Sicario


Sicario

Średnia ocena: 6.5

SithFrog2015-09-29 13:21:49


- Sicario to dziwny film. Rzekłem. Jakby się przyjrzeć po kolei poszczególnym elementom to mamy prawie ideał thrillera. Temat ambitny, aktorzy rewelacyjni, reżyser z głową na karku itp. Z kina wyszedłem jednak zadowolony, ale bez specjalnego zachwytu. Sam nie do końca znam powód.

Nie widziałem wcześniej zwiastunów, niewiele czytałem więc na seans poszedłem jako tabula rasa. Zaprawiona w boju agentka FBI, Kate Macer (Emily Blunt) zamiast ścigać kolejnych dilerów i przemytników dostaje szansę dorwania szefa meksykańskiego kartelu. Ma wejść w skład zespołu do zadań specjalnych, który zajmuje się takimi sprawami. Przyjdzie jej pracować z przesadnie wyluzowanym Mattem Graverem (Josh Brolin) i małomównym Alejandro (Benicio del Toro). bardzo szybko okazuje się, że nowa jednostka Kate stosuje trochę inne metody, niż te, do których przywykła.

Im dłużej myślę o Sicario tym bardziej wydaje mi się, że nie zagrał scenariusz. Dziwnie rozłożono akcenty opowieści. Np. taki przyjaciel Kate z FBI - Reggie. Mam wrażenie, że gdyby wyciąć go z filmu, nikt nie zauważyłby różnicy. Historia opowiedziana jest dość chaotycznie. Koniec końców ciężko stwierdzić, czy jest to opowieść o systemie łamiącym własne zasady czy może o Kate i jej bezsilności? A może o zemście? Kilka wątków się przewija, ale żaden nie dostaje na ekranie wystarczająco dużo czasu, żeby zaangażować widza. Sceny z dyskoteką i następujące po nich pominę milczeniem. Są tak złe, że pasują do reszty jak pięść do nosa. No i im dalej końca tym bardziej scenariusz wydaje mi się naiwny. Od przesadnego realizmu do kina akcji raczej spod znaku Bourne'a niż czegoś bardzo na serio.

Warto jednak film obejrzeć. Po pierwsze dlatego, że trio Brolin, Blunt i del Toro gra po prostu koncertowo. Po drugie dlatego, że reżyser nie zawiódł. Budowanie napięcia, sceny akcji, wszystko jak u Michaela Manna w najlepszym okresie. Widać dobre rzemiosło. Po trzecie i nie wiem czy nie najważniejsze: rewelacyjne zdjęcia. Mam wrażenie, że ich autor wzorował się trochę na serialu True Detective. Pod tym kątem to strzał w dziesiątkę. Długie ujęcia, szerokie kadry, klimatyczne "naloty" na krajobrazy. Wszystko to sprawia, że Arizona i Meksyk wydają się nieprzyjazną, suchą krainą wypełnioną przemocą i ludzkimi dramatami.

Nie wiem czy całą winę można zrzucić na scenariusz, ale czegoś mi w Sicario zabrakło. To solidne kino akcji, kawał porządnego thrillera, ale nie sądzę, żebym zapamiętał go na dłużej. Tak, jak chociażby Labirynt (Prisoners) tego samego reżysera.

7/10

Pquelim2016-01-08 10:13:34



Cóż za bezzębna strata czasu. Twórca świetnego Prisoners tym razem rozczarowuje na całej linii - potężny zjazd w stosunku do poprzednich produkcji Villenueve'a. Kino niemalże feministyczne, ale cieżar ideologiczny nie jest jedynym problemem. Sicario jest po prostu o niczym. Specjalna grupa dochodzeniowa opracowuje tajna misię poza granicami wyznaczonej jurysdykcji. Do grupy zostaje dokoptowana pani Główna Bohaterka, której jedyną rolą w scenariuszu jest epatowanie beznamiętnie żnużonym wyrazem twarzy. Szkoła Keanu Reevesa, czarny pas. W filmie nawet nie wiadomo o co chodzi, tzn na czym konkretnie ma polegać zadanie Special Forces. Tajemnica, która miała chyba w założeniu trzymać w napięciu, zostaje rozwiązana jednym zdaniem w 1 godzinie i 40 minucie filmu. do tego czasu widz zdąży już zapomnieć jaki film odpalił i właściwie po co traci swój czas gapiąc się w ekran. Sicario jest antyfilmem - nie dzieje się w nim nic, a liczba wątków pobocznych została ograniczona do "fascynującej" historii jakiegoś meksykańskiego policjanta, którego syn lubi grać w piłkę. Historia kończy się zwrotem akcji tak nagłym, że zaskoczenie nim wywołane mogę przyrównać jedynie do brodatego dowcipu o czołgu, wyjeżdżającym z nienacka.
Tragicznie niesprawny i nieskładny film o kompletnie niczym, w którym główna postać nie robi kompletnie nic od poczatku do końca. Nie ratuje go nawet świetna męska obsada, która poza dobrym warsztatem nie miała możliwości wnieść do produkcji czegokolwiek zajmującego. Sicario to chyba moje największe rozczarowanie z 2015. Polecić go moge jedynie miłośnikom dwugodzinnej kontemplacji martwej natury.

2/10

Voo2016-07-30 00:04:37




Villeneuve to ktoś w stylu Refna tylko fajniejszy. Oszczędne dialogi, długie ujęcia, zbliżenia na niepozorne detale, dbałość o wyrazisty styl. Uczucie zaniepokojenia u widza potrafiłby wywołać sceną spaceru po bułki w słoneczny dzień. Sicario jest właśnie takim stylowym thrillerem, fantastycznie nakręconym i udźwiękowionym, momentami wbijającym w fotel, momentami intrygującym a momentami, co tu kryć - trochę irytującym, głównie na poziomie scenariusza. Trochę tak wyszło jakbyśmy przez większość filmu czekali na coś ale to coś nie nastąpiło. Mimo wszystko jako całość był dla mnie przykuwającym do kanapy filmem z klimatem zawiesistym jak nie wiem co. Nie ma się co tu wiele rozwodzić a może zwyczajnie mi się nie chce. Po prostu - albo się kupuje taką konwencję albo nie. Ktoś to może nazwać wydmuszką ale to nie będę ja. Mnie film spodobał się i to bardzo.

8/10

Crowley2016-09-05 23:30:36




Ten film to zupełnie inna para kaloszy. Paskudny, niepokojący i trzymający w napięciu thriller o walce amerykańskich służb specjalnych z meksykańskim kartelem narkotykowym. Trup ściele się gęsto, policjanci wcale nie są lepsi od bandytów, zeznania wydobywa się torturami i nikt się z nikim nie patyczkuje. Trochę mnie zdziwiły nieprzychylne recenzje (no ale jak ktoś daje Pulp Fiction 7/10, to nie ma co się dziwić ), bo dla mnie scenariusz był świetny i bardzo mocny. Nie zaskoczył mnie w zasadzie niczym ale właśnie dlatego, że od początku wprowadzał nastrój zagrożenia, które czai się gdzieś obok kadru przez cały czas. Do tego świetne aktorstwo głównej trójki, rewelacyjne zdjęcia i przede wszystkim pulsująca muzyka Johannssona. Obok Spotlight chyba najlepszy film ubiegłego roku dla mnie.

9/10