No widzisz, tylko, że w zasadzie to wszystko nie to.
O merceryzacji wiedział każdy poza mną (ja zacząłem oglądać jak w zasadzie wypadłem z drużyny) i chyba jedyny problem z nią miał sam MG, bo kazdego BNa starał się odgrywać innym głosem, co niestety wychodziło czasem śmiesznie, czasem słabo...
Anyway, idea była taka, że MG ogłosił się, że ma swój świat, chciałby go pokazać w kampanii, szuka graczy do zrobienia fajnej drużyny. Zgłosiło sie ileś tam osób. Spośród nich wybrał 15 kandydatów, podzieliliśmy się na 3 grupy i mieliśmy jednostrzały, z których mg wybral 5 osób.
Ja też tam trafiłem, bo sobie roleplayowalismy z innym graczem (który też 'awansował').
No i zaczęła się kampania...
I wiesz, jak coś się nazywa kampania, to ja mam wobec takiego tworu pewne oczekiwania. A to się okazało, że nakurwiamy po torach przez naiwne fabularnie questy, że aż zęby bolały.
Przykład: musimy zdobyć jakiś magiczny sztylet, ale potrzebujemy przejść przez góry. Jeden z BNów, mówi nam wcześniej - szukajcie niziołka Otto, przebywa w obozie archeologicznym i powie wam jak przejść.
Idziemy w góry, znajdujemy obóz, ale akurat go atakują harpie i porywają jedną osobę - niziołka Otto... Szef obozu prosi nas, żeby go odbić... Pytam szefa, czy zna drogę przez góry... Mówi, że zna. Czy może nam ją opisać? Może. Więc dla mnie temat zamknięte, jebać niziołka. Skoro harpie były na tyle silne, że porwały go z umocnionego obozu, a ludzie w obozie nie chcą nawet nikogo z nami puścić, to cała wyprawa po niego jest głupia, bo a) harpie to skurwiele, dla zabawy zrzucą go z 60 metrow na skały, nie ma szans na odbicie go żywcem b) to nie nasza sprawa, a skoro zaatakowały chroniony obóz, to chyba zdziała 5 osób? też zginie? c) zarysowanie tego questa razi moje poczucie estetyki i inteligencji. Z resztą, po sesji napisałem do MG, że jakby opisał, że 'Ach, Otto, jasne, jest w tym namiocie. Jak to go nie ma? O cholera, wczoraj zaatakowały nas harpie w wysuniętym miejscu wykopalisk, jeśli przeżył, to pewnie tak ciągle się ukrywa.', to ja bym pierwszy poleciał go szukać i sam mi przyznał rację, że to było lepsze niż jego... A tak, zadowolony idę po swoj plecak, by ruszyć wskazanym szlakiem, a reszta drużyny poleciała już 100metrow w gonitwie za harpiami... Cóż, pobiegłem niezadowolony za nimi.
Rozumiem konwencję bohaterskosci, ale nie mam już 15 lat, żeby łykać takie sztampy.
Także tak, mechanika jest ciekawa, choć trochę dość losowa, kilka rzeczy zaimportowalismy do naszego systemu.
Gracze, oczywiście różni, ale wyglądało to tak: mój barbarzyńca wieśniak z gór; elf exżolnierz, który, ponad sto lat temu, w czasach imperium był dowódcą jakiegoś kawaleryjskiego pułku, znał osobiscie władców, pochodził z dość wysokiej szlachty, obecnie łotrzyk (on był ze mną w eliminacjach i fajnie nam sie grało); tajemniczy pieśniarz klingi z innego świata; kotołak (czy jak im tam) łotrzyk*; diabeltswo bard sierota wychowana przez drowa-pirata/żeglarza*
* Z grubsza tyle przez pół roku grania dowiedziałem się o tych postaciach z sesji - dla podkreślenia kotołak i diabelstwo to te postaci z 4+ stronami życiorysu.
I mam świadomość, że ten post to zrzędzenie starego dziada, że za jego czasów to było, a teraz nie ma
Edit: link do kanału
https://youtu.be/3gNrZFRhxBs