbys mial napisac dlaczego jedna jest lepsza od drugiej, to utknalbys juz po pierwszym zdaniu ‘bo mi sie bardziej podobalo’.

    Charakteryzacja zrobila Oldmanowi role? Smiech na sali, nawet w recenzji jest wymienione kilka genialnych elementow warsztatu, ktore zastosowal. W porownaniu z autentycznymi przemowami wypada wiarygodnie jak zywy Churchill (do podejrzenia na youtube).

    Oldman mial wiele kapitalnych rol, to prawda. I Oscar nalezy mu sie od dluzszego czasu. Ale w Czasie Mroku po prostu pozamiatal pierwszy plan, jak kiedys DDL w ‘Az poleje sie krew’.

    Jak Ci film nie podszedl to sie zwyczajnie do tego przyznaj, bo Twoje zdanie nie jest ogolnie przyjeta prawda, a tak je wlasnie formuujesz.

    Reply
    • 9 lutego 2018 at 09:31
      Permalink

      Moje zdanie nie jest ogólnie przyjętą prawdą. Niestety 😀 Ciężko mi dyskutować z kimś, kto uważa ‘Szpiega’ za ‘nudnego i niemrawego’. Mogę tylko powiedzieć, że w docenianiu genialnej adaptacji świetnej powieści LeCarrego nie jestem odosobniony, o czym świadczyć może lista nagród i wyróżnień dla tego filmu. Łącznie z niesłusznie pokonanym przez Dujardina Oldmanem.

      Ranking ról Oldmana.
      1. Smiley
      2. Norman Stansfield
      3. Sid Vicious
      4. Jim Gordon
      5. Drakula

      Churchill nie załapał mi się nawet do piątki…

      Reply
    • 26 lutego 2018 at 01:42
      Permalink

      Ostatnio jeden krytyk z fw mówiąc o ‘Czasie mroku’ stwierdził: ‘Oldman i jego charakteryzacja’. Nie twierdzę, że krytyk ma monopol na wiedzę. Twierdzę, że w swojej opinii nie jestem sam.

      Stawianie na fizyczne podobieństwo, by zyskać Oscara ma długą tradycję. Co najmniej od ‘nosa Kidman’ z ‘Godzin’ i zdążyło zyskać formy ekstremalne (Bale w ‘Mechaniku’). Oldman to wspaniały aktor, ale Oscara za tę rolę dostać nie powinien. Pewnie i tak dostanie… Casus ‘Żelaznej damy’. Charyzmatyczne- by nie rzec, że karykaturalne- odegranie słynnej postaci historycznej- dało Streep Oscara, może to samo da Oscara Oldmanowi. Ale Day Lewis w ‘Nici widmie’ był lepszy, głębszy, ciekawszy. Także ode mnie Oscar dla Daniela.

      Film się mógł podobać lub nie, to subiektywne i zamykające szansę na dyskusję. Argumenty się liczą. Ja swoje mam i nie jestem w nich odosobniony.

      Reply
  • 6 marca 2018 at 18:07
    Permalink

    No I jednak Oldman 🙂 moim zdaniem jak najbardziej zasluzenie!

    Reply
  • Pingback: Bohemian Rhapsody (2018) – dwugłos Pquelima i SithFroga – FSGK.PL

Skomentuj Pquelim Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków