Makbet


Makbet

MacBeth

Średnia ocena: 7

ThimGrim2015-12-14 17:17:00



[MacBeth]
This night together we commit this bloody deed
No one will suspect us in doing such a thing
We'll place the blame on the servant we shall kill.
Leave no witnesses and erase our guilt
We are so clever none shall suspect
On the marrow they will place the crown on my head

[Duet- MacBeth & Lady]
We can do all things. Hand in hand
We can live as kings. Hand in hand

— "Tragedy of MacBeth", Jag Panzer

Poszedłem na seans z doskoku i niezbyt nawet miałem czas przypomnieć sobie jak cała ta historia szła i kto był kim. Na domiar złego przyznać się muszę, że Makbeta nigdy nie czytałem, ale znam treść utworu z różnych bluźnierczych źródeł, między innymi za dzieciaka nasłuchałem się "Thane to the Throne" Jag Panzer... W każdym razie żywiłem przeto tylko jedną nadzieję - aby to nie było zrealizowane niczym pamiętne Romeo i Julia z Leonardem DiCaprio. O szczęście moje niepojęte, bo w raz okazało się, że to zupełnie inna bajka. Reżyser, wiedziony pewnie chęcią urealnienia obrazu, pozmieniał to i owo, głównie chyba po to żeby bardziej uwspółcześnić -pozostając w głębokim średniowieczu - swój obraz, dlatego jeśli w Waszej pamięci tlą się jeszcze jakieś wspomnienia z lektury Makbeta, to możecie się trochę zdziwić (morderstwo nie dokonuje się bynajmniej na zamku, i w sumie ma to filmowy sens). Wbrew temu co pokazują pierwsze sceny, Makbet to nie Waleczne Serce 2.0. więc nie dajcie się zwieść trailerom. Tym niemniej, widząc surowy obraz zamglonych, szkockich gór i wzgórz trudno nie mieć skojarzeń z wiadomym filmem. Jest posępnie i mrocznie, a zbrodnia dokonuje się nader szybko. Biorąc to wszystko pod uwagę stawiam taką oto diagnozę, że ten film to trochę nie film... To po prostu sztuka teatralna przeniesiona na duży ekran z oprawą wizualną taką jak w filmach. Potwierdzeniem tego są między innymi bohaterowie, którzy, jakby to powiedzieć, są aktywowani i dezaktywowani podczas scen, jednocześnie wciąż będąc obecnymi w kadrze. Dopełnieniem mrocznego, ale jednocześnie pięknego obrazu jest po prostu genialna muzyka, prosta jak drut, ale bardzo nastrojowa. Początek filmu elektryzuje, środek trochę zwalnia, ale zakończenie to po prostu majstersztyk. Choć nieco zmienione w stosunku to dramatu, to jednak nie mniej poetyckie. Wszechobecna czerwień stanowi doskonałe dopełnienie, bo tej czerwieni trochę brakowało we wcześniejszych scenach filmu - ten film warto zobaczyć dla samego zakończenia. Sztuki teatralne nie należą do mojej ulubionej formy rozrywki, ale w sumie mi się podobało, bez jakiś ochów i achów (poza „ach” dla muzyki i końcowej sceny). Przypuszczam też, że choć co bardziej zatwardziali zwolennicy nieskażonej ręką reżysera formy Szekspirowskiej mogą się czuć trochę zawiedzeni, to w ostatecznym rozrachunku spojrzą na Makbeta przychylnym wzrokiem.

7/10