Szalone Teorie: Ironia Lodu i Ognia

Kilkukrotnie pisałem już w Szalonych Teoriach o środkach literackich używanych przez George’a R.R. Martina. Środkach, których znajomość pomaga mi w spekulacjach na temat zamysłów autora. Było więc całkiem sporo o nawiązaniach do mitologii i religii. Wspominałem też o foreshadowingu, czyli metodzie przedstawiania nam bardzo subtelnych aluzji dotyczących przyszłych wydarzeń. Ale literatura GRRM-a (a w szczególności PLiO) ma pewien rys, o którym jeszcze nie wspominałem. Rys, który uważam za bardzo istotny dla każdego, kto chciałby wgryźć się nieco głębiej w metodę pisarską George’a R.R. Martina.

I właśnie o tym chciałem Wam dziś opowiedzieć. O głębokiej i bardzo gorzkiej ironii losu, jaka staje się udziałem bohaterów Pieśni Lodu i Ognia.

Śmierć

Weźmy chociażby Neda Starka. Po raz pierwszy widzimy go, gdy dokonuje egzekucji na Garedzie. Lord Eddard wyjaśnia potem synowi swoją rolę, a w jakimś sensie również swoją filozofię rządzenia.

W żyłach Starków wciąż płynie krew Pierwszych Ludzi. Wierzymy, że ten, kto wydaje wyrok, sam powinien go wykonać.
—Gra o tron—

A jednak sam Ned kończy swój żywot w karykaturalnym powtórzeniu tej pierwszej sceny. Zostaje ścięty tym samym mieczem, ale nie zabija go człowiek wypowiadający wyrok. Co więcej, jego kat nie mógłby powiedzieć ani słowa. To niemy ser Ilyn Payne.

To się nazywa ironia losu.

Ale nie tylko Ned doświadczył wyjątkowo ironicznej śmierci. Robert Baratheon kochał kobiety, polowania i wino. Śmierć poniósł podczas polowania, z powodu wina, na polecenie kobiety.

Trudno tu nie przyznać racji Staremu Niedźwiedziowi.

Zawsze tak się dzieje, chłopcze, że niszczy nas to, co kochamy.
—Gra o tron—

Kolejnego potwierdzenia tej zasady nie trzeba wcale daleko szukać. W “Starciu królów” i “Nawałnicy mieczy” widzimy Shae taką, jaką naprawdę jest. Płytką i poświęconą przede wszystkim dobrom materialnym. Niestety Tyrion wydaje się tego nie dostrzegać. Jednak z pewnością dostrzega to Los. Shae ginie uduszona kosztownym łańcuchem.

– Czy kiedykolwiek lubiłaś mój dotyk?
– Bardziej niż cokolwiek na świecie – zapewniła – mój lannisterski olbrzymie.
To najgorsze, co mogłaś powiedzieć, słodziutka. Tyrion wsunął dłoń pod ojcowski łańcuch i pociągnął. Ogniwa zacisnęły się, wpijając się w szyję.
—Nawałnica mieczy—

Czasami ironia polega na tym, że postać dostaje to, czego sama się domaga. Odkąd poznaliśmy Viserysa Targaryena, jasne było, że młody człowiek myśli tylko o jednym. O złotej koronie na swych skroniach. I rzeczywiście, gdy Viserys postawił Khalowi Drogo ultimatum, koronę otrzymał.

Odgłos, jaki wydał Viserys Targaryen, gdy straszliwy hełm zakrył mu twarz, nie przypominał głosu człowieka. Jego stopy uderzyły spazmatycznie o ziemię, potem jeszcze raz wolniej i znieruchomiały. Sople roztopionego złota spłynęły na jego pierś, pozostawiając w jedwabiu dymiące dziury… ale nie polała się ani kropla krwi.
—Gra o tron—

A skoro o złocie mowa, to trudno wyobrazić sobie bardziej dobitne zaprzeczenie legendy od sposobu, w jaki umarł Tywin Lannister. Człowiek, który całe życie poświęcił na budowanie określonego wizerunku, zniszczył go po trzykroć w chwili swej śmierci. Po pierwsze – został pozbawiony życia w sposób upokarzający. Po drugie – okoliczności śmierci (Shae) przedstawiły go jako hipokrytę. I wreszcie po trzecie – dowiódł, że wbrew temu, co mówią o nim prostaczkowie, “nie sra złotem”.

W sposób równie dobitny, choć może mniej upokarzający (choć pewnie niektórzy Dothrakowie by się z tym nie zgodzili), swojego żywota dokonał Khal Drogo. Ileż to razy słyszeliśmy, iż człowiek ten jest niepokonany, niemal niezniszczalny.

Warkocz Drogo, czarny jak noc, ciężki od wonnych olejków. Obwieszony był dzwoneczkami, które podzwaniały delikatnie, kiedy się poruszał. Sięgał daleko poniżej pasa, nawet poniżej jego pośladków, a jego koniec ocierał mu się o tył ud.
– Widzisz, jaki jest długi? – spytał Viserys. – Kiedy Dothrak zostaje pokonany w bitwie, obcina swój warkocz, co ma symbolizować jego hańbę, żeby dowiedział się o niej cały świat. Nikt dotąd nie pokonał khala Drogo. Jest jakby wcieleniem Aegona, Pana Smoków, a ty zostaniesz jego królową.
—Gra o tron—

A jednak, kiedy przychodzi co do czego, życie odbiera mu kobieta. Dusząc go poduszką.

Klęknęła, złożyła pocałunek na ustach Drogo i przycisnęła poduszkę do jego twarzy.
—Gra o tron—

Życie

Bywa jednak i tak, że ironia losu przejawia się nie w śmierci, ale w decyzjach podejmowanych za życia.

Kiedy Duskendale podniosło jawny bunt, los Aerysa II wydawał się przesądzony. Uwięziony król czekał na śmierć i gdyby nie brawurowy plan Barristana Śmiałego, władca zapewne zmarłby podczas szturmu. Ale Barristan uratował tego dnia jeszcze jedną osobę. Wybłagał u króla ocalenie dla dziecka.

Ocalał jedynie młody bratanek ser Symona, ser Dontos Hollard, i to tylko dzięki temu, że ser Barristan prosił o łaskę dla niego i król, któremu rycerz uratował życie, nie mógł odmówić.
—Świat Lodu i Ognia—

W ten sposób rzezi Darklynów i Hollardów uszedł ser Dontos. Późniejszy królobójca, człowiek, który dostarczył truciznę na ucztę weselną króla Joffreya.

Ratując króla, Barristan Selmy ocalił też późniejszego królobójcę.

Pechowa ironia losu dopadła też lubianego (przez niektórych) ser Jorah Mormonta. Wygnaniec, który znalazł swoje miejsce na dworze królowej Daenerys jest w końcu doścignięty przez konsekwencje swych czynów. Zostaje ułaskawiony przez Żelazny Tron… by natychmiast zostać wygnanym przez Daenerys.

Życie Theona Greyjoya w Winterfell jest w jakimś sensie próbą odnalezienia swojej tożsamości. Jego arogancja i buńczuczność służą podkreśleniu odmienności od Starków… mimo że sam Theon chyba wolałby być jednym z nich. Wszystko to jest jednak tylko przedsmakiem prawdziwej utraty tożsamości, jakiej dopiero doświadczy. I znów, ironia przejawia się we wcześniejszych słowach Theona.

Theon Greyjoy zauważył kiedyś, że Hodor nie ma pojęcia o wielu rzeczach, lecz z pewnością zna swoje imię. Stara Niania zachichotała, kiedy Bran opowiedział jej o tym, i wyznała, że jego prawdziwe imię brzmi Walder.
—Gra o tron—

Wkrótce również i Theon Greyjoy miał zapomnieć swojego prawdziwego imienia.

Czasem ironia wynika po prostu z braku wiedzy naszych bohaterów. Weźmy bowiem takiego Allisera Thorne’a. Człowiek ten był jednym z najbardziej zdeklarowanych stronników Targaryenów, do końca walczącym w Krainach Korony przeciw Uzurpatorowi. Za swoją “zatwardziałość” zesłano go na Mur. A na Murze… stał się zaciekłym wrogiem pewnego młodego bękarta.

Ser Alliser Thorne.

Ale być może najbardziej ironiczne są tu losy wspomnianego bękarta. Jon od samego początku nosi w sobie gniew i żal związany z własnym statusem. Do momentu gdy trafia na Mur, traktuje bycie bękartem jako jedną z najgorszych rzeczy, jaka może się człowiekowi przydarzyć. Zaklina się, że nigdy nie skazałby kogoś na taki los.

Jon poczuł wzbierający w nim gniew. – Nie jestem twoim synem!
Benjen Stark podniósł się. – Tym większa szkoda. – Położył dłoń na ramieniu Jona. – Przyjdź do mnie, jak już spłodzisz kilka bękartów. Zobaczymy, co powiesz wtedy.
Jon zadrżał. – Nigdy nie spłodzę bękarta – wycedził. – Nigdy!
—Gra o tron—

A jednak niedługo później zmienia zdanie. Gdy w grę wchodzi życie syna Mance’a Raydera, Jon Snow nie waha się. Ukrywa młodego księcia, tworząc dla niego fikcyjną tożsamość. Chłopiec ma być bękartem Samwella Tarly’ego.

Kosmiczna ironia w świecie stworzonym przez GRRM-a bardzo często przejawia się przez foreshadowing. Tak niewątpliwie jest w przypadku Jaimego Lannistera, i jego poglądów na kalectwo…

– Chłopak zostanie kaleką, nawet jeśli przeżyje. Gorzej nawet niż kaleką. Karykaturą. Ja mam nadzieję na dobrą, spokojną śmierć.
—Gra o tron—

…które wszakże ulegają dość istotnej ewolucji, gdy kaleką staje się sam Jaime.

Ale i słuszna to kara, bo sam Jaime zaserwował bardzo gorzki i ironiczny zwrot losów Brana Starka. Kiedy poznajemy chłopca, jest on – jak ujmuje to Ned – wiewiórką. Całe jego życie toczy się wokół biegania, skakania i eksplorowania każdego zakamarka Winterfell. Upadek przykuwa go do łóżka. A późniejsze nauki u Trójokiej Wrony przykuwają go do drzewa.

I jeszcze długo można byłoby wymieniać przypadki, kiedy gorzka ironia zaważyła na losach bohaterów Pieśni Lodu i Ognia. Wystarczy pomyśleć tylko o tym, iż to nie kto inny, a Rhaegar Targaryen pasował na rycerza Gregora Clegane, mordercę rodziny księcia. Z kolei król Aerys II, został na rycerza pasowany przez swojego kata, Tywina Lannistera.

Niemal wszechobecna w Pieśni Lodu i Ognia ironia losu jest powodem dla którego odrzucam niektóre pomysły innych fanów, dotyczące kierunku w jakim potoczą się losy wielu postaci. Jest to też powód, dla którego nadal mam nadzieję, że spełnią się niektóre – póki co mające małe oparcie materiale literackim – teorie. Dlatego o wiele bardziej od idei Tyriona jako syna Aerysa, fascynuje mnie koncepcja, według której bękartami Targaryena miałyby być bliźniaki – Jaime i Cersei. Lord Tywin okazałby się kochać cudze bękarty, a nienawidzić prawdziwego syna. Czyż nie byłaby to idealna ironia losu?

A jak Wy to widzicie? Czy przegapiłem wydarzenie, które Wy uważacie za wyjątkowo ironiczne? Dajcie mi znać w komentarzach.

-->

Kilka komentarzy do "Szalone Teorie: Ironia Lodu i Ognia"

Skomentuj Val Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków