Moje pierwsze spotkanie z tą znaną i uznaną autorką wyszło tak źle, że naprawdę nie wiem, czy kiedyś do niej powrócę. Czy w wersji wampirycznej zaprezentowała się lepiej? Możliwe, jeśli wziąć pod uwagę powiązany z premierą 'Pokuty' jej skręt w stronę religii. Może jej to przeszło i zamiast manifestować wiarę wzięła się na powrót za literaturę?
Książka jest częścią dyptyku 'Czas aniołów', więc nie będzie spojlerem, gdy powiem, że bohater spotka na swej drodze anioła. Malachiasz jest aniołem w wersji biblijno- wzniosłej, więc o wiele gorszym niż ten od Piekary, czy Kossakowskiej. Na angelologię mody może nie ma, ale ta nisza wciąż się trzyma i od czasu do czasu pokazuje pióra. Tutaj głównym bohaterem nie jest anioł, ale Lucky vel. Toby. Pełen wiary mężczyzna, który odwrócił się od Boga i stał się mordercą, który żałuje grzesznej drogi, którą przebywa. Patos ostatniego zdania jest taki, jak cała książka Rice.
Nie przeszkadza mi religijny bohater, przeszkadza mi bohater nudny i smętny w swojej religii. Język książki kładzie ją na łopatki. Jest, nudny i powtarzalne. Same tytuły rozdziałów są tragiczne. Rozdział X: Fluria opowiada; rozdział X1: Fluria opowiada dalej; rozdział X2: Fluria kontynuje opowieść. No żesz kur... już mniej oryginalnie się nie dało Bohaterowie epatują religijnością, żałują grzechów, i płaczą (w kółko płaczą) nad swoimi przewinami. Rice odwaliło na punkcie religii i wlała w bohaterów to swoje własne odwalenie. I zrobiła to językiem tak nieciekawym, że ręce (a raczej uszy...) mi opadły.
Sama fabuła jest prościutka i (znowu!) powtarzalna. Rice powtarza te same argumenty tymi samymi słowami po sto razy. Bez powtórzeń tego, o czym już dawno wiemy wyszłoby opowiadanie na 50 stron. Sam motyw 'czasu aniołów' miał sens, ale nie w takiej wersji Fantasy dla 13- latków miewało w sobie więcej głębi i pomysłowości niż to (wiem, bo kilka takowych przesłuchałem).
Lektor: Wojciech Gąssowski. Czuć profesjonalizm, ale też monotonię głosu. Ale tej książki nie obroniłby nawet Gosztyła.
Zawyżam ocenę o punkt chyba z litości. Może ktoś znajdzie tu coś więcej niż ja. Zwolennikom talentu Rice odradzam, bo się na ulubioną autorkę pogniewają...