Szalone Teorie: Spiski maesterów

Są pradawnym bractwem lekarzy, uczonych i historyków. Nadzorują kruki, a wraz z nimi całą komunikację w Westeros. Mają swych wysłanników na każdym znaczącym dworze w Westeros, a lordowie dworów mniej znaczących o niczym innym nie marzą tak, jak o tym, by zamieszkali i na ich zamkach. Maesterowie uczą i leczą. Doradzają i są powiernikami sekretów. Czy taka władza nie prowadzi jednak do nadużyć?

W toku powieści kolejne postaci – takie jak lady Dustin i arcymaester Marwyn – próbują nas przekonać, iż za dobrodusznym frazesami wygłaszanymi przez maesterów kryje się coś niepokojącego. Ambicje polityczne? Ideologiczne zaślepienie, które nie pozwala dostrzec roli magii? W dzisiejszym odcinku Szalonych Teorii dokonamy krytycznej analizy wszystkich argumentów mogących świadczyć o spiskowych zamiarach maesterów i odkryjemy prawdę skrytą pod szarymi kapturami. Czy maestrowie od setek lat walczą z magią i smokami? Aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy cofnąć się w czasie…

Powstanie Cytadeli

Początki zakonu maesterów są owiane tajemnicą. Gdyby przyjąć, iż maestrami byli pierwsi uczeni sprowadzeni do Cytadeli, musielibyśmy datować początki zakonu na Erę Herosów. Wersja ta jest bodaj najczęściej powtarzaną historią powstania zakonu.

Początki Cytadeli są niemal równie tajemnicze, jak początki samej Wysokiej Wieży. Większość przypisuje jej założenie drugiemu synowi Uthora z Wysokiej Wieży, księciu Peremore’owi Wypaczonemu. Był on chorowitym chłopcem, który przyszedł na świat z uschniętym ramieniem i krzywym kręgosłupem. Większość krótkiego żywota spędził w łożu, ale świat za oknem budził w nim niezmierzoną ciekawość. Dlatego zwrócił się do mędrców, nauczycieli, kapłanów, uzdrowicieli i i minstreli, a także do grupy czarodziejów, alchemików oraz czarnoksiężników. Nic ponoć nie sprawiało księciu większej przyjemności niż słuchanie ich dyskusji. Po śmierci Peremore’a jego brat, król Urrigon, przyznał “pieszczoszkom Peremore’a” rozległe tereny położone nad Miodowiną, by mogli tam zbudować dla siebie domy i nadal nauczać, uczyć się i poszukiwać prawdy. Tak też zrobili.
—Świat Lodu i Ognia—

To wyjaśnienie rodzi jednak następne pytania. Jak w takim razie wyjaśnić brak źródeł pisanych poprzedzających inwazję Andalów? Historia samego podboju też nie została spisana przez maesterów, ale przez podróżujących z Andalami septonów.

Najstarsze historie, jakie znamy, spisano po przybyciu Andalów do Westeros. Pierwsi Ludzie zostawili po sobie tylko runy wyryte na skałach. Wszystko, co wydaje nam się, że wiemy o Erze Herosów, Erze Świtu i Długiej Nocy, pochodzi z relacji spisanych przez septonów tysiące lat później. Niektórzy arcymaesterzy z Cytadeli kwestionują prawdziwość wszystkich tych zapisów.
—Uczta dla wron—

O wiele bardziej prawdopodobnym jest iż historia maesterów, choć długa, nie sięga aż do Ery Herosów. Owszem, Cytadela mogła służyć w różnych okresach jako miejsce zgłębiania nauk, ale wątpliwe jest, aby “pieszczoszki Peremore’a” byli pierwszymi maesterami.

Para sfinksów u wejścia do Cytadeli.
Para sfinksów u wejścia do Cytadeli.

To z kolei obala pewną najdalej idącą hipotezę dotyczącą złej woli maesterów. Książki pokazywały nam wielokrotnie z jak wielkim ferworem maestrowie bronią naturalistycznych wyjaśnień otaczającego świata. Widzimy to chociażby w rozmowy dobrotliwego maestera Luwina z Branem. Z kolei Świat Lodu i Ognia (którego “autorem” jest maester Yandel) dowodzi, iż koncepcje zafascynowanego magią i mitami septona Bartha budziły lekceważenie wśród większości maesterów. Owa najdalej idąca hipoteza o której wspomniałem zakładałaby, iż powszechna krytyka magii, jest ze strony maesterów wyrazem złej woli, a nie ignorancji. Gdyby rzeczywiście korzenie zakonu sięgały wczesnej Ery Herosów (mówimy o jednym pokoleniu po zbudowaniu Muru), to odrzucanie czarów i legend mogłoby być traktowane jako świadome i niepokojące. Jeśli jednak założymy, iż Cytadela (rozumiana jako zakon maestrów) to wynalazek znacznie późniejszy, andalski, a sami maestrowie nie są posiadaczami wiarygodnych zapisków dotyczących najwcześniejszych dziejów, to naturalizm nie będzie miał tej złowrogiej, manipulacyjnej konotacji.

Nie rozstrzyga to jednak w żaden sposób pytania o same spiski maestrów. Czy istnieje trwały, zorganizowany spisek w którym uczestniczą arcymaestrowie Cytadeli oraz maestrowie służący lordom i monarchom? A jeśli tak, to jakie są jego cele? Czy mamy do czynienia z konspiracją w celu umocnienia władzy i pozycji? A może rację ma arcymaester Marwyn, który twierdzi, iż Cytadela próbuje stworzyć świat bez magii? Aby dojść do prawdy, powinniśmy przeanalizować, pojedynczo, wypowiedzi dwójki głównych oskarżycieli. Lady Dustin podkreślającej aspekty polityczne oraz wspomnianego arcymaestera.

Lady Dustin

Barbrey Dustin to fascynująca postać. Niechętna zarówno Starkom, jak i Boltonom, ale przede wszystkim pielęgnująca głęboki uraz wobec maesterów, lady Dustin mogłaby zostać uznana za typowy przykład osobowości podatnej na teorie spiskowe. I nie da się ukryć, że jej opinie na temat maesterów opierają się na dość daleko posuniętych domysłach.

– Gdybym była królową, w pierwszej kolejności zabiłabym wszystkie te szare szczury. Kręcą się wszędzie, żywią się resztkami z lordowskich stołów, gadają coś do siebie i szepczą do uszu swych panów. Ale kto jest panem, a kto sługą? Każdy wielki lord ma maestera, a każdy pomniejszy lord pragnie go mieć. Jeśli ktoś go nie ma, ludzie mówią, że niewiele znaczy. Szare szczury czytają i piszą nasze listy, nawet tym lordom, którzy sami nie umieją czytać, a kto może mieć pewność, że nie wypaczają ich słów dla własnych celów? Powiedz mi, jaki z nich pożytek?
– Umieją uzdrawiać – odpowiedział Theon. Miał wrażenie, że lady Dustin tego od niego oczekuje.
– To prawda, umieją uzdrawiać. Nie powiedziałam, że brak im subtelności. Opiekują się nami, kiedy jesteśmy chorzy, ranni albo zrozpaczeni chorobą rodziców lub dzieci. Gdy tylko jesteśmy słabi i bezbronni, natychmiast się zjawiają. Kiedy nas uzdrowią, okazujemy im stosowną wdzięczność. A jeśli im się nie uda, pocieszają nas w naszej żałobie i za to również jesteśmy wdzięczni. Z tej wdzięczności dajemy im miejsce pod naszym dachem i wtajemniczamy ich w swe wstydliwe sekrety. Zasiadają we wszystkich naszych radach. Tak oto władca wkrótce zmienia się w poddanego.
—Taniec ze smokami—

Mechanizm manipulacji opisany przez lady Dustin nie jest kompletnie nieprawdopodobny. Rzeczywiście lordowie i władcy Siedmiu Królestw są w dużej mierze uzależnieni od Cytadeli. Zupełnie inną kwestią jest jednak to jak jednomyślna jest sama Cytadela, i czy koordynowanie przez nią działaniami wielu różnych maestrów byłoby możliwe. Dla lady Dustin jest to jednak rzecz oczywista. Jej ogląd sprawy jest zbliżony do tego, co przedstawiłem w tekście  “Południowe ambicje”. Pani zamku Barrowton uważa, iż seria małżeństw planowanych pomiędzy Starkami, Tully, Baratheonami, Arrynami i Lannisterami, była formowaniem się politycznego sojuszu. A jednak lady Dustin w jednym szczególe nie zgadza się z przedstawioną przeze mnie wersją wydarzeń. Nie sądzi, iż sojusze były samorzutnym następstwem wspólnoty oręża pomiędzy weteranami Wojny Dziewięciogroszowych Królów. Nie widzi też roli Rhaegara Targaryena. Jej zdaniem za południowymi ambicjami lorda Rickarda stali maestrowie.

Wielki Maester u boku króla.
Wielki Maester u boku króla.

Tak właśnie stało się z lordem Rickardem Starkiem. Jego szarym szczurem był maester Walys. Czyż to nie sprytne, że maesterzy używają tylko jednego imienia, nawet ci, którzy mają nazwiska, gdy przybędą do Cytadeli? Dlatego nie wiemy, kim są i skąd przychodzą… ale jeśli ktoś się uprze, może się tego dowiedzieć. Nim maester Walys wykuł swój łańcuch, był znany jako Walys Flowers. Flowers, Hill, Rivers, Snow… takie nazwiska nadajemy swym bękartom, by wszyscy wiedzieli kim są, ale oni zawsze starają się jak najszybciej ich pozbyć. Matką Walysa Flowersa była dziewczyna z rodu Hightowerów… a ojcem ponoć arcymaester z Cytadeli. Szare szczury nie są tak cnotliwe, jak chciałyby nas przekonać, a maesterzy ze Starego Miasta są najgorsi ze wszystkich. Gdy Walys wykuł swój łańcuch, ukryty ojciec i jego przyjaciele pośpiesznie wysłali go do Winterfell, by wypełniał uszy lorda Rickarda zatrutymi słowami słodkimi jak miód. Małżeństwo z córką Tullych było jego pomysłem, nie wątp w to, i…
—Taniec ze smokami—

Tu jednak pojawia się pierwsza wyrwa w teorii lady Dustin. Ród Hightowerów, z którego wywodzić miał się instygator spisku – maester Walys – opowiedział się w wojnie po stronie Aerysa. Co więcej, Hightowerowie są rodem znanym właśnie z wyjątkowej lojalności wobec Targaryenów. Od momentu Podboju, wyjąwszy Pierwszą Rebelię Blackfyre’ów, kiedy zachowali neutralność, Hightowerowie zawsze wspierali Żelazny Tron i Targaryenów. Czy Walys Flowers odrzuciłby całą tradycję swojego rodu, by działać na rzecz upadku Targaryenów?

O wiele bardziej postać maestra z rodu Hightower pasuje do koncepcji też spiskowej, choć może nieco mniej makiawelicznej. Hightowerowie byli zapewne stronnikami młodego księcia Rhaegara. Ich kontakty z Cytadelą, a w szczególności z Walysem, mogły posłużyć jako mechanizm negocjacji z innymi lordami. W tym wypadku Cytadela nie byłaby architektem wojny, ale po prostu pośrednikiem w negocjacjach. Negocjacjach, które – jak wspominałem w “Południowych ambicjach” – miały doprowadzić do pokojowej zmiany władcy.

Dostrzegając ciekawe aspekty spostrzeżeń lady Dustin, a także jej trafne odczytanie pewnych mechanizmów zachodzących w relacjach pomiędzy lordami a ich maesterami, musimy zatem odrzucić jej najdalej idącą, i najbardziej paranoiczną interpretację kontaktów lorda Rickarda ze swym maesterem.

Nic to jednak nie szkodzi, bo prawdziwie ciężkie oskarżenia wytoczy dopiero Marwyn zwany Magiem.

Nietypowy maester

Pod wieloma względami Marwyn jest zaprzeczeniem tego, co wiemy o maestrach. Jest daleki od subtelności i dystansu jaki okazywało większość maestrów. Również pod względem fizyczny przypomina raczej nisko urodzonego łotra, niż człowieka oddanego nauce.

Marwyn nosił na byczej szyi łańcuch z ogniwami z wielu metali. Gdyby nie to, można by go wziąć raczej za portowego zbira niż za maestera. Głowę miał nieproporcjonalnie dużą, a wysunięte do przodu barki i potężna żuchwa sprawiały wrażenie, że zaraz zerwie komuś łeb z karku. Choć był niski i przysadzisty, miał potężną klatkę i bary, a także twardy, okrągły piwny brzuszek uwydatniający się pod skórzaną kamizelką, którą wdziewał zamiast szat maestera. Z uszu i nozdrzy sterczała mu biała szczecina, miał krzaczaste brwi i nos złamany w wielu miejscach, zęby zaś pokrywały mu czerwone plamy od kwaśnego liścia. Miał też największe łapska, jakie Sam w życiu widział.
—Uczta dla wron—

Więcej – sprawia wrażenie dość nieokrzesanego, a jego zwyczaje wydają się nie do pogodzenia z piastowanym przez niego urzędem.

Mag różnił się od innych maesterów. Opowiadano, że zadaje się z kurwami i wędrownymi czarodziejami, rozmawia z włochatymi Ibbeńczykami i czarnymi jak smoła Letniakami w ich ojczystych językach, a także składa ofiary dziwacznym bogom w małej świątyni dla marynarzy, znajdującej się w porcie. Ludzie mówili też, że widzieli go w dolnym mieście, na szczurzych arenach i w czarnych burdelach, gdzie spotykał się z komediantami, minstrelami, najemnikami, a nawet żebrakami. Niektórzy szeptali, że kiedyś zatłukł człowieka gołymi pięściami.
—Uczta dla wron—

Specyficzne jest też pole jego ekspertyzy, a zarazem powód, dla którego zajmuje stanowisko arcymaestera. Marwyn jest specjalistą od magii. Dodajmy tu, że specjalistą nie byle jakim, o czym świadczy dwójka jego uczniów/protegowanych – Qyburn i Mirri Maz Duur. Obydwoje dowiedli swego talentu. Ciekawe i zastanawiające jest też uznanie, jakim Marwyn cieszy się – jako autor – w oczach jednego z nielicznych oczytanych Żelaznych Ludzi – lorda Rodrika Harlaw.

— Wujaszku. — Asha zamknęła za sobą drzwi. — Co musiałeś przeczytać aż tak pilnie, że zostawiłeś swych gości bez gospodarza?
— Księgę zaginionych ksiąg arcymaestera Marwyna. — Oderwał wzrok od czytanego tomu i popatrzył na Ashę. — Hotho przywiózł mi egzemplarz ze Starego Miasta. Ma córkę, którą chciałby za mnie wydać. — Lord Rodrik postukał w księgę długim paznokciem. — Zobacz. Marwyn utrzymuje, że odnalazł trzy karty ze Znaków i omenów, wizji spisanych przez dziewiczą córkę Aenara Targaryena przed zagładą Valyrii.
—Uczta dla wron—

Fakt, iż Marwyn zdaje się mieć dość szerokie pojęcie o magii, nie oznacza wszakże, iż należy z miejsca zaakceptować każde jego twierdzenie. Spróbujmy więc przyjrzeć się dokładniej temu, co nasz Mag ma do zarzucenia innym maesterom.

– Jak ci się wydaje, kto ostatnim razem uśmiercił wszystkie smoki? Waleczni smokobójcy z mieczami w dłoniach? – Splunął. – W świecie, który chce zbudować Cytadela, nie będzie miejsca dla czarów, proroctw ani szklanych świec, nie wspominając już o smokach. Zapytaj sam siebie, dlaczego pozwolili, by Aemon Targaryen marnował życie na Murze, choć powinni przyznać mu rangę arcymaestera. Winna była jego krew. Nie mogli mu zaufać. Tak samo, jak nie ufają mnie.
—Uczta dla wron—

Abstrahując od powtórzonego po raz kolejny stwierdzenia, że maesterowie nienawidzą magii, Marwyn zawarł tu dwa bardzo konkretne oskarżenia. Po pierwsze – stwierdził, że Cytadela zabiła smoki. Po drugie – zaznaczył, iż Cytadela nie ufa Targaryenom, na co dowodem jest traktowanie przez nich maestera Aemona. Zacznijmy od tego drugiego argumentu.

Maester wykuwa swój łańcuch.
Maester wykuwa swój łańcuch.

Zesłanie Aemona Targaryena

Według Marwyna powodem zesłania Aemona na Mur była jego targaryeńska krew, a zatem – być może – nadal tląca się lojalność wobec rodziny. Mag sugeruje wprost, iż maesterowie mogliby zabić Aemona.

Być może lepiej się stało, że zmarł przed przybyciem do Starego Miasta. W przeciwnym razie szare owce mogłyby poczuć się zmuszone go zabić, a w takim przypadku biedni staruszkowie załamaliby z rozpaczy pomarszczone dłonie.
—Uczta dla wron—

Problem polega na tym, iż Marwyn myli się co do kwestii dość podstawowej. Aemon nie został zesłany na Mur. Aemon wybrał Mur z własnej woli!

Jajo chciał, żebym mu pomagał we władaniu królestwem, ale ja wiedziałem, że moje miejsce jest tutaj. Odesłał mnie na północ na pokładzie „Złotego Smoka” i uparł się, żeby jego przyjaciel, ser Duncan, odwiózł mnie bezpiecznie do Wschodniej Strażnicy.
—Uczta dla wron—

Co więcej, należy zauważyć, iż w przeszłości, przynajmniej raz, Targaryen piastował stanowisko arcymaestera. Był to syn króla Jaehaerysa I – Vaegon.

Vaegona o przydomku Bez Smoka w młodym wieku oddano do Cytaedli. Gdy został arcymaesterem, nosił pierścień, maskę i laskę z żółtego złota.
—Świat Lodu i Ognia—

Żółte złoto oznacza wprawdzie nie magię, a naukę odrobinę bardziej przyziemną – ekonomię – tym niemniej fakt posiadania przez Vaegona tytułu arcymaestera zadaje kłam twierdzeniu, iż Cytadela nienawidzi wszystkich Targaryenów.

Kto zabił smoki?

Wypowiedź Marwyna na temat smoków jest zagadkowa. Być może gdyby zamiast ironizować na temat smokobójców z mieczami, poświęcił choć chwilę na wyjaśnienie tej kwestii, byłoby nam łatwiej dojść do sedna sprawy. Skoro jednak Marwyn nie poszedł nam na rękę, będziemy musieli rozważyć dwie możliwości. Wiemy, że większość smoków wymarła w trakcie wojny domowej pomiędzy Targaryenami, nazywanej Tańcem smoków (129-131 o.P.). Nieliczne, pozostałe przy życiu smoki, okazały się być chorowite i wymarły wkrótce potem. A zatem możemy postawić dwie robocze hipotezy, i zbadać ich prawdziwość.

  • Hipoteza 1: Maesterowie wytruli młode smoki.
  • Hipoteza 2: Maesterowie doprowadzili do Tańca smoków.

Pierwsza hipoteza ma pewne podłoże w tekście. Jak wiemy przed Tańcem Targaryenowie mieli 21 smoków. W czasie wojny 12 z nich umarło w bitwie, 5 zostało zatłuczonych przez pospólstwo, a 3 uciekły lub zniknęły w niewyjaśnionych okolicznościach. Oznacza to ni mniej ni więcej, ale to, że Taniec smoków przetrwał tylko jeden dorosły smok, któremu dane było przeżyć jeszcze ok. 20 lat. Zastanawiający jest wszakże los młodych smoków, które dopiero co wykluły się z jaj. Były niewielkie, chorowite i szybko umierały. Z kolei z ich jaj nie wykluł się już żaden smok.

Dunk ze sto razy słyszał tę historię, jak to dziadek zabrał kiedyś młodego ser Arlana do Królewskiej Przystani, gdzie widzieli ostatniego smoka na rok przed tym, jak tamten umarł. Była to zielona samica, mała jednak, karłowata chyba i z pomarszczonymi skrzydłami. Z żadnego jej jaja nic się nigdy nie wykluło.
„Gadają, że król Aegon ją otruł”, powtarzał stary. „Trzeci Aegon z rzędu, nie ojciec króla Daerona, ale ten zwany Zgubą Smoków albo Aegonem Pechowym. Bał się smoków, bo widział kiedyś, jak bestia wuja pożarła mu matkę.
—Opowieści z Siedmiu Królestw—

Trucizna rzeczywiście wydaje się na pierwszy rzut oka dość prawdopodobnym wyjaśnieniem. Jednocześnie wątpliwe jest, aby jakikolwiek Targaryen, bez względu na to jak bardzo bał się smoków, przyłożył rękę do ich wytępienia. A zatem maesterowie? Być może. Problem polega na tym, że po stronie Wielkich Maesterów, którzy mogli mieć dostęp do smoków, nie znajdziemy ani cienia poszlaki, która mogłaby wskazywać na ich mordercze intencje.

Maester_studies
Maester i jego badania.

Jest też jeszcze jedna możliwość. Wyjaśnienie… naturalne. Każde kolejne pokolenie targaryeńskich smoków wydaje się być mniejsze od poprzedniego. Doskonale ukazuje nam to fragment Gry o tron, w którym Tyrion ma okazję porównać czaszki z kilku pokoleń.

Znajdowało się tam dziewiętnaście czaszek. Najstarsza pochodziła sprzed ponad trzech tysięcy lat, najmłodsza zaledwie sprzed półtora wieku. Dwie najmłodsze były jednocześnie najmniejsze, swoimi rozmiarami nie przekraczały wielkości czaszki doga – tylko tyle pozostało po ostatnich dwóch osobnikach smoczego pomiotu zrodzonego na Smoczej Skale. Były to ostatnie smoki Targaryenów, być może w ogóle ostatnie, i nie żyły długo.
Największe czaszki należały do potworów znanych z pieśni i opowieści, do smoków, które Aegon Targaryen i jego siostry wypuścili na Siedem Królestw. Bardowie nadali im imiona bogów: Balerion, Meraxes, Vhaghar. Tyrion stał oniemiały między ich ogromnymi paszczami. Można było wjechać do gardzieli Yhaghara, chociaż już by się stamtąd nie wyjechało. Meraxes wydawał się jeszcze większy. Najpotężniejszy zaś z nich, Balerion zwany Czarnym Strachem, mógłby połknąć całego żubra albo nawet włochatego mamuta, które ponoć przemierzały zimne pustkowie za Portem Ibben.
—Gra o tron—

Ba, można pójść jeszcze dalej. Otóż pierwszy odnotowany przypadek kiedy ze smoczego jaja nie wykluł się smok miał miejsce… jeszcze przed Tańcem.

W roku 122 o.P. na świat przyszedł drugi syn Rhaenyry i Daemona, Viserys. Chłopiec nie był tak silny, jak jego starszy brat czy przyrodni bracia noszący nazwisko Velaryonów, lecz szybko okazał się nad wiek dojrzały. Z jaja włożonego do jego kołyski nie wykluł się jednak smok i niektórzy uznali to za omen.
—Świat Lodu i Ognia—

Ten aspekt ewentualnego spisku musimy więc uznać za… nierozstrzygnięty.

Podobnie ma się rzecz z hipotezą drugą. Nie mamy bezpośrednich dowodów na udział maesterów w przygotowaniach do wojny (wprost przeciwnie, istnieją dowody na to, iż Wielki Maester Orwyle próbował wojnie zapobiec na drodze dyplomatycznej), ale jeden aspekt Tańca musi się nam wydawać podejrzany. Udział Hightowerów.

Podłożem Tańca smoków był konflikt sukcesyjny pomiędzy Rhaenyrą Targaryen, a jej przyrodnim bratem, Aegonem. Konflikt w dużej mierze wykreowany przez pochodzącą z rodu Hightower królową Alicent, drugą małżonkę króla Viserysa. Na początku Alicent Hightower próbowała skłonić męża, by zgodził się na małżeństwo pomiędzy Rhaenyrą (córką króla Viserysa i nieżyjącej już Aemmy Arryn), a Aegonem. Viserys odmówił ze względu na dużą różnicę wieku. To skłoniło królową Alicent do wprowadzenia w życie planu, który ostatecznie miał zaowocować uzurpacją tronu przez Aegona.

Rewelacje Grzyba, utrzymującego, że królowa Alicent przyśpieszyła zgon męża za pomocą “szczypty trucizny” dosypanej do wina, można zapewne zlekceważyć. Nikt jednak nie przeczy, że pierwszą ofiarą Tańca był wiekowy starszy nad monetą, lord Beesbury, który upierał się, że prawowitą dziedziczką Viserysa jest Rhaenyra i to ją należy koronować.
—Świat Lodu i Ognia—

Mamy więc po raz kolejny przewijające się, blisko związane z Cytadelą nazwisko Hightower. Mamy wydarzenia, które ostatecznie prowadzą do zagłady smoków. Ale czy właśnie taki rezultat był do przewidzenia? I czy był on celem którejkolwiek z zaangażowanych stron? Bardzo łatwo przeskoczyć do konkluzji, iż Hightowerowie zostali zmanipulowani i wykorzystani przez Cytadelę. Ale zachowanie królowej Alicent nie wymaga takiego wyjaśnienia. Jest bowiem w pełni zgodne z wszystkim tym co o niej wiemy. Była ambitną i bezwzględną kobietą. Bez względu na to, czy krok za nią podążał maester.

W głowie maestera

W moim przekonaniu jednym z najważniejszych argumentów obalających tezę o Wielkim Antymagicznym Spisku Maestrów, jest prolog Starcia królów. Mamy w nim możliwość wejścia na krótkie (i ostatnie) chwile w umysł maestra Cressena ze Smoczej Skały. Człowiek ten zachowuje się w sposób, który bez wątpienia uznalibyśmy za pasujący do tego, co mówi nam arcymaester Marwyn. W końcu Cressen podejmuje, niebezpieczną dla siebie, próbę zabicia czarownicy. Pytanie brzmi jednak – dlaczego to robi. Owszem, sprzeciw wobec magii jest częścią jego motywacji.

Na szyi zacisnęły mu się żelazne palce. Padł na kolana. Nie przestawał potrząsać głową, odrzucając Melisandre, jej moc, jej magię i jej boga.
—Starcie królów—

Nie możemy jednak zapomnieć, iż Cressen chciał zabić Melisandre nie dla Cytadeli, nie dla jakiegoś mrocznego spisku, ale przede wszystkim dla… Stannisa. Dla swojego króla. Dla człowieka, którego kochał jak syna.

Maester Cressen zamrugał powiekami. Stannis, mój panie, mój smutny, markotny chłopcze, synu, którego nigdy nie miałem, nie możesz mi tego zrobić, czy nie wiesz, jak bardzo o ciebie dbałem? Żyłem dla ciebie i miłowałem cię bez względu na wszystko? Tak jest, miłowałem cię, bardziej nawet niż Roberta czy Renly’ego, bo to ty byłeś niekochany i najbardziej mnie potrzebowałeś.
—Starcie królów—

Pozbawieni perspektywy maestera Cressena, niewątpliwie uznalibyśmy próbę zamachu za koronny dowód na intrygi Cytadeli. Ale widząc co tak naprawdę dzieje się w głowie maestera, dostrzegamy zarazem cały ogrom skomplikowanych ludzkich motywacji. Widzimy maestrów jako coś więcej niż tylko bezosobowych wykonawców cudzej woli. Maesterowie to po prostu ludzie, i na żadnym etapie wykuwania łańcucha, nie tracą oni swego człowieczeństwa.

Poczciwy maester Cressen.
Poczciwy maester Cressen.

Czy oznacza to, że maesterowie nie uczestniczą w spiskach? Skądże znowu. Uczestniczą w spiskach małych i wielkich. Od maestera Tybalda, który wraz z Karstarkami i Boltonami knuje spisek przeciw Stannisowi, aż po wspomnianego w tym tekście Walysa Towersa, który prawdopodobnie służył do kontaktów pomiędzy stronnikami Rhaegara Targaryena, a lordem Rickardem Starkiem.

Czy maestrowie nie są niechętni smokom i magii? Oczywiście że są. W smokach widzą destrukcyjną siłę, która prowadzi do śmierci tysięcy ludzi. W magii zaś – mrzonkę i głupstwo, odciągające ludzkie umysły od poważniejszych zadań. Maestrowie nie tyle chcą stworzyć świat bez magii, co są przekonani, iż w takim świecie żyją.

Któryś z maesterów mógł kiedyś podtruć smoka. Któryś z maesterów mógł dążyć do tego, by usunięto od władzy szaleńca zafascynowanego piromancją. Nie znaczy to jednak, że całą rzeczywistość da się sprowadzić do jednego, wielkiego, wszechogarniającego i trwającego setki lat spisku. Również pod tym względem, George R.R. Martin trafnie oddał rzeczywistość.

Marwyn może być przewrażliwiony z powodu lekceważenia z jakim się spotyka. Lady Dustin może pewne kwestie nadinterpretowywać.  Ale pytanie brzmi – co dalej? Obsydianowe świece płoną. Świat się zmienia.

Szare owce zamknęły oczy, ale mastif widzi prawdę. Dawne moce się budzą. Cienie wracają do życia. Wkrótce zacznie się wiek cudów i grozy, epoka bogów i bohaterów.
—Uczta dla wron—

A konfrontacja Cytadeli z tą nową rzeczywistością wcale nie musi być produktywna. Prawdziwe spiski mogą się dopiero narodzić.


 

Dzisiaj było nietypowo, bo wyszedł nam spiskowo-niespiskowy odcinek. Spiski znaleźliśmy, ale chyba nie tak duże jak byśmy chcieli. Mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzeni. Zapraszam Was też koniecznie do odwiedzenia fsgk.pl w nadchodzącym tygodniu. Szykuje się konkursik z nagrodą o zatrważająco niskiej wartości.

A koledze Alderowi24 – najlepsze życzenia z okazji dwudziestego już Dnia Imienia. Wybacz, że dzień po, ale wiadomo – wszystko co dobre, musi być spóźnione (to moja dewiza!). Życzenia szczere, bo sporządzone w świetle bogów starych i nowych.

Spragnieni kolejnych tekstów? Sprawdźcie Indeks Szalonych Teorii.

-->

Kilka komentarzy do "Szalone Teorie: Spiski maesterów"

Skomentuj Marcin Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków