Życie Pi


Życie Pi

Life of Pi

Średnia ocena: 6.8

SithFrog2013-01-01 15:27:00


- W odróżnieniu od Hobbita, w tym przypadku nie miałem zielonego pojęcia czego się spodziewać. Nie znałem nawet zarysu scenariusza. Film opowiada o indyjskim rozbitku Piscine, synu właściciela zoo, który po katastrofie morskiej na Pacyfiku ląduje w szalupie z hieną, orangutanem, zebrą i tygrysem. Czy uda im się przeżyć? Czy zostaną przyjaciółmi na zawsze? Takie pytania zadawałem sobie już po kilku scenach bojąc się banału. Banał pojawia się tylko czasem i raczej w ustach opowiadającego niż w scenach z Pi. Narratorem jest bowiem sam bohater, który streszcza wydarzenia dziennikarzowi wiele, wiele lat później. W każdym razie nie jest to historia rodem z Księgi Dżungli o przyjaźni człowieka i zwierząt. Tu walka o przetrwanie i wywalczenie sobie miejsca na szalupie jest priorytetem niezależnie od gatunku walczącego.

Droga jaką pokonują bohaterowie od katastrofy jest przepiękna. Trudna i ciężka w swojej surowości bezlitosnego oceanu ale to co zrobił Ang Lee i całą ekipa to wizualne mistrzostwo świata. Kilkanaście ujęć po prostu zrywa czapkę. Nie są to wielkie krajobrazy ani niesamowite efekty specjalne. Mowa o surowych ujęciach (szczególnie z góry) na łódkę pośrodku wielkiej wody. Cała reszta to zabawa kolorami i światłem. Mimo to chętnie obejrzałbym ten film raz jeszcze, tylko po to, żeby zobaczyć wspomniane ujęcia. Prostymi środkami zaczarowali mnie totalnie.

Całkiem niedawno przeczytałem Rzeźnię numer pięć i opowiedziana w filmie historia bardzo mocno skojarzyła mi się z książką Vonneguta. Nie napiszę więcej, żeby nie zdradzać szczegółów fabuły ale jedno powiem: końcówka wgniotła mnie w fotel i naprawdę wzruszyła. Sylwestrowy repertuar kazał mi oczekiwać zachwytu po Hobbicie, a potem jakoś się dociągnie do trzecie oglądając film-zagadkę. Okazało się, że gwiazdą wieczoru został Pi, a Hobbit daleko za nim. Zdecydowanie polecam! Na pewno jeszcze wrócę do tej opowieści.

8/10

Cortez2013-02-05 18:04:00



Niestety nie podszedł mi za bardzo ten film. Jest po prostu za długi jak na swoją treść - należałoby go skrócić o jakieś 20-30 minut i byłoby o niebo lepiej.
Niektóre zdjęcia naprawdę czarują, ale z drugiej strony kuje w oczy miejscowa słabość animacji.

5/10

eddina2013-02-06 09:18:00




Bardzo ładna, estetyczna historia, która wcale nie okazała się być opowieścią o przyjaźni człowieka i tygrysa (uff, to by było lekkie przegięcie), a raczej o samotności i wierze. Rzeczywiście delikatne dłużyzny (szczególnie sekwencja z wyspą surykatek - pewnie w książce był to ważny wątek, ale w filmie nie przekonuje). Mimo to zdecydowanie polecam za piękne zdjęcia, klimat baśni, subtelny humor i zwierzęta

8/10

Crowley2013-03-02 23:55:00




Na początku był indyjski Forrest Gump, potem Cast Away z komputerowym tygrysem zamiast piłki. Historię chyba wszyscy kojarzą: młody Hindus po katastrofie morskiej ląduje w szalupie z kilkoma dzikimi zwierzętami, m.in. z tygrysem bengalskim. Od początku taki pomysł na fabułę wydawał mi się bezgranicznie kretyński ale wcale nie wyszło źle. Chociaż większość filmu dzieje się w basenie udającym ocean, udało się uniknąć jakichś strasznych dłużyzn, a losy tytułowego bohatera potrafią zaciekawić. Duża w tym zasługa kapitalnych zdjęć i naprawdę niezłych efektów specjalnych. W wysokiej rozdzielczości obraz jest niesamowity. Komputerowy tygrys też robi wrażenie ale naprawdę trzeba być ślepym, żeby nie zauważyć, że to nie jest prawdziwe zwierzę.
Bardzo podobało mi się zakończenie. Najpierw kompletnie nie rozumiałem po co opowiadał Azjatom alternatywną historię ale jedno pytanie, które zadał pisarzowi oraz odpowiedź tego drugiego nadała całej opowieści sens. Nie jestem człowiekiem religijnym ale bardzo zgrabnie to wyszło.
Z minusów na pewno podałbym aktorów. Może to kwestia różnic kulturowych ale jak dla mnie, wszyscy ci Hindusi grali słabo i sztucznie. Druga sprawa to fakt, że cały czas miałem wrażenie, że ktoś sra mi z ekranu bursztynem. Fajny film ale do wybitnego mu daleko. W sam raz na spokojny i relaksujący wieczór.

6/10

Vooplayer2013-12-28 11:09:00




Rzetelna ekranizacja, która jednak traci większość siły książkowego pierwowzoru. To nie jest Tolknien czy mroczny szwedzki kryminał gdzie filmowcom wystarczy oddac klimat, zadbać o scenografię i pokazać opisane wydarzenia. Tutaj większość istotnych rzeczy zachodzi w głowie bohatera i nie wystarczy głos narratora. Jakby dla wypełnienia tej luki dostaliśmy za to powalające ujęcia i efekty specjalne godne filmu katastroficznego. W efekcie wyszedł z tego wręcz film przygodowo-familijny (przypadkiem nie pokazywano go w kinach z dubbingiem?) Oglądało się go naprawdę przyjemnie ale coś wyraźnie umknęło reżyserowi. Koncówka, która w powieści wali jak młotem tutaj przechodzi jakoś niezauważona. Spotkałem się nawet z opiniami wśród znajomych znających jedynie film, które świadczyłby o tym, że ludzie odbierają tę historię tylko na jednym poziomie - rozbitek, tygrys, walka o przetrwanie. Mimo wszystko warto zobaczyć, bo opowieść jest oryginalna a co kto z niej wyniesie to już jego sprawa albo może wynik jego duchowych potrzeb.

7/10