Jurassic World


Jurassic World

Średnia ocena: 5.2

Killashandra2015-06-13 20:19:21



Film z totalnie niewykorzystanym potencjałem.
Już w czasie seansu zrobiło mi się strasznie przykro. Piszę to z perspektywy osoby, dla której Jurassic Park to jeden z "filmów dzieciństwa", na który w wieku lat 7 zostałam zabrana przez mamę do kina, a na wejściu dostałam ogromnego, pluszowego, różowego dinozaura.
Co mnie już na wstępie zdziwiło to fatalny soundtrack, w którym niesamowicie wpadajacy w ucho motyw z "jedynki" został wykorzystany już w pierwszych 15 min filmu, nie ilustrując kompletnie nic..
Chris Pratt miał bardzo słabe linie dialogowe, więc jeśli ktoś spodziewał się podobnego performance'u jak w Straznikach Galaktyki, to gorzko się zawiódł.
Dinozaury ładne, nie wszystkie oczywiście, a przy filmie z takim rozmachem, można było to bardziej dopracować.
za dużo scen "nieuzasadnionej przemocy", fabuła nie trzyma w napięciu, z góry wiadomo co i jak się będzie działo (wyglada ze to wina reżysera ?). Oprócz tego, że jak zwykle wydawało się się że jedyny w filmie Murzyn szybko zginie, a jednak nie
próbowali powtórzyć fajne sceny z jedynki, kontakt czlowiek-dinozaur, to też nie wyszło.. w ogóle miało się wrażenie że wszystkie dinozaury, poza głównym zostały upchniete w jedną, 5-minutowa scenę, na jednej polance w parku.
Bardzo chciałabym wyprzeć już ten seans z pamięci, jako że definitywnie potwierdził, że jurajska seria powinna się skonczyc.. na pierwszej części.
straszne rozczarowanie i na pewno nie sięgnę po ten film po raz drugi.

3/10

Voo2015-06-14 13:42:55




Pamiętam jak byłem mały i poszedłem do kina na Jurassic Park, to przed wejściem kupiłem sobie browca i fajki na potem. Heheh, no dobra wcale nie byłem wtedy mały ale dinozaury i tak mnie zachwyciły. Kiedy w pierwszym Parku dr Grant wstawał w jeepie i zdejmował zdumiony okulary na widok brachiozaura to całe kino aż wstrzymywało oddech z wrażenia a teraz dinozaur jest na ekranie czymś równie oczywistym jak samochód osobowy. Niestety pewne rzeczy już nie wrócą, m.in. moja młodość i to niesamowite uczucie w kinie p.t. "jak oni to wszystko zrobili?". Było, minęło i moim zdaniem wielką naiwnością byłoby oczekiwać przeżyć na podobnym poziomie. "Jurassic World" nie ma więc za grosz tamtego czaru, niestety nie oferuje też odkrywczej historii. Jest z nim trochę jak z tym nowym parkiem - trzeba wymyślić coś głupiego, żeby ludzi to zaskoczyło. Mnie i tak nie zaskoczyło a dinozaura-hybrydę uważam za filmowe oszustwo. To nie jest dinozaur tylko wykreowany potwór, więc właściwie czemu nie lata i nie zieje ogniem? Choć film jest naprawdę dobrze zrobiony to przyznam szczerze, że momentami ziewałem. Ile razy jeszcze można - jeszcze większy dinozaur (super-dinozaur był przecież już w trzeciej części), zagubione dzieciaki, obwieszeni bronią a ostatecznie i tak zabawnie bezradni najemnicy, chowanie się za/pod samochodem, niedobre korpo, milioner-marzyciel, raptory atakujące z krzaków... zzz...zzz... Nie lubię też uczucia w kinie, że patrzę na coś bardzo głupiego a tutaj miałem tak przynajmniej kilka razy. Mimo wszystko, przez sentyment do pierwowzoru nie mogę jakoś zupełnie zniszczyć tego filmu. Da się to obejrzeć.

6/10

SithFrog2015-06-22 00:00:30


- W trakcie filmu pada autoironiczne hasło w stylu: "dziś robimy modyfikacje genetyczne, bo same dinozaury to za mało, dinozaury kręciły ludzi 20 lat temu". To ma być wytłumaczenie dla hodowania w laboratorium tuningowanych wersji wielkich drapieżników. Z jednej strony to smutne podsumowanie dzisiejszego społeczeństwa - przy obecnym tempie życia, każda sensacja żyje sekundę (ktoś pamięta "jestem hardkorem" albo "jożina z bazin"?). Z drugiej to stuprocentowe podsumowanie samego Jurassic World.

Po wydarzeniach z oryginału nie ma prawie śladu. Park rozrywki z dinozaurami działa w najlepsze. Właścicielem jest ekscentryczny Hindus, a zarządcą/dyrektorem bliźniaczka Jessici Chastain. Po parku kręci się i tresuje Velociraptory - ociekający zajebistością i testosteronem były żołnierz - Starlord. Jemu natomiast przez ramię zagląda obleśny grubas, który kręci na boku interesy z militarną korporacją. Żeby podtrzymać zainteresowanie jurajskim przybytkiem, w lokalnym laboratorium tworzy się nowe gatunki dinusiów. Jeden z nich okazuje się ciut mądrzejszy i bardziej brutalny. Kiedy zerwie się ze smyczy, zupełnym przypadkiem w okolicy kręcą się jeszcze dwaj siostrzeńcy Pani Dyrektor...

Z fabuły dowiadujemy się naukowcy biorą T-Rexa i dorzucają mu genetycznych bajerów tworząc przekombinowaną (i bezsensowną) hybrydę "wszystko z wszystkim plus zęby i kły". Podobnie zrobił reżyser Colin Trevorrow. Wziął kultowy Jurassic Park, zaczerpnął z niego wiele (w tym przypadku wiele = prawie wszystko) i dorzucił tonę bajerów i kolorowych atrakcji, żeby przystosować finałowy produkt do wymagań dzisiejszego widza. No bo nie oszukujmy się, komu dziś w kinie wystarczy, jak w 1993 roku, ożywienie prehistorycznych gadów?

Smutne to trochę. W filmie, który nawiązuje w tylu momentach do swojego wielkiego poprzednika (sequele pomijam) tak naprawdę nie ma za wiele dinozaurów. Zabrakło mi scen takich jak słynny pierwszy przejazd przez park w oryginale. Gdzie widać różnorodność i ilość gadów zamieszkujących wyspę. Z drugiej strony może ja już nie jestem grupą docelową? Dlaczego w takim razie najlepsze sceny to te nawiązujące bezpośrednio do Jurassic Park?

Najgorszym elementem są tu postacie. Płaskie jak niemieckie autostrady. Samiec alfa, dama w potrzebie, bezbronne ale sprytne dzieciaki, czarny charakter, biznesmen naiwniak, trochę filantrop. Wszystkie interakcje między nimi to bezpłciowe recytowanie kwestii ze scenariusza. Ani przez chwilę nie obchodziło mnie kto zginie, a kto nie. Chociaż fabuła jest tak "zaskakująca", że i tak wszystko wiadomo. Jedyna postać, którą polubiłem to pracownik parku, Lowery. Zagrany przez Jake'a Johnsona (Nick Miller z serialu New Girl) nosi genialną koszulkę i mimo, że pojawia się rzadko, tylko on wydał się być człowiekiem z krwi i kości, a nie kawałkiem papieru wyciętym z filmowego plakatu.

Sporo narzekałem, ale dam siedem. Bo w kinie bawiłem się dobrze. Nie nudziłem się. Dlatego właśnie w tytule widnieje słowo na p. Jurassic World to nie jest film, to produkt. Ładnie zapakowany i sprzedawany w promocji. Spece od marketingu zrobili badania co się sprzedaje, czego widownia oczekuje, zatrudniono gwiazdy na topie i uruchomiono kamery. Gdyby w ankietach wyszło, że ludzie czekają na T-Reca strzelającego laserami z oczu, prawdopodobnie i to znalazłoby się w filmie. Z jednej strony to olbrzymia wada, z drugiej - doceniam pracę Colina Trevorrowa. Jeśli reżyser w ogóle nie czuje magii oryginału to wychodzą takie potworki jak nowy Robocop. Jurassic World na szczęście kopiuje poprzednika z sensem i pozwala na czerpanie przyjemności z seansu.

7/10

Crowley2015-11-03 00:36:19




Zieeeeew. Poprawnie nakręcona kompletnie zbędna czwarta część dinosagi. Po latach na tej samej wyspie, co w części pierwszej, funkcjonuje wielki park rozrywki z dinusiami w roli atrakcji. Przyjeżdżają milijony turystów, dinozaury spowszedniały, więc źli naukowcy wymyślają krzyżówkę genetyczną, jako przyszła główną atrakcję. Ale zamiast stworzyć roślinożernego brontozaurusa o trzech głowach, krzyżują t-rexa z raptorem, który oczywiście wydostaje się na wolność. Do tego mamy jeszcze dwóch chłopaków przypadkiem gubiących się w parku, Indiana Jonesa tresującego zdalnie sterowane raptory i babkę biegającą po dżungli w szpilkach.
Najgorsze było to, że w ogóle nie czułem napięcia. Po pierwsze wszystko dzieje się w dzień (chociaż nie, na koniec zapada noc i to dosłownie w 5 minut), przy pięknej słonecznej pogodzie. Po drugie cała para poszła w komputerowe animacje, a nikt nie zastanowił się, jak poprowadzić akcję, żeby widz poczuł dreszcz emocji. No bo mamy kolorowe widoczki, bla bla bla, mutant się uwalnia i tak po prostu biega po wyspie, tu kogoś dziabnie, tam kogoś zje. Wszyscy chowają się za samochodami, żeby nawiązać do kultowej sceny z pierwszego filmu. Na koniec dinki walczą ze sobą i koniec. Nic tak naprawdę się z tego nie zapamiętuje. Dla porównania scena ataku tyranozaura na samochody terenowe z jedynki, która zaczyna się od ulewnego deszczu i zmarszczek na wodzie w szklance to jest coś, co ja zapamiętam do końca życia. I wcale nie z powodu genialnego mechatronicznego dinozaura, tylko dlatego, że tak długo nie było go widać. No ale Spielberg to profesor, a ekipa od Jurassic World została po prostu wynajęta do nakręcenia letniego hitu. Coś jak gwiazdy muzyki pop.
Obsada jest biedna. Nie rozumiem zachwytów nad Prattem, dzieciaki jak to dzieciaki, szef parku schematyczny do bólu, nie wspominając o tym złym wojskowym. Jedynie Bryce Dallas Howard na plus ale to raczej przez wygląd, niż cokolwiek innego.
Trafnie sporo osób w recenzjach zauważa, że w pewnym momencie jest w filmie dialog doskonale go opisujący. Kiedy naukowcy (a może to był ten właściciel? Nie pamiętam) tłumaczą, że zwykłe dinozaury się znudziły i teraz trzeba czegoś ekstra, żeby zaciekawić ludzi. Jak widać udało się, bo dino-mutanty zarobiły pierdylion dolarów. Dziś w box office nie liczy się autentyczność, tylko fajerwerki. Smutne, bo z takim budżetem mogli zrobić coś wspaniałego ale nie odgrzewany kotlet.
A tak w ogóle, to nie powinno być Jurassic World, tylko Green Box World, bo miałem wrażenie, że nawet ubrania niektórzy mieli dorabiane komputerowo.

4/10

Pquelim2018-06-14 09:13:33



Głupi główni bohaterowie i niegłupi - bo sprawdzony - pomysł na odświeżenie serii.
Daję sześć.

6/10