Skończyłem Starfielda.
Meh.
Jezu jak meh.
Generalnie chciałem spacesima, gdzie mozna chodzić po planetach.
Dostałem fallouta w kosmosie z normalną mapą rozrzuconą na kilka planet. Plus milion dodatkowych generowanych z automatu lokacji.
Są trzy miasta Nowa Atlantyda (taka jak z mema "Polska gdyby nie "tu wstaw z czegi sie dzis smiejemy"?, no czyste ladne sajfaj), ta kowbojska i cyberpunkowy Neon. Rozrzucone po całej galaktyce. Czyli 1 do 2 klikow szybkiej podrozy. Ale to dobrze! Bo bez szybkiej podrozy w ogole by sie nie dało grać. Tak ułożono questy. Wyobraźcie sobie, ze kazdy quest w Wiedzminie w Novigradzie wymaga wizytowania skellige albo velen. To po cholere gdziekolwiek chodzic? Cyk szybka podroz.
Generalnie gra dzieli sie na chodzenie po roznych planetach i klikanie szybkiej podrozy. czasem zdarzają się walki w kosmosie ale w ogóle cała przestrzen kosmiczna ma raczej charakter minigierki w przerwach od biegania po planetach. Ciekawa koncepcja biorąc pod uwagę tematykę.
No ale cpo poza tymi trzema miastami? Nic. Tzn 1000 planet, na których mozna wylądować w dowolnym miejscu i nieskonczone mozliwosci zwiedzania. Czyli nic. Wszystko jest generowane losowo i eksploracja wygląda tak. Lądujesz. W okolicy masz kilkaset metrów do kilku punktów. Biegniesz 5-10 minut pojawiaja sie kolejne punkty. Punkty są róznymi losowo generowanymi lokacjami typu "opuszczona kopalnia" "opuszczone laboratorium" "opuszczone chujwieco" albo element krajobrazu. elementy krajobrazu tez sie powtarzają na roznych planetach. No super zabawa, super fun. Wszystko po to zeby maksowac procenty w grze sie robi, bo żadnego innego sensu to nie ma. I cięzko powiedziec, ze fajnie jest eksplorowac bo fajnie nie jest.
Fabuła jest spoko. I dobrze jest prowadzone odkrywanie historii świata.... albo i nie jest. Bo ja sie dobrze bawiłem odkrywajac tajemnice co sie stało etc. Ale gdybym wybrał inną kolejność sidequestów to bym wszystkiego sie mogl dowiedziec od razu. No ale dobra. Świat przedstawiony tez jest spoko - zerżniety z firefly'a motyw po wojnie secesyjnej w kosmosie.
Sidequesty i głowna linia fabularna tez mi sie podobały - jako fajnie napisane historyjki. To plusy.
Gra ma jeszcze wiele mechanik, które zupełnie olałem bo ani questy ode mnie tego nie wymagały, ani do teraz nie mam pojęcia po co to było w tej grze. Mianowicie:
budowanie statków - tzn ok rozumiem po co, ale mi sie nie chciało a mialem troche niechacy wykokszone za darmo statki...co jak pisalem i tak jest zbedne raczej w dodatku cała mechanika nawet upgrejdów mnie wkurzała.
crafting - serio. Po co. Po co to komu.
kupowanie czegokolwiek - łapałem sie ze zbierałem te hajsy, zbierałem loot sprzedawałem... a i tak nie ma na co wydawać. ale to akurat przypadłośc wiekszosci gier.
budowanie baz - to zupelnie, ale to zupelnie nie wiem po co to jest w tej grze. W żadnym quescie (a zrobilem main i 3,5 z czterech linii głównych sidequestów i troche jakichs pierdółek) gra tego nie wymaga. W zadnym momencie nie wiedziałem po co mi jakas baza gdziekolwiek.
Jest tez kilka rzeczy ktore musiałem robić bo gra zmuszała
bieganie - na planecie nigdy nie ląduje sie blisko tego czego sie chce - zawze trzeba kilka minut podbiec
błądzenie po statku - jak złapałem wieksze statki to unikałem jak ognia (jest do tego przycisk zeby pominac) łażenia po wlasnym statku ze swoja załogą i calym tym klimatem. Bo sie nie da. Tzn da sie, ale zawsze gdzies zabłądze.
łazenie po tych samych lokacjach - nawet w głównych questach lokacje sie powtarzaly.
wybieranie perków - w sumie te perki to tez powalone. Czesc jest niezbednych, wiekszosc mozna olać... zawsze miałem nadmiar punktów. A mozliwosci do wyboru ło paaaaanie.
Jak mówiłem. Meh.