Szalone Teorie: Symbolika pokarmu (część 2 – dziki, owoce i nagłe zwroty akcji)

W poprzednim odcinku naszej dwuczęściowej podróży po stołach Westeros i Essos doszliśmy do kompletnie sprzecznego z intuicją wniosku, że alkohol szkodzi. Tak to bywa w nierealnych światach fantasy. Pogodziwszy się z tą konkluzją i przepłukawszy sobie gardła złotym arborskim, sięgnijmy po bardziej konkretny posiłek. Zapraszam Was na drugą część analizy znaków dawanych nam przez George’a R.R. Martina w opisach jedzenia. Zaczynamy od pieczystego!

Dzik

Dzik od dawna pełni ważną rolę w licznych legendach, mitologiach i religiach. W ramach jednej ze swych prac Herakles musiał zabić dzika erymantejskiego, a sam stwór był atrybutem całkiem sporej garstki bogów – od Ateny po Posejdona. Według wierzeń Słowian dzik symbolizował wojnę. W tradycji chrześcijańskiej uosabiał diabła. Z kolei według kielczan dzik miał być założycielem ich miasta. Byłem w Kielcach wprawdzie tylko kilka razy, ale odnoszę wrażenie, że po dziś dzień dzik pracuje w tamtejszym urzędzie miejskim.

Ale dość już o mitologicznej symbolice dzika, postarajmy się skupić na Pieśni Lodu i Ognia. Otóż moim zdaniem, i postaram się to udowodnić, ilekroć na stole pojawia się dzik, nadchodzi zmiana władzy. Nie wierzycie? Zatem spójrzmy na materiał źródłowy.

Najbardziej znanym dzikiem Westeros jest niewątpliwie odyniec, który usiekł króla Roberta Baratheona. Jak zapewne pamiętacie, dzik ten nie tylko własnoręcznie (własnokielnie?) dopilnował zejścia króla z tego łez padołu, ale też sam wylądował na stole królowej. Wkrótce potem władzę de facto przejęli Lannisterowie.

Widać było, że próbowano zamknąć ranę, lecz nie na wiele się to zdało. Dzik musiał być ogromny. Rozpruł Króla kłami od pachwiny aż po pierś. Namoczone w winie bandaże, którymi Wielki Maester Pycelle owinął ranę, zdążyły już sczernieć od krwi; z rany unosił się ohydny odór. – Ned przełknął ślinę i opuścił koc.
– Śmierdzi – powiedział Robert. – To smród śmierci. Nie myśl, że go nie czuję. Nieźle mnie urządził, co? Ale… nie pozostałem mu dłużny. – Uśmiech Króla był równie przerażający, jak jego rana, ponieważ zęby miał czerwone od krwi. – Wsadziłem mu nóż prosto w oko. Zapytaj ich, czy nie tak było. Zapytaj.
– Rzeczywiście – powiedział lord Renly. – Przywieźliśmy zwierza, tak jak rozkazał mój brat.
– Na ucztę – wyszeptał Robert. – A teraz zostawcie nas. Wszyscy. Muszę pomówić z Nedem.
—Gra o tron—

Mało apetyczna bestia.
Mało apetyczna bestia.

Nie był to jednak jedyny przypadek, gdy dzik wylądował na stole. Spójrzmy na przykład na ostatnią ucztę w Winterfell, na krótko przed nadejściem Żelaznych Ludzi i objęciem władzy na zamku przez Theona.

Bran nigdy w życiu nie widział podobnych dań. Przynoszono jedno za drugim i było ich tak wiele, że mógł z każdego skosztować zaledwie kąsek czy dwa. Były tam olbrzymie udźce żubrów pieczone z porami, pasztety z dziczyzny ze znacznym dodatkiem marchewki, boczek i grzyby, baranie kotlety w miodowo-goździkowym sosie, pyszne kaczki, pieczeń z dzika posypana pieprzem, gęsi, całe szpikulce gołębi i kapłonów, gulasz wołowy z kaszą jęczmienną i zimna zupa owocowa.
—Starcie królów—

Tuż przed podjęciem decyzji o przekazaniu Harrenhal w ręce Vargo Hoata i Dzielnych Kompanionów Roose Bolton zajada się właśnie dzikiem.

– Jak często przypominają nam Starkowie, nadchodzi zima. Uszyjcie mi te rękawiczki. – Nagle zobaczył przyglądającą się mu Aryę. – Nan, przynieś mi dzban grzanego wina z korzeniami – rozkazał. – Przemarzłem w lesie. Pamiętaj, żeby nie ostygło. Zjem kolację sam. Jęczmienny chleb, masło i pieczeń z dzika.
—Starcie królów—

Oczywiście Winterfell i Harrenhal to bardzo istotne, ale jednak tylko zamki. Czwarte pojawienie się na stole dzika ma znacznie większy “ciężar gatunkowy”. Dzik jest jedną z potraw, które pałaszują goście na uczcie weselnej Joffreya i Margaery. Dzik macza zatem swe racice w Purpurowym Weselu prowadząc do kolejnej zmiany władzy.

Tyrion słuchał tylko jednym uchem, próbując naleśników ze słodkiej kukurydzy oraz gorącego owsianego chleba upieczonego z odrobiną daktyli, jabłek, pomarańczy, a potem ogryzając dzicze żebro.
—Nawałnica mieczy—

Nie jest to zresztą jedyne wesele na którym zagościł dzik. Mieliśmy przecież jeszcze jedną zmianę władzy. Błyskawiczna uczta weselna po ślubie Petyra Baelisha i Lysy Tully, też obfitowała w mięso dzika. Wkrótce potem Littlefinger zabił swą małżonkę i przejął samodzielne stery władzy jako lord protektor Doliny.

Przed upływem godziny wypowiedzieli słowa przysięgi, stojąc pod błękitnym baldachimem. Słońce chyliło się już ku zachodowi. Następnie pod małą kamienną wieżą ustawiono stoły i wyprawiono ucztę złożoną z przepiórek, dziczyzny oraz pieczonego dzika, które popijano pysznym, lekkim miodem.
—Nawałnica mieczy—

Brzoskwinie

Po solidnej porcji dzika pora na owocowy deser. Każdemu, kto czytał Starcie królów na pewno utkwiła w pamięci nieudana próba negocjacji pomiędzy Stannisem, a jego bratem – Renlym. Renly, przekonany o swej nietykalności, jadł brzoskwinię.

– Człowiek nigdy nie powinien odmawiać skosztowania brzoskwini – stwierdził Renly, odrzucając pestkę. – Bo może już więcej nie mieć okazji. Życie jest krótkie, Stannisie. Pamiętaj, co mawiają Starkowie. Nadchodzi zima.
Otarł usta grzbietem dłoni.
– Nie przyszedłem tu też wysłuchiwać gróźb.
– I nie słyszałeś ich – odwarknął Renly. – Kiedy będę ci groził, wyrażę się jasno. Szczerze mówiąc, nigdy cię nie lubiłem, Stannisie, ale w naszych żyłach płynie ta sama krew i nie chciałbym cię zabić. Jeśli pragniesz Końca Burzy, dostaniesz go… jako dar od brata. Dam ci go, tak jak Robert kiedyś podarował go mnie.
—Starcie królów—

Moglibyśmy oczywiście potraktować brzoskwinię Renly’ego, jako jednorazową ilustrację jego pewności siebie i kpiarskiego usposobienia. Brzoskwinie wracają jednak do nas w kolejnych książkach, za każdym razem symbolizując to samo – złudną pewność siebie, która wkrótce zostaje brutalnie zweryfikowana. Renly ginie, ale również innych pożeraczy brzoskwiń spotykają przykre niespodzianki. Spróbujmy przeanalizować wszystkie przypadki pojawienie się w Pieśni Lodu i Ognia brzoskwiń.

Renly i jego brzoskwinia.
Renly i jego brzoskwinia.

Zacznijmy od Sansy. Dowiedziawszy się o zerwaniu zaręczyn z Joffreyem, jest przekonana, iż jej udręka dobiegła końca. Delektuje się brzoskwiniami, ale wkrótce potem zostaje wyprowadzona z błędu przez Dontosa.

Gdy dotarła bezpiecznie do swej komnaty, przycisnęła sobie poduszkę do twarzy, by stłumić pisk radości. Och, dobrzy bogowie, uczynił to. Wyrzekł się mnie na oczach wszystkich. Gdy służąca przyniosła jej kolację, omal jej nie pocałowała. Dostała gorący chleb i świeżo ubite masło, gęsty wołowy rosół, kapłona z marchewką oraz brzoskwinie w miodzie. Nawet jedzenie wydaje się teraz słodsze – pomyślała.
(…)
Pod skąpanymi w blasku księżyca liśćmi czekał na nią Dontos.
– Czemu jesteś taki smutny? – zapytała go radośnie. – Byłeś tam, słyszałeś wszystko. Joff zerwał zaręczyny, skończył ze mną i… Ujął jej dłoń.
– Och, Jonquil, moja biedna Jonquil, nic nie rozumiesz? Skończył z tobą? Jeszcze nawet nie zaczął.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytała zrozpaczona.
– Królowa nigdy cię nie wypuści, nigdy. Jesteś zbyt cennym zakładnikiem. A Joffrey… słodziutka, on nadal jest królem. Jeśli zechce cię wziąć do łoża, zrobi to, tyle że teraz będziesz nosiła jego bękartów, a nie prawowitych synów.
—Starcie królów—

Brat Sansy, Bran, wprawdzie nigdy na kartach książki nie je brzoskwini, ale podczas swojej wspinaczki po murach Winterfell, porównywał do niej smak chłodnego powietrza.

Lubił też uczucie podniecenia, kiedy zaciskał palce na kamieniach wciskał stopy w szczeliny, wspinając się po murze. Często chodził po nich boso; czuł wtedy, że ma cztery dłonie, a nie dwie. Przyjemność sprawiał mu nawet słodki ból, który potem czuł w mięśniach. Lubił smak powietrza wysoko w górze, słodkiego i rześkiego niczym zimowa brzoskwinia.
—Gra o tron—

Po chwili pewność siebie jaka towarzyszy mu podczas wspinaczki okazuje się być zwodnicza. Jaime Lannister zrzuca chłopca z wieży.

Również Arya ma swoje “brzoskwiniowe” doznanie pewności siebie. Kiedy Bractwo bez Chorągwi schwytało Sandora Clegane, Arya nabrała przekonania, iż bogowie wysłuchują jej modlitw i wkrótce będzie jej dane wrócić do rodziny. Jak wiemy przekonanie to było błędne. I choć Arya nie je w tym czasie brzoskwini, to  znamienna jest nazwa oberży (a technicznie rzecz biorąc – burdelu), gdzie rozgrywa się cała scena.

Po drugiej stronie placu martwi mężczyźni gnili we wronich klatkach, lecz „Pod Brzoskwinią” wszyscy się weselili.
—Nawałnica mieczy—

Brzoskwiniami, na krótko przed swoją śmiercią pachnie pewny siebie Kraznys mo Nakloz, handlarz niewolnikami z Astaporu…

– Wszystkich? – warknął Kraznys mo Nakloz, który pachniał dziś brzoskwiniami. Mała niewolnica powtórzyła to słowo w powszechnym języku Westeros. – Tysięcy mamy osiem. Czy o to jej chodzi, gdy mówi „wszystkich”? Jest też sześć centurii, które wejdą w skład dziewiątego tysiąca. Czy je również chciałaby kupić?
—Nawałnica mieczy—

Ostatni przykład konsumpcji brzoskwini znajdziemy w Tańcu ze smokami. Zajada się też nimi Asha Greyjoy kochając się z Qarlem w Deepwood Motte.

– Sam teraz widzisz – powiedziała, gdy po raz pierwszy dotknęła brzoskwinią policzka Qarla. Kiedy kazała mu odgryźć kęs, sok spłynął mu po podbródku i musiała go usunąć pocałunkami. Całą noc radowali się brzoskwiniami i sobą nawzajem. Gdy nadszedł dzień, Asha była nasycona, lepka i szczęśliwa jak nigdy w życiu.
—Taniec ze smokami—

Asha sądzi, iż Deepwood Motte jest jednym z nielicznych miejsc na Północy, gdzie może czuć się bezpieczna. Nadejście Stannisa i błyskawiczna, przegrana przez Żelaznych Ludzi bitwa całkowicie odmienia ten stan rzeczy. Brzoskwinia po raz kolejny łączy się ze złudnym poczuciem bezpieczeństwa.

Śliwki

Winogrona, by nabrały symbolizmu, muszą zostać przerobione na wino. Ale śliwki najwyraźniej swoją złowróżbną moc mają w każdej formie. Nawet wtedy, gdy są śliwkami czysto metaforycznymi. U George’a R.R. Martina ilekroć pojawia się owoc śliwki, możemy spodziewać się podstępu. Nie bez powodu śliwkowy jest kolorem tak często noszonym przez Littlefingera. Ma on go na sobie zarówno wtedy, gdy po rozmowie z Nedem postanawia go zdradzić, jak i wówczas, gdy prowokuje Tyriona prezentując sztylet, jaki Catelyn Stark znalazła przy niedoszłym zabójcy Brana.

Lord Petyr siedział na ławeczce w oknie wykuszowym. Rozleniwiony i elegancki, miał na sobie szykowny śliwkowy wams i żółtą atłasową pelerynę. Jedną obleczoną w rękawiczkę dłoń wsparł na kolanie.
—Starcie królów—

Śliwkami delektuje się Roose Bolton, gdy postanawia przystać na propozycję Tywina Lannistera, wypuścić Jaimego i zdradzić Starków.

Jaime z przyzwyczajenia sięgnął po wino prawą ręką. Trącił kikutem puchar, który zachwiał się, wylewając na czysty lniany bandaż krople jaskrawoczerwonego trunku. Musiał złapać kielich lewą ręką, żeby się nie przewrócił, Bolton jednak udał, że nie zauważa jego niezgrabności. Lord Dreadfort wziął w rękę suszoną śliwkę i zjadł ją małymi kąskami.
—Nawałnica mieczy—

Smakołyczki
Smakołyczki

Na śliwki łapczywie spogląda również arcymaester Pycelle, kiedy dowiaduje się od Tyriona o planie wysłania Myrcelli do Dorne, a następnie wyjawia ten plan królowej Cersei.

– Ach – mruknął starzec, nie odrywając wzroku od śliwek. – Z pewnością masz rację, panie. Okazujesz wielką troskliwość, chcąc… oszczędzić jej… tego ciężaru.
– Taki już jestem. – Tyrion ponownie zajął się niesmaczną owsianką. – Troskliwy. Ostatecznie Cersei to moja słodka siostra.
—Starcie królów—

Z kolei Balon Greyjoy, odrzucając propozycję Robba Starka i planując zadanie królowi Północy ciosu w plecy, wprost nazywa jego krainę śliwką, którą zamierza zerwać.

To prawda, że moglibyśmy zdobyć Lannisport, ale nigdy nie zdołalibyśmy go utrzymać. Nie, sięgnę po inną śliwkę… która nie jest tak słodka i soczysta, ale za to wisi niebroniona w zasięgu ręki.
—Starcie królów—

Wszyscy pamiętamy też niezwykle bolesną dla czytelnika zdradę Sansy. W końcu to ona, informując królową o planie odesłania obu córek lorda Eddarda do Winterfell, zdradziła swego ojca. Czy możemy mieć jej to za złe? W końcu faszerowano ją śliwkami.

Joffrey rozpływał się w uprzejmościach. Rozmawiał z Sansa przez całą noc i obsypywał ją komplementami. Wciąż opowiadał jej dworskie plotki i wyjaśniał dowcipy królewskiego błazna. Jego obecność pochłonęła Sansę tak bardzo, że zupełnie zapomniała o dobrych obyczajach, ignorując septę Mordane.
Przez cały czas przynoszono kolejne dania. Gęstą zupę z dziczyzny z kaszą. Sałatki z tataraku, szpinaku i śliwek posypane kraszonymi orzechami. Ślimaki w czosnku i miodzie.
—Gra o tron—

Ale śliwki to nie tylko zdrady, to również podstępy. Weźmy pod uwagę chociażby rozmowę lorda Mormonta z Jonem, podczas której Stary Niedźwiedź wyjawia, iż Snow był obserwowany.

Mormont spróbował śliwkę i wypluł pestkę.
– Kazałem strażnikom, żeby cię obserwowali. Widzieli, jak wyjeżdżasz. Gdyby nie przyprowadzili cię twoi bracia, zostałbyś schwytany po drodze, z pewnością nie przez przyjaciół. Chyba że masz skrzydlatego konia, który potrafi fruwać jak kruk. Masz takiego?
—Gra o tron—

Mamy też w końcu Brązowego Bena. Ben Plumm – bo naprawdę się nazywa – nie dość, że śliwkę nosi w nazwisku (ang. plum), to jeszcze zajada się tym owocem i częstuje nim innych. Jak dobrze wiemy, Brązowy Ben to mistrz zasadzek, podstępów i wielki oportunista. To on obmyśla plan zdobycia Meereen przez kanały. Przynajmniej trzykrotnie zmienia strony konfliktu (najpierw zdradza Yunkai i przechodzi na stronę Daenerys, potem zdradza Daenerys i przystaje do Yunkai, a w Wichrach zimy – co chyba nie będzie spoilerem zważywszy na końcówkę Tańca ze smokami – znów zdradza Yunkai).

– Dobra robota – pochwalił go ser Jorah, a Brązowy Ben rzucił mu dojrzałą śliwkę.
—Nawałnica mieczy—

Zapasy na Wichry zimy

Temat symboliki pokarmu oczywiście nie jest jeszcze wyczerpany. Wiele można napisać chociażby o stosunku Sansy do cytrynowych ciasteczek, będącym odbiciem jej naiwności. Początkowo Sansa pałaszuje je bez umiaru, ale wraz z upływającym czasem i zdobywanymi doświadczeniami, przestają one mieć dla niej znaczenie. Istnieją pojedyncze przypadki owoców, które są silnie związane z konkretnymi postaciami. Tak jest chociażby z granatami i Bowenem Marshem (nazywanym zresztą Starym Granatem). Nie mamy tu jednak wystarczająco dużo materiału źródłowego, by wysnuć przypuszczenia, iż granaty (podobnie jak śliwki) mogą symbolizować zdradę czy dwulicowość. Chciałbym jednak by ta świadomość pozostała z Wami podczas lektury zarówno dotychczas opublikowanych książek, jak i nadchodzących Wichrów zimy. Wydaje mi się, że uda nam się jeszcze odkryć niejedno takie powiązanie.

A póki co pamiętajcie: jeśli ktoś poczęstuje Was czerwonym arborskim, to – na R’hllora – nie bierzcie tego alkoholu do ust. Zamiast tego połknijcie na szybko śliwkę i poczęstujcie miłośnika brzoskwiń zimną, valyriańską stalą!


Tradycyjnie zapraszam Was do komentowania. I przypominam o Indeksie Szalonych Teorii, w którym znajdziecie spis opublikowanych dotąd tekstów (a także adnotacje jeśli wprowadzę poprawki do któregoś ze starych artykułów).

A już na początku przyszłego tygodnia zmierzymy się z Inwazją Białych Wędrowców. Do zobaczenia!

 

-->

Kilka komentarzy do "Szalone Teorie: Symbolika pokarmu (część 2 – dziki, owoce i nagłe zwroty akcji)"

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 pozostało znaków