Jestem najlepsza. Ja, Tonya


Jestem najlepsza. Ja, Tonya

I, Tonya

Średnia ocena: 8

Voo2018-11-04 15:50:02




Film jest świetny i aż dziwię się, że nie wywołał większej reakcji w tym temacie. Na pewno w kategorii "dramat sportowy" wypada niezwykle oryginalnie. Po pierwsze ze względu na bohaterkę i jej historię a po drugie ze względu na formę. Część ujęć stylizowana jest na wywiady, postacie na ekranie momentami zwracają się bezpośrednio do widza, chronologia jest pokręcona. Do tego świetny montaż i popisowe występy aktorów. Wszystko to nadaje zadziwiającej lekkości tej opowieści. Jest ona oczywiście nieco stronnicza bo twórcy przyjęli konwencję "zadziorna amerykańska dziewucha vs świat", do tego pewnie trochę ekranową Tonyę wybielili. Przyjęli też jej wersję wydarzeń związanych ze słynnym "zamachem" na rywalkę ale ok, kupuję to. Efekt jest znakomity.
Jeden, jedyny zarzut jaki mam to wybór aktorki. Robbie może sobie być rozczochrana i ubrana jak wieśniara ale sorry, nadal jest zajebistą laską. Młoda Harding była okropną przeciętniarą o sylwetce dziesięcioboisty. Uroda Robbie wywołuje tu pewien dysonans. Odruchowo myślimy "hej , o co chodzi, jak mogli jej nie lubić, przecież to taka ładna dziewczyna, no pyskata i wieśniara ale przecież fajna. Tylko czemu zadaje się z tymi wszystkimi debilami?". Rzut oka na zdjęcia Harding uświadamiają, że prawdziwa Tonya nie miała atutu urody co czyniło jej walkę o uznanie w środowisku jeszcze bardziej dramatyczną. Rozumiem, że kino rządzi się swoimi prawami i Robbie, oprócz tego, że dobrze gra, fajnie wygląda na plakacie i przyciąga ludzi. Jednak wszyscy pozostali aktorzy zostali dobrani na zasadzie podobieństwa a charakteryzacja uczyniła z nich praktycznie sobowtórów odgrywanych przez nich postaci. Tylko główna bohaterka jest trochę z innej bajki. No ale nic to. Nawet z "za ładną" Robbie ten film trzeba zobaczyć. Polecam.

8/10