FSGK.PL

since 1998
Teraz jest 3 maja 2024, o 17:21

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2659 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 54  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: 4 maja 2014, o 17:31 
Avatar użytkownika
A u nas w Norwegii
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 13:40
Posty: 5550
Lokalizacja: Sandnes, Norwegia
Tutaj bedzie podany format recenzji, coby sie ladnie zbieral na gamelogmovies.pl


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 4 maja 2014, o 20:35 
Avatar użytkownika
Loara
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 19:57
Posty: 2181
Lokalizacja: Słoik City
J. Edgar

Gdyby zrobić z tego dwa filmy byłby świetny polityczny dreszczowiec i słabiutka ciotodrama. A tak po pierwszej znakomitej części, przychodzi druga, kładąca film na łopatki. Znaczy nie całkiem, ale ma się wrażenie dużej niespójności wewnętrznej dzieła. Wyrazisty bohater zostaje spłycony do postaci maminsynka marzącego o wolności. Nie kupuje mnie. Aktorsko dobrze, ale charakteryzacje były koszmarne. Ujdzie.

4/10

_________________
Stawiajcie przed sobą większe cele. Ciężej chybić.


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 5 maja 2014, o 10:10 
Avatar użytkownika
Król Sucharów
Offline

Dołączył(a): 5 maja 2014, o 09:00
Posty: 15419
RoboCop - Idiotyczna moda na rimejki trwa. Po nowej Pamięci absolutnej, której treść zapomniałem już niemal całkowicie (poza tym, że grała tam Backinsale) czas na jedną z ikon mojego dzieciństwa. Może gdybym oceniał film z 2014 roku jako coś oryginalnego, byłbym łaskawszy. Autorzy jednak kupili sobie markę z lat 80tych więc przez pryzmat oryginału oglądałem zeszłoroczną wersję... i jest słabiutka. Długo mógłbym wymieniać co tu nie zagrało jak trzeba. Chyba wszystko poza Oldmanem i L. Jacksonem. Klimatu zagrożenia i bezprawia nie ma. Zamiast tego są gierki polityczne, żeby sprzedać roboty amerykanom. Niby, żeby nie ginęli policjanci ale jakoś nie widać tych masakr stróżów prawa. Po co więc iść w tę stronę? Nie wiadomo. W odróżnieniu od niektórych opinii nadal nie wiem czemu pomalowali go na czarno poza względami marketingowymi i idiotyczną sceną "make him more tactical". Odbiór rozwala też to jak się RoboCop porusza. Najpierw lezie i obraca się jak oryginalny bohater, a potem nagle biega, skacze, raczej RoboNinja. Słabizna. Wszystko generalnie jest niespójne i miałkie. Sceny strzelanin nudzą, sceny z rodziną nie mają ładunku emocji. Kilka rzeczy wydaje się bez sensu nawet w szerokim spojrzeniu na tego typu konwencję. No bieda wyłazi z ekranu. W porównaniu z oryginałem akcenty przesunięto tak, że wyszedł potworek, który chamsko i sztucznie próbuje nawiązywać do hitu z 1987. Oznaczenie PG-13 to już w ogóle żarcik. Wiele scen wygląda jak wygląda, bo rozpierducha przypomina bardziej harce z Drużyny A niż wymianę ognia z prawdziwej broni. Jedyne plusy to popis, jak zwykle genialnego, Gary'ego Oldmana. Świetny jest też Samuel L. Jackson tylko te jego "wejścia" zamiast budować klimat wydają się zupełnie oderwane od reszty. Może oceniłbym ciut lepiej gdyby próbowali zrobić coś nowego i oryginalnego. Za chamską próbę wyciągania kasy żerując na sentymencie nalezy się filmowy karny kutas. Na pohybel rimejkom. 4/10

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 5 maja 2014, o 13:07 
Avatar użytkownika
rooooooooooki
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 23:09
Posty: 5033
W paszczy szaleństwa (In the Mouth of Madness)

Prywatny detektyw cieszący się sławą nieomylnego wykrywacza oszustw ubezpieczeniowych przyjmuje zlecenie odnalezienia Suttera Cane'a - poczytnego pisarza horrorów, który zapadł się pod ziemię tuż przed premierą swojej nowej książki [tytuł filmu]. Premiera powieści zostaje przełożona, co powoduje zrozumiałą wściekłość wśród fanów, później natomiast doprowadza do epidemii nieuzasadnionych aktów przemocy, która rozprzestrzenia się po całych Stanach Zjednoczonych. Reżyseruje John Caprenter.
Powiem szczerze, że jest to jeden z najlepszych horrorów, jakie oglądałem. I mówie to, choć nie wiem czy muszę podkreślać, jako osoba która autentycznie odczuwała strach przy 4, może pięciu filmach w życiu. Carpenter czerpie pełnymi garściami z tradycji amerykańskiego popkulturalnego horroru - Clive Barker, Stephen King, Sam Raimi, a także jego wcześniejsze dzieła są tutaj obecne. Jest też trochę klimatu noir, miłośnicy Drabiny Jakubowej zdecydowanie znajdą tu coś dla siebie, fani Twin Peaks również przez moment poczują się jak w domu.
Naprawdę warto, bo dużo udało się wepchnąć w te 95 minut bardzo niepokojącego seansu. Granica pomiędzy rzeczywistością, a szaleństwem zaciera się bardzo szybko przez co schizotyczne wizje i halucynacje wywierają ogromne wrażenie. Serio, to jest ten rodzaj horroru, przy którym nie wstaniecie w nocy z fotela, żeby dorobić sobie kanapek w ciemnej kuchnii.
Drażnić mogą, chociaż mnie wcale nie przeszkadzały, dosyć kiepskie jak na '94 efekty specjalne oraz wspomniana popkulturalność tytułu. Jeżeli ktoś miał do czynienia z amerykańskimi horrorami lat 70-90, zrozumie co mam na myśli. Obiektywnie rzecz ujmując, to ten film i tak jest zdecydowanie niedoceniony, bo spełnia wszelkie wymagania aby otaczać go kultem.

8+/10

_________________
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 5 maja 2014, o 13:59 
Avatar użytkownika
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 20:00
Posty: 7437
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Mustang z Dzikiej Doliny (Spirit: Stallion of the Cimarron)

Jeśli po obejrzeniu kreskówki człowiek ma ochotę kupić sobie konia albo lepiej cała stajnię, to coś w tym musi być. Takie kreskówki pokazują jak miałkie, słabe i nudne są niektóre tasmowo produkowane za wielkie pieniądze komputerowe animacje o bekających gadających zwierzętach. Mamy tu ręcznie rysowaną ale komputerowo animowaną historię o koniu. :D I ten koń nie mówi. Słyszymy co jakiś czas o czym myśli głosem Matta Damona ale to nie to. I inne konie też nie mówią. Rżą, parskają, strzygą uszami, generalnie robią to, co powinny robić konie. I są przy tym urocze. W tle cały czas dudni albo muzyka Zimmera albo śpiewa Bryan Adams, historia jest prosta, pozytywna, w sam raz dla dzieciaków, i do tego niejdnego dorosłego wzruszy (ale bez przesady, nikt nie ginie, jest bardzo pozytywnie).
Jak byście mi nie powiedzieli, to bym pewnie w ogóle o tym filmie nie słyszał.

8/10


The Challenger

Znany też pod tytułem "The Challenger Disaster". Stworzony przez BBC film, który można by nazwać paradokumentem, opowiada o śledztwie po katastrofie promu kosmicznego Challenger głównie z perspektywy Richarda Feynmana. Feynman był jednym z najwybitniejszych fizyków XX wieku, podobno cudownym wykładowcą i w komisji badającej katastrofę znalazł się trochę przypadkiem. Według scenariusza w zasadzie samodzielnie ustalił przyczyny wypadku i jako jedyny w ogóle przejmował się śledztwem. W rzeczywistości było trochę inaczej ale faktem jest, że to Feynman w największym stopniu przyczynił się do sformułowania ostatecznych wniosków.
Spodziewałem się więcej dokumentu a mniej tradycyjnego filmu niż ostatecznie dostałem, dlatego troszkę się zawiodłem. Jak na zwykła fabułę trochę tu za mało substancji, a obraz jest bardzo jednostronny: Feynman chce rozwikłać zagadkę, więc maca każdą śrubkę, a inni się obijają. Tym niemniej lubię takie produkcje, oparte na prawdziwych wydarzeniach, a jak dotyczy to lotów kosmicznych, to już w ogóle oglądam bez popitki.

6/10

_________________
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 6 maja 2014, o 00:18 
Avatar użytkownika
rzuff
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 18:58
Posty: 4314
Lokalizacja: Warszawa
Będę musiał póki jest przejrzeć poprzednie forum bo oglądałem ostatnio sporo filmów głównie sprawdzając co tam inni recenzowali. Tak czy owak:

Grand Budapest Hotel
Bardzo przyjemny film Wesa Andersona. To jest straszny problem tego filmu, że to nie jest "film" to jest "film Wesa Andersona". Momentami jest do bólu wtórny do Moonrise Kingdom, bardzo mocno (przez tematykę pewnie) przypominał mi Obsługiwałem Angielskiego Króla. Miło się ten film ogląda, przez swoje odrealnienie, absurd, kilka ciekawych spraw... sposób nie tylko filmowania, ale też w ogole pomysłu na na opowiedzenie niektórych rzeczy (ZZ). Chciałoby się powiedzieć jedyny w swoim rodzaju, tylko, że nie jest. Moonrise Kingdom chyba bardziej mi się podobało, ale też dlatego, że wszystko wydawało mi się świeższe, pewnie gdyby oglądać w odwrotnej kolejności oceny byłyby inne.
7/10

_________________
Obrazek
#sgk 4 life. | +12300


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 6 maja 2014, o 15:34 
Avatar użytkownika
rooooooooooki
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 23:09
Posty: 5033
Ona (Her)

Proszę Państwa, oto film. Melodramat. W obsadzie Amy Adams wraz z jej naturalnym wdziękiem przeciętniej dziewczyny i Joaquin Phoenix, wraz z hydraulicznym wąsem Janusza w Paryżu lat osiemdziesiątych. Oraz głos Scarlett Johansson, równie piękny jak właścicielka. Czas akcji - bliżej nieokreślona przyszłość. W której mężczyźni noszą ogrodniczki bez szelek, a miasto składa się z wielkich wieżowców, monitor jest powietrzem, a małe kwadraciki mówią do ludzi co nowego w świecie. Ciekawa ta wizja, celowo oszczedna i nieprecyzyjna, bo któż wie w którym miejscu ludzkość będzie za te naście lat. Zatem, mamy melodramat. Pełną gębą, klasyczną historię o miłości, która zaczyna się wbrew rozsądkowi, kwitnie wśród zachodów Słońca, by ostatecznie utonąć we łzach.
Problem polega na tym, że główną parę kochanków tworzą pan Phoenix i jego komputerowy system, który kupił sobie w ramach ciekawostki. System jest inteligentny, zachowuje się, mówi, myśli, czuje i zachowuje się jak człowiek. Ma głos Pani Johansson, brakuje mu tylko... ciała. Ale i ten problem udaje się jakoś rozwiązać, wszak zaawansowane technologie przyszłości pozwalają na wiele. Nie rozumiem więc, po jaką cholerę pan Jonze w ogóle nakręcił ten banalny fabularnie, zwyczajny melodramacik, w którym nie ma absolutnie nic, co mogłoby wyróżniać go spośród tysięcy takich samych filmów. Co więcej, ten akurat jest wyjątkowo ubogi fabularnie - nie ma praktycznie żadnego wątku podobcznego, a ilosc bohaterów nie przekracza dziesiątki. Tak naprawde to jest zwykły, sztampowy film którego jedynym wyróżnikiem okazała się koncepcja związku z całkowicie spersonalizowanym komputerem. To ja już wolałbym jednak pooglądać ciało Scarlett, przynajmniej byłaby jakaś wartość wizualna. Obrana koncepcja dawała bardzo szerokie pole manewru, a nazwisko reżysera wysyp nagród i pozytywne opinie krytyków jednoznacznie sugerowały mi, że mogę się spodziewać znacznie więcej. Tymczasem jest pustka, żadnych metafor i alegorii, żadnych jednoznacznych hipotez, czy orginalnej puenty. Zwykły film, w dodatku z gatunku takich, jakich oglądać nie lubię. Dałem się złapać, żałuję.

4/10

_________________
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 6 maja 2014, o 17:07 
Avatar użytkownika
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 20:00
Posty: 7437
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Cytuj:
Tymczasem jest pustka, żadnych metafor i alegorii, żadnych jednoznacznych hipotez, czy orginalnej puenty


Miałem polemizować ale to zdanie sprawiło, że tego nie zrobię, bo wiem, że nie wygram.
Poza tym nie Anderson, tylko Jonze.

_________________
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 6 maja 2014, o 19:03 
Avatar użytkownika
rooooooooooki
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 23:09
Posty: 5033
tru, nie wiem co mi się ubzdurało że to gościa od The Master. Zasadniczo to wiele zmienia, bo po reżyserze jackassów nie powinienem się aż tyle spodziewać.
Ale Crow, polemizuj ile wlezie, ja chętnie ponabijam posty póki licznika nie wyłączyli ;)

_________________
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 6 maja 2014, o 19:28 
Avatar użytkownika
Doctor Queen
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 23:07
Posty: 82
Lokalizacja: ŁDZ
Turtles napisał(a):
bardzo mocno (przez tematykę pewnie) przypominał mi Obsługiwałem Angielskiego Króla.

Dokładnie to samo powiedziałem zaraz po seansie!


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 8 maja 2014, o 07:35 
Minion Korwina
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 19:02
Posty: 281
Hobbit Pustkowie Smauga
Zasnalem w trakcie.
5/10


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 8 maja 2014, o 13:22 
Avatar użytkownika
Król Sucharów
Offline

Dołączył(a): 5 maja 2014, o 09:00
Posty: 15419
The Art of the Steal - Tak prawdopodobnie wyglądałoby Ocean's Eleven, gdyby Steven Soderbergh miał do dyspozycji dużo mniejszy budżet. To taka kanadyjska, tania wersja wspomnianego hitu z Clooneyem. Tania w pozytywnym znaczeniu. Jest tu biedniej jeśli chodzi o rozmach, efekciarstwo, obsadę i skalę całego przedsięwzięcia... i tyle. Cała reszta jest praktycznie tak samo dobra. Scenariusz częstuje nas mnóstwem soczystych i zabawnych dialogów. Humor wyłazi z co drugiej sceny. Żadnych wymuszonych "one-linerów". Do tego obsada całkiem udana: starzejący się Kurt Rusell, bardzo dobry Terence Stamp i najlepszy w całym filmie - Matt Dillon. Jest zabawnie, jest zaskakująco, jest trochę wartkiej akcji. Nie jest ani za długo, ani za krótko. W sam raz na półtorej godziny przyjemnej rozrywki. Jest nawet solidny polski akcent, kilka pierwszych scen rozgrywa się w Warszawie i we Wronkach przy czym słynny zakład karny wygląda tu trochę jak średniowieczne więzienie. To akurat było słabe. Pomijając ten wątek - polecam The Art of the Steal na bezstresowy wieczór. 7/10

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 8 maja 2014, o 23:39 
Avatar użytkownika
Stary Człowiek, A Może
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 21:57
Posty: 6347
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
The Avengers

To nie jest tak, że jestem uprzedzony do tych postaci i do tego uniwersum bo pierwszy Iron Man podobał mi się niesamowicie. Niestety The Avengers składa się w połowie z napierdalanek pomiędzy dobrymi bohaterami a w połowie z napierdalanki tychże ze złymi bohaterami. Fabuły nie stwierdzono. Śladów inteligentnego życia nie stwierdzono. Ale... czy na pewno? Kiedy tak siedziałem przed TV zniesmaczony, kątem oka dojrzałem entuzjastyczne reakcje mojego dziecka. Wszystko jasne. To film dla starszych dzieciaków. Szybki, pełen akcji, wybuchów, bijatyk i strzelanin, w których chyba ginie mnóstwo ludzi ale nie widać ani jednej kropli krwi. Oglądałem z polskim dubbingiem (wcale nie najgorszym) a to jeszcze pogłębiało jeśli nie dziecinność no to powiedzmy hmm... młodzieżowość widowiska. Mi się nie podobało ale mojemu małemu testerowi podobało się bardzo więc nie będę wydziwiał z oceną tylko wyciągnę średnią z naszych wrażeń. Junior - 10/10, ja - 4/10, średnia= 7/10

i staroć jedna wyrwana w TV...

Hellboy

Komiks lubiłem bo był po prostu jakiś ...inny. Niby amerykański ale widać było, że autor jest zafascynowany europejskimi legendami i ma głowę pełną odjechanych pomysłów. Do licha - sarkastyczny demon jarający cygaro, z wielką giwerą i kamienną łapą walczy w asyście człowieka-ryby erudyty przeciwko Rasputinowi, Babie Jadze i mechanicznym nazistom? Myślę, że coś z tego zostało w filmie. Jak na ograniczony (jak na gatunek) budżet i pewną "niszowość" tematu (gdzie tam Hellboyowi popularnością do nieślubnego syna nietoperza albo kolesia z gaciami na rajstopach) to sądzę, że jest to całkiem udana ekranizacja. Komiks specyficzny, film specyficzny, nie każdemu się spodoba ale mi się spodobał. 7/10

_________________
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [75%] Spłacić kredyt [40%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 9 maja 2014, o 00:10 
Avatar użytkownika
Bambus Junior
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 19:10
Posty: 1920
Ten niezręczny moment (That Awkward Moment)
Kolejny film, który obejrzałem bo nienawidzę sam siebie i, najwyraźniej, lubię się katować :P.
Fabuła szczególnie odkrywcza nie jest. Mamy trzech kumpli, dwaj z nich są wiecznymi singlami pukającymi kolejne panienki, podczas gdy jeden to żonaty lekarz. Żonaty przez jakieś 5 minut filmu, bo głównym motywem fabuły jest to, że żona żąda rozwodu a jego kumple, żeby podnieść go na duchu, wprowadzają go znowu w nocne życie singla i zawierają pakt, że żaden z nich z takiego stanu prędko nie wyjdzie.
Ot z grubsza wstęp, oczywiście zaraz potem obaj "wieczni single" się zakochują ale żaden nie chce się przyznać "bo pakt".
Odpaliliśmy ten film ze znajomymi w Toruniu na majówce, żeby coś leciało w tle przy alkoholu, ale film zainteresował mnie na tyle, że postanowiłem obejrzeć go dzisiaj, jeszcze raz (łatwo się domyślić, że z Toruńskiego seansu wiele nie zapamiętałem :P). Humor jest... ok, nie płakałem ze śmiechu ale sporo tekstów może utrzymywać uśmiech na twarzy przez większość seansu. Widać (szczególnie po scenach z napisów końcowych), że aktorzy dostali duże pole do improwizacji i wykorzystali to całkiem nieźle, jest jedna, absolutnie niepotrzebna, zalatująca American Pie, scena ale reszta filmu jest zdecydowanie utrzymana w klimacie luźnej romantycznej komedyjki.
7/10

_________________
What Darwin was too polite to say, my friends, is that we came to rule the earth not because we were the smartest, or even the meanest, but because we have always been the craziest, most murderous motherfuckers in the jungle.


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 9 maja 2014, o 09:58 
Avatar użytkownika
Król Sucharów
Offline

Dołączył(a): 5 maja 2014, o 09:00
Posty: 15419
Ja, Frankenstein (I, Frankenstein)- Smutny, nudny i nieciekawy koszmarek, który miał być chyba jakąś mieszanką Van Helsinga i Blade'a. Wyszło dramatycznie. Niby jest Aaron Eckhart, niby jest Eowina, niby jest Bill Nighy ale co z tego jak nie ma sensu? Nawet śliczna buzia Yvonne Strahovski niczego tu nie ratuje. Fabuła wygląda jak owoc pracy dwóch zakręconych ośmiolatków, którzy niczym nie hamowani pojechali za daleko ze swoją fantazją. Ciężko to obejrzeć na raz, bo jako środek na senny działa znakomicie. Napisałbym coś więcej ale szkoda klawiatury. Straszny szajs. 2/10

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 9 maja 2014, o 10:07 
Avatar użytkownika
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 20:00
Posty: 7437
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Cytuj:
Ja, Frankenstein (I, Frankenstein) 2/10


Obrazek

_________________
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 9 maja 2014, o 11:09 
Avatar użytkownika
Król Sucharów
Offline

Dołączył(a): 5 maja 2014, o 09:00
Posty: 15419
Nie spodoba Ci się nawet w ramach "kino z TV Puls". To jest gorsze. Bo nie jest aż tak złe, że aż zabawne (jak np. Thory czy Człowiek o żelaznych pięściach) tylko jest potwornie, potwornie nudne i rozlazłe.

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 10 maja 2014, o 12:02 
Avatar użytkownika
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 20:00
Posty: 7437
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Obrońcy skarbów (The Monuments Men)

Znowu chciałem być mądrzejszy od wszystkich, bo przecież film Clooneya z taką obsadą o oddziale, który wyrusza do Europy ratować dzieła sztuki z rąk germańskiego oprawcy nie może być tak zły, jak piszą w internecie. Nie może, prawda? Otóż jest jeszcze gorszy!
Nie ma w nim fabuły - ot jadą Amerykanie do Europy i się szwendają bez sensu (oddział rozdziela się na kilka grup). Oglądamy sobie oderwane od reszty wątki, które zupełnie nic nie wnoszą do historii. Ten zapalił papierosa, tamten spotkał Niemca, jeszcze innemu dowódca nie pozwolił zobaczyć rzeźby. Na koniec znajdują trochę obrazów i wszyscy są szczęśliwi, nawet ruski oficer, któremu sprzątnięto sprzed nosa dzieła sztuki warte miliony. W międzyczasie wszyscy gadają nudne przemówienia o tym, że sztuka jest bardzo ważna i w ogóle.
Nie wiem po co zatrudniano taką obsadę, skoro tam zupełnie nie ma co grać. Pierwszy lepszy statysta byłby tak samo ciekawy. Nie ma zabawnych dialogów, nie ma ciekawych dialogów, nie ma interesujących scen, dwie godziny absolutnej nudy. Ten film to koszmar, na który wywalono mnóstwo forsy.

2/10

_________________
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man


Ostatnio edytowano 10 maja 2014, o 16:39 przez Crowley, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 10 maja 2014, o 13:28 
Avatar użytkownika
Biedaklasa Manager
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 19:36
Posty: 2673
Lokalizacja: Bydgoszcz
Fargo

W ostatnim czasie zaczęło być głośno o wersji serialowej, więc w końcu zmobilizowało mnie to do obejrzenia oryginału.

I cóż, ten tytuł ma coś w sobie - ten klimat szarości i przytłaczającej zimy do mnie po prostu trafia. Wiem, że to nudne, ale "dzisiaj już takich filmów nie robią". Nie ma się poczucia obcowania z kolejną kalką, zbitkiem schematów, o którym nie pamięta się pięć minut po napisach. Coś w człowieku siedzi po projekcji, tak jakby nie wróciło się do końca z tamtego świata do rzeczywistości.

W dodatku świetnie rozpisane postacie, zagrane z niezwykłym pietyzmem, z dużą dozą komizmu. Banda ludzi z okropnymi charakterami - przestępców, egoistów, ofiar losu, jest tu spinana klamrą jedynej pozytywnej bohaterki, czyli policjantki. Kobieta w ciąży okazuje się sprytniejsza od wszystkich badassów. Wymowna jest scena jej monologu w radiowozie do Grimsruda i scena, gdy wraca do domu po rozwiązaniu sprawy. Prostolinijność wygrywa z nieuczciwością i zachłannością.

Super film z prostym morałem podanym w niebanalny sposób.

7/10

_________________
Since 2001.


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 10 maja 2014, o 17:50 
Avatar użytkownika
bordo
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 18:51
Posty: 246
Lokalizacja: Kraków
Nie lubię Fargo. Nie wiem dlaczego, ale nie spodobał mi się w ogóle.

_________________
+4k postów since 02/2005


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 10 maja 2014, o 20:20 
Avatar użytkownika
Biedaklasa Manager
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 19:36
Posty: 2673
Lokalizacja: Bydgoszcz
Fakt, że jest to film dość specyficzny.

_________________
Since 2001.


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 10 maja 2014, o 22:59 
Avatar użytkownika
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 20:00
Posty: 7437
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Dziwne dni (Strange Days)

Słyszałem wiele o tym filmie i w końcu się zebrałem, żeby obejrzeć. Reżyserowała Kathryn Bigelow, na podstawie scenariusza Jamesa Camerona. Zresztą Cameron był też producentem i montażystą, więc można się spodziewać porządnej roboty.
Film opowiada o niedalekiej przyszłości, czyli o... przełomie wieków, dzieje się w ostatnich dniach 1999 roku. Gospodarka światowa się posypała, po ulicach USA jeżdżą wozy pancerne a policja naparza się z ulicznymi gangami, bardzo silne są też niepokoje na tle rasowym. Jednocześnie wszyscy przygotowują się do wielkiej biby z okazji nadejścia nowego wieku. Głównym bohaterem jest były policjant, który handluje czymś w rodzaju filmów, które nagrywa się podłączając delikwenta do urządzenia, które przechwytuje fale mózgowe i zapisuje doznania na płytach. Potem takie nagranie odtwarza się przez specjalny odtwarzacz bezpośrednio do mózgu widza, przez co odczuwa on i widzi to co autor nagrania. Urządzenia do takiej zabawy nie są legalnie dostępne, bo są wykradzionym projektem wojskowym, więc Lenny Nero, bo tak ów bohater się nazywa, działa w ukryciu i obraca się w szemranym towarzystwie. Problemy zaczynają się, gdy jedna z jego znajomych, uciekając policji, podrzuca mu do samochodu pewne nagranie.
Lenny'ego świetnie zagrał Ralph Fiennes. Jest z niego taki cwaniaczek, trochę ciamajda ale dość sympatyczny, w dodatku rzuciła go dziewczyna (Juliette Lewis), więc wypada mu współczuć. Facet chce dobrze, chociaż nie zawsze mu wychodzi. Na szczęście ma przyjaciółkę, również byłą, która zawsze wyciąga go z kłopotów.
Film ma naprawdę świetny klimat. To cyberpunk pełną gębą, chociaż futuryzm ograniczono do absolutnego minimum. Jest brudno, głośno, pełno tam dziwaków w cudacznych strojach, panuje chaos. No i oczywiście typowo dla kina akcji sprzed lat wszędzie jest pełno pary. :D Jest też brutalnie, krew się leje, są cycki w życiu bym nie powiedział, że to film wyreżyserowany przez kobietę. Momentami bardzo mi przypominał pierwszego Robocopa z jego pokręconą, przerysowaną wizją przyszłości.
Akcja jest troszkę za mocno rozwleczona moim zdaniem. Film trwa prawie 2,5 godziny i chwilami mi się dłużył ale generalnie trzyma w napięciu. Duża w tym zasługa kapitalnych zdjęć i montażu. Zarówno te "zwykłe" ujęcia, jak i całe sceny kręcone z pierwszej osoby, kiedy oglądamy nagrania, którymi handluje Lenny powalają dynamiką, jednocześnie nie będąc za bardzo roztrzęsione. Kwintesencja dobrej realizacji filmu sensacyjnego. Dochodzi do tego jeszcze świetna muzyka - mieszanina grunge'u, brudnego metalu, hip-hopu i futurystycznego ambientu.
Zdecydowanie warto obejrzeć, bo to taki zapomniany klasyk. Film odniósł kompletną klapę finansową - zarobił 1/4 tego, co kosztował i chociaż krytycy byli raczej pozytywnie do niego nastawieni, to dopiero po latach doczekał się statusu filmu kultowego (przynajmniej trochę :D). Fajnie się ogląda takie zapomniane produkcje, które pokazują jak mocne było kino w latach 90tych. Dziś mało kto zawraca sobie głowę stworzeniem bohaterów z tłem, historią, motywacjami a fabuła nawet jeśli ma luki, to trzyma się kupy, bo jej braku nie dało się zamaskować komputerowymi efektami specjalnej troski.

7/10

_________________
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 11 maja 2014, o 00:22 
Avatar użytkownika
Król Sucharów
Offline

Dołączył(a): 5 maja 2014, o 09:00
Posty: 15419
Droga do zapomnienia (The Railway Man) - Dramat wojenny pokazany w dwóch płaszczynach: bohaterowie podczas wojny kontra bohaterowie w 1980 roku. Eric Lomax to angielski inżynier, który był przetrzymywany i torturowany w japońskim obozie koncentracyjnym. Po latach przychodzi moment kiedy wraca na miejsce kaźni, żeby zmierzyć się z własnymi demonami. Film jest spokojny, kameralny i bardzo nastrojowy. Jak na dramat wojenny tempo jest tu żadne. To nie Most na rzece Kwaii ani nic w tym guście. Nie ma tu walk, zbyt wiele akcji i tego czym powalał Szeregowiec Ryan czy Kompania Braci. Nie jest widowiskowo. Ten film "dzieje się" w głowach bohaterów, w ich psychice. To opowieść o ludziach, którzy przeżyli piekło wojny ale tylko jako puste skorupy. Jako poranione i zniszczone ciała ludzi, którymi byli przed pójściem na front. Na pewno też o tym jak trudno przebaczyć, jak wiele to kosztuje. W końcu o tym, że nigdy nie jest za późno na walkę o odzyskanie spokoju. Aktorzy pokazali tu kawał dobrej roboty. Colin Firth i Jeremy Irvine wypadli świetnie. Nicole Kidman wygląda tu pięknie, zjawiskowo i w ogóle, zawsze mogłaby tak wyglądać w filmach! Przyczepić się można do kilku dziur w scenariuszu ale nie rzutują one jakoś bardziej na odbiór filmu. Polecam jeśli ktoś lubi kino wojenne ale w trochę innym ujęciu niż tradycyjne obrazy pokazujące drugą wojnę. 7/10

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 11 maja 2014, o 18:58 
Avatar użytkownika
Król Sucharów
Offline

Dołączył(a): 5 maja 2014, o 09:00
Posty: 15419
Plan ucieczki (Escape Plan) - Kolejny, po Expendables, dowód na to, że Sly i Arnie tęsknią za okresem świetności. Plan ucieczki to kino, które mogłoby zrobić furorę w latach osiemdziesiątych. Mamy jednak 2014 rok i fabuła razi głupotkami, teksty a'la Rambo brzmią karykaturalnie ale nie zabawnie. Chłopaki, przy całym szacunku do nich, wyglądają już naprawdę staro dlatego ogląda człowiek taki film, a mózg ulatuje w zupełnie inne rejony świadomości. Serio. Skończyłem seans i czułem się jak nieraz czytając mało ciekawą książkę. Przeczytam dwie-trzy strony po czym nagle jakbym się ocknął... zastanawiam się co ja właściwie przeczytałem. Tak samo jest z Planem ucieczki. Średnie filmy zapominam zazwyczaj po tygodniu, ten zapomniałem w trakcie oglądania. Mimo wszystko na imprezę przy piwie dla ludzi w moim wieku - da radę. 5/10

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 11 maja 2014, o 20:57 
Avatar użytkownika
Stary Człowiek, A Może
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 21:57
Posty: 6347
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
Crowley - ze Strange Days zapamiętałem, że Juliette Lewis wyglądała w nim pociągająco, co jej się nie zawsze zdarzała ;) Ale może pamięć płata mi psikusy :D

_________________
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [75%] Spłacić kredyt [40%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 12 maja 2014, o 00:03 
Avatar użytkownika
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 20:00
Posty: 7437
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Dobrze pamiętasz. :D

_________________
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 12 maja 2014, o 01:05 
Avatar użytkownika
Bambus Junior
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 19:10
Posty: 1920
Obejrzałem, w zasadzie prawie pod rząd, dwa filmy z Josephem Gordon-Levittem w roli głównej i... ja się na aktorach nie znam, ale on chyba naprawdę nie jest zły. Dwa filmy, dwie role kompletnie się od siebie różniące i obie zagrane świetnie.

500 Dni Miłości (500 Days of Summer)
Najpierw trzeba powiedzieć jedno. Tłumaczenie tytułu ma w tym przypadku sens bo "Summer" w oryginalnej nazwie to nie lato a imię drugiej bohaterki, więc 500 Dni Lata brzmiało by debilnie (tak samo jak 500 Dni Summer albo coś w ten deseń, a dodanie "z" psułoby efekt).
Teraz o samym filmie. Wiele już napisał Żaba na starym forum. Komedia Romantyczna, ale trochę inna niż większość. Niby mamy typową historię "Boy meets Girl" (o czym mówi sam narrator) ale poprowadzoną w inny sposób. Cały film nie ma liniowej narracji i cały czas skacze pomiędzy pierwszymi a późniejszymi dniami ich związku ale robi to tak, że utrzymanie wątku jest proste.
Tutaj Lewitt gra spokojnego, trochę wstydliwego gościa, który potrafi uznać, że nic nie będzie ze związku bo dziewczyna, na pytanie jak minął weekend odpowiada "doooooobrzeeeee", co dla niego (ledwo ją poznał) od razu oznacza, że na bank z kimś spała więc nic z tego nie będzie.
Od taki nice guy, bojący się zagadać do dziewczyny, która mu się podoba. A tą dziewczyną jest Zooey Deschanel, aktorka, którą bardzo lubię i zawsze miło wspominam filmy/seriale (gra w serialu New Girl) w których występuje.
Gagów jako takich wiele nie ma, czasami narrator żuci fajnym tekstem, ale film głównie wciąga opowiadaną historią nie śmiechem.
7/10

_________________
What Darwin was too polite to say, my friends, is that we came to rule the earth not because we were the smartest, or even the meanest, but because we have always been the craziest, most murderous motherfuckers in the jungle.


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 12 maja 2014, o 01:06 
Avatar użytkownika
Bambus Junior
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 19:10
Posty: 1920
Don Jon
Ten film dałoby się, spokojnie, przenieść 1:1 na polskie realia. Główny bohater to taki typowy gość z siłki. Nie dres, nie skończony debil, coś tam pod kopułką ma, ale tak na ogół żyje w strasznie prostym świecie. Liczą się dla niego głównie: Jego ciało (siłka), mieszkanie (utrzymuje ścisły porządek), Kościół i wieczorne imprezy (zgaduję, że weekendowe) gdzie, za każdym razem, puka inną panienkę. Jego rodzina to też typowi Kowalscy/Smithowie. Siostra wiecznie na telefonie (mamy 2013 rok więc smsuje na smartfonie :D), ojciec przy każdym niedzielnym obiedzie (rodzinnym) ogląda Football a matka przede wszystkim chce, żeby jej syn poznał jakąś dziewczynę na stałe. Poznaje taką, tym razem jest to Scarlett Johansonn i gra typową, uber atrakcyjną, ale pustą laseczkę, której światopogląd jest kreowany przez komedie romantyczne i miłosne historie z wielkiego ekranu. Nasz bohater ma tylko jeden drobny problem. Pomimo tego, że z każdej wizyty w klubie ląduje w łóżku z inną dziewczyną, tak naprawdę najbardziej kręcą go filmy porno (swoją drogą ciekawe ile zapłacił pornhub, żeby to właśnie ich adres był, bardzo wyraźnie, pokazany w przeglądarce :D) i uważa, że faktyczny seks nijak się nie umywa do tego co pokazują gwiazdy porno w swoich "performencach".
Film zdecydowanie 18+ ze względu na tematykę ale także na to, że nie ograniczają się do narracji "no i oglądał porno" tylko pokazują urywki scen ostatecznie klasyfikując film u nas na 18+ a w USA, prawdopodobnie na 21+.
Co się dzieje dalej, to już opisał jakiś czas temu Sith. Johansonn dalej wierzy w swojej bzdury i w to, że on powinien wszystko dla niej poświęcić, gdy ona będzie tylko leżeć i ładnie pachnieć, podczas gdy on, dzięki nowej znajomości z inną kobietą, zaczyna przeglądać na oczy, rzuca nałóg i odkrywa na czym naprawdę powinny polegać związki i seks.
Rozbroił mnie obraz kościoła i tego jak sam bohater do tego podchodził. Potrafił wejść do kościoła, grzecznie się wyspowiadać, po czym zaraz po mszy rzucać grubym mięsem albo przy obiedzie rodzinnym albo jadąc samochodem. Typowy, praworządny, katolik :D. Z drugiej strony ksiądz nie był lepsze. Nie ważne co Jon powiedział, z jakich grzechów się nie spowiadał, odpowiedź zawsze była taka sama. X Zdrowasiek i Y Ojcze Nasz. Zmieniały się tylko liczby. Kiedy bohater chciał bardziej od serca z księdzem porozmawiać, ten nie bardzo wiedział co zrobić. Jak widać nie tylko u nas mają na to równo wyjebane.
Johansonn też zagrała w tym filmie naprawdę dobrze. Widać było, że bohaterka to tępa dzida, której nie interesuje nasz bohater, jako faktyczna osoba, tylko jej wyobrażenie idealnego faceta. Miała ustawiony szablon, do którego dokleiła tylko jego twarz.
Rozbrajające jest też to, że najmądrzejsze zdanie całego filmu wypowiada siostra, która, poza tą sceną, nie odrywa wzroku od telefonu :D. Bardzo mi się to podobało.
Jak zobaczyłem tutaj rolę Lewitta, byłem w dużym szoku, bo naprawdę jest to zupełnie przeciwległy biegun względem roli z 500 Dni Miłości.
8/10

_________________
What Darwin was too polite to say, my friends, is that we came to rule the earth not because we were the smartest, or even the meanest, but because we have always been the craziest, most murderous motherfuckers in the jungle.


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 12 maja 2014, o 10:00 
Avatar użytkownika
Król Sucharów
Offline

Dołączył(a): 5 maja 2014, o 09:00
Posty: 15419
Piccolo napisał(a):
Co się dzieje dalej, to już opisał jakiś czas temu Sith.


...ale ja Don Jona jeszcze nie widziałem :D

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 12 maja 2014, o 10:33 
Avatar użytkownika
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 20:00
Posty: 7437
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Lewitt nie tylko zagrał główną rolę ale i wyreżyserował Don Jona. Mi się ten film nie podobał ale zrobiony był nieźle.

Drogówka

Nie oglądałem nigdy żadnego filmu Smarzowskiego, ten jest pierwszy. Nie oglądam polskich filmów jeśli nie lecą w jakieś wolne dni w telewizji. Boję się stracić czas na coś koszmarnego, bo za dużo widziałem koszmarnych polskich produkcji. Tu natomiast dostałem całkiem dobry film sensacyjny. Zaczyna się od pokazania dnia z życia funkcjonariuszy warszawskiego posterunku policji, kiedy biorą w łapę od kierowców, ruchają się na tylnych siedzeniach radiowozów, w międzyczasie wykonując swoją służbę. Wieczorem idą do burdeli, chlają do nieprzytomności i w ogóle bawią się jak w Warsaw Shore. Niestety po jednej z takich imprez okazuje się, że ginie pewien policjant, a drugi zostaje o to zabójstwo oskarżony i musi uciekać, po drodze próbując się dowiedzieć, kto go wrobił i dlaczego.
Film ma swoje minusy: akcja jest strasznie chaotyczna, ciężko się pokapować co kto i gdzie, natomiast obraz zdegenerowanych policjantów i w ogóle całego społeczeństwa jest tak samo mocny, co przerysowany. Dziwki, wóda, kasa, tylko tym wszyscy żyją. Znajoma, która pracuje w policji mówiła mi, że to owszem przypomina rzeczywistość ale połowy lat 90tych. Można wręcz powiedzieć, że Drogówka cierpi trochę na syndrom typowego przedstawiciela polskiego kina, gdzie musi być szaro, brudno, ponuro i w ogóle halucynacje z niedożywienia i śmierć.
Na szczęście to są raczej drobiazgi wobec całej reszty. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to w końcu ktoś porządnie zmontował dźwięk i aktorzy nie brzmią jakby dubbingowali samych siebie. W ogóle cała strona techniczna - zdjęcia, montaż, muzyka, to wszystko stoi na naprawdę wysokim poziomie. Światowym można by rzec. Druga sprawa to aktorzy i tu jest jeszcze lepiej. Okazuje się, że te same twarze, które są żenujące w różnych dennych serialach, potrafią świetnie grać, jeśli mają co. Dialogi są porządne, brzmią autentycznie, postacie dobrze napisane - z tłem, motywacjami, historią. Widać, że ktoś myślał, pisząc scenariusz.
No i wreszcie to jest całkiem niezły film sensacyjno-kryminalny. Morderstwo, niesłusznie oskarżony, ucieczka, śledztwo, brudne interesy. Jakoś to się wszystko trzyma kupy, a ostatnia scena przychodzi tak znienacka, że tylko wciągnąłem powietrze. Dobry film, choć nie bez błędów.
No i nie dziwię się, że ludzie narzekali że w kinach się tego nie dało oglądać, bo przyszły stada idiotów, chcących popatrzeć jak się dymają policjanci i jak biorą w łapę. Cha cha cha, hi hi hi, a to przecież wcale nie jest komedia, tylko ciężki kryminał.

7/10


Robocop

Rimejk z 2014 roku. Nakręcony bez powodu i bez pomysłu, więc cieszę się, że zarobił niewiele i raczej nie będzie części drugiej. Oryginał chociaż raził tandetą, był świetną, groteskową satyrą na propagandowe media i korporacyjne gierki i do tego straszył wizją anarchii i brutalności w niedalekiej przyszłości. Ten chaos na ulicach to zresztą dość charakterystyczny element kina s-f sprzed ~25-30 lat.
W nowym Robochłopie niby też mamy manipulujące ludźmi media w postaci Samuela L. Jacksona w roli amerykańskiego Tomasza Lisa, straszącego obywateli przed biernością polityków w walce z przestępczością. Tyle że jego gadki nie mają nawet połowy tej siły co przebitki telewizyjne z oryginału. Bo niby przed czym on nas ostrzega? Na ulicach nie ma zamieszek, nie ma nic, z czym nie stykalibyśmy się od wielu lat. Pokazują zamiast tego relację z Teheranu, gdzie Amerykanie zaprowadzają demokrację. I ta scena jest poruszająca jak widok topniejącego śniegu na dachu mojego sąsiada. Nie dość, że zagrożenie nie jest w żaden sposób namacalne, to jeszcze film jest dla dzieci i nie ma w nim prawie ogóle krwi, co w porównaniu do pierwowzoru wydaje się żenującym żartem.
A co z nowym Robogliną? Miał wypadek, więc zamknęli go w puszce, żeby pokazać, że roboty są fajne i trzeba je wprowadzić na ulice USA. W międzyczasie cały czas nie mogą dojść do ładu z głową Murphyego, więc zawsze w ostatniej chwili każą doktorkowi coś tam mu przestawić, żeby był mniej człowiekiem a bardziej maszyną. Cały ten wątek był beznadziejnie głupi. Wielka korporacja zarządzana przez emerytowanego Batmana, jakąś babę, która nie ma nic ciekawego do powiedzenia i pedziowatego gościa od PR, który przez cały film informuje wszystkich, że teraz to dopiero będą mieli problem. Jest też Gary Oldman, jedyny, który jakoś tu gra, w roli doktora, który najpierw bez mrugnięcia okiem krok po kroku zabija człowieka w maszynie, żeby na koniec jednak stwierdzić, że będzie tym dobrym. Zaiste realistyczna postać.
Co jeszcze? Słabe sceny akcji, ślamazarne tempo, faje roboty strażnicze (pojawiające się parę godzin po tym, jak uchylono prawo zabraniające rozmieszczania dronów na terenie USA, uhm), roboty, które potrafią strzelać tylko w terrorystów, a Roboglinę już nie, drewniana żona Murphyego i masa czarnuchów. ;P Na plus Hocus Pocus w trakcie sparingu Robocopa i przyzwoite efekty.

3/10

_________________
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 12 maja 2014, o 15:21 
Avatar użytkownika
Bambus Junior
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 19:10
Posty: 1920
Sith napisał(a):
...ale ja Don Jona jeszcze nie widziałem :D


Hmm, to może to ktoś inny był :D. Jakoś zawsze jak są długie recenzje w filmowym to wydaje mi się, że to twoje :D.

_________________
What Darwin was too polite to say, my friends, is that we came to rule the earth not because we were the smartest, or even the meanest, but because we have always been the craziest, most murderous motherfuckers in the jungle.


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 12 maja 2014, o 17:33 
Avatar użytkownika
Król Sucharów
Offline

Dołączył(a): 5 maja 2014, o 09:00
Posty: 15419
Ona (Her) - Dziwnie się czułem po obejrzeniu. Z jednej strony opowieść wygląda dziwacznie: facet zakochuje się w systemie operacyjnym, który w rzeczywistości jest sztuczną inteligencją gadającą głosem Scarlett Johanson. Z drugiej strony to tylko pretekst do snucia opowieści o rozstaniu, o bólu i pustce, która następuje potem i jak trudno ją czasem wypełnić. Szczególnie jeśli jest się przesadnie wrażliwym i uczuciowym gościem jakiego gra Jacquin Phoenix. Taki mysio-pysio. Trochę ciamajda, trochę wstydliwy ale tak naprawdę dobry człowiek. Obawiałem się moralitetu czy jakiejś koszmarnej wizji przyszłości gdzie ludzie zamiast ze sobą wiążą się ze swoimi ajfołnami. Nic z tych rzeczy. Ten film dałoby się opowiedzieć wyrzucając ze scenariusza wspomniany system i wrzucając chociażby prostytutkę mizdrzącą się do klienta. Spike Jonze odwalił kawał dobrej roboty budując niesamowitą sieć uczuć, oczekiwań, wzlotów, upadków i zawodów. Dwugodzinny, w całości przegadany film, który nie nudzi. Przynajmniej przez większość czasu, bo kilka dłużyzn można by wyciąć. Dwoje aktorów, których wymieniłem uzupełnia jeszcze śliczniutka Rooney Mara i Amy Adams. O tej drugiej napiszę krótko: to najlepsza aktorka swojego pokolenia. W każdym filmie jaki widziałem z jej udziałem oglądałem daną postać z krwi i kości, a nie Amy Adams grającą w filmie. Niesamowita jest i basta! Dobry film ale trzeba mieć nastrój. Zdołowanych, niedawno porzuconych albo nieszczęśliwie zakochanych może dobić. Żeby nie było, że nie ostrzegałem. 7/10

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 12 maja 2014, o 17:49 
Avatar użytkownika
rooooooooooki
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 23:09
Posty: 5033
nie widzę tego, co ludzie widzą w Her. Totalnie zwykły, klasyczny romans ze smuteczkiem na koniec. Właściwie to straciłem czas oglądając ten film. Jest naprawdę sporo lepszych w tej kategorii.

_________________
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 12 maja 2014, o 18:45 
Avatar użytkownika
Król Sucharów
Offline

Dołączył(a): 5 maja 2014, o 09:00
Posty: 15419
Pquelim napisał(a):
nie widzę tego, co ludzie widzą w Her. Totalnie zwykły, klasyczny romans ze smuteczkiem na koniec. Właściwie to straciłem czas oglądając ten film. Jest naprawdę sporo lepszych w tej kategorii.


W jakiej kategorii? Mi jest ciężko wsadzić ten film w konkretną szufladkę. Może dramat psychologiczny? Dla mnie to był film o tym facecie i o tym jak przeżył/przeżywa rozstanie z miłością swojego życia. Jak powoli zaczyna rozumieć, że to nie tak, że tylko ona jest zła. Ja widziałem sporo w tym filmie z własnego życia i z życia ludzi wokół mnie. Może po prostu trafił w jakiś czuły punkt.

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 12 maja 2014, o 20:04 
Avatar użytkownika
rooooooooooki
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 23:09
Posty: 5033
No nie wiem Sith, dla mnie to zwykłe romansidło jakich wiele - co najwyżej z lepszą niz zwykle obsadą. Dramat psychologiczny to Lot na Kukułczym, albo Lokator, a żeby nie sięgać tak daleko w przeszłość kina - Godziny, czy już nawet oscarowe Dallas Buyers Club.
Ona ma nawet klasyczną dla romansideł linie fabularną - spotkanie, zauroczenie, rozkwit, zmierzch i koniec. Nihil Novi, oczywiście poza tym, że partnerem jest OS. Podobnież, nie widzę głębi innych postaci - wymień mi dwa wątki tego filmu, bo albo zapomniałem, albo naprawdę jest tylko jeden główny. Amy Adams jest bardzo dobra, ale nie umiem dopowiedzieć sobie dzisiaj (albo przypomnieć), po co właściwie była jej postać.
Her jest trochę filmem o samotności, ale tą samotność odrealniono zupełnie przenosząc go w przyszłość. Przez co ani widz nie może podzielić się rozterkami z bohaterem, ani bohatera nie da się specjalnie odnieść do widza.
A poza tym jest nudny, bo od początku wiadomo, że ten związek może się skończyć w jeden sposób. Zabrakło mi w nim praktycznie wszystkiego - więcej świata, więcej bohaterów, więcej historii, więcej treści.

Robocop
RoboCop to ostatni film, jaki potrzebował remake'a. Klasyczny cyberpunk oblany hektolitrami juchy i absolutnie zajebisty main theme, zapewniły pierwowzorowi nieśmiertelność i z ogromnym niesmakiem w ogóle przyjąłem pomysł "odświeżenia" tematu. Twórcy nowego cybergliny wytarli sobie tyłki poprzednim, kultowym scenariuszem i napisali wszystko od początku. Włączając Irak, Afganistan i zupełnie idiotyczny wątek telewizyjnego demagoga, którego całkiem znośnie zagrał Samuel L. Jackson. Wyszło im porządne ścierwo: stary klimat wyniszczonego przemocą Detroit poszedł w pizdu, zastąpił go bezpłciowy obraz przyszłości w full HD. Scenariusz leży metr pod Rowem Mariańskim, czego doktor chorągiewka (również niezły Gary Oldman) najlepszym przykładem. RoboCop ani nie wzbudzi zachwytu w chłopcach, jak jego poprzednik, ani nie usatysfakcjonuje porządnym mięskiem dojrzalszych mężczyzn. Akcja jest emocjonująca niczym proces trawienny, a obrazu rozpaczy dopełnia strój głównego bohatera, który ostatecznie oddziela dobry pierwowzór od najnowszej kupy. Innymi słowy - jacyś goście zabrali z RoboCopa wszystko (strój, krew, cyberpunk), co najfajniejsze i zrobili remake nie dodając od siebie zupełnie nic, nawet krztyny talentu (chociaż Padilha to przecież uzdolniony reżyser!). knk a nie film
Dwa punkty za dwóch świetnych aktorów, którzy zdecydowali się skalać swoje filmografie udziałem w tym crapie.
2/10

Stalowy Gigant (The Iron Giant)
Po raz kolejny wielka chwała GMC, temu topicowi i ogólnie całej naszej braci. Ktoś wspomniał, ktoś inny potwierdził, ktoś dorzucił że na tym filmie chłopcy płaczą. Prawda, dawno mnie nic tak nie rozczuliło jak kilka scen w tej animacji. Właściwie nie powinienem się specjalnie rozwodzić, bo przy takiej jakości wypada jedynie potwierdzić i zachęcić wszystkich nieznających do oglądania. Bajka z pozoru familijna, a zarazem tak bardzo zakorzeniona w świecie dorosłych - wydaje się, że wymyślono ja gdzieś w środku zimnej wojny, by po kilkudziesięciu latach powrócić do pomysłu. Atmosfera owego szalonego wyścigu zbrojeń odmalowana bezbłędnie, z rewelacyjnie zachowaną równowagą pomiędzy niewinną beztroską kina familijnego, a poważnym wydźwiękiem reżimowego okresu. Ponadto, kilka bezbłędnych dialogów świetnie oddanych w polskim dubbingu. Film śmieszy, bawi, uczy i wyciska łzy z siłą buldożera. Praojciec Wall-E'ego. Pięknie narysowany - sprawił, że zatęskniłem za klasycznymi animacjami bez okularów 3d i komputerowych postaci. Nie znam zbyt wielu takich produkcji ze studia Warner Bros, ale w tamtym momencie, w 1999 roku robiąc Stalowego Giganta przeszli do historii. Obowiązkowa pozycja dla każdego taty z synem, na niejedno niedzielne popołudnie.
9/10

_________________
A może to luksus, żyć tylko pięć lat?

since 22/4/2003


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 12 maja 2014, o 22:41 
Avatar użytkownika
Loara
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 19:57
Posty: 2181
Lokalizacja: Słoik City
The Hunger Games: Catching Fire

Sprawne oglądadło. Wciągnąłem się, chociaż wtórne w cholerę w stosunku do części pierwszej. Bardzo przyjemny dokotletowiec. Wprawdzie wątki miłosne głupie w cholerę, tak jak i zalążki fabuły, ale aktorzy dają radę nie odmóżdżając widza.

5/10

_________________
Stawiajcie przed sobą większe cele. Ciężej chybić.


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 13 maja 2014, o 14:41 
Avatar użytkownika
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 20:00
Posty: 7437
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
SithFrog napisał(a):
Dwoje aktorów, których wymieniłem uzupełnia jeszcze śliczniutka Rooney Mara i Amy Adams. O tej drugiej napiszę krótko: to najlepsza aktorka swojego pokolenia. W każdym filmie jaki widziałem z jej udziałem oglądałem daną postać z krwi i kości, a nie Amy Adams grającą w filmie. Niesamowita jest i basta!


Fakje! High five Żaba. Tylko nie wspominajmy o Man of Steel, może się nie pokapują. Obejrzyj sobie w wolnej chwili Miss Pettigrew Lives for a Day. Głupiutka sympatyczna komedia, w której Adams i McDormand robią kapitalny show.

EDIT: Jeszcze jedna dobra recka i Stalowy gigant będzie na topie w GMC. :D

_________________
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 13 maja 2014, o 14:58 
Avatar użytkownika
Król Sucharów
Offline

Dołączył(a): 5 maja 2014, o 09:00
Posty: 15419
Haj fajw. Naprawdę ciężko się pokapować, że to ta sama aktorka oglądając w krótkim odstępie czasu Her i American Hustle.

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 14 maja 2014, o 15:29 
Avatar użytkownika
Waniaaa!
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 19:07
Posty: 4016
Ej marudy, był już ktoś na tym filmie o powstaniu warszawskim posklejanym z archwilanych zdjęć?

_________________
IRON MAIDEN are KINGS

"Jedynym właściwym stanem serca jest radość" Terry Pratchett R.I.P.

"errare humanum est" - i nie zapominajcie o tym.


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 14 maja 2014, o 21:12 
Avatar użytkownika
Biedaklasa Manager
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 19:36
Posty: 2673
Lokalizacja: Bydgoszcz
Nie byłem jeszcze, ale mam ochotę się wybrać. Tylko, że pewnie i tak wygra Godzilla albo X-Meni.

_________________
Since 2001.


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 16 maja 2014, o 14:09 
Avatar użytkownika
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 20:00
Posty: 7437
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
Kronika (Chronicle)

Trzech nastolatków, wśród nich outsider i popychadło, nagrywający wszystko kamerą, jego kuzyn i ich znajomy, kandydat na przewodniczącego samorządu szkolnego, włażą do jaskini, dotykają świecącego kamienia i odkrywają, że zyskali zdolności telekinetyczne. Zaczynają robić kawały, uczą się latać, czasem kogoś napukają, a oczywiście w pewnym momencie coś idzie nie tak i zaczynają się problemy.
Scenariusz nie zaskakuje nawet przez pół sekundy, to typowy teen movie, ze sztampowymi postaciami i sytuacjami. Aktorzy są przeciętni, chociaż w sumie nieźle grają amatorów. Całość jest kręcona z ręki, więc pewnie niektórzy dostaną od razu ataku szału z powodu wściekłej kamery. Zresztą w ogóle całość wygląda trochę jakby budżet zamknął się kwotą równą cenie trzech paczek chipsów.
I wiecie co? Podobało mi się i to bardzo. :D No bo kto by nie chciał rzucić o drzewo nielubianym osiłkiem, albo sobie polatać? Nie wiem w sumie czemu ale Kronika ma taki swojski klimat, poczciwych bohaterów, nie zaskakuje ale też w żaden sposób mnie nie rozczarowała. Trwa niecałe 1,5 godziny, więc nie ma w nim miejsca na niepotrzebne sceny, rozpierducha na końcu jest całkiem efektowna. No fajne to było.

7/10

_________________
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 16 maja 2014, o 14:30 
Avatar użytkownika
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 20:00
Posty: 7437
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
I jeszcze taki komentarz poza recenzją do Kroniki (mogą być SPOILERY):


Czy to nie jest skrótowo przedstawiona historia Anakina Skywalkera, którą powinniśmy zobaczyć w prequelach? Zwyczajny chłopak otrzymuje niezwykłą moc. Odkrywa ją razem z kumplami (Obi-Wan anyone), doskonali umiejętności. Potem martwi się o chorą, umierającą matkę i żeby zdobyć kasę na jej lekarstwa używa mocy i okrada stację benzynową. W trakcie ucieczki zostaje poważnie ranny w skutek wybuchu beczki z paliwem. Leży poparzony w szpitalu, gdzie odwiedza go ojciec, który nim przez całe życie pomiatał, a ten w złości zaczyna siać zniszczenie. Próbuje go powstrzymać kolega ale jest słabszy i udaje mu się tylko fortelem. No przecież tu wystarczy tylko dodać miecze świetlne i byłby z tego zajebisty prequel.

_________________
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 17 maja 2014, o 08:54 
Avatar użytkownika
Biedaklasa Manager
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 19:36
Posty: 2673
Lokalizacja: Bydgoszcz
Transformers

O matulu, co za głupotka. O ile inne komiksowe (?) blockbustery starają się zachować choć namiastkę realizmu, tutaj mamy kompletną jazdę bez trzymanki. Scenariusz nadawałby się na paruodcinkową bajkę na Cartoon Network. Ciężko było to przetrawić, bo nawet humor drażnił. Za bardzo to wszystko wylukrowane, wyluzowane i patetyczne zarazem. Ble.

Trójka tylko i wyłącznie za mega animację robotów i parę zabawnych tekstów. Na wyrost. Ale nawet rozpierdolu było za dużo. Wydmuszka.

3/10

_________________
Since 2001.


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 17 maja 2014, o 10:27 
Avatar użytkownika
Król Sucharów
Offline

Dołączył(a): 5 maja 2014, o 09:00
Posty: 15419
Nie, to nie wydmuszka. Po prostu to jest skierowane TYLKO do 10 latków. Dla starszych miała być Megan Fox ale to ciut za mało :)

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 17 maja 2014, o 11:15 
Avatar użytkownika
Król Sucharów
Offline

Dołączył(a): 5 maja 2014, o 09:00
Posty: 15419
Dróżnik (The Station Agent) - Karzeł Fin - rewelacyjny Peter Dinklage - pracuje u swojego przyjaciela, w sklepie z modelami pociągów. Obaj są miłośnikami kolei i wszystkiego co związane z tym tematem. Nagle przyjaciel ów umiera i zostawia Finowi w spadku dom. Właściwie to starą ruderę, która była kiedyś małą stacją kolejową. Na miejscu Fin poznaje kilka pokręconych osób: dojrzałą i neurotyczną Olivię, wesołego Portorykanina, młodziutką bibliotekarkę i dziewczynkę z pobliskiej szkoły. Ku własnej początkowej niechęci i zaskoczeniu mało kto widzi w nim śmiesznego, małego ludzika. Przez lata przywykł do żartów, skórę ma grubą jak pancerz Abramsa i wszystko spływa po nim jak po kaczce. Pierwsze próby nawiązania z nim kontaktów, podejmowane przez wspomnianą ekipę, przypominają walenie głową w mur. Z czasem jednak wszystko się zmienia, Fin dopuszcza do siebie towarzystwo nowych znajomych ale jak to w życiu bywa. Mimo chęci i tak wszystko się komplikuje. Dziwny to film ale w pozytywnym znaczeniu. Taki niszowo-festiwalowy. Akcji to prawie nie ma. Bohaterowie chodzą na spacery, siedzą na ławce, siedzą w barze, spotykają się w sklepie. Na pewno jest to film przegadamy ale jednocześnie jakiś taki... bliski. Kiedy się skończył, miałem wrażenie, że poznałem kilka świetnych osób i nagle zniknęli. To zasługa autentycznych i świetnie zbudowanych charakterów. Szczególnie Oliwia (Patricia Clarkson) prezentuje tu kawał dobrego aktorstwa. Ciężko zresztą wyróżnić kogoś mniej lub bardziej, bo wszyscy prezentują tu podobnie wysoki poziom. Pokazują, że czasem w paczce zupełnie różnych od siebie osób to karzeł-miłośnik kolei jest zdecydowanie najmniejszym popaprańcem. W każdym możliwym znaczeniu. 8/10

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 17 maja 2014, o 22:54 
Avatar użytkownika
Król Sucharów
Offline

Dołączył(a): 5 maja 2014, o 09:00
Posty: 15419
Kochankowie z Księżyca. Moonrise Kingdom (Moonrise Kingdom) - Beznadziejny polski tytuł i dodatkowo powtórzenie oryginalnego. Kolejny tłumocz, tzn. tłumacz, dał czadu. Ręce same opadają. W każdym razie, wracając do sedna: zakochana para nierozumianych i niezbyt lubianych dzieciaków ucieka z domu. Fabuła to jednak tylko pretekst do bardzo swobodnej zabawy formą, bo tym właśnie jest ten film. Wes Anderson maluje przepiękne pejzaże i czaruje bardzo specyficznymi zdjęciami. Lata sześćdziesiąte wyglądają jak groteskowe widowisko teatralne. Absurdalne dialogi przeplatają się z absurdalnymi sytuacjami. Wszystko podkreśla naprawdę dobra muzyka. Klimat jest niesamowity ale... Moonrise Kingdom jest zwyczajnie za długie. Po jakimś czasie robi się nudnawo. Forma, tak zaskakująca na początku, mniej więcej w dwóch trzecich nie czaruje już tak bardzo. Wtedy wychodzi brak dostatecznej ilości treści, żeby utrzymać uwagę widza. Nie jest źle ale mogło być lepiej. Osobne słowa uznania dla aktorów. W sumie z obowiązku, bo rzadko taki zestaw (Norton, Willis, Murray, Swinton) nie wypada dobrze. Tylko dzieciaki słabiutko. Wiem, że zapewne miały grać w sposób przerysowany ale wypadło to gorzej niż w przypadku starszych i utytułowanych kolegów po fachu. Na koniec podkreślę jeszcze raz - muzyka w tym filmie wymiata. Howgh. 7/10

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 17 maja 2014, o 23:20 
Avatar użytkownika
Stary Człowiek, A Może
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 21:57
Posty: 6347
Lokalizacja: ŚCD (Środek Ciemnej Dupy)
7:39

Pod tym niepozornym tytułem kryje się naprawdę niegłupie kino obyczajowe. Nie melodramat, nie komedia obyczajowa. Po prostu kino obyczajowe. Historia z życia, facet w wieku średnim poznaje młodszą kobietę. Dzieli ich wiek i sytuacja życiowa. On ma poukładane życie, dorastające dzieciaki, ona dopiero szykuje się do swojego ślubu. Łączy ich rutyna (koszmar jak dla mnie) codziennych dojazdów podmiejską kolejką - 7:39 do Londynu, 18:49 z Londynu. 2 godziny dziennie w stadzie anonimowych ludzi, w którym jakimś zrządzeniem losu na siebie wpadają. Banał. Ale jak to jest lekko, naturalnie zagrane. Jak to jest zręcznie wyreżyserowane. Bez żadnego "festiwalowego" zadęcia. Filmik o poważnych sprawach, o komplikowaniu sobie życia, o dramatach osobistych a jest tak hmmm... tak zarazem pogodnie, jak romans o którym opowiada. Łatwo zrozumieć oboje głównych bohaterów, nie czuć tu żadnej ściemy i scenariuszowego wymysłu, popychającego fabułę w dramatycznym kierunku. Film jest jak szwajcarski zegareczek, wszystko dopieszczone i dopasowane, muzyka, praca kamery. Sheridan Smith, której bardzo daleko do klasycznej piękności i w sumie przeciętna z niej dziewczyna ale aż się tutaj prosi, żeby ją przytulić ;) Dobry film na wieczór z drugą połówką, ludzie w moim wieku powoli zaczynają w tym widzieć siebie, młodsi mogą zobaczyć siebie w przyszłości. Polecam. 8/10


Edit: doczytałem, że to kolejna, uwspółczaśniona ekranizacja powieści, którą już kiedyś sfilmował David Lean.

_________________
Obrazek
Urodzić się [100%] Wykształcić się [100%] Znaleźć pracę [100%] Znaleźć kobietę [100%] Założyć rodzinę [100%] Wziąć kredyt [100%] Spłodzić dziecko [100%] Wychować dziecko [75%] Spłacić kredyt [40%] Iść na emeryturę [0%] Umrzeć [0%]


Ostatnio edytowano 18 maja 2014, o 08:33 przez Voo, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 17 maja 2014, o 23:21 
Avatar użytkownika
Pan Bob Budowniczy Kierownik
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 20:00
Posty: 7437
Lokalizacja: Gdańsk / Wyszków
72 godziny (3 Days to Kill)

Zaczyna się w stylu Bourne'ów albo ostatniego Bonda. CIA organizuje w Belgradzie zamach na groźnego przestępcę. Wyrok ma wykonać bardzo doświadczony i niesamowicie skuteczny agent grany przez Costnera. Jest soczysta strzelanina, szybki montaż, wyblakłe kolory. Akcja się nie udaje, bad guy ucieka, akcja przenosi się do Paryża. Nasz super agent wychodzi ze szpitala, gdzie dowiaduje się, że zostało mu 3 miesiące życia, więc agencja rozwiązuje z nim umowę o pracę. Facet chcąc uporządkować sprawy przed śmiercią odwiedza żonę z nastoletnią córką ale odnajduje go tajemnicza kobieta, która oferuje lek na jego chorobę w zamian za zabicie paru osób. Potem z minuty na minutę jest coraz głupiej i gdyby to był tylko film sensacyjny, to powiedziałbym, ze po całkiem przyzwoitym początku film stał się nieoglądalnym szajsem. Na szczęście po paru minutach okazuje się, że to nie jest żaden poważny film sensacyjny, tylko komedia sensacyjna w stylu Payback z Melem Gibsonem albo Demolition Man ze Stalonem. I przez to, że obśmiałem się na 3 Days to Kill jak norka, wybaczam mu wszystkie nielogiczności i głupoty. Costner jest znakomity, typy spod ciemnej gwiazdy też i tylko nastoletnia córka jest taka, że ja bym ją na jego miejscu po prostu zastrzelił a nie bronił. Nie powinna zresztą dziwić głupkowatość tego filmu, skoro jego scenarzystą jest Luc Besson. Na szczęście nie on reżyserował i na szczęście prawie nie gadają w nim po francusku, więc wyszło naprawdę sprawnie. Do pośmiania i bez zobowiązań film znakomity.

6/10

_________________
All the good in the world
You can put inside a thimble
And still have room for you and me
If there's one thing you can say
About Mankind
There's nothing kind about man


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 18 maja 2014, o 00:56 
Avatar użytkownika
TR-8R
Offline

Dołączył(a): 4 maja 2014, o 20:37
Posty: 4193
Lokalizacja: media polskojęzyczne
Ja, Frankenstein
Ja pierdolę.
Ocena: 2/10

_________________
CD-Action, RETRO i cdaction.pl


Góra
 Zobacz profil  
      
PostNapisane: 18 maja 2014, o 00:58 
Avatar użytkownika
Brienne of Tarth
Offline

Dołączył(a): 5 maja 2014, o 18:33
Posty: 2852
Lokalizacja: Diuna
Godzilla 2014

Pierwszy raz od dawna nie zawiodłem się na tego typu produkcji. Naprawdę świetnie zaplanowana narracja pokazała, że wielkie potwory mogą wystąpić w czymś więcej niż tylko bezmyślnym teledysku. Obraz pokazany oszczędnie, z niezłym wyczuciem skupia się na swojej historii i jednocześnie wystrzega rażących błędów. Oparcie się na ludzkich i balansujących z nieznacznością bohaterach, pokazuje potęgę potworów dużo lepiej niż jakieś wydumane kategorie czy nieudolnie przedstawiane "parametry".

Oczywiście wciąż dałoby się do czegoś przyczepić, ale film mimo wszystko zdaje się bronić na kilku poziomach jednocześnie. Bestie są ciekawe i świetnie wkomponowane, tak w scenariusz, jak i prezentowane z ich udziałem obrazy. Postacie są zagrane poprawnie a ich działania zdają się być wiarygodne, nawet jeśli czasem odbiegają od zdroworozsądkowych instynktów samozachowawczych. Zwyczajnie czuć, że bohaterów tworzy tutaj bardziej postawa i chęci niż faktyczny wpływ na przebieg fabuły... co jest zabiegiem równie ciekawym co skutecznym.

Dźwiękowo film stoi również na świetnym poziomie. Kilka scen, jak choćby znany z trailera skok w ruiny miasta - naprawdę robi odpowiednie wrażenie, budując nastrój swoistymi pół statycznymi obrazami.

Nie jest to może produkcja przełomowa, gdyż film poszedł ścieżką pseudo dokumentalnych produkcji wyznaczoną przez Projekt: Monster (Cloverfield) czy Monsters (Strefa X) jednak o tyle istotna, że pokazująca dobrą drogę, rozsądnego pożytkowania budżetu. Budżetu, który zafundował nie tylko efektowne walki olbrzymich potworów, rozsądną historię bohaterów, przeplecioną pomniejszymi ludzkimi epizodami, ale przede wszystkim okazał pewną dozę szacunku dla inteligencji swoich odbiorców.

8/10

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil  
      
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2659 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 54  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL